W
dotychczasowych wywodach, Czcigodni Bracia, staliśmy w obronie
dwóch pierwszych, nader cennych dóbr małżeństwa,
którym obecni burzyciele porządku społecznego wojnę
wydali. Ponieważ zaś trzecie dobro, sakramentalność
małżeństwa, tamte znacznie przewyższa, nie dziw, że
przeciw tej godności szczególnie zwracają się zaczepki
przeciwników. Twierdzą więc najpierw, że
małżeństwo, to rzecz ściśle świecka i ludzka, nie
podlega zatem żadną miarą władzy zrzeszenia religijnego
Kościoła Chrystusowego, lecz tylko społeczeństwu
świeckiemu. Po wtóre znoszą nierozerwalność
związku małżeńskiego, pozwalając nie tylko na
rozejście się małżonków czyli na rozwody, lecz
pragną nawet dać tym rozwodom moc prawną; następstwem
zaś będzie to, że małżeństwo, obrane ze swego charakteru
świętego, stoczy się do rzędu spraw czysto świeckich i
ludzkich.
a) Małżeństwo - rzekomo - rzecz zupełnie
świecka
Na
poparcie pierwszego twierdzenia wywodzą, że akt cywilny
uważać należy jedynie za właściwy kontrakt
małżeński (nazywają to ślubem cywilnym). Akt religijny
jest tylko pewnym uzupełnieniem tamtego i można go chyba
nieoświeconemu i zabobonnemu pozostawić ludowi. Następnie
przyznają katolikom prawo zawierania małżeństw
zniekatolikami bez jakichkolwiek zastrzeżeń, bez względu na
przepisy religii bez zezwolenia władzy kościelnej. Punkt drugi dotyczy
rozwodów: tłumaczą je, podnoszą i popierają
ustawodawstwo im sprzyjające.
Religijny
charakter związku małżeńskiego, a w
szczególności chrześcijańskiego sakramentu
małżeństwa, obszernie omawia iuzasadnia w swej encyklice Leon
XIII. Już często powoływaliśmy się na to orędzie
i godzimy się na nie wyraźnie. Do niego przeto odsyłamy i
niektóre tylko myśli ponownie poruszamy.
Święty
i religijny charakter naturalnego już małżeństwa
poświadczają dostatecznie: sama myśl ludzka, najdawniejsze
źródła historyczne, nieprzerwana świadomość
ludzkości, zwyczaje i obyczaje wszystkich narodów. “Religijny
ten pierwiastek nie jest z zewnątrz narzucony, lecz wrodzony: nie od ludzi
przejęty, lecz przez naturę wszczepiony”, gdyż “Bóg
małżeństwa jest twórcą i już od samego początku
było ono niejako odblaskiem wcielenia Słowa Bożego”
62. Święty ten charakter małżeństwa,
który ściśle się łączy z religią
iporządkiem spraw świętych, wywodzi się najpierw ze
wspomnianego już pochodzenia jego od Boga. Następnie z celu
małżeństwa: ma ono dla Boga zrodzić i wychowywać
potomstwo i także samych małżonków wieść do
Niego drogą miłości chrześcijańskiej i wzajemnego
poparcia. W końcu z wykonania samych naturalnych czynności
małżeństwa; jest ono według zamiarów
najmędrszego Boga, Stwórcy, środkiem dla przekazywania
życia, przy czym rodzicom przypadło zadanie stania się
szafarzami wszechmocy Bożej. Dodać na koniec jeszcze należy
nową godność, którą małżeństwo
otrzymało przez sakrament. Owiane jest przez to takim dostojeństwem,
wyniesione na taką wyżynę, że się Apostołowi
przedstawia jako “Tajemnica to wielka”, “We czci niech będzie
małżeństwo pod każdym względem” 63.
Skoro
więc małżeństwo posiada charakter religijny, skoro
związek małżonków podobny jest do świętego
związku, łączącego Chrystusa zKościołem,
narzeczeni winni mieć chrześcijański stan
małżeński wświętym poważaniu i starać
się pobożnie, by związek, w który wstąpić
zamierzają, był jak najbardziej podobny do owego prawowzoru.
Uchybiają
ciężko przeciw temu obowiązkowi, nieraz nawet znarażeniem
wiecznego swego zbawienia, ci, którzy lekkomyślnie i bez
słusznych przyczyn zawierają małżeństwa mieszane.
Kościół, powodując się miłością i
kierując przezornością dla ważnych nader przyczyn,
powstrzymuje wiernych swoich od takich związków, o czym
świadczą liczne orzeczenia, zebrane w całości w owym
przepisie Kodeksu, który mówi: “Najsurowiej
Kościół zabrania gdziekolwiek zawierania
małżeństwa dwóch osób ochrzczonych, z
których jedna jest katolicka, druga wyznania innowierczego lub schizmatyckiego;
gdyby jednak dla strony katolickiej lub dla potomstwa, zachodziło
niebezpieczeństwo odszczepieństwa, małżeństwo takie
także prawem Boskim jest zakazane” 64. Chociaż
Kościół niekiedy, licząc się zwarunkami
czasów, stosunków, osób (bez naruszenia wszakże prawa
Bożego i usunąwszy, o ile można, przez pewne gwarancje
niebezpieczeństwo odszczepieństwa) od tych ostrych przepisów
udziela dyspensy, rzadko tylko strona katolicka z małżeństwa
takiego nie odnosi jakiejś szkody.
Stąd
smutny objaw, że dzieci z małżeństw mieszanych często
odwracają się od wiary lub co najmniej niesłychanie szybko
popadają wobojętność religijną, tzw. indyferentyzm,
skąd już tylko jeden krok do niedowiarstwa i zupełnej
bezreligijności. Poza tym w mieszanych małżeństwach wiele
trudniej o owo urabianie dusz, które ma być odbiciem wspomnianego
misterium, łączącego w tajemniczy sposób Chrystusa z
Kościołem.
Zbyt
łatwo też ginie owa ścisła łączność i
społeczność dusz, która jak wybitnym jest znamieniem
Kościoła Chrystusowego, tak chrześcijańskiego związku
winna być znakiem, ozdobą i chlubą. Zrywają się bowiem
lub co najmniej rozluźniają węzły wewnętrzne tam,
gdzie w sprawach ostatecznych i najwyższych, które człowiek
uwielbia, mianowicie w wierze i życiu religijnym, rozbieżne
panują poglądy idążenia. Wskutek tego dalsze
grożą niebezpieczeństwa: zanika wzajemna miłość
małżonków, uchodzą z ogniska domowego zgoda i
szczęście, które w szczególniejszy sposób
płyną z jednomyślności serc. Wszak tyle wieków
już temu orzekło prawo rzymskie: “Małżeństwo jest
związkiem mężczyzny z niewiastą, jest
wspólnością całego życia i uczestnictwem praw
Bożych i ludzkich” 65.
b) Rozwody
Wspomnieliśmy
już, Czcigodni Bracia, że największą przeszkodą dla
upragnionego przez Chrystusa Odkupiciela odnowienia i udoskonalenia
małżeństwa stanowi wzmagająca się co dzień
łatwość w uzyskaniu rozwodów. Owszem, zwolennicy
nowopogańskiego poglądu na świat, nie pouczeni smutną
rzeczywistością, z dnia na dzień zawzięciej nacierają na
świętą nierozerwalność małżeństwa i na
ustawodawstwo, nad nią czuwające. Celem, do którego
dążą, jest uchwalenie dopuszczalności rozwodów i
zastąpienie przestarzałego ustawodawstwa nowym, bardziej ludzkim.
Przeróżne
i liczne przytaczają powody w obronie rozwodów. Jedne
wynikające z wad lub win ludzkich, drugie wypływające ze
stosunków zewnętrznych (tamte nazywają podmiotowymi, te
zaś przedmiotowymi), poza tym wszystko to, co wspólne życie
rodzinne utrudnia i uprzykrza. Słuszność tych powodów i
pożądanych ustaw pragną udowodnić w przeróżny
sposób. Najpierw ze względu na dobro obojga
małżonków: jeśli jedna strona jest bez winy,
skorzystać może zprawa opuszczenia strony winnej, a jeśli
zawiniła ciężko, może być wyłączona ze
związku, dla drugiej strony wstrętnego i wymuszonego. Drugi
powód przytacza się ze względu na dobro dzieci, które
albo całkiem nie doznają prawidłowego wychowania, albo
których wychowanie będzie bezskuteczne z tego powodu, że
zgorszone waśniami rodziców lub innym jakimś złym
przykładem, zbyt łatwo schodzą z drogi uczciwości. Ostatnim
powodem ma być ogólne dobro społeczeństwa, które
wymaga zniesienia tych małżeństw, które naturalnego swego
zadania spełnić już nie mogą. Poza tym ustawy winny
udzielać rozwodów dla zapobiegania przestępstwom,
których słusznie obawiać się należy wskutek
dobrowolnego czy wymuszonego współżycia oraz by nie
wystawiać coraz bardziej na pośmiewisko sądów i powagi
ustaw; małżonkowie bowiem, celem uzyskania upragnionego rozwodu,
dopuszczają się umyślnie zbrodni, dla których sędzia
w myśl ustaw małżeństwo rozwiązać może, albo
kłamią zuchwale przed sędzią, dobrze stan rzeczy
rozumiejącym, że przestępstw owych się dopuścili i
potwierdzają to krzywoprzysięstwem. Stąd bredzi się,
że należy koniecznie ustawodawstwo do takich konieczności, do
nowych warunków, do opinii publicznej, do stosunków i
obyczajów nowoczesnych państw dostosować. Każdy z tych
powodów z osobna, tym bardziej zaś razem wzięte mają
niezbicie przemawiać za koniecznością rozwodów.
Inni
posunęli się z podziwu godną czelnością jeszcze dalej
irozumują: ponieważ małżeństwo jest układem
często prywatnym, podlegać powinno, jak każda inna umowa
prywatna, wyłącznie rozstrzygnięciu i woli obu stron
układających się, które z jakiejkolwiek przyczyny
małżeństwo rozwiązać mogą.
Wszelako,
Czcigodni Bracia, naprzeciw tym szalonym pomysłom stoi niewzruszenie owo
jedno przykazanie Boże, przez Chrystusa w całej
rozciągłości potwierdzone, którego żadne ustawy
ludzkie, żadne narodów uchwały ani ustawodawcy wola obalić
nie mogą: “Co więc Bóg złączył, niech
człowiek nie rozdziela” 66. Gdyby zaś człowiek
bezprawnie to rozłączał, byłoby to zupełnie bez
znaczenia. Słusznie więc, jak tylokrotnie widzieliśmy,
zapewnił Chrystus sam: “Każdy, kto oddala swoją
żonę, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo; i
kto oddaloną przez męża bierze za żonę, popełnia
cudzołóstwo” 67. A słowa Chrystusowe odnoszą
się do każdego małżeństwa, nawet do czysto
naturalnego; każdemu bowiem małżeństwu prawdziwemu
przysługuje owa nierozerwalność, która, o ile chodzi o
rozwiązanie węzła, wyjęta jest spod uznania stron i spod
wszelkiej władzy świeckiej.
Przypomnieć
jeszcze należy uroczyste orzeczenie, które Sobór Trydencki
pod karą wyklęcia w ten sposób potępił: “Jeśliby
ktoś twierdził, że z powodu kacerstwa albo przykrego
pożycia albo umyślnego oddalenia się od żony
węzeł małżeński rozerwany być może, niech
będzie wyklęty” 68. I dalej: “Jeśliby ktoś
twierdził, że Kościół się myli, kiedy
nauczał i naucza, że według nauki Ewangelii i
apostołów węzeł małżeński z powodu
cudzołóstwa jednej strony rozerwany być nie może i
że druga strona, choćby niewinna, która powodu do
cudzołóstwa nie dała, za życia drugiej strony strony
innego małżeństwa zawrzeć nie może, dalej że
dopuszcza się cudzołóstwa, kto niewierną zwalnia i bierze
inną, że także ta się dopuszcza cudzołóstwa, co
męża opuściwszy, za innego wychodzi: niech będzie
wyklęty” 69.
Nie
mylił się Kościół i nie myli się, tak
nauczając. Jest zatem rzeczą zupełnie pewną, że
węzeł małżeński, nawet z powodu
cudzołóstwa rozerwanym być nie może. Z tego wynika
niewątpliwie, że wszelkie inne powody, słabsze jeszcze,
przytaczane zwykle na korzyść rozwodów, mniejszą jeszcze
mają wagę i pominięte być mogą.
Poza
tym nietrudno o odparcie owych trzech zarzutów, powyżej przeciw
nierozerwalności węzła małżeńskiego
wysuniętych. Wszystkie owe przykre skutki można
powściągnąć a niebezpieczeństwa usunąć, gdy
się w takich beznadziejnych wypadkach zezwala małżonkom na
rozejście niezupełne, tj. takie, że węzeł pozostaje
cały i nienaruszony. Takie rozłączenie przewiduje prawo
kościelne zupełnie wyraźnie w przepisach w sprawie separacji od
łoża, stołu i mieszkania70. Ustalenie wszystkich warunków
takiej separacji, przyczyn, sposobów dokonania i zastrzeżeń,
które by zapewniały wychowanie potomstwa i całości
rodziny, oraz które by w miarę możliwości
uwzględniały wszystkie trudności, wypływające
bądź dla małżonków, bądź dla potomstwa,
bądź wreszcie dla społeczeństwa, wszystko to zależy
jedynie od prawa kościelnego, do zakresu zaś prawa świeckiego
należą jedynie skutki cywilne tych spraw.
Wszelkie
wyżej przytoczone względy, przemawiające za zupełną
nierozerwalnością małżeństwa, posiadają moc
dowodową i tam, gdzie chodzi o wykluczenie potrzeby i możności rozwodzenia
się, i tam, gdzie odmawia się jakiejkolwiek władzy ziemskiej
udzielania rozwodu. Ile bowiem korzyści płynie z
nierozerwalności małżeństwa, tyleż na odwrót
wynika nieszczęść z rozwodów, zgubnych niewypowiedzianie
dla jednostek i całej społeczności ludzkiej.
“Następnie zaś, - że użyjemy znów słów poprzednika
Naszego, - trudno opisać, jak wielkie wartości zawiera w sobie
trwały węzeł małżeński, a jak wielki posiew
złego dojrzewa z rozwodów. Tu bowiem, gdzie zasadę
nierozwiązalności małżeństwa zachowano, widzimy
związki małżeńskie szczęśliwe w swej
stałości i utwierdzeniu; tam gdzie małżonkowie się
rozwodzą lub przynajmniej mają możność rozwiedzenia
się, związki ich stają się niepewne albo niepokój
ipodejrzenia ich dręczą. Tu panuje wzajemna życzliwość
i zespolenie wszelkich dóbr przedziwnie utwierdzone, tam z samej
możności rozejścia się wynika opłakane ich rozpadanie.
Tu zapewnione są najskuteczniejsze pomoce dla zachowania czystej
wierności małżeńskiej, tam zaś pojawiają się
zgubne pobudki niewierności. Tu zabezpieczona sprawa narodzenia, opieki i
wychowania dzieci, tam wszystko zagrożone w swym istnieniu. Tu w wieloraki
sposób przecięta sposobność do kłótni
między rodzinami i krewnymi, tam jak najczęściej powstają
okazje do niezgody. Tu złatwością zarodki sporów
mogą być stłumione, tam rozsiewa się je obficie. Tu przede
wszystkim godność i obowiązki niewiasty tak w życiu
rodzinnym jak i społecznym są jej szczęśliwie
przywrócone zupełnie, tam niegodnie są podeptane, przy czym
żony narażają się na niebezpieczeństwo, że je
mężowie opuszczą, gdyby nie chciały się poddać
ich lubieżności” 71.
A
ponieważ, - jak już pełnymi powagi słowami Leona XIII
kończyć będziemy, - “do obalenia potęgi
społeczeństwa nic tak się nie przyczynia, jak zepsucie moralne,
przeto łatwy stąd wniosek, że rozwody są największym
wrogiem poszczególnych rodzin i państw całych. Rodzą
się one ze skażonych obyczajów społeczeństwa -
otwierają dostęp do najgorszych zboczeń w życiu jednostek i
społeczeństw. O wiele większym jeszcze okaże się to
zło, skoro się zważy, że przyjąwszy za zasadę
możliwości rozwodów na przyszłość, nie
zdoła się narzucić żadnych więzów, które
by zdołały utrzymać tę możliwość w pewnych,
wprzód przewidzianych granicach. Bez wątpienia wielka jest moc
przykładu, ale większa jeszcze siła namiętności.
Toteż pod wpływem tych pobudek niechybnie dojdzie do tego, że
żądza rozwodzenia się w dnia na dzień coraz bardziej
rozrastać się będzie i pochłonie przeliczne dusze, jak
choroba, roznoszona przez zarazę albo jak nurt wody, wzbierający po
przerwaniu tam” 72.
Stąd,
jak czytamy w tej samej encyklice, “jeżeli te dążenia
się nie zmienią, to nieustannie lękać się
będą musiały poszczególne rodziny i cała
ludzkość, żeby nie popaść nędznie bardzo... w
zamęt i rozprzężenie wszelkiego ładu” 73. A jak
bardzo sprawdza się ta przepowiednia, wypowiedziana już przed
pięćdziesięciu laty, widać z rosnącego z dnia na
dzień zepsucia moralnego i niesłychanego wypaczenia życia
rodzinnego w opanowanych przez komunizm krajach.
|