Misja Kościoła a wolność
człowieka
12. W tej
jedności Misji, o której stanowi przede wszystkim Sam Chrystus,
Kościół i wszyscy chrześcijanie muszą
odnaleźć to, co już ich łączy wcześniej, zanim dojrzeje
pełne ich zjednoczenie. Jest to jedność apostolska i misyjna —
misyjna i apostolska. W tej jedności zbliżamy się do całego
wspaniałego dziedzictwa ducha ludzkiego, które wypowiedziało
się we wszystkich religiach, jak o tym mówi Deklaracja Soboru Watykańskiego
II13. Zbliżamy się; równocześnie do wszystkich
kultur, światopoglądów, do wszystkich ludzi dobrej woli.
Zbliżamy się z tą czcią i poszanowaniem, jakie od
czasów apostolskich stanowiły o postawie misyjnej i misjonarskiej.
Wystarczy przypomnieć św. Pawła, choćby jego
przemówienie na ateńskim Areopagu (Dz 17, 22 nn.). Postawa
misyjna i misjonarska zaczyna się zawsze w poczuciu głębokiego
szacunku dla tego, co „w człowieku się kryje” (J 2, 25), dla
tego, co już on sam w głębi swojego ducha wypracował w
zakresie spraw najgłębszych i najważniejszych — szacunku dla
tego, co już w nim zdziałał ten Duch, który „tchnie: tam,
gdzie chce” (por. J 3, 8). Misja nie jest nigdy burzeniem, ale
nawiązywaniem i nowym budowaniem, choć praktyka nie zawsze odpowiadała
temu wzniosłemu ideałowi. Nawrócenie zaś, które z
niej ma wziąć początek — wiemy dobrze — jest dziełem
Łaski, w którym człowiek ma siebie samego w pełni
odnaleźć.
I dlatego Kościół
naszej epoki przywiązuje wielką wagę do tego wszystkiego, co Sobór
Watykański II wypowiedział w Deklaracji o wolności
religijnej, zarówno w pierwszej, jak i drugiej części tego
dokumentu14. Odczuwamy głęboko zobowiązujący
charakter Prawdy, która została nam objawiona przez Boga. Odczuwamy
szczególnie wielką za tę prawdę
odpowiedzialność. Kościół z ustanowienia Chrystusa
jest jej stróżem i nauczycielem, obdarzonym szczególną
pomocą Ducha Świętego, aby tej Bożej prawdy wiernie mógł
strzec, aby mógł jej bezbłędnie nauczać (por. J
14, 26). Spełniając to posłannictwo, patrzymy na samego Jezusa
Chrystusa, na Tego, który jest Pierwszym Ewangelizatorem15,
patrzymy również na Jego Apostołów,
Męczenników i Wyznawców. Deklaracja o wolności
religijnej w sposób przekonywujący ukazuje, jak Chrystus Pan, a z
kolei Apostołowie, w przepowiadaniu prawdy, która nie jest ludzka,
ale Boża — „Moja nauka nie jest moja, lecz Tego, który Mnie
posłał”, (J 7, 16) Ojca — postępując z
całą mocą ducha, równocześnie zachowują
głębokie poszanowanie dla człowieka, dla jego rozumu i woli, dla
jego sumienia i wolności16. W ten sposób sama osobowa
godność człowieka staje się treścią tego
przepowiadania, nawet bez słów, ale przez sposób odnoszenia
się do niej. Ten sposób dzisiaj zdaje się odpowiadać na
szczególną potrzebę naszych czasów. Skoro zaś nie
wszystko to, w czym różne systemy, a także poszczególni
ludzie, widzą wolność i propagują wolność,
okazuje się prawdziwą wolnością człowieka, tym bardziej
Kościół w imię swej Bożej misji staje się
stróżem tej wolności, która warunkuje prawdziwą
godność osoby ludzkiej.
Jezus Chrystus wychodzi na spotkanie
człowieka każdej epoki, również i naszej epoki, z tymi
samymi słowami: „poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8,
32); uczyni was wolnymi. W słowach tych zawiera się podstawowe
wymaganie i przestroga zarazem. Jest to wymaganie rzetelnego stosunku do prawdy
jako warunek prawdziwej wolności Jest to równocześnie
przestroga przed jakąkolwiek pozorną wolnością, przed
wolnością rozumianą powierzchownie, jednostronnie, bez
wniknięcia w całą prawdę o człowieku i o świecie
Chrystus przeto również i dziś, po dwóch tysiącach
lat, staje wśród nas jako Ten, który przynosi
człowiekowi wolność opartą na prawdzie, który
człowieka wyzwala od tego, co tę wolność ogranicza,
pomniejsza, łamie u samego niejako korzenia, w duszy człowieka, w
jego sercu, w jego sumieniu. Jakże wspaniałym potwierdzeniem tego
byli i stale są ci wszyscy ludzie, którzy dzięki Chrystusowi i
w Chrystusie osiągnęli prawdziwą wolność i ukazali
ją, choćby nawet w warunkach zewnętrznego zniewolenia.
A Jezus Chrystus sam —
wówczas, kiedy już jako więzień stanął przed
trybunałem Piłata, kiedy był przez niego pytany, o co
oskarżali Go przedstawiciele Sanhedrynu — czyż nie odpowiedział:
„Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby
dać świadectwo prawdzie” (J 18, 37)? Tymi słowami,
które wypowiedział wobec sędziego w decydującym momencie,
jakby raz jeszcze powtórzył wygłoszone ongiś zdanie:
„poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”. Czyż przez tyle stuleci i
pokoleń, poczynając od czasów apostolskich, Jezus Chrystus nie
stawał wielokrotnie obok ludzi sądzonych z powodu prawdy, czyż
nie szedł na śmierć z ludźmi skazywanymi z powodu prawdy?
Czyż wciąż nie przestaje On być wyrazem i rzecznikiem
człowieka żyjącego „w duchu i prawdzie” (por. J 4, 23)?
Tak jak nie przestaje nim być wobec Ojca, tak też i wobec
dziejów człowieka. Kościół zaś — pomimo
wszystkich ludzkich słabości, które są
również udziałem jego ludzkich dziejów — nie przestaje
podążać za Tym, który powiedział: „nadchodzi jednak
godzina, owszem już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą
oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, a takich to czcicieli
chce mieć Ojciec. Bóg jest Duchem; potrzeba więc, by czciciele
Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie” (J 4, 23 n.).
|