To
podporządkowanie się małżeństwa i obyczajów
przepisom Bożym omałżeństwie, bez którego nie ma
mowy o jego odnowieniu, wymaga, by wszyscy łatwo, z całą
pewnością i bez narażania się na omyłki przepisy te
mogli poznać. Nie trudno jednak zrozumieć, ile wkradłoby
się omyłek, ile błędów zniekształciłoby
prawdę, gdyby jej badanie pozostawiono poszczególnym jednostkom,
zdanym tylko na własny rozum, albo gdyby prywatnym domysłem szukano
prawdy objawionej. Jeśli się to odnosi do wielu innych prawd
moralnych, to chyba najwięcej o tym należy pamiętać w
sprawach małżeńskich, gdzie siła
pożądliwości ułomną naturę ludzką za
sobą może porwać, oszukując ją iznieprawiając; a
to tym więcej, że małżonkowie, chcąc zachować
prawo Boskie, wystawieni są na ciężkie i długie
próby, na które, jak zdoświadczenia wiemy, powołuje
się w swej słabości człowiek jako na tyleż
argumentów, zwalniających go od obowiązku zachowywania prawa
Bożego.
Żeby
zatem nie jakieś zmyślone ani zniekształcone prawo lecz
prawdziwe i istotne poznanie prawa Bożego, oświecało umysły
ikierowało obyczajami, do uległości i ochotnego
posłuszeństwa wobec Boga trzeba dodać pokorne
posłuszeństwo także wobec Kościoła. Sam bowiem
Chrystus Pan ustanowił Kościół nauczycielem prawdy
iuporządkowania obyczajów, chociaż dużo w tych sprawach i
ludzkiemu rozumowi jest dostępne. Jak bowiem Bóg przy naturalnych
prawdach wiary i obyczajów do światła rozumu dodał
objawienie, aby istotną prawdę “w dzisiejszych także
warunkach społeczeństwa ludzkiego wszyscy łatwo, z
całą pewnością i bez domieszki błędów
poznać mogli” 80, tak w tym samym celu uczynił
Kościół stróżem i nauczycielem całej prawdy o
wierze i obyczajach; wierni przeto powinni go słuchać, aby
uchronić się od omyłek rozumu i skażenia obyczajów.
Żeby nie pozbawić się pomocy Bożej, tak łaskawie
udzielonej, koniecznie okazać winni to posłuszeństwo nie tylko
uroczystym orzeczeniom Kościoła, ale także wpewnej mierze
Konstytucjom i Dekretom, osądzającym i potępiającym
jakieś opinie jako niebezpieczne lub przewrotne81. Niech więc
wierni mają się na baczności, by także w zagadnieniach
małżeńskich, szeroko dziś omawianych, nie ufali zbytnio
własnemu sądowi i fałszywie pojętej wolności rozumu
czyli tzw. autonomii uwieść się nie dali. Nie można bowiem
pogodzić się z mianem prawdziwego chrześcijanina, by ktoś
tak zuchwale rozumowi swemu ufał, że niczego za prawdę
uznać nie chce, czego sam z istoty rzeczy nie poznał, a
Kościół, powołany przez Boga do nauczania i
rządzenia wszystkich narodów, uważał za mniej obeznany w
nowoczesnych kwestiach i prądach; albo zuległością
przyjmował tylko te prawdy, które Kościół, jak
wspomnieliśmy, uroczyście ogłosił, jak gdyby poza tym wolno
mu było słuszne mieć przekonanie, że pozostałe dekrety
albo błędy zawierają, albo też względami prawdy i
obyczajów niedość są uzasadnione. Przeciwnie, znamieniem
prawdziwego chrześcijanina, uczonego czy nieuczonego jest, że we
wszystkich sprawach wiary i obyczajów chętnie kieruje się i
orientuje świętym Kościołem Bożym przez
Najwyższego Pasterza jego, Rzymskiego Papieża, którym znowu
kieruje Pan Nasz, Jezus Chrystus.
|