2. „Błogosławiona, która
uwierzyła”
12. Ewangelista
Łukasz — wkrótce po opisie zwiastowania — prowadzi nas w ślad
za Dziewicą z Nazaretu „do pewnego miasta w pokoleniu Judy” (Łk
1, 39). Miastem tym ma być, zdaniem uczonych, dzisiejsze Ain-Karim,
położone w okolicy górzystej, opodal Jerozolimy. Maryja
„wybrała się tam z pośpiechem”, aby odwiedzić
Elżbietę, swoją krewną. Przyczynę odwiedzin wypada
upatrywać w tym także, że podczas zwiastowania Gabriel
wskazał w znamienny sposób na Elżbietę, która w
podeszłym wieku mocą Bożą poczęła syna z
męża Zachariasza: „krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w
swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta,
która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma
nic niemożliwego” (Łk 1, 36-37). Zwiastun
powołał się na przykład Elżbiety, aby
odpowiedzieć na pytanie Maryi: „Jakże się to stanie, skoro nie
znam męża?” (Łk 1, 34). Otóż stanie się to
właśnie „mocą Najwyższego”, podobnie i nawet bardziej niż
w przypadku Elżbiety.
Maryja więc udaje się w
duchu miłości do domu swej krewnej. Przy wejściu, w odpowiedzi
na pozdrowienie Maryi, Elżbieta, „napełniona Duchem
Świętym”, czując szczególne poruszenie dziecka we
własnym łonie, wielkim głosem pozdrawia Maryję:
„Błogosławiona jesteś między niewiastami i
błogosławiony jest owoc Twojego łona” (por. Łk 1, 40-42).
Ten okrzyk czy też aklamacja Elżbiety weszła później
do modlitwy Zdrowaś Maryjo jako dalszy ciąg pozdrowienia
anielskiego, stając się w ten sposób jedną z
najczęstszych modlitw Kościoła. Jeszcze więcej
mówią dalsze słowa Elżbiety zawarte w pytaniu: „A
skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?” (Łk
1, 43). Elżbieta daje świadectwo Maryi: rozpoznaje i głosi,
że przed nią stoi Matka Pana, Matka Mesjasza. W tym świadectwie
uczestniczy też syn, którego Elżbieta nosi w swoim łonie:
„poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie”.
„Dzieciątko” — to przyszły Jan Chrzciciel, który nad Jordanem
wskaże na Jezusa jako Mesjasza.
Wszystkie te słowa w
pozdrowieniu Elżbiety mają doniosłą wymowę,
jednakże znaczenie kluczowe wydaje się posiadać to, co
mówi ona na końcu: „Błogosławiona jesteś,
któraś uwierzyła, że spełniły się
słowa powiedziane Ci od Pana” (Łk 1, 45) 28.
Można postawić te słowa obok wyrażenia „łaski
pełna” w pozdrowieniu anioła. Odsłania się w nich —
podobnie jak w tamtych — zasadnicza treść mariologiczna, zasadnicza
prawda o Maryi, która stała się rzeczywiście obecna w
tajemnicy Chrystusa właśnie przez to, że „uwierzyła”. Pełna
łaski, przy zwiastowaniu anielskim oznacza dar Boga samego; wiara Maryi,
którą głosi Elżbieta przy nawiedzeniu, wskazuje na to,
jak Dziewica nazaretańska odpowiedziała na ten dar.
13. „Bogu
objawiającemu należy okazać «posłuszeństwo wiary»
(por. Rz 16, 26; por. Rz 1, 5; 2 Kor 10, 5-6), przez
które człowiek z wolnej woli cały powierza się Bogu” —
uczy Sobór29. Takie właśnie ujęcie wiary
znalazło doskonałe urzeczywistnienie w Maryi. Momentem
„przełomowym” było zwiastowanie. Słowa Elżbiety:
„Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła”, na
pierwszym miejscu odnoszą się do tego właśnie
momentu30.
Przy zwiastowaniu bowiem Maryja,
okazując „posłuszeństwo wiary” Temu, który
przemawiał do Niej słowami swego zwiastuna, poprzez „pełną
uległość rozumu i woli wobec Boga objawiającego” 31
— w pełni powierzyła się Bogu. Odpowiedziała
więc całym swoim ludzkim, niewieścim „ja”. Zawierało
się w tej odpowiedzi wiary doskonałe współdziałanie
„z łaską Bożą uprzedzającą i
wspomagającą” oraz doskonała wrażliwość na
działanie Ducha Świętego, który „darami swymi wiarę
stale udoskonala” 32.
Słowo Boga żywego,
które zwiastował Maryi anioł, odnosiło się da Niej
samej: „Oto poczniesz i porodzisz Syna” (Łk 1, 31). Maryja,
przyjmując to zwiastowanie, miała stać się „Matką
Pana”. Miała w Niej dokonać się Boska tajemnica Wcielenia.
„Było zaś wolą Ojca miłosierdzia, aby Wcielenie
poprzedziła zgoda Tej, która była przeznaczona na matkę”
33. I Maryja wyraża tę zgodę, po wysłuchaniu
wszystkich słów zwiastuna. Mówi: „Oto Ja
służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego
słowa!” (Łk 7, 38). Owo Maryjne fiat — „niech mi
się stanie” — zadecydowało od strony ludzkiej o spełnieniu
się Bożej tajemnicy. Zachodzi pełna zbieżność ze
słowami Syna, który według Listu do Hebrajczyków
mówi do Ojca, przychodząc na świat: „Ofiary ani daru nie
chciałeś, aleś Mi utworzył ciało (...) Oto idę
(...) abym spełniał wolę Twoją, Boże” (10, 5. 7).
Tajemnica Wcielenia urzeczywistniła się wówczas, gdy Maryja
wypowiedziała swoje fiat: „niech mi się stanie według twego
słowa!”, czyniąc możliwym — na ile wedle planu Bożego od
Niej to zależało — spełnienie woli Syna.
Wypowiedziała to fiat przez
wiarę. Przez wiarę bezwzględnie „powierzyła siebie Bogu”, a
zarazem „całkowicie poświęciła samą siebie, jako
służebnicę Pańską, osobie i dziełu swego Syna”
34. Syna tego zaś — jak uczą Ojcowie pierwej
poczęła duchem niż ciałem: właśnie przez
wiarę! 35 Słusznie przeto sławi Maryję
Elżbieta: „Błogosławiona jesteś, któraś
uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od
Pana”. Te słowa już się spełniły: Maryja z Nazaretu
staje na progu domu Elżbiety i Zachariasza jako Matka Syna Bożego. I
Elżbieta czyni radosne odkrycie: „Matka mojego Pana przychodzi do mnie”.
14. Dlatego
też wiara Maryi przyrównywana bywa do wiary Abrahama,
którego Apostoł nazywa „ojcem naszej wiary” (por. Rz 4, 12).
W zbawczej ekonomii Objawienia Bożego wiara Abrahama stanowi początek
Starego Przymierza, wiara Maryi przy zwiastowaniu daje początek Przymierzu
Nowemu. Podobnie też, jak Abraham „wbrew nadziei uwierzył nadziei,
że stanie się ojcem wielu narodów” (Rz 4, 18), tak
Maryja, która przy zwiastowaniu wyznaje swoje dziewictwo („Jakże
się to stanie, skoro nie znam męża?”), uwierzyła, że z
mocy Najwyższego, za sprawą Ducha Świętego, stanie się
Matką Syna Bożego zgodnie z objawieniem anioła:
„Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem
Bożym” (Łk 1, 35).
Jednakże słowa
Elżbiety: „Błogosławiona jesteś, któraś
uwierzyła” odnoszą się nie tylko do tego
szczegółowego momentu, jakim było zwiastowanie. Jeśli
chodzi o wiarę Maryi oczekującej Chrystusa, zwiastowanie jest z
pewnością momentem przełomowym, ale zarazem jest także
punktem wyjścia, od którego zaczyna się całe „itinerarium
ku Bogu”: cała Jej droga wiary. Na tej zaś drodze w sposób
niezwykły, zaiste heroiczny — owszem, z coraz większym heroizmem
wiary — będzie się urzeczywistniać owo
„posłuszeństwo”, które wyznała wobec słowa
Bożego objawienia. A to „posłuszeństwo wiary” ze strony Maryi w
ciągu całej drogi posiadać będzie zadziwiające podobieństwo
do wiary Abrahama. Podobnie jak ten patriarcha całego Ludu Bożego,
tak i Maryja, w ciągu całej drogi swego uległego,
macierzyńskiego fiat, będzie potwierdzać, iż „wbrew
nadziei uwierzyła nadziei”. Na niektórych zaś etapach tej
drogi nabierze szczególnej wymowy błogosławieństwo Tej,
„która uwierzyła”. Uwierzyć — to znaczy „powierzyć
siebie” samej istotnej prawdzie słów Boga żywego, znając
i uznając z pokorą, „jak niezbadane są Jego wyroki i niezgłębione
Jego drogi” (por. Rz 11, 33). Maryja, która z odwiecznej woli
Najwyższego znalazła się — rzec można — w samym centrum
owych „niezgłębionych dróg” oraz „niezbadanych wyroków”
Boga, poddaje się w półcieniu wiary, przyjmując całkowicie
i z sercem otwartym to wszystko, co było przewidziane w planie Bożym.
15. Kiedy przy
zwiastowaniu usłyszała o Synu, którego ma stać się
Rodzicielką, któremu „nada imię Jezus” (Zbawiciel),
usłyszała również, iż „Pan Bóg da Mu tron
Jego praojca, Dawida” i że będzie On „panował nad domem Jakuba
na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca” (Łk 1,
32-33). W tym kierunku zwraca się nadzieja całego Izraela Obiecany
Mesjasz ma być „wielki” — zwiastun też mówi: „będzie
On wielki” — wielki czy to imieniem „Syna Najwyższego”, czy
też przejęciem dziedzictwa Dawidowego. Ma więc być
królem: ma panować „nad domem Jakuba”. Maryja wyrosła
wśród tych oczekiwań swojego ludu. Czyż w chwili
zwiastowania mogła przeczuwać, jakie istotne znaczenie mają te
słowa anioła? Jak najeży rozumieć owo „panowanie”,
któremu „nie będzie końca”?
Chociaż — przez wiarę —
poczuła się w tej chwili Matką „Mesjasza króla”, to
przecież odpowiedziała: „Oto Ja, służebnica Pańska,
niech mi się stanie według twego słowa!” (Łk 1, 38).
Od pierwszej chwili dała wyraz przede wszystkim „posłuszeństwu
wiary”, zdając się na takie znaczenie powyższych
słów zwiastowania, jakie nada im Ten, od kogo słowa te
pochodzą: jakie nada im sam Bóg.
16. Na tej samej
drodze „posłuszeństwa wiary” usłyszała Maryja niedługo
potem inne słowa, które pochodziły od Symeona w
świątyni jerozolimskiej. Było to już czterdziestego dnia po
narodzeniu Jezusa, gdy zgodnie z przepisem Prawa Mojżeszowego, Maryja wraz
z Józefem „przynieśli Dziecię do Jerozolimy, aby Je
przedstawić Panu” (por. Łk 2, 22). Samo narodzenie miało
miejsce w warunkach skrajnego ubóstwa. Wiemy bowiem od św.
Łukasza, że w związku ze spisem ludności, zarządzonym
przez władze rzymskie, Maryja udała się wraz z Józefem do
Betlejem, a nie znalazłszy tam żadnego „miejsca w gospodzie”, urodziła
swego Syna w stajni i „położyła Go w żłobie”
(por. Łk 2, 7).
Człowiek sprawiedliwy i
pobożny, imieniem Symeon, pojawia się na początku Maryjnego
„itinerarium” wiary. Słowa jego, natchnione przez Ducha Świętego
(por. Łk 2, 25-27), potwierdzają prawdę zwiastowania. Czytamy
bowiem, że „wziął On w objęcia” Dzieciątko,
któremu zgodnie z poleceniem anioła „nadano imię Jezus” (por. Łk
2, 21). Jego słowa są zgodne z brzmieniem tego imienia, które
znaczy: Zbawiciel — „Bóg jest zbawieniem”. Zwracając się do
Pana, mówi: „moje oczy ujrzały Twoje zbawienie,
któreś przygotował wobec wszystkich narodów:
światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego,
Izraela” (Łk 2, 30-32). Równocześnie jednak Symeon
zwraca się do Maryi z następującymi słowami: „Oto Ten
przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak,
któremu sprzeciwiać się będą”. I dodaje wprost
pod adresem Maryi: „A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw
wyszły zamysły serc wielu” (Łk 2, 34-35). Słowa
Symeona stawiają w nowym świetle zapowiedź, jaką Maryja
usłyszała od anioła: Jezus jest Zbawicielem, jest „światłem
na oświecenie” ludzi. Czyż nie okazało się to w pewien
sposób w noc Narodzenia, gdy do stajni przybyli pasterze?
(por. Łk 2, 8-20). Czyż nie miało się jeszcze
bardziej okazać, gdy przybędą Mędrcy ze Wschodu?
(por. Mt 2, 1-12). Równocześnie jednak, już u
początku swego życia, Syn Maryi — a wraz z Nim Jego Matka —
doznają na sobie prawdy dalszych słów Symeona: „znak,
któremu sprzeciwiać się będą”. Słowa Symeona
są jakby drugą zapowiedzią dla Maryi, gdyż
wskazują na konkretny wymiar historyczny, w którym Jej Syn
wypełni swoje posłannictwo, to jest wśród niezrozumienia
i w cierpieniu. Jeśli taka zapowiedź potwierdza z jednej strony Jej
wiarę w wypełnienie Boskich obietnic zbawienia, to z drugiej strony
objawia również, że swoje posłannictwo będzie
musiała przeżywać w cierpieniu u boku cierpiącego
Zbawiciela i że Jej macierzyństwo pozostanie w cieniu i będzie
bolesne Oto po odwiedzinach Mędrców ze Wschodu, po ich ukłonie
(„upadli na twarz i oddali Mu pokłon”) i po złożeniu przez nich
darów (por. Mt 2, 11), Maryja wraz z Dziecięciem musi
uchodzić do Egiptu pod troskliwą opieką Józefa,
gdyż „Herod (...) szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić”
(Mt 2, 13). I aż do śmierci Heroda wypadnie Im pozostać w
Egipcie (por. Mt 2, 15).
17. Po
śmierci Heroda, kiedy nastąpił powrót Świętej
Rodziny do Nazaretu, rozpoczyna się długi okres życia
ukrytego. Ta, która „uwierzyła, że spełnią
się: słowa powiedziane Jej od Pana” (por. Łk 1, 45),
żyje na co dzień treścią tych słów. Na co
dzień jest przy Niej Syn, któremu nadała imię Jezus —
więc z pewnością w obcowaniu z Nim posługuje się
tym imieniem, które zresztą nikogo nie mogło dziwić,
gdyż od dawna było używane w Izraelu. Jednakże Maryja wie,
że Ten, który nosi imię Jezus, został nazwany przez
anioła „Synem Najwyższego” (por. Łk 1, 32). Maryja wie,
że poczęła Go i wydała na świat, „nie znając
męża”, za sprawą Ducha Świętego, mocą
Najwyższego, która osłoniła Ją (por. Łk
1, 35), podobnie jak obłok osłaniał Bożą obecność
w czasach Mojżesza i ojców (por. Wj 24, 16; 40, 34-35; 1
Krl 8, 10-12). Tak więc Maryja wie, że Syn, którego
wydała na świat w sposób dziewiczy — to właśnie owo
„Święte” — „Syn Boży”, o którym mówił do Niej
anioł.
W ciągu lat ukrytego życia
Jezusa w domu nazaretańskim, życie Maryi jest również
„ukryte z Chrystusem w Bogu” (por. Kol 3, 3) przez wiarę. Wiara
bowiem — to obcowanie z tajemnicą Boga. Maryja stale, na co dzień,
obcuje z niewypowiedzianą tajemnicą Boga, który stał
się człowiekiem, z tajemnicą, która przewyższa
wszystko, co zostało objawione w Starym Przymierzu.
Od chwili zwiastowania
Dziewica-Matka została wprowadzona w całkowitą
„nowość” samoobjawienia się Boga i stała się
świadomą tajemnicy. Jest Ona pierwszą z tych
„prostaczków”, o których kiedyś Jezus powie: „Ojcze (...)
zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a
objawiłeś je prostaczkom” (Mt 11, 25). Przecież: „nikt
nie zna Syna, tylko Ojciec” (Mt 11, 27).
Jakże więc Maryja
może „znać Syna”? Z pewnością nie zna Go tak jak Ojciec — a
przecież jest pierwszą wśród tych, którym „Ojciec
zechciał objawić” (por. Mt 11, 26-27; l Kor 2, 11). O
ile jednak od chwili zwiastowania objawiony Jej został Syn, którego
całkowicie zna tylko Ojciec — Ten, który Go rodzi w odwiecznym
„dzisiaj” (por. Ps 2, 7) — to Maryja Matka z tą prawdą swego
Syna obcuje tylko w wierze i przez wiarę! Błogosławiona jest
przeto, że „uwierzyła” — i wierzy na co dzień, wśród
wszystkich doświadczeń i przeciwności czasu dziecięctwa
Jezusa, a potem w ciągu lat życia ukrytego w Nazarecie, gdzie Jezus
„był im poddany” (Łk 2, 51): Maryi, a także
Józefowi, bo on wobec ludzi zastępował Mu ojca. Dlatego
też Syn Maryi był uważany przez ludzi za „syna cieśli”
(por. Mt 13, 55).
Matka tego Syna, pamiętna
wszystkich słów zwiastowania i późniejszych
wydarzeń, nosi więc w sobie całkowitą „nowość”
wiary: początek Nowego Przymierza. Jest to początek Ewangelii, czyli
dobrej, radosnej nowiny. Nietrudno jednak dostrzec w nim także swoisty
trud serca, jaki związany jest z „ciemną nocą wiary” —
używając słów św. Jana od Krzyża — jakby z
„zasłoną”, poprzez którą wypada przybliżać
się do Niewidzialnego i obcować z tajemnicą36. W taki też
sposób Maryja przez wiele lat obcuje z tajemnicą swego Syna i idzie
naprzód w swojej pielgrzymce wiary, w miarę jak Jezus „czynił
postępy w mądrości (...) i w łasce u Boga i u ludzi” (Łk
2, 52). Coraz bardziej ujawniało się oczom ludzi upodobanie, jakie
Bóg w Nim znajduje. A pierwszą pośród tych ludzi,
którym dane było odkryć Chrystusa, była Maryja,
która z Józefem mieszkała w tym samym domu w Nazarecie.
A jednak, kiedy po znalezieniu w
świątyni, na pytanie Matki: „czemuś nam to uczynił?”, dwunastoletni
Jezus odpowiedział: „Czy nie wiedzieliście, że powinienem
być w tym, co należy do mego Ojca?”, Ewangelista dodaje: „Oni jednak
(Józef i Maryja) nie zrozumieli tego, co im powiedział” (Łk
2, 48-50). Tak więc Jezus miał świadomość, że
„tylko Ojciec zna Syna” (por. Mt 11, 27), a nawet Ta, której
najpełniej została objawiona tajemnica Jego Boskiego synostwa, Matka,
z tajemnicą tą obcowała tylko przez wiarę. Znajdując
się przy boku Syna, pod dachem jednego domu, „utrzymując wiernie swe
zjednoczenie z Synem (...) szła naprzód w pielgrzymce wiary”,
jak podkreśla Sobór37. I tak było również
w ciągu publicznego życia Chrystusa (por. Mk 3, 21-35),
stąd, z dnia na dzień, wypełniało się na Maryi
błogosławieństwo wypowiedziane przez Elżbietę przy
nawiedzeniu: „Błogosławiona, któraś uwierzyła”.
18. To
błogosławieństwo osiąga pełnię swego znaczenia
wówczas, kiedy Maryja stale pod Krzyżem swego Syna (por. J
19, 25). Sobór stwierdza, że stało się to „nie bez
postanowienia Bożego”: „najgłębiej ze swym Jednorodzonym
współcierpiała i z ofiarą Jego złączyła
się matczynym duchem, z miłością godząc się (na
to), aby doznała ofiarniczego wyniszczenia żertwa z Niej narodzona”.
W ten sposób Maryja „utrzymała wiernie swe zjednoczenie z Synem
aż do Krzyża” 38: zjednoczenie przez wiarę. Przez tę
samą wiarę, przez którą przyjęła objawienie
anioła w momencie zwiastowania. Wtedy też usłyszała:
„Będzie On wielki (...) Pan Bóg da Mu tron Jego praojca,
Dawida. Będzie (...) panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego
panowaniu nie będzie końca” (Łk 1, 32-33).
A oto, stojąc u stóp
Krzyża, Maryja jest świadkiem całkowitego, po ludzku
biorąc, zaprzeczenia tych słów. Jej Syn kona na tym
drzewie jako skazaniec. „Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi,
Mąż boleści (...) wzgardzony tak, iż miano Go za nic (...)
zdruzgotany” (por. Iz 53, 3-5). Jakże wielkie, jak heroiczne jest
wówczas posłuszeństwo wiary, które Maryja
okazuje wobec „niezbadanych wyroków” Boga! Jakże bez reszty
„powierza siebie Bogu”, „okazując pełną uległość
rozumu i woli” 39 wobec Tego, którego „drogi są niezbadane”
(por. Rz 11, 33)! A zarazem: jak potężne jest działanie
łaski w Jej duszy, jak przenikliwy wpływ Ducha Świętego,
Jego światła i mocy!
Przez tę
wiarę Maryja jest doskonale zjednoczona z Chrystusem w Jego wyniszczeniu. Wszak
„On (Jezus Chrystus), istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał
(...), aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego
siebie, przyjąwszy postać sługi, stając się podobnym
do ludzi”. A oto teraz, na Golgocie, „uniżył samego siebie, stawszy
się posłusznym aż do śmierci — i to śmierci
krzyżowej” (Flp 2, 5-8). U stóp Krzyża, Maryja
uczestniczy przez wiarę we wstrząsającej tajemnicy tego
wyniszczenia. Jest to chyba najgłębsza w dziejach człowieka „kenoza”
wiary. Przez wiarę Matka uczestniczy w śmierci Syna — a jest to
śmierć odkupieńcza. W przeciwieństwie do uczniów,
którzy uciekli, była to wiara pełna światła. Jezus z
Nazaretu poprzez Krzyż na Golgocie potwierdził w sposób
definitywny, że jest owym „znakiem, któremu sprzeciwiać
się będą”, wedle słów Symeona.
Równocześnie zaś spełniły się tam jego
słowa skierowane do Maryi: „A Twoją duszę miecz przeniknie”
40.
19. Zaiste,
„błogosławiona jest Ta, która uwierzyła”! Te słowa
Elżbiety wypowiedziane po zwiastowaniu tutaj, u stóp Krzyża,
osiągają swą definitywną wymowę. Przejmująca
staje się moc, jaką słowa te w sobie zawierają.. Od
stóp Krzyża zaś, jakby z samego wnętrza tajemnicy
Odkupienia, rozprzestrzenia się zasięg i perspektywa tego
błogosławieństwa wiary. Sięga ono do „początku” i jako
uczestnictwo w ofierze Chrystusa, nowego Adama, staje się poniekąd
przeciwwaga nieposłuszeństwa i niewiary, zawartej w grzechu
pierwszych ludzi. Tak uczą Ojcowie Kościoła, a zwłaszcza
św. Ireneusz, cytowany w Konstytucji Lumen gentium:
„Węzeł splątany przez nieposłuszeństwo Ewy
rozwiązany został przez Maryi; co związała przez
niewierność dziewica Ewa, to dziewica Maryja rozwiązała
przez wiarę” 41; w świetle tego porównania z
Ewą, Ojcowie — jak przypomina ten sam Sobór — nazywają
Maryję „matką żyjących” i niejednokrotnie stwierdzają:
„śmierć przez Ewę, życie przez Maryję” 42.
Słusznie przeto w owym
wyrażeniu „Błogosławiona, któraś uwierzyła”,
możemy upatrywać jakby klucz, który otwiera nam
wewnętrzną prawdę Maryi: tej, którą anioł przy
zwiastowaniu pozdrowił jako „łaski pełną”. Jeśli jako
„łaski pełna” była Ona odwiecznie obecna w tajemnicy Chrystusa,
to przez wiarę stawała się w niej obecna w wymiarach całego
swego ziemskiego itinerarium: „szła naprzód w pielgrzymce wiary”.
Równocześnie zaś tę tajemnicę Chrystusa w
sposób dyskretny — ale bezpośredni i skuteczny — uobecniała
ludziom. I nadal nie przestaje jej uobecniać. Przez tajemnicę
Chrystusa także Ona jest obecna wśród ludzi. Poprzez Syna
rozjaśnia się także tajemnica Matki.
|