Niezbywalne wymogi słowa Bożego
80.
W Piśmie Świętym znaleźć można cały
zespół elementów, dostępnych bezpośrednio lub
pośrednio, które pozwalają zbudować wizję
człowieka i świata o znacznej wartości filozoficznej. Chrześcijanie
stopniowo uświadomili sobie, jakie bogactwo kryje się na tych
świętych stronicach. Ukazują one, że
rzeczywistość, którą postrzegamy, nie jest absolutem: nie
jest niestworzona i nie zrodziła się sama. Tylko Bóg
jest Absolutem. Ze stronic Biblii wyłania się ponadto wizja
człowieka jako imago Dei, która zawiera konkretne wskazania
dotyczące jego istoty i wolności oraz nieśmiertelności jego
ducha. Skoro świat stworzony nie jest samowystarczalny, to wszelkie
złudne poczucie autonomii, ignorujące zasadniczą
zależność każdego stworzenia w tym także
człowieka od Boga, prowadzi do dramatów, które udaremniają
dego stworzenia — w tym także człowieka
Także problem zła moralnego
najtragiczniejszej formy zła zostaje podjęty w Biblii, która
mówi nam, że jego źródeł nie można
znaleźć w jakiejś niedoskonałości związanej z
materią, ale że jest ono raną zadaną przez człowieka
wyrażającego w sposób nieuporządkowany swoją
wolność. Słowo Boże stawia wreszcie pytanie o sens
istnienia i udziela na nie odpowiedzi, kierując człowieka ku Jezusowi
Chrystusowi, Wcielonemu Słowu Bożemu, które w pełni
urzeczywistnia ludzką egzystencję. Lektura świętego tekstu
pozwoliłaby dostrzec inne jeszcze aspekty, jednakże na pierwszy plan
wysuwa się a moralnego — najtragiczniejszej formy zła —
Fundamentem tej «filozofii» zawartej w
Biblii jest przekonanie, że życie ludzkie i świat mają sens
i zmierzają ku pełni, która urzeczywistnia się w
Chrystusie Jezusie. Wcielenie pozostanie zawsze centralną tajemnicą,
do której należy się odwoływać, aby zrozumieć
zagadkę istnienia człowieka, świata stworzonego i samego Boga.
Tajemnica ta stawia najtrudniejsze wyzwania przed filozofią, każe
bowiem rozumowi przyswoić sobie logikę zdolną obalić mury,
w których on sam mógłby się uwięzić. Tylko
tutaj jednak sens istnienia osiąga swój szczyt. Zrozumiała
staje się bowiem najgłębsza istota Boga i człowieka: w
tajemnicy Wcielonego Słowa zostaje zachowana natura Boska i natura ludzka
oraz autonomia każdej z nich, a zarazem ujawnia się relacja
miłości, która jednoczy je ze sobą, oraz jedyna w swoim
rodzaju więź, która unikając wymieszania natur ujmuje je
we wzajemnym odniesieniu97.
81. Można
zauważyć, że jednym z najbardziej znamiennych aspektów
naszej obecnej kondycji jest «kryzys sensu». Powstało tak wiele perspektyw
poznawczych, często o charakterze naukowym, z których można
patrzeć na życie i świat, że mamy w rzeczywistości do
czynienia z coraz powszechniejszym zjawiskiem fragmentaryzacji wiedzy.
Właśnie to sprawia, że tak trudne, a często daremne jest
poszukiwanie sensu. Co więcej i jest to zjawisko jeszcze bardziej
dramatyczne w tym gąszczu informacji i faktów, wśród
których żyjemy i które zdają się stanowić
samą treść życia, wielu zastanawia się, czy ma jeszcze
sens samo pytanie o sens. Wielość teorii, które
prześcigają się w próbach rozwiązania tego problemu,
a także różne wizje i interpretacje świata i ludzkiego
życia pogłębiają tylko tę zasadniczą
wątpliwość, która łatwo może stać się
źródłem sceptycyzmu i obojętności albo też
różcej — i
W konsekwencji duch ludzki zostaje
często opanowany przez jakąś bliżej nie określoną
formę myślenia, wiodącą go do jeszcze większego
zamknięcia się w sobie, w granicach własnej immanencji, bez
żadnego odniesienia do transcendencji. Filozofia, która nie
stawiałaby pytania o sens istnienia, byłaby narażona na
poważne niebezpieczeństwo, jakim jest sprowadzenie rozumu do funkcji
czysto instrumentalnych oraz utrata wszelkiego autentycznego zamiłowania
do poszukiwania prawdy.
Aby dobrze
współbrzmieć ze słowem Bożym, filozofia musi przede
wszystkim odzyskać wymiar mądrościowy jako poszukiwanie ostatecznego
i całościowego sensu życia. Ten podstawowy wymóg jest w
istocie bardzo potrzebnym bodźcem dla filozofii, gdyż każe jej
przystosować się do własnej natury. Idąc tą
drogą, filozofia stanie się bowiem nie tylko decydującym
autorytetem krytycznym, który wskazuje różnym dyscyplinom
wiedzy, jakie są ich podstawy i ograniczenia, ale także
ostateczną instancją jednoczącą ludzką wiedzę i
działanie przez to, że pod jej wpływem zmierzają one do
jednego najwyższego celu i sensu. Ten wymiar mądrościowy jest
dzisiaj tym bardziej nieodzowny, że ogromny wzrost technicznego
potencjału ludzkości każe jej na nowo i z całą
ostrością uświadomić sobie najwyższe wartości.
Jeśli te środki techniczne nie będą podporządkowane
jakiemuś celowi, który wychodzi poza logikę czystego
utylitaryzmu, rychło mogą ujawnić swój charakter
antyludzki, a nawet przekształcić się w potencjalne
narzędzia zniszczenia rodzaju ludzkiego98.
Słowo Boże objawia ostateczny
cel człowieka i nadaje całościowy sens jego działaniu w
świecie. Właśnie dlatego wzywa filozofię, by starała
się znaleźć naturalny fundament tegoż sensu, którym
jest religijność wpisana w naturę każdego człowieka.
Filozofia, która podważałaby możliwość
istnienia ostatecznego i całościowego sensu, byłaby nie tylko
nieprzydatna, ale wręcz błędna.
82. Tej roli
mądrościowej nie mogłaby ponadto odgrywać filozofia,
która sama nie byłaby autentyczną i prawdziwą
wiedzą, to znaczy taką, która interesuje się nie tylko
szczegółowymi i relatywnymi aspektami rzeczywistości
funkcjonalnymi, formalnymi lub praktycznymi ale także jej prawdą
całkowitą i ostateczną, to znaczy samym bytem przedmiotu
poznania. Dochodzimy tu zatem do drugiego postulatu: należy wykazać,
że człowiek jest zdolny dojść ci poznania prawdy; chodzi
przy tym o poznanie, które dociera do prawdy obiektywnej poprzez
adaequatio rei et intellectus, o której mówią Doktorzy
Scholastyki99. Ten wymóg, właściwy dla wiary,
został jednoznacznie potwierdzony przez Sobór
Watykański II: «Umysł bowiem nie jest zacieśniony do samych
zjawisk, lecz może z prawdziwą pewnością ująć
rzeczywistość poznawalną, mimo że w następstwie
grzechu jest częściowo przyciemniony i osłabiony»100.
Filozofia o charakterze zdecydowanie
fenomenalistycznym czy relatywistycznym nie byłaby w stanie dopomóc
w poznawaniu bogactw zawartych w słowie Bożym. Pismo Święte
bowiem zakłada zawsze, że człowiek, choć splamił
się nieuczciwością i kłamstwem, jest w stanie
pojąć czystą i prostą prawdę. W świętych
księgach, a zwłaszcza w Nowym Testamencie znaleźć
można teksty i stwierdzenia dotyczące kwestii w ścisłym
sensie ontologicznych. Natchnieni autorzy pragnęli bowiem zawrzeć w
nich twierdzenia prawdziwe, to znaczy takie, które wyrażają
obiektywną rzeczywistość. Nie można utrzymywać,
że tradycja katolicka popełniła błąd,
interpretując niektóre teksty św. Jana i św. Pawła jako
twierdzenia dotyczące samego bytu Chrystusa. Teologia, gdy próbuje
zrozumieć i wyjaśnić te stwierdzenia, potrzebuje zatem pomocy
jakiejś filozofii, która nie zaprzecza, że możliwe jest
poznanie obiektywnie prawdziwe, nawet jeśli zawsze można je nadal
doskonalić. Wszystko, co tu powiedzieliśmy, dotyczy także
osądów sumienia, co do których Pismo Święte
zakłada, że mogą być obiektywnie prawdziwe101.
83.
Z dwóch powyższych wymogów wynika trzeci: potrzebna jest
filozofia o zasięgu prawdziwie metafizycznym, to znaczy umiejąca
wyjść poza dane doświadczalne, aby w swoim poszukiwaniu prawdy
odkryć coś absolutnego, ostatecznego, fundamentalnego. Wymóg
ten wpisany jest zarówno w poznanie o charakterze
mądrościowym, jak i analitycznym; w szczególności
zaś jest to wymóg typowy dla poznania dobra moralnego,
którego ostatecznym fundamentem jest najwyższe Dobro, sam
Bóg. Nie chcę tutaj mówić o metafizyce jako o konkretnej
szkole lub określonym nurcie powstałym w przeszłości.
Pragnę jedynie stwierdzić, że rzeczywistość i prawda
wykraczają poza granice tego co faktyczne i empiryczne; chcę też
wystąpić w obronie ludzkiej zdolności do poznania tego wymiaru
transcendentnego i metafizycznego w sposób prawdziwy i pewny, choć
niedoskonały i analogiczny. W tym sensie nie należy uważać
metafizyki za alternatywę antropologii, jako że to właśnie
metafizyka pozwala uzasadnić pojęcie godności osoby,
wskazując na jej naturę duchową. Problematyka osoby stanowi
szczególnie dogodny teren, na którym dokonuje się spotkanie
z bytem, a tym samym z refleksją metafizyczną.
Wszędzie
tam, gdzie człowiek dostrzega wezwanie absolutu i transcendencji, otwiera
się przed nim droga do metafizycznego wymiaru rzeczywistości: w
prawdzie, w pięknie, w wartościach moralnych, w drugim
człowieku, w samym bycie, w Bogu. Wielkie wyzwanie, jakie stoi przed nami
u kresu obecnego tysiąclecia, wyzwanie równie nieuniknione jak pilne,
polega na przejściu od fenomenu do fundamentu. Nie można
zatrzymać się na samym doświadczeniu; także wówczas
gdy wyraża ono i ujawnia wewnętrzność człowieka i jego
duchowość, refleksja racjonalna winna docierać do poziomu istoty
duchowej i do fundamentu, który jest jej podłożem. A zatem
refleksja filozoficzna, która wykluczałaby wszelkie otwarcie na
metafizykę, byłaby zupełnie nieprzydatna do pełnienia
funkcji pośredniczącej w zrozumieniu Objawienia.
Słowo
Boże nieustannie odwołuje się do tego, co wykracza poza granice
doświadczenia, a nawet ludzkiej myśli; ale ta «tajemnica» nie
mogłaby zostać objawiona ani teologia nie mogłaby uczynić
jej w pewien sposób zrozumiałą102, gdyby ludzkie
poznanie było ograniczone wyłącznie do świata
doświadczeń zmysłowych. Dlatego metafizyka odgrywa
szczególnie ważną rolę w poszukiwaniach teologicznych.
Teologia pozbawiona wymiaru metafizycznego nie potrafiłaby wyjść
poza analizę doświadczenia religijnego, a intellectus fidei nie
mógłby z jej pomocą poprawnie wyrazić uniwersalnej i
transcendentnej wartości prawdy objawionej.
Kładę
tak wielki nacisk na element metafizyczny, gdyż jestem przekonany, że
tylko tą drogą można przezwyciężyć kryzys, jaki
dotyka dziś wielkie obszary filozofii, a w ten sposób skorygować
pewne błędne postawy rozpowszechnione w naszym
społeczeństwie.
84.
Potrzeba autorytetu metafizyki staje się jeszcze bardziej oczywista,
jeśli weźmiemy pod uwagę współczesny rozwój
nauk hermeneutycznych i różnych form analizy językowej.
Rezultaty tych poszukiwań mogą być bardzo przydatne dla
rozumienia wiary, ujawniają bowiem strukturę naszego myślenia i
mowy oraz sens zawarty w języku. Jednakże niektórzy
przedstawiciele tych nauk skłonni są ograniczać swoje
poszukiwania jedynie do pytania, w jaki sposób człowiek rozumie i
wyraża rzeczywistość, nie próbują natomiast
ustalić, czy rozum jest w stanie odkryć jej istotę. Czyż
nie należy dostrzec w tej postawie jeszcze jednego przejawu współczesnego
kryzysu zaufania do zdolności rozumu? Kiedy zaś pod wpływem
apriorycznych założeń nauki stwierdzenia te próbują
przesłonić treści wiary lub podważyć ich
uniwersalną prawdziwość, nie tylko okazują
lekceważenie rozumowi, ale same uznają własną
bezradność. Wiara bowiem zakłada jednoznacznie, że ludzki
język potrafi wyrazić w sposób uniwersalny choć w
kategoriach analogicznych, ale przez to nie mniej doniosłych
rzeczywistość Boską i transcendentną103. Gdyby tak
nie było, słowo Boże które jest przecież słowem
Boga wyrażonym w ludzkim języku nie mogłoby przekazać
żadnej wiedzy o Bogu. Próby zrozumienia tego słowa nie
mogą bez końca odsyłać nas od interpretacji do
interpretacji, nie pozwalając nam dotrzeć do żadnego prawdziwego
stwierdzenia; w przeciwnym razie nie byłoby możliwe Boże
Objawienie, a jedynie wyrażanie ludzkich przekonań dotyczących
Boga oraz Jego zamysłóe — które
85.
Zdaję sobie sprawę, że te wymogi, stawiane filozofii przez
słowo Boże, mogą się wydawać trudne dla wielu
osób, które bezpośrednio zaangażowane są w prace
badawcze w dziedzinie filozofii współczesnej. Właśnie
dlatego pragnę wyrazić tutaj głębokie przekonanie
opierając się na tym, czego nauczali konsekwentnie papieże
ostatnich pokoleń i co potwierdził także Sobór
Watykańbokie II że człowiek jest w stanie wypracować
sobie jednolitą i organiczną koncepcję poznania. Jest to jedno z
zadań, jakie myśl chrześcijańska będzie musiała
podejmować w nadchodzącym trzecim tysiącleciu ery
chrześcijańskiej. Wycinkowość wiedzy wiąże
się z częściową wizją prawdy i prowadzi do fragmentaryzacji
sensu, a przez to uniemożliwia współczesnemu człowiekowi
osiągnięcie wewnętrznej jedności. Czyż
Kościół mógłby pozostać na to obojętny?
Sama Ewangelia nakłada na jego Pasterzy zadanie szerzenia wizji
mądrościowej i dlatego nie mogą oni uchylić się od
tego obowią—
Jestem
przekonany, że filozofowie próbujący dziś
podjąć zadania, jakie słowo Boże stawia przed ludzką
myślą, powinni oprzeć swoją refleksję na
powyższych postulatach i nawiązywać konsekwentnie do wielkiej
tradycji zainicjowanej przez starożytnych, kontynuowanej przez
Ojców Kościoła oraz mistrzów scholastyki i
obejmującej także fundamentalne zdobycze myśli nowożytnej i
współczesnej. Filozof, który będzie umiał czerpać
z tej tradycji i znajdować w niej inspirację, z pewnością
okaże się wierny wymogom autonomii myśli filozoficznej.
Dlatego
też jest szczególnie ważne w obecnej sytuacji, aby
niektórzy filozofowie stali się promotorami ponownego odkrycia
decydującej roli tradycji w kształtowaniu poprawnej formy poznania.
Nawiązywanie do tradycji nie jest bowiem tylko wspominaniem
przeszłości; raczej wyraża ono uznanie wartości dziedzictwa
kulturowego, należącego do wszystkich ludzi. Można by wręcz
powiedzieć, że to my należymy do tradycji i nie mamy prawa
samowolnie nią rozporządzać. Właśnie to zakorzenienie
w tradycji pozwala nam dziś sformułować myśl
oryginalną, nową i otwierającą perspektywy na
przyszłość. Zasada więzi z tradycją w jeszcze
większym stopniu dotyczy teologii. Nie tylko dlatego, że jej
pierwotnym źródłem jest żywa Tradycja
Kościoła104, ale także dlatego, że ten
właśnie fakt każe jej na nowo przyswoić sobie
zarówno głęboką tradycję teologiczną,
która odegrała tak doniosłą rolę w poprzednich
epokach, jak i nieprzemijającą tradycję tej filozofii,
która dzięki swej rzeczywistej mądrości zdołała
przekroczyć granice przestrzeni i czasu.
86.
Nacisk kładziony na potrzebę zachowania ścisłej
ciągłości między współczesną
refleksją filozoficzną a myślą wypracowaną przez
tradycję chrześcijańską ma zażegnać
niebezpieczeństwo, jakie kryje się w niektórych nurtach
myślowych, dzisiaj szczególnie rozpowszechnionych. Uważam,
że warto je omówić choćby pokrótce, aby
zwrócić uwagę na zawarte w nich błędy i
wynikające stąd zagrożenia dla filozofii.
Pierwszy
z tych nurtów określany jest mianem eklektyzmu, który to
termin oznacza postawę kogoś, kto w swoich poszukiwaniach, w
nauczaniu i w argumentacji, także w sferze teologii, ma zwyczaj
posługiwać się izolowanymi ideami zaczerpniętymi z różnych
filozofii, nie bacząc ani na ich spójność i systematyczne
powiązanie, ani na ich kontekst historyczny. W ten sposób pozbawia
się możliwości odróżnienia cząstki prawdy
zawartej w danej myśli od tego, co może w niej być błędne
lub chybione. Pewną skrajną postać eklektyzmu można
dostrzec także w retorycznym nadużywaniu terminów
filozoficznych, do jakiego uciekają się czasem niektórzy
teolodzy. Tego rodzaju praktyka nie pomaga w poszukiwaniu prawdy i nie
kształtuje nawyku myślenia zarówno teologicznego, jak i
filozoficznego opartego na poważnej i naukowej argumentacji. Systematyczne
i głębokie studium doktryn filozoficznych, właściwego im
języka oraz kontekstu, w jakim powstały, pomaga uniknąć
zagrożeń eklektyzmu i pozwala poprawnie je wykorzystać lenia —
zarówno
87.
Eklektyzm jest błędem metodologicznym, ale może także
zawierać w sobie ukryte tezy historyzmu. Aby zrozumieć poprawnie
jakąś doktrynę powstałą w przeszłości,
trzeba ją osadzić we właściwym kontekście historycznym
i kulturowym. Natomiast zasadniczą cechą historyzmu jest to, że
uznaje on wybraną filozofię za prawdziwą, jeśli odpowiada
ona wymogom danej epoki i spełnia wyznaczone jej zadanie historyczne.
Podważa się w ten sposób przynajmniej pośrednio
trwałą wartość prawdy. To co jest
prawdziwe w jednej epoce twierdzi historysta może nie być prawdziwe w
innej. W konsekwencji historia myśli staje się dla niego jedynie
zbiorem zabytków, z którego może czerpać przykłady
dawnych poglądów, dzisiaj już w znacznej mierze
przestarzałych i pozbawionych wszelkiego znaczenia dla teraźniejszości.
W rzeczywistości należy przyjąć, że nawet jeśli
sama formuła jest w pewien sposób związana z
określoną epoką i kulturą, zawsze można dostrzec i
rozpoznać prawdę lub błąd w niej zawarte, niezależb —
przynajmniej pośrednio — trwałą
W refleksji teologicznej historyzm
przejawia się zwykle w postaci swego rodzaju «modernizmu». Pod
wpływem słusznej skądinąd troski o aktualność
refleksji teologicznej i jej przystępność dla
współczesnego człowieka, teolodzy skłonni są
posługiwać się wyłącznie najnowszymi formułami
zaczerpniętymi z żargonu filozoficznego, nie zachowując wobec
nich odpowiednio krytycznej postawy, jaką w świetle tradycji
należałoby przyjąć. Ta forma modernizmu mylnie
utożsamia aktualność z prawdą i dlatego nie jest w stanie
spełnić wymogów prawdy, jakim powinna sprostać teologia.
88. Kolejnym
niebezpieczeństwem, jakie należy rozważyć, jest scjentyzm.
Ta koncepcja filozoficzna nie uznaje wartości innych form poznania
niż formy właściwe dla nauk ścisłych, spychając
do sfery wytworów wyobraźni zarówno poznanie religijne i
teologiczne, jak i wiedzę z dziedziny etyki i estetyki. W
przeszłości tę samą ideę głosił pozytywizm i
neopozytywizm, według których twierdzenia o charakterze
metafizycznym są pozbawione sensu. Krytyka epistemologiczna wykazała
bezpodstawność tego poglądu, teraz jednak odrodził się
on w nowej postaci scjentyzmu. Sprowadza on wartości do poziomu
zwykłych wytworów uczucia i odsuwa na bok pojęcie bytu,
pozostawiając miejsce tylko i wyłącznie dla tego, co należy
do sfery faktów. W tym ujęciu nauka, korzystając z
postępu techniki, przygotowuje się do zdominowania wszystkich
aspektów ludzkiego życia. Niezaprzeczalne osiągnięcia
nauki i współczesnej techniki przyczyniły się do
rozpowszechnienia mentalności scjentystycznej. Jej oddziaływanie
wydaje się niczym nie ograniczone, gdy widzimy, jak przeniknęła
ona do wielu różnych kultur, wywołując w nich radykalne
przemiany.
Trzeba niestety stwierdzić,
że scjentyzm zalicza wszystko, co dotyczy pytania o sens życia, do
sfery irracjonalnej lub do domeny wyobraźni. Trudno też pogodzić
się ze stosunkiem tego nurtu myślowego do innych wielkich
zagadnień filozofii, które albo całkowicie ignoruje, albo
też poddaje analizie opartej na powierzchownych analogiach, pozbawionych
racjonalnych podstaw. Prowadzi to do zubożenia ludzkiej refleksji przez
usunięcie z jej zasięgu owych fundamentalnych pytań,
które animal rationale od początku swego życia na ziemi
nieustannie sobie zadawał. Uporawszy się w ten sposób z
krytyką opartą na wartościowaniu etycznym, mentalność
scjentystyczna zdołała wpoić wielu ludziom pogląd, iż
wszystko to, co technicznie wykonalne, staje się tym samym także
dopuszczalne moralnie.
89.
Źródłem nie mniejszych zagrożeń jest pragmatyzm
sposób myślenia tych, którzy dokonując wyborów
nie widzą potrzeby odwołania się do refleksji teoretycznej ani
do ocen opartych na zasadach etycznych. Ten nurt myślowy ma doniosłe
konsekwencje praktyczne. W szczególności doprowadził do
ukształtowania się pewnej koncepcji demokracji, w której nie
ma miejsca na jakiekolwiek odniesienie do zasad o charakterze aksjologicznym, a
więc niezmiennych: o dopuszczalności lub niedopuszczalności
określonego postępowania decyduje tu głosowanie większoś—
sposób105. Konsekwencje takiego założenia są
oczywiste: najważniejsze wybory moralne człowieka zostają w
rzeczywistości uzależnione od decyzji podejmowanych doraźnie
przez organy instytucjonalne. Więcej nawet sama antropologia jest w
dużej mierze uwarunkowana przez jednowymiarową wizję
człowieka, w której nie mieszczą się ani wielkie dylematy
etyczne, ani też refleksja egzystencjalna nad sensem cierpienia i ofiary,
życia i ścej
90. Poglądy
omówione do tej pory prowadzą z kolei do koncepcji
ogólniejszej, wyznaczającej dziś jak się zdaje
wspólny horyzont wielu filozofii, które straciły
wrażliwość na zagadnienia bytu. Mam na myśli wizję
nihilistyczną, która jest jednocześnie odrzuceniem wszelkich
fundamentów i negacją — jak się Nihilizm nie tylko pozostaje w
sprzeczności z wymogami i z treścią słowa Bożego, ale
przede wszystkim jest zaprzeczeniem człowieczeństwa człowieka i
samej jego tożsamości. Nie wolno bowiem zapominać, że
usunięcie w cień zagadnień bytu prowadzi nieuchronnie do utraty
kontaktu z obiektywną prawdą, a w konsekwencji z fundamentem, na
którym opiera się ludzka godność. W ten sposób
stwarza się możliwość wymazania z oblicza człowieka
tych cech, które ujawniają jego podobieństwo do Boga, aby
stopniowo wzbudzić w nim destrukcyjną wolę mocy albo
pogrążyć go w rozpaczy osamotnienia. Gdy człowiekowi
odbierze się prawdę, wszelkie próby wyzwolenia go stają
się całkowicie nierealne, ponieważ prawda i wolność
albo istnieją razem, albo też razem marnie giną106.
91.
Komentując wymienione wyżej nurty myślowe, nie
próbowałem przedstawić pełnego obrazu obecnej sytuacji
filozofii: trudno zresztą byłoby ująć ją w ramy
jakiejś jednolitej wizji. Muszę podkreślić, że w
rzeczywistości w wielu dziedzinach zasoby wiedzy i mądrości
znacznie się wzbogaciły. Wystarczy tu wymienić logikę,
filozofię języka, epistemologię, filozofię przyrody,
antropologię, pogłębioną analizę poznania poprzez
uczucia, egzystencjalne ujęcie zagadnienia wolności. Z drugiej
strony, szeroka akceptacja zasady immanencji, stanowiącej centralny
element roszczeń racjonalistycznych, wzbudziła już w
ubiegłym stuleciu falę reakcji, które doprowadziły do
radykalnego podważenia postulatów uważanych za nienaruszalne.
Powstały w ten sposób nurty irracjonalistyczne, natomiast analiza
krytyczna wykazała daremność dążeń do absolutnego
samouzasadnienia rozumu.
Nasza epoka została
określona przez niektórych myślicieli mianem «epoki
postmodernizmu». Termin ten, stosowany często w bardzo różnych
kontekstach, wskazuje na pojawienie się całego zespołu nowych
czynników, których oddziaływanie jest tak rozległe i
silne, że zdołało wywołać istotne i trwałe
przemiany. Pierwotnie posługiwano się tym określeniem w
odniesieniu do zjawisk natury estetycznej, społecznej czy technologicznej.
Później znalazło ono zastosowanie w sferze filozofii,
zachowując jednak pewną dwuznaczność, zarówno
dlatego że ocena tego co «postmodernistyczne» jest czasem pozytywna, a
czasem negatywna, jak i dlatego że nie istnieje powszechnie przyjęte
rozwiązanie trudnego problemu granic między kolejnymi epokami
historycznymi. Jedno wszakże nie ulega wątpliwości: nurty
myślowe odwołujące się do postmodernizmu
zasługują na uwagę. Niektóre z nich głoszą
bowiem, że epoka pewników minęła bezpowrotnie, a
człowiek powinien teraz nauczyć się żyć w sytuacji
całkowitego braku sensu, pod znakiem tymczasowości i
przemijalności. Wielu autorów, dokonując niszczycielskiej
krytyki wszelkich pewników, zapomina o niezbędnych
rozróżnieniach i podważa nawet pewniki wiary.
Nihilizm ten znajduje swego rodzaju
potwierdzenie w straszliwym doświadczeniu zła, jakie
dotknęło naszą epokę. W obliczu tragizmu tego
doświadczenia załamał się racjonalistyczny optymizm,
który odczytywał historię jako zwycięski pochód
rozumu, źródła szczęścia i wolności; w
konsekwencji jednym z największych zagrożeń jest dzisiaj, u
kresu stulecia, pokusa rozpaczy.
Pozostaje jednak prawdą,
że nadal istnieje pewnego rodzaju mentalność pozytywistyczna,
która nie wyzbyła się złudzenia, iż dzięki
zdobyczom nauki i techniki człowiek może niczym demiurg zapewnić
sobie całkowitą kontrolę nad swoim losem.
|