Tom, Rozdzial
1 I,2 | jeszcze kilka płomieni i przy ich blasku robił przegląd towarów
2 I,3 | święci; ale jakkolwiek było ich sporo, nie dorównali jednak
3 I,3 | to wydało, był ostatnim ich pobytu. Nie pomogły obietnice,
4 I,3 | Minclów i Katza, nienawidziło ich. O ile pamiętam, ja tylko
5 I,4 | uciekają przed siekącym ich deszczem i śniegiem. Prawie
6 I,4 | sklep. W sieni znowu spotkał ich mokry śnieg i Paweł, niosący
7 I,5 | Kandydaci do małżeństwa i ich rodziny znaleźli się w dręczącej
8 I,5 | karty, prosząc Boga, ażeby ich czasem nie zaproszono przed
9 I,5 | ciężki grzech, skoro skazano ich na pracę; ależ tacy jak
10 I,5 | nie mogli nie ubolewać nad ich losem. Tacy jak ona, dla
11 I,5 | węzłem sakramentu, pomnaża ich dochody i zsyła im na wychowanie
12 I,6 | mężatek, młodych mężatek i ich matek! oto suknie wizytowe,
13 I,6 | rezygnację.~- Nie wykupiła ich Krzeszowska - rzekła - to
14 I,6 | korzystnego pozbycia się ich, a jeżeli sprzeda za pięć
15 I,6 | głęboko zasnęli, że razi ich każdy objaw żywotności,
16 I,6 | Tak. Myśleli, że poproszę ich o pomoc. Sama Joasia chętnie
17 I,6 | Tomasz. - Oni tacy. Poznasz ich, bo myślę urządzić w domu
18 I,6 | nerwy! jeżeli nie chcesz ich do reszty rozstroić, musisz
19 I,6 | przynajmniej nie teraz, kiedy ich stan majątkowy jest tak
20 I,6 | tylko już nie dziwię się ich nadskakiwaniu albo impertynenckim
21 I,6 | albo chusteczki... O, ja ich znam! tych wszystkich donżuanów,
22 I,6 | tych ludzi, a ja widziałam ich przy pracy. W ich rękach
23 I,6 | widziałam ich przy pracy. W ich rękach stalowe szyny zwijają
24 I,8 | że ci wszyscy ludzie i ich rodziny nic go w tej chwili
25 I,8 | fatalny prąd, mocniejszy od ich przewidywań i pragnień.
26 I,8 | zmęci;~I nie masz godów ich pamięci,~I nie masz bólów
27 I,8 | pamięci,~I nie masz bólów ich wspomnienia.~Gdzie ja to
28 I,8 | pewny, czy dla oznaczenia ich istnieje w ludzkim języku
29 I,8 | dłuższe i krótsze średnice ich przekrojów.~- A, jesteś?... -
30 I,8 | jego mieszkania i nawet ich od dziesięciu miesięcy nie
31 I,8 | jest zimno. I jak łatwo ich uszczęśliwić!.. Nawet moim
32 I,8 | trosk żywota~I duch się ich już nie szamota~W pragnieniach -
33 I,8 | po mnie siłę... No, ale ich nie będzie. W tym kraju
34 I,8 | zapach u kwiatów. Taka już ich natura, że każdemu chcą
35 I,8 | ona myśli, że ja oszukałem ich na kupnie srebra?... To
36 I,8 | bez których giną - oto ich zajęcie. A ty, robaku, nurtuj
37 I,8 | rodziny. I to ja mam byt ich zniszczyć, wyssać z nich
38 I,8 | ciągnących ciężkie wozy i ból ich karków tartych do krwi przez
39 I,8 | Ale Wokulski widział tylko ich cienie, pogrążony w pracy.
40 I,9 | przetaka, w który rzucę ich wszystkich, aby oddzielić
41 I,9 | Boga, ażeby zmartwychwstało ich szczęście... Piękna i nieszczęśliwa ;
42 I,9 | kobiety szczęściem? Ale ona ich nie dostanie; Bóg w tych
43 I,9 | pieniądze, to powiedzą, że ich okradłam, i narachują, ile
44 I,9 | W samej Warszawie jest ich tysiące - odparł Rzecki.~-
45 I,9 | Rzecki.~- Wiem. Tępienie ich do niczego nie doprowadzi,
46 I,9 | szerokie, jakby tam właśnie ich panowie umieścili swoją
47 I,9 | dorobkiewicza. Grzecznie to z ich strony, ale..."~- Jakże
48 I,9 | jeszcze nie wiem, czy pójdą ich wyroby.~- Straszna!... straszna
49 I,9 | nieznaczne zmniejszenie ich kolosalnych dochodów, co
50 I,9 | prosili go, ażeby zapoznał ich z Wokulskim.~- Warto, warto!... -
51 I,9 | inaczej.~Usłyszała to mijająca ich właśnie panna Izabela i -
52 I,9 | wy zbytnicy! - zgromiła ich hrabina.~Odpowiedzieli wybuchem
53 I,9 | zwykłej dorożce.~Większa ich część nie widziała Wokulskiego,
54 I,10| wówczas. Jeszcze dziś czuję ich zapach, ciepło pary buchającej
55 I,10| istny proch. Kręciło się ich, bestyjek, wszystkiego ze
56 I,10| mego furmana, który zabrał ich pod pozorem, że będzie mi
57 I,10| płacili długi: Powody tkwiły w ich charakterach.~Jan Mincel
58 I,10| kupców, którzy sprzedają ich towary.~Raz, przy niedzieli (
59 I,10| nie mogę więc posądzić ich o umyślną szykanę. Proszę
60 I,10| szlachciców...~- Aha!... I oskubać ich, a potem zemknąć - wtrącił
61 I,10| Wprawdzie poczciwy Zięba chcąc ich zbliżyć biega od starych
62 I,10| przed kilkoma laty nazywali ich Polakami mojżeszowego wyznania,
63 I,10| mojżeszowego wyznania, dziś zwą ich Żydami. Zaś ci, którzy niedawno
64 I,10| którzy niedawno podziwiali ich pracę, wytrwałość i zdolności,
65 I,10| podejrzane indywidua, nazywając ich "prykaszczykami", i - całą
66 I,10| to w taki sposób, że nikt ich u nas nie widział: Włóczyli
67 I,10| tylko trzy razy odprowadzano ich do cyrkułów. Widocznie jednak
68 I,10| wielkie stosunki, ponieważ ich uwolniono.~Kiedym zakomunikował
69 I,10| się badaniem ludzi czy też ich włosów. Mały, żółty, ma
70 I,11| miłość pupilów i szacunek ich rodziców. Była wykształconą,
71 I,11| pupilki jej dokuczały, a ich rodzice drwili z niej od
72 I,11| zapomniana przez swoje pupilki, ich rodziców i hrabiów, którym
73 I,11| spotykają?... A może chce ich zbliżyć?~Wokulski spojrzał
74 I,11| powiedziałem?... Dopóty ich prześladowałem, aż obiecali
75 I,11| tylko że hrabia zapierał się ich. Czyżby istniała w nim jaka
76 I,11| się z nimi i interesował ich potrzebami. Wyobrażał sobie,
77 I,11| panom sposobność użycia ich bezpośredniego i powiększenia
78 I,11| Wokulskiego. Milczeli, lecz tkliwe ich spojrzenia stokroć więcej
79 I,11| pragniemy - dodał ciszej. - Ich szczęście, że trafili na
80 I,11| wszystkich stron otaczali ich spacerujący, ale Ochocki
81 I,11| Ochocki nie krępował się ich obecnością i wskazawszy
82 I,11| się nami, choć ograniczony ich mózg nawet nie jest w stanie
83 I,11| pomagam ludziom i zmuszam ich do szacunku?..."~"Tak, ale
84 I,12| będzie baronowa Krzeszowska, ich kuzynka i nieprzyjaciółka.
85 I,12| mocno trzymać i dogadzać ich kaprysom.~Doprawdy, zaczynam
86 I,12| czystą herbatę. Po ukończeniu ich napisał depeszę do Moskwy
87 I,12| powóz, trzeci zaś chcąc ich wyminąć o mało nie rozbił
88 I,12| które tak wyglądały, jakby ich nigdy nie czytano - na stole
89 I,12| i moralnie Gdyby zmusić ich do pracy, gdyby skrzyżować
90 I,12| wyrzucać na podtrzymanie ich trzydziestu tysięcy rubli.
91 I,12| dać piętnasty procent od ich kapitałów... To jeszcze
92 I,13| z chwili Wokulski chciał ich minąć, ale wysoki pan zatrzymał
93 I,13| przyjemnością słuchałem ich - odpowiedział z uśmiechem
94 I,13| wydawały mu się brzydkimi, ich barwne stroje dzikimi, ich
95 I,13| ich barwne stroje dzikimi, ich kokieteria wstrętną. Mężczyźni
96 I,13| i baron zbliżyli się do ich powozu, ale obojętnie przyjęci
97 I,13| pomyślał Wokulski. - Oziębiła ich wiadomość o licytacji domu.
98 I,13| mających się ścigać i że każdy ich ruch niepotrzebny szarpie
99 I,13| ale po cichu - kazał odbić ich cztery tysiące i był pewnym
100 I,13| włosów i stosunki długości ich średnic. I w tej właśnie
101 I,13| arystokracji...~- Niech ich diabli porwą!... Niech was
102 I,13| panny Izabeli.~Postawiono ich na mecie. Baron był ciągle
103 I,13| Szuman zły. I dopiero gdy ich kareta zjechała z górki
104 I,13| odburknął Wokulski - ja ich nie wabię...~- I cofną się -
105 I,13| błąd...~- Albożem narobił ich tak wiele!...~- Pyszny pan
106 I,14| sądzili, że ona wygląda ich?...~A przecież istotnie
107 I,14| wielbicieli i robiąc aluzje do ich majątkowej ruiny. Że zaś
108 I,14| jej na myśl stary rządca ich niegdyś majątku, który służył
109 I,14| krótkiego czasu odwiedziło ich więcej osób aniżeli dawniej
110 I,14| powiernikiem. On podźwignął ich majątek i podniósł go do
111 I,14| nauczycieli, powiększał ich majątek, a nareszcie, gdy
112 I,15| podejrzewać o chęć wyzyskania ich albo - co gorsze - posądzić
113 I,16| cię, ażebyś nie dawał mi ich do ręki, choćbym... błagał,
114 I,16| ponieważ zależy on tylko od ich woli. ~- Merci... - szepnęła
115 I,17| przyjaciela, zapraszała, aby ich częściej odwiedzał, ba!...
116 I,17| dom Łęckich, potem dalszą ich rodzinę, potem jego sklep
117 I,17| kiedy wystawiać na próbę ich współczucia... ~- Mam je
118 I,17| fundusze, na mnie grzeszną ich nie wydaje. Bo ja teraz
119 I,17| piersi mu rozsadza. ~"Już ich pewno nie spotkam!" - powtarzał
120 I,17| przedstawieniu Rossi może mieć ich raczej za wiele aniżeli
121 I,18| zaraz wyszedł i pożegnał ich obojętnie. ~- Dlaczegożeś
122 I,18| dokoła sklepu, a widząc, że ich nikt nie śledzi, zaczął
123 I,18| Dama właśnie patrzy na ich sklep, a Rzecki w jej zapadłych
124 I,18| tak wytłoczone, jak gdyby ich właściciel, zamiast bronić
125 I,18| Nie mają interesu, ażeby ich słyszano. ~Tym więc głośniej
126 I,18| podniszczone odzienia, lecz na ich widok Żydzi poczynają szemrać
127 I,18| na licytacje, ogląduję ja ich sobie powoli, kalkuluję
128 I,18| między licytantów. Jest ich czterech: adwokat baronowej,
129 I,19| pan Ignacy. ~- Nie robię ich dla Rossiego. ~- Tylko dla
130 I,19| przykrych wrażeń, że... Bodajbyś ich lepiej nie... doczekał!... ~
131 I,19| głupi może sobie być; w ich towarzystwie mądrym jest
132 I,19| Dawno już myślałem załatwić ich...No, chwała Bogu, że ochłodziło
133 I,19| filantropów, gdyby znano wszystkie ich sekreta... ~- Dlaczegóż
134 I,19| naszego księcia i zresztą ich wszystkich razem, ale nie
135 I,19| Wokulski jako plenipotent ich majątku. Dopiero około dziesiątej
136 I,19| nas Starski... ~- Zna on ich dawniej aniżeli my - szepnęła
137 I,19| wynagrodzi Państwu gorycze ich dotychczasowego położenia.
138 I,19| wierną, choć pogardzaną ich kuzynką i uniżoną sługą.~
139 I,19| i tylko dlatego, ażeby ich wydźwignąć z najfatalniejszej
140 I,19| gorąco polecił pana Tomasza ich opiece. W salonie czekała
141 II,1 | przed tobą nie mam potrzeby ich robić. ~- Jak to - zawołałem -
142 II,1 | stanowi jedną z przyczyn ich upadku. Higiena woła: "Jedz,
143 II,1 | społeczeństwa, a raczej ich klasy inteligentne. ~I przypatrz
144 II,1 | jeszcze dziwię się, żem ich nie zauważył dawniej. ~Tak
145 II,1 | dentystami robiąc się przy ich pomocy co dzień piękniejszą.
146 II,2 | Bośni i Hercegowiny, gdzie ich bardzo niegościnnie przyjmują.
147 II,2 | Węgrzy diabła warci. Kiedy ich w roku dusił szwarcgelber,
148 II,2 | pchają się do Bośni, gdzie ich nie wołano, a broniących
149 II,2 | korpus austriacki. Szlemy ich tedy do miasteczka z rozkazem,
150 II,2 | przerwała mi - że musicie ich wypędzić...Lecz, panie! -
151 II,2 | trzydzieści lat... ~- Kto z nas ich nie miał! - ciężko westchnął
152 II,3 | robią taki hałas, jakby ich było z dziesięcioro. Są
153 II,3 | Przedmieścia i Nowego Światu. Końca ich nic widać, tylko gdzieś
154 II,3 | A o tytuł nie dbam: tyle ich już miałem!... Świat podobny
155 II,3 | wiorst. Przechodził zaś ich dziesiątki dziennie dlatego
156 II,3 | ludzkich i jakiś porządek w ich układzie. Pomiędzy placem
157 II,3 | Olbrzymie ścieki chronią ich od chorób, szerokie ulice
158 II,3 | nie potrzebując zużywać ich na zaspokojenie potrzeb
159 II,4 | już ludźmi rozmawiałem o ich charakterze i o moich wynalazkach,
160 II,4 | wyłączny użytek; niechaj ich rasa mnoży się i rośnie
161 II,4 | Tymczasem dopiero zapowiedź ich... Powiedz mi pan jednak -
162 II,4 | słyszał. Przypominał sobie ich znaczące rozmowy, tkliwe
163 II,4 | mieć miliony. Wyrzekł się ich jednak dla dobra jakiejś
164 II,4 | milionów i może dlatego ich posiadacz nie bawi się,
165 II,4 | pojęcia o własnościach ciał i ich budowie wewnętrznej, no
166 II,4 | pośpieszam dodać, naśladować ich nie potrafisz. Tu nie ma
167 II,4 | jeszcze miałbyś odpowiadać za ich występki?... To oni winni,
168 II,4 | musiałbym zamykać oczy na ich spojrzenia, głuchnąć na
169 II,4 | spojrzenia, głuchnąć na ich komplimenta, dyskretnie
170 II,4 | dyskretnie usuwać się od ich poufnych rozmów-o czym?
171 II,5 | przymiotów. Pan wreszcie ich zna? Szczęśliwy ten, komu
172 II,6 | między nimi, wbiegała na ich szczyty lub spadała na dół. ~
173 II,6 | siebie.~I zaprowadziwszy ich do prawej oficyny wskazał
174 II,6 | dla parobcząt; bawi się ich ze trzydzieści sztuk, wszystkie
175 II,6 | mieszkają jak świnie, a ich dzieci harcują po błocie
176 II,6 | usiedzieć bez gadania. Pogodził ich dopiero dzwonek wzywający
177 II,6 | szczęśliwi, a o mnie, owocu ich uczuć, to już nie ma co
178 II,6 | akurat tyle pieniędzy, ile ich potrzeba dla pofolgowania
179 II,6 | kosza. Za kurami ukazała się ich dozorczyni, stara Mateuszowa,
180 II,6 | szanował, będę zdrów... Pytałem ich również (mówię to tylko
181 II,6 | rzecz osobista... Zwróciłem ich uwagę, że lekarze berlińscy
182 II,6 | natychmiast nie spełnił ich zalecenia..." Toteż, powiem
183 II,6 | Nasz przykład zniechęcił ich do sentymentalizmu, więc
184 II,6 | myślałam o bandytach. Chciałam ich wybić ze złości, naprawdę.
185 II,6 | Jeżeli łaska, nazwijmy ich wielbicielami.~- A następnie,
186 II,7 | zapisać na podrzutków i ich nieszczęśliwe matki. ~Od
187 II,7 | Znam ja dobrze wartość ich tytułów. ~- Przyzna pani
188 II,7 | państwa... Wokulski pożegnał ich i poszedł. "Piękne rzeczy! -
189 II,7 | To może lepiej zostawić ich w spokoju. Podobno szczęśliwi
190 II,7 | nie, ale też nie stworzyli ich magnaci. Jest to zbiorowe
191 II,7 | samicami, to my wydajemy się w ich oczach głupsi i niedołężniejsi,
192 II,7 | czy w ogóle nie traktujemy ich zbyt poważnie; poważniej
193 II,8 | Felicja. - Cudowne rydze; jest ich takie mnóstwo, że nam nie
194 II,8 | że kiedyś mogę uwierzyć w ich potęgę.~Weszli na polankę
195 II,8 | może i z nienawiści; Bóg ich tam wie. Tak śpi i nie ocknie
196 II,8 | że inny umarłby od samego ich wejrzenia. Były - mówił
197 II,8 | jak robią inni, unikałem ich dotychczas i prawie świadomie
198 II,8 | albo śmiałego hultaja, w ich towarzystwie zmarnuje życie,
199 II,8 | niekiedy. ~- Może nie jest to ich wina - mówił baron - trzeba
200 II,8 | stara kobieta przeżegnała ich na drogę. Węgiełek spostrzegł
201 II,9 | się jednak, że autorami ich są przede wszystkim kupcy,
202 II,9 | jednak, że on sam słyszy ich i czyta więcej aniżeli ja.~
203 II,9 | Stawską. Wyswatam, odprowadzę ich do ołtarza, dopilnuję, ażeby
204 II,9 | mieszkał i nikt nie mógł ich oblewać wodą, wieczorami
205 II,9 | jak wypytywały się: czy ich kiedy nie odwiedzi?... a
206 II,9 | nabycia jaką kamienicę. Mam ich z piętnaście, ale przez
207 II,9 | wszystko, co się dzieje w ich mieszkaniu, jak w latarni.~
208 II,9 | byłby najlepszym dowodem ich zacności: pokazują się wszystkim
209 II,10| widzieć po nocy, ale że ich wszyscy widzieli, to pewne.
210 II,10| zabierały się do domu, a ich przecudna nauczycielka uszczęśliwiła
211 II,10| pełna lalek małych i dużych, ich łóżeczek i ich garderoby.~
212 II,10| i dużych, ich łóżeczek i ich garderoby.~Pani Stawska
213 II,10| zarabiania piętnastu procent od ich kapitałów, oni jeszcze chcą,
214 II,10| oni jeszcze chcą, ażeby na ich słowo darowywał baronowej
215 II,10| lekcje, a raczej sama się ich wyrzekła. Z czego więc będzie
216 II,10| Misiewiczowej o hańbie, jaka na ich rodzinę spada co kilka lat,
217 II,10| do tych pań, już na nowe ich mieszkanie, gdy naraz słyszę
218 II,10| Jednocześnie zawezwał strony i ich świadków na środek.~Stałem
219 II,10| Nimeśmy jednak dopędzili ich dorożkami, już znowu szli
220 II,11| Jacy Żydzi?~- Diabeł ich wie: Szlangbaumy, Hundbaumy,
221 II,11| Szlangbaumy, Hundbaumy, czy ja ich zresztą znam!...~Taka mnie
222 II,11| poradzić z nimi. Już my ich nie przeszachrujemy, to
223 II,11| opuszczała, ona upaja się ich towarzystwem. Wszyscy to
224 II,11| zajmowania których sami ich zmuszamy, pchamy ich, błagamy,
225 II,11| sami ich zmuszamy, pchamy ich, błagamy, aby je zajęli.
226 II,11| gdy twój sklep przejdzie w ich ręce, kilkudziesięciu Żydów
227 II,11| zaludniliby wszystkie ochrony... Ich tam, widać, w uniwersytecie
228 II,11| najspokojniej wyszedł. A tymczasem w ich lokalu ślusarz wziął się
229 II,12| gorączce... Ach, te kobiety z ich obrzydliwą kokieterią...~-
230 II,12| nimi żyje, musi słuchać ich błazeńskiej rozmowy. Co
231 II,12| baronami i hrabiami aniżeli bez ich. Wiele robi się dla stosunków,
232 II,13| Bo oni są parchy. Ale ich system jest wielki: on triumfuje,
233 II,13| przyszłych subiektów?...~- On ich rozpędzi!...~- I ten pański
234 II,13| mężczyźni zgromadzili się za ich krzesłami, koncert zaczął
235 II,13| damom. Przypatrywał się ich gwałtownym ruchom, wielkiemu
236 II,13| obojętnym minom dorożkarzy, męce ich koni i nie mógł oprzeć się
237 II,14| Rozdarł papiery i kawałki ich oddał Maruszewiczowi.~-
238 II,15| czy nie należałoby ostrzec ich, że on rozumie po angielsku?~
239 II,15| deszczu...~Już nie myślał ich ostrzegać, że rozumie, co
240 II,15| ale uczuł, że nie zniósłby ich widoku. Już samo nawet myślenie
241 II,16| Nie twierdzę, ażebym się ich lękał, bo przecie ani Wokulski,
242 II,16| doktór niedawno chwaliłeś ich!...~- Chwaliłem, bo to genialna
243 II,16| być?...~- Bo m y dobrze ich znamy, choć się i do n a
244 II,16| ale tak cicho, że nikt ich nawet nie widział. Nikt
245 II,16| swoim lokatorom prosząc ich, aby nie strzelali do okien
246 II,16| jakieś konszachty, namówił ich, ażeby znowu sprowadzili
247 II,16| bywa u nich, przyjmuje ich u siebie.~- Młody chłopak -
248 II,16| cierpieć!... Niech więc ich uspokoi albo... wszystkim
249 II,17| zmiarkował, że bez niego jest ich trzy, a z nim cztery. Potem
250 II,17| wyłączny użytek; niechaj ich rasa mnoży się i rośnie
251 II,17| co do pieniędzy... Tyle ich mam, że mi wystarczy procent,
252 II,17| dyrektora Szlangbauma. On ich urządzi!... tak jak mnie...
253 II,17| No, no, no...~- Tylkoż ty ich nie broń przede mną - zawołał
254 II,17| gniewnie Szuman - bo ja ich nie tylko znam, ale i odczuwam...
255 II,17| Wokulski.~- Czy dlatego, że ich zaczynają nienawidzieć ?...~-
256 II,17| gwiazdy, ale muszę uznać ich geniusz i nie mogę wyprzeć
257 II,17| swoje cnoty, kazali nam mieć ich ideały... A dziś, powiedz
258 II,17| te ideały i cnoty, gdzie ich wielkość, która musiała
259 II,17| Żydami, drugi raz oceniasz ich zbyt wysoko...~- Gardzę
260 II,17| starą garderobą, ażebym mógł ich odstępować - wybuchnął Wokulski. -
261 II,17| Wokulski - boć to przecie my ich wyhodowaliśmy...~- Nie my!... -
262 II,17| wszędzie tacy... Gdziekolwiek ich spotkałem: w Peszcie, Konstantynopolu,
263 II,17| powozów, bieganina pieszych, ich zafrasowane lub uśmiechnięte
264 II,17| podoba... Wyobrażam sobie ich bolesne rozczarowanie, kiedy
265 II,17| ażeby stać się pionkiem w ich rękach...~- A tak namawiałeś
266 II,17| nie przeszkadza uwielbiać ich, a nawet łączyć się ze Szlangbaumen!?...~-
267 II,17| przy tym moją rasą, więc ich podziwiam i w gromadzie
268 II,17| i handlowy, a więc każde ich ekonomiczne zwycięstwo jest
269 II,17| wierzyć, że jego upadek, a ich triumf - będzie korzystnym
270 II,17| krajowego przemysłu, mieliśmy ich nawet w naszej spółce...~
271 II,17| go nic nie obchodzi, co ich obchodzi. Słowem, że jest
272 II,17| przede wszystkim głupota ich ofiar. A znowu ani Starski,
273 II,17| tu mścić nad nimi, po co ich tępić..."~Tego wieczora
274 II,17| odparł Ochocki. - A niechże ich w końcu diabli wezmą, w
275 II,17| wszystkiem dlatego, że nie ma ich gdzie robić... Naturalnie,
276 II,17| przemysłowcami myśląc, że skłonię ich do popierania nauki, choćby
277 II,17| wynalazki zainteresowałyby ich?... Tylko dwa: jeden, który
278 II,17| drugi, który by nauczył ich pisać takie kontrakty obstalunkowe,
279 II,17| się swoich zalet, a że się ich od dawna zrzekła, tośmy
280 II,17| kochanków?...~- Ach, więc pani ich miała...~- Mój panie!... -
281 II,17| mu widok młodych kobiet, ich giętkich ruchów, uśmiechających
282 II,17| one postarają się, ażeby ich nie zabrakło - odparł szyderczo
283 II,17| w końcu Szuman pożegnał ich.~- Bestia cynik!... - mruknął
284 II,17| na jakieś akcje, to znowu ich dywidendy pokrywają robotnicy
285 II,17| sprzecznych wrażeń, że nie umiał ich uporządkować. Zdawało mu
286 II,17| bawić się mną. Nic należę do ich referatu.~- I nawet zrywasz
287 II,17| szkoda czasu, bo jedni nigdy ich nie zrozumieją, a inni nic
288 II,17| mam pojęcia, dokąd sięgała ich niewinność.~- Pan przypuszczasz?.. -
289 II,17| nade mnie Starskiego - i ich wszystkich... Ale nie! Jej
290 II,18| im zrobią awanturę, niech ich nauczą rozumu. To genialna
291 II,18| szelmy, że nie ujeździsz ich bez bata i ostrogi...~-
292 II,18| ostrogi nie pomogą.~- Może ich nie poprawią, ale napędzą
293 II,19| że gdyby nic gęsty dym ich cygar, można by myśleć,
294 II,19| pewnie marszałek przydybał ich na czym w owych ruinach? -
295 II,19| właśnie kierunku... Toż to ich jedyna kariera...~- I panna
296 II,19| Izabela zaciągnęła się w ich szeregi?...~- To jest, właściwie
297 II,19| aspiracje naukowe, lecz nie było ich czym zaspokoić; miał szerokie
298 II,19| miały sensu, a wyjaśnienie ich przez Szumana było najzupełniej
299 II,19| zarazem zniżyła się trochę ich cena; subiekci w arogancki
300 II,19| dwa wazony saskie, a na ich miejsce ustawił wazony japońskie
|