Petroniusz był w domu. Odźwierny
nie śmiał zatrzymać Winicjusza, który wpadł do
atrium jak burza i dowiedziawszy się, że gospodarza należy
szukać w bibliotece, tym samym pędem wpadł do biblioteki i
zastawszy Petroniusza piszącego wyrwał mu trzcinę z ręki,
złamał ją, cisnął na ziemię, następnie
wpił palce w jego ramiona i zbliżając twarz do jego twarzy, począł
pytać chrapliwym głosem:
- Coś z nią uczynił? Gdzie ona
jest?
Lecz nagle stała się rzecz
zdumiewająca. Oto ów wysmukły i zniewieściały
Petroniusz chwycił wpijającą mu się w ramię
dłoń młodego atlety, za czym chwycił drugą i trzymając
je obie w swojej jednej z siłą żelaznych kleszczy, rzekł:
- Ja tylko z rana jestem
niedołęgą, a wieczorem odzyskuję dawną
sprężystość. Spróbuj się wyrwać.
Gimnastyki musiał cię uczyć tkacz, a obyczajów kowal.
Na twarzy jego nie znać było nawet
gniewu, tylko w oczach mignął mu jakiś płowy odbłysk
odwagi i energii. Po chwili puścił ręce Winicjusza, który
stał przed nim upokorzony, zawstydzony i wściekły.
- Stalową masz rękę -
rzekł - ale na wszystkich bogów piekielnych przysięgam ci,
że jeśliś mnie zdradził, wepchnę ci nóż w
gardło, choćby w pokojach cezara.
- Pogadajmy spokojnie - odpowiedział
Petroniusz. - Stal mocniejsza jest, jak widzisz, od żelaza, więc
choć z twego jednego ramienia można by moich dwa uczynić, nie
potrzebuję się ciebie bać. Natomiast boleję nad twym grubiaństwem,
a gdyby niewdzięczność ludzka mogła mnie jeszcze
dziwić, dziwiłbym się twej niewdzięczności.
- Gdzie
jest Ligia?
- W
lupanarze, to jest w domu cezara. - Petroniuszu!
-
Uspokój się i siadaj. Prosiłem cezara o dwie rzeczy,
które mi przyrzekł: naprzód o wydobycie Ligii z domu
Aulusów, a po wtóre o oddanie jej tobie. Czy nie masz tam gdzie
noża w fałdach togi? Może mnie pchniesz? Ale ja ci radzę
poczekać parę dni, bo wzięto by cię do więzienia, a
tymczasem Ligia nudziłaby się w twym domu.
Nastało
milczenie. Winicjusz poglądał czas jakiś zdumionymi oczyma na
Petroniusza, po czym rzekł: - Przebacz mi. Miłuję ją i
miłość miesza moje zmysły.
-
Podziwiaj mnie, Marku. Onegdaj rzekłem cezarowi tak: "Mój
siostrzeniec Winicjusz pokochał tak pewną chuderlawą dziewczynę,
która hoduje się u Aulusów, że dom jego zmienił
się w łaźnię parową od westchnień. Ty (powiadam),
cezarze, ani ja, którzy wiemy, co jest prawdziwa
piękność, nie dalibyśmy za nią tysiąca sestercyj,
ale to chłopak zawsze był głupi jak trójnóg, a teraz
zgłupiał do reszty."
-
Petroniuszu!
-
Jeśli nie rozumiesz, żem to powiedział chcąc
zabezpieczyć Ligię, gotówem uwierzyć, żem
powiedział prawdę. Wmówiłem w Miedzianobrodego, że
taki esteta jak on nie może uważać takiej dziewczyny za
piękność, i Nero, który dotąd nie śmie
patrzeć inaczej, jak przez moje oczy, nie znajdzie w niej
piękności, a nie znalazłszy, nie będzie jej
pożądał. Trzeba się było przed małpą
zabezpieczyć i wziąć ją na sznur. Na Ligii pozna się
teraz nie on, ale Poppea, i oczywiście postara się ją jak
najprędzej z pałacu wyprawić. Ja zaś mówiłem
dalej z niechcenia Miedzianej Brodzie: "Weź Ligię i daj ją
Winicjuszowi! Masz prawo to uczynić, bo jest zakładniczką, a gdy
tak postąpisz, wyrządzisz krzywdę Aulosowi." I zgodził
się. Nie miał najmniejszego powodu nie zgodzić się, tym
bardziej że dałem mu sposobność dokuczenia porządnym
ludziom. Uczynią cię urzędowym stróżem
zakładniczki, oddadzą ci w ręce ów skarb ligijski, ty
zaś, jako sprzymierzeniec walecznych Ligów, a zarazem wierny
sługa cezara, nie tylko nic ze skarbu nie strwonisz, ale postarasz
się o jego pomnożenie. Cezar dla zachowania pozorów zatrzyma
ją kilka dni w domu, a potem odeśle do twojej insuli,
szczęśliwcze!
-
Prawdąż to jest? Nicże jej tam nie grozi w domu cezara?
- Gdyby
tam miała stale zamieszkać, Poppea pogadałaby o niej z
Lokustą, ale przez kilka dni nic jej nie grozi. W pałacu cezara jest
dziesięć tysięcy ludzi. Być może, że jej Nero
wcale nie zobaczy, tym bardziej że wszystko powierzył mi do tego
stopnia, iż przed chwilą centurion był u mnie z
wiadomością, że odprowadził dziewczynę do pałacu
i zdał ją w ręce Akte. To dobra dusza ta Akte, dlatego
kazałem jej ją oddać.
Pomponia
Grecyna jest widocznie również tego zdania, bo do niej pisała.
Jutro jest uczta u Nerona. Wymówiłem ci miejsce obok Ligii.
- Wybacz
mi, Kaju, moją porywczość - rzekł Winicjusz. -
Sądziłem, żeś ją kazał uprowadzić dla siebie
lub dla cezara.
- Ja
mogę ci wybaczyć porywczość, ale trudniej mi wybaczyć
gminne gesta, rubaszne krzyki i głos przypominający grających w
morę. Tego nie lubię, Marku, i tego się strzeż. Wiedz,
że stręczycielem cezara jest Tygellinus, i wiedz także, że
gdybym dziewczynę chciał wziąć dla siebie, to bym teraz,
patrząc ci prosto w oczy, powiedział, co następuje:
"Winicjuszu, odbieram ci Ligię i będę ją trzymał
póty, póki mi się nie znudzi."
Tak
mówiąc począł patrzeć swymi orzechowymi
źrenicami wprost w oczy Winicjusza, z wyrazem chłodnym i
zuchwałym, młody człowiek zaś zmieszał się do
reszty.
- Wina
jest moja - rzekł. - Jesteś dobry, zacny, i dziękuję ci z
całej duszy. Pozwól mi tylko zadać ci jeszcze jedno pytanie.
Czemu nie kazałeś odesłać Ligii wprost do mego domu?
- Bo cezar
chce zachować pozory. Będą o tym ludzie mówili w Rzymie,
że zaś Ligię zabieramy jako zakładniczkę, więc
póki będą mówili, póty zostanie w pałacu
cezara. Potem odeślą ci ją po cichu i będzie koniec.
Miedzianobrody jest tchórzliwym psem. Wie, że władza jego jest
bez granic, a jednak stara się upozorować każdy postępek.
Czy ochłonąłeś już do tego stopnia, abyś
mógł trochę pofilozofować? Mnie samemu nieraz
przychodziło na myśl, dlaczego zbrodnia, choćby była
potężna jak cezar i pewna jak on bezkarności, stara się
zawsze o pozory prawa, sprawiedliwości i cnoty?... Na co jej ten trud? Ja
uważam, że zamordować brata, matkę i żonę jest
rzeczą godną jakiegoś azjatyckiego królika, nie
rzymskiego cezara; ale gdyby mi się to przytrafiło, nie pisałbym
usprawiedliwiających listów do senatu... Nero zaś pisze - Nero
szuka pozorów, bo Nero jest tchórzem. Ale taki Tyberiusz nie
był tchórzem, a jednak usprawiedliwiał każdy swój
występek. Czemu tak jest? Co to za dziwny, mimowolny hołd,
składany przez zło cnocie? I wiesz, co mi się zdaje?
Otóż, iż dzieje się tak dlatego, że występek
jest szpetny, a cnota piękna. Ergo, prawdziwy esteta jest tym samym
cnotliwym człowiekiem. Ergo, ja jestem cnotliwym człowiekiem.
Muszę dziś wylać nieco wina cieniom Protagora, Prodyka i
Gorgiasa. Pokazuje się, że i sofiści mogą się na
coś przydać. Słuchaj, albowiem mówię dalej.
Odjąłem Ligię Aulusom, by ją oddać tobie. Dobrze. Ale
Lizypp utworzyłby z was cudowne grupy. Oboje jesteście piękni, a
więc i mój postępek jest piękny, a będąc
pięknym, nie może być złym. Patrz, Marku, oto siedzi przed
tobą cnota wcielona w Petroniusza! Gdyby Arystydes żył, powinien
by przyjść do mnie i ofiarować mi sto min za krótki
wykład o cnocie.
Lecz Winicjusz, jako człowiek,
którego rzeczywistość więcej obchodziła od
wykładów o cnocie, rzekł:
- Jutro zobaczę Ligię, a potem
będę ją miał w domu moim co dzień, ciągle i do
śmierci.
- Ty będziesz miał Ligię, a ja
będę miał na głowie Aulusa. Wezwie na mnie pomsty
wszystkich podziemnych bogów. I gdyby przynajmniej bestia
wzięła przedtem lekcję porządnej deklamacji... Ale on będzie
wymyślał tak, jak moim klientom wymyślał dawny mój
odźwierny, którego zresztą wysłałem za to na
wieś do ergastulum.
- Aulus był u mnie. Obiecałem mu
przesłać wiadomość o Ligii.
- Napisz mu, że wola
"boskiego" cezara jest najwyższym prawem i że pierwszy
twój syn będzie miał na imię Aulus. Trzeba, żeby
stary miał jakąś pociechę. Jestem gotów prosić
Miedzianobrodego, by go wezwał jutro na ucztę. Niechby cię
zobaczył w triclinium obok Ligii.
- Nie czyń tego - rzekł Winicjusz.
- Mnie ich jednak żal, zwłaszcza Pomponii.
I zasiadł, by napisać ów
list, który staremu wodzowi odebrał resztę nadziei.
|