117. Czcienie o tem, jako Jozef, opiekalnik dziewice Maryje, legł i
umarł
Znalazszy miłe dzicię
Jesukrysta i wrocili sie do Nazaret. Jozef jako stary a barzo w robocie
człowiek natychmiast wpadnie w niemoc, iże jemu już idzie ku
śmierci. Ubacząc dziewica Maryja, iż jej opiekalnik tako
wielką niemoc ma, przystąpiwszy ku swemu synu miłemu pocznie
jego z płaczem prosić rzekąc: "O miły synu,
namilejszy nasz opiekalnik silno w trudnej niemocy leży a idzie jemu ku
śmierci. Ale widzisz, miły synku, iżeś jeszcze młoda
ja jako żeńczyzna nie wiem sie opiekać, tegodla ja ciebie
proszę, nie daj mu tak rychło umrzeć, nie przepuszczaj nań
śmierci". Miły Jesus odpowiedział k temu rzekąc:
"O miła matko, ten jest był przy mem narodzeniu i uchowaniu i
już widział moje dni aż dotychmiast, przeto musi umrzeć,
aby zstąpił do prorokow i do starych ojcow, ktorzy siedzą
na piekielnych otchłaniach, aby im powiedział, co
widział od mego urodzenia aże dotychmiast, a też iże
<sie> ich odkupienie bliży". Takoż sie stało,
iże Jozef umarł w tej niemocy. Tako dziewica Maryja z tego wieliki
smętek miała i ubrawszy sie we wdo<w>ie odzienie, jako
tedy był obyczaj <...>, bo dokąd był Jozef żyw,
chodziła, jako tedy był zakon małżenkam chodzić.
Przyjaciele wźwiąwszy ciało Jozefowo i nieśli do kościoła
na marach. Dziewica Maryja z inny<mi> paniami też szła za nim
na pogrzeb wielice płaczęcy a narzekając. Takoż ji w
kościele pochowano, a ona ostawiwszy przed kościołem <...>
wieliki płacz i smętek, ktoryż miała o swego opiekalnika.
Wszytki Żydowki cieszyły ją rzekąc: "O miła pani,
nie miej takiego smętku! Bożać wola k temu była, wszyscy
umrzemy i zemrzeć mamy". Temi słowy rozmaicie ją
cieszyły <...> A to sie przeto działo, aby złemu,
dyjabłu, skryto było człowiectwo miłego Jesukrysta.
|