Treść Fides et
ratio wprowadza w rozległą perspektywę,
w której uznaje się istnienie nienaruszalnego fundamentu prawdy,
odrzucając fundamentalizm, zamknięty na dialog między
teologią, filozofią i naukami przyrodniczymi. Na przekór
popularnym dziś deklaracjom o końcu filozofii
i śmierci metafizyki przypomina ona, iż wielkie pytania
podejmowane w metafizyce wyznaczały horyzont podstawowych potrzeb
intelektualnych człowieka. Próby odnalezienia odpowiedzi na te
pytania odegrały wielką rolę kulturotwórczą.
Zrezygnować z tego dziedzictwa, by przejść w mały
świat pytań codziennej pragmatyki, to znaczy przeprowadzić amputację
na naszej kulturze i cofnąć się do tego etapu rozwoju
ludzkości, w którym troska o jaskinię
i kawałek kamienia łupanego ważniejsze były od wielkich
kwestii teoretycznych. W późniejszych etapach rozwoju
przodkowie, z którymi łączy nas biologiczna
wspólnota natury, potrafili troszczyć się zarówno
o chleb, jak i o transcendentalia. Tęsknota za prawdą,
dobrem i pięknem wyznaczała ich środowisko naturalne.
W imię troski o ludzką ekologię trzeba nam chronić
to środowisko, zwłaszcza gdy niektórzy pesymiści
deklarują, że nic już nie da się zrobić, aby
przeciwdziałać jego zniszczeniu.
Jan Paweł II
konsekwentnie wyraża ufność w ludzkie możliwości
poznawcze na poziomie metafizyki, niosącej odpowiedzi na kwestie
nurtujące odwiecznie ludzkość. Wzywa do poszukiwania
całościowej wizji, w której przezwycięży
się wycinkowość ujęć proponowanych przez
poszczególne dyscypliny i przez nieuchronną specjalizację.
Przypomina wielkich myślicieli przeszłości, którzy
potrafili przecierać intelektualne szlaki, jednocząc ludzki
wysiłek intelektualny z otwarciem na prawdę objawioną przez
Boga. Wśród przypominanych autorytetów pojawia się
m.in. św. Tomasz z Akwinu jako "autentyczny wzór dla
wszystkich poszukujących prawdy", w którego
"refleksji wymogi rozumu i moc wiary połączyły się
w najbardziej wzniosłej syntezie, jaką kiedykolwiek
wypracowała ludzka myśl" (78).
Od strony praktycznej
przesłanie encykliki może nam uświadomić potrzebę wspólnego
działania, które przeciwstawi się na przykład popularnym
obecnie próbom ucieczek w irracjonalizm. W pluralistycznej
kulturze współczesności mamy wyjątkowo dużo
podobnych propozycji, które zdają się urągać dumnej
nazwie animal rationale. Jeśli odrzuci się autorytet rozumu,
można łatwo poszukiwać namiastek metafizyki i religii
w ezoteryzmach niosących proste odpowiedzi na skomplikowane pytania
człowieka. Wiara w UFO i horoskopy, ucieczki w parapsychologię
czy okultyzm dostarczają wymownych przykładów poszukiwania supermarketowych
namiastek dla tej refleksji, której symbolami pozostają Platon,
Sokrates czy Tomasz z Akwinu. Ideologom ucieczek w irracjonalizm
znacznie łatwiej jest propagować nowe wersje swych ideologii
w środowisku, które wyżej od krytycznej refleksji ceni
styl sezonowych guru wymagających od swoich uczniów ślepego
zaufania.
Inną istotną dla kultury
współczesnej formę zagrożenia niesie ten typ pragmatyzmu,
w którym unika się zarówno problemów metafizyki,
jak i pytań o wartości czy kwalifikację moralną
ludzkich działań. Ucieczka w pragmatyzm, tak popularna obecnie
w kręgu filozoficznych wpływów myśli Richarda
Rorty’ego, stanowi również rozwiązanie pozorne. Według
amerykańskiego neopragmatysty, społeczeństwo liberalne
"zadowala się nazywaniem »prawdą« wszystkiego, co okazuje
się być rezultatem (...) potyczek" intelektualnych,
konfrontujących obszerne spektrum bronionych stanowisk. 5 W perspektywie
tej racjonalną dyskusję można zastąpić przez
społeczne referendum, stanowiące jedną z wielu
dopuszczalnych potyczek. Za szkodliwe uznaje natomiast Rorty zarówno
odwołanie do obiektywnych wartości moralnych, jak i przekonanie
o istnieniu moralnego ładu, który stanowiłby fundament społeczeństwa
liberalnego. Przyjmując aksjomatycznie wizję świata,
w której wszystko jest "potyczką", Rorty postuluje,
by "uznać swój język, swoje sumienie, swoją moralność
i swoje największe nadzieje za przygodny wytwór", przez
którą to decyzję możemy "przyjąć
obywatelstwo idealnie liberalnego państwa"6. W idealnej
wersji państwa współczesnych pragmatyków nie głosi
się żadnej obiektywnej prawdy filozofów. Rozróżnienie
między prawdą, iluzją i fałszem, podobnie jak
rozróżnienie między dobrem i złem moralnym wykracza
poza granice słownika, który zdołali opanować
obrońcy liberalnej wersji pragmatyzmu.
Na przekór podobnym
propozycjom encyklika ukazuje wizję, w której zarówno demokracja,
jak i wszelka pragmatyka działań godnych gatunku ludzkiego
wymaga fundamentu głębokich uzasadnień teoretycznych
i aksjologicznych. Tę refleksję teoretyczną podejmowali
wielcy twórcy kultury europejskiej, pytając o arche,
dyskutując o uniwersaliach, szukając kryteriów moralnej
oceny naszych działań. Jeśli zarzuci się ich dorobek,
poprzestając na poziomie czysto pragmatycznych wskazówek,
można zatrzeć różnice między normami moralnymi strzegącymi
praw człowieka a konwenansami przyjętymi w licytacji
brydżowej. Nie wolno nam stawiać na jednym poziomie zakazu tortur
i zasad rozgrywania szlema. "Pragmatycy"
z Oświęcimia, którzy podczas drugiej wojny światowej
zatracili zdolność podobnych dystynkcji, zdobyli smutną
sławę przez swą "pragmatyczną" umiejętność
wykorzystywania skóry człowieka do oprawy książek.
W ich wizji świata tradycyjne pojęcia godności, honoru,
solidarności międzyludzkiej traciły swój empiryczny sens.
Podobny "pragmatyzm" stanowił oznakę moralnego regresu do poziomu
etyki dżungli. Niestety pragmatyzm inspirowany
"osiągnięciami" Oświęcimia jest nadal obecny
w naszej kulturze. W lipcu 1998, kiedy tekst encykliki był
już przygotowywany do druku, ujawniono, iż berlińska firma EKG używała
od 1981 tkanek z płodów ludzkich, pochodzących z poronień
w szpitalach Berlina, do produkcji granulatu, z którego
następnie wyrabiano asfalt i pojemniki na śmieci. Program
poświęcony tej praktyce przez niemiecką telewizję ARD
społeczeństwo przyjęło z tym silniejszą
reakcją, że obowiązujące w Niemczech prawo nakazuje
uwzględniać "odczucia moralne" przy postępowaniu
z płodami z wczesnych poronień. Okazuje się, iż
obecnie termin "moralny" stał się już abstraktem dla
tych pragmatycznych przedstawicieli firm, którzy do dziedziny urynkowienia
chcieliby włączyć także etykę i aksjologię.
Całe przesłanie
encykliki inspirowane jest wizją godności osoby ludzkiej oraz troską
o zachowanie tej solidarności umysłów i zasad moralnych,
która w historii ludzkości wykraczała poza ramy jednego
systemu filozofii czy jednego wyznania. Solidarność ta była
już niejednokrotnie narażana na poważne próby
w przeszłości, gdy sceptycyzm czy irracjonalizm usiłowano
przedstawiać jako uwieńczenie ludzkich wysiłków
intelektualnych. Aby ocalić ją w nurcie
współczesnych przemian kulturowych, musimy dowartościować
rolę racjonalnej refleksji teoretycznej w przestrzeniach duchowych
potrzeb człowieka. Gatunek
ludzki karmi się chlebem i transcendentaliami. Na przekór
deklaracjom pragmatyków nie ma rzeczy bardziej praktycznej niż
dobra teoria. Odnoszę wrażenie, iż papieski apel
o zespolenie wysiłków w celu obrony racjonalnych
składników naszej kultury ma już swą antycypację
w praktyce, gdy autorzy reprezentujący odległe ongiś nurty
jednoczą się, by bronić wartości podstawowych dla
racjonalnej refleksji. Nie jest dla mnie kwestią przypadku, że
w polskich polemikach lat ostatnich w kręgu obrońców
racjonalności i odpowiedzialności intelektualnej znaleźli
się autorzy o tak odległych rodowodach intelektualnych, jak
Michał Heller, Jan Woleński, Ryszard Legutko, Helena Eilstein, Janusz
Goćkowski czy Maciej Zięba OP. Zbieżność formułowanych
przez nich podstawowych ocen świadczy, iż na polskim Areopagu widać
już wyraźne oznaki solidarności umysłów zatroskanych
o wielkie kulturowe dziedzictwo, jakie tworzył przez tysiące lat
animal rationale. Należy ufać, iż encyklika wyzwoli nowe
energie do współdziałania w ochronie tego dziedzictwa na
progu trzeciego tysiąclecia.
|