Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library
Boleslaw Prus
Faraon

IntraText CT - Text

  • TOM TRZECI
    • ROZDZIAL PIERWSZY
Previous - Next

Click here to hide the links to concordance

TOM TRZECI

 

ROZDZIAL PIERWSZY

Czy prorocy podziemnej swiatyni Sfinksa widzieli nowego wladce Egiptu, jak obozowal pod piramidami, czy dali o nim znac do krolewskiego palacu i - w jaki uczynili to sposob? - nie wiadomo. Dosc, ze gdy Ramzes zblizal sie do przewozu, najdostojniejszy arcykaplan Herhor kazal obudzic sluzbe palacowa, a gdy pan przeplywal Nil, wszyscy kaplani, jeneralowie i dostojnicy cywilni juz zgromadzili sie w wielkiej sali.

Rowno ze wschodem slonca Ramzes XIII na czele drobnego orszaku wjechal w palacowy dziedziniec, gdzie sluzba upadla przed nim na twarz, a gwardia sprezentowala bron przy odglosie trab i bebnow.

Powitawszy wojsko jego swiatobliwosc udal sie do lazienki i wzial kapiel przesycona wonnosciami. Nastepnie pozwolil uporzadkowac boskie wlosy; lecz gdy fryzjer najpokorniej zapytal go: czy kaze ogolic glowe i zarost? - pan odrzekl:

- Nie potrzeba. Nie jestem kaplanem, tylko zolnierzem.

Slowa te w chwile pozniej przeszly do sali audiencjonalnej, w godzine obiegly palac, okolo poludnia rozniosly sie po miescie Memfis, a nad wieczorem znane byly we wszystkich swiatyniach panstwa, od Tami-n-hor i Sabne-Chetam na polnocy do Suunu i Pilak na poludniu.

Na te wiesc nomarchowie, szlachta, wojsko, lud i cudzoziemcy szaleli z radosci, ale swiety stan kaplanski tym gorliwiej obchodzil zalobe po zmarlym faraonie.

Wyszedlszy z kapieli jego swiatobliwosc przywdzial krotka koszule zolnierska w czarne i zolte pasy, na nia zloty napiersnik, na nogi sandaly przywiazane rzemieniami, a na glowe plytki helm z kolcem. Potem przypasal stalowy miecz asyryjski, ktory mu towarzyszyl w bitwie przy Sodowych Jeziorach, i - otoczony wielka swita jeneralow, z chrzestem i brzekiem wszedl na sale audiencjonalna.

Tam zastapil mu droge arcykaplan Herhor majac przy sobie swietych arcykaplanow: Sema, Mefresa i innych, a za soba: wielkich sedziow z Memfisu i Teb, kilkunastu najblizszych nomarchow, wielkiego podskarbiego tudziez naczelnikow: domu zboz, domu bydla, domu szat, domu niewolnikow, domu srebra i zlota, i mnostwo innych dygnitarzy.

Herhor sklonil sie przed Ramzesem i rzekl wzruszony:

- Panie! Wiecznie zyjacemu ojcu waszemu podobalo sie odejsc do bogow, gdzie kosztuje wiekuistego szczescia. Na ciebie zas spada obowiazek troszczyc sie losem osieroconego panstwa.

Badz wiec pozdrowiony, panie i wladco swiata, i - niech zyje wiecznie jego swiatobliwosc faraon Cham-sam-merer-amen-Ramesses-neter-hog-an!...

Obecni z zapalem powtorzyli ten okrzyk. Spodziewano sie, ze nowy wladca okaze jakies wzruszenie lub zaklopotanie. Na podziw jednak wszystkich pan tylko zmarszczyl brwi i odparl:

- Zgodnie z wola swiatobliwego ojca i prawami Egiptu obejmuje rzady i spelniac je bede na chwale panstwa i szczescie ludu...

Nagle pan zwrocil sie do Herhora i bystro patrzac mu w oczy zapytal:

- Na infule waszej dostojnosci widze zlotego weza. Dlaczego przywdziales symbol wladzy krolewskiej?

Smiertelna cisza zalegla zgromadzenie. Najzuchwalszy czlowiek w Egipcie nigdy by nie przypuscil, ze mlody pan rozpocznie rzady swoje od podobnego pytania do osoby najpotezniejszej w panstwie. Bodaj ze potezniejszej anizeli zmarly faraon.

Ale za mlodym panem stalo kilkunastu jeneralow, w dziedzincu blyszczaly spizowe pulki gwardii, a przez Nil juz przeprawiala sie armia znad Sodowych Jezior, upojona triumfem, zakochana w swym wodzu.

Potezny Herhor zbladl jak wosk i z zacisnietej krtani nie mogl wydobyc glosu.

- Pytam sie waszej dostojnosci - spokojnie powtorzyl faraon -jakim prawem na twojej infule znajduje sie waz krolewski?

- To jest infula dziada waszego swietego Amenhotepa - cicho odparl Herhor. - Najwyzsza rada nakazala mi przywdziewac ja w waznych okolicznosciach.

- Swiety dziad moj - mowil faraon - byl ojcem krolowej i w drodze laski otrzymal prawo ozdabiania swej infuly ureuszem. Lecz o ile mi wiadomo, jego uroczysty stroj znajduje sie miedzy relikwiami swiatyni Amona.

Herhor juz ochlonal.

- Racz pamietac, wasza swiatobliwosc - objasnil - ze przez cala dobe Egipt byl pozbawiony prawego wladcy. Tymczasem musial ktos budzic i ukladac do snu boga Ozirisa, udzielac blogoslawienstwa ludowi i skladac holdy przodkom krolewskim.

Na tak ciezki czas najwyzsza rada kazala mi odziac sie w swieta relikwie, aby rzad panstwa i sluzba bogom nie ulegaly opoznieniu. Z chwila jednak gdy mamy prawego i poteznego wladce, skladam cudowna relikwie...

To powiedziawszy Herhor zdjal z glowy infule ozdobiona ureuszem i podal ja arcykaplanowi Mefresowi.

Grozna twarz faraona wypogodzila sie i pan - skierowal kroki swoje do tronu.

Nagle zastapil mu droge swiety Mefres i schyliwszy sie do ziemi rzekl:

- Racz, swiatobliwy panie, wysluchac najpokorniejszej prosby...

Ale ani w glosie, ani w oczach jego nie bylo pokory, kiedy wyprostowawszy sie mowil dalej:

- Te sa slowa najwyzszej rady wszystkich arcykaplanow...

- Powiedz - odparl faraon.

- Wiadomo waszej swiatobliwosci - ciagnal Mefres - ze faraon, ktory nie otrzyma arcykaplanskich swiecen, nie moze spelniac najwyzszych ofiar tudziez ubierac ani rozbierac cudownego Ozirisa.

- Rozumiem - przerwal pan. - Ja jestem faraonem, ktory nie posiada arcykaplanskiego dostojenstwa.

- Z tej przyczyny - mowil dalej Mefres - najwyzsza rada pokornie blaga wasza swiatobliwosc o wyznaczenie arcykaplana, ktory moglby was zastepowac w pelnieniu religijnych obrzadkow.

Sluchajac tej mowy stanowczej, arcykaplani i dostojnicy drzeli i krecili sie jak na rozpalonych kamieniach, a jeneralowie niby niechcacy poprawiali miecze. Ale swiety Mefres z nie ukrywana pogarda spojrzal na nich i - znowu utopil zimny wzrok w obliczu faraona.

Lecz pan swiata i tym razem nie okazal zaklopotania.

- Dobrze - odparl - zes mi, wasza dostojnosc, przypomnial o tym waznym obowiazku. Wojenne rzemioslo i sprawy panstwa nie pozwola mi zajmowac sie obrzedami naszej swietej religii, wiec musze wyznaczyc do nich zastepce...

To mowiac pan poczal rozgladac sie miedzy zebranymi.

Z lewej strony Herhora stal swiety Sem. Faraon wpatrzyl sie w jego twarz lagodna i uczciwa i nagle spytal:

- Kto i czym jestes, wasza dostojnosc?

- Nazywam sie Sem, a jestem arcykaplanem swiatyni Ptah w Pi-Bastis.

- Ty bedziesz moim zastepca w religijnych obrzadkach - rzekl pan wskazujac na niego palcem.

Miedzy zebranymi przelecial szmer podziwu. Trudno bylo po najdluzszych rozmyslaniach i naradach wybrac na tak wysoki urzad godniejszego kaplana.

Ale Herhor pobladl jeszcze bardziej, a Mefres zacisnal sine usta i przyslonil powiekami oczy.

W chwile pozniej nowy faraon zasiadl na tronie, ktory zamiast nog mial rzezbione postacie ksiazat i krolow dziewieciu narodow.

Niebawem Herhor na zlotej tacy podal panu biala i czerwona korone otoczona zlotym wezem. Wladca milczac wlozyl je na glowe, a obecni upadli na ziemie.

Nie byla to jeszcze uroczysta koronacja, tylko objecie wladzy.

Gdy kaplani okadzili faraona i odspiewali hymn do Ozirisa, aby zlal na niego wszelkie blogoslawienstwa, cywilni i wojskowi dygnitarze zostali dopuszczeni do ucalowania najnizszego stopnia tronu. Potem pan wzial zlota lyzke i powtarzajac modlitwy, ktore glosno odmawial swiety Sem, ofiarowal kadzidla posagom bogow uszykowanym po obu stronach jego krolewskiej stolicy.

- Co teraz mam robic? - zapytal wladca.

- Ukazac sie ludowi - odparl Herhor.

Przez zlocone, szeroko otwarte drzwi po marmurowych schodach jego swiatobliwosc wszedl na taras i podnioslszy rece zwrocil sie kolejno ku czterem okolicom swiata. Odezwaly sie glosy trab i ze szczytu pylonow wywieszono choragwie. Kto byl w polu, na dziedzincu czy na ulicy - padal na twarz; kij podniesiony nad grzbietem bydlecia czy niewolnika opuszczal sie bez szkody, a wszyscy przestepcy panstwowi, jakich skazano tego dnia, otrzymali ulaskawienie.

Schodzac z tarasu wladca zapytal:

- Czy mam jeszcze co do spelnienia?

- Oczekuje na wasza swiatobliwosc posilek i sprawy panstwa - odezwal sie Herhor.

- Wiec moge odpoczac - rzekl faraon. - Gdzie sa zwloki mego swiatobliwego ojca?

- Oddane balsamistom... - szepnal Herhor.

Faraonowi oczy wezbraly lzami i drgnely usta. Ale pohamowal sie i milczac patrzyl w ziemie. Bylo rzecza nieprzystojna, azeby sludzy widzieli wzruszenie tak poteznego wladcy.

Chcac zwrocic uwage pana na inny przedmiot Herhor wtracil:

- Czy wasza swiatobliwosc raczy przyjac nalezny hold od krolowej matki?

- Ja?... ja mam przyjmowac holdy od mojej matki?... - rzekl zdlawionym glosem faraon.

A chcac koniecznie uspokoic sie, dodal z przymuszonym usmiechem:

- Wasza dostojnosc zapomniales, co mowi medrzec Eney?... Moze swiety Sem powtorzy nam te piekne slowa o matce...

- "Pamietaj - cytowal Sem - ze urodzila cie i na wszystkie sposoby karmila."

- Mow dalej... mow!... - nalegal pan wciaz usilujac zapanowac nad soba.

"Gdybys o tym zapomnial, ona podniesie rece swoje do boga, a on skarge jej uslyszy. Dlugo nosila cie pod sercem, jak wielki ciezar, i porodzila po uplynieciu twoich miesiecy. Nosila cie potem na plecach i przez trzy lata piers swa wkladala w twoje usta. Tak cie wychowala nie brzydzac sie twego niechlujstwa. A gdy poszedles do szkol i w pismach byles cwiczony, przed twoim przelozonym stawala co dzien z chlebem i piwem domu swego." *

Faraon gleboko odetchnal i rzekl spokojniej:

- Widzicie wiec, ze nie godzi sie, aby mnie witala matka moja. Ja to raczej pojde do niej...

I poszedl przez szereg sal wykladanych marmurem, alabastrem i drzwem, malowanych jaskrawymi farbami, rzezbionych i zloconych, a za nim - jego ogromna swita. Lecz zblizywszy sie do przedpokoju matki, dal znak, aby go zostawiono samego.

Minal przedpokoj, chwile zatrzymal sie pode drzwiami, potem zapukal i wszedl cicho.

W izbie o nagich scianach, w ktorej zamiast sprzetow byl niski tapczan i nadtluczony dzban z woda, wszystko na znak zaloby, siedziala na kamieniu matka faraona, krolowa Nikotris. Byla w grubej koszuli, boso; miala czolo umazane blotem z Nilu i popiol w poplatanych wlosach.

Zobaczywszy Ramzesa czcigodna pani schylila sie, aby mu upasc do nog. Ale syn pochwycil ja w objecia i rzekl z placzem:

- Jezeli ty, matko, znizysz sie przede mna do ziemi, ja przed toba bede musial zejsc chyba pod ziemie...

Krolowa przytulila jego glowe do piersi, otarla mu lzy rekawem swojej grubej koszuli, a potem wznioslszy rece szepnela:

- Niechaj wszyscy bogowie, niechaj duch ojca i dziada twego otocza cie opieka i blogoslawienstwem... O Izydo, nigdy nie skapilam ci ofiar, ale dzis robie najwieksza... Oddaje ci mego milego syna... Niech ten moj syn krolewski stanie sie niepodzielnie twoim synem, a jego slowa i potega niech pomnoza twoje boskie dziedzictwo...

Pan wiele razy usciskal i ucalowal krolowe, wreszcie usadowil ja na tapczanie, a sam usiadl na kamieniu.

- Czy zostawil mi ojciec jakie rozkazy? - zapytal.

- Prosil cie tylko o pamiec, a do najwyzszej rady powiedzial te slowa: "Zostawiam wam nastepce, ktory jest lwem i orlem w jednej osobie; sluchajcie go, a podzwignie Egipt do niebywalej potegi."

- Myslisz, ze kaplani beda mi posluszni?

- Pamietaj - rzekla matka - ze godlem faraona jest waz. A waz to roztropnosc, ktora milczy i nie wiadomo kiedy kasa smiertelnie... Jezeli czas wezmiesz za sprzymierzenca, pokonasz wszystko.

- Herhor jest strasznie zuchwaly... Dzis osmielil sie wlozyc infule swietego Amenhotepa... Rozumie sie, kazalem mu ja zdjac i usune go od rzadu... Jego i kilku czlonkow najwyzszej rady...

Krolowa potrzasnela glowa.

- Egipt jest twoj - mowila - a bogowie obdarzyli cie wielka madroscia. Gdyby nie to, strasznie lekalabym sie zatargu z Herhorem...

- Nie spieram sie z nim. Ja go wypedzam.

- Egipt jest twoj - powtorzyla matka - ale boje sie walki z kaplanami. Prawda, ze nad miare lagodny ojciec uzuchwalil tych ludzi, lecz nie mozna doprowadzic ich do rozpaczy srogoscia. Zreszta - pomysl: kto ci zastapi ich rade?... Oni znaja wszystko, co bylo, jest i bedzie na ziemi i w niebie; oni widza najskrytsze mysli ludzkie i kieruja sercami jak wiatr liscmi. Bez nich nie tylko nie bedziesz wiedzial, co sie dzieje w Tyrze i Niniwie, ale nawet w Memfisie i Tebach.

- Nie odpycham madrosci, ale chce sluzby - odparl faraon. - Wiem, ze ich rozum jest wielki, ale musi byc kontrolowany, aby nie oszukiwal, i kierowany, azeby nie rujnowal panstwa... Sama powiedz, matko, co oni w ciagu trzydziestu lat zrobili z Egiptem?... Lud cierpi nedze albo buntuje sie, wojska malo, skarb pusty, a tymczasem o pare miesiecy od nas jak ciasto na drozdzach rosnie Asyria i juz dzis - narzuca nam traktaty!...

- Czyn, jak chcesz. Ale pamietaj, ze symbolem faraona jest waz, a waz - to milczenie i roztropnosc.

- Prawde mowisz, matko, ale wierzaj mi, ze w pewnych razach wyzsza jest odwaga. Juz dzis wiem, ze kaplani wojne libijska rozkladali na cale lata, jam ja skonczyl w ciagu kilkunastu dni i tylko dlatego, ze co dzien popelnialem jakis krok szalony, ale stanowczy. Gdybym nie wybiegl naprzeciw nim w pustynie, co przeciez bylo wielka nieroztropnoscia, dzis mielibysmy Libijczykow pod Memfisem...

- Wiem, goniles Tehenne i zaskoczyl was Tyfon - rzekla krolowa. - O nierozwazne dziecko... nie pomyslales o mnie!...

Pan usmiechnal sie.

- Badz spokojnego serca - odparl. - Kiedy faraon walczy, po lewej i po prawej jego rece staje Amon. A ktoz mu dorowna?...

Jeszcze raz usciskal krolowe i wyszedl.

 

 

* Autentyczne

 




Previous - Next

Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library

Best viewed with any browser at 800x600 or 768x1024 on Tablet PC
IntraText® (V89) - Some rights reserved by EuloTech SRL - 1996-2007. Content in this page is licensed under a Creative Commons License