Przemiany intelektualne,
które wyrażają głęboki kryzys
współczesnej kultury, były już wcześniej
szczegółowo opisywane w różnych nurtach.
Odmienność wartościowań i ocen towarzyszącą
rozczarowaniom naszej epoki A. Gargani przedstawiał jako "kryzys
rozumu", Jean-François Lyotard charakteryzował jako "kondycję
ponowoczesną", Herbert Marcuse określał mianem
"końca Utopii", Gianni Vattimo opisywał jako
"ontologię rozpadu". W komentarzach poszczególnych
autorów niekwestionowalne fakty uzyskują głęboko
zróżnicowane interpretacje. W radykalnych ujęciach
kwestionuje się prawdy uważane za fundament pojętej klasycznie
filozofii. W kręgu wpływów popularnych obecnie prac
Derridy i Deleuze’a sympatycy wymienionych autorów informują,
iż w filozofii nie należy poszukiwać akademickiego stylu poszukiwaczy
prawdy czy miłośników mądrości. Radykalnie nowe
wzorce filozofowania programowo i konsekwentnie sytuują się bowiem
"po stronie nieważkiej dywagacji, pozbawionej pretensji do
rozstrzygania o czymkolwiek, po stronie swobodnego bredzenia"2.
Ich celem nie jest na pewno ani przybliżanie do pojętej klasycznie
prawdy, ani też odkrywanie głębokiego sensu świata lub
rozwiązywanie zagadek ludzkiej egzystencji. Przeciwnie, tezy inspirowane
znamienną dla postmodernizmu ideą końca filozofii są dyktowane
jedynie "pasją pisania, stwarzania pozorów,
mistyfikowania"3.
Radykalizm podobnej wizji
idzie w parze z wielkością autorytetów
w dziedzinie humanistyki czy sztuki, broniących podobnej opinii.
W usprawiedliwieniu cytowanej wyżej epistemologii przywołuje się
autorytet Bataille’a, według którego istotną formę
wyrażania treści stanowi "bredzenie w ekstazie". Na miejsce
racjonalnych analiz złożonej rzeczywistości świata
wprowadza się deklaracje Borgesa sugerujące, iż "nic
w życiu się nie liczy prócz fantazjowania". Po
długich wywodach akcentujących rolę pisania i tekstu przywołuje
się prowokacyjnie Artauda, by powtórzyć za nim, że
"pisanie to świństwo". Całość
rozważań wieńczy się wreszcie krótką
konkluzją z Foucaulta: "Zawsze pisałem tylko fikcje."
4
Jak w świecie
rozpaczy, absurdu i fikcji głosić prawdę i szukać
sensu? Deklaracje wielkich autorytetów przeszłości,
inspirowane wiarą w rozum i w bezprecedensowe
osiągnięcia nauki, kontrastują w nim wyjątkowo
z naszym doświadczeniem tragedii przeżywanej w pejzażu
z barakami Oświęcimia i Kołymy, ludobójstwem
Kampuczy i Ruandy. Racjonalna refleksja inspirująca wielkie wizje przyszłości
uświadomiła nam, że człowiek może jawić się
raczej jako istota tragiczna niż myśląca. Swój tragizm
niektórzy próbują wyrażać krzykiem przechodzącym
w bełkot. Nie tylko logiczna zasada dedukcji, lecz
również bredzenie w uniesieniu staje się wtedy
jakąś ekspresją prawdy o dramatycznej sytuacji
człowieka. Wśród autorytetów filozoficznych jako wielki
mistrz pojawia się znowu Fryderyk Nietzsche, próbujący
filozofować nawet w momentach między kolejnymi atakami
szału. Paroksyzmy jego pokrzykiwań mają ponoć
wyrażać kondycję człowieka pełniej, niż
czyniły to wnikliwe wywody arystotelików czy subtelne dystynkcje
oświeceniowych racjonalistów. W perspektywie tej łatwo
jest zatrzeć granice między Akademią a kliniką
psychiatryczną, aby na zgliszczach klasycznie pojętej prawdy
prezentować nowy, sugestywny świat wyobraźni, szukającej alternatywy
do tego, co jeszcze niedawno, w kręgach urzeczonych ideą nowoczesności,
utożsamiano z postępem.
Niewątpliwie nasze
doznanie bólu, rozczarowań i absurdu niesie
również ważną prawdę o człowieku. Problemy
pojawiają się natomiast wtedy, gdy z jej uznaniem usiłuje
się łączyć rezygnację z wszystkich innych prawd.
Rozpacz i rozczarowanie mają zabijać pojęte klasycznie
prawdę i sens. Uciekinierzy z wysp rozpaczy usiłują
szukać ratunku w kręgu sympatyków liberalnej wersji
pragmatyzmu. Jej mistrzowie, aby nie razić stylem, który
przeminął, starają się zamienić znamienne dla gatunku
ludzkiego poszukiwanie prawdy na zespół pragmatycznych zachowań.
W podejściu konsekwentnych pragmatyków klasyczne pojęcie
prawdy traktowane bywa jako termin ze słownika wyrazów obcych.
W nurcie głębokich i gwałtownych przemian kulturowych,
które znamionują naszą epokę, nadzwyczaj łatwo
usiłuje się rezygnować z wielkich ambicji poznawczych,
które przez wieki wyznaczały środowisko naturalne dla rodzaju homo
sapiens.
W wyniku rozwinięcia
idei, które w ubiegłym stuleciu usiłował propagować
Nietzsche, ogłoszono najpierw śmierć Boga i podjęto
próbę rozwijania wielu nurtów teologii Jego śmierci.
Okazało się jednak, że w świecie,
z którego zniknął Bóg, nadzwyczaj szybką
śmiercią umiera także człowiek. We wpływowych nurtach
poststrukturalizmu oficjalnie zdeklarowano śmierć człowieka i
ogłoszono, że antropologia przechodzi w entropologię. Ta
ostatnia może mierzyć entropię i określać
stopień nieładu w badanym systemie, nie daje jednak żadnych
podstaw do wypowiedzi o godności człowieka czy jego
nienaruszalnych prawach. W złożonej rzeczywistości
struktur, opisywanych w kręgu wpływów Michela Foucault,
na miejscu dumnej deklaracji Kartezjusza "myślę, więc
jestem" pojawia się "cogito ubi sum"-
"myślę tam, gdzie jestem", bowiem otaczające nas struktury
rzutują w istotny sposób na treści naszych
procesów umysłowych. Tak jak klient w supermarkecie zmienia
swe wcześniejsze oceny, przechodząc do nowych działów,
patrząc na nowe opakowania i reklamy, podobnie
współczesny człowiek okazuje się wytworem oddziaływań
środowiska kulturowego, sukcesów techniki, bodźców
oddziałujących na podświadomość. Wzajemne
nakładanie się tych oddziaływań sprawia, iż coraz
trudniej jest zachować wiarę w obiektywny sens, który
istniałby - niczym idee u Platona - niezależnie od
rzeczywistości bezpośrednio kształtującej naszą
psychikę. Stąd też naturalnym następstwem deklaracji
o śmierci człowieka, pojętego jako podmiot racjonalnej
refleksji, okazały się zapewnienia o śmierci obiektywnego
sensu.
Jeśli obiektywny sens
naszych teorii i formuł uznamy za nieosiągalną utopię,
nie widać wtedy możliwości, by podtrzymywać
wcześniejsze wyobrażenia o obiektywnej prawdzie.
W popularnej krytyce idei Oświecenia, coraz częściej można
spotkać całkowite odrzucenie zarówno oświeceniowej wiary
w rozum, jak i zaufania do nauk przyrodniczych. Jeszcze 70 lat temu
krytykujący tradycyjną filozofię członkowie Koła
Wiedeńskiego jako ideał poznania naukowego przedstawiali fizykę.
Współcześnie jako wzór intelektualnej aktywności
człowieka bywa przedstawiana literatura. Zarówno w niej, jak i
w fizyce główną rolę ma odgrywać
wyobraźnia, fantazja i fikcja. Niektóre z fizykalnych
interpretacji z dziedziny mechaniki kwantowej, na przykład hipoteza
dotycząca tzw. zimnej fuzji, zdobyły sobie już miano ballad.
Jest to skądinąd wygodna terminologia. Nikt rozsądny nie
będzie żywił do nas pretensji, że nie znamy ballady wykonywanej
przez jakiś zespół zajmujący aktualnie wysokie miejsce na
liście przebojów. W perspektywie teorii głoszącej
śmierć sensu nie powinno się również mieć do
nikogo pretensji, że nie słyszał o genetyce czy teorii
Einsteina. Ten typ ballad nie musi przecież interesować osób,
które w supermarkecie współczesnej kultury
poszukują zgoła innych wartości. W ten sposób
można usprawiedliwić dowolną postać antyintelektualizmu,
zacierając elementarne różnice między prawdą
naukową a fikcją literacką.
Jeśli prawda pozostaje
nieosiągalna dla nauk przyrodniczych, których osiągnięcia
i zastosowania są w naszej epoce szczególnie
spektakularne, to tym bardziej nie należy się łudzić, by
dało się odkryć ostateczne i niezmienne prawdy
w dziedzinie filozofii. Śmierć nauki idzie w parze ze
śmiercią filozofii. Ponieważ kolejne informacje
o śmierci, podawane gdzieniegdzie z nadzwyczajnym zapałem,
stały się mało oryginalne, niektórzy zamiast
o "śmierci filozofii" wolą mówić
eufemistycznie o "końcu metafizyki". Jan Paweł II
nawiązuje otwarcie do tej ekspresji niewiary w rozum
i nieufności wobec wyników jego poznania. Z zatroskaniem
pisze o tych propozycjach sympatyków "końca metafizyki",
którzy chcieliby zrezygnować z mądrościowej tradycji
filozofii i ograniczyć zainteresowania tej ostatniej do
skromniejszych zadań, koncentrując uwagę na samej interpretacji
faktów lub metanaukowej refleksji unikającej wielkich pytań klasycznej
filozofii (55). Wyrazem rezygnacji z wielkich dążeń
poznawczych człowieka pozostają także pragmatyczne koncepcje
prawdy. Zamiast prawdy wprowadza się w nich kompromisową
umowę, rezygnując z pytania o obiektywny charakter
rzeczywistości, do której mają się odnosić
przyjęte kompromisy. Wśród czynników, które
decydują o popularności takiego podejścia, Papież
wymienia zarówno dominującą dziś nieufność
wobec twierdzeń ogólnych i absolutnych, jak i nieuchronną
dla praktyki badawczej specjalizację, która utrudnia wypracowanie całościowej
wizji świata (56).
|