3.
Duch Święty w immanentnym konflikcie z człowiekiem: ciało
pożąda przeciwko duchowi, a duch przeciw ciału
55. Dzieje zbawienia mówią nam
jednak, że owo przybliżanie się i obecność Boga w
człowieku i w świecie, przedziwna kondescendencja Ducha, natrafia
w naszym ludzkim wymiarze na opór i sprzeciw. Jakże wymowne są
pod tym względem prorocze słowa starca Symeona, który za natchnieniem
Ducha przyszedł do świątyni jerozolimskiej, aby wobec
Nowo-narodzonego z Betlejem zapowiedzieć: „Oto Ten przeznaczony jest na
upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać
się będą” (Łk 2, 27. 34). Sprzeciw wobec Boga,
który jest Duchem niewidzialnym, rodzi się w pewnej mierze już na
gruncie radykalnej inności świata, na gruncie jego „widzialności”
i „materialności” w odróżnieniu od „niewidzialnego” i „absolutnego
Ducha”; na gruncie jego istotowej i nieuchronnej niedoskonałości w
stosunku do Tego, który jest Bytem najdoskonalszym. Sprzeciw staje się
konfliktem, buntem na gruncie etycznym, przez ów grzech, jaki opanowuje serce
ludzkie, w którym „ciało pożąda przeciwko duchowi, a duch
przeciw ciału” (por. Ga 5, 17). O tym grzechu, jak już
powiedzieliśmy, Duch Święty ma „przekonywać świat”.
Św. Paweł stał się szczególnym
wyrazicielem owego napięcia i zmagania, jakie nękają serce
człowieka. „Oto, czego uczę: — czytamy w Liście do Galatów —
postępujcie według ducha, a nie spełnicie pożądania
ciała. Ciało bowiem do czego innego dąży niż duch,
a duch do czego innego niż ciało, i stąd nie ma między nimi
zgody, tak że nie czynicie tego, co chcecie” (Ga 5, 16 n.). W
człowieku, który jest istotą dwoistą, istnieje pewne
napięcie, toczy się poniekąd walka pomiędzy
dążeniami „ducha” i „ciała”. Walka ta należy do dziedzictwa
grzechu, jest jego następstwem i równocześnie je potwierdza. Stanowi
część codziennego doświadczenia. Apostoł pisze: „Jest
zaś rzeczą wiadomą, jakie uczynki rodzą się z
ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie (...),
pijaństwo, hulanki i tym podobne”. Wymienia jednakże nic tylko
grzechy, które można by określić jako „cielesne”, ale także
inne, jak np. „nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie (...),
pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość” (por. Ga
5, 19-21). Wszystko to stanowi „uczynki rodzące się z ciała”.
Tym niewątpliwie złym uczynkom Paweł
przeciwstawia „owoce ducha” takie jak: „miłość,
radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość,
dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” (Ga
5, 22 n.). Na podstawie kontekstu staje się jasne, że nie chodzi
Apostołowi o upośledzenie i potępienie ciała jako współkonstytuującego
wraz z duchową duszą naturę człowieka i jego osobową
podmiotowość. Chodzi natomiast o uczynki czy też raczej
stałe usposobienie — cnoty i wady — moralnie dobre lub złe,
które jest owocem ulegania (w pierwszym wypadku) bądź też
opierania się (w drugim) zbawczemu działaniu Ducha
Świętego. Stąd też Apostoł pisze: „Mając
życie od Ducha, do Ducha się też stosujmy” (Ga 5, 25). W
innym zaś miejscu: „Ci bowiem, którzy żyją według
ciała, dążą do tego, czego chce ciało; ci zaś,
którzy żyją według Ducha — do tego, czego chce Duch”.
Żyjemy zaś „według Ducha, jeśli tylko Duch Boży w nas
mieszka” (por. Rz 8, 5. 9). Całe to Pawłowe przeciwstawienie
życia „według Ducha” życiu „według ciała” — prowadzi
do dalszego przeciwstawienia: „życia” i „śmierci”. „Dążność
bowiem ciała prowadzi do śmierci, dążność
zaś Ducha — do życia i pokoju”. Stąd napomnienie: „jeżeli
będziecie żyli według ciała, czeka was śmierć.
Jeżeli zaś przy pomocy Ducha uśmiercać będziecie
popędy ciała — będziecie żyli” (Rz 8, 6. 13).
Zawiera się w tych słowach wezwanie do
życia w prawdzie, czyli wedle nakazów zdrowego sumienia, i
równocześnie też wyznanie wiary w Ducha Prawdy jako Tego, który daje
życie. Ciało bowiem „podlega śmierci ze względu na [skutki]
grzechu, duch jednak posiada życie na skutek usprawiedliwienia”.
„Jesteśmy więc (...) dłużnikami (...) nie
ciała, byśmy żyć mieli według ciała” (Rz
8, 10. 12) — lecz jesteśmy dłużnikami Chrystusa,
który dokonał w tajemnicy paschalnej naszego usprawiedliwienia,
przynosząc nam Ducha Świętego: „Za wielką bowiem cenę
zostaliśmy nabyci” (por. 1 Kor 6, 20).
W wypowiedziach Pawłowych nakładają
się na siebie — i wzajemnie przenikają — wymiar ontologiczny
(ciało i duch), etyczny (dobro i zło moralne) oraz pneumatologiczny
(działanie Ducha Świętego: dar łaski). Słowa jego
(zwłaszcza z Listu do Rzymian i do Galatów) pozwalają
nam poznać i żywo odczuć wielkość owego, napięcia
oraz walki, jaka toczy się w człowieku pomiędzy otwarciem wobec
działania Ducha Świętego a oporem i sprzeciwem względem Niego,
względem Jego zbawczego daru.
Te przeciwstawne czynniki czy bieguny to od strony
człowieka jego ograniczoność i grzeszność —
newralgiczne punkty jego rzeczywistości psychologicznej i etycznej, a od
strony Boga — tajemnica Daru: owo nieustanne udzielanie się
życia Bożego w Duchu Świętym. Kto zwycięży? Ten,
kto potrafi przyjąć Dar.
56. Opór stawiany Duchowi
Świętemu, który ukazuje św. Paweł w wymiarze
wewnętrznym i podmiotowym jako napięcie, walkę i sprzeciw w
sercu ludzkim, znajduje niestety w różnych epokach dziejów, a
zwłaszcza w epoce nowożytnej, swój wymiar zewnętrzny,
zobiektywizowany jako treść kultury i cywilizacji, jako system
filozoficzny, jako ideologia, jako program postępowania i
kształtowania ludzkich zachowań. Najwyższym tego wyrazem jest materializm,
z jednej strony — w jego postaci teoretycznej — jako system myślenia; z
drugiej strony — w postaci praktycznej — jako sposób odczytywania i
wartościowania faktów oraz jako odpowiadający temu program
postępowania. Systemem, który najbardziej rozwinął i
doprowadził do ostatecznych konsekwencji praktycznych tę formę
myślenia, ideologii i działania, jest materializm dialektyczny i
historyczny, uznawany wciąż za żywotną treść
marksizmu.
W teorii i praktyce materializm wyklucza radykalnie
obecność i działanie Boga, który „jest duchem”, w świecie,
a nade wszystko w człowieku, z tej podstawowej przyczyny, że nie
przyjmuje Jego istnienia, będąc systemem istotowo i programowo
ateistycznym. Przejmującym zjawiskiem naszych czasów, któremu Sobór
Watykański II poświęcił kilka ważnych paragrafów,
jest ateizm48. I chociaż nie można mówić o
ateizmie w sposób jednoznaczny ani też sprowadzać go do filozofii
materialistycznej — istnieją bowiem pewne jeszcze jego odmiany i
można by powiedzieć, że często używa się tego
słowa niejednoznacznie — tym niemniej jest rzeczą oczywistą, iż
prawdziwy i właściwy materializm, rozumiany jako teoria
wyjaśniająca rzeczywistość i przyjęty jako zasada
kluczowa działania jednostkowego i społecznego, ma charakter
ateistyczny. Horyzont wartości oraz celów, jaki on określa, jest
ściśle związany z interpretacją całej
rzeczywistości jako „materii.”. jeśli w interpretacji tej mówi
się także o „duchu” i „sprawach ducha” — np. w dziedzinie kultury czy
moralności — to zawsze tylko jako o pochodnych (epifenomenach)
materii, która wedle tego systemu jest jedyną i wyłączną
postacią bytu. Stąd wynika, że przy takiej interpretacji religia
może być rozumiana tylko jako pewna odmiana „złudzenia
idealistycznego”, którą należy zwalczać sposobami i metodami
najbardziej odpowiadającymi miejscom i okolicznościom historycznym,
aby wyeliminować ją ze społeczeństwa i z serca
człowieka.
Można więc powiedzieć, iż
materializm jest systemowym i systematycznym rozbudowaniem tego oporu i
sprzeciwu, na które zwrócił uwagę św. Paweł w słowach:
„Ciało (...) do czego innego dąży niż duch”. Ten
sprzeciw jest jednakże wzajemny, jak to podkreśla Apostoł w
drugiej części tego samego zdania: „duch do czego innego
(dąży) niż ciało”. Kto chce żyć według
Ducha, przyjmuje Jego działanie zbawcze i odpowiadając na nie, nie
może nie odrzucić dążeń i wymagań
wewnętrznych czy zewnętrznych „ciała”, również w wyrazie
ideologicznym i historycznym „materializmu” antyreligijnego. Na tym tle, tak
charakterystycznym dla naszych czasów, wypada uwydatnić, w ramach
przygotowań do wielkiego Jubileuszu, owo „pożądanie ducha” jako
wezwanie, które odzywa się w nocy współczesnego adwentu, w ślad
za którym, podobnie jak przed dwoma tysiącami lat, „wszyscy ludzie
ujrzą zbawienie Boże” (Łk 3, 6; por. Iz 40, 5).
Tę możliwość nadzieję Kościół zawierza
ludziom współczesnym. Wie on, że to spotkanie i zderzenie
pomiędzy „pożądaniami przeciw duchowi”, które znamionują
wiele aspektów współczesnej cywilizacji — zwłaszcza w niektórych jej
kręgach — i „pożądaniami przeciw ciału”, wobec
przybliżania się Boga, wobec Jego Wcielenia i Jego udzielania
się wciąż na nowo w Duchu Świętym, może w wielu
wypadkach nabierać cech dramatycznych, a nawet doprowadzić do nowych
porażek człowieka. Niemniej Kościół mocno wierzy, że
ze strony Boga jest to zawsze udzielanie się zbawcze, zbawcze
przyjście i również zbawcze „przekonywanie o grzechu” za sprawą
Ducha Świętego.
57. W Pawłowe przeciwstawienie
„ducha” i „ciała” wpisane jest również przeciwstawienie „życia”
i „śmierci”. Jest to problem poważny, gdyż należy od razu
stwierdzić, że materializm jako system myślowy, w każdej
swojej postaci, oznacza akceptację śmierci jako definitywnego kresu
ludzkiego bytowania. Wszystko, co materialne, jest zniszczalne, a zatem
ciało ludzkie (podobnie jak i zwierzęce) jest śmiertelne. Skoro
człowiek jest w istocie swojej tylko „ciałem” — zatem
śmierć pozostaje dla niego granicą i kresem nieprzekraczalnym. W
tym kontekście rozumiemy stwierdzenie, że życie ludzkie jest
wyłącznie „bytowaniem ku śmierci”.
Trzeba dodać, że na horyzoncie
współczesnej cywilizacji — zwłaszcza tej najbardziej rozwiniętej
w sensie naukowo-technicznym — znaki i sygnały śmierci
stały się szczególnie obecne i częste. Wystarczy pomyśleć
o wyścigu zbrojeń i związanym z tym niebezpieczeństwem
samozagłady nuklearnej. Z drugiej strony odsłania się coraz
bardziej wobec wszystkich poważna sytuacja znacznych obszarów nędzy i
śmiercionośnego głodu na naszej planecie. Się to problemy
nie tylko ekonomiczne, ale równocześnie, a nawet przede wszystkim,
etyczne. Skądinąd zaś na horyzoncie naszej epoki mnoży
się „znaki śmierci”: upowszechniła się praktyka — niekiedy
przybierająca charakter prawie zinstytucjonalizowany — odbierania
życia istotom ludzkim jeszcze przed ich narodzeniem lub przed
nadejściem śmierci naturalnej. Ponadto, mimo szlachetnych
wysiłków na rzecz pokoju, wciąż wybuchają i toczą
się wojny, pozbawiając życia setki tysięcy ludzi.
Jakże nic wspomnieć o zamachach na życie ludzkie ze strony
terroryzmu, zorganizowanego również na skalę
międzynarodową?
Niestety, jest to tylko częściowy i
niekompletny zarys obrazu śmierci, który powstaje w naszej epoce,
gdy przybliżamy się coraz bardziej do końca drugiego
tysiąclecia chrześcijaństwa. Czyż z ciemnych stron
cywilizacji materialistycznej, a zwłaszcza owych znaków śmierci,
które mnożą się w obrazie społeczno-historycznym, w ramach
którego ta cywilizacja powstała, nie podnosi się nowe, mniej lub
bardziej świadome wołanie o Ducha, który daje życie? W
każdym razie — bez względu na wielkość ludzkich nadziei czy
zwątpień, jak również złudzeń i fałszów
wywołanych rozwojem systemów materialistycznych w teorii i praktyce —
pozostaje chrześcijańska pewność, że Duch
tchnie, kędy chce. My zaś „posiadamy pierwsze dary Ducha” — i dlatego
również, chociaż możemy podlegać cierpieniom czasu, który
mija, „całą istotą swoją wzdychamy, oczekując (...)
odkupienia naszego ciała” (Rz 8, 23), to znaczy całej
naszej ludzkiej istoty cielesnej i duchowej zarazem. Tak, wzdychamy, ale w
oczekiwaniu pełnym niezłomnej nadziei, gdyż do takiej
właśnie ludzkiej istoty przybliżył się Bóg, który jest
Duchem. Bóg „zesłał Syna swego w ciele podobnym do ciała
grzesznego (...) i dla usunięcia grzechu wydał w tym ciele wyrok
potępiający grzech” (Rz 8, 3). U szczytu swej tajemnicy
paschalnej, tenże Syn Boży, stawszy się Człowiekiem i
ukrzyżowany za grzechy świata, stanął wpośród swych
Apostołów po Zmartwychwstaniu, tchnął na nich i rzekł:
„Weźmijcie Ducha Świętego! ”. To „tchnienie” trwa i „Duch
przychodzi z pomocą naszej słabości” (Rz 8, 26).
|