Tej nocy Winicjusz nie kładł
się wcale. W czas jakiś po odejściu Petroniusza, gdy jęki
smaganych niewolników nie mogły ukoić ani jego bólu,
ani wściekłości, zebrał gromadę innych sług i na
ich czele późną już nocą wypadł na poszukiwanie
Ligii. Zwiedził dzielnicę eskwilińską, potem Suburę,
Vicus Sceleratus i wszystkie przyległe zaułki. Po czym
obszedłszy Kapitol, przez most Fabrycjusza przedostał się na
wyspę, za czym, przebiegł część miasta
zatybrzańską. Lecz była to gonitwa bez celu, gdyż sam nie
miał nadziei odnalezienia Ligii i jeśli jej szukał, to
głównie dlatego, by zapełnić czymkolwiek noc
straszną. Jakoż wrócił do domu dopiero o świtaniu,
gdy już w mieście poczęły się zjawiać wozy i
muły przekupniów jarzyn i gdy piekarze otwierali już sklepy.
Wróciwszy kazał uprzątnąć ciało Gula,
którego nikt nie śmiał tknąć dotąd,
następnie tych niewolników, którym odbito Ligię,
kazał wysłać do wiejskich ergastulów, co było
karą straszniejszą niemal od śmierci, wreszcie, rzuciwszy
się na wysłaną ławę w atrium, począł
bezładnie rozmyślać, jakim sposobem odnajdzie i zabierze Ligię.
Wyrzec się jej, stracić ją,
nie zobaczyć jej więcej wydawało mu się niepodobieństwem
i na samą myśl o tym ogarniał go szał. Samowolna natura
młodego żołnierza pierwszy raz w życiu trafiła na
opór, na inną niezłomną wolę, i wprost nie
mogła pojąć, jak to być może, by ktoś
śmiał stawać w poprzek jego żądzy. Winicjusz
wolałby raczej, żeby świat i miasto zapadły w gruzy,
niż żeby on nie miał dopiąć tego, czego chciał.
Odjęto mu czarę rozkoszy niemal sprzed ust, więc wydało mu
się, iż spełniło się coś niesłychanego,
wołającego o pomstę do praw boskich i ludzkich.
Lecz przede wszystkim nie chciał i nie
mógł się pogodzić z losem, albowiem nigdy niczego tak nie
pragnął w życiu jak Ligii. Zdawało mu się, że nie
potrafi bez niej istnieć. Nie umiał sobie odpowiedzieć, co
zrobiłby bez niej jutro, jakby mógł przeżyć dni
następne. Chwilami porywał go na nią gniew bliski
obłędu. Chciałby ją mieć po to, by ją bić,
włóczyć za włosy do cubiculów i pastwić
się nad nią, to znów porywała go straszna tęsknota
za jej głosem, postacią, oczyma, i czuł, że gotów by
był leżeć u jej nóg. Wołał na nią,
gryzł palce, obejmował głowę rękoma. Zmuszał
się ze wszystkich sił, by myśleć spokojnie o jej
odzyskaniu, i nie mógł. Przez głowę przelatywały mu
tysiączne środki i sposoby, ale jedne od drugich szaleńsze.
Wreszcie błysnęła mu myśl, że nikt inny jej nie
odbił, tylko Aulus, że w najgorszym razie Aulus musiał
wiedzieć, gdzie ona się ukrywa.
I
zerwał się, by biec do domu Aulusów. Jeśli mu jej nie
oddadzą, jeśli nie ulękną się gróźb,
pójdzie do cezara, oskarży starego wodza o
nieposłuszeństwo i uzyska na niego wyrok śmierci, ale przedtem
wydobędzie z nich wyznanie, gdzie jest Ligia. Lecz jeśli ją
oddadzą, nawet dobrowolnie, i tak się pomści. Przyjęli go
wprawdzie w dom i pielęgnowali, ale to nic. Tą jedną krzywdą
uwolnili go od wszelkiej wdzięczności. Tu mściwa i zawzięta
jego dusza poczęła się lubować myślą o rozpaczy
Pomponii Grecyny, gdy staremu Aulusowi centurion przyniesie wyrok śmierci.
Był zaś niemal pewny, że go uzyska. Pomoże mu w tym
Petroriusz. Zresztą i sam cezar nie odmawia niczego swym towarzyszom
augustianom, chyba że mu nakazuje odmówić osobista
niechęć lub żądza.
I nagle
serce zamarło w nim niemal pod wpływem strasznego przypuszczenia.
A nuż
to sam cezar odbił Ligię?
Wszyscy
wiedzieli, że cezar często szukał w nocnych rozbojach rozrywek
wśród nudów. Nawet Petroniusz przyjmował udział w
tych zabawach. Głównym ich celem było wprawdzie chwytanie
kobiet i podrzucanie ich na płaszczu żołnierskim aż do
omdlenia. Jednakże sam Nero nazywał czasami owe wyprawy
"połowem pereł"; zdarzało się bowiem, że w
głębi dzielnic zamieszkałych przez rojną ubogą
ludność wyławiano prawdziwą perłę wdzięku i
młodości. Wówczas sagatio, jak nazywano podrzucanie na
żołnierskiej guni, zmieniało się na prawdziwe porwanie i
"perłę" odsyłano albo na Palatyn, albo do
którejś z niezliczonych willi cezara, albo wreszcie Nero
odstępował ją któremu z towarzyszów. Tak
mogło zdarzyć się z Ligią. Cezar przypatrywał się
jej w czasie uczty i Winicjusz ani na chwilę nie wątpił, że
musiała mu się wydać najpiękniejszą z kobiet, jakie
dotąd widział. Jakżeby mogło być inaczej! Wprawdzie
Nero ją miał u siebie na Palatynie i mógł otwarcie
zatrzymać, lecz jak słusznie mówił Petroniusz, cezar nie
miał odwagi w zbrodniach i mogąc działać otwarcie,
wolał zawsze działać tajemnie. Tym razem mogła go do tego
skłonić i obawa przed Poppeą. Winicjuszowi przyszło teraz
do głowy, że Aulusowie może by nie śmieli porywać
przemocą dziewczyny podarowanej mu przez cezara. Kto by zresztą
śmiał? Czy może ów olbrzymi Lig z błękitnymi
oczyma, który odważył się jednak wejść do triclinium
i wynieść ją z uczty na ręku? Ale gdzieżby się z
nią schronił, dokądby ją mógł zaprowadzić?
Nie, niewolnik nie zdobyłby się na to. Zatem nie uczynił tego
nikt inny jak cezar.
Na tę
myśl Winicjuszowi pociemniało w oczach i krople potu pokryły mu
czoło. W takim razie Ligia była straconą na zawsze. Można
ją było wyrwać z każdych innych rąk, lecz nie z
takich. Teraz z większą niż przedtem słusznością
mógł powtarzać: Vae misero mihi! Wyobraźnia
przedstawiła mu Ligię w ramionach Nerona i po raz pierwszy w
życiu zrozumiał, że są myśli, których
człowiek po prostu znieść nie może. Dopiero teraz
poznał, jak ją pokochał. Jak tonącemu przesuwa się
błyskawicznie przez pamięć całe jego życie, tak jemu
poczęła się przesuwać Ligia. Widział ją i
słyszał każde jej słowo. Widział ją przy
fontannie, widział u Aulusów i na uczcie. Czuł ją
znów blisko, czuł zapach jej włosów, ciepło jej
ciała, rozkosz pocałunków, którymi na uczcie
rozgniatał jej niewinne usta. Wydała mu się stokroć
piękniejszą, pożądańszą, słodszą, stokroć
więcej jedyną, wybraną spośród wszystkich
śmiertelnych i wszystkich bóstw niż kiedykolwiek. I gdy
pomyślał, że to wszystko, co tak wszczepiło mu się w
serce, co stało się krwią i życiem, mógł
posiąść Nero, chwycił go ból zupełnie fizyczny,
tak straszny, że chciało mu się bić głową o
ściany atrium, póki jej nie roztrzaska. Czuł, że
może oszaleć i że oszalałby z pewnością, gdyby mu
jeszcze nie pozostawała zemsta. Lecz jak poprzednio wydało mu
się, że nie będzie mógł żyć, jeśli
Ligii nie odzyska, tak obecnie, że nie będzie mógł
umrzeć, póki jej nie pomści. Ta jedna myśl sprawiała
mu niejaką ulgę. "Będę twoim Kasjuszem
Chereą!" - powtarzał sobie, myśląc o Neronie. Po
chwili chwyciwszy w ręce ziemi z waz kwiatowych otaczających
impluvium, wykonał straszną przysięgę Erebowi, Hekacie i
własnym domowym larom, że zemsty dokona.
I
doznał istotnie ulgi. Miał przynajmniej dla czego żyć i
czym zapełnić dnie i noce. Po czym zaniechawszy myśli udania
się do Aulusów kazał się nieść na Palatyn. Po
drodze myślał, że jeśli go nie dopuszczą do cezara lub
zechcą sprawdzać, czy nie ma przy sobie broni, to będzie
dowód, że Ligię porwał cezar. Broni jednak nie
wziął. Stracił przytomność w ogóle, lecz jak zwykle
ludzie pochłonięci jedną myślą, zachował ją
w tym, co się tyczyło zemsty. Nie chciał, by mu
spełzła przedwcześnie. Prócz tego pragnął
przede wszystkim zobaczyć Akte, sądził bowiem, że od niej
może dowiedzieć się prawdy. Chwilami przebłyskiwała mu
nadzieja, że może zobaczy Ligię, i na tę myśl
poczynał drżeć. Nuż bowiem cezar porwał ją nie
wiedząc, kogo porywa, i dziś mu ją wróci? Ale po chwili
odrzucił to przypuszczenie. Gdyby chciano mu ją odesłać,
odesłano by wczoraj. Akte jedna mogła wszystko wyjaśnić i
ją przed innymi należało zobaczyć.
Utwierdziwszy
się w tym, kazał niewolnikom przyśpieszyć kroku, po drodze
zaś rozmyślał bezładnie to o Ligii, to o zemście.
Słyszał, że kapłani egipskiej bogini Pacht umieją
sprowadzać choroby, na kogo zechcą, i postanowił dowiedzieć
się od nich o sposobie. Na Wschodzie mówiono mu także, że
Żydzi mają jakieś zaklęcia, za pomocą których
pokrywają wrzodami ciała nieprzyjaciół. Między
niewolnikami miał w domu kilkunastu Żydów, obiecał sobie
więc, że za powrotem każe ich ćwiczyć, póki mu
tej tajemnicy nie wyjawią. Z największą jednak rozkoszą
myślał o krótkim mieczu rzymskim, który wytacza
strumienie krwi, takie właśnie, jakie wytrysły z Kajusa Kaliguli
i potworzyły niestarte plamy na kolumnie portyku. Gotów był
teraz wymordować cały Rzym, a gdyby jacy mściwi bogowie obiecali
mu, że wszyscy ludzie wymrą z wyjątkiem jego i Ligii, byłby
się na to zgodził.
Przed
łukiem zebrał całą przytomność i na widok
straży pretoriańskiej pomyślał, że jeśli mu
będą czynili choćby najmniejsze trudności przy
wejściu, to będzie dowód, że Ligia jest z woli cezara w
pałacu. Lecz pryncypilarny centurion uśmiechnął się do
niego przyjaźnie i postąpiwszy kilka kroków rzekł:
- Witaj,
szlachetny trybunie. Jeśli pragniesz złożyć pokłon
cezarowi, na złą trafiłeś chwilę i nie wiem, czy
będziesz mógł go zobaczyć.
- Co
się stało? - spytał Winicjusz.
- Boska
mała Augusta zachorowała niespodzianie od dnia wczorajszego. Cezar i
Augusta Poppea są przy niej wraz z lekarzami, których z całego
miasta wezwano.
Był
to wypadek ważny. Cezar, gdy mu się urodziła ta córka,
szalał po prostu ze szczęścia i przyjął ją extra
humanum gaudium. Przedtem jeszcze senat polecał najuroczyściej
bogom łono Poppei. Czyniono wota i wyprawiano w Ancjum, gdzie
nastąpiło rozwiązanie, wspaniałe igrzyska, a oprócz
tego wzniesiono świątynię dwom Fortunom. Nero, który w
niczym nie umiał zachować miary, bez miary również
kochał to dziecię, Poppei zaś było ono także drogim,
choćby dlatego, że umacniało jej stanowisko i wpływ
czyniło nieprzepartym. Od zdrowia i życia małej Augusty
mogły zależeć losy całego imperium, lecz Winicjusz tak
był zajęty sobą, własną sprawą i własną
miłością, że nie zwróciwszy prawie uwagi na
wiadomość centuriona, odrzekł:
-
Chcę widzieć się tylko z Akte. I przeszedł.
Lecz Akte
zajęta była także przy dziecku i musiał czekać na
nią długo. Nadeszła dopiero koło południa z
twarzą zmęczoną i bladą, która na widok Winicjusza
pobladła jeszcze bardziej.
- Akte -
zawołał chwytając jej ręce Winicjusz i ciągnąc
ją na środek atrium - gdzie jest Ligia?
-
Chciałam się ciebie o to zapytać - odrzekła patrząc mu
z wyrzutem w oczy.
A on,
jakkolwiek przyrzekał sobie, że wybada ją spokojnie,
ścisnął znów dłońmi głowę i
począł powtarzać z twarzą ściągniętą
przez ból i gniew:
- Nie ma jej.
Porwano mi ją w drodze!
Po chwili jednak
opamiętał się i zbliżywszy swą twarz do twarzy Akte,
począł mówić przez zaciśnięte zęby:
- Akte...
Jeśli ci życie miłe, jeśli nie chcesz stać się
przyczyną nieszczęść, których nie potrafisz sobie
nawet wyobrazić, odpowiedz mi prawdę: czy nie cezar ją
odbił?
- Cezar nie
wychodził wczoraj z pałacu.
- Na cień
matki twojej, na wszystkich bogów! Czy nie ma jej w pałacu?
- Na cień
matki mojej, Marku, nie masz jej w pałacu i nie cezar ją odbił.
Od wczoraj zachorowała mała Augusta i Nero nie oddala się od jej
kołyski.
Winicjusz
odetchnął. To, co wydawało mu się najstraszniejszym,
przestało mu grozić.
- A więc -
rzekł siadając na ławie i zaciskając pięści -
porwali ją Aulusowie i w takim razie biada im!
- Aulus
Plaucjusz byl tu dziś rano. Nie mógł się ze mną
widzieć, gdyż byłam zajęta przy dziecku, ale wypytywał
o Ligię Epafrodyta i innych ze służby cesarskiej, a potem
oświadczył im, że przyjdzie jeszcze, aby się widzieć
ze mną.
- Chciał
odwrócić od siebie podejrzenia. Gdyby nie wiedział, co
się stało z Ligią, byłby przyszedł szukać jej do
mego domu.
- Zostawił
mi kilka słów na tabliczce, z których zobaczysz, że
wiedząc, iż Ligia została zabrana z jego domu przez cezara na
twoje i Petroniusza żądanie, spodziewał się, iż
zostanie tobie odesłana, i dziś rano był w twoim domu, gdzie mu
powiedziano, co się stało.
To rzekłszy
poszła do cubiculum i po chwili wróciła z tabliczką,
którą jej zostawił Aulus.
Winicjusz
przeczytał i zamilkł. Akte zaś zdawała się czytać
myśli w jego posępnej twarzy, gdyż po chwili rzekła:
- Nie, Marku.
Stało się to, czego chciała sama Ligia. - Tyś
wiedziała, że ona chce uciec! - wybuchnął Winicjusz.
A ona
spojrzała na niego swymi mglistymi oczyma niemal surowo.
-
Wiedziałam, że nie chce zostać twoją
nałożnicą. - A ty czym byłaś całe życie?
- Ja
byłam przedtem niewolnicą.
Lecz
Winicjusz nie przestał się burzyć. Cezar darował mu
Ligię, więc on nie potrzebuje pytać, czym była przedtem.
Wynajdzie ją choćby pod ziemią i uczyni z niej wszystko, co mu
się podoba. Tak jest! Będzie jego nałożnicą. Każe
ją chłostać, ilekroć mu się podoba. Gdy mu się sprzykrzy,
odda ją ostatniemu ze swoich niewolników albo każe jej
obracać żarna w swoich posiadłościach w Afryce. Będzie
jej teraz szukał i odnajdzie ją tylko po to, by ją
zgnieść, zdeptać i upokorzyć.
I
podniecając się coraz bardziej, tracił wszelką miarę do
tego stopnia, że nawet Akte poznała, iż zapowiadał
więcej, niż byłby zdolny dotrzymać, i że mówi
przez niego gniew i męka. Nad męką miałaby
litość, lecz przebrana miara wyczerpała jej
cierpliwość, tak że wreszcie spytała go, dlaczego do niej
przyszedł.
Winicjusz nie
znalazł na razie odpowiedzi. Przyszedł do niej, bo tak chciał,
bo sądził, że udzieli mu jakich wiadomości, ale
właściwie przyszedł tylko do cezara, a nie mogąc się z
nim zobaczyć wstąpił do niej. Ligia uciekając
sprzeciwiła się woli cezara, więc on ubłaga go, by
nakazał jej szukać w całym mieście i państwie,
choćby przyszło użyć do tego wszystkich legii i
przetrząsać kolejno każdy dom w imperium. Petroniusz poprze jego
prośbę i poszukiwania rozpoczną się od dziś dnia.
Na to Akte
rzekła:
- Strzeż
się, byś jej nie stracił na zawsze wówczas dopiero, gdy
ją z rozkazu cezara odnajdą.
Winicjusz
zmarszczył brwi. - Co to znaczy? - spytał.
- Słuchaj
mnie, Marku! Wczoraj byłyśmy z Ligią w tutejszych ogrodach i
spotkałyśmy Poppeę, a z nią małą Augustę,
którą niosła Murzynka Lilith. Wieczorem dziecko
zachorowało, a Lilith twierdzi, że zostało urzeczone i że
urzekła je ta cudzoziemka, którą spotkały w ogrodach.
Jeśli dziecko wyzdrowieje, zapomną o tym, lecz w razie przeciwnym
pierwsza Poppea oskarży Ligię o czary, a wówczas, gdziekolwiek
ją odnajdą, nie będzie dla niej ratunku.
Nastała
chwila milczenia, po czym Winicjusz ozwał się:
- A
może ją urzekła? I mnie urzekła.
- Lilith
powtarza, że dziecko zaraz zapłakało, gdy je przeniosła
koło nas. To prawda! Zapłakało. Pewno wyniesiono je do
ogrodów już chore. Marku, szukaj jej sam, gdzie chcesz, ale
póki mała Augusta nie wyzdrowieje, nie mów o niej z cezarem,
bo ściągniesz na nią pomstę Poppei. Dość już
jej oczy płakały przez ciebie i niech wszyscy bogowie strzegą teraz
jej biednej głowy.
- Ty
ją kochasz, Akte? - spytał posępnie Winicjusz. A w oczach
wyzwolenicy błysnęły łzy.
- Tak!
Pokochałam ją.
- Bo ci
nie odpłaciła nienawiścią jak mnie.
Akte
popatrzyła na niego przez chwilę, jakby wahając się lub
jakby pragnąc zbadać, czy mówił szczerze, po czym
odrzekła:
-
Człowieku zapalczywy i ślepy! Ona cię kochała. Winicjusz
zerwał się pod wpływem tych słów jak opętany.
Nieprawda! Nienawidziła go. Skąd Akte może wiedzieć?! Czy
po jednym dniu znajomości Ligia uczyniła jej wyznanie? Co to jest za
miłość, która woli tułactwo, hańbę
ubóstwa, niepewność jutra, a może i nędzną
śmierć - od uwieńczonego domu, w którym czeka z
ucztą kochany! Lepiej mu takich rzeczy nie słyszeć, bo
gotów oszaleć. Oto nie oddałby tej dziewczyny za wszystkie
skarby tego pałacu, a ona uciekła. Co to jest za
miłość, która boi się rozkoszy, a płodzi
boleść! Kto to pojmie? Kto może zrozumieć? Gdyby nie
nadzieja, że ją odnajdzie, to utopiłby w sobie miecz!
Miłość się oddaje, nie odbiera. Były chwile u
Aulusów, że sam wierzył w bliskie szczęście, ale
teraz wie, że go nienawidziła, nienawidzi i umrze z
nienawiścią w sercu.
Lecz Akte,
zwykle bojaźliwa i łagodna, wybuchnęła z kolei oburzeniem.
Jakże to on starał się ją pozyskać? Zamiast
pokłonić się o nią Aulusowi i Pomponii, odebrał
dziecko podstępem rodzicom. Chciał ją uczynić nie
żoną, ale nałożnicą, ją, wychowankę zacnego
domu, ją, córkę królewską. I sprowadził
ją do tego domu zbrodni i sromoty, pokalał jej niewinne oczy widokiem
bezecnej uczty, postępował z nią jak z nierządnicą.
Zali zapomniał, czym jest dom Aulusów i kim Pomponia Grecyna,
która wychowała Ligię? Zali nie ma dość rozumu na
to, by odgadnąć, że to są kobiety inne niż Nigidia,
niż Kalwia Kryspinilla, niż Poppea i niż te wszystkie,
które napotyka w domu cezara? Zali ujrzawszy Ligię nie
zrozumiał od razu, że to jest czyste dziewczę, które woli
śmierć od hańby? Skądże wie, jakich ona bogów
wyznaje i czy nie czystszych, nie lepszych niż nierządna Wenus lub
niż Izys, którą czczą rozpustne Rzymianki? Nie! Ligia nie
czyniła jej wyznań, ale mówiła jej, że ratunku
wygląda od niego, od Winicjusza; miała nadzieję, że on
wyprosi dla niej od cezara powrót do domu i że wróci ją
Pomponii. A mówiąc o tym płoniła się jak
dziewczę, które kocha i ufa. I jej serce biło dla niego, ale
on sam przestraszył ją, zraził, oburzył i niechże
teraz jej szuka z pomocą żołnierzy cezara, ale niech wie,
że jeśli dziecko Poppei umrze, to na nią padnie podejrzenie i
zguba jej będzie nieuchronna.
Przez
gniew i ból Winicjusza poczęło się przeciskać
wzruszenie. Wiadomość, że Ligia kochała go,
wstrząsnęła do głębi jego duszą. Przypomniał
ją sobie w ogrodzie u Aulusów, gdy słuchała jego
słów z rumieńcem na twarzy i z oczyma pełnymi
światła. Wydało mu się, że wówczas istotnie
poczynała go kochać, i nagle ogarnęło go na tę
myśl poczucie jakiegoś szczęścia stokroć jeszcze
większego niż to, którego pragnął.
Pomyślał, że istotnie mógł ją mieć
powolną, a w dodatku kochającą. Oto byłaby
oprzędła drzwi jego i namaściła je wilczym tłuszczem,
a potem zasiadła, jako żona, na owczym runie, u jego ogniska. Oto
usłyszałby z jej ust sakramentalne: "Gdzie ty Kajus, tam i ja
Kaja", i byłaby na zawsze jego. Czemu on tak nie postąpił?
Był przecie gotów. A teraz jej nie ma i może jej nie
odnaleźć, a gdyby odnalazł, może ją zgubić, a
gdyby nawet nie zgubił, nie zechcą go już ani Aulusowie, ani
ona. Tu gniew począł mu znów podnosić włosy na
głowie, lecz teraz zwrócił się już nie przeciw
Aulusom lub Ligii, lecz przeciw Petroniuszowi. On był wszystkiemu winien.
Gdyby nie on, Ligia nie potrzebowałaby się tułać,
byłaby jego narzeczoną i żadne niebezpieczeństwo nie
wisiałoby nad jej drogą głową. A teraz stało się
i za późno naprawiać złe, które się
naprawić nie da.
- Za
późno!
I
zdawało mu się, że otchłań otworzyła się
przed jego nogami. Nie wiedział, co przedsięwziąć, jak
postąpić, dokąd się udać. Akte powtórzyła,
jak echo, słowo "za późno", które w cudzych
ustach zabrzmiało mu jak wyrok śmierci. Rozumiał tylko
jedną rzecz, że trzeba mu znaleźć Ligię, bo inaczej
stanie się z nim coś złego.
I
okręciwszy się machinalnie w togę chciał odejść
nie żegnając się nawet z Akte, gdy wtem zasłona
dzieląca przedsionek od atrium uchyliła się i nagle ujrzał
przed sobą żałobną postać Pomponii Grecyny.
Widocznie
i ona dowiedziała się już o zniknięciu Ligii i
sądząc, że jej łatwiej będzie niż Aulusowi
widzieć się z Akte, przychodziła do niej po wiadomości.
Lecz
spostrzegłszy Winicjusza zwróciła ku niemu swą
drobną, bladą twarz i po chwili rzekła:
- Marku,
niech Bóg ci przebaczy krzywdę, jaką wyrządziłeś
nam i Ligii.
A on
stał z czołem spuszczonym, z poczuciem nieszczęścia i winy,
nie rozumiejąc, jaki Bóg miał i mógł mu
przebaczyć ni dlaczego Pomponia mówiła o przebaczeniu, gdy
powinna była mówić o zemście.
I wreszcie
wyszedł z głową bezradną, pełną
ciężkich myśli, ogromnej troski i zdumienia.
Na
dziedzińcu i pod galerią stały niespokojne gromady ludzi.
Między pałacowymi niewolnikami widać było rycerzy i
senatorów, którzy przybyli dowiedzieć się o zdrowie
małej Augusty, a zarazem pokazać się w pałacu i
złożyć dowód swej troskliwości choćby wobec
niewolników cezariańskich. Wieść o chorobie
"bogini" rozeszła się widać szybko, bo w bramie
ukazywały się coraz nowe postacie, a przez otwór łuku
widać było całe tłumy. Niektórzy z
przybywających widząc, że Winicjusz wychodził z
pałacu, zaczepiali go o nowiny, lecz on nie odpowiadając na pytania
szedł przed siebie, dopóki Petroniusz, który także
przybył już po wiadomości, nie potrącił go omal
piersią i nie zatrzymał.
Winicjusz
byłby niechybnie zawrzał na jego widok i dopuścił się
jakiego bezprawia w pałacu cezara, gdyby nie to, że od Akte
wyszedł jak złamany, w takim wyczerpaniu i pognębieniu, że
chwilowo opuściła go nawet wrodzona mu zapalczywość.
Odsunął jednak Petroniusza i chciał przejść, lecz
ów zatrzymał go prawie przemocą.
- Jak się
ma boska? - spytał.
Ale owa przemoc
rozdrażniła znów Winicjusza i wzburzyła go w jednej
chwili.
- Niech
piekło pochłonie ją i cały ten dom! - odpowiedział
ściskając zęby.
- Milcz,
nieszczęśliwy! - rzekł Petroniusz i rozejrzawszy się
naokół dodał pośpiesznie:
- Chcesz
wiedzieć coś o Ligii, to chodź ze mną. Nie! Tu nic nie
powiem! Chodź ze mną, powiem ci moje domysły w lektyce.
I otoczywszy
ramieniem młodego człowieka wyprowadził go co prędzej z
pałacu.
Lecz o to mu
głównie chodziło, gdyż nowin nie miał żadnych.
Natomiast będąc człowiekiem zaradnym i mając mimo
wczorajszego oburzenia dużo współczucia dla Winicjusza, a
wreszcie poczuwając się poniekąd do odpowiedzialności za
wszystko, co się stało, już był coś
przedsięwziął i gdy wsiedli do lektyki, rzekł:
- Przy
wszystkich bramach kazałem czuwać moim niewolnikom, dawszy im
dokładny opis dziewczyny i tego olbrzyma, który ją u cezara
wyniósł z uczty, nie ma bowiem wątpliwości, że to on
ją odbił. Słuchaj mnie! Być może, że Aulusowie
zechcą ją ukryć w której ze swych wiejskich
posiadłości, a w takim razie będziemy wiedzieli, w
którą stronę ją uprowadzą. Jeśli zaś przy
bramach jej nie dostrzegą, to będzie dowód, że
została w mieście, i dziś jeszcze w mieście rozpoczniemy
poszukiwania.
- Aulusowie nie
wiedzą, gdzie ona jest - odrzekł Winicjusz.
- Masz-li
pewność, że tak jest?
- Widziałem Pomponię. Oni
szukają jej także.
- Wczoraj nie mogła z miasta
wyjść, bo nocą bramy zamknięte. Dwóch z moich ludzi
krąży koło każdej bramy. Jeden ma iść w ślad
za Ligią i za olbrzymem, drugi wróci natychmiast, by dać
znać. Jeśli jest w mieście, znajdziemy ją, bo owego Liga,
choćby po wzroście i barkach, rozpoznać łatwo.
Szczęśliwyś, że nie porwał jej cezar, mogę
cię zaś upewnić, że nie, bo na Palatynie nie ma dla mnie
tajemnic.
Lecz Winicjusz wybuchnął
więcej jeszcze żalem niż gniewem i głosem przerywanym przez
wzruszenie począł Petroniuszowi opowiadać, co słyszał
od Akte, i jakie nowe niebezpieczeństwa zawisły nad głową
Ligii, tak straszne, że wobec nich, znalazłszy zbiegów, trzeba
będzie ukrywać ją jak najstaranniej przed Poppeą. Po czym
jął wyrzucać gorzko Petroniuszowi jego rady. Gdyby nie on,
wszystko by poszło inaczej. Ligia byłaby u Aulusów, a on,
Winicjusz, mógłby ją widywać codziennie i byłby szczęśliwszy
od cezara. I unosząc się w miarę opowiadania, poddawał
się coraz bardziej wzruszeniu, aż wreszcie łzy żalu i
wściekłości poczęły mu kapać z oczu.
Petroniusz zaś, który wprost nie
spodziewał się, by młody człowiek mógł
kochać i pożądać do tego stopnia, widząc te łzy
rozpaczy mówił sobie w duchu z pewnym zdziwieniem:
- O, potężna pani Cypru! Ty jedna
królujesz bogom i ludziom!
|