ROZDZIAŁ OŚMNASTY:
PAMIĘTNIK STAREGO SUBIEKTA
"Od kilku miesięcy utrzymuje
się pogłoska, że w dniu 26 czerwca bieżącego roku
zginął w Afryce książę Ludwik Napoleon, syn cesarza. I
to jeszcze zginął w bitwie z dzikim narodem, o którym nie
wiadomo, ani gdzie mieszka, ani jak się nazywa ; bo przecie Zulusami nie
może nazywać się żaden naród.
Tak wszyscy mówią. Nawet
miała tam pojechać cesarzowa Eugenia i przywieźć
zwłoki syna do Anglii. Czy tak jest w rzeczy samej, nie wiem, bo już
od lipca nie czytuję gazet i nie lubię rozmawiać o polityce.
Głupia jest polityka! Dawniej nie
było telegramów i artykułów wstępnych, a przecie
świat posuwał się naprzód i każdy człowiek
rozsądny mógł zorientować się w sytuacji
politycznej. Dziś zaś są telegramy, artykuły wstępne i
ostatnie wiadomości, ale wszystko służy do bałamucenia w
głowach.
Gorzej nawet, niż bałamucą, bo
odejmują serca ludziom. I gdyby nie Kenig albo poczciwy Sulicki, to
człowiek przestałby wierzyć w sprawiedliwość
boską. Takie się dziś rzeczy wypisują w gazetach!...
Co zaś do księcia Ludwika
Napoleona, to mógł on zginąć, ale może się
też i ukrył gdzie przed ajentami Gambetty. Ja tam do pogłosek
nie przywiązuję wagi.
Klejna wciąż nie ma, a Lisiecki
przeniósł się do Astrachania nad Wołgę. Na odjezdne
powiedział mi, że tu niedługo zostaną tylko Żydzi, a
reszta zżydzieje.
Lisiecki zawsze był gorączka.
Moje zdrowie jakoś nietęgie.
Męczę się tak łatwo, że już bez laski nie
wychodzę na ulicę. W ogóle nic mi nie jest, tylko czasem
napada mnie dziwny ból w ramionach i duszność. Ale to
przejdzie, a nie przejdzie - to wszystko mi jedno. Tak się jakoś
zmienia świat na złe, że niedługo nie będę
mógł z nikim gadać i w nic wierzyć.
W końcu lipca Henryk Szlangbaum
wyprawiał urodziny jako właściciel sklepu i naczelnik naszej spółki.
A choć i w połowie nie wystąpił tak jak Stach w roku
zeszłym, jednakże zbiegli się wszyscy przyjaciele i
nieprzyjaciele Wokulskiego i pili zdrowie Szlangbauma... aż okna się
trzęsły.
Oj, ludzie, ludzie!... za pełnym
talerzem i butelką wleźliby do kanału, a za rublem to już
nawet nie wiem gdzie.
Fiu! Fiu!... Pokazano mi dzisiaj kurierek, w
którym pani baronowa Krzeszowska nazywa się jedną z
najzacniejszych i najlitościwszych naszych niewiast za to, że
dała dwieście rubli na jakiś przytułek. Widocznie zapomniano
o jej procesie z panią Stawską i awanturach z lokatorami.
Czyby mąż tak babę
ujeździł?...
Przeciw Żydom ciągle rosną
kwasy. Nie brak nawet pogłosek o tym, że Żydzi chwytają
chrześcijańskie dzieci i zabijają na mace.
Kiedy słyszę takie historie, dalibóg,
że przecieram oczy i zapytuję samego siebie: czy ja teraz
majaczę w gorączce, czyli też cała moja
młodość była snem?..
Ale najbardziej gniewa mnie uciecha doktora
Szumana z tego fermentu.
- Dobrze tak parchom!... - mówi. -
Niech im zrobią awanturę, niech ich nauczą rozumu. To genialna
rasa, ale takie szelmy, że nie ujeździsz ich bez bata i ostrogi...
- Mój doktorze - odpowiedziałem,
bo już mi zbrakło cierpliwości - jeżeli Żydzi są
takie gałgany, jak pan mówisz, to im nawet i ostrogi nie
pomogą.
- Może ich nie poprawią, ale
napędzą im nową porcję rozumu i nauczą silniej
trzymać się za ręce - odparł. - A gdyby Żydzi byli
solidarniejsi... no!...
Dziwny człowiek z tego doktora. Uczciwy
to on jest, a nade wszystko rozumny; ale jego uczciwość nie
wypływa z uczucia, tylko - albo ja wiem? - może z nałogu; a
rozum ma tego gatunku, że łatwiej mu sto rzeczy wyśmiać i
zepsuć aniżeli jedną zbudować. Kiedy z nim rozmawiam,
czasami przychodzi mi na myśl, że jego dusza jest jak tafla lodu :
nawet ogień może się w niej odbić, ale ona sama nigdy
się nie rozgrzeje.
Stach wyjechał do Moskwy, zdaje mi
się po to, ażeby uregulować rachunki z Suzinem. Ma u niego z
pół miliona rubli (kto mógł przypuścić
coś podobnego przed dwoma laty!), ale co zrobi z taką masą
pieniędzy, ani się domyślam.
Już
to Stach był zawsze oryginał i robił niespodzianki. Czy nam teraz jakiej nie
przygotowuje?... aż się lękam.
A tymczasem
Mraczewski oświadczył się pani Stawskiej i po krótkim
wahaniu został przyjęty. Gdyby, jak projektuje sobie Mraczewski,
otworzyli sklep w Warszawie, wszedłbym do spółki i przy nich
bym zamieszkał. I mój Boże! niańczyłbym dzieci
Mraczewskiego, choć myślałem, że podobny urząd
mógłbym pełnić tylko przy dzieciach Stacha...
Życie jest
okrutnie ciężkie...
Wczoraj
dałem pięć rubli na nabożeństwo na intencją
księcia Ludwika Napoleona. Tylko na intencją, bo może nie
zginął, choć tak wszyscy gadają... Gdyby zaś... Nie
znam ja się na teologii, ale zawsze bezpieczniej wyrobić mu stosunki
na tamtym świecie. Bo nużby?...
Naprawdę jestem niezdrów,
choć Szuman mówi, że wszystko idzie dobrze. Zabronił mi:
piwa, kawy, wina, prędkiego chodzenia, irytacji... Wyborny sobie!... Taką
receptę to i ja potrafię zapisać; ale potraf ty ją sam
wykonać...
On
mówi ze mną tak, jakby podejrzywał, że ja niepokoję
się losem Stacha. Zabawny człowiek!... A cóż to Stach nie
jest pełnoletni albo czy ja go już nie żegnałem na siedem
lat? Lata minęły, Stach wrócił i znowu puścił
się na awanturę.
Teraz
będzie to samo; jak nagle zniknął, tak nagle powróci...
A jednakże
ciężko żyć na świecie. I nieraz myślę sobie:
czy naprawdę jest jaki plan, wedle którego cała
ludzkość posuwa się ku lepszemu, czyli też wszystko jest
dziełem przypadku, a ludzkość czy nie idzie tam, gdzie ją
popchnie większa siła?... Jeżeli dobrzy mają górę,
wówczas świat toczy się ku dobremu, a jeżeli gałgany
są mocniejsi, to idzie ku złemu. Zaś ostatecznym kresem
złych i dobrych jest garść popiołu.
Jeżeli
jest tak, nie dziwię się Stachowi, który nieraz
mówił, że chciałby jak najprędzej sam
zginąć i zniszczyć wszelki ślad po sobie. Ale mam
przeczucie, że tak nie jest.
Chociaż...
Czy to ja nie miałem przeczuć, że książę Ludwik
Napoleon zostanie cesarzem Francuzów?... Ha! jeszcze zaczekajmy, bo mi
ta jego śmierć, w bitwie z gołymi Murzynami, jakoś dziwnie wygląda...
|