1-500 | 501-972
Tom, Rozdzial
1 I,1 | robić majątek.~- A może go i zrobi... Dostawy dla wojska
2 I,1 | oprawionego w srebro.~- Nazywam go - odparł, powoli ogryzając
3 I,1 | zapalając cygaro - nazywam go wariatem, gdyż go znam lat...
4 I,1 | nazywam go wariatem, gdyż go znam lat... Zaczekaj pan...
5 I,1 | gniewał się, jeżeli nazwał go kto "panem konsyliarzem".
6 I,1 | Miał - poprawił radca - ale go nie uszanował. Inny na jego
7 I,1 | sklepu może nie uchroniłaby go od upadku, gdyby nie zawiadował
8 I,2 | Klejn.~- Spodziewam się go w połowie marca, najdalej
9 I,2 | najdalej za miesiąc.~- Jeżeli go nie zatrzyma nowa wojna.~-
10 I,2 | gość oprzytomniał, ubrano go w kalosze, wydano resztę
11 I,2 | której Mraczewski darzył go słodkim uśmiechem i ognistymi
12 I,2 | bez literek kosztowałyby go dziesięć złotych.~Pan Ignacy
13 I,2 | zabawki i rozdrażniony chodził go pustym sklepie, a za nim
14 I,2 | publicznie, więc uważano go za bzika, a poważne damy,
15 I,2 | ponieważ jednym nie ufał, inni go nie chcieli słuchać, a Wokulskiego
16 I,3 | choć niektórzy nazywają go bankrutem, wpływa na losy
17 I,3 | łóżku.~Pan Raczek odwiedzał go co dzień, a raz patrząc
18 I,3 | cierpiał kurzu, ścierał go z najdrobniejszych przedmiotów.
19 I,3 | naszego pryncypała oskarżając go, że to on wybił szybę teraz,
20 I,3 | handlu, najczęściej nie zna go i najwięcej troszczy się
21 I,4 | jednooki Ir obwąchawszy go poczyna kręcić ogonem, łasić
22 I,4 | jak mi Bóg miły!...~Klepie go po wypukłej piersi, ściska
23 I,4 | dodaje, mocno uderzając go w łopatkę. - Niech mię diabli
24 I,4 | kilka razy gorąco ucałował go w oba policzki, które stary
25 I,4 | Ośm miesięcy nie było go w domu... Bagatela... Może
26 I,4 | Tym mniej możesz go mieć do innych pracowników,
27 I,5 | nie nudził się, otaczały go bowiem rzeczy, które warto
28 I,5 | kilku pokoleniom, nastrajał go na jakiś ton uroczysty.~
29 I,5 | pięknością jego córki, zaszczycał go swoją przyjaźnią i nawet
30 I,5 | Resursy Kupieckiej. Chciano go tam zrobić prezesem, ale
31 I,5 | było mowy. Usprawiedliwiano go ekscentrycznością i smutkiem
32 I,5 | czy innych powodów kochać go nie może, i - każdy z nich
33 I,5 | tylko tyle było światła, ile go rzucały dwie skąpe latarnie
34 I,5 | a hrabia Chambord nazywa go cher cousin... Ach, Boże!~-
35 I,5 | budowniczego, który oglądał go z polecenia Krzeszowskiej.~-
36 I,5 | francuszczyzną, co robiło go podobnym do ludzkiej twarzy
37 I,6 | kościelnego dzwonka i że go jeszcze nie skończyła. Podnosi
38 I,6 | Moniteur de la Mode" i zaczyna go przeglądać z największą
39 I,6 | lekkiego uczucia wstydu, że go sprzedaje.~"Ach, wszystko
40 I,6 | albo procent. Nie znasz go pod tym względem.~- Więc
41 I,6 | awanturnikiem?...~- Nie znasz go więc? - spytał pan Tomasz.
42 I,6 | ożywieniem. - Teraz przypominam go sobie... Będąc we wtorek
43 I,6 | wtorek w sklepie zapytałam go o cenę wachlarza... Trzeba
44 I,6 | niej wrażenie gbura. Czy ty go znasz?~- Któż by dziś nie
45 I,6 | zrobił dobry wybór przyjmując go na wspólnika. Chociaż...~-
46 I,6 | pigułki.~Otworzył list, zaczął go czytać i ze śmiechem podał
47 I,6 | wiosenny. Umarłabym, gdybyś go nie przyjęła."~Panna Izabela
48 I,6 | nie powiem, ażeby posiadał go w wysokim stopniu.~- Zdaje
49 I,6 | upadłaby ojcu do nóg i błagała go, ażeby nie grywał z tymi
50 I,6 | Wokulskiego, ażeby wynagrodził go hojniej, niż ona wynagrodzi
51 I,6 | tonie wśród nich - nie ma go. Tylko spoza dymu widać
52 I,6 | Do jakiejże spółki może go wciągnąć?...~I w tej chwili
53 I,6 | odczytu, na których bym go nie spotykała, i dopiero
54 I,6 | powiedzieć ojcu, przerazić go i przyśpieszyć katastrofę?
55 I,7 | spokój... o Boże... A tak go bardzo pragnąłem..."~Do
56 I,7 | Nasze klientki zrobiły go takim - odpowiedział stary
57 I,7 | przywidzeń, które dziś tak nagle go opuściły.~Wtem drgnął; usłyszał
58 I,8 | dokąd iść. Nie ciągnęło go nic w żadną stronę. Dopiero
59 I,8 | ludzie i ich rodziny nic go w tej chwili nie interesują.~"
60 I,8 | zastanowiwszy się osądził, że męczy go ciągłe ustępowanie z drogi;
61 I,8 | zagranicznych kapitalistów pytał go o zdanie w kwestii bulwarów
62 I,8 | Zjazdem i Tamką. Uderzyło go podobieństwo do drabiny,
63 I,8 | będąc łaknął wiedzy - oddano go do sklepu z restauracją.
64 I,8 | uniwersytetu - prześladowano go porcjami, które niedawno
65 I,8 | szukał zajęcia, zakrzyczano go i odesłano do handlu...~"
66 I,8 | etapy, którymi los prowadził go do zobaczenia panny Izabeli.~
67 I,8 | człowieka, który mógłby go wprowadzić do domu Łęckich.
68 I,8 | Wokulskiego i gwałtem zachęcał go do przyjęcia udziału w dostawach
69 I,8 | ciotki, a Suzin począł naglić go depeszami, Wokulski zdecydował
70 I,8 | się nad doktorem ucałował go.~- Bywaj zdrów, Michale.~
71 I,8 | mu w oczy i mocno ścisnął go za rękę.~- Sit tibi terra
72 I,8 | rzekł spokojnie. Odprowadził go do drzwi i znowu wziął się
73 I,8 | Kolei. Ale i jemu bieda, bo go ze Skierniewic przenieśli
74 I,8 | I nie tylko obchodzili go ludzie. Czuł zmęczenie koni
75 I,8 | domiar cierpień, bolały go drzewa obdarte z kory, bruki
76 I,8 | służba i subiekci sławili go za podwyższenie im pensji.
77 I,8 | zgadza; ona chce przepędzić go od zarządu swoim majątkiem,
78 I,8 | mieszkania Wokulskiego, lecz go tam nie zastał. Przyszedł
79 I,8 | Chłopak piękny, kobiety go pasjami lubią...~- Piękny? -
80 I,9 | tam jednak od razu ; coś go zatrzymywało. Chciał zobaczyć
81 I,9 | na wstępie znowu uderzył go nowy widok. Kilka żebraczek
82 I,9 | osobach, które zaszczyciły go trochę łaskawszym tonem
83 I,9 | na podłodze i ucałowawszy go kładli na tacy drobne pieniądze
84 I,9 | zbiera się kąkol i pali się go ogniem."~Machinalnie spojrzał
85 I,9 | niezwykle piękna. Uderzył go nade wszystko wyraz jej
86 I,9 | jałmużnę dziadom. I opanowała go okrutna boleść na myśl,
87 I,9 | na kilka minut? - zapytał go Wokulski.~Pan Ignacy nie
88 I,9 | Wokulski czuł, że opuszcza go odwaga.~- Powiedz mi, czy
89 I,9 | tego.~Wokulski pożegnał go. Doświadczał takich uczuć,
90 I,9 | głowie, na drugiej zdjął go nie wiedząc, czy robi stosownie,
91 I,9 | ceremonie?.."~Pan Łęcki wziął go pod rękę i w sposób bardzo
92 I,9 | rzekła hrabina odbierając go panu Tomaszowi - jakże się
93 I,9 | jakiś Wokulski?~- Zaprosiła go gospodyni - odparł książę.~-
94 I,9 | wrażenia, jakby owionął go chłód grobu.~"Jestem zgubiony" -
95 I,9 | rzekł książę ściskając go za rękę- My już tak niewiele
96 I,9 | przerażenie, taki smutek, że go znowu opanowała desperacja.~"
97 I,9 | mały flakonik i powąchała go.~- Umarł, powiadasz?...
98 I,9 | osobliwa popularność nic go nie obchodzi, wypił jeden
99 I,9 | salony, w których czekają go rózgi spojrzeń i szeptów.
100 I,9 | tu - mówił książę ciągnąc go do obszernej framugi - i
101 I,9 | mężczyźni; niektórzy prosili go, ażeby zapoznał ich z Wokulskim.~-
102 I,9 | nieprzyjacielem.~Ścisnęła go za rękę i opuściła salon.~
103 I,9 | Gdy weszli tam, uderzył go szczególny widok. Jakiś
104 I,9 | niezwykły stosunek. Opanowało go niespokojne zdumienie.~"
105 I,9 | Bardzo... bardzo lubiłam go; a myślę, że i on mnie trochę...
106 I,9 | spuszczonymi oczyma. Coś dławiło go, szarpało za piersi. Wpił
107 I,9 | pocałował ją w rękę, ona go parę razy w głowę; potem
108 I,9 | nieokreślonej woni. Otaczały go kosztowne meble, ludzie
109 I,9 | ostatniego salonu.~Tu pochwycił go pan Łęcki z oznakami niebywałej
110 I,9 | ładną córką, z którą chciano go swatać. Oto syn rzeźnika,
111 I,9 | niektórzy jednak spostrzegli go i kłaniali mu się; lecz
112 I,9 | tacy, którzy spostrzegłszy go nie kłaniali się, a nawet
113 I,9 | kilkunastutysięcznego tłumu ogarniał go jak fala nadpływającej powodzi.
114 I,9 | Dlaczegoż być nie miał, skoro go zaproszono - odparła panna
115 I,9 | a wszyscy chórem uważają go za jakąś znakomitość...
116 I,10| genialny kupiec; ale że ja go znam, więc coraz częściej
117 I,10| ojciec, tak, jak widziałem go w trumnie. Surdut zapięty
118 I,10| zwykła wojowniczość opuściła go i ani razu nie powtórzył
119 I,10| grube buty, uściskawszy go wziąłem za klamkę, ażeby
120 I,10| przemówił coś do mnie, alem go nie słyszał ; natomiast
121 I,10| na mnie wrażenia; ażeby go słyszeć, musiałem się dopiero
122 I,10| austriacki chciał zwalić go w łeb wyciorem. Schwyciłem
123 I,10| ruchem w tył przewróciłem go na ziemię. Katz i jego chciał
124 I,10| kanoniera. Gwałtem wzięliśmy go w kilku pod ręce i wyprowadziliśmy
125 I,10| żeście wy sami nie umieli go nadstawić?...~- Ma gorączkę -
126 I,10| Zbliżyłem się do niego i ciągnąc go na grochowiny, rzekłem:~-
127 I,10| z pieniędzmi. Otworzyłem go i przeczytałem:~"Mój kochany
128 I,10| plam.~- Byłeś? - spytał go Mincel.~- Byłem. Panna Małgorzata
129 I,10| za grosz... Tylko zawiń go w bibułę... Do widzenia,
130 I,10| zabije denuncjanta, jeżeli go zobaczy, i do weselnej kolacji
131 I,10| po co zaś rozszerzył . go? Ma przy nowym sklepie pyszne
132 I,10| głowy genialny plan, wykona go w ogólnych zarysach, ale -
133 I,10| przenieść sklep, on zrobił go ogniskiem handlu ruskich
134 I,10| oburzał się półgłos.~- Coś go pan mocno bronisz?... -
135 I,10| głodu, nim Wokulski postawił go na nogi...~- Za pieniądze
136 I,10| panu Wokulskiemu, ażeby mi go przysłał, i... (tu dodała
137 I,10| Szlangbaumowi. Ten Szlangbaum (znam go od dawna) jest mojżeszowego
138 I,10| obywatelem, a mimo to wszyscy go nie lubią, gdyż - ma nieszczęście
139 I,10| raz w cukierni zapytano go:~- Nie lubisz pan lodów,
140 I,10| Szlangbauma i uściskawszy go powiedział:~- Kochany Henryku,
141 I,10| panie Henryku - spytałem go - raz się, do licha, nie
142 I,10| pytam - prześladujecie go? Wszakże on prowadzi dom
143 I,10| się i nie ustąpi, choćby go piekli w ogniu.~Czym się
144 I,10| godzin wrócił do nas, pytałem go z najobojętniejszą miną,
145 I,10| Wokulskiego i ściskając go szepnąłem:~- Widzisz, jak
146 I,10| Zauważyłem, że wiwaty nic go nie obchodzą. Nie rozchmurzył
147 I,10| Mraczewskiego. Odciągnąwszy go jednak od stołu zdobyłem
148 I,10| Naturalnie, że kazałem go odprowadzić do numeru na
149 I,10| prawie trzeźwy, zabrałem go do siebie na herbatę.~Doktór
150 I,10| że truł się z żalu, ale go odratowano. Dziś całkiem
151 I,11| a małżonkę, dźwigającą go moralnie, czasami okładał
152 I,11| pani Meliton odprowadziwszy go na cmentarz i przekonawszy
153 I,11| pani Meliton sama zaczepiła go o pannę Izabelę ofiarowując
154 I,11| panny Izabeli. Zawiadamiała go mianowicie: w których dniach
155 I,11| połyskująca woda sadzawki ciągnie go z nieprzepartą siłą.~"Ach,
156 I,11| dowiedziała się, że panie go tam spotykają?... A może
157 I,11| pierwszej w południe. Ogarnął go niepokój ; nie jadł obiadu ;
158 I,11| do teatru, lecz opuścił go po pierwszym akcie. Znowu
159 I,11| gdzie stąpił, prześladowała go myśl jutrzejszego spaceru
160 I,11| księcia za kołnierz i wyrzucić go na ulicę. Ale trwało to
161 I,11| obowiązki obywatela. Gdyby go jednak spytano, czy zasadził
162 I,11| piękność projektu, uważało go jednak za przedwczesny i
163 I,11| stronę i jeszcze raz wypytał go o cel i znaczenie spółki,
164 I,11| głos.~- T e k!... - poparł go hrabia-Anglik czesząc bujne
165 I,11| słuchamy!... - poparł go adwokat, silnie okazując,
166 I,11| postaci. Wokulski spotykał go na rozmaitych widowiskach,
167 I,11| pod ramię i zaprowadziwszy go do okna mówił :~- Kładę
168 I,11| rzekł Ochocki ściskając go za rękę.~Wokulski w milczeniu
169 I,11| więc adwokat począł uważać go za bardzo przebiegłego dyplomatę
170 I,11| Powiem, że chciałem go wybadać..."~"O jakie on
171 I,11| Głupi:.. Jeżeli ona go kocha, nie potrzebuje tracić
172 I,11| się usunę... Ale jeżeli go nie kocha, niech się strzeże
173 I,11| opanuje człowieka idea, już go nie opuszcza i nie zdradza
174 I,11| w cieniu drzew. Opanował go żal i szyderstwo.~"Oto są
175 I,11| środku ucieczki uspokoiło go. Stopniowo pogrążał się
176 I,11| ideę, która będzie rwała go zawsze naprzód, chyba że
177 I,11| Która godzina? - zapytał go nagle jakiś głos zachrypnięty.~-
178 I,11| psiakrew, zejdzie, gdzie go nie posieją...~- Bydlęta!...
179 I,11| Prosta droga doprowadziła go do stawu, później do łazienkowskiego
180 I,12| dla panny Izabeli. Kłuły go wyrazy listu pani Meliton: "
181 I,12| głowę, chyba utrzymałby go.~Wydobył z biurka swój notatnik
182 I,12| on zajmie się puszczeniem go na wyścigi... O dziesiątej
183 I,12| się, lecz spostrzegłszy go odwróciła głowę.~"Tak -
184 I,12| Wywdzięcza mi się, żem go wydobyła z nędzy!... Żem
185 I,12| Wokulskiego za rękę i obserwował go spod oka.~- A tak... spółka!... -
186 I,12| wtrącił adwokat.~- Mam go bez spółki.~- Dowód zaufania...~-
187 I,12| po prostu skrzywdzilbyś go pan, naddając mu jakieś
188 I,12| odpowiedział adwokat ściskając go za rękę.~- Dlaczegóż to?~-
189 I,12| przeciwnika, nie zaś karmić go z własnej spiżarni. Popełniasz
190 I,12| dobrodziej?... - odparł ściskając go za rękę. - Co to, czy już
191 I,12| kupić dom Łęckiego...~- Znam go. On pójdzie za sześćdziesiąt
192 I,12| Wokulski - dodał biorąc go za rękę - nie zrób pan takie
193 I,12| do Wokulskiego wąchając go i chrapiąc, jakby w nim
194 I,12| odparł dyrektor ściskając go za rękę. - Dla dżentelmena
195 I,12| przypatrywał się klaczy. Niepokoiły go jej delikatne nóżki i sam
196 I,12| wróżbę, gdy klacz witała go wesoło, lecz gdy była smutna,
197 I,12| rozsądek; wówczas opanowywał go gniew i pogarda dla samego
198 I,13| odwiedzić swoją klacz. Przyjęła go dość obojętnie, ale była
199 I,13| Czy klacz wygra?... czy go panna Izabela kiedy pokocha?
200 I,13| Czy klacz wygra i czy go panna Izabela pokocha?..."
201 I,13| przy tym, że dżokej ogląda go jak konia: ode łba do pęcin,
202 I,13| dżokej.~Wokulski odprowadził go na stronę i rzekł:~- Jeżeli
203 I,13| stara intrygantka, okłamała go na spółkę z Maruszewiczem?...~
204 I,13| ale wysoki pan zatrzymał go.~- Przepraszam - odezwał
205 I,13| jej nie znajdzie.~Opanował go pesymizm. Kobiety wydawały
206 I,13| zapach stęchlizny.~Zbudził go okrzyk tłumu, dzwonek i
207 I,13| Kogoś potrącił, ktoś pytał go o bilet... Pędził prosto
208 I,13| prezesowa znacząco ścisnęła go za rękę, a pan Łęcki spytał:~-
209 I,13| wrócił do pań. Uderzyło go to, że przy nich nikt nie
210 I,13| słyszał rozmowy otaczających go:~- Yung weźmie..,~- Ale...
211 I,13| gorączki, a przy siódmej zabija go apopleksja... Cóż u ciebie
212 I,13| rozrzucone poły szlafroka robiły go podobnym do nietoperza.~-
213 I,13| żem zwariował? - spytał go Wokulski.~- Jeszcze nie.
214 I,13| Masz rozbić łeb, rozbij go przy mnie; może ci co pomogę...~-
215 I,13| odezwał się Wokulski ściskając go za rękę.~Od doktora udał
216 I,13| wstąpił do Wokulskiego. Zastał go samotnego przy herbacie.
217 I,13| nie smakowała mu, głowa go bolała. Dokończył szklanki
218 I,13| kuli, która by uderzywszy go nie odskoczyła. Przemknął
219 I,13| spać, gdyż z rana zbudzi go o siódmej ; roztargniony
220 I,13| z kupczykiem. Jeżeli ja go trafię, będę jak myśliwiec,
221 I,13| marzył, że Wokulski zabił go. Widział, jak jego trupa
222 I,13| dziecię.~O siódmej ledwie go zbudzili Konstanty i Maruszewicz.
223 I,13| karafki z zimną wodą upamiętał go. Baron wyskoczył z łóżka,
224 I,13| dodał po chwili. - Drasnę go, a on będzie kulał do końca
225 I,13| się do barona i uścisnął go.~- Piękny strzał, panie
226 I,13| szkodzi - mówił baron targając go za rękę. - Nie powinienem
227 I,13| doktorze?... proszę zawińąć go w papierek... A co do zęba,
228 I,13| spekulację, kiedy gada tak, że go sam diabeł nie zrozumie...
229 I,13| wspólnika znalazł... Niech go wątroba!...~Wtem zadzwoniono.
230 I,13| niecierpliwie zapytał go Wokulski wychylając głowę
231 I,13| machając ręką.~- Prośże go, ośle, do sali - rzekł Wokulski
232 I,13| poznawszy, że Wokulski wita go z wyraźną niechęcią.~- Przepraszam...
233 I,13| słowo honoru, że chciałem go uderzyć kijem... Impertynent,
234 I,13| Gotów pomyśleć, że ja się go boję, słowo honoru... O
235 I,13| Wokulskicgo, a nie znalazłszy go w mieszkaniu, kazał dorożkarzowi
236 I,13| sklepem.~W sklepie przywitał go pan Ignacy rozkładając ręce
237 I,13| że Wokulski zaprowadził go do gabinetu za sklepem,
238 I,13| Co pan każe? - spytał go Wokulski, gdy już usiedli. (
239 I,13| przeczytawszy dokument włożył go do kasy i w zamian dał Maruszewiczowi
240 I,13| najkrótszym...~Wokulski pożegnał go bardzo obojętnym ruchem
241 I,13| poszedłby do kozy... No, to go nie minie..."~Po chwili
242 I,13| minie..."~Po chwili ogarnął go jeszcze czarniejszy pesymizm.~"
243 I,13| wyścigi, a po wtóre - bijesz go pan na wyścigach. Razem
244 I,13| Na próżno przekonywałem go - ciągnął odpocząwszy adwokat
245 I,13| interes... Przekona się, żem go nie mistyfikował, ale -
246 I,13| adwokat, na powrót sadowiąc go na fotelu. - Więc nie cofasz
247 I,13| pochłonięty innymi myślami, które go jeszcze mocniej opanowały
248 I,13| prosto z mostu - zachęcał go Wokulski.~- Prosto z mostu?...
249 I,14| posiadał tę własność, że można go było streścić w jednym zdaniu.
250 I,14| a jeżeli w ogóle można go było z czymś porównywać,
251 I,14| wrażenia.~Pierwszy raz - wcale go nie widziała, czuła tylko
252 I,14| słuchał komplimentów, którymi go zasypywano. Potem wezwała
253 I,14| zasypywano. Potem wezwała go do siebie najczcigodniejsza
254 I,14| lękając się, że ona chwyci go za szyję i natychmiast pociągnie
255 I,14| Izabeli:~- Mam przeczucie, że go tu gdzieś spotkamy...~Panna
256 I,14| a przynajmniej traktować go z góry, ażeby sobie nic
257 I,14| postanowiła nie tylko traktować go z góry, ale nawet okazać
258 I,14| praktyczniejszy od wszystkich, którzy go tak surowo sądzą? Przecież
259 I,14| prezesowa z pewnością musiała go zaangażować. Zresztą może
260 I,14| niezadowoleń, ale wyzwał go na pojedynek. O tym żadne
261 I,14| zbliżając się do powozu potrącił go i nie przeprosił.~- Więc
262 I,14| odgadując moje myśli, wyzwał go na pojedynek... No, dzisiejsze
263 I,14| Cóż to, ojcze? - spytała go panna Izabela, uderzona
264 I,14| zabytkiem. Bo Wokulski (biorąc go ze strony moralnej) więcej
265 I,14| swój kapitał, otoczyłby go protekcją, a on płaciłby
266 I,14| procenta; w każdym razie szkoda go..."~Przyszedł jej na myśl
267 I,14| miewał teraz gości. Odwiedził go hrabia Sanocki zaklinając,
268 I,14| wszystkie te owacje spotykają go w przeddzień sprzedaży domu;
269 I,14| powtórzył parę razy:~"Wynagrodzę go... wynagrodzę... może być
270 I,14| gryźć nigdy nie będę. Możesz go wyrzucić na ulicę, lecz
271 I,14| wyrzucisz za okno, przyszlij mi go na powrót, abym mógł ofiarować
272 I,14| powrót, abym mógł ofiarować go mojej niezapomnianej małżonce.
273 I,14| i wyznaję, że serdecznie go polubiłem, choć mi taką
274 I,14| arystokracja przyjmowała go u siebie, ona zaś, panna
275 I,14| panna Izabela, zrobiła go swoim powiernikiem. On podźwignął
276 I,14| podźwignął ich majątek i podniósł go do dawnej świetności; on
277 I,14| zasłudze serdecznie uścisnęła go za rękę. Gdy zaś Pan Bóg
278 I,14| kiedy na obiad... Chciałabym go poznać bliżej.~- Właśnie
279 I,15| ulicę. Ciasny pokój dusił go, a rozmowa z Rzeckim, w
280 I,15| świeżym powietrzu uspokoił go; doszedł do Alei Jerozolimskiej
281 I,15| skręcił nią ku Wiśle. Owiał go rześki wiatr wschodni i
282 I,15| miłą staruszką; cieszył go świst rozlegający się w
283 I,15| Wokulski i znowu owionął go jakiś chłód surowy. Wydarł
284 I,15| przejeżdżające furmanki zasypywały go czarnym pyłem. Szybko zwrócił
285 I,15| wielki kapitał uczuć złożyć go samicy innego gatunku: krowie,
286 I,15| kilku książkach nazywają go chlubą narodu... Pracę dla
287 I,15| odnośnie do ziemi i tyle go obchodzi statua w Warszawie,
288 I,15| panny Izabeli opanowała go wściekłość i rozpacz. W
289 I,15| przyszedł fryzjer ogolić go i uczesać. ~- Cóż słychać,
290 I,15| Wokulskiemu twarz i owinąwszy go w strój podobny do śmiertelnej
291 I,15| gorset; prawda, że znalazł go na ulicy i właśnie chciał
292 I,15| szczotki i brzytwy, można by go wziąć za urzędnika z ministerium. ~
293 I,15| baletniczkach; zajmowało go wielkiej doniosłości pytanie,
294 I,15| dzieciństw, do której spychała go znajomość z panną Izabelą. ~"
295 I,16| Romea i Julii i przeglądając go myślała : ~,,Gdyby też nagle
296 I,16| wstrząsnęła się. Kochać go bez nadziei - to dosyć...
297 I,16| już stało się: za to dziś go mam... Z kamienicy zostanie
298 I,16| Tomaszowi, że potem owionęła go jakaś miła woń, skutkiem
299 I,16| jak najczęściej zapraszać go na obiad i podawać smaczny,
300 I,16| spokojny, tak spokojny, że aż go to przerażało. Opuścił go
301 I,16| go to przerażało. Opuścił go szał miłości nawet pytał
302 I,16| dziwnym wzrokiem, jakby go chciała przeniknąć do dna
303 I,16| rozumna i czująca, która ma go o coś serio zapytać i chce
304 I,16| się naprzód, jakby chciała go pocałować w czoło. Potem
305 I,17| dumy. Na próżno. Traktowała go jak równego sobie i jak
306 I,17| wychodzącym Ziębą, który pożegnał go niskim ukłonem; w głębi
307 I,17| i z głośnym jękiem objął go za nogi. ~- Co to jest?... -
308 I,17| raz urodzić, ażeby znowu go zebrać... ~Klejn i Lisiecki,
309 I,17| przerwał Wokulski podnosząc go. - Jeżeli słówko powiesz
310 I,17| pan Ignacy przedrzeźniając go. - Już są!... Nie życzę
311 I,17| pannę Izabelę, ja wydobędę go z długów." Uczucia spokoju
312 I,17| Krzeszowskiego i o sposobie wydobycia go z długów, to o Obermanie,
313 I,17| elegancko, drugi - jakby go kreśliła dziecinna ręka.
314 I,17| W pierwszym zawiadomiono go, że taka to a taka Maria,
315 I,17| to łobuz ma, a na komorne go nie stać... ~- Ja wynajmę
316 I,17| Wokulski - tylko trzeba go odczyścić... Furman patrzył
317 I,17| odparł Wysocki, znowu całując go w rękę. ~- Ale... A cóż
318 I,17| swoją magdalenkę. Zdumiały go nadzwyczajne zmiany w niej.
319 I,17| pocieszał się. - Nie mogłem go przecie nachodzić, kiedy
320 I,17| tak gwałtownie, że o mało go nie urwał. Wówczas dopiero
321 I,17| chwytał odgłosy dolatujące go z przedpokoju, ale - nic
322 I,17| Porządny człowiek, alem go wygnał, kiedy tak pan baron
323 I,17| zwykłej godzinie." Przeczytał go parę razy, po czym z niechęcią
324 I,17| adwokata, który zapraszał go również dzisiaj na godzinę
325 I,17| interesów, które zatrzymały go nadspodziewanie długo. Dopiero
326 I,17| zamiast uspokoić, podniecał go. Biegł tak szybko, że chwilami
327 I,17| Izabeli. ~Pierwszy zobaczył go pan Tomasz. ~- Cóż za wypadek! -
328 I,17| panie Wokulski... - ostrzegł go pan Tomasz; uroczyście grożąc
329 I,17| młodości... Ciocia i ja znamy go osobiście jeszcze z Paryża...
330 I,17| że Warszawa nie ocenia go jak należy?... ~- Czy podobna?...
331 I,17| męskiego!), zasypałabym go wieńcami, a ręce spuchłyby
332 I,17| Izabela - jeżeli spotkają go owacje. On już zwątpił i -
333 I,17| lekkie kołysanie kosztuje go około tysiąca rubli rocznie. ~"
334 I,17| Ale Wokulski przywitał go bardzo łaskawie i nawet
335 I,17| Wielki pan, patrzcie go... Ukradł czterysta rubli
336 I,18| kwiaty. Stary Żyd ażeby go dopędzić, krzywiąc się wziął
337 I,18| jeszcze na własny koszt kazał go odwieźć na ulicę Elektoralną,
338 I,18| przekleństwo i nawet zaprosił go do siebie na szabasowy obiad. ~"
339 I,18| chwili przyszedł pożegnać go uśmiechnięty pan Zięba. ~-
340 I,18| Wokulski, zamiast namawiać go, przyszedł raz około szóstej
341 I,18| rzędu krzeseł, obrzucając go przy tym spojrzeniami, które
342 I,18| epoki. Powszechnie brano go za cudzoziemca; lecz gdy
343 I,18| początku nie obchodziła go, oglądał się więc po sali
344 I,18| zamagnetyzowania, który go tak zdziwił w fizjognomii
345 I,18| ten facet i muszę zobaczyć go drugi raz... Zresztą - dodał
346 I,18| po cichu, gdyż nurtowała go inna myśl, którą chciał
347 I,18| I w tej chwili opanowała go idea, że tamci czterej panowie
348 I,18| Dopiero gdy na ulicy owionęło go świeże powietrze, oparł
349 I,18| zamęt jest niewielki, prawie go nie ma, i że interes handlowy
350 I,18| Swoją drogą niepokoiła go myśl kupna kamienicy. "Zapytam
351 I,18| głowie Szlangbaumowi i gniew go ogarnął. - Tak, ma ojciec
352 I,18| ciąg posądzeń i śledzenia go, i wrócił do siebie, wzdychając. ~"
353 I,18| mówił Klejn, dolicytuje go do dziewięćdziesięciu tysięcy
354 I,18| rozmawiać z Rzeckim wypytując go o wczorajszy teatr i o to:
355 I,18| Rzecki wesoło, uderzając go w ramię. - Kiedyżeś przyjechał?... ~-
356 I,18| za granicę, bo posądzali go o zabicie tej... ~- Ach,
357 I,18| jedzie do Paryża i chce go gwałtem zabrać, bo ma tam
358 I,18| Mraczewskil... - zgromił go pan Ignacy. ~- Ale słowo
359 I,18| Przez dwie godziny błagał go Suzin: "Jedź ze mną, Stanisławie
360 I,18| tak, ma... - przedrzeźniał go Mraczewski. - Największy
361 I,18| Jaki zły duch spętał go z tymi Łęckimi... Czyżby?...
362 I,18| zamknięcia sklepu. Głowa go trochę bolała, więc wyszedł
363 I,18| tysięcy rubli, to znaczy, że go naprawdę Stach podstawił
364 I,18| biec. Na próżno zatrzymuje go pan Ignacy, aż pot oblewa
365 I,18| ani na służącego, który go przyniósł. Potem biegnie
366 I,18| taki jednakże sposób, ażeby go zobaczył Nowicki), gdy nagle
367 I,18| wziął dwakroć za dom, który go kosztował sto pięćdziesiąt
368 I,18| wpada do jednej sali. Uderza go tłum starozakonnych, słuchających
369 I,18| piętro; jednocześnie omija go schodząca stamtąd baronowa
370 I,18| którym nie mogłaby już poznać go nawet pani Krzeszowska. ~
371 I,18| wychodzić. Zgarbiony Żyd chwyta go za połę surduta, znowu sadza
372 I,18| papierek i wyprostowawszy go kładzie na marmurowym stole.
373 I,18| czuje, że ktoś pochwycił go z tyłu za ramię, i odwróciwszy
374 I,18| Prąd starozakonnych ogarnia go ze wszystkich stron. Przed
375 I,18| do ścierpnięcia. ~Gniotą go, popychają, szarpią za odzież.
376 I,18| szarpią za odzież. Ktoś chwyta go za nogi, ktoś sięga do kieszeni,
377 I,18| do kieszeni, ktoś uderza go między łopatki. Nadchodzi
378 I,18| drzwiach. Już, już... zaduszą go...Nagle czuje przed sobą
379 I,18| niska bariera, która dzieli go na dwie części: cywilną
380 I,18| srebrnym znaczkiem) wywołuje go z sali; w minutę zaś później
381 I,18| I jeszcze przewidują, że go zgubi... Jezus Maria!..." ,~
382 I,18| Kiwa na zakrystiana i pyta go szeptem: ~- Kto jest tamten
383 I,19| gdy w tej chwili porwał go Mraczewski. Już był ostrzyżony
384 I,19| głowy potracili... ~Wziął go pod ramię i nie zważając
385 I,19| Ale Mraczewski zmusił go do siedzenia. ~- Przepra... ~-
386 I,19| rubli to majątek; szkoda go stracić... Jeżeli dowiedzą
387 I,19| Tomasz, mocno ściskając go za rękę i z wdzięcznością
388 I,19| Wokulski po raz trzeci usadowił go na fotelu, a w tej chwili
389 I,19| wybuchnął - nabywca odda go panu za siedemdziesiąt... ~-
390 I,19| będziesz łaskaw... ~- Wypłacę go natychmiast z góry za pół
391 I,19| ciągnął pan Tomasz całując go w oba policzki. - No, do
392 I,19| Wokulski wyprowadził go przez podwórze do bramy,
393 I,19| intryg, z której wydobyć go może tylko Wokulski. To
394 I,19| Wokulski pielęgnować by go potrafił. To znowu, że umrze
395 I,19| O, pod tym względem ja go już dawniej oceniłam. Jest
396 I,19| uśmiechem, myśląc, że chcą go wyprowadzić w pole. ~- Tak. ~-
397 I,19| moją przyjaźń... Bóg mi go zesłał, i jeszcze w chwili,
398 I,19| niech wyobraża sobie, że go oszukano, a ty, Belu, módl
399 I,19| rany... Choć szkoda, żeś go wtedy odrzuciła!... Mielibyście
400 I,19| najłatwiej będzie przywiązać go, a nawet... zobowiązać... ~
401 I,19| Chyba zanadto wzruszyło go niespodziewane szczęście... ~-
402 I,19| zdawało... Dziś jednak, kiedym go poznała trochę lepiej, widzę,
403 I,19| barona. ~- Baron obraził go publicznie. ~- A ciebie
404 I,19| nasze długi..." ~- Bardzo go proś - rzekła do panny Florentyny -
405 I,19| jakby z zamiarem rzucenia go komuś w oczy. Nagle, zdjęta
406 I,19| nadzieję, że prezesowa utrzyma go na wsi przez parę tygodni,
407 I,19| opiece. W salonie czekała go panna Izabela. Była trochę
408 I,19| Zatrzymał się. Uderzył go szczególny wyraz twarzy
409 I,19| zdziwieniem, jakby widziała go pierwszy raz w życiu. ~Przez
410 I,19| czasu w podróży. ~- Wolałbym go nie stracić na wakacjach -
411 I,19| zabrał kapelusz i zaniósł go do sypialni pana Tomasza.
412 I,19| procent rocznie, więc nie mogę go pożyczać na siedem... ~-
413 I,19| przed upływem pół roku mogę go panu odstąpić na korzystnych
414 I,19| Wokulski?... Nic. Oddam go panu za dziewięćdziesiąt
415 I,19| powstając z fotelu i ściskając go za rękę. - Więc... przebaczmy
416 I,19| upał... ~Wokulski pożegnał go i wstąpił do salonu. Starskiego
417 I,19| siedziała sama. Zobaczywszy go podniosła się; twarz jej
418 I,19| oddano wieniec. ~- Pan sam go nie wręczy?... Dlaczegóż
419 II,1 | szast... prast... i już go nie ma. ~Zjadł elegancki
420 II,1 | Paryża?... Na wystawę?... Cóż go obchodzi wystawa. A może
421 II,1 | nazwiska), nie potępiaj go, bo możesz się ośmieszyć.
422 II,1 | prosi!" Bydlę.) ~Chciałem go zmonitować: błaźnie jakiś,
423 II,1 | Kiedy wracasz? - zapytał go doktór. ~- Chciałbym...
424 II,1 | wybadać Szumana i chcąc zażyć go z mańki, rzekłem: ~- Coś
425 II,1 | Tak samo z Wokulskim. Znam go ze dwadzieścia lat i ciągle
426 II,1 | jesteś, tylko proces. Kiedy go wygram i odzyskamy nasze
427 II,1 | wyszedł z synem, który musiał go podtrzymywać na schodach. ~-
428 II,1 | w piwnicy, nie napędzamy go do roboty; niech sobie czyta.
429 II,1 | rączką. - Hopfer nie chce go odstręczać od siebie, bo
430 II,1 | dostał spazmów. Ledwieśmy go uspokoili. ~Innym razem
431 II,1 | przed Stachem i pocałował go w rękę. Zebrani rozczulili
432 II,1 | czasu do czasu nie odwiedzał go ojciec, który zmienił się
433 II,1 | taki sam jak wówczas, kiedy go poznałem. Siadał przy stoliku
434 II,1 | pan u nas nie był?... My go musimy wyswatać, Jasiu...
435 II,1 | Pani Małgorzata ucałowała go w spoconą twarz, jakby to
436 II,1 | nasza gospodyni nawracała go do miłości. ~- Czy podobna,
437 II,1 | musi napracować się, nim go wyswata.~- Pracuj, kochanie,
438 II,1 | wiatrakiem rzucił w kąt, gdzie go niebawem zasnuła pajęczyna;
439 II,1 | Mincel. Wdowa pogrzebała go po chrześcijańsku, przez
440 II,1 | tym natarczywiej żądamy go od bliźnich. ~- Sprzedał
441 II,1 | tym podobne wyrazy budziły go na chwilę. Rzucał się wtedy
442 II,1 | przerabiał się na wołu. Kiedym go widział w tureckim szlafroku,
443 II,1 | na drugi dzień nie mogłem go poznać: w starcu ocknął
444 II,2 | pomiarkowawszy, że starsi zapytują go o informacje.) ~Ha! trudno...
445 II,2 | szlachcicu - rzekłem ściskając go za rękę. ~- W roku 1859 -
446 II,2 | kupić ten dom...~- I kupi go - szepnął rządca - tylko,
447 II,2 | trzymajcie się ostro!... Kupi go, choćby miała oddać cały
448 II,2 | majątek, choć pan baron mocno go nadszarpnął... Wciąż stałem
449 II,2 | wskazując na drzwi. ~- Znasz go pan?... ~- Bah!... ~- Więc -
450 II,2 | na intencję, ażeby Bóg go upamiętał... Nie - dodała
451 II,2 | ktoś z bliskich ostrzegł go, że na niego pada posądzenie...
452 II,2 | matka z uniesieniem. - My go tu wszyscy oczekujemy każdego
453 II,2 | nasza - mówiłem skarciwszy go wzrokiem - jest wprawdzie
454 II,2 | dodała ciszej - że ona go już nie kocha, choć sama
455 II,3 | różnych uczuć: owionęło go świeże powietrze, a on sam
456 II,3 | jasno i szybko, tylko nic go nie obchodziło; ani kto
457 II,3 | Pruszkowem prawie ucieszyły go krople deszczu, przez otwarte
458 II,3 | wagonu; później nieco ożywiła go gwałtowna burza za Grodziskiem;
459 II,3 | nawet pragnienie, ażeby go piorun zabił. Ale gdy burza
460 II,3 | stan zobojętnienia opuści go w Paryżu. ~"Paryż!... Paryż!... (
461 II,3 | usługi. Nagle ktoś chwyta go za ramię. ~- No, Stanisławie
462 II,3 | przyjechał - mówi Suzin całując go jeszcze raz. - Myślałem,
463 II,3 | Wokulskiego i wyprowadza go na plac, gdzie stoi mnóstwo
464 II,3 | wzruszenia, ani ciekawości. Nic go nie obchodzi. ~Powóz wjeżdża
465 II,3 | została tam i że dopiero szuka go stroskana, tułając się od
466 II,3 | puka i pyta: ~"Czy nie ma go tu?..."~Istotnie ktoś chodził,
467 II,3 | pierwszym kroku przytłoczył go, i - jest kontent. ~Ruch
468 II,3 | ciągniony przez psa, mija go omnibus, potem dwaj ludzie
469 II,3 | pomimo to widzi, że wszystko go wyprzedza: powozy i piesi.
470 II,3 | się z przyjaciółmi: czy go oddać do kupca, czy do szkół? ~
471 II,3 | trzypiętrowy i napełnia go jakaś rzewność. Dom trzypiętrowy
472 II,3 | niespodzianka... ~Nagle - mija go powóz z groomem na koźle,
473 II,3 | Mimo to czuje, że siły go opuszczają. Na szczęście,
474 II,3 | na kamizelkę i opuściła go ochota do półuśmieszków. ~
475 II,3 | dopiero teraz Francuzi zaczną go wytykać palcami, spostrzega
476 II,3 | Wtem na skręcie wymija go młoda kobieta, której wzrost
477 II,3 | Ale siły opuszczają go, a nawet pamięć. Stoi na
478 II,3 | skąd przyszedł. Ogarnia go strach paniczny, znany ludziom,
479 II,3 | piekielnej broni, więc szanuję go... zaś o pani baronowej:..
480 II,3 | mruknął czując, że ogarnia go trwoga na myśl: co robić
481 II,3 | do czwartej!... ~Trapił go nieokreślony niepokój, czuł
482 II,3 | się do obelisku i ogarnęło go zdumienie. Znajdował się
483 II,3 | ośmiogodzinnym pobycie Paryż zaczyna go nudzić... ~"Bah! - szepnął. -
484 II,3 | towarzyszył mu Jumart i prowadził go do miejsc, o których nie
485 II,3 | bicia serca, nie pobudzało go do czynów. Gdyby za cenę
486 II,3 | Paryż pod warunkiem, żeby go to zajęło i rozgrzało, nie
487 II,3 | narożnej kawiarni. O co go pytano, co odpowiedział,
488 II,3 | Czuł, że oburzenie uspokaja go; gdy przyszło do rachunku,
489 II,3 | przedmiot, z którym można by go porównać, i ład, pod który
490 II,3 | ład, pod który dałoby się go podciągnąć? ~Widziany z
491 II,3 | bardzo logiczną. ~Uderzyło go naprzód to, że Paryż jest
492 II,3 | Sekwaną, która przecina go łukiem biegnącym od kąta
493 II,3 | logikę, chociaż budowało go przez kilkanaście wieków
494 II,3 | przeczuwał, że jeżeli co mogłoby go uleczyć z apatii, to chyba
495 II,3 | wypadku nie traktowano by go jak Murzyna w Ameryce. Zresztą,
496 II,3 | sobie mówiąc czuł, że wstyd go ogarnia. ~I znowu załatwiwszy
497 II,3 | ognisku cywilizacji spotka go coś nadzwyczajnego, że tu
498 II,3 | który dziś upadłby, gdyby go nie pilnował Rzecki... A
499 II,3 | dokoła zachwalali, postawiono go w położeniu bez wyjścia.
500 II,3 | bez boleści..."~Powrócić go do kraju i zatrzymać w nim
1-500 | 501-972 |