IV
Prawdziwy rozwój ludzki
27. Spojrzenie na
świat współczesny, do jakiego zachęca nas Encyklika,
pozwala stwierdzić przede wszystkim, że rozwój nie jest
procesem przebiegającym po liniach prostych; jakby automatycznym i z natury
swojej nieograniczonym, tak jak gdyby przy spełnieniu się pewnych
warunków ludzkość miała szybko podążać ku
nieokreślonej doskonałości49.
Takie ujęcie, związane
bardziej z pojęciem „postępu” według koncepcji filozoficznych
właściwych dla okresu oświecenia aniżeli z pojęciem
„rozwoju” 50 zastosowanym w znaczeniu specyficznie
ekonomiczno-społecznym, zdaje się być obecnie poważnie
kwestionowane, zwłaszcza po tragicznych doświadczeniach obu wojen
światowych oraz zaplanowanego i częściowo dokonanego
wyniszczenia całych narodów, jak też zagrożenia
atomowego. Miejsce naiwnego optymizmu mechanicystycznego zajął
uzasadniony niepokój o los ludzkości.
28.
Równocześnie jednak przeżywa kryzys sama koncepcja
„ekonomiczna” czy „ekonomistyczna” związana ze słowem rozwój.
Rzeczywiście rozumie się dziś lepiej, że samo
nagromadzenie dóbr i usług, nawet z korzyścią dla
większości, nie wystarcza do urzeczywistnienia ludzkiego
szczęścia. W konsekwencji, także i dostęp do wielorakich rzeczywistych
dobrodziejstw, jakich w ostatnim czasie dostarczyły wiedza i technika,
łącznie z informatyką, nie przynosi z sobą wyzwolenia spod
wszelkiego rodzaju zniewolenia. Przeciwnie, doświadczenie niedawnych lat
uczy, że jeśli cała wielka masa zasobów i możliwości
oddana do dyspozycji człowieka nie jest kierowana zmysłem moralnym
i zorientowana na prawdziwe dobro rodzaju ludzkiego, łatwo obraca się
przeciw człowiekowi — jako zniewolenie.
Ogromnie pouczające powinno
stać się niepokojące stwierdzenie dotyczące okresu
najnowszego: obok nędzy niedorozwoju, której nie można
tolerować, stoimy w obliczu pewnego „niedorozwoju”, który
także jest niedopuszczalny, bowiem tak samo jak niedorozwój
sprzeciwia się on dobru i prawdziwemu szczęściu.
Nadrozwój, polegający na nadmiernej rozporządzalności
wszelkiego typu dobrami materialnymi na korzyść niektórych
warstw społecznych, łatwo przemienia ludzi w niewolników
„posiadania” i natychmiastowego zadowolenia, nie widzących pewnego
horyzontu, jak tylko mnożenie dóbr już posiadanych lub
stałe zastępowanie ich innymi, jeszcze doskonalszymi Jest to tak
zwana cywilizacja „spożycia” czy konsumizm, który niesie z
sobą tyle „odpadków” i „rzeczy do wyrzucenia”. Posiadany przedmiot,
zastąpiony innym, doskonalszym, zostaje odrzucany bez uświadomienia
sobie jego ewentualnej trwałej wartości dla nas lub dla kogoś
uboższego.
Wszyscy z bliska obserwujemy smutne
skutki tego ślepego poddania się czystej konsumpcji: przede wszystkim
jakiś rażący materializm, przy równoczesnym radykalnym
nienasyceniu; jest bowiem rzeczą łatwo zrozumiałą, że
jeśli się nie jest uodpornionym na wszechobecną reklamę i
nieustannie kuszące propozycje nabycia nowych produktów,
wówczas im więcej się posiada, tym więcej się
pożąda, podczas gdy najgłębsze pragnienia pozostają
niezaspokojone, a może nawet zagłuszone.
Encyklika Papieża Pawła VI
sygnalizowała tak często dziś podkreślaną
różnicę pomiędzy „mieć” i „być” 51,
wcześniej w sposób precyzyjny sformułowaną przez Sobór
Watykański II52. „Posiadanie” rzeczy i dóbr samo przez
się nie doskonali podmiotu ludzkiego, jeśli nie przyczynia się
do dojrzewania i wzbogacenia jego „być”, czyli do urzeczywistnienia
powołania ludzkiego jako takiego.
Z pewnością
różnica między „być” i „mieć”,
niebezpieczeństwo nieodłączne od prostego mnożenia czy
zastępowania nowymi rzeczy posiadanych, nie musi przekształcać
się koniecznie w antynomię do wartości „być”.
Jedna z największych
niesprawiedliwości współczesnego świata polega
właśnie na tym, że stosunkowo nieliczni posiadają
wiele, a liczni nie posiadają prawie nic. Jest to
niesprawiedliwość wadliwego podziału dóbr i usług
pierwotnie przeznaczonych dla wszystkich.
Jawi się zatem
następujący obraz: są tacy, nieliczni, którzy
posiadają wiele i nie potrafią prawdziwie „być”, bowiem na
skutek odwrócenia hierarchii wartości przeszkodą stale
się dla nich kult „posiadania”; są także i tacy, liczni,
którzy mają mało lub nic i którzy nie są w stanie
realizować swego zasadniczego ludzkiego powołania z powodu braku
niezbędnych dóbr.
Zło nie polega na „mieć” jako
takim, ale na takim „posiadaniu”, które nie uwzględnia jakości
i uporządkowanej hierarchii posiadanych dóbr. Jakości i
hierarchii, które płyną z podporządkowania
dóbr i dysponowania nimi „byciu” człowieka i jego prawdziwemu powołaniu.
Jest to dowodem na to, że
chociaż rozwój posiada swój nieodzowny wymiar
ekonomiczny, winien bowiem udostępnić możliwie
największej liczbie mieszkańców świata korzysta nie z
dóbr niezbędnych do „bycia”, to nie wyczerpuje się on jednak w
tym właśnie wymiarze. Zredukowany doń, obróci się
przeciw tym, którym miał służyć.
Charakterystyczne cechy pełnego
rozwoju „bardziej ludzkiego”, który — przy uwzględnieniu
wymogów ekonomicznych — byłby na miarę prawdziwego
powołania człowieka, mężczyzny i kobiety, zostały
opisane przez Pawła VI53.
29. Rozwój nie
tylko ekonomiczny mierzy się i ukierunkowuje według tej
rzeczywistości i powołania człowieka wdzianego
całościowo, czyli według jego „parametru” wewnętrznego Potrzebuje
on niewątpliwe dóbr stworzonych i wytworów przemysłu
wzbogacanego stałym postępem naukowym i technologicznym.
Wciąż nowe możliwości dysponowania dobrami materialnymi,
jeśli służą zaspokajaniu potrzeb, otwierają nowe
horyzonty. Niebezpieczeństwo nadużyć o charakterze
konsumistycznym oraz zjawisko sztucznych potrzeb nie powinny bynajmniej
przeszkadzać w uznaniu i użytkowaniu nowych dóbr oraz
zasobów będących do naszej dyspozycji; co więcej, powinniśmy
widzieć w nich dar Boży i odpowiedź na powołanie człowieka,
które w pełni urzeczywistnia się w Chrystusie.
W celu osiągnięcia
prawdziwego rozwoju nie można jednak nigdy tracić sprzed oczu
wspomnianego parametru, który jest w naturze
właściwej człowiekowi stworzonemu przez Boga na Jego obraz i
podobieństwo (por. Rdz 1, 26). Natura cielesna i duchowa ukazana
jest symbolicznie w drugim opisie stworzenia przez dwa elementy: ziemia,
z której Bóg ukształtował fizyczną naturę
człowieka i tchnienie życia, które tchnął w
jego nozdrza (por. Rdz 2, 7).
Człowiek wchodzi w ten
sposób w związek pokrewieństwa z innymi stworzeniami: jest
powołany do ich używania, do zajmowania się nimi oraz,
wciąż według opisu Księgi Rodzaju (2, 15), zostaje
umieszczony w ogrodzie, aby go uprawiał i doglądał, ponad
wszystkimi innymi istotami, oddanymi przez Boga pod jego władanie (por. tamże,
1, 25-26). Ale równocześnie człowiek ma pozostać poddanym
woli Boga, który mu zakreśla granice używania i panowania nad
rzeczami (por. tamże, 2, 16-17), podobnie jak obiecuje mu
nieśmiertelność (por. tamże, 2, 9; Mdr 2,
23). Człowiek więc, będąc obrazem Boga, ma
również prawdziwe z Nim pokrewieństwo.
Zgodnie z tym nauczaniem rozwój
nie może polegać tylko na użyciu, na władaniu i na nieograniczonym
posiadaniu rzeczy stworzonych i wytworów przemysłu, ale nade
wszystko na podporządkowaniu posiadania, panowania i użycia
podobieństwu człowieka do Boga oraz jego powołaniu do
nieśmiertelności. Oto transcendentna rzeczywistość
istoty ludzkiej, w której od początku uczestniczy on jako „dwoje”:
mężczyzna i kobieta (por. Rdz 1, 27), jest więc ze swej
natury istotą społeczną.
30. Rozwój
zatem, w rozumieniu Pisma Świętego, nie jest jedynie pojęciem
„laickim”, „świeckim”, ale jawi się — również ze swymi
akcentami społeczno-gospodarczymi — jako współczesny wyraz
zasadniczego wymiaru powołania człowieka.
Człowiek bowiem, jeśli
można tak powiedzieć, nie został stworzony jako byt nieruchomy i
statyczny. Pierwszy jego opis biblijny przedstawia go jako stworzenia i
obraz, określony w swej głębokiej rzeczywistości przez pochodzenie
i podobieństwo, które o nim stanowią. Ale wszystko to
wprowadza w istotę człowieka, mężczyzny i kobiety,
zaczątek zadania oraz wymóg spełnienia go,
zarówno indywidualnie, jak we dwoje. Zadaniem tym jest niewątpliwie
panowanie nad stworzeniami, „uprawianie ogrodu”; ma tu być wypełniane
w ramach posłuszeństwa prawu Bożemu, a zatem w szacunku
dla otrzymanego „obrazu”, będącego wyraźną podstawą
władzy panowania, przyznano mu dla jego udoskonalenia (por. Rdz 1,
26-30; 2, 15-16; Mdr 9, 2-3).
Gdy człowiek okazuje
nieposłuszeństwo Bogu i odmawia poddania się Jego panowaniu,
wówczas natura buntuje się przeciw człowiekowi i nie uznaje go
za swego „pana”, gdyż zaćmił on w sobie obraz Boży. Wezwanie
do posiadania i używania środków stworzonych wciąż
pozostaje w mocy, lecz po grzechu wypełnianie tego wezwania stale się
trudne i naznaczone cierpieniem (por. Rdz 3, 17-19).
Rzeczywiście, następny
rozdział Księgi Rodzaju ukazuje nam potomstwo Kaina,
które buduje „miasto”, oddaje się pasterstwu, poświęca
sztuce (muzyce) i technice (kowalstwu); wtedy też zaczęto
„wzywać imię Pana” (por. Rdz 4, 17-26).
Opisane w Piśmie Świętym
dzieje Ludzkiego rodzaju również po upadku grzechowym są
historią nieustannych realizacji, które, zawsze poddawane w
wątpliwość i zagrożone przez grzech, powtarzają
się, pogłębiają i rozszerzają jako odpowiedź na
Boże powołanie dane od początku mężczyźnie i
kobiecie (por. Rdz 1, 26-28) i wyryte w otrzymanym przez nich obrazie.
Płynie stąd logiczny wniosek,
przynajmniej dla ludzi wierzących w Słowo Boże, że tak
zwany współczesny rozwój należy widzieć jako etap
historii zapoczątkowanej w dziele Stworzenia i ciągle zagrożonej
z powodu niewierności wobec woli Stwórcy, zwłaszcza
pokusą bałwochwalstwa; rozwój jednak zasadniczo jest zgodny z
pierwotnymi założeniami. Kto by chciał odstąpić od trudnego,
ale wzniosłego zadania polepszania losu całego człowieka i
wszystkich ludzi pod pretekstem ciężaru walki i stałego
wysiłku przezwyciężania przeszkód czy też z powodu
porażek i powrotu do punktu wyjścia, sprzeciwiałby się woli
Boga Stwórcy. Z tego samego punktu widzenia ukazałem w Encyklice Laborem
exercens powołanie człowieka do pracy, aby podkreślić,
że właśnie człowiek jest zawsze protagonistą
rozwoju54.
Co więcej, sam Pan Jezus, w
przypowieści o talentach, zwraca uwagę na surowość, z
jaką został potraktowany ten, który odważył się
ukryć otrzymany dar: „Sługo zły i gnuśny!
Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie
posiałem i zbierać tam, gdzie nie rozsypał (...) Dlatego
odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć
talentów,” (Mt 25, 26-28). My, którzy, otrzymujemy dary
Boże, aby owocowały, winniśmy „siać” i „zbierać”.
Jeśli tego nie czynimy, będzie nam odebrane i to, co mamy.
Niech zgłębienie tych
surowych słów pobudzi nas do bardziej zdecydowanego podjęcia
przynaglającego dzisiaj wszystkich obowiązku
współpracy w pełnym rozwoju innych: „rozwoju całego
człowieka i wszystkich ludzi” 55.
31. Wiara w
Chrystusa Odkupiciela, rzucając światło od wewnątrz na
naturę rozwoju, jest także przewodnikiem w realizowaniu zadania
współpracy.
W Liście św. Pawła do
Kolosan czytamy, że Chrystus jest „pierworodnym wobec każdego
stworzenia” i że „wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone”
(1, 15-16). Istotnie, „wszystko w Nim ma istnienie (...) Zechciał bowiem
(Bóg), aby w Nim zamieszkała cała Pełnia i aby przez
Niego znów pojednać wszystko z sobą” (tamże, 1,
17. 19-20).
W ten Boży plan,
zapoczątkowany od wieków w Chrystusie, doskonałym „obrazie”
Ojca (por. Kol 1, 15) i osiągający swą
doskonałość w Nim, „Pierworodnym spośród
umarłych” (tamże, 1, 18), wpisuje się nasza
historia, naznaczona naszym wysiłkiem osobistym i zbiorowym dla
polepszenia położenia człowieka, przezwyciężenia stale
zjawiających się na naszej drodze trudności, i w ten
sposób przygotowująca nas do uczestniczenia w pełni,
która „zamieszkuje w Panu” i której udziela On „swemu Ciału,
którym jest Kościół” (por. tamże, 1, 18; Ef
1, 22-23), podczas gdy grzech, który zawsze zastawia na nas sidła i
naraża na niepowodzenie osiągnięcie naszych ludzkich
celów, został zwyciężony i okupiony przez „pojednanie”
dokonane przez Chrystusa (por. Kol 1, 20).
Tutaj perspektywy się
rozszerzają. Marzenie o nieograniczonym postępie powraca, gruntownie
przemienione dzięki nowej nauce otwartej przez wiarę
chrześcijańską, która zapewnia nas, że postęp
taki jest możliwy tylko dlatego, że Bóg Ojciec już od
początku postanowił uczynić człowieka uczestnikiem swej
chwały w zmartwychwstałym Jezusie Chrystusie: „W Nim mamy odkupienie
przez Jego krew — odpuszczenie występków” (Ef 1, 7), cv Nim
także zechciał Bóg zwyciężyć grzech i
sprawić, by służył on naszemu większemu
dobru56, które nieskończenie przewyższa to, co
mógłby urzeczywistnić postęp.
Wolno nam zatem powiedzieć — gdy
trudzimy się wśród ciemności i braków niedorozwoju
i nadrozwoju — że kiedyś „to, co zniszczalne, przyodzieje
się w niezniszczalne, a to, co śmiertelne, przyodzieje się w
nieśmiertelność” (1 Kor 15, 54), gdy Pan „przekaże
królowanie Bogu i Ojcu” (tamże, 15, 24) i wszystkie
dzieła i czyny godne człowieka zostaną odkupione.
Pojęcie wiary ponadto dobrze
wyjaśnia motywy przynaglające Kościół do
zajmowania się problematyką rozwoju i do uznania za obowiązek
pastorski j posługi pobudzanie wszystkich do refleksji nad
naturą i charakterem autentycznego rozwoju człowieka. Poprzez swoje
zaangażowanie Kościół z jednej strony chce
służyć Bożemu planowi, zmierzającemu do doprowadzenia
wszystkich rzeczy do pełni, która zamieszkuje w Chrystusie (por. Kol
1, 19), a której On udzielił swemu Ciału; z drugiej, chce
wypełnić swoje zasadnicze powołanie bycia „sakramentem, czyli
znakiem i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i
jedności całego rodzaju ludzkiego” 57.
Dla niektórych Ojców taka
wizja Kościoła stała się inspiracją do wypracowania
oryginalnych koncepcji znaczenia historii i pracy ludzkiej jako
skierowanej ku celowi, który ją przewyższa i określanej
zawsze w odniesieniu do dzieła Chrystusa. Innymi słowy, w nauczaniu
patrystycznym można odnaleźć optymistyczną wizję
dziejów i pracy ludzkiej, to znaczy wieczystej wartości
prawdziwych ludzkich dokonań jako odkupionych przez Chrystusa i
skierowanych ku obiecanemu królestwu58.
Tak więc w całym nauczaniu
i najdawniejszej praktyce Kościoła zawiera się
przekonanie, że z racji swego powołania jest on sam, jego szafarze i
każdy z jego członków, zobowiązany do niesienia ulgi
cierpiącym nędzę, bliskim czy dalekim, nie tylko z tego, co
„zbywa”, ale z tego, co jest konieczne do życia. W obliczu
istniejących potrzeb nie wolno przedkładać nad nie bogatego
wystroju świątyń i drogocennych paramentów przeznaczonych
do kultu Bożego; przeciwnie, mogłoby się okazać konieczne
sprzedanie tych dóbr, aby dać chleb, napój, odzież i
dom temu, kto ich jest pozbawiony59. Jak już wspomniano, wskazana
jest tu „hierarchia wartości” — w ramach posiadania — pomiędzy
„mieć” i „być”, zwłaszcza gdy „mieć” jednych
decydowałoby o uszczerbku „być” wielu innych.
W swojej Encyklice Papież
Paweł VI idzie po linii tego nauczania, czerpiąc natchnienie z
Konstytucji duszpasterskiej Gaudium et spes60. Ze swej strony
pragnę położyć nacisk na ważność i
naglący charakter tej nauki, prosząc Boga o siłę dla
wszystkich chrześcijan, by wiernie stosowali ją w praktyce.
32. Obowiązek
angażowania się w sprawę rozwoju ludów nie jest
powinnością tylko indywidualną, a tym mniej
indywidualistyczną, jakby osiągnięcie go było możliwe
na drodze odizolowanych wysiłków każdego. Jest to imperatyw
dla wszystkich i każdego, mężczyzn i kobiet, dla
społeczeństw i narodów, w szczególności dla
Kościoła katolickiego, innych Kościołów i
Wspólnot kościelnych, z którymi jesteśmy
całkowicie gotowi współpracować w tej dziedzinie. I w tym
sensie my, katolicy, zapraszamy braci chrześcijan do uczestniczenia w
naszych inicjatywach oraz deklarujemy gotowość udziału w
inicjatywach podejmowanych przez nich i przyjęcia skierowanych do nas
zaproszeń. W tym poszukiwaniu integralnego rozwoju człowieka
możemy także wiele dokonać wraz z wyznawcami innych religii, jak
to się już zresztą dzieje na wielu miejscach.
Współpraca nad rozwojem
całego człowieka i każdego człowieka jest bowiem
obowiązkiem wszystkich wobec wszystkich, i powinna zarazem być
powszechna w całym świecie: na Wschodzie, Zachodzie,
Północy i Południu lub, posługując się
używanymi dziś terminami, w różnych „światach”.
Jeśli natomiast usiłuje się urzeczywistniać rozwój w
jednej tylko części lub w jednym świecie, czyni się to
kosztem innych; tam zaś, gdzie rozwój zaczyna się
dokonywać — właśnie dlatego, że nie bierze pod uwagę
innych, podlega przerostowi i wypaczeniu.
Również ludy i narody
mają prawo do własnego pełnego rozwoju, który
obejmując aspekty ekonomiczne i społeczne — o czym była mowa
wyżej winien takie uwzględniać ich tożsamość
kulturowa i otwarcie się na rzeczywistość transcendentną.
Nie można też traktować potrzeby rozwoju jako pretekstu do
narzucania innym własnego sposobu życia czy własnej wiary
religijnej.
33. Doprawdy, taki
model rozwoju, który by nie szanował i nie popierał praw
ludzkich, osobistych i społecznych, ekonomicznych i politycznych,
łącznie z prawami narodów i ludów, nie
byłby godny człowieka.
Dzisiaj może wyraźniej
niż kiedykolwiek dostrzega się wewnętrzną
sprzeczność rozwoju ograniczonego tylko do dziedziny
gospodarczej łatwo podporządkowuje on osobę ludzką i jej
najgłębsze potrzeby wymogom planowania gospodarczego lub
wyłącznego zysku.
Wewnętrzny związek pomiędzy
prawdziwym rozwojem i poszanowaniem praw człowieka raz jeszcze ujawnia
jego charakter moralny: prawdziwego wyniesienia człowieka, zgodnie
z naturalnym i historycznym powołaniem każdego, nie da się
osiągnąć jedynie przez korzystanie z obfitości
dóbr i usług czy dzięki dysponowaniu doskonałą
infrastrukturą.
Gdy jednostki i wspólnoty
widzą, że nie są ściśle przestrzegane wymogi moralne,
kulturowe i duchowe oparte na godności osoby i na tożsamości
właściwej każdej wspólnocie, poczynając od rodziny i
stowarzyszeń religijnych, to całą resztę — dysponowanie
dobrami, obfitość zasobów technicznych
służących w codziennym życiu, pewien poziom dobrobytu
materialnego — uznają za niezadowalającą, a na długą
metę za rzecz nie do przyjęcia.
Stwierdza to wyraźnie Chrystus Pan
w Ewangelii, zwracając uwagę wszystkich na prawdziwą
hierarchię wartości: „Cóż bowiem za korzyść
odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na
duszy swej szkodę poniósł?” (Mt 16, 26).
Prawdziwy rozwój na miarę
wymogów właściwych istocie ludzkiej,
mężczyźnie czy kobiecie, dziecku, dorosłemu czy człowiekowi
starszemu, zakłada — zwłaszcza u tych, którzy czynnie
uczestniczą w tym procesie. i są zań odpowiedzialni —
żywą świadomość wartości praw wszystkich i
każdego z osobna a także konieczność poszanowania
przysługującego każdemu prawa do pełnego korzystania z
dobrodziejstw nauki i techniki.
Wewnątrz każdego narodu
ogromne znaczenie posiada poszanowanie wszystkich praw: zwłaszcza
prawa do życia w każdej fazie istnienia; praw rodziny jako
podstawowej wspólnoty społecznej czy „komórki
społeczeństwa”; sprawiedliwości w stosunkach pracy; praw,
związanych z życiem wspólnoty politycznej jako takiej; praw
opartych na transcendentnym powołaniu istoty ludzkiej, poczynając od
prawa do swobodnego wyznawania i praktykowania własnego religijnego credo.
Na płaszczyźnie
międzynarodowej, czyli stosunków między państwami lub
— używając potocznego określenia — pomiędzy
różnymi „światami”, konieczne jest pełne poszanowanie
tożsamości każdego ludu, z jego cechami historycznymi i
kulturowymi. Jest także konieczne, aby — zgodnie z zaleceniem Encykliki Populorum
progressio — uznano równe prawo każdego ludu do tego, by
„zasiadał przy stole wspólnej uczty” 61, zamiast
leżeć z Łazarzem za drzwiami, podczas gdy „psy przychodzą i
liżą wrzody” (por. Łk 16, 21). Zarówno ludy, jak
osoby indywidualne winny cieszyć się podstawowa
równością62, na której opiera się na
przykład Karta Organizacji Narodów Zjednoczonych:
równością, która jest podstawą prawa
uczestniczenia wszystkich w procesie pełnego rozwoju.
Aby rozwój był pełny,
winien urzeczywistniać się w ramach solidarności i
wolności, bez poświęcania pod jakimkolwiek pozorem jednej
czy drugiej. Moralny charakter rozwoju i działanie na jego
korzyść uwidacznia się w pełni wówczas, gdy
należycie przestrzegane są wszystkie wymogi płynące z
porządku prawdy i dobra, właściwego istocie ludzkiej.
Ponadto chrześcijanin,
który nauczył się dostrzegać obraz Boga w człowieku
powołanym do pełnego uczestnictwa w prawdzie i dobru, którym
jest sam Bóg, nie uznaje zaangażowania w sprawę rozwoju
i jego realizację bez zachowania i poszanowania niepowtarzalnej
godności tego obrazu. Inaczej mówiąc, prawdziwy rozwój
musi opierać się na miłości Boga i bliźniego
oraz przyczyniać się do polepszenia stosunków między
jednostkami i społeczeństwem. Jest to tak zwana „cywilizacja
miłości”, o której często mówił Papież
Paweł VI.
34. Moralny charakter
rozwoju nie może także pomijać milczeniem poszanowania bytów
tworzących widzialną naturę, którą Grecy,
czyniąc aluzję właśnie do porządku, jaki
ją wyróżnia, nazywali „kosmosem”. Ta rzeczywistość
wymaga także poszanowania z trzech względów, nad
którymi warto się poważnie zastanowić.
Pierwszy wzgląd polega na
konieczności lepszego uświadomienia sobie, że nie
można bezkarnie używać różnego rodzaju bytów,
żyjących czy nieożywionych — składników naturalnych,
roślin, zwierząt — w sposób dowolny, jedynie według
własnych potrzeb gospodarczych. Przeciwnie, należy brać pod uwagę
naturę każdego bytu oraz ich wzajemne powiązanie w
uporządkowany system, którym właśnie jest kosmos.
Drugi wzgląd natomiast
opiera się na fakcie, poniekąd bardziej jeszcze niepokojącym, o
graniczenia zasobów naturalnych, z których
część — jak się zwykło mówić — nie odnawia
się. Używanie ich tak, jakby były niewyczerpalne, z nieograniczoną
władzą, naraża na poważne niebezpieczeństwo
możliwość korzystania z nich nie tylko przez obecne pokolenie,
ale przede wszystkim przez przyszłe generacje.
Trzeci wzgląd odnosi
się bezpośrednio do skutków pewnego typu rozwoju dla jakości
życia w strefach uprzemysłowionych. Wiemy, że skutkiem
bezpośrednim czy pośrednim uprzemysłowienia jest coraz
częściej zatrucie środowiska, niosące poważne
konsekwencje dla zdrowia ludności.
Jeszcze raz staje się; oczywiste,
że rozwój, jego planowanie, użycie zasobów i
sposób ich wykorzystania nie mogą być odrywane od poszanowania
wymogów moralnych. Jedne z nich niewątpliwie wyznacza
ograniczenia użycia widzialnej natury. Panowanie, przekazane przez
Stwórcę człowiekowi, nie oznacza władzy absolutnej, nie
może też być mowy o wolności „używania” lub
dobrowolnego dysponowania rzeczami. Ograniczenie nałożone od
początku na człowieka przez samego Stwórcę i
wyrażone w sposób symboliczny w zakazie „spożywania owocu
drzewa” (por. Rdz 2, 16-17) jasno ukazuje, że w odniesieniu do
widzialnej natury jesteśmy poddani prawom nie tylko biologicznym, ale
także moralnym, których nie można bezkarnie przekraczać.
Właściwa koncepcja rozwoju
nie może pomijać powyższych rozważań —
dotyczących użycia elementów natury, odnawiania się zasobów
i skutków nieuporządkowanego uprzemysłowienia —
stawiających nasze sumienie wobec wymiaru moralnego, jakim powinien
odznaczać się rozwój63.
|