a) W ogóle
Przechodzimy
teraz do drugiego zespołu błędnych zapatrywań, do
błędów przeciw wierności małżeńskiej.
Każdy grzech przeciw potomstwu jest w rzeczy samej także w jakiś
sposób grzechem przeciw wierności małżeńskiej,
ponieważ oba te dobra złączone są ze sobą. Poza tym
jednak trzeba by jeszcze osobno wyliczyć tyle błędów i
spaczeń wierności małżeńskiej, ile ta
wierność właśnie obejmuje cnót domowych. Są
nimi: nieskalana wzajemna wierność małżonków,
podporządkowanie się żony wobec męża w sprawach
godziwych, stała w końcu wzajemna miłość między
małżonkami.
Wierność
zatem podrywają najpierw ci, którzy sądzą, że
można zgodzić się na uznanie owych nowożytnych
poglądów i obyczajów, dopuszczających fałszywe i
wcale nie bezgrzeszne przyjaźnie z osobami trzecimi, a poza tym gotowi
są przyznać małżonkom w owych przyjaźniach
swobodniejsze uczucia i nieskrępowanie się w stosunkach towarzyskich.
Wymagania te (jak sądzą) są tym bardziej uzasadnione,
ponieważ według nich wielu ludzi odznacza się tak
gwałtownym popędem płciowym, że się w ciasnych
granicach jednego małżeństwa zadowolić nie mogą.
Bogobojnych zatem małżonków surowe poglądy, nie
pozwalające na żadne zmysłowe uczucia i czyny z innymi osobami,
nazywają staroświeckimi przesądami, lub niską,
pospolitą zazdrością. Pragną więc, by istniejące
ustawy karne, zabezpieczające wierność
małżeńską, pozbawiono mocy prawnej i zniesiono.
Szlachetni
i uczciwi małżonkowie z obrzydzeniem odwracają się
instynktownie od takich marnych i niecnych pomysłów. Naturalny ten
odruch zdrowego poczucia znajduje nadto potwierdzenie w przykazaniu Bożym:
“Nie będziesz cudzołożył” 57 i w
słowach Chrystusowych: “Każdy, kto pożądliwie patrzy na
kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią
cudzołóstwa” 58. Żadne zwyczaje towarzyskie,
żadne przykłady przewrotności, żadne postępy
cywilizacji tego przykazania Bożego zmienić nie mogą. Jak bowiem
jeden i ten sam “Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na
wieki” 59, tak też trwa niezmiennie jedna nauka Chrystusowa, z
której ani jedna kreska nie zaginie, aż się wszystko
spełni60.
b) Emancypacja niewiast
Ci
sami nauczyciele fałszu, którzy słowem i pismem
zaciemniają blask małżeńskiej wierności i
czystości, podkopują także wierne i godziwe
podporządkowanie się żony wobec męża. Wielu z nich
nazywa posłuszeństwo małżonki zuchwale niegodnym
niewolnictwem. Obu małżonkom równie rzekomo przysługują
prawa, a że wskutek tego niewolnictwa jednej strony prawa są
umniejszone, z wielką pewnością siebie obwieszczają
emancypację niewiast, po części już dokonaną, po
części na dokonanie czekającą. Emancypacja ta jest
potrójna i odnosi się do zarządzania domem, zarządzania
majątkiem i zapobiegania oraz spędzania płodu; nazywają
ją emancypacją społeczną, gospodarczą
ifizjologiczną. Emancypacja fizjologiczna polega na tym, że
niewiasty, gdy sobie tego życzą, wolne być mają od
obowiązków małżonki, a więc małżeńskich
i macierzyńskich (a wykazaliśmy już dostatecznie, że tego
nie można zwać emancypacją, lecz zbrodnią przewrotną).
Gospodarcza zaś emancypacja dąży do tego, by żona bez
wiedzy i wbrew woli męża swobodnie mogła swoimi zająć
się interesami, prowadzić je i nimi zarządzać, z
uszczerbkiem oczywiście dzieci, męża i całej rodziny.
Społeczna emancypacja wreszcie na tym się opiera, żeby
żona, wolna od zajęć domowych przy dzieciach i rodzinie, swoim
własnym mogła żyć życiem i również
publicznym urzędom i obowiązkom się poświęcać.
Nie
w tym wszakże mieści się prawdziwa emancypacja niewiasty iowa
rozumna oraz pełna godności wolność, odpowiadająca
dostojnemu stanowisku chrześcijańskiej matki i żony, jest to
raczej wypaczeniem kobiecego charakteru i macierzyńskiej godności
oraz zburzeniem całej rodziny. Przez nią traci mąż
żonę, dzieci - matkę, dom i rodzina cała czujnego zawsze
stróża. Doprawdy fałszywe to wyzwolenie inienaturalne
zrównanie z mężem jest raczej zgubą niewiasty.
Zstąpiwszy bowiem z iście królewskiego tronu w obrębie
domu, na który Ewangelia kobietę wyniosła, popadnie owa
kobieta rychło z powrotem w dawną niewolę (może mało
widoczną, niemniej jednak rzeczywistą) ibędzie znowu tym, czym
była w pogaństwie: przedmiotem rozkoszy mężczyzny.
Równouprawnienia,
o którym się z taką przesadą mówi, i o
które się tak głośno woła, gdzie indziej szukać
należy. Stanowi je uznanie wartości osoby i godności ludzkiej i
także prawa, z istoty małżeństwa wynikające. Tu bowiem
oboje małżonkowie równym cieszą się prawem, jak też
równe mają obowiązki. Poza tym powinna panować
nierówność pewna i podporządkowanie się jednej wobec
drugiej strony; tego domaga się dobro rodziny oraz konieczna
jedność i stałość, jak również ład
społeczności rodzinnej.
Tam
zaś, gdzie wskutek przekształcenia życia gospodarczego
także społeczne i gospodarcze warunki zamężnej niewiasty
pewnym uległy zmianom, władze publiczne powinny prawa
małżonek dostosować do warunków i potrzeb
współczesnych, uwzględniając wszakże wrodzoną
psychiczną odrębność niewiasty, czystość
obyczajów, wspólne interesy całej rodziny. Nie wolno
także nadwyrężyć zasadniczego ustroju
społeczności rodzinnej. Nie założył jej autorytet
ludzki, lecz autorytet nadludzki, Boży, i Boża
mądrość. Ani ustawy państwowe, ani widzimisię
jednostek ustroju tej społeczności zmienić nie mogą.
Nowożytni
nieprzyjaciele małżeństwa posuwają się jeszcze dalej.
Wzajemną trwałą miłość, podstawę
szczęścia małżeńskiego i źródło
najgłębszej radości zastępują jakąś przypadkową
harmonią usposobienia i równością charakteru.
Nazywają to sympatią. Czyż takie związki będą
czymś innym, jak wznoszeniem domu na piasku? Kiedy nadejdzie burza
nieszczęść, zachwieje się dom i runie według
słów Chrystusowych: (...) “zerwały się wichry i
rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był
wielki” 61. Dom natomiast na opoce wzniesiony, tj. na wzajemnej
miłości małżonków i na rozważnej i trwałej
jednomyślności dusz, nie poruszy się pod nawałnicą, a
tym bardziej nie runie.
|