Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library
Boleslaw Prus
Faraon

IntraText CT - Text

  • TOM DRUGI
    • ROZDZIAL DZIESIATY
Previous - Next

Click here to hide the links to concordance

ROZDZIAL DZIESIATY

Kiedy Ramzes przyszedl nazajutrz odwiedzic swego syna, znalazl Sare rozplywajaca sie we lzach. Zapytal o powod. Z poczatku odpowiedziala, ze nic jej nie jest, potem, ze jej smutno, wreszcie - upadla do nog Ramzesowi z wielkim placzem.

- Panie... panie moj!... szeptala. - Wiem, ze mnie juz nie kochasz, ale przynajmniej siebie nie narazaj...

- Kto powiedzial, ze cie juz nie kocham? - spytal zdziwiony ksiaze.

- Masz przecie trzy nowe kobiety w swym domu... - panny wielkich rodow...

- A wiec o to chodzi...

- I jeszcze narazasz sie dla czwartej... dla przewrotnej Fenicjanki...

Ksiaze zmieszal sie. Skad Sara mogla dowiedziec sie o Kamie i odgadnac, ze jest przewrotna?...

- Jak pyl wciska sie do skrzyni, tak niegodziwe wiesci wpadaja do najspokojniejszych domow - rzekl Ramzes. - Ktoz ci mowil o Fenicjance?

- Czy ja wiem kto? Zla wrozba i serce moje.

- Wiec sa nawet i wrozby?...

- Straszne! Jedna stara kaplanka dowiedziala sie podobno z krysztalowej kuli, ze wszyscy zginiemy przez Fenicjan, a przynajmniej ja i... moj syn!... - wybuchnela Sara.

- I ty, ktora wierzysz w Jedynego, w Jehowe, ty lekasz sie bajan jakiejs glupiej staruchy, a moze intrygantki?... Gdziez twoj wielki Bog?...

- Moj Bog jest tylko moim, a tamci - twoimi, wiec musze ich szanowac.

- Zatem ta stara mowila ci o Fenicjanach? - pytal Ramzes.

- Ona wrozyla mi dawniej, jeszcze pod Memfisem, ze powinnam wystrzegac sie Fenicjanki - odparla Sara. - Ale dopiero tu wszyscy mowia o jakiejs kaplance fenickiej. Czy ja wiem, moze tylko cos majaczy mi sie w stroskanej glowie. Powiadali nawet, ze gdyby nie jej uroki, nie skoczylbys panie, wtedy do areny... Ach, gdyby cie byk zabil!... Jeszcze i teraz, kiedy mysle o nieszczesciu, jakie cie moglo spotkac, serce we mnie zastyga...

- Smiej sie z tego, Saro - przerwal wesolo ksiaze.

- Kogo ja przygarne do siebie, stoi tak wysoko, ze go zaden strach nie powinien dosiegac... Tym mniej glupie wiesci.

- A nieszczescie? Czyliz jest dosc wysoka gora, na ktora nie dolecialby jego pocisk?...

- Macierzynstwo zmeczylo cie, Saro - rzekl ksiaze - a goraco rozstraja twoje mysli, i dlatego frasujesz sie bez powodu. Badz spokojna i czuwaj nad moim synem.

Czlowiek - mowil w zamysleniu - kimkolwiek on jest: Fenicjaninem czy Grekiem, moze szkodzic tylko podobnym sobie istotom, ale nie nam, ktorzy jestesmy bogami tego swiata.

- Co powiedziales o Greku?... Jaki Grek?... - spytala niespokojnie Sara.

- Ja powiedzialem: Grek?... Nic o ty nie wiem. Moze wymknal mi sie podobny wyraz, a moze ty przeslyszalas sie.

Ucalowal Sare i swego syna i pozegnal ich. Ale nie odpedzil niepokoju.

"Raz trzeba sobie powiedziec - myslal - ze w Egipcie nie ukryje sie zadna tajemnica. Mnie sledza kaplani i moi dworzanie nawet wowczas, gdy sa czy tylko udaja pijanych, a nad Kama czuwaja wezowe zrenice Fenicjan. Jezeli dotychczas nie ukryli jej przede mna, niewiele musza dbac o jej cnote. Zreszta wobec kogo?... Wobec mnie, ktoremu sami odslonili oszustwa swojej swiatyni!... Kama bedzie nalezala do mnie... Zbyt wiele maja w tym interesu, azeby chcieli sciagac moj gniew na siebie..."

W pare dni przyszedl do ksiecia swiety kaplan Mentezufis, pomocnik dostojnego Herhora w ministerium wojny. Ramzes patrzac na blada twarz i spuszczone oczy proroka odgadl, ze i ten juz wie o Fenicjance, a moze nawet, z kaplanskiego stanowiska, zechce mu robic wymowki. Ale Mentezufis tym razem nie dotknal sercowych spraw nastepcy. Przywitawszy ksiecia z urzedowa mina prorok usiadl na wskazanym miejscu i zaczal:

- Z memfijskiego palacu pana wiecznosci zawiadomiono mnie, ze w tych czasach przyjechal do Pi-Bast wielki kaplan chaldejski Istubar, nadworny astrolog i doradca jego milosci krola Assara...

Ksiaze chcial podpowiedziec Mentezufisowi cel przybycia Istubara, ale przygryzl wargi i zmilczal.

- Zas znakomity Istubar - ciagnal kaplan - przywiozl ze soba dokumenta, na mocy ktorych dostojny Sargon, powinowaty i satrapa jego milosci krola Assara, zostaje u nas poslem i pelnomocnikiem tegoz poteznego krola...

Ramzes o malo nie wybuchnal smiechem. Powaga, z jaka Mentezufis raczyl odslonic czastke tajemnic od dawna znanych ksieciu, napelnila go wesoloscia i - pogarda.

"Wiec ten kuglarz - myslal nastepca - nawet nie przeczuwa w sercu swoim, ze ja znam wszystkie ich szalbierstwa?..."

- Dostojny Sargon i czcigodny Istubar - mowil Mentezufis - udadza sie do Memfis ucalowac nogi jego swiatobliwosci. Pierwej jednak wasza dostojnosc, jako namiestnik, raczysz przyjac laskawie obu tych dygnitarzy tudziez ich swite.

- Bardzo chetnie - odparl ksiaze - a przy sposobnosci spytam ich: kiedy Asyria zaplaci nam zalegle daniny?

- Wasza dostojnosc zrobilbys to? - rzekl kaplan patrzac mu w oczy.

- Przede wszystkim to!... Nasz skarb potrzebuje danin...

Mentezufis nagle powstal z siedzenia i uroczystym, choc znizonym glosem rzekl:

- Namiestniku pana naszego i rozdawcy zycia: w imieniu jego swiatobliwosci zabraniam ci mowic z kimkolwiek o daninach, a nade wszystko z Sargonem, Istubarem i kimkolwiek z ich swity.

Ksiaze pobladl.

- Kaplanie - rzekl, rowniez powstajac - na jakiej zasadzie przemawiasz do mnie tonem zwierzchnika?...

Mentezufis odchylil szate i zdjal ze szyi lancuszek, na ktorym byl jeden z pierscieni faraona.

Namiestnik obejrzal go, poboznie ucalowal i zwrociwszy kaplanowi odparl:

- Spelnie rozkazy jego swiatobliwosci, mego pana i ojca.

Znowu obaj usiedli i ksiaze zapytal kaplana:

- Czy wasza dostojnosc nie moglbys mnie objasnic: dlaczego Asyria nie ma nam placic danin, ktore od razu wydobylyby skarb panstwa z klopotow?

- Bo my nie mamy sil zmusic Asyrii do placenia nam danin - odparl zimno Mentezufis. - Mamy sto dwadziescia tysiecy wojska, Asyria zas okolo trzystu tysiecy. Mowie to waszej dostojnosci calkiem poufnie, jako wysokiemu urzednikowi panstwa.

- Rozumiem. Ale dlaczego ministerium wojny, w ktorym sluzysz, zmniejszylo nasza waleczna armie o szescdziesiat tysiecy ludzi?

- Azeby dochody na dwor jego swiatobliwosci powiekszyc o dwanascie tysiecy talentow - rzekl kaplan.

- Aha!... Powiedzze mi, wasza dostojnosc - ciagnal ksiaze - w jakim tedy celu jedzie Sargon do stop faraona?

- Nie wiem.

- Aha! Ale dlaczego ja nie mam wiedziec, ja, nastepca tronu?...

- Bo sa tajemnice panstwa, ktore zna zaledwie kilku dostojnikow...

- I ktorych moglby nawet nie znac moj najczcigodniejszy ojciec?...

- Z pewnoscia - odparl Mentezufis - ze sa rzeczy, o ktorych moglby nie wiedziec nawet jego swiatobliwosc, gdyby nie posiadal najwyzszych swiecen kaplanskich.

- Dziwna rzecz! - mowil ksiaze po namysle - Egipt jest wlasnoscia faraona i mimo to moga dziac sie w panstwie sprawy nie znane faraonowi?... Wytlomacz mi to, wasza dostojnosc.

- Egipt jest przede wszystkim, a nawet jedynie i wylacznie wlasnoscia Amona - rzekl kaplan. - Jest zatem konieczne, aby ci tylko znali najwyzsze tajemnice, ktorym Amon objawia swoja wole i plany.

Ksiaze sluchajac doznawal takich uczuc, jakby go przewracano na lozu wybitym sztyletami i jeszcze - podkladano ogien.

Mentezufis chcial podniesc sie, namiestnik zatrzymal go.

- Jeszcze slowo - mowil lagodnie. - Jezeli Egipt jest tak slabym, ze nie wolno nawet wspomniec o asyryjskich daninach...

Zadyszal sie.

- Jezeli jest tak nedznym - ciagnal - to jakaz pewnosc, ze nas nie napadna Asyryjczycy?

- Od tego mozna zabezpieczyc sie traktatami - odparl kaplan.

Nastepca machnal reka.

- Nie ma traktatow dla slabych! - rzekl - nie zaslonia granic srebrne tablice zapisane ugodami, jezeli za nimi nie stana wlocznie i miecze.

- A ktoz waszej dostojnosci powiedzial, ze u nas nie stana?

- Ty sam. Sto dwadziescia tysiecy ludzi musza ustapic przed trzystoma tysiacami. No, a gdyby Asyryjczycy raz do nas weszli, z Egiptu zostalaby pustynia...

Mentezufisowi zaplonely oczy.

- Gdyby weszli do nas - zawolal - kosci ich nigdy nie zobaczylyby swej ziemi!... Uzbroilibysmy cala szlachte, pulki robotnicze, nawet przestepcow z kopaln... Wydobylibysmy skarby ze wszystkich swiatyn... I spotkalaby sie Asyria z pieciomaset tysiacami egipskich wojownikow...

Ramzes byl zachwycony tym wybuchem patriotyzmu kaplana. Schwycil go za reke i rzekl:

- Wiec jezeli mozemy miec taka armie, dlaczego nie napadamy na Babilon?... Czyliz wielki wojownik Nitager nie blaga nas o to od kilku lat?... Czyliz jego swiatobliwosc nie niepokoi sie wrzeniem Asyrii?... Gdy im pozwolimy zebrac sily, walka bedzie trudniejsza, ale gdy rozpoczniemy sami...

Kaplan przerwal mu.

- Czy ty wiesz, ksiaze - mowil - co to jest wojna, i to jeszcze taka wojna, do ktorej trzeba isc przez pustynia?

Kto zareczy, ze nim dotarlibysmy do Eufratu, polowa naszej armii tragarzy nie wyginelaby z trudow?

- Wyrownalibysmy to jedna bitwa - wtracil Ramzes.

- Bitwa!... - powtorzyl kaplan. - A czy wiesz, ksiaze, co to jest bitwa?...

- Spodziewam sie! - odparl dumnie nastepca uderzajac w miecz.

Mentezufs wzruszyl ramionami.

- A ja mowie ci, panie, ze ty nie wiesz, co to jest bitwa. Owszem, masz nawet o niej calkiem falszywe pojecie z manewrow, na ktorych zawsze bywales zwyciezca, choc nieraz powinienes byc zwyciezonym...

Ksiaze spochmurnial. Kaplan wsunal reke za swoja szate i nagle spytal:

- Zgadnij, wasza dostojnosc, co trzymam?

- Co?... - powtorzyl zdziwiony ksiaze.

- Zgadnij predko i dobrze - nalegal kaplan - bo jezeli omylisz sie, zgina dwa twoje pulki...

- Trzymasz pierscien - odparl rozweselony nastepca.

Mentezufis otworzyl reke: byl w niej kawalek papirusa.

- A teraz co mam?... - spytal znowu kaplan.

- Pierscien.

- Otoz nie pierscien, tylko amulet boskiej Hator - rzekl kaplan. - Widzisz, panie - mowil dalej - to jest bitwa. W czasie bitwy los co chwila wyciaga do nas reke i kaze jak najspieszniej odgadywac zamkniete w niej niespodzianki. Mylimy sie lub zgadujemy, ale biada temu, kto czesciej omylil sie, anizeli odgadl... A stokroc biada tym, przeciw komu los odwraca sie i zmusza do omylek !...

- A jednak ja wierze, ja czuje tu... - zawolal nastepca bijac sie w piersi - ze Asyria musi byc zdeptana!

- Oby przez usta twoje przemawial bog Amon - rzekl kaplan. - I tak jest - dodal - Asyria bedzie ponizona, moze nawet twoimi rekoma, panie, ale nie zaraz... nie zaraz!...

Mentezufis pozegnal go, ksiaze zostal sam. W jego sercu i glowie huczalo.

"A wiec mial slusznosc Hiram, ze oni nas oszukuja - myslal Ramzes. - Teraz i ja juz jestem pewny, ze nasi kaplani zawarli z chaldejskimi jakas umowe, ktora jego swiatobliwosc bedzie musial zatwierdzic. Bedzie musial!... czy slyszano o podobnej potwornosci?... On, pan zyjacego i zachodniego swiata, on musi podpisywac umowy wymyslone przez intrygantow!.. "

Tchu mu braklo.

"Swoja droga swiety Mentezufis zdradzil sie. Wiec to tak jest, ze w razie potrzeby Egipt moze wystawic polmilionowa armie?... Nawet nie marzylem o podobnej sile!... I oni mysla, ze ja bede lekal sie ich bajek o losie, ktory nam kaze rozwiazywac zagadki. Niechbym mial tylko dwiescie tysiecy wojska wymusztrowanego jak nasze greckie i libijskie pulki, a podejme sie rozwiazac wszystkie zagadki na ziemi i niebie."

Zas czcigodny prorok Mentezufis wracajac do swej celi mowil w sobie:

"Zapalona to glowa, kobieciarz, awanturnik, ale potezny charakter. Po slabym dzisiejszym faraonie bodajze ten przypomni nam czasy Ramzesa Wielkiego. Za dziesiec lat zle gwiazdy odmienia sie, on dojrzeje i skruszy Asyria. Z Niniwy zostana gruzy, swiety Babilon odzyska nalezne dostojenstwo a jeden najwyzszy Bog, Bog egipskich i chaldejskich prorokow, zapanuje od Pustyni Libijskiej az het do najswietszej rzeki Gangesu...

Byle tylko nasz mlodzik nie osmieszyl sie nocnymi wedrowkami do kaplanki fenickiej!... Gdyby go zobaczono w ogrodzie Astoreth, lud moglby myslec, ze nastepca tronu naklania uszu do fenickiej wiary... A Dolnemu Egiptowi juz niewiele potrzeba, aby wyprzec sie starych bogow... Coz to za mieszanina narodow!.. "

W kilka dni pozniej dostojny Sargon urzedownie zawiadomil ksiecia o swej roli asyryjskiego posla, oswiadczyl chec powitania nastepcy tronu i prosil o orszak egipski, ktory by go odprowadzil ze wszelkim bezpieczenstwem i honorami do stop jego swiatobliwosci faraona.

Ksiaze zatrzymal sie z odpowiedzia dwa dni i wyznaczyl Sargonowi posluchanie znowu po uplywie dwu dni. Asyryjczyk, przywykly do wschodniej powolnosci w podrozach i interesach, wcale sie tym nie martwil i nie marnowal czasu. Pil od rana do wieczora, gral w kosci z Hiramem i innymi azjatyckimi bogaczami, a w chwilach wolnych, podobnie jak Ramzes, wymykal sie do Kamy.

Tam, jako czlowiek starszy i praktyczny, za kazda wizyta ofiarowywal kaplance bogate podarunki. Swoje zas uczucia dla niej wyrazal w ten sposob:

- Co ty, Kama, siedzisz w Pi-Bast i chudniesz? Dopokis mloda, bawi cie sluzba przy oltarzach bogini Astoreth; ale gdy sie zestarzejesz, nedzna czeka cie dola. Obedra z ciebie kosztowne szaty, na twoje miejsce przyjma mlodsza, a ty musisz zarabiac na garstke prazonego jeczmienia wrozbami lub dozorowaniem poloznic.

- Ja - ciagnal Sargon - gdyby bogowie za kare stworzyli mnie kobieta, wolalbym sam byc poloznica anizeli pielegnowac takowe.

- Dlatego mowie ci, jak czlowiek madry, rzuc swiatynie i przystan do mego haremu. Dam za ciebie dziesiec talentow zlotem, czterdziesci krow i sto mierzyc pszenicy. Kaplani z poczatku beda obawiali sie kary bogow, azeby wiecej wyludzic ode mnie. Ale ze ja nie postapie juz ani drachmy, co najwyzej dorzuce kilka owieczek, wiec odprawia uroczyste nabozenstwo i zaraz objawi sie im niebieska Astoreth, ktora zwolni cie od slubow, bylem jeszcze dorzucil zloty lancuch albo puchar.

Kama sluchajac tych pogladow gryzla wargi ze smiechu, a on ciagnal:

- Gdy zas pojedziesz ze mna do Niniwy, zostaniesz wielka pania. Dam ci palac, konie, lektyke, sluzebne i niewolnikow. Przez jeden miesiac wiecej wylejesz na siebie wonnosci, anizeli tu przez caly rok ofiarujecie ich bogini.

A kto wie - konczyl - moze spodobasz sie krolowi Assarowi i on zechce cie wziac do haremu? W takim razie i ty bylabys szczesliwsza, i ja odzyskalbym to, co wydam na ciebie.

W dniu wyznaczonym na posluchanie dla Sargona pod palacem nastepcy tronu stanely wojska egipskie i tlum ludu chciwego widowisk.

Okolo poludnia, w czasie najwiekszego skwaru, ukazal sie orszak asyryjski. Przodem szli uzbrojeni w miecze i kije policjanci, za nimi kilku nagich szybkobiegaczy i trzej konni. Byli to - trebacze i wozny. Na rogu kazdej ulicy trebacze wygrywali sygnal, a po nich odzywal sie wielkim glosem wozny:

- Oto zbliza sie posel i pelnomocnik poteznego krola Assara, Sargon, powinowaty krolewski, pan wielkich wlosci, zwyciezca w bitwach, rzadca prowincji. Ludu, oddaj mu hold nalezny, jako przyjacielowi jego swiatobliwosci wladcy Egiptu!..

Za trebaczami jechalo kilkunastu kawalerzystow asyryjskich w spiczastych czapkach, w kurtkach i obcislych spodniach. Ich kudlate a wytrwale konie na lbach i piersiach mialy mosiezne zbroje w rybia luske.

Pozniej szla piechota w kaskach i dlugich plaszczach do ziemi. Jeden oddzialek zbrojny byl w ciezkie maczugi, nastepny w luki, trzeci we wlocznie i tarcze. Procz tego kazdy mial miecz i zbroje.

Za zolnierstwem szly konie, wozy i lektyki Sargona otoczone sluzba w szatach bialych, czerwonych, zielonych... Potem ukazalo sie piec sloni z lektykami na grzbietach: na jednym jechal Sargon, na drugim chaldejski kaplan Istubar.

Pochod zamykali znowu piesi i konni zolnierze i przerazliwa muzyka asyryjska, zlozona z trab, bebnow, blach i piskliwych fletow.

Ksiaze Ramzes w otoczeniu kaplanow, oficerow i szlachty, odzianej barwnie i bogato, czekal na posla w wielkiej sali audiencjonalnej, ktora byla ze wszystkich stron otwarta. Nastepca byl wesol wiedzac, ze Asyryjczycy niosa z soba podarunki, ktore w oczach egipskiego ludu moga uchodzic za wyplate daniny. Ale gdy na dziedzincu uslyszal ogromny glos woznego wychwalajacy potege Sargona, ksiaze spochmurnial. Gdy zas dolecialo go zdanie, ze krol Assar jest przyjacielem faraona, rozgniewal sie. Nozdrza rozszerzyly mu sie jak rozdraznionemu bykowi, a w oczach zaplonely iskry. Widzac to oficerowie i szlachta zaczeli robic grozne miny i poprawiac miecze. Swiety Mentezufis spostrzegl ich nieukontentowanie i zawolal:

- W imieniu jego swiatobliwosci rozkazuje szlachcie i oficerom, aby dostojnego Sargona przyjeli z szacunkiem, jaki nalezy sie poslowi wielkiego krola!...

Nastepca tronu zmarszczyl brwi i poczal niecierpliwie chodzic po estradzie, na ktorej stal jego namiestnikowski fotel. Ale karni oficerowie i szlachta uciszyli sie wiedzac, ze z Mentezufisem, pomocnikiem ministra wojny, nie ma zartow.

Tymczasem na dziedzincu ogromni, ciezko odziani zolnierze asyryjscy staneli trzema szeregami naprzeciw polnagich i zwinnych zolnierzy egipskich. Obie strony patrzyly na siebie jak stado tygrysow na stado nosorozcow. W sercu tych i tamtych tlila sie starodawna nienawisc. Ale nad nienawiscia gorowala komenda. W tej chwili wtoczyly sie slonie, wrzasnely traby egipskie i asyryjskie, oba wojska w gore podniosly bron, lud upadl na twarz, a dygnitarze asyryjscy, Sargon i Istubar, zstapili z lektyk na ziemie.

W sali ksiaze Ramzes zasiadl na wzniesionym fotelu pod baldachimem, a u wejscia ukazal sie wozny.

- Najdostojniejszy panie! - zwrocil sie do nastepcy. - Posel i pelnomocnik wielkiego krola Assara, znakomity Sargon i jego towarzysz, pobozny prorok Istubar, pragna powitac ciebie i zlozyc czesc tobie, namiestnikowi i nastepcy faraona, ktory oby zyl wiecznie!...

- Popros tych dostojnikow, azeby weszli i ucieszyli serce moje swym widokiem - odparl ksiaze.

Ze szczekiem i brzekiem wszedl do sali Sargon, w dlugiej zielonej szacie, gesto wyszytej zlotem. Obok, w plaszczu snieznej bialosci, kroczyl pobozny Istubar, a za nimi strojni panowie asyryjscy niesli dary dla ksiecia.

Sargon zblizyl sie do podwyzszenia i rzekl w jezyku asyryjskim, co natychmiast tlomacz powtorzyl w egipskim:

- Ja, Sargon, wodz, satrapa i powinowaty najpotezniejszego krola Assara, przychodze pozdrowic cie, namiestniku najpotezniejszego faraona, i na znak wiecznej przyjazni ofiarowac ci dary...

Nastepca oparl dlonie na kolanach i siedzial nieporuszony jak posagi jego krolewskich przodkow.

- Tlomaczu - rzekl Sargon - czy zle powtorzyles ksieciu moje uprzejme powitanie?

Mentezufs stojacy obok wzniesienia pochylil sie ku Ramzesowi.

- Panie - szepnal - dostojny Sargon czeka na laskawa odpowiedz...

- Wiec mu odpowiedz - wybuchnal ksiaze - iz nie rozumiem, na mocy jakiego prawa przemawia do mnie niby rowny mi dostojenstwem?...

Mentezufis zmieszal sie, co jeszcze wiecej rozgniewalo ksiecia, ktoremu wargi zaczely drzec i znowu zaplonely oczy. Ale Chaldejczyk Istubar, rozumiejac po egipsku, rzekl predko do Sargona:

- Upadnijmy na twarze!....

- Dlaczego ja mam padac na twarz? - spytal oburzony Sargon.

- Upadnij, jezeli nie chcesz stracic laski naszego krola, a moze i glowy...

To powiedziawszy Istubar legl na posadzce jak dlugi, a obok niego Sargon.

- Dlaczego ja mam lezec na moim brzuchu przed tym chlystkiem? - mruczal oburzony.

- Bo to namiestnik - odparl Istubar.

- A ja nie bylem namiestnikiem pana mego?...

- Ale on bedzie krolem, a ty nim nie bedziesz.

- O co spieraja sie poslowie najpotezniejszego krola Assara? - zapytal juz udobruchany ksiaze tlomacza.

- O to, czy maja waszej dostojnosci pokazac dary przeznaczone dla faraona, czy tylko oddac przeslane dla was - odparl zreczny tlomacz.

- Owszem, chce widziec dary dla mego swiatobliwego ojca - rzekl ksiaze - i pozwalam poslom wstac.

Sargon podniosl sie, czerwony z gniewu czy zmeczenia, i usiadl podwinawszy pod siebie nogi, na podlodze.

- Nie wiedzialem - zawolal - ze ja, krewny i pelnomocnik wielkiego Assara, bede musial szatami moimi wycierac pyl z posadzki egipskiego namiestnika!... Mentezufis, ktory umial po asyryjsku, nie pytajac Ramzesa, kazal natychmiast przyniesc dwie lawki pokryte dywanami, na ktorych wnet zasiedli: zadyszany Sargon i spokojny Istubar.

Wysapawszy sie Sargon kazal podac wielki szklany puchar, stalowy miecz i przyprowadzic przed ganek dwa konie okryte zlocistymi rzedami. A gdy spelniono jego rozkazy, podniosl sie i z uklonem rzekl do Ramzesa:

- Pan moj, krol Assar, przysyla ci, ksiaze, pare cudnych koni, ktore oby nosily cie tylko do zwyciestw. Przysyla kielich, z ktorego niech zawsze radosc splywa ci do serca, i - miecz, jakiego nie znajdziesz poza zbrojownia najpotezniejszego wladcy.

Wydobyl z pochwy dosc dlugi miecz blyszczacy niby srebro i poczal zginac go w reku. Miecz wygial sie jak luk, a potem nagle wyprostowal sie.

- Zaiste! cudna to bron... - rzekl Ramzes.

- Jezeli pozwolisz, namiestniku, okaze ci jeszcze inna jej zalete - mowil Sargon, ktory, mogac pochwalic sie wyborna na owe czasy bronia asyryjska, zapomnial o gniewie.

Na jego zadanie jeden z egipskich oficerow wydobyl swoj miecz spizowy i trzymal go jak do ataku. Wtedy Sargon podniosl miecz stalowy, uderzyl i odcial kawalek broni przeciwnika.

W sali rozlegl sie szmer zdziwienia, a na twarz Ramzesa wystapily silne rumience.

"Ten cudzoziemiec - myslal ksiaze - odebral mi byka w cyrku, chce ozenic sie z Kama i pokazuje mi bron, ktora kraje nasze miecze jak wiory!..."

I jeszcze gorsza poczul nienawisc do krola Assara, do wszystkich Asyryjczykow w ogole, a do Sargona w szczegolnosci.

Mimo to usilowal panowac nad soba i z cala uprzejmoscia poprosil posla o pokazanie mu darow dla faraona. Wnet przyniesiono ogromne paki z wonnego drzewa, z ktorych wyzsi urzednicy asyryjscy wydobywali sztuki wzorzystych materii, puchary, dzbany, stalowa bron, luki z rogow koziorozca, zlociste zbroje i puklerze wysadzane drogimi kamieniami.

Najwspanialszym jednak darem byl model palacu krola Assara, wyrobiony ze srebra i zlota. Wygladal on jak cztery gmachy, coraz mniejsze, postawione jeden na drugim, z ktorych kazdy byl otoczony gesto kolumnami, a zamiast dachu posiadal taras. Kazdego wejscia pilnowaly lwy albo skrzydlate byki z ludzkimi glowami. Po obu stronach schodow staly posagi lennikow krola niosacych dary, po obu stronach mostu byly rzezbione konie w najrozmaitszych postawach. Sargon odsunal jedna sciane modelu i ukazaly sie bogate pokoje zapelnione bezcennymi sprzetami. Szczegolny zas podziw obudzila sala audiencjonalna, gdzie znajdowaly sie figurki przedstawiajace krola na wysokim tronie tudziez jego dworzan, zolnierzy i lennikow skladajacych holdy.

Caly model mial dlugosc dwu ludzi, a wysokosc prawie wzrostu czlowieka. Egipcjanie szeptali, ze ten jeden dar krola Assara wart byl ze sto piecdziesiat talentow.

Kiedy wyniesiono paki, namiestnik zaprosil obu poslow i ich orszak na uczte, podczas ktorej goscie byli sowicie obdarowani. Ramzes tak daleko posunal swoja uprzejmosc, ze gdy Sargonowi podobala sie jedna z kobiet nastepcy, ksiaze darowal ja poslowi, rozumie sie, za jej zgoda i przyzwoleniem jej matki.

Byl wiec grzeczny i hojny, ale czola swego nie rozchmurzyl. A gdy Tutmozis zapytal go: czy nie piekny palac ma krol Assar? - ksiaze odpowiedzial:

- Piekniejszymi wydalyby mi sie jego gruzy na zgliszczach Niniwy....

Asyryjczycy przy uczcie byli bardzo powsciagliwi. Mimo obfitosci wina pili malo i nie wiecej wydawali okrzykow. Sargon ani razu nie wybuchnal hucznym smiechem, jak to bylo w jego zwyczaju; przyslonil powiekami oczy, a w swym sercu gleboko rozmyslal.

Tylko dwaj kaplani, Chaldejczyk Istubar i Egipcjanin Mentezufis, byli spokojni jak ludzie, ktorym dana jest wiedza przyszlosci i wladza nad nia.

 




Previous - Next

Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library

Best viewed with any browser at 800x600 or 768x1024 on Tablet PC
IntraText® (V89) - Some rights reserved by EuloTech SRL - 1996-2007. Content in this page is licensed under a Creative Commons License