1-500 | 501-1000 | 1001-1500 | 1501-2000 | 2001-2500 | 2501-2516
Tom, Rozdzial
1 I,1 | no jeszcze piwa. A która to butelka?~- Szósta, panie
2 I,1 | zrobi... Dostawy dla wojska to gruby interes - wtrącił
3 I,1 | Podaj no, Józiu, piwa. Która to?...~- Siódma buteleczka,
4 I,1 | siedmnaście... ośmnaście... Było to w roku 1860... Jadaliśmy
5 I,1 | heca - rzekł. - I skąd mu to przyszło?~- No skąd! Zwyczajnie -
6 I,1 | uczył się...~- Licha musiała to być usługa.~- Taka jak innych -
7 I,1 | grubo starszą od niego.~- To nie było głupie - wtrącił
8 I,1 | krzyż Pański z babą!~- One to umieją...~- Jeszcze jak! -
9 I,1 | Patrz pan jednakże, co to znaczy szczęście. Półtora
10 I,1 | żyłby w dostatkach; bo co to, panie, dziś znaczy sklep
11 I,1 | Ósma? - powtórzył radca - to być nie może. Zaraz... Przedtem
12 I,2 | zawsze taki sam. Było w nim to samo smutne okno, wychodzące
13 I,2 | smutne okno, wychodzące na to samo podwórze, z tą samą
14 I,2 | wpłynęła na Dardanele.~-To nic, wojny nie będzie. Zresztą -
15 I,2 | panie Klejn, bonapartyzm to potęga!...~- Jest większa
16 I,2 | numerze swoich kaloszy, to należy do nas. Szanowny
17 I,2 | mówił prędko Mraczewski - to nasz obowiązek. Zdaje mi
18 I,2 | szanownemu panu nie zamieni, a to przykra rzecz znaleźć w
19 I,2 | swych współpracowników? Jest to tajemnica, z którą przed
20 I,2 | mogłoby się zdawać, że to jest coś wielkiego!...~Po
21 I,2 | uwagę. Pan Ignacy wiedział to i coraz bardziej zniechęcał
22 I,3 | wojennej u Anglików! Ale o to mniejsza. W tej bowiem pisaninie
23 I,3 | stragan z zieleniną. Prości to byli ludzie (nawet pan Domański
24 I,3 | Napluj mi acan w balię, to ci dam!... - wołała ciotka.~-
25 I,3 | stronę komina.~- U... cóż to za chamy te całe grenadierzyska! -
26 I,3 | wyglądała koszula. Dobrze to pamiętam, gdyż ojciec komenderując: "
27 I,3 | ogon tego ubrania.~Była to najdokładniej prowadzona
28 I,3 | pod kościół, a Napoleon po to chyba przyjdzie, ażeby z
29 I,3 | się sprawiedliwości!~A na to odpowiedział ojciec:~- Będzie
30 I,3 | Raczek.~- A jak się znajdzie, to co?.. - spytał ojciec.~-
31 I,3 | do sklepu.~- Kto wie, czy to nie będzie najlepsze - zauważył
32 I,3 | Wyjdź jejmość za mąż, to nie będziesz sierotą.~-
33 I,3 | że marnie skończę...~- To i jazda do Mincla! - rzekł
34 I,3 | prowadził do ratusza.~Takie to wypadki poprzedziły moje
35 I,3 | przesuwali się przechodnie. To służąca, to drwal, jejmość
36 I,3 | przechodnie. To służąca, to drwal, jejmość w kapturze,
37 I,3 | drwal, jejmość w kapturze, to chłopak od szewca, to jegomość
38 I,3 | kapturze, to chłopak od szewca, to jegomość w rogatywce szli
39 I,3 | drabinkę, znowu zwijał, robiąc to wszystko z żałosną miną
40 I,3 | towarów kolonialnych, a za to coraz częściej zjawiali
41 I,3 | targując się i żądając coraz to nowych.~Pamiętam, że kiedy
42 I,3 | mi: was is das? co jest to? Das is Schublade - to jest
43 I,3 | jest to? Das is Schublade - to jest szublada. Zobacz, co
44 I,3 | szublade. Es ist Zimmt - to jest cynamon. Do czego potrzebuje
45 I,3 | potrzebuje się cynamon. Co to jest cynamon? Jest taki
46 I,3 | oszczędzili. Dzień, w którym się to wydało, był ostatnim ich
47 I,3 | Napoleon był chwat, choćby za to samo, że wygnał hyclów Szwabów.
48 I,3 | sklepie nieco osłabnął już to z racji ogólnych niepokojów,
49 I,3 | pryncypała oskarżając go, że to on wybił szybę teraz, a
50 I,3 | najwięcej troszczy się o to, ażeby jego dzieci nie zostały
51 I,4 | uwagę pana Ignacego.~"Tak, to musi być Paweł" - myśli
52 I,4 | kroplami deszczu.~- Kto to? - pyta się pan Ignacy i
53 I,4 | Staś z wojny!... Cóż to, dopiero teraz przypomniałeś
54 I,4 | uśmiechnął się Wokulski. - Za to, że Turcja nie może jej
55 I,4 | Ignacy.~- Sprawiedliwym jest to, że silni mnożą się i rosną,
56 I,4 | posunął się z krzesłem.~- I ty to mówisz, Stasiu?... Na serio,
57 I,4 | w tym dziwnego ? Czyliż to samo prawo nie stosuje się
58 I,4 | dzień życie.~- I tylko po to jeździłeś tam? - zapytał
59 I,4 | choćby spojrzeniem? Ileż to razy mówiono o mnie i prawie
60 I,4 | pracy Minclów, a nic, ale to nic - własnej energii, choć
61 I,4 | on stoi ?~- Zdaje się, że to skończony bankrut i bodaj
62 I,4 | świetne żywe obrazy. Kto to w nich występował ?...~-
63 I,4 | takie głupstwa nie chodzę.~- To prawda. A ja tego dnia dałbym -
64 I,4 | Pierwszy raz spadło to na mnie w czasie przeprawy
65 I,4 | się i jestem wesół, a mimo to czuję jakieś tępe ukłucie,
66 I,4 | przerwał Ignacy. - Cóż to za szał ?~- Co?... Tęsknota.~-
67 I,4 | wystarczało tysiąc na rok ?...~- To prawda.~Rzecki zbliżył swoje
68 I,4 | ciebie. A teraz - milczę...~To powiedziawszy Ignacy wypił
69 I,4 | mówił czytając. - No, to wcale niedużo...~- Któż
70 I,4 | wcale niedużo...~- Któż to? - zapytał Ignacy. -- A...
71 I,4 | portmonetkę... Trzy ruble ?... to chyba za drogo...~- Wcale
72 I,4 | wybierałem.~- Z którychże to ? - spytał niedbale Wokulski
73 I,4 | gablotki. Widzisz, jakie to cacka.~- Musiała jednak
74 I,4 | guście...~- Wiesz co, że to jednak jest ładny wyrób.~-
75 I,4 | parasol... Bagatela...~- To już wróćmy do ciebie - rzekł
76 I,4 | spytał Ignacy.~- Ach, co mnie to ob...~- Nie obchodzi cię
77 I,4 | odparł Rzecki. - Co racja, to racja. Więc idźmy.~Pozakręcał
78 I,5 | mieszkańcy.~Pan Tomasz Łęcki był to sześćdziesięciokilkoletni
79 I,5 | błyszczeć na dworach. Za to jego mieszkanie stało się
80 I,5 | które zakrywały słońce. To samo przecie robią co dzień
81 I,5 | cherubiny, zesłane z nieba po to, ażeby starsi mogli urządzać
82 I,5 | jedzą i pracują, ale za to wciąż gadają sami do siebie-
83 I,5 | Była pewna, że robi im to wielką przyjemność, ponieważ
84 I,5 | senatorzy, zdjęła trwoga.~- To są straszni ludzie, papo... -
85 I,5 | dodała:~- A jeżeli nam, to i wam nie zrobią nic złego...~
86 I,5 | Tomasz głęboko odczuwał to, z wielkimi trudnościami
87 I,5 | zdobycze cywilizacji.~I to wszystko miałoby runąć,
88 I,5 | modelowała drzewa ?... I to wszystko miałoby kiedyś
89 I,5 | na ekwipaże dla aktorek - to wcale nieciekawe stworzenie :
90 I,5 | mężczyźni niewolnikami.~I to wszystko przeszło!... I
91 I,5 | hrabiego Saint-Auguste, to już daruj!.. Człowiek młody,
92 I,5 | twego posagu ?~- Cóż ja na to poradzę ?~- A jednak ty
93 I,5 | droga, nie jestem swatką, to należy do pani Meliton.
94 I,5 | twoja suma spadnie.~- Jak to - dom, który kosztował sto
95 I,5 | ojciec za dużo wydał. Wiem to od budowniczego, który oglądał
96 I,5 | marca. Domyślamy się, że to zrobiła Krzeszowska...~-
97 I,5 | Poproszę panią Meliton, ona mi to ułatwi...~- Zastanów się
98 I,5 | siebie i serwisu ?... Bo na to, ażeby zabierano nam meble,
99 I,5 | Ach, ta Krzeszowska... to wykupywanie weksli... co
100 I,5 | co za ohyda!~- No, może to jeszcze nie ona.~- Więc
101 I,5 | gorszy od niej.~- Może to ciotka Honorata - uspokajała
102 I,6 | pewna, na co czeka: czy na to, ażeby chmury się rozdarły,
103 I,6 | chmury się rozdarły, czy na to, ażeby wszedł lokaj i wręczył
104 I,6 | się tak jak Helena. Wszak to już ledwo parę dni do kwesty,
105 I,6 | toalety na Wielkanoc. Pytanie to wkrótce zapełnia jej całą
106 I,6 | zaciśniętymi rękami.~- Cóż ty na to, Florciu? - spytała po chwili.~-
107 I,6 | rubli na zastaw sreber, i to wówczas, gdy obcy ofiarowują
108 I,6 | pocieszycielkę.~- Dziękuję za to.~- I nie potrzebujesz obawiać
109 I,6 | zniżając głos - komu ty to mówisz?... Więc naprawdę
110 I,6 | ich Krzeszowska - rzekła - to wiem na pewno. - Więc -
111 I,6 | dalszych pokojach szmer. Było to męskie stąpanie, miarowe,
112 I,6 | ale ojciec nie pozwolił na to. Objął ją w ramiona, ucałował
113 I,6 | osoby chorej na nerwy. Za to nie możesz mieć do niej
114 I,6 | chłopów, i nie tylko nam to nie uchybiało, ale nawet
115 I,6 | walczą rublem. Joasia dobrze to rozumiała sprzedając nie
116 I,6 | i zacznę działać.~- Któż to jest? - spytała panna Izabela,
117 I,6 | rzekł pan Tomasz. - Można mu to przebaczyć.~- Ach, więc
118 I,6 | Słuchaj, Florciu - rzekła - bo to ciekawe.~ ~"Droga Belu! -
119 I,6 | Mikołaj podał kurczęta.~- Musi to jednakże być genialny człowiek -
120 I,6 | mówił pan Tomasz. - Jest to człowiek szalonej energii,
121 I,6 | tego dowody.~- Wszystko to są dowody tylko energii -
122 I,6 | czułam, że będę ją mieć... To nic, papo...~Pocałowała
123 I,6 | kochana Florciu, proszę cię o to - mówił pan Tomasz ze spokojną
124 I,6 | najpiękniejszy kostium; lecz mimo to - jest nieszczęśliwą...
125 I,6 | Ale czyż jej wypada zrobić to, a nawet mówić o tym ojcu?...~"
126 I,6 | szepce panna Izabela. - Któż to jest ten Wokulski, który
127 I,6 | ale nie była pewna, czy to był handlujący strojami
128 I,6 | majątek, są jedną osobą, że to właśnie jest ów Wokulski,
129 I,6 | przebiegł pannę Izabelę. I to ma być wspólnik jej ojca?...
130 I,6 | ma?...~Ależ ten Wokulski to naprawdę jakiś aferzysta,
131 I,6 | Bywały takie wypadki. Ileż to pięknych nazwisk szlachty
132 I,6 | zwoje firanki. Wyglądało to jak krzyż na tle jasności,
133 I,6 | zasłania gęsty obłok.~"Gdzie to ja widziałam taki krzyż,
134 I,6 | miejscu. Ale zjeżdża: widać to po wizerunku słońca, które
135 I,6 | Zresztą słychać turkot... To turkot dorożki na ulicy?...
136 I,6 | dorożki na ulicy?... Nie, to turkoczą machiny pracujące
137 I,6 | trzymając w rękach karty.~"Ależ to straszny człowiek, papo!"~"
138 I,6 | trzyma ten człowiek?..~Czy to są pieniądze, które przegrał
139 I,6 | Towarzystwu Dobroczynności? I to nie. Może tysiąc rubli,
140 I,6 | ciotce na ochronę, a może to jest kwit na fontannę, ptaszki
141 I,6 | Pańskiego?... Także nie; to wszystko nie niepokoiłoby
142 I,6 | napełnia wielka bojaźń. Może to są weksle jej ojca, które
143 I,6 | zdumieniem, wreszcie odpowiada:~- To jest niemożliwe, Belciu.~-
144 I,6 | kontraltowym głosem - co to za śmieszny spisek knujecie
145 I,6 | wiesz...~- O Wokulskim wiem to, co wszyscy. Ma sklep, w
146 I,6 | nie sądzę, wyjąwszy chyba to, że szuka rozgłosu i stosunków.~-
147 I,6 | weksle papy?~- Skąd wiesz, że to on? W tym nie miałby żadnego
148 I,6 | Izabela z wybuchem. - Poznałam to po...~Wstyd jej było dodać: "
149 I,6 | uprzedzasz się, Belciu?...~- Nie. To, czego doznaję w tej chwili,
150 I,6 | Kiedyś gniewało mnie to jak żebranina, która zastępuje
151 I,6 | Panna Izabela mówiąc to drżała na całym ciele. Oczy
152 I,6 | jak myśliwiec zwierzynę. To już nie smutny wielbiciel,
153 I,6 | już nie smutny wielbiciel, to nie konkurent, którego można
154 I,6 | którego można odrzucić, to... zdobywca!...~On nie wzdycha,
155 I,6 | zwijają się jak wstążki. To straszni ludzie. Oni dla
156 I,6 | wołają, że ten człowiek po to jeździł na wojnę, ażeby
157 I,6 | salonów Kwirynału do sklepu... To już nawet nie upadek, to
158 I,6 | To już nawet nie upadek, to hańba...~Siadła na szezlongu
159 I,7 | i za pośrednictwo. Mimo to hrabina Karolowa nie przestała
160 I,7 | Tylko pamiętaj, żebyś mi za to w czasie kwesty wyglądała
161 I,7 | ślicznie... Tak ślicznie, jak to tylko ty potrafisz!... Proszę
162 I,7 | kilka flakonów perfum...~- To samo dostaniemy gdzie indziej.~-
163 I,7 | się na zewnątrz.~Widząc to panna Izabela uczuła nieprzepartą
164 I,7 | nieopisaną trwogą, lecz mimo to czuła, że - musi tygrysa
165 I,7 | szaleństwa, lecz zarazem czuła to gorzkie zadowolenie znane
166 I,7 | niż były warte, a mimo to czuła nieprzeparty pociąg -
167 I,7 | mosiężne bariery.~- Cóż to za sklep budują? - spytała
168 I,7 | rachował w myśli:~" 29 a 36 - to 65, a 15 to 80, a 78 - to...
169 I,7 | 29 a 36 - to 65, a 15 to 80, a 78 - to... to..."~
170 I,7 | to 65, a 15 to 80, a 78 - to... to..."~Tu urwał i spod
171 I,7 | a 15 to 80, a 78 - to... to..."~Tu urwał i spod oka
172 I,7 | łagodnej zachęty~" 29 a 36 - to 65, a 15..." - liczył w
173 I,7 | pytanie:~" I ja mam niby to ją kochać?... Głupstwo!
174 I,7 | na tego osła... No, jest to widocznie osoba, która kokietuje
175 I,7 | Jestem do usług.~- Wszakże to pan kupił nasz serwis i
176 I,7 | sprawy nie mieszam, ponieważ to nie jest w zwyczajach handlowych.~
177 I,7 | spodziewanego zysku?... Dlaczegóż to?.. - przerwała mu z pośpiechem.~-
178 I,7 | skłamał, ale...~- Co znaczy to: a l e?... - z niepokojem
179 I,7 | marszałkiem albo z baronem? Na to zawsze będzie czas; dziś
180 I,7 | jest pariasem... Co mnie to wreszcie obchodzi; gnijcie
181 I,7 | ucieknie, poznajemy, że to był obłęd... No, nigdy bym
182 I,7 | jak ona na mnie patrzyła, to ach!... - westchnął Mraczewski,
183 I,7 | W rezultacie nic mnie to nie obchodzi - szepnął.~
184 I,7 | interesu jak moskiewski to nie chy-chy. Rozumie się.~-
185 I,7 | Rozumie się.~- Po cóż się w to wdaje?~- Po to, żeby miał
186 I,7 | cóż się w to wdaje?~- Po to, żeby miał nam z czego pensje
187 I,7 | Lisiecki. - Ja z nim się o to spierać nie będę. Ale swoją
188 I,8 | Dziwna rzecz, jak mnie to wszystko mało obchodzi" -
189 I,8 | zagasnąć na całą wieczność, i to nazywa się życiem.~Mijają
190 I,8 | ich wspomnienia.~Gdzie ja to czytałem?... Wszystko jedno."~
191 I,8 | Trzeba spojrzeć, jak by to wyglądało" - szepnął Wokulski
192 I,8 | moje pragnienia. Pomimo to mnie zazdroszczą, a nad
193 I,8 | mgnieniem powiek.~Gdziem ja to czytał, gdzie?... Mniejsza
194 I,8 | czytał, gdzie?... Mniejsza o to."~Zatrzymał się w połowie
195 I,8 | leżącej drabinie - myślał. - To chory kąt, dziki kąt."~I
196 I,8 | odesłano do handlu...~" To taki piękny kawałek chleba
197 I,8 | od dawna czekał.~" Tyżeś to czy nie ty?..." - pytał
198 I,8 | nie miał chęci - wszystko to były ścieżki i etapy, którymi
199 I,8 | tyle tylko, o ile było mu to potrzebnym do studiów etnograficznych;
200 I,8 | obojętnieje dla śmierci, ale za to poczyna tęsknić do legend
201 I,8 | jej?~- Naturalnie. Jest to jedna z masek, w którą lubi
202 I,8 | Czterdzieści pięć lat - to epoka ostatniej miłości,
203 I,8 | już nic. Żeń się; jedyny to ratunek na twoją chorobę.~-
204 I,8 | otrułem się chloroformem. Było to na prowincji. Ale Bóg zesłał
205 I,8 | notatkami. Wiesz przecie, jak to robić...~...Wokulski ocknął
206 I,8 | Jeszcze póki wielkiego postu, to człowiek krzepi się mówiący:
207 I,8 | miał nosa. Zdawało się, że to nie ludzie, ale widma ukrytych
208 I,8 | ich na kupnie srebra?... To byłoby kapitalne!"~Nad samym
209 I,8 | no, i stanąłem. Jakież to pospolite sprężyny wywołują
210 I,8 | ktoś nieuważny.~I tobież to wzdychać do motyla, głupi?...
211 I,8 | zostanie motylem. Ach, więc to ty masz zostać motylem,
212 I,8 | jest prawem świata, a ileż to kupieckich rodów w Anglii
213 I,8 | się tu łudzić: ona i ja to dwa różne gatunki istot,
214 I,8 | norę i innych robaków?... To są moi - ci, którzy leżą
215 I,8 | których żyją całe rodziny. I to ja mam byt ich zniszczyć,
216 I,8 | wyprzężonego konia.~- Co się to stało?~- Koń złamał nogę -
217 I,8 | dobroczyńców, ażeby kupić za to rozgłos nie pytając, co
218 I,8 | dopiero dziś poznał, co to jest ofiara. Dopiero dziś
219 I,8 | połamanymi gałęźmi. Wszystko to przecie spotykał bez wrażenia.
220 I,8 | zdenerwowanie!" - szepnął Wokulski.~To była jedna droga. Na końcu
221 I,8 | szczęścia nie wyrzeknę się, to darmo..."~W tej chwili stanął
222 I,8 | tylko jedną osobę. Była to dama wysoka, w czarnych
223 I,8 | fantazja - myślał. - Zły to znak. Mogę ośmieszyć się,
224 I,8 | targowała się jak stu skąpców. To było za drogie, tamto za
225 I,8 | Zapewne, że dla kupca jest to najwygodniej. Adieu.~I opuściła
226 I,8 | Wokulski.~- Bo uważa pan, jest to, niestety! moja żona...
227 I,8 | usiadł do rachunków.~- Cóż to za oryginalne diabły, panie
228 I,8 | spytał Lisiecki.~- A to cała historia! - odparł
229 I,8 | oka Wokulskiemu. - Jest to baron Krzeszowski, wielki
230 I,8 | mniejsza. Dosyć, że ktoś za to zapłaci, pierwszy z brzegu.~
231 I,8 | pierwszego października.~To powiedziawszy Wokulski wstał
232 I,8 | aż tak karać człowieka za to, że ma inne niż my przekonania
233 I,9 | pozytywkę, nawet fontannę!... To chyba wystarczy na zbawienie
234 I,9 | Rzucić stos złota!... Jakie to imponujące w papierowych
235 I,9 | papierowych czasach i - jakie to dorobkiewiczowskie... No,
236 I,9 | był w kościele.~"Kiedyż to?... Na ślubie raz... Na
237 I,9 | zupełnie nową dla siebie.~"Co to jest za ogromny gmach, który
238 I,9 | Mraczewskiemu...~- Za cóż to?... - nagle odezwała się
239 I,9 | zawołała panna Izabela. - To ciekawe!...~Powiedziała
240 I,9 | ciekawe!...~Powiedziała to w sposób tak zabawny, że
241 I,9 | Izabela.~- Im wolno, one za to płacą - odpowiedział spokojnie
242 I,9 | kokietuje tego pana. Ej! ciociu, to zaczyna być podejrzane...~-
243 I,9 | powiedzieć: ach, kiedyż się to skończy!...~"I to wszystko
244 I,9 | kiedyż się to skończy!...~"I to wszystko robi się nie przez
245 I,9 | możność zaznajomienia się.~Żle to jednak nie umieć po angielsku...
246 I,9 | rubli na jedną kwestę!... I to robię ja, który tym pogardzam...
247 I,9 | brzęcząca melodia. Była to muzyka szkatułki grającej,
248 I,9 | boskich obietnic.~"Kiedyż to będzie!..." - pomyślał.~"
249 I,9 | półgłosem do dziecka - połóż to na tacy i pocałuj Pana Jezusa.~-
250 I,9 | ja taka malutka...~- No, to zmów jedno Zdrowaś... Tylko
251 I,9 | Maria, łaski pełna... Czy to, proszę mamy, ptaszki śpiewają?~-
252 I,9 | sztuczne. Mów paciorek.~- Jakie to sztuczne?~- Zmów pierwej
253 I,9 | konfesjonału i ucichła.~"Co to za miła dziecina! - myślał
254 I,9 | Każde znalazłoby w drugim to, czego potrzebuje, no -
255 I,9 | podniosła się z fotelu, to samo zrobiła panna Izabela
256 I,9 | pan jest ksiądz, że się o to pyta?~A przypatrzywszy się
257 I,9 | com wspomniała o starej, to aż mi łzy pociekły ze złości.
258 I,9 | nie będzie... Wyjdę dziś, to po świętach sprowadzą mnie
259 I,9 | tamten pan ma pieniądze, to powiedzą, że ich okradłam,
260 I,9 | Nauczysz się szyć.~- To na nic. Byłam przecie w
261 I,9 | świecie chleba nie jada...~- I to nieprawda - przerwała. -
262 I,9 | Dziewczyna roześmiała się.~- To stara będzie się wściekać...
263 I,9 | stara będzie się wściekać... To jej narobię... Cha... Cha!...
264 I,9 | ukazał się pan Ignacy.~- Cóż to za znajomość? - spytał kwaśno.~-
265 I,9 | komu się zameldować. Była to krótka chwila, lecz w Wokulskim
266 I,9 | gniew zakipiał.~"Jakimi to oni formami obwarowali się,
267 I,9 | pomyślał. - A... gdybym to mógł wszystko zwalić!..."~
268 I,9 | godziny, wolę być u pana.~- To wstąp pan do mnie we środę
269 I,9 | dorobkiewicza. Grzecznie to z ich strony, ale..."~-
270 I,9 | dodał w duchu.~Wszystko to trwało kilka sekund.~- Czy
271 I,9 | odezwała się hrabina. - Jest to prezesowa Zasławska, moja
272 I,9 | Mnie się zdaje, że jest to dość po obywatelsku dostarczyć
273 I,9 | synem... Chociaż - może to i lepiej! Bo gdybyś mnie
274 I,9 | człowiek, dzielny obywatel... to ci wystarczy, wszak prawda?..~-
275 I,9 | potrzeba do odrodzenia kraju, to nam daj, a przyjmiemy cię
276 I,9 | imię, tak?.. A z którychże to Wokulskich?...~- Z tych...
277 I,9 | tylko stryj.~- I gdzież to on służył, nie pamiętasz?...
278 I,9 | głową.~- Wątpię, ażeby się to udało - odparł. - Trudno
279 I,9 | framugi - i opowiedz pan, co to znaczy?~W salonach tymczasem
280 I,9 | Maniery bardzo złe, ale cóż to za fizjognomia, jaka duma!...
281 I,9 | Bułgarii...~- Naturalnie. To zarazem tłumaczy, dlaczego
282 I,9 | wyglądałby inaczej.~Usłyszała to mijająca ich właśnie panna
283 I,9 | widzisz - rzekła hrabina - to jest najwyższa arystokracja.
284 I,9 | oboje na nim i patrzyliśmy to na rzekę, to na obłoki,
285 I,9 | patrzyliśmy to na rzekę, to na obłoki, których bieg
286 I,9 | ucieka szczęście. Czuję to dopiero dzisiaj. A studnia
287 I,9 | mówię ci, taki świeży, jakby to było wczoraj. Ach, gdyby
288 I,9 | wdzięcznością. Zrobiszże to?~- Zrobię.~To dobrze, dziękuję
289 I,9 | Zrobiszże to?~- Zrobię.~To dobrze, dziękuję ci... Myślę,
290 I,9 | duszę zamroczy...~O, prawda to!... I studnię, która miała
291 I,9 | westchnieniami i łzami.~"Cóż to za świat?... Co to za świat?..."~
292 I,9 | Cóż to za świat?... Co to za świat?..."~A jednak jeszcze
293 I,9 | hrabina. - Prawda, jaka to miła osoba, prezesowa?...
294 I,9 | zmieszana hrabina.~- Ależ to impertynent! - rzekła dama
295 I,9 | nudny, panie Wokulski? Ale to nic nie pomoże; musicie
296 I,9 | do góry na huśtawce! Co to była za rozkosz pomyśleć,
297 I,9 | dwanaście godzin z rzędu!~"I to ja byłem, ja?... - mówił
298 I,9 | Właśnie kiedy mógłbym posiadać to, co kiedyś było moim marzeniem,
299 I,9 | ciągle doznając zawodu.~"Więc to jest moje szczęście?...
300 I,9 | panna Florentyna.~- Ależ to zuchwalstwo... Ależ to niesłychane...
301 I,9 | Ależ to zuchwalstwo... Ależ to niesłychane... i jeszcze,
302 I,9 | znakomitość... I ty nic na to?...~Panna Florentyna uśmiechnęła
303 I,9 | uśmiechnęła się smutnie.~- Znam to. Bohater sezonu. W zimie
304 I,9 | cyrkowcami. Przejdzie i to.~- Boję się tego człowieka -
305 I,10| i lokaja - w liberii. I to wszystko spadło na nas w
306 I,10| nie znał, powiedziałby, że to genialny kupiec; ale że
307 I,10| częściej pytam się: na co to wszystko?... Warum bast
308 I,10| rozgardiaszu. Ukazywały się coraz to jakieś pisemka, a znikali
309 I,10| ojciec. Chcesz, mówię ci... to idź, a nie chcesz, mówię
310 I,10| nie chcesz, mówię ci... to zostań...~Dopiero w lutym
311 I,10| wyszwarcowany (zrobił mu to pan Domański, ażeby ojciec
312 I,10| Co mi pomoże smarowaniem, to mi zepsuje gadaniem...A
313 I,10| drogę i jeżeli masz jechać, to jedź... Dałbym ci więcej,
314 I,10| jeszcze przypatrzę... Bo to, mówię ci, z tego balu nie
315 I,10| drogę. Ażem drgnął. Był to August Katz, odziany jak
316 I,10| com żył na świecie?... po to - odpowiem - ażeby trafić
317 I,10| rozumiesz mnie, Katz, bośmy to obaj widzieli. A niby na
318 I,10| przylatywały sztafety. Było to dowodem, że w pobliżu znajduje
319 I,10| Oho! zaczyna się...~- Nie, to sygnał...~Padły znowu dwa
320 I,10| szpakowatym wąsem. zrozumiałem, co to znaczy, usłyszawszy całą
321 I,10| szepnąłem. - Gdzie się to pomieści!...~Odezwały się
322 I,10| kotłujących się przy ziemi.~- To baterie, a tam płoną wsie... -
323 I,10| połyskującymi kolcami.~- To nasze pułki, a to austriackie... -
324 I,10| kolcami.~- To nasze pułki, a to austriackie... - mówił podoficer. -
325 I,10| odezwałeś się wtedy, Katz - i to ma być bitwa?... Miałem
326 I,10| sobie zresztą krzywdy?... To bowiem, na co patrzyłem,
327 I,10| zdziwieniem, że i inni robią to samo. Zamiast dwu wyciągniętych
328 I,10| przyspieszając kroku. Nie był to już bieg, ale koński galop.
329 I,10| opanowała melancholia.~Było to bodaj czy nie ostatnie nasze
330 I,10| twarzy jak wówczas, kiedy to chciał przebić leżącego
331 I,10| fortecy, za naszymi.~- Cóż to - szepnął mu jeden z kolegów -
332 I,10| byli nasi towarzysze. Mimo to mieliśmy dobry humor.~Szapary
333 I,10| z widłami i kosami. Mimo to humor był, a Liptak pędząc
334 I,10| się nie zaciągnę...~Mimo to legł na barłogu. Ogień na
335 I,10| szarpał mię za ramię.~Był to chłop, właściciel chaty.
336 I,10| broń!..." A wtedy myślę, że to ty, Katz, idziesz na zmianę
337 I,10| dwieście złotych na drogę, to się później obrachujemy.
338 I,10| się z twoją ciotką ożenił, to wiesz - umarł, a i ona także,
339 I,10| dobrodziej ma węgierskie dukaty, to ja kupię. Ja rzetelnie zapłacę,
340 I,10| ja rzetelnie zapłacę, bo to dla mojej córki...~- Nie
341 I,10| szeroko otwierając oczy. - To po co pan chodził na Węgry?...~
342 I,10| zdjąwszy czapkę. - Na złe droge to on będzie szedł piechotą.~
343 I,10| furmanem. Okazało się, że jest to jego ciotka, która ma w
344 I,10| pozwoli się jej przysiąść... To jest bardzo letka osoba... -
345 I,10| wrzeszczeli jak opętani. Pomimo to nie pomieniałbym mego ciasnego
346 I,10| zdziwiony. - Wielmożny pan to jest pasażer, ale tamto -
347 I,10| Jak my stanęli na rogatce, to nawet strażnik dwa takie
348 I,10| ci zrobił? - spytałem.~- To podłe Szwabisko ciągle drwi
349 I,10| mnie Jan.~- Oj! oj! co mi to za ród!... - odparł ze śmiechem
350 I,10| do mnie dziś wieczorem, to przy dobrej butelce pogadamy.
351 I,10| Szwaba! - krzyknął Jan.~To jednak nie przeszkodziło,
352 I,10| do policji. Usłyszawszy to Jan przysiągł, że zabije
353 I,10| sposób bardzo uroczysty. Mimo to Franc cały majątek zapisał
354 I,10| końca życia.~Dziwna była to rodzina!~I otóż znowu zboczyłem
355 I,10| mam ochotę zapytać: -na co to wszystko?...~Otóż kiedym
356 I,10| aniżeli przypuszczasz, i to mi tylko bolesne, że nie
357 I,10| gumy i skóry. ~Tak sobie to uporządkowałem; nie wiem,
358 I,10| jakby mówił:~"A cóż mnie to obchodzi..."~Dziwny człowiek!
359 I,10| administrację. Ale zrobiwszy to, dziś ani miesza się do
360 I,10| czegoś się obawiał.~Ale cóż to za złote serce!~Ze wstydem
361 I,10| starym sprzętom.~"Jak ja to wszystko ruszę, jak ja to
362 I,10| to wszystko ruszę, jak ja to przeniosę, Boże miłosierny!..."-
363 I,10| w tym samym domu.~- Jak to wziąłeś? - pytam. - Przecież
364 I,10| wrażenie. Staś spostrzegł to i uśmiechnąwszy się, nagle
365 I,10| ależ ten drugi pokój to mój pokój, w którym mieszkałem
366 I,10| pudło z gitarą...~- Jak to - pytam - więc mnie już
367 I,10| nawet płachtę dla Ira.~Może to się wyda komu śmiesznym,
368 I,10| małżeństwie, niestety!... Ile to już poważnych osób przychodziło
369 I,10| majątek, ale - wszystko to rozejdzie się... bez gospodyni.
370 I,10| Wokulski nie żenią się. Bo to nawet, mój Boże, nie potrzebuje
371 I,10| sklepie, albo jeżeli jest, to nawet nie patrzy na towar,
372 I,10| niedzieli (rzadko mi się to zdarza), zaszedłem do handelku
373 I,10| przy jednym stole. Byli to ludzie spasieni i dobrze
374 I,10| warci co i on. Gdzie by to dawniej w hrabskim domu
375 I,10| się ktoś dotąd milczący - to już do kupca nie należy.
376 I,10| W każdym razie ciemna to figura - zakonkludował dychawiczny. -
377 I,10| Jesteście podli..."~I to wszystko gadają wówczas,
378 I,10| co z tego wyniknie?..." I to wszystko gadają o nim dziś,
379 I,10| Przypatrzże się, Pietrek, panu, bo to nasz największy dobrodziej...
380 I,10| języka angielskiego..." Cóż to za farsa?... Przecie chyba
381 I,10| a czujesz, że mówi tylko to, co chce powiedzieć. Wpada.
382 I,10| mówię z panem Rzeckim? Zaraz to zgadłam... Co za piękna
383 I,10| panu Wokulskiemu, ażeby mi to przysłał, on wie mój adres,
384 I,10| czerwca.~- Ach! - woła - cóż to za piękny wazon!... z pewnością
385 I,10| magazyn (z pewnością jest to magazyn, a w dodatku pierwszorzędny
386 I,10| rzucać sztuki, zdaje się, że to nie człowiek, ale machina
387 I,10| niezmiernie poważnym tonem, to słowo honoru daję, że Mraczewski
388 I,10| damy dłużej siedzą, ale za to mniej grymaszą i mniej się
389 I,10| porządnym obywatelem, a mimo to wszyscy go nie lubią, gdyż -
390 I,10| Przedmieście! Nie mógłby to parch, jeden z drugim, pilnować
391 I,10| opuścisz kiedy ten sklep; to chyba razem ze mną.~Stanowisko
392 I,10| minom i spojrzeniom?... A to wszystko truje biedaka,
393 I,10| ochrzcisz?..~- Zrobiłbym to przed laty, ale nie dziś.
394 I,10| piekli w ogniu.~Czym się to wszystko skończy, Boże miłosierny...~
395 I,10| otrzymał u nas dymisję za to, że w obecności Wokulskiego
396 I,10| wiadomości i ognia, ale za to mniej przesądów aniżeli
397 I,10| przesądów aniżeli dziś.~Wszystko to jest dopiero wstępem. Mraczewski
398 I,10| naszym sklepie, ale robili to w taki sposób, że nikt ich
399 I,10| Mraczewskiemu, że Polki to "sama prelest" - tylko bardzo
400 I,10| uśmiechnął się i odparł:~- To jeszcze nic...~Z czego wnoszę,
401 I,10| że wszyscy kapitaliści to złodzieje, że ziemia powinna
402 I,10| trzema "prykaszczykami"), to od tej pory wszyscy będziemy
403 I,10| będziemy się bawili, mimo to zaś każdy będzie miał emeryturę
404 I,10| podejrzane stosunki. Bo co to, żeby taki człowiek jak
405 I,10| wielki z niej pożytek, bo to i ciałka w miarę, i usteczka
406 I,10| wchodzi ubrana do figury, to myślę, że wszedł anioł,
407 I,10| czasu od posług przy żonie, to pieściłby jej dziecinę.
408 I,10| za mną... Ach, panie, co to za temperament, co za ciało...
409 I,10| się więc pierwszy ożeni, to drugi zaraz mu zaprowadzi
410 I,10| poświęcali sklepy troszcząc się o to, ażeby ceremonii dopełnił
411 I,10| zaś (co by powiedzieli na to rówieśnicy starego Mincla!)
412 I,10| gdyż i zaproszeni nie o to troszczyli się: kto będzie
413 I,10| Struchlałem usłyszawszy to życzenie.~- Może pan dobrodziej -
414 I,10| Mamy zwyczaj - dodał - to, co nam się podoba, kupować;
415 I,10| Wokulskiego imieniu, że... jest to najpiękniejszy dzień jego
416 I,10| te słowa :~- No, i po co to wszystko?...~- Po co?... -
417 I,10| mnie błędnymi oczyma. - To tak dla panny Łęckiej...~-
418 I,10| starozakonny, ale niezwykły to człowiek. Miał nawet ochrzcić
419 I,10| powie mi czego o Stachu, to już chyba nigdy nic nie
420 I,10| zmiany - odparł Szuman. - Był to zawsze człowiek czynu, który,
421 I,10| wymyślił jakieś głupstwo, to także się nie cofnie i zrobi
422 I,10| pozytywista z siedemdziesiątego. To, co dla patrzących jest
423 I,11| nauczycielką, lecz mimo to pupilki jej dokuczały, a
424 I,11| pannie Izabeli. Zrobiwszy to odkrycie wzruszyła ramionami;
425 I,11| Szkoda pana.~- Dlaczegóż to, jeżeli łaska?...~- Szkoda
426 I,11| taką, jak mi się wydaje, to może mnie kiedyś oceni.
427 I,11| rozczarować się...~- Zrób to wcześniej, panie Wokulski,
428 I,11| dzień i godzinę.~Dziwne to bywały epoki dla Wokulskiego.
429 I,11| półjawie szeptał:~"Cóż to jest w rezultacie?... nic!...
430 I,11| okropną goryczą.~"Czyliż to może być miłość?..." - zapytywał
431 I,11| wracający powóz hrabiny, to znowu, że jego rwące się
432 I,11| lunatyk, bez tchu. Tak, to jest panna Izabela; prowadzi
433 I,11| pomyślał.~Ale nic mu to nie pomogło.~Pewnego dnia,
434 I,11| trzecia po południu.~"Więc to jutro - pomyślał - za godzin...
435 I,11| Nie, nie tyle... Za ileż to?..."~Nie mógł zrachować,
436 I,11| jednak pewny, że wszystko to wybaczy mi pan ze względu
437 I,11| uśmiechnął się przypisując to radości z jego wizyty i
438 I,11| przebiegła mu myśl:~"Spacer - to dla mnie, spółka - dla niej."~
439 I,11| go na ulicę. Ale trwało to tylko chwilę.~Książę przypatrywał
440 I,11| rzęs, a widząc, że Wokulski to czerwienieje, to blednieje,
441 I,11| Wokulski to czerwienieje, to blednieje, myślał:~"Nie
442 I,11| pochodzić od małpy, jak to wbrew Pismu świętemu utrzymywał
443 I,11| pochodziły, jeżeli nie od bogów, to przynajmniej od pokrewnych
444 I,11| sprawy z kwestii rodów. Cóż to są wielkie rody? Są nimi
445 I,11| o nich bajeczne legendy. To wszystko kłamstwa, mój kuzynie!...
446 I,11| kłamstwa, mój kuzynie!... To tylko kulisy i kostiumy,
447 I,11| rozumu, bezinteresowności. To byli - przodkowie jego i
448 I,11| nieszczęśliwy kraj...~A gdy to powiedział, czuł, że z serca
449 I,11| publicznych. Zdarzało się to po kilka razy w roku. Ostatnia
450 I,11| zdusił w bruździe szaraka!...~To powiedziawszy marszałek
451 I,11| interesie publicznym, który, jak to wszyscy czujemy, powinien
452 I,11| powiedzieć... naszych idei... to jest...~Książę zdawał się
453 I,11| dalej :~- Chodzi o inte... to jest o plan, a raczej...
454 I,11| centrum takowego...~- A jakież to towary? - spytał przygarbiony
455 I,11| zapewniającą zyski.~- Otóż to!... - wtrącił hrabia zgarbiony.~-
456 I,11| lekceważyć małe zyski!... To nas gubi!... to, panowie -
457 I,11| zyski!... To nas gubi!... to, panowie - wołał pukając
458 I,11| jasność i zwięzłość. Był to znakomity adwokat, przyjaciel
459 I,11| miejscu stawiam tkaniny...~- To jest podkopywanie naszego
460 I,11| dobitkę germanizowanym...~- To jest ważne!... - wtrącił
461 I,11| dziesięć tysięcy rubli...~- Cóż to znaczy dziesięć tysięcy
462 I,11| nie wpadł w tok rozpraw.~- To wiele znaczy... bardzo wiele! -
463 I,11| ciągnął Wokulski - jest to fundament dobrobytu dla
464 I,11| szepnął marszałek.~- To nie jest mój majątek - wtrącił
465 I,11| płaczliwym głosem - m y mamy za to zboże w spichlerzach, m
466 I,11| Wokulski uczuł niesmak, mimo to spytał:~- Cóż pan umie?
467 I,11| ale powiedz, dlaczegóż to my mamy zawiązywać spółki
468 I,11| baron toż samo... Oryginały to są, jak pan widział, ale
469 I,11| ale ojciec tylko Ochocki. To bardzo osłabia związki rodzinne...
470 I,11| się coraz więcej.~- Więc to pan jest tym Ochockim, wynalazcą?...~-
471 I,11| człowiek. - No, ale i cóż to znaczy?... Razem nic. Kiedy
472 I,11| elektryczna Ochockiego... jakież to głupie!... Rwać się gdzieś
473 I,11| dzieciństwa i utknąć na lampie - to okropne... Dobiegać środka
474 I,11| by się iść chciało - cóż to za rozpacz!...~Młody człowiek
475 I,11| postępuje niedbale, i właśnie to niedbalstwo, przejawiające
476 I,11| który ma wielkie aspiracje. To kłamstwo. Ja przecież mam
477 I,11| Więc powiedz mi, jaka to gwiazda?" - "Nie wiem -
478 I,11| wiem - odpowiedziałem - ale to jest pewne, że nigdy nie
479 I,11| latającej... Prawda, jakie to głupie?...~"Więc oni tu
480 I,11| a jeżeli się nie kocha, to tylko z winy jego dziwactw...
481 I,11| się podobać Izabeli, bo to żona akurat dla ciebie...
482 I,11| przywidzeń..." A ja myślę: co to za żona dla mnie?... Gdyby
483 I,11| opuścić salon!... Ma rację, to jej właściwe otoczenie;
484 I,11| przebiegły?... Po co on mi to wszystko opowiada?"- myślał
485 I,11| wzruszając ramionami.~- Jak to?... Przecież kuzynka pańska
486 I,11| panu?~- I nawet bardzo, ale to jeszcze nie wszystko. Ożeniłbym
487 I,11| szanuję pana z tego powodu... To za mało; powiem więcej...
488 I,11| sobie: zrobię przynajmniej to, co ten człowiek, a ponieważ
489 I,11| rozmawia z wariatem.~- Skąd pan to wie?... - spytał Ochockiego.~-
490 I,11| od Szumana. Ale do czego to wszystko prowadzi?...~-
491 I,11| przeszło piętnaście lat. To mi trochę dodaje odwagi... -
492 I,11| znowu po chwili dodał:~- To jedno pytanie, a teraz drugie,
493 I,11| Kochałem się już, zaraz, ileż to?... Cztery... sześć... ze
494 I,11| siedem razy... Zabiera to dużo czasu i napędza desperackie
495 I,11| innych - a potem ona robi to samo, co mniej doskonałe...
496 I,11| lżejsze od powietrza, bo to błazeństwo, ale - o locie
497 I,11| Znikają narody, lecz za to w nadziemskich budowlach
498 I,11| się z oków ciężkości?... To idea leżąca dziś w duchu
499 I,11| gdybyś pan je nawet przypiął, to co?... - spytał Wokulski.~-
500 I,11| człowiek - odparł Ochocki. - To moja żona, to moja kobieta...
1-500 | 501-1000 | 1001-1500 | 1501-2000 | 2001-2500 | 2501-2516 |