Chodząc po ogródku Winicjusz
opowiadał jej w krótkich, wyrwanych z głębi serca
słowach to, co przed chwilą wyznał Apostołom: więc
niepokój swej duszy ,zmiany, jakie w nim zaszły, i wreszcie tę
niezmierną tęsknotę, która przesłoniła mu
życie od czasu, jak opuścił mieszkanie Miriam. Przyznał
się Ligii, że chciał o niej zapomnieć, ale nie
mógł. Myślał o niej po całych dniach i nocach.
Przypominał mu ją ów krzyżyk związany z
gałązek bukszpanu, który mu zostawiła, a który
umieścił w lararium i mimo woli czcił jak coś boskiego. I
tęsknił coraz mocniej, bo kochanie było od niego silniejsze i
już u Aulusów objęło całkiem jego duszę...
Innym przędą nić życia Parki, a jemu przędła
ją miłość, tęsknota i smutek. Złe były jego
postępki, ale płynęły z miłości. Kochał
ją u Aulusów i na Palatynie, i gdy ją widział na Ostriarum
słuchającą słów Piotra, i gdy szedł ją
porywać z Krotonem, i gdy czuwała przy jego łożu, i gdy go
opuściła. Przyszedł oto Chilo, który odkrył jej
mieszkanie, i radził ją porwać, ale on wolał ukarać
Chilona i pójść do Apostołów prosić o
prawdę i o nią... I niech będzie błogosławiona ta
chwila, w której taka myśl przyszła mu do głowy, bo oto
jest przy niej, a wszakże już ona nie będzie więcej
uciekała przed nim, tak jak ostatnim razem uciekła z mieszkania
Miriam?
- Ja nie przed tobą uciekłam -
rzekła Ligia. - Więc czemuś to uczyniła?
A ona podniosła na niego swe oczy koloru
irysów, po czym schyliwszy zawstydzoną głowę
odrzekła: - Ty wiesz...
Winicjusz umilkł na chwilę z
nadmiaru szczęścia, po czym znów jął
mówić, jak powoli otwierały mu się oczy, że ona jest
całkiem różna od Rzymianek i chyba do jednej Pomponii podobna.
Nie umiał jej zresztą dobrze wypowiedzieć, albowiem sam nie
zdawał sobie sprawy z tego, co czuł, że w niej przychodzi na
świat jakaś zupełnie inna piękność, której
dotąd na świecie nie bywało, a która nie tylko jest
posągiem, ale i duszą. Powiedział jej natomiast to, co
napełniło ją radością, że ją pokochał
nawet za to, iż uciekała przed nim, i że będzie mu
świętą przy ognisku.
Po czym chwyciwszy jej rękę nie
mógł więcej mówić, patrzał tylko na nią
z zachwytem, jak na odzyskane szczęście życia, i powtarzał
jej imię, jakby chcąc się upewnić, że ją
odnalazł i że jest przy niej:
- O Ligio! O Ligio!...
Wreszcie jął ją
rozpytywać, co się działo w jej duszy, a ona przyznała mu
się, że go pokochała jeszcze w domu Aulusów i że
gdyby ją był odprowadził do nich z Palatynu, byłaby
wyznała im swoją miłość i starała się
przebłagać ich gniew na niego.
- Ja ci przysięgam - rzekł
Winicjusz - że mnie w myśli nawet nie postało odbierać
cię Aulusom. Petroniusz powie ci kiedyś, żem już
wówczas mówił mu, że cię kocham i że pragnę
cię zaślubić. Powiedziałem mu: "Niech omaści
drzwi moje wilczym tłuszczem i niech zasiądzie przy moim
ognisku!" Ale on mnie wyśmiał i poddał cezarowi myśl,
by cię zażądał jako zakładniczki i oddał mnie.
Ileż razy przeklinałem go w moim żalu, ale może to
pomyślny los tak zrządził, bo inaczej bym nie poznał
chrześcijan i nie zrozumiał ciebie...
- Wierz mi, Marku - odrzekła Ligia -
że to Chrystus umyślnie prowadził cię ku sobie.
Winicjusz podniósł
głowę z pewnym zdziwieniem. - Prawda! - odpowiedział z
żywością - wszystko składało się tak dziwnie,
żem szukając ciebie spotkał się z chrześcijanami... W
Ostrianum ze zdumieniem słuchałem Apostoła, bom takich rzeczy
nigdy nie słyszał. To tyś modliła się za mnie.
- Tak - odpowiedziała Ligia.
Przeszli koło letnika pokrytego
gęstwą bluszczu i zbliżyli się do miejsca, w którym
Ursus, zdławiwszy Krotona, rzucił się na Winicjusza. - Tu -
rzekł młody człowiek - gdyby nie ty, byłbym
zginął.
- Nie przypominaj! - odpowiedziała Ligia
- i nie pamiętaj tego Ursusowi.
- Mógłżebym mścić
się nad nim za to, że cię bronił? Gdyby był
niewolnikiem, zaraz darowałbym mu wolność. - Gdyby był
niewolnikiem, Aulusowie dawno by go wyzwolili.
- Pamiętasz - rzekł Winicjusz -
żem cię chciał wrócić Aulusom? Aleś ty mi
odrzekła, że cezar mógłby się o tym dowiedzieć
i mścić się nad nimi. Patrzże: teraz będziesz ich
mogła widywać, ilekroć zechcesz. - Dlaczego, Marku?
- Mówię: "teraz", a
myślę, że będziesz ich mogła widywać bezpiecznie
wówczas, gdy będziesz moja. Tak!... Bo gdyby cezar dowiedziawszy
się o tym zapytał; com uczynił z zakładniczką,
którą mi powierzył, rzeknę: "Zaślubiłem
ją, i do Aulusów chodzi z mojej woli." On długo w Ancjum
nie zabawi, bo mu się chce do Achai, a choćby i zabawił, nie potrzebuję
widywać go codziennie. Gdy Paweł z Tarsu nauczy mnie waszej Prawdy,
zaraz chrzest przyjmę i wrócę tu, odzyskam przyjaźń
Aulusów, którzy w tych dniach wracają do miasta, i nie
będzie już przeszkód, a wówczas zabiorę cię i
posadzę przy moim ognisku. O carissima! carissima!
To rzekłszy wyciągnął
ręce, jakby niebo biorąc na świadka swej miłości, a
Ligia podniósłszy na niego świetliste oczy rzekła:
- I wówczas powiem: "Gdzie ty,
Kajus, tam i ja, Kaja."
- Nie, Ligio! - zawołał Winicjusz -
przysięgam ci, że nigdy żadna kobieta nie była tak czczona
w domu męża, jak ty będziesz w moim.
Przez chwilę szli w milczeniu, nie
mogąc objąć piersiami szczęścia, rozkochani w sobie,
podobni do dwojga bóstw i tak piękni, jakby ich wraz z kwiatami
wydala na świat wiosna.
Stanęli wreszcie pod cyprysem
rosnącym blisko wejścia do izby. Ligia oparła się o jego
pień. Winicjusz zaś znów począł prosić
drgającym głosem:
- Każ
Ursusowi pójść do domu Aulusów, zabrać twoje
sprzęty i zabawki dziecinne i przenieść do mnie. A ona,
spłonąwszy jak róża lub jak jutrzenka, odrzekła: -
Zwyczaj każe inaczej.
- Ja wiem. Zanosi je zwykle pronuba dopiero
za oblubienicą, ale uczyń to dla mnie. Ja zabiorę je do mojej
willi w Ancjum i będą mi cię przypominały.
Tu złożył ręce i
jął powtarzać jak dziecko, które prosi: - Pomponia
wróci w tych dniach, więc uczyń to, diva, uczyń, carissima
moja!
- Niech Pomponia zrobi, jak zechce -
odrzekła Ligia płonąc na wspomnienie "pronuby" jeszcze
silniej. I znów umilkli, gdyż miłość
poczęła im tamować dech w piersiach. Ligia stała oparta
plecami o cyprys, z twarzą bielejącą w cieniu na kształt
kwiatu, ze spuszczonymi oczyma i falującą żywiej piersią, a
Winicjasz mienił się na twarzy i bladł. W ciszy południowej
słyszeli bicie własnych serc i w upojeniu wzajemnym ów cyprys,
krzewy mirtowe i bluszcze letnika zmieniały im się w ogród
miłości.
Lecz Miriam ukazała się we drzwiach
i zaprosiła ich na południowy posiłek. Zasiedli wówczas
wśród Apostołów, ci zaś patrzyli na nich z
uciechą, jako na młode pokolenie, które po ich śmierci
miało zachować i siać dalej ziarno nowej nauki. Piotr
łamał i błogosławił chleb; na wszystkich twarzach
był spokój i jakieś ogromne szczęście zdawało
się przepełniać całą tę izbę.
- Patrzże - rzekł wreszcie
Paweł zwracając się do Winicjusza - zaliśmy
nieprzyjaciółmi życia i radości? Ów zaś
odpowiedział:
- Wiem, jako jest, bom nigdy nie był tak
szczęśliwy jak między wami.
|