11.
Podstawowe nauczanie Encykliki Populorum progressio zyskało
w swoim czasie rozgłos dzięki swej nowości. Kontekst
społeczny, w jakim dzisiaj żyjemy, nie może być uznany za
całkowicie identyczny z owym sprzed lat dwudziestu. Dlatego
pragnę teraz dokonać krótkiego przeglądu
niektórych cech znamionujących współczesny świat,
aby zawsze z punktu widzenia rozwoju ludów, pogłębić
nauczanie Encykliki Pawła VI.
12.
Pierwszym faktem, który należy podkreślić, jest
to, że nadzieje na rozwój, tak wówczas żywe,
wydają się dzisiaj bardzo dalekie od urzeczywistnienia.
W
tym względzie Encyklika nie dawała żadnych złudzeń.
Język jej, poważny, niekiedy dramatyczny, ograniczał się do
podkreślenia wagi sytuacji i do przedstawienia sumieniom wszystkich
naglącego obowiązku przyczyniania się do jej rozwiązania. W
owych latach istniał pewien optymizm co do możliwości
złagodzenia, bez nadzwyczajnych wysiłków,
opóźnienia ekonomicznego ubogich ludów, zaopatrzenia ich w
infrastruktury i udzielenia pomocy w procesie uprzemysłowienia.
W
tym kontekście historycznym, poza wysiłkami poszczególnych
krajów, Organizacja Narodów Zjednoczonych ogłosiła
kolejne dwa dziesięciolecia rozwoju30. Istotnie,
podjęto pewne inicjatywy, dwustronne i wielostronne, w celu przyjścia
z pomocą licznym narodom, wśród których były kraje
od pewnego czasu niezależne, inne — w większości — były
państwami dopiero co powstałymi w procesie dekolonizacji
Kościół ze swej strony poczuwał się do
obowiązku zgłębiania problemów pojawiających
się w tych nowych sytuacjach, pragnąc swoją inspiracją
religijną i ludzką wesprzeć owe wysiłki, aby
tchnąć w nie „duszę” i dać im skuteczny impuls.
13.
Nie można powiedzieć, że rozmaite inicjatywy religijne,
humanitarne, ekonomiczne i techniczne były daremne, skoro
zdołały osiągnąć pewne rezultaty. Ale w
ogólnych zarysach, biorąc pod uwagę różnorodne
czynniki, nie można zaprzeczyć, że obecna sytuacja świata z
punktu widzenia rozwoju daje wrażenie raczej negatywne.
Z
tego powodu pragnę zwrócić uwagę na pewne ogólne
wskaźniki, nie wykluczając innych, bardziej
szczegółowych. Nie wchodząc w analizę cyfr i statystyk,
wystarczy spojrzeć na rzeczywistą sytuację niezliczonej rzeszy
mężczyzn i kobiet, dzieci, dorosłych i osób w
podeszłym wieku, jednym słowem — konkretnych i niepowtarzalnych
ludzi, którzy cierpią pod nieznośnym ciężarem
nędzy. Jest wiele milionów ludzi, którzy stracili
nadzieję, bowiem w różnych częściach świata ich
sytuacja dotkliwie się pogorszyła. W obliczu tego dramatu skrajnej
nędzy i potrzeb, w jakich żyje tylu naszych braci i sióstr,
sam Jezus Chrystus stale przed nami i pyta (por. Mt 25, 31-46).
14.
Pierwszym stwierdzeniem negatywnym, jakie trzeba uczynić, jest
utrzymywanie się, a często powiększanie, przedziału
pomiędzy obszarem tak zwanej rozwiniętej Północy a
obszarem Południa, będącego na drodze rozwoju. Ta terminologia
geograficzna jest tyko umowna, gdyż nie wolno zapominać, że
granice między bogactwem i ubóstwem przebiegają wewnątrz
tych samych społeczeństw, zarówno rozwiniętych, jak na
drodze rozwoju. Tak więc, jak w krajach bogatych istnieją
nierówności społeczne aż do granicy nędzy, tak —
równolegle — w krajach słabiej rozwiniętych nierzadko widzi się
przejawy egoizmu i wystawnego bogactwa, które budzi niepokój i
zgorszenie.
Obfitości
dóbr i dostępnych usług w niektórych
częściach świata, przede wszystkim w rozwiniętej
Północy, odpowiada na Południu niedopuszczalne zacofanie, a
właśnie w tej strefie geopolitycznej żyje większa
część rodzaju ludzkiego.
Przegląd
różnych dziedzin — jak produkcja i rozdział
żywności, higiena, zdrowie i mieszkania, zaopatrzenie w wodę
pitną, warunki pracy, zwłaszcza kobiet, długość
życia i inne wskaźniki ekonomiczne i społeczne daje w rezultacie
niezadowalający obraz ogólny, czy to rozpatrywany sam w sobie, czy
w stosunku do odpowiednich danych z krajów najbardziej
rozwiniętych. Słowo „przedział” spontanicznie wraca na usta.
Może
nie jest to słowo najodpowiedniejsze dla ukazania prawdziwej
rzeczywistości, gdyż daje wrażenie zjawiska niezmiennego. Tak
nie jest. W postępie krajów rozwiniętych i krajów na
drodze rozwoju zaznaczył się w tych latach różny stopień
przyspieszenia, co spowodowało powiększanie się dystansu. W
ten sposób kraje na drodze rozwoju, zwłaszcza najuboższe,
dochodzą do sytuacji wielkiego zacofania.
Trzeba
tu jeszcze włączyć różnice pod względem kulturowym
i systemów wartości między różnymi grupami
ludów, które nie zawsze odpowiadają stopniowi rozwoju
gospodarczego i przyczyniają się do powstawania dystansu. Są
to elementy i aspekty, które sprawiają, że kwestia
społeczna stała się o wiele bardziej złożona
właśnie dlatego, że osiągnęła wymiary
światowe.
Obserwując
różne części świata oddzielone od siebie z powodu
tego rosnącego przedziału i biorąc pod uwagę to, że
każda z nich zdaje się podążać w swym działaniu
własnym torem, stale się zrozumiałe, dlaczego potocznie
mówi się o różnych światach w obrębie jednego
świata: Pierwszy Świat, Drugi Świat, Trzeci Świat, a
niekiedy Czwarty Świat31. Podobne określenia, które
oczywiście nie pretendują do ostatecznej klasyfikacji wszystkich
krajów, są znamienne: są one znakiem powszechnego odczucia,
że jedność świata, innymi słowy jedność
rodzaju ludzkiego, jest poważnie zagrożona. Owa terminologia,
poza jej wartością mniej lub bardziej obiektywną, kryje w sobie
niewątpliwie treść moralną, wobec której
Kościół, który jest „sakramentem, czyli znakiem i
narzędziem (...) jedności całego rodzaju ludzkiego” 32,
nie może pozostać obojętny.
15.
Ukazany wyżej obraz byłby jednak niepełny, gdyby do
„ekonomicznych i społecznych wskaźników” niedorozwoju nie
doszły inne, równie negatywne, co więcej, bardziej jeszcze
niepokojące, poczynając od dziedziny kulturowej. Są to: analfabetyzm,
trudność czy niemożność osiągnięcia poziomu
wyższego wykształcenia, niezdolność do uczestnictwa w
budowaniu własnego narodu, różne formy wyzysku czy ucisku
ekonomicznego, społecznego, politycznego, a także religijnego osoby
ludzkiej i jej praw, wszelkiego rodzaju dyskryminacje, zwłaszcza ta
najbardziej odrażająca, oparta na różnicy rasowej. Jeśli
którąś z tych plag odczuwa się w strefie najbardziej
rozwiniętej Północy, to niewątpliwie występują
one częściej, są trwalsze i trudniejsze do wykorzenienia w
krajach słabiej rozwiniętych i mniej zaawansowanych.
Należy
zauważyć, że w dzisiejszym świecie — wśród
wielu praw człowieka — ograniczane jest prawo do inicjatywy
gospodarczej, które jest ważne nie tylko dla jednostki, ale
także dla dobra wspólnego Doświadczenie wykazuje, że
negowanie tego prawa, jego ograniczanie w imię rzekomej
„równości” wszystkich w społeczeństwie, faktycznie
niweluje i wręcz niszczy przedsiębiorczość, czyli
twórczą podmiotowość obywatela. W rezultacie
kształtuje się w ten sposób nie tyle równość,
ale „równanie w dół”. Zamiast twórczej inicjatywy,
rodzi się bierność, zależność i
podporządkowanie wobec biurokratycznego aparatu, który jako jedyny
„dysponent” i „decydent”, jeśli wręcz nie „posiadacz” ogółu
dóbr wytwórczych stawia wszystkich w pozycji mniej lub bardziej
totalnej zależności, jakże podobnej do tradycyjnej,
zależności pracownika-proletariusza w kapitalizmie. Stąd rodzi
się poczucie frustracji lub beznadziejności, brak zaangażowania
w życie narodowe, skłonność do emigracji, choćby tak
zwanej emigracji wewnętrznej.
Taki
układ ma swoje konsekwencje również z punktu widzenia „praw
poszczególnych narodów”. Często bowiem zdarza się,
że naród zostaje również pozbawiony swojej
podmiotowości, czyli odpowiadającej mu „suwerenności”, w
znaczeniu ekonomicznym, a także polityczno-społecznym. Poniekąd
i kulturalnym, gdyż wszystkie te wymiary życia we wspólnocie
narodowej są ze sobą powiązane.
Ponadto
należy podkreślić, że żadna grupa społeczna, na
przykład partia, nie ma prawa uzurpować sobie roli jedynego
przewodnika, niesie to bowiem z sobą, podobnie jak w przypadku
każdego totalizmu, niszczenie prawdziwej podmiotowości
społeczeństwa oraz ludzi — obywateli. Człowiek i naród
stają się w tego rodzaju systemie „przedmiotem”, pomimo wszystkich
deklaracji i werbalnych zapewnień.
Trzeba
w tym punkcie dodać, że w, dzisiejszym świecie istnieją
liczne inne formy ubóstwa. W istocie bowiem, czyż pewne braki lub
ograniczenia nie zasługują na to miano? Czyż negowanie lub
ograniczanie praw ludzkich — na przykład prawa do wolności religijnej,
prawa do udziału w budowaniu społeczeństwa, swobody zrzeszania
się czy tworzenia związków zawodowych, a także
podejmowania inicjatyw w sprawach ekonomicznych — nie zubożają osoby
ludzkiej tak samo, jeśli nie bardziej, niż pozbawienie dóbr
materialnych? A czy rozwój, który nie bierze pod uwagę
pełnego potwierdzenia tych praw, jest naprawdę rozwojem na miarę
człowieka?
Krótko
mówiąc, niedorozwój, którego świadkami
jesteśmy w naszych czasach, nie: jest jedynie niedorozwojem ekonomicznym,
ale także kulturowym, politycznym i po prostu ludzkim, na co
zwróciła już uwagę dwadzieścia lat temu Encyklika
Populorum progressio A zatem w tym punkcie należałoby zadać
sobie pytanie, czy tak smutna dzisiejsza rzeczywistość nie jest,
przynajmniej częściowo, wynikiem zbyt ograniczonej, to znaczy przede
wszystkim ekonomicznej koncepcji rozwoju.
16.
Trzeba podkreślić, że mimo godnych pochwały
wysiłków czynionych w ostatnim dwudziestoleciu przez kraje bardziej
rozwinięte lub będące na drodze rozwoju oraz przez Organizacje
międzynarodowe w celu znalezienia drogi wyjścia z tej sytuacji lub
choćby zapobieżenia niektórym z jej przejawów, warunki
uległy znacznemu pogorszeniu.
Odpowiedzialność
za to pogorszenie można przypisać różnym przyczynom. Należy
odnotować niewątpliwie poważne zaniedbania ze strony samych
narodów będących na drodze rozwoju, a zwłaszcza tych,
które sprawują w nich władzę ekonomiczną i
polityczną. Niemniej jednak nie można stwarzać pozorów,
że się nie dostrzega odpowiedzialności narodów rozwiniętych,
które nie zawsze, a przynajmniej nie w należytej mierze
poczuwały się do obowiązku niesienia pomocy krajom oddzielonym
od świata dobrobytu, do którego one same należą.
W
każdym razie należy koniecznie napiętnować istnienie mechanizmów
ekonomicznych, finansowych i społecznych, które, chociaż
są kierowane wolą ludzi, działają w sposób jakby
automatyczny, umacniają stan bogactwa jednych i ubóstwa drugich. Mechanizmy
te, uruchomione — w sposób bezpośredni lub pośredni — przez
kraje bardziej rozwinięte, sprzyjają — poprzez samo ich
funkcjonowanie — interesom tych, którzy nimi manewrują, ale w
końcu doprowadzają do zdławienia lub uzależnienia
gospodarki krajów słabiej rozwiniętych. Konieczne będzie
poddanie jeszcze tych mechanizmów szczegółowszej analizie
pod kątem etyczno-moralnym.
Już
Encyklika Populorum progressio przewidywała, że przy istnieniu
takich systemów będzie się mogło powiększać
bogactwo bogatych, przy równoczesnym utrwalaniu się nędzy
ubogich33. Potwierdzeniem tego przewidywania jest pojawienie się
tak zwanego Czwartego Świata.
17.
O ile społeczeństwo świata pod pewnym względem jawi
się jako niejednolite, co wyraża się w umowny sposób
przez nazwy: Pierwszy, Drugi, Trzeci, a nawet Czwarty Świat, to zawsze
pozostaje bardzo ścisła współzależność
tych światów, która, jeśli nie liczy się z
wymogami etycznymi, przynosi tragiczne skutki najsłabszym. Co
więcej, owa współzależność, poprzez
pewien rodzaj dynamiki wewnętrznej i pod działaniem
mechanizmów, które trudno nie uznać za przewrotne,
wywołuje negatywne skutki nawet w krajach bogatych. Właśnie
wewnątrz tych krajów występują, chociaż na
mniejszą skalę, najbardziej specyficzne objawy niedorozwoju. Tak
więc powinno być oczywiste, że rozwój albo stanie
się powszechny we wszystkich częściach świata, albo
ulegnie procesowi cofania się również w strefach
odznaczających się stałym postępem. Zjawisko to jest
szczególnie znamienne dla natury prawdziwego rozwoju: albo
uczestniczą w nim wszystkie narody świata, albo nie będzie to
prawdziwy rozwój.
Wśród
szczególnych znaków niedorozwoju, które w coraz
większym stopniu dotykają także kraje rozwinięte, dwa
zwłaszcza wskazują na dramatyczność sytuacji. Na pierwszym
miejscu znajduje się kryzys mieszkaniowy. W obchodzonym obecnie
Międzynarodowym Roku Schronienia dla Bezdomnych, zainicjowanym przez
Organizację Narodów Zjednoczonych, nasza uwaga zwraca się ku
wielomilionowej rzeszy istot Ludzkich pozbawionych należytego lub
wręcz jakiegokolwiek mieszkania, w tym celu, aby obudzić sumienie wszystkich
i znaleźć rozwiązanie tego poważnego problemu, który
powoduje szereg negatywnych skutków na płaszczyźnie
indywidualnej, rodzinnej i społecznej34.
Niedostatek
mieszkań — zjawisko powszechne — w dużej mierze jest skutkiem
rosnącej stale urbanizacji35. Nawet narody bardziej
rozwinięte przedstawiają smutny obraz jednostek i rodzin,
które zaledwie utrzymują się przy życiu, bez dachu
nad głową lub w pomieszczeniach tak prymitywnych, że
zupełnie nie rozwiązujących problemu.
Brak
mieszkań, który sam w sobie jest bardzo poważnym problemem,
można uważać za znak i syntezę całego niedostatku
ekonomicznego, kulturowego i po prostu ludzkiego, a zdając sobie
sprawę z rozmiaru zjawiska, nie trudno będzie dojść do
przekonania, że bardzo dalecy jesteśmy od prawdziwego rozwoju
ludów.
18.
Dopóki znakiem niedorozwoju, wspólnym wszystkim narodom,
jest zjawisko bezrobocia lub niepełnego zatrudnienia.
Wszyscy
zdają sobie sprawę, z aktualności i wzrastającej powagi
owego zjawiska w krajach uprzemysłowionych36. Jeśli wydaje
się ono alarmujące w krajach na drodze rozwoju, przy ich dużym
przyroście demograficznym i wielkiej liczbie ludzi młodych, to w
przypadku krajów o wysokim. rozwoju ekonomicznym odnosi się:
wrażenie, że kurczą się miejsca pracy i w ten
sposób możliwości zatrudnienia zamiast wzrastać,
maleją.
Również
to zjawisko, któremu towarzyszy szereg ujemnych skutków na
płaszczyźnie indywidualnej i społecznej, od degradacji aż
po utratę szacunku, jaki każdy człowiek winien żywić
dla samego siebie, skłania nas do poważnego pytania o to, z jakiego
typu rozwojem mieliśmy do czynienia w ciągu ostatnich dwudziestu lat.
W związku z tym nasuwa się jakże tu stosowna myśl z
Encykliki Laborem exercens: „Należy podkreślić, że
elementem konstytutywnym, a zarazem najwłaściwszym sprawdzianem
owego postępu w duchu sprawiedliwości i pokoju, który
Kościół głosi i o który nie przestaje się
modlić (...) jest właśnie Stałe dowartościowywanie
pracy ludzkiej, zarówno pod kątem jej przedmiotowej celowości,
jak też pod kątem godności podmiotu każdej pracy,
którym jest człowiek”. Co więcej, „nie może nas nie
uderzać niepokojący fakt o ogromnych wymiarach”, a mianowicie,
że „istnieją całe zastępy bezrobotnych czy też nie w
pełni zatrudnionych (...) fakt, który niewątpliwie dowodzi,
że zarówno wewnątrz poszczególnych wspólnot
politycznych, jak i we wzajemnych stosunkach między nimi na
płaszczyźnie kontynentalnej i światowej — gdy chodzi o organizację
pracy i zatrudnienia — coś nie działa prawidłowo, i to właśnie
w punktach najbardziej krytycznych i o wielkim znaczeniu społecznym”
37.
Tak
jak poprzednie, tak i to zjawisko, ze względu na jego powszechność
i szybkie narastanie, stanowi bardzo wyraźny wskaźnik, o
wydźwięku negatywnym, dzisiejszego stanu i jakości rozwoju
ludów.
19.
Innym zjawiskiem, również typowym dla ostatniego okresu —
nawet jeśli nie występuje ono wszędzie — jest niewątpliwie
wskaźnik współzależności, istniejącej
między krajami bardziej i mniej rozwiniętymi. Chodzi tu o zagadnienie
zadłużenia międzynarodowego, któremu Papieska
Komisja Iustitia et Pax poświęciła swój
dokument38.
Nie
można tu pominąć milczeniem ścisłego związku,
jaki zachodzi pomiędzy tym problemem, którego rosnące
znaczenie przewidywała już Encyklika Populorum progressio39,
a kwestią rozwoju ludów.
Racją,
która skłaniała narody będące na drodze rozwoju do
przyjęcia obfitych kapitałów oddanych do dyspozycji, była
nadzieja na możliwość ich zainwestowania w
działalność służącą rozwojowi. W rezultacie,
dostępność kapitałów i fakt ich przyjęcia jako
pożyczki można uważać za wkład w sam rozwój, za
rzecz samą w sobie pożądaną i słuszną, nawet jeśli
czasem działano tu nieroztropnie, a w pewnych wypadkach zbyt pospiesznie.
Kiedy
okoliczności, zarówno w krajach zadłużonych, jak i na
międzynarodowym rynku finansowym uległy zmianie, narzędzie
przeznaczone do popierania rozwoju przekształciło się w mechanizm
przynoszący skutek przeciwny. Stało się tak dlatego, że
kraje zadłużone, aby zaspokoić wymogi dłużnicze,
czują się zmuszone do eksportowania kapitałów koniecznych
do zwiększenia lub przynajmniej utrzymania poziomu ich stopy życiowej
czy też dlatego, że z tej samej racji nie mogą otrzymać
nowych, równie niezbędnych funduszy.
Na
skutek działania tego mechanizmu, środek mający
służyć rozwojowi ludów stał się hamulcem,
a co więcej, w pewnych wypadkach spowodował nawet pogłębienie
niedorozwoju.
Stwierdzenia
te — jak mówi niedawno wydany dokument Papieskiej Komisji Iustitia et
Pax40 — powinny skłonić do refleksji nad etycznym
charakterem współzależności ludów oraz, aby
nawiązać do niniejszych rozważań, nad wymogami i warunkami
współpracy na rzecz rozwoju, płynącymi
również z zasad etycznych.
20.
Skoro w tym punkcie rozważamy przyczynę poważnego
opóźnienia w procesie rozwoju, które nastąpiło
pomimo wskazań Encykliki Populorum progressio, będącej
źródłem tak wielkich nadziei, uwaga nasza skupia się w
sposób szczególny na politycznych przyczynach dzisiejszej
sytuacji.
Stając
wobec całokształtu czynników niewątpliwie
złożonych, nie można dokonać tutaj pełnej analizy. Trudno
jednak pominąć milczeniem ważny fakt występujący w
obrazie politycznym, znamienny dla okresu historycznego po drugiej wojnie
światowej i stanowiący ważny czynnik w procesie rozwoju
ludów.
Mamy
na myśli istnienie dwóch przeciwstawnych bloków,
powszechnie określanych umownymi nazwami Wschód i Zachód. Uzasadnienie
takich określeń nie ma charakteru czysto politycznego, ale
również, jak zwykło się mówić, geopolitycznych.
Każdy z tych bloków zmierza do asymilacji lub skupienia
wokół siebie innych krajów lub grupy krajów, przy
różnym stopniu ich przynależności czy uczestnictwa.
Przeciwstawność
posiada tutaj przede wszystkim charakter polityczny, skoro każdy blok
odnajduje swą tożsamość w systemie organizacji
społeczeństwa i sprawowania władzy, który usiłuje
być alternatywą drugiego; przeciwstawność zaś
polityczna wywodzi się z głębszych przeciwstawności w
porządku ideologicznym.
Na
Zachodzie istnieje system czerpiący historycznie inspirację z zasad kapitalizmu
liberalnego, który rozwinął się w ubiegłym
stuleciu wraz z procesem uprzemysłowienia; na Wschodzie istnieje system
czerpiący inspirację z kolektywizmu marksistowskiego,
który powstał z interpretacji położenia klas
proletariackich, dokonanej w świetle specyficznego odczytania
dziejów. Każda spośród tych ideologii,
odwołując się do dwóch zupełnie odmiennych wizji
człowieka, jego wolności i roli społecznej, proponuje i popiera
na polu ekonomicznym przeciwstawne formy organizacji pracy i struktury
wolności, zwłaszcza gdy chodzi o tak zwane środki produkcji.
Przeciwstawność
ideologiczna, która sprzyja systemom i antagonistycznym
ośrodkom władzy, przy użyciu własnych form propagandy i
wpajania przekonań, doprowadziła nieuchronnie do rosnącej przeciwstawności
militarnej, dając początek dwóm blokom uzbrojonych
potęg, nieufnych wobec siebie i lękających się przewagi
drugiego.
Ze
swej strony stosunki międzynarodowe nie mogły nie odczuwać
skutków tej „logiki bloków” i odpowiadających im „sfer
wpływów”. Napięcie między dwoma blokami, powstałe
przy końcu drugiej wojny światowej, panowało w czasie
całego następnego czterdziestolecia, przybierając bądź
charakter „zimnej wojny” bądź „wojen per procura”
drogą wykorzystywania konfliktów lokalnych lub też przez
trzymanie ludzi w niepewności i niepokoju groźbą wojny otwartej
i totalnej.
Jeśli
obecnie to niebezpieczeństwo, jak się zdaje, jest bardziej
odległe, chociaż nie w pełni zażegnane, i jeśli po raz
pierwszy nastąpiło porozumienie co do zniszczenia jednego rodzaju
broni nuklearnej, to istnienie i przeciwstawność bloków
wciąż pozostaje realną i niepokojącą
rzeczywistością, która nadal wpływa na obraz świata.
21.
Wyraża się to ze skutkiem szczególnie ujemnym w stosunkach
międzynarodowych, dotyczących krajów na drodze rozwoju. Jak
wiadomo, napięcie między Wschodem i Zachodem nie dotyczy samo
w sobie przeciwieństw między dwoma różnymi stopniami
rozwoju, ale raczej między dwiema koncepcjami samego rozwoju ludzi
i ludów; obydwie są niedoskonałe i wymagają gruntownej
korekty. Omawiana przeciwstawność zostaje przeniesiona do tych
krajów, przyczyniając się do powiększenia
przedziału, który, już istnieje na płaszczyźnie
ekonomicznej między Północą i Południem i
który jest wynikiem dystansu pomiędzy dwoma światami:
światem bardziej i światem mniej rozwiniętym.
Jest
to jedna z racji, dla których społeczna nauka Kościoła
jest krytyczna zarówno wobec kapitalizmu, jak i wobec kolektywizmu
marksistowskiego. Rozpatrując bowiem rzecz z punktu widzenia rozwoju,
trudno nie postawić pytania, jak i na ale oba systemy są zdolne do
przemian i odnowy, tak by ułatwić lub popierać prawdziwy i
integralny rozwój człowieka i ludów we współczesnym
świecie? W każdym razie takie przemiany i odnowa są pilne i
konieczne dla sprawy wspólnego rozwoju wszystkich.
Krajom,
które niedawno uzyskały niepodległość i które
czynią wysiłki, by osiągnąć własną
tożsamość kulturową i polityczną, jest potrzebny
skuteczny i bezinteresowny wkład ze strony wszystkich krajów
bogatszych i lepiej rozwiniętych. Zostają one tymczasem wplątane
— co nieraz prowadzi je do ruiny — w konflikty ideologiczne,
pociągające za sobą nieuniknione podziały wewnętrzne
kraju, kończące się w pewnych wypadkach prawdziwą wojną.
Dzieje się tak także dlatego, że inwestycje i pomoc w rozwoju
bywają często odrywane od właściwego im celu i
wykorzystywane do podsycania kontrastów, nie uwzględniając lub
godząc w interesy krajów, którym miały
przynieść korzyść. Wiele z tych krajów coraz lepiej
sobie zdaje sprawę z niebezpieczeństwa stania się ofiarą
neokolonializmu i próbuje tego uniknąć. Świadomość
ta, nie bez trudności, wahali i niekiedy sprzeczności, dała
początek międzynarodowemu ruchowi krajów
niezaangażowanych, który, poprzez to, co w nim jest pozytywne,
chciałby rzeczywiście potwierdzać prawo każdego ludu do
własnej tożsamości, własnej niepodległości i
bezpieczeństwa, jak również do uczestnictwa na gruncie
równości i solidarności w korzystaniu z dóbr,
które są przeznaczone dla wszystkich ludzi.
22.
Po dotychczasowych rozważaniach jaśniejszy stale się obraz
ostatnich dwudziestu lat i bardziej zrozumiałe kontrasty
występujące w północnej części świata, to
jest między Wschodem i Zachodem, które w znacznym stopniu są
przyczyną zacofania czy zastoju Południa.
Kraje
na drodze rozwoju zamiast dochodzić do niezależności i
dążyć własną drogą do zdobycia sprawiedliwego
uczestnictwa w dobrach i usługach przeznaczonych dla wszystkich,
stają się: raczej elementami mechanizmu, trybami wielkiej machiny. Często
dotyczy to również środków społecznego przekazu,
które pozostając w gestii ośrodków Północy
świata, nie zawsze należycie uwzględniają priorytety i
problemy tych krajów, nie mają poszanowania dla profilu ich kultur
i nierzadko narzucając spaczony obraz życia i człowieka, nie
służy wymogom prawdziwego rozwoju.
Każdy
z tych bloków kryje w sobie, jak się powszechnie mówi,
swoistą skłonność do imperializmu czy jakiejś
formy neokolonializmu: jest łatwa pokusa, której, jak uczy historia,
również najnowsza, często się ulega.
Ta
właśnie nienormalna sytuacja, będąca skutkiem wojny i
wyolbrzymionego niepokoju o własne bezpieczeństwo, tłumi
dążenie do solidarnej współpracy wszystkich dla
wspólnego dobra ludzkości, szkodzi przede wszystkim ludom
pragnącym pokoju, pozbawionym prawa dostępu do dóbr
przeznaczonych dla wszystkich ludzi.
Widziany
w ten sposób obecny podział świata stanowi bezpośrednią
przeszkodę w dążeniu do prawdziwej zmiany warunków
zacofania w krajach będących na drodze rozwoju czy w krajach mniej
rozwiniętych. Ludy te jednak często nie poddają się swemu
losowi.
Ponadto,
te same potrzeby gospodarki przytłoczonej wydatkami militarnymi,
biurokracją i wewnętrzną nieudolnością, zdają
się obecnie sprzyjać procesom, które mogłyby złagodzić
przeciwieństwa oraz ułatwić podjęcie korzystnego dialogu i
prawdziwej współpracy dla pokoju.
23. Stwierdzenie
Encykliki Populorum progressio, że zasoby i inwestycje przeznaczone
do produkcji broni winny być użyte do zmniejszenia nędzy
ludów głodujących41, czyni bardziej naglącym
wezwanie do przezwyciężenia przeciwieństw istniejących
pomiędzy dwoma blokami.
Dzisiaj, w praktyce, takie zasoby
umożliwiają każdemu z tych bloków osiągnięcie
przewagi nad drugim i zapewnienie w ten sposób własnego
bezpieczeństwa. To wykrzywienie, stanowiące ich „grzech pierworodny”,
utrudnia swobodne wypełnianie obowiązku solidarności wobec
ludów pragnących osiągnąć pełny rozwój
tym narodom, które w aspekcie historycznym, ekonomicznym i politycznym
mogłyby odgrywać przodującą rolę.
Należy tu stwierdzić — i nie
wydaje się, by było to przesadą — że funkcja
przodująca między narodami może być usprawiedliwiona
jedynie możliwością i wolą wnoszenia szerszego i bardziej
wspaniałomyślnego wkładu w dobro wspólne.
Poważnie uchybiłby
ścisłemu obowiązkowi etycznemu naród, który
uległby mniej lub bardziej świadomie pokusie zamknięcia się
w sobie, uchylając się w ten sposób od odpowiedzialności
płynącej z jego przewagi pośród innych narodów.
Łatwo to można dostrzec w takich okolicznościach historycznych,
w których wierzący dopatrują się zrządzenia
Opatrzności Bożej, gotowej posłużyć się narodami
w realizacji swych planów i „udaremnić zamiary narodów”
(por. Ps 33 [32], 10).
Gdy Zachód zdaje się
popadać w formę wzrastającej i egoistycznej izolacji, a
Wschód ze swej strony wydaje się, dla wątpliwych
powodów, zaniedbywać obowiązek współpracy w
ulżeniu nędzy ludów, stajemy nie tylko wobec zdrady słusznych
oczekiwań ludzkości, co grozi nieprzewidzianymi skutkami, ale wobec
prawdziwej ucieczki od moralnego obowiązku.
24. Jeśli
produkcja broni na tle prawdziwych potrzeb ludzi i konieczności
użycia stosownych środków do ich zaspokojenia jest
poważnym nieporządkiem panującym w obecnym świecie, to nie
mniejszym nieporządkiem jest także handel tą bronią. Co
więcej, trzeba dodać, że osąd moralny jest tu jeszcze
surowszy. Jak wiadomo, chodzi o handel bez ograniczeń, zdolny nawet
przekroczyć bariery bloków. Potrafi on przezwyciężyć
podział na Wschód i Zachód, a nade wszystko podział na
Północ i Południe, potrafi nawet — i to jest najgorsze —
przeniknąć do różnych sektorów południowej
części świata.
I tak stajemy wobec dziwnego zjawiska:
podczas gdy pomoc ekonomiczna i plany rozwoju natrafiają na przeszkody w
postaci nieprzekraczalnych barier ideologicznych, barier taryfowych i
handlowych, to broń jakiegokolwiek pochodzenia krąży z
absolutną swobodą po różnych częściach
świata. I wszyscy wiedzą — co dobitnie podkreślił najnowszy
dokument Papieskiej Komisji Iustitia et Pax o zadłużeniu
międzynarodowym42 — że w niektórych przypadkach
kapitały udostępnione przez świat rozwinięty są
użyte do zakupu broni w świecie nie rozwiniętym.
Jeśli do tego wszystkiego doda
się powszechnie znane straszliwe niebezpieczeństwo broni atomowych
nagromadzonych w niewiarygodnych ilościach, nasuwa się
następujący logiczny wniosek: tak widziany świat
współczesny, łącznie ze światem ekonomii, zamiast
troszczyć się o prawdziwy rozwój, wiodący wszystkich ku
życiu „bardziej ludzkiemu” — jak tego pragnęła Encyklika
Populorum progressio43 — zdaje się prowadzić nas szybko ku
śmierci.
Skutki takiego stanu rzeczy
przejawiają się w zaostrzeniu typowej plagi ujawniającej brak
równowagi i konflikty we współczesnym świecie: miliony
uchodźców, których wojny, klęski naturalne,
prześladowania i wszelkiego rodzaju dyskryminacje pozbawiły domu,
pracy, rodziny i ojczyzny. Tragedia dla tych rzesz wypisana jest na
przygnębionych twarzach mężczyzn, kobiet i dzieci, którzy
w, podzielonym i niegościnnym świecie nie mogą już
odnaleźć domowego ogniska.
Nie można też nie
dostrzegać innej bolesnej plagi dzisiejszego świata: zjawiska terroryzmu,
nastawionego na zabijanie i niszczenie bez różnicy ludzi i
dóbr, na tworzenie klimatu strachu i niepewności, często
również poprzez więzienie zakładników. Nawet gdy
jako motywację tej nieludzkiej praktyki podaje się jakąś
ideologię czy dążenie do stworzenia lepszego świata, akty
terroryzmu nigdy nie mogą być usprawiedliwione. Tym bardziej, gdy —
jak to się dzisiaj zdarza — te decyzje i akty przybierające niekiedy
rozmiary prawdziwej masakry, porywanie osób niewinnych i nie
zamieszanych w konflikty, mają na celu propagandę własnej sprawy
albo też, co gorsze, są celem samym w sobie, gdy zabija się
tylko dla zabijania. Wobec takiej grozy i ogromu cierpienia zawsze
zachowują swoją ważność słowa, które
wypowiedziałem kilka lat temu, a które tu pragnę jeszcze raz
powtórzyć: „Chrześcijaństwo zabrania (...) uciekania
się do nienawiści, mordowania bezbronnych, do metody terroryzmu”
44.
25. W tym miejscu
trzeba nawiązać do problemu demograficznego i do sposobu
mówienia o nim dzisiaj, co Paweł VI uwydatnił w
Encyklice45 i co ja sam omówiłem szerzej w Adhortacji
Apostolskiej Familiaris consortio46.
Nie można zaprzeczyć, że
istnieje, zwłaszcza w strefie Południa naszej planety, problem
demograficzny utrudniający rozwój. Warto tu zaznaczyć, że
w strefie Północy ten problem ma cechy odwrotne: tam niepokoi spadek
przyrostu urodzeń i związane z tym starzenie się
ludności, niezdolnej do biologicznej odnowy. Zjawisko to samo w sobie utrudnia
rozwój. Tak jak nie jest ścisłe twierdzenie, że
trudności pochodzą jedynie z wyżu demograficznego, tak nie
zostało również dowiedzione, że każdy wzrost
demograficzny nie da się pogodzić z planowanym rozwojem.
Z drugiej strony bardzo
niepokojące wydają się prowadzone w wielu krajach systematyczne
kampanie przeciw przyrostowi naturalnemu, podejmowane z inicjatywy ich
rządów nie tylko wbrew tożsamości kulturowej i religijnej
tychże ludów, ale również wbrew naturze prawdziwego
rozwoju. Często te kampanie są wymuszane i finansowane przez
kapitały pochodzące z zagranicy, niekiedy zaś od nich
bywają wręcz uzależnione pomoce i opieka ekonomiczno-finansowa.
W każdym razie przejawia się w, tym zupełny brak poszanowania
wolnej decyzji zainteresowanych osób, mężczyzn i kobiet,
poddanych nierzadko bezwzględnym naciskom, również
ekonomicznym, mającym podporządkować ich tej nowej formie
przemocy. Właśnie ludy najuboższe doznają takich krzywd:
doprowadza to niekiedy do pojawiania się tendencji do rasizmu lub sprzyja
wprowadzaniu pewnych, również rasistowskich form eugenizmu.
Także ten fakt, domagający
się stanowczego potępienia, jest objawienie błędnej
i przewrotnej koncepcji prawdziwego rozwoju człowieka.
26. Ta panorama, w
znacznej mierze negatywna, rzeczywistej sytuacji rozwoju w świecie
współczesnym nie byłaby kompletna bez zasygnalizowania
istniejących również aspektów pozytywnych.
Pierwszym pozytywnym aspektem
jest u bardzo wielu ludzi pełna świadomość
własnej godności i godności każdej istoty ludzkiej.
Świadomość ta wyraża się na przykład poprzez
ożywiającą się wszędzie troskę o poszanowanie
ludzkich praw i bardzo zdecydowane odrzucenie ich gwałcenia. Widomym
tego znakiem jest liczba prywatnych, niedawno powstałych
stowarzyszeń, niekiedy o zasięgu światowym. Niemal wszystkie
zajmują się z wielką uwagą i z godnym pochwały obiektywizmem
śledzeniem wydarzeń międzynarodowych w tej tak delikatnej
dziedzinie.
Na tej płaszczyźnie trzeba
uznać wpływ, jaki wywarła Deklaracja Praw:
Człowieka ogłoszona prawie czterdzieści lat temu przez
Organizację Narodów Zjednoczonych. Samo jej istnienie i stopniowe
jej przyjmowanie przez wspólnoty międzynarodowe już jest
znakiem utwierdzającej się świadomości. W tejże
dziedzinie praw ludzkich to samo trzeba powiedzieć o innych środkach
prawnych Organizacji Narodów Zjednoczonych i innych Organizmów
międzynarodowych47.
Świadomość, o
której mowa, występuje nie tylko u jednostek, ale
również u narodów i ludów, które jako
byty posiadające określoną tożsamość
kulturową są szczególnie czułe na prawo do zachowywania
swego cennego dziedzictwa, swobodnego kierowania nim i rozwijania go.
Równocześnie, w
świecie podzielonym i gnębionym różnego rodzaju
konfliktami, torują sobie drogę przekonanie o radykalnej współzależności
i, w konsekwencji, potrzeba takiej solidarności, która by ją
podejmowała i przenosiła na płaszczyznę moralną.
Dzisiaj bardziej chyba niż w przeszłości ludzie zdają sobie
sprawę z łączącego ich wspólnego przeznaczenia,
aby budować razem, jeśli chce się uniknąć zagłady
wszystkich. Z głębi niepokoju, Jęku i zjawisk ucieczki, takich
jak narkomania, typowych dla świata współczesnego, z
wolna wyłania się zrozumienie tego, że dobro, do którego
wszyscy jesteśmy powołani, i szczęście, do którego
dążymy, nie dadzą się osiągnąć bez wysiłku
i zaangażowania wszystkich, nie wyłączając nikogo, i
bez konsekwentnego wyrzeczenia się własnego egoizmu.
Dochodzi tu jeszcze, jako znak poszanowania
życia — mimo wszelkich pokus do jego niszczenia, od przerywania
ciąży do eutanazji — jednoczesna troska o pokój i
świadomość, że jest on niepodzielny: albo jest on
udziałem wszystkich, albo nikogo. Troska o taki pokój,
który coraz bardziej domaga się ścisłego poszanowania sprawiedliwości
i — w konsekwencji — równego podziału owoców prawdziwego
rozwoju48.
Wśród pozytywnych
znaków obecnych czasów należy też odnotować
rosnącą świadomość ograniczoności dostępnych
zasobów, potrzeby poszanowania integralności i rytmów natury
oraz uwzględniania ich przy programowaniu rozwoju, nie
poświęcając ich na rzecz demagogicznych koncepcji. Chodzi tu o
tak zwaną dzisiaj troskę ekologiczną.
Jest także rzeczą
słuszną uznanie zaangażowania ludzi rządzących,
polityków, ekonomistów, syndykalistów, ludzi nauki i
pracowników Instytucji międzynarodowych, wśród
których wielu czerpie natchnienie z wiary religijnej. Wielkodusznie i z
niemałym osobistym poświęceniem wnoszą oni wkład w rozwiązanie
istniejącego w świecie zła i przy użyciu wszelkich
środków dążą do tego, aby coraz więcej ludzi
mogło cieszyć się dobrodziejstwem pokoju i żyć
życiem zasługującym na to miano.
Wnoszą tu swój niemały
wkład wielkie Organizacje międzynarodowe i niektóre
organizacje regionalne, których połączone wysiłki
pozwalają na podejmowanie skuteczniejszych poczynań.
Także dzięki owemu
wkładowi niektóre kraje Trzeciego Świata, mimo
obciążenia przez liczne negatywne uwarunkowania, zdołały
osiągnąć pełną samowystarczalność w
zakresie wyżywienia lub pewien stopień uprzemysłowienia,
który pozwala im żyć w sposób godny oraz zapewnić
zatrudnienie czynnej zawodowo ludności.
Tak więc nie wszystko w
świecie współczesnym jest negatywne — i nie może
być inaczej, bowiem Opatrzność Ojca Niebieskiego z
miłością czuwa nawet nad naszymi codziennymi troskami (por. Mt
6, 25-32; 10, 23-31; Łk 12, 6-7. 22-30); co więcej, wspomniane
wyżej wartości pozytywne świadczą o nowej trosce moralnej,
nade wszystko w porządku wielkich problemów ludzkości, jakimi
są rozwój i pokój.
Ta rzeczywistość skłania
mnie do prowadzenia refleksji nad prawdziwą naturą rozwoju
ludów po linii Encykliki, której rocznicę obchodzimy;
refleksji, która jest hołdem dla zawartego w niej nauczania.
|