Teatr wystawia to samo, co w pierwszej
odsłonie.
SPRAWA
I
DOROTA
(sama)
Cós to, ze ich tak długo nie widać?
Cy casem mojego
Stasia w bitwie nie zabili.
Oj! toćbym
tes becała, wolałabym wreście,
Zeby mojego starca: ale cyt, salona!
Nie powinna, męzowi śmierci
zycyć zona,
Choć i bzydki, dość, ze
cłek pocciwy. Niewieście
Zawse zycie małzonka, powinno być
drogie.
Ze casem się psytrefi cłeku z
ułomności
Zgzesyć, to jesce nie tak wiele w tem
jest złości,
Ale cychać na zycie, jest
psestępstwo srogie.
Jabym jus i nareście, chciała z nim
zyć wiernie,
Ale mi ten Stach serce, tak pali niezmiernie,
Ze ledwo zyć bez niego mogę,
niescęśliwa.
Naco się tes to cudzej zecy, tak
zachciewa.
Gdyby Stasio był moim, moze i
połowy
Niebyłby mi tak miłym, nie
zawrócił głowy,
A teras
mnie tak dręcy, tak mą dręcy dusę,
Ze albo
umrę z zalu, albo go mieć musę.
Obiecał,
kiedym na ślub jego zezwalała,
Ze mnie
tes pocałuje, jak tylko powróci,
Cy mi
dotsyma słowa, będą doświadcała,
Bo po
ślubie, to Baśka głowę mu zawróci,
A psytem
jędza dziewka, nieda sobie w kasę
Dmuchać.
|