II
ORĘDZIE MESJAŃSKIE
Kiedy Chrystus rozpoczął czynić
i nauczać
3. Wobec swoich
ziomków, mieszkańców tego samego Nazaretu, Chrystus
powołuje się na słowa proroka Izajasza: „Duch Pański
spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał
Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom
głosił wolność, a niewidomym przejrzenie, abym
uciśnionych odsyłał wolnych, abym obwoływał rok
łaski od Pana” (Łk 4, 18 n.). Zdania te zapisane u św. Łukasza są pierwszą
mesjańską Jego deklaracją, w ślad za którą
idą czyny i słowa znane z Ewangelii. Poprzez te czyny i słowa
Chrystus uobecnia Ojca wśród ludzi. Znamienne, że tymi
ludźmi są nade wszystko ubodzy, nie mający środków
do życia, są ludzie, których pozbawiono wolności, są
ślepi, którzy nie widzą całego piękna stworzenia,
są ci, którzy żyją w ucisku serca lub też
doznają społecznej niesprawiedliwości, są wreszcie grzesznicy.
Wobec tych nade wszystko ludzi Mesjasz staje się szczególnie
przejrzystym znakiem Boga, który jest miłością, staje
się znakiem Ojca. W tym widzialnym znaku ludzie ówcześni — ale
także ludzie naszych czasów — mogą „zobaczyć” Ojca.
Rzecz
znamienna, że gdy od Jana Chrzciciela przybyli do Chrystusa
wysłannicy, aby postawić Mu pytanie: „Czy Ty jesteś Tym,
który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?” (Łk
7, 19), Jezus odpowiedział im, powołując się na to samo
świadectwo, od którego zaczął swoje nauczanie w
Nazarecie: „Idźcie i donieście Janowi to, coście widzieli i
słyszeli: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą,
trędowaci doznają oczyszczenia i głusi słyszą; umarli
zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię”, i
zakończył: „A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie
zwątpi” (Łk 7, 22 n.).
Jezus
nade wszystko swoim postępowaniem, całą swoją
działalnością objawiał, że w świecie, w
którym żyjemy, obecna jest miłość. Jest to
miłość czynna, miłość, która zwraca
się do człowieka, ogarnia wszystko, co składa się na jego
człowieczeństwo. Miłość ta w sposób
szczególny daje o sobie znać w zetknięciu z cierpieniem,
krzywdą, ubóstwem, w zetknięciu z całą
historyczną „ludzką kondycją”, która na
różne, sposoby ujawnia ograniczoność i
słabość człowieka, zarówno fizyczną, jak i
moralną. Właśnie ten sposób i zakres przejawiania
się miłości nazywa się w języku biblijnym
„miłosierdziem”.
Chrystus
więc objawia Boga, który jest Ojcem, jest
„miłością”, jak to wyrazi w swoim liście św. Jan (1
J 4, 16), objawia Boga, który jest „bogaty w miłosierdzie”, jak
czytamy u św. Pawła (Ef 2, 4). Ta prawda, bardziej jeszcze
niż tematem nauczania, jest rzeczywistością uobecnianą
przez Chrystusa. To uobecnianie Ojca: miłości i miłosierdzia,
jest w świadomości samego Chrystusa podstawowym dowodem Jego
mesjańskiego posłannictwa. Wskazują na to słowa
wypowiedziane na początku w synagodze nazaretańskiej, a
później do uczniów i wysłanników Jana
Chrzciciela.
W
oparciu o takie uobecnianie Boga, który jest Ojcem:
miłością i miłosierdziem, Jezus czyni miłosierdzie
jednym z głównych tematów swojego nauczania.
Jak zwykle, i tutaj naucza nade wszystko „przez przypowieści”, one bowiem
najlepiej unaoczniają istotę rzeczy. Wystarczy przypomnieć
przypowieść o synu marnotrawnym (Łk 15, 11-32), czy o
miłosiernym Samarytaninie (Łk 10, 30-37), czy też — dla
kontrastu — przypowieść o niemiłosiernym słudze (Mt
18, 23-35). Jednakże owych miejsc w nauczaniu Chrystusa, które
ukazują miłość-miłosierdzie w nowym zawsze aspekcie,
jest ogromnie wiele. Wystarczy mieć przed oczyma dobrego pasterza,
który szuka zgubionej owcy (Mt 18, 12-14; Łk 15, 3-7),
czy choćby nawet tę niewiastę, która wymiata całe
mieszkanie w poszukiwaniu zagubionej drachmy (Łk 15, 8-10).
Ewangelistą, który szczególnie wiele miejsca
poświęcił tym tematom w nauczaniu Chrystusa, jest św.
Łukasz; jego Ewangelia zasłużyła sobie na nazwę
„Ewangelii miłosierdzia”.
Z
tą chwilą, gdy mowa o nauczaniu, otwiera się bardzo
doniosły problem znaczenia odnośnych wyrazów i
treści pojęć, a nade wszystko treści pojęcia
„miłosierdzie” (w stosunku do pojęcia „miłość”).
Zrozumienie tych treści stanowi klucz do zrozumienia samej
rzeczywistości miłosierdzia, co dla nas jest najważniejsze.
Zanim jednakże tej sprawie, to znaczy ustaleniu znaczenia wyrazów i
właściwej treści pojęcia „miłosierdzie”, poświęcimy
dalszą część naszych rozważań, trzeba jeszcze stwierdzić,
że Chrystus, objawiając: miłość-miłosierdzie
Boga, równocześnie stawiał ludziom wymaganie, aby w
życiu swoim kierowali się miłością i
miłosierdziem. Wymaganie to stanowi sam rdzeń orędzia
mesjańskiego, sam rdzeń etosu Ewangelii. Mistrz daje temu wyraz
zarówno w postaci przykazania, o którym mówi, że jest
„największe” (Mt 22, 38), jak też w postaci
błogosławieństwa, kiedy w kazaniu na górze głosi:
„Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia
dostąpią” (Mt 5, 7).
W
ten sposób mesjańskie orędzie, o miłosierdziu zachowuje
ów znamienny Bosko-ludzki wymiar. Chrystus, stając się — jako
spełnienie proroctw mesjańskich — wcieleniem owej miłości,
która wyraża się ze szczególną siłą
wobec cierpiących, pokrzywdzonych i grzesznych, uobecnia i w ten sposób
najpełniej objawia Ojca, który jest Bogiem „bogatym w
miłosierdzie”. Równocześnie zaś, stając się dla
ludzi wzorem miłosiernej miłości wobec drugich, Chrystus
wypowiada, bardziej jeszcze niż słowami samym swoim
postępowaniem, owo wezwanie do miłosierdzia, które jest jednym
z najistotniejszych członów etosu Ewangelii. Chodzi zaś w tym
wypadku nie tylko o przykazanie czy wymaganie natury etycznej, chodzi
równocześnie o spełnienie bardzo ważnego warunku, ażeby
Bóg mógł się objawiać w swym miłosierdziu w
stosunku do człowieka: miłosierni... dostępują
miłosierdzia.
|