1-500 | 501-1000 | 1001-1500 | 1501-2000 | 2001-2500 | 2501-3000 | 3001-3500 | 3501-4000 | 4001-4500 | 4501-5000 | 5001-5500 | 5501-6000 | 6001-6500 | 6501-7000 | 7001-7500 | 7501-8000 | 8001-8500 | 8501-9000 | 9001-9500 | 9501-9837
bold = Main text
Tom, Rozdzial grey = Comment text
3001 1,22| Zakon nie ujmie się za nami i wojny księciu nie wypowie...
3002 1,22| Wzięliśmy niby zastaw, a i to...~Tu obejrzał się naokół
3003 1,22| Tu obejrzał się naokół i zniżonym głosem dodał:~-
3004 1,22| Wydusił Witoldowi dzieci - i nic mu!... Zaprawdę, brak
3005 1,22| na stole, głowę na rękach i na długi czas zatopił się
3006 1,22| dłoni wilgotne, grube wargi i rzekł:~- Błogosławiona niech
3007 1,22| zawołali bracia Rotgier i Gotfryd.~- Słuchajcie -
3008 1,22| Ma! znamy ją. Miłuje ją i księżna Anna Danuta.~- Tak.
3009 1,22| wszystkich jeńców, siebie samego i Spychów w dodatku!~- Na
3010 1,22| przestraszeni śmiałością i trudnościami przedsięwzięcia.
3011 1,22| Zygfryda de Lowe:~- Rozum wasz i doświadczenie - rzekł -
3012 1,22| wydusił Witoldowe szczenięta - i cóż mu za to? Hałas oni
3013 1,22| skargi do wszystkich królestw i do papieża na gwałty Zakonu;
3014 1,22| wszystkich ziemiach Mazowsza i Polski.~- A tymczasem kości
3015 1,22| Jurand nie może zachorzeć i przysłać ludzi po dziewkę?
3016 1,22| sprawcie, by Jurand zachorzał i dziewkę wezwał...~Na to
3017 1,22| uśmiechnął się z tryumfem Hugo i odrzekł:~- Mam ci ja u siebie
3018 1,22| wypędzon w Szczytnie osiadł i który każdą pieczęć wyciąć
3019 1,22| pieczęć wyciąć potrafi; mam i ludzi, którzy, choć nasi
3020 1,22| podniósł dłonie do góry i rzekł:~- Niech ci Bóg szczęści,
3021 1,22| Gdańskiej bramie w Malborgu i jako kopią go nogami knechty
3022 1,22| znów wierzchem dłoni w usta i rzekł:~- A teraz do Szczytna
3023 1,23| Szczytna czterej bracia i de Fourcy przyszli jeszcze
3024 1,23| pożegnać się z księciem i księżną. Było to pożegnanie
3025 1,23| z braci piękny błam kuni i po grzywnie srebra, oni
3026 1,23| modlić za zdrowie, sławę i przyszłe zbawienie księcia.
3027 1,23| położył dłoń na jej głowie i głaszcząc ją, rzekł:~- Nam
3028 1,23| przykazano dobrem za złe płacić i miłować nawet nieprzyjaciół
3029 1,23| przyjedzie tu siostra zakonna i przywiezie wam, panienko,
3030 1,23| Bądźcie przyjaciółką Zakonu i zakonników. Zauważył tę
3031 1,23| znaczy, że myślę tak samo jak i wy. Ojciec wróg Zakonu,
3032 1,23| mówiliście miodem smarowane słowa i w dodatku obiecaliście jej
3033 1,23| rycerza, który od tura pobit i z którym, jako wiecie, jest
3034 1,23| oddaną. Przykażę jej patrzyć i słuchać. Gdy ludzie nasi
3035 1,23| żadnej trwogi nie znający i na wszystko gotowi. Tym
3036 1,23| na łamanie kołem zarobił i nad każdym wyrok cięży.
3037 1,23| Jurandowych pachołków poczytano - i główna rzecz: list z pieczęcią
3038 1,23| pochwycą.~- Tedy wyprzemy się i ich, i listu. Kto nam dowiedzie,
3039 1,23| Tedy wyprzemy się i ich, i listu. Kto nam dowiedzie,
3040 1,23| posłać kogoś do Juranda i powiedzieć mu: "Twoja córka
3041 1,23| oddaj za nią de Bergowa i siebie samego..." Jakże
3042 1,23| Danveld począł się śmiać i zwróciwszy się do brata
3043 1,23| córki pilnuje brat Szomberg i jeśli słowo piśniesz -to
3044 1,23| posępny Zygfryd de Lowe.~I jechali dalej w milczeniu -
3045 1,23| pozostał nieco za Krzyżakami i jechał w głębokim zamyśleniu.
3046 1,23| odznaczył się wielkim męstwem i podejmowany wszędy tak,
3047 1,23| szukając w podróżach rozrywki i przygód. Przybywszy świeżo
3048 1,23| wraz z bogatym de Bergowem i zasłyszawszy o Jurandzie,
3049 1,23| okrucieństwie, ale o podstępach i wiarołomstwie Juranda, iż
3050 1,23| tylko o walkę rycerską, ale i o grabież, uderzył na nich
3051 1,23| uderzył na nich wstępnym bojem i zadał im klęskę okrutną.~
3052 1,23| ledwo zdołał się przebić - i kilka dni tułał się po drogach
3053 1,23| dni tułał się po drogach i lasach, gdzie byłby zamarł
3054 1,23| którym znalazł braci Gotfryda i Rotgiera. Z całej wyprawy
3055 1,23| wstydu, nienawiści, zemsty i żalu za Bergowem, który
3056 1,23| rycerzy, gdy domagali się kary i wolności dla nieszczęsnego
3057 1,23| przedstawiają ich w Niemczech i na Zachodzie. W Malborgu
3058 1,23| poznał jednakże kilku prawych i surowych rycerzy; ci sami
3059 1,23| rozpustą, brakiem karności - i de Fourcy czuł, że mają
3060 1,23| ale sam będąc rozpustnym i niekarnym, nie brał zbyt
3061 1,23| ginących pod ciosami toporów i mieczów, w szturmach ogólnych
3062 1,23| walkach. Byli nieubłagani i okrutni dla Litwy, ale byli
3063 1,23| byli zarazem jako lwy - i chodzili w chwale jak w
3064 1,23| Danveld mówi takie rzeczy i podaje takie sposoby, na
3065 1,23| ogarniało go coraz większe i wreszcie zadumał się głęboko,
3066 1,23| zgodził, chociaż poruszyła go i ujęła za serce uroda Danusi.
3067 1,23| chcieli dostać wraz z Bergowem i samego Juranda - obiecać
3068 1,23| razem, dla ukrycia oszustwa i zbrodni - zapewne i dziewczynę.
3069 1,23| oszustwa i zbrodni - zapewne i dziewczynę. Wszakże już
3070 1,23| dotrzymać - oboje oszukać i oboje zgładzić - rzekł sobie
3071 1,23| Fourcy -a przecie krzyż noszą i czci więcej od innych przestrzegać
3072 1,23| innych przestrzegać winni". - I burzyła się w nim dusza
3073 1,23| podjechał znów do Danvelda i zapytał:~- A jeśli Jurand
3074 1,23| pochylił się ku mówiącemu i ukazał w uśmiechu swe spróchniałe
3075 1,23| się nieco na strzemionach i rzekł tak głośno, aby go
3076 1,23| Jungingen, który jest wzorem i ozdobą rycerstwa, rzekł
3077 1,23| niczego ręki nie przyłożę, ale i wam nie pozwolę...~- Na
3078 1,23| Jurandem postradaliście poczet i wozy. Żyć musicie tylko
3079 1,23| musicie tylko z łaski Zakonu -i z głodu zamrzecie, jeśli
3080 1,23| Mogę nawrócić do dworca i ostrzec księcia, mogę przed
3081 1,23| po sobie bracia zakonni i twarze zmieniły im się w
3082 1,23| sługiwali już w Zakonie - i wy chcecie do niego wstąpić,
3083 1,23| dłoń położył na rękojeści i rzekł...~- Na tę rękojmię
3084 1,23| Dionizego, mego patrona, i na moją rycerską cześć ostrzegę
3085 1,23| ostrzegę księcia mazowieckiego i mistrza.~Hugo de Danveld
3086 1,23| się jakimś dziwnie głuchym i zmienionym głosem:~- Święty
3087 1,23| odpowiedział Danveld. I pchnął go nożem w bok z
3088 1,23| kilkunastu ran, drgał na śniegu i darł go powykrzywianymi
3089 1,23| mazowieccy rycerze napadli na nas i zabili nam towarzysza. Podniesiem
3090 1,23| ostatniej konwulsji~na wznak i leżał nieruchomy, z krwawą
3091 1,23| z krwawą pianą na ustach i z przerażeniem w martwych
3092 1,23| Rot-gier popatrzył na niego i rzekł:~- Uważcie, pobożni
3093 1,23| Tymczasem Czech dojechał i o dziesięć lub ośm kroków
3094 1,23| krwi, konia bez jeźdźca i zdumienie odbiło mu się
3095 1,23| tak jakby nic nie widział, i rzekł:~- Czołem, mężni rycerze!~-
3096 1,23| wskażecie, gdy tylko za łaską i zmiłowaniem Bożym dzisiejsza
3097 1,23| sądząc, że tym sobie ujmie i zjedna Juranda. Tymczasem
3098 1,23| niebezpieczeństwo. Zdziwiło go też i to, że Danveld, mówiąc z
3099 1,23| Danveld tymczasem był tuż i mówił dalej:~- Obiecałem
3100 1,23| ale że ciężko jest pobit i wkrótce przed Bogiem może
3101 1,23| ot, jak odpowiadam!... I w tej samej chwili błysnął
3102 1,23| zakręcił, aż chrupnęły stawy i kości - i dopiero usłyszawszy
3103 1,23| chrupnęły stawy i kości - i dopiero usłyszawszy okropny
3104 1,23| ryk bólu, wspiął konia - i pomknął jak strzała, zanim
3105 1,23| zastąpić.~Bracia Rotgier i Gotfryd poczęli go gonić,
3106 1,23| ramiona, on zaś z twarzą bladą i zarazem zsiniałą krzyczał
3107 1,23| zimny pot okrył mu czoło i zemdlał.~Po sprowadzeniu
3108 1,23| wozu ułożono go na słomie i ruszono ku granicy. De Lowe
3109 1,23| granicy Danveld otworzył oczy i począł obzierać się jakby
3110 1,23| czuję bólu, ale nie czuję i ręki - odrzekł Danveld.~-
3111 1,23| już zdrętwiała - dlatego i ból minął. W ciepłej izbie
3112 1,23| Tymczasem podziękujcie Bogu i za chwilę ulgi. A Rotgier
3113 1,23| za chwilę ulgi. A Rotgier i Gotfryd zbliżyli się zaraz
3114 1,23| ego.~- Nowa ich zbrodnia i winowajca wiadomy! - dodał
3115 1,24| wprost do leśnego dworca i zastawszy jeszcze w nim
3116 1,24| jak stał, w kożuchu tylko, i pognał za nimi. Świadectwa
3117 1,24| napełniły go niepokojem i gniewem tak wielkim, że
3118 1,24| dosięgnąć rycerzy przed granicą, i rzekł:~- Wyślę wszelako
3119 1,24| po co oni gościa~zabili - i żeby nie to, że pachołek
3120 1,24| widział, a po drugie, choćby i miał broń. jakże mu było
3121 1,24| jednemu na pięciu uderzyć - i na ich poczty zbrojne.~-
3122 1,24| jako im było trzeba, bom i to już widział, że mrugali
3123 1,24| odpowiedział książę - i miarkując z tego, jako się
3124 1,24| popisał -może to być! Widać i sługa, i pan sierdzite chłopy.
3125 1,24| może to być! Widać i sługa, i pan sierdzite chłopy. Żeby
3126 1,24| się tur na konie rzucił. I Lotaryńczyk, i on wielce
3127 1,24| konie rzucił. I Lotaryńczyk, i on wielce się do zratowania
3128 1,24| przywtórzył ksiądz Wyszoniek. - Ot i teraz, ledwie dycha, a jednak
3129 1,24| jednak się za Jurandem ujął i tamtych pozwał... Takiego
3130 1,24| Zbyszkowi zdrowie powrócił. Ale i z naszej strony musi być
3131 1,24| zawezmą, to przeciw nim i taki Jurand nie poradzi.~-
3132 1,24| chyba na świecie nie ma. I dziewczyna też. Krokiem
3133 1,24| teraz od niego nie odstąpi - i po gębie go gładzi, a on
3134 1,24| kochaniu warto pomóc, bo i Matka Boska rada na szczęśliwość
3135 1,24| boska - rzekł książę - to i szczęśliwość się zdarzy.
3136 1,24| że im obum się należy, i w Ciechanowie ją obmyślę.~-
3137 1,24| widział jak rycerskiego pasa i złotych ostróg.~Książę uśmiechnął
3138 1,24| uśmiechnął się na to dobrotliwie i odrzekł:~- To niechże mu
3139 1,24| przyszła! Że też to Duch Święty i niewiastom krzyny rozumu
3140 1,24| Danuśka! - zawołała księżna.~I po chwili we drzwiach bocznej
3141 1,24| zaczerwienionymi od bezsenności oczyma i z dwojakami w ręku, pełnymi
3142 1,24| Janusz. -Postaw dwojaki i chodź.~I gdy zbliżyła się
3143 1,24| Postaw dwojaki i chodź.~I gdy zbliżyła się z pewną
3144 1,24| ją z dobrocią do siebie i począł gładzić po twarzy,
3145 1,24| odpowiedziała Danusia.~I mając smutek w sercu, a
3146 1,24| któren mu ulży albo go i całkiem uzdrowi.~- Balsam
3147 1,24| czym zwrócił się do dworzan i zawołał:~- Chybaj mi ta
3148 1,24| który do komory po ostrogi i pas!~Po chwili zaś, gdy
3149 1,24| Bierz, a nieś Zbyszkowi - i powiedz mu, że od tej pory
3150 1,24| rycerskie, drugą dwojaki i skoczyła do izby, w której
3151 1,24| pobladłą z boleści twarz i zapytał:~- A Czech, jagódko,
3152 1,24| Pan cię rycerzem pasował i ot, co ci przeze mnie posyła.~
3153 1,24| rzekłszy, położyła przy nim pas i złote ostrogi. Zbyszkowi
3154 1,24| Zbyszkowi zapłonęły radością i zdumieniem blade policzki,
3155 1,24| następnie przymknął oczy i począł powtarzać:~- Jakże
3156 1,24| przypodniósł się nieco na ramionach i począł jej dziękować a przepraszać
3157 1,24| mu zachować się spokojnie i własnymi rękoma pomogła
3158 1,24| ksiądz Wyszoniek, Mrokota i kilku innych dworzan. Książę
3159 1,24| ostać bez nagrody, tedy i nieprawości ludzkie chodziłyby
3160 1,24| ty żywota nie szczędził i z utratą zdrowia od srogiej
3161 1,24| rycerskim się przepasać i we czci a sławie odtąd chadzać.~-
3162 1,24| odrzekł Zbyszko - ja bym i dziesięciu żywotów nie żałował...~
3163 1,24| mógł nic więcej powiedzieć i ze wzruszenia, i dlatego,
3164 1,24| powiedzieć i ze wzruszenia, i dlatego, iż księżna położyła
3165 1,24| powinności rycerskie znasz i że będziesz godnie one ozdoby
3166 1,24| wojny niesłusznej unikać i niewinności w ucisku bronić,
3167 1,24| bronić, w czym ci pomagaj Bóg i święta Jego Męko!~- Amen -
3168 1,24| wstał, przeżegnał Zbyszka i na odchodnym dodał:~- A
3169 1,24| do Ciechanowa jedź, gdzie i Juranda sprowadzę.~ ~
3170 1,25| balsamem, a z nią razem przybył i kapitan łuczników ze Szczytna
3171 1,25| listem podpisanym przez braci i opatrzonym pieczęcią Danvelda,
3172 1,25| w którym Krzyżacy niebo i ziemię brali na świadków
3173 1,25| ich na Mazowszu spotkały, i pod zagrożeniem pomsty Bożej
3174 1,25| zamordowanie "ukochanego towarzysza i gościa". Danveld podyktował
3175 1,25| Danveld podyktował do listu i skargę od siebie, upominając
3176 1,25| słowach zarazem pokornych i groźnych o zapłatę za ciężkie
3177 1,25| zapłatę za ciężkie kalectwo i o wyrok śmierci na czeskiego
3178 1,25| kapitana, rzucił mu pod nogi i rzekł:~- Przysłał tu ich,
3179 1,25| że sami gościa uśmiercili i pachołka chcieli uśmiercić -
3180 1,25| czym do mistrza napiszę i to też dodam, aby innych
3181 1,25| taką odpowiedź mam potężnym i pobożnym braciom odnieść?~-
3182 1,25| prawych rycerzy uważam.~I na tym skończyło się posłuchanie.
3183 1,25| posłuchanie. Kapitan odjechał, bo i książę tegoż dnia odjechał
3184 1,25| zakonnej odzież - z różańcem i małą pątniczą tykwą u pasa.
3185 1,25| wielką troskliwością służbę i o Zbyszka, i o Danusię,
3186 1,25| troskliwością służbę i o Zbyszka, i o Danusię, której przy sposobności
3187 1,25| przysunęła się do niej i rzekła:~- Boże wam błogosław,
3188 1,25| ale jeden doszedł pierwej i w bieluchny płaszcz was
3189 1,25| jeno widzę, a jej nie ma" - i wrócił się.~A Danusia, której
3190 1,25| ciekawie swe modre oczy i spytała:~- A co to znaczy?~-
3191 1,25| Nie pomoże mi, panienko, i balsam, gdyż to za ciężki
3192 1,25| mówiła dalej:~- Są w Zakonie i służki, i niewiasty, które
3193 1,25| Są w Zakonie i służki, i niewiasty, które choć ślubów
3194 1,25| ślubów nie czynią, bo nawet i mężate być mogą, wszelako
3195 1,25| obowiązane. A którą takowa łaska i cześć ma spotkać, ta otrzymuje
3196 1,25| znak, że odtąd uczynkami i mową Zakonowi ma służyć.
3197 1,25| służyć. Ach, panienko! - i mnie tak wielka łaska miała
3198 1,25| popełniłam ciężki grzech i karę na się ściągnęłam.~-
3199 1,25| Danveld przyszedł do mnie i dał mi zakonne pocałowanie,
3200 1,25| zaczęła się bić w piersi i powtórzyła kilkakrotnie:~-
3201 1,25| miłościw mnie grzesznej.~- I cóż się stało? - zapytała
3202 1,25| stało? - zapytała Danusia.~- I zaraz mi rękę odjęło i od
3203 1,25| I zaraz mi rękę odjęło i od tej pory kaleką jestem.
3204 1,25| kaleką jestem. Młoda byłam i głupia - nie wiedziałam!
3205 1,25| tych słów z przykrością i lękiem, siostra zaś poczęła
3206 1,25| siostra zaś poczęła wzdychać i dalej żale rozwodzić.~-
3207 1,25| rozwodzić.~- Nie staram jeszcze i dziś - mówiła - ledwie mi
3208 1,25| razem z ręką odjął młodość i urodę.~- Żeby nie ręka -
3209 1,25| komory, kiwnął na Danusię i rzekł:~- Chwalże Boga i
3210 1,25| i rzekł:~- Chwalże Boga i chodź do Zbyszka! Zbudził
3211 1,25| do Zbyszka! Zbudził się i jeść woła. Znacznie go popuściło.~
3212 1,25| Zbyszko miał się lepiej i ksiądz Wyszoniek miał już
3213 1,25| pomieszało wszystkie rachuby i nadzieje. Oto od Juranda
3214 1,25| księżny, zawierającym same złe i straszne nowiny. W Spy chowie
3215 1,25| Jurand może, ale że skry i węgle tak przypaliły mu
3216 1,25| światła w nim pozostało - i grozi mu niechybna ślepota.~
3217 1,25| które go za rękę wiedzie i drogę mu pokazuje, czemuż
3218 1,25| pociechy miał być pozbawion i między obcymi umierać? Były
3219 1,25| obiecywał Jurand, że choć i ślepy, raz jeszcze do Warszawy
3220 1,25| przyjedzie, aby upaść pani do nóg i o łaskę i opiekę na dalsze
3221 1,25| upaść pani do nóg i o łaskę i opiekę na dalsze lata dla
3222 1,25| wówczas go powagą własną i księcia Janusza przejedna
3223 1,25| Janusza przejedna dla Zbyszka i zgodę jego na bliskie wesele
3224 1,25| ale pozbawiał jej zarazem i Danusi, którą kochała na
3225 1,25| do głowy, że Jurand może i wyda zaraz dziewczynę za
3226 1,25| dożyć. O Zbyszku nie było co i myśleć, aby mógł do Spychowa
3227 1,25| mu się zaczęły zrastać, i zresztą, któż mógł wiedzieć,
3228 1,25| swego czasu Danusi odmówił - i jej samej powiedział, że
3229 1,25| Jurandowych dowiedzieć.~I zdziwiła się nawet, gdy
3230 1,25| tarczę za Jurandem nosił i zwykle z nim razem przyjeżdżał -
3231 1,25| widzi, a za dni parę może i całkiem oślepnie. Prosił
3232 1,25| stanowczo pani - zwłaszcza by i Zbyszkowi, i Danusi, i sobie
3233 1,25| zwłaszcza by i Zbyszkowi, i Danusi, i sobie do reszty
3234 1,25| by i Zbyszkowi, i Danusi, i sobie do reszty serca przez
3235 1,25| już wiedział o wszystkim i leżał w izbie jakby uderzony
3236 1,25| głowę, a gdy pani weszła i łamiąc ręce, ozwała się
3237 1,25| jak echo: "Nie ma rady" - i zamknął oczy jak człowiek,
3238 1,25| przysłaniają blask słoneczny i gaszą wszelką radość na
3239 1,25| bowiem Zbyszko równie jak i księżna, że gdy Danusia
3240 1,25| Spychowa, gdy oto chory jest i ledwie się może na łożu
3241 1,25| przemoże w nim chorobę, i modlił się z całej duszy,
3242 1,25| aby rychło mógł powstać i z Krzyżakami się zmierzyć,
3243 1,25| razem z nią zbraknie mu i ochoty do życia, i sił do
3244 1,25| zbraknie mu i ochoty do życia, i sił do walki ze śmiercią.
3245 1,25| Przyjdzie oto dzień jutrzejszy i pojutrzejszy, nadejdzie
3246 1,25| nadejdzie wreszcie Wigilia i święta, kości go będą tak
3247 1,25| go będą tak samo bolały i tak samo będzie go chwytało
3248 1,25| nią patrzą. Co za pociecha i co za osłoda była pytać
3249 1,25| na dzień: "Miłym ci?" - i widzieć ją potem, jak sobie
3250 1,25| przysłania śmiejące się i zawstydzone oczy dłonią
3251 1,25| dłonią albo też pochyla się i odpowiada:~"A któż inny?"
3252 1,25| zaś tylko choroba zostanie i ból zostanie, i tęsknota,
3253 1,25| zostanie i ból zostanie, i tęsknota, a szczęście odejdzie -
3254 1,25| a szczęście odejdzie - i nie wróci.~Łzy zabłysły
3255 1,25| zabłysły w oczach Zbyszkowych i stoczyły mu się z wolna
3256 1,25| czym zwrócił się do księżny i rzekł:~- Miłościwa pani,
3257 1,25| stroskana, odpowiedziała:~- Bo i nie dziwno by było, żebyś
3258 1,25| opiekuństwo przeszłoby na księcia i na mnie, a my byśmy ci dziewczynę
3259 1,25| przypodniósł się, siadł na łożu i rzekł zmienionym głosem:~-
3260 1,25| żal mi tatusia, ale żal i ciebie, nieboże!~Zbyszko
3261 1,25| ramieniem swoje kochanie i począł mówić:~- Jakże mi
3262 1,25| Nie po tom tu przez rzeki i bory jechał, nie po tom
3263 1,25| nie po tom ci ślubował i służył, abym cię zaś miał
3264 1,25| nie pomoże płakanie, ba! i śmierć sama, bo choćby i
3265 1,25| i śmierć sama, bo choćby i murawa na mnie porosła,
3266 1,25| o tobie nie zapomni, by i na Pana Jezusowym dworze,
3267 1,25| Pana Jezusowym dworze, by i u samego Boga Ojca na pokojach...
3268 1,25| Boga Ojca na pokojach... I rzekę, rady nie ma, a rada
3269 1,25| Krzypotę w kościach czuję i boleść srogą, ale choć ty
3270 1,25| do nóg, bo ja nie mogę - i proś o zmiłowanie nad nami.~
3271 1,25| skoczyła do nóg księżnej i objąwszy je ramionami, pochowała
3272 1,25| dziecka do chorego rodzica, to i gniew Boży ściągnę.~Zbyszko,
3273 1,25| zesunął się znów na wezgłowie i przez jakiś czas nie odpowiadał,
3274 1,25| Pofolguj, ale nie wstawaj i proś wraz ze mną - ozwał
3275 1,25| Po czym jął mówić słabym i przerywanym głosem:~- Miłościwa
3276 1,25| przeciwny w Krakowie... będzie i tu, ale gdyby ojciec Wyszoniek
3277 1,25| Da-nuśką, to - niechby potem i jechała do Spychowa, bo
3278 1,25| ławy, po czym znów siadła i jakby nie rozumiejąc dobrze,
3279 1,25| Prawda, że to ja byłam jej i jestem jako matka - rzekła
3280 1,25| matka - rzekła księżna - i z mojej też ręki Jurand
3281 1,25| jakby raz ślub był - to i przepadło. Może by się Jurand
3282 1,25| przepadło. Może by się Jurand i posierdził, ale przecie
3283 1,25| posierdził, ale przecie i on księciu jako panu swojemu
3284 1,25| śluby jakowe uczynił - to i nie będzie jego winy. Przeciw
3285 1,25| Dla Boga żywego, może to i wola boska!~- Inaczej nie
3286 1,25| zaraz bym do niego poszła i zapytałabym: mam-li Danuśkę
3287 1,25| Aż mi dech zaparło, a tu i czasu na nic nie ma, bo
3288 1,25| czasu na nic nie ma, bo i dziewczyna musi jutro jechać!...
3289 1,25| nie mogę się opamiętać - i czegoś mi strach. A tobie
3290 1,25| podniosła się od kolan księżny i ponieważ istotnie była przez
3291 1,25| poufałości dopuszczana, ale i pieszczona, więc chwyciła
3292 1,25| więc chwyciła ją za szyję i poczęła ściskać z całej
3293 1,25| wybladłą twarz do księżny i rzekł:~- Co mi Pan Jezus
3294 1,25| wiadomo, co się stanie. I musisz mi też na cześć poprzysiąc,
3295 1,25| przekleństwa jego na siebie i na nią nie ściągnął.~- Na
3296 1,25| cześć! - rzekł Zbyszko.~- To i pamiętaj! A Jurandowi niech
3297 1,25| by z Danuśka przyjeżdżał, i wtedy sama mu powiem albo
3298 1,25| że nie ma rady, to się i zgodzi. Nie byt ci on przecie
3299 1,25| był mi krzyw, więc może i rad będzie w duszy, że Danuśka
3300 1,25| go w tej chwili do narady i z wielkim zapałem poczęła
3301 1,25| przeżegnał się ze zdumienia i rzekł:~- W imię Ojca i Syna,
3302 1,25| zdumienia i rzekł:~- W imię Ojca i Syna, i Ducha!... jakże
3303 1,25| rzekł:~- W imię Ojca i Syna, i Ducha!... jakże ja to mogę
3304 1,25| prawda! - zawołała księżna. I nastało milczenie; tylko
3305 1,25| dyspensa była, tobym się i nie przeciwił, bo mi was
3306 1,25| skoro pani miłościwa pozwala i za zgodę księcia pana naszego
3307 1,25| zaręcza - no! - to oni ojciec i matka dla całego Mazowsza.
3308 1,25| Kurdwanowa miłuje wielce i księcia, i mnie - wtrąciła
3309 1,25| miłuje wielce i księcia, i mnie - wtrąciła pani.~-
3310 1,25| a ów młodzianek chorzeje i może zamrzeć... Hm! in articulo
3311 1,25| nijak...~- Już ja bym tam i później biskupa Jakuba o
3312 1,25| Jakuba o dyspensę uprosiła - i choćby też nie wiem jak
3313 1,25| Wyszoniek, który był człek dobry i miękki, rzekł:~- Słowo pomazanki
3314 1,25| nadejdzie, będzie grzech - i to nie kogo innego, jeno
3315 1,25| prawdzie jest miłosierny i jeśli kto zgrzeszy nie dla
3316 1,25| przebacza!... Ale grzech będzie i nużby się biskup zaciął,
3317 1,25| odpusty.~Ksiądz Wyszoniek może i niezupełnie wierzył w odpusty
3318 1,25| pozoru, byle tylko Zbyszkowi i Danusi przyjść z pomocą,
3319 1,25| więc zwrócił się do księżny i rzekł:~- Ksiądz ci ja jestem,
3320 1,25| Ksiądz ci ja jestem, ale i książęcy sługa. Jakoże,
3321 1,25| słyszałem, księżom mieczów, kusz i różnej swawoli, ale dobrze
3322 1,25| Wyszoniek podniósł oczy i ręce w górę:~- To niechże
3323 1,25| wezgłowiu, a księżna, Danusia i ojciec Wyszoniek siedli
3324 1,25| Wyszoniek siedli koło łoża i poczęli "uradzać", jak rzecz
3325 1,25| wiedziała; postanowili też, że i Jurand nie powinien nic
3326 1,25| przyjeżdżał do Ciechanowa, gdzie i lepsze leki na jego kalectwo
3327 1,25| kalectwo mogą się znaleźć, i samotność mniej mu będzie
3328 1,25| Uradzili na koniec, że i Zbyszko, i Danusia przystąpią
3329 1,25| na koniec, że i Zbyszko, i Danusia przystąpią do spowiedzi,
3330 1,25| twarz, jej zapłakane oczy i słyszy głos proszący: "Nie
3331 1,25| nie płać mi złem za dobre i niedolą za kochanie!" Aż
3332 1,25| opata, ni w zalotach Cztana i Wilka. Więc rzekł jej w
3333 1,25| dziewczyno, ale choćbym ci rad i nieba przychylić - nie poradzę".
3334 1,25| przychylić - nie poradzę". I rzeczywiście przekonanie,
3335 1,25| przyniosło mu nawet ulgę i wróciło spokojność, tak
3336 1,25| począł myśleć tylko o Danusi i o ślubie.~Nie mógł się jednak
3337 1,25| kazał go do siebie przywołać i rzekł mu:~- Przystąpię dziś
3338 1,25| Przystąpię dziś do spowiedzi i do Stołu Pańskiego, przybierz
3339 1,25| Czech przeląkł się nieco i począł patrzeć mu w twarz,
3340 1,25| księżną do Ciechanowa wyjedzie i nie będzie księdza bliżej
3341 1,25| Więc Czech się uspokoił i skoczywszy do łubów, przyniósł
3342 1,25| wielkie uroczystości, a też i piękny kobierczyk dla okrycia
3343 1,25| kobierczyk dla okrycia nóg i łoża, za czym podniósłszy
3344 1,25| przybranego o czerwone poduszki i rad z własnego dzieła, rzekł:~-
3345 1,25| pląsać mogła, to choćby i wesele wyprawić!~- Musiałoby
3346 1,25| to sprawa wielkiej wagi i za nic nie chciałaby przyzwolić,
3347 1,25| zatroskała się także, bo i jej chodziło o wianek; po
3348 1,25| wiszące na ścianach izby i rzekła:~- Choćby i z tego
3349 1,25| izby i rzekła:~- Choćby i z tego co uwić, bo nic innego
3350 1,25| znajdziem, a Zbyszko weźmie mnie i w takim wianku.~Księżna
3351 1,25| wyspowiadał już Zbyszka, i zabrał dziewczynę do spowiedzi,
3352 1,25| się popiołem na trzonach i pogasły, aż wreszcie uczyniło
3353 1,25| całkiem cicho w leśnym dworze i tylko psy szczekały od czasu
3354 1,25| księżny, u ojca Wyszońka i u Zbyszka okna nie przestawały
3355 1,25| własnych serc - niespokojni i przejęci uroczystością chwili,
3356 1,25| księżna wzięła za rękę Danusię i poprowadziła ją do izby
3357 1,25| się wielki ogień w grabie i przy jego obfitym, ale nierównym
3358 1,25| opuszczone wzdłuż sukni - i przypominała tak jakieś
3359 1,25| złożonymi dłońmi do komunii i przechyliwszy w tył głowę,
3360 1,25| nawet wówczas jak umarła i aż lęk chwycił go za serce.
3361 1,25| sam skupił się w duchu i myśli jego wzięły lot w
3362 1,25| trzaskania skier w ognisku i świerszcze grające zawzięcie,
3363 1,25| lecz zaraz ścichł.~Zbyszko i Danusia pozostali jakiś
3364 1,25| Wyszoniek zaś wziął kielich i odniósł go do kapliczki
3365 1,25| tylko z panem de Lorche, i widząc zdziwienie na twarzach
3366 1,25| było dwóch świadków ślubu, i dlatego wpierw jeszcze ostrzegłem
3367 1,25| rycerza, któren mi na cześć i na relikwie akwizgrańskie
3368 1,25| następnie zaś podniósł się i stał w milczeniu, przybrany
3369 1,25| jakby w zachwycie, gdyż i jemu ta biała dziewczyna
3370 1,25| postawił ją przy łożu Zbyszka i narzuciwszy im stułę na
3371 1,25| łącząc tych dwoje cudnych i niewinnych dzieci. Pan de
3372 1,25| Lorche klęknął po raz wtóry i wsparty obiema rękoma na
3373 1,25| wtóru tym słowom cichym i słodkim grały znów świerszcze
3374 1,25| świerszcze w szparach komina i trzaskał ogień w grabie.
3375 1,25| objęła go rączętami za szyję i przez chwilę słychać było,
3376 1,25| na jego siły wzruszeń - i zesunąwszy się na poduszki,
3377 1,25| przyszło jednak nań omdlenie i nie przestał się uśmiechać
3378 1,25| śmiał stanąć na zawadzie. I rzeczywiście poprzysiągł
3379 1,25| dobijania rannych. Księżna i ojciec Wyszoniek wezwani
3380 1,25| przygarnął znów Danusię i rzekł:~- Skoro mi cię Pan
3381 1,25| Hej!... Bogu najwyższemu i miłościwej pani dziękować,
3382 1,25| ślub ten odbył się w nocy i tajemniczo, i że zaraz po
3383 1,25| się w nocy i tajemniczo, i że zaraz po nim miało nastąpić
3384 1,25| ogarniał nie tylko Zbyszka, ale i wszystkich. Rozmowa rwała
3385 1,25| przygasał też ogień w grabie -i głowy pogrążały się w mroku.
3386 1,25| rozświetlając zarazem białą sukienkę i nieśmiertelniki na głowie
3387 1,25| szczekaniem jak na wilki.~I w miarę jak płynęły godziny
3388 1,25| mamy czuwać do rania, to i zagrajże nam jeszcze, kwiatuszku,
3389 1,25| odjazdem na luteńce - mnie i Zbyszkowi.~Danusia, która
3390 1,25| Danusia, która czuła zmęczenie i senność, rada była czym-kowiek
3391 1,25| więc skoczyła po lutnię i wróciwszy z nią po chwili,
3392 1,25| ujrzał!~- Hej! pamiętam - i do śmierci nie zabaczę -
3393 1,25| śluzy z oczu płynęły.~- To i zaśpiewam! - rzekła Danusia.
3394 1,25| zaśpiewam! - rzekła Danusia. I zaraz poczęła brząkać na
3395 1,25| powiek, ale nie mogła - i w końcu rozpłakała się serdecznie,
3396 1,25| taki żal!... Zbyszka i pani...~Więc zatroskali
3397 1,25| Więc zatroskali się wszyscy i nuż ją pocieszać, nuż tłumaczyć
3398 1,25| nie na długo tego odjazdu i że pewnie jeszcze na święta
3399 1,25| ramieniem, przytulał do piersi i wycałowywał łzy z oczu -
3400 1,25| we wszystkich sercach - i w tym ucisku zbiegały im
3401 1,25| rozległ się odgłos tak nagły i przeraźliwy, że aż wzdrygnęli
3402 1,25| przybierały barwę szarawą, i ozwał się:~- Noc już bieleje
3403 1,25| ozwał się:~- Noc już bieleje i dzień się czyni. Ave Maria,
3404 1,25| Po czym wyszedł z izby i wróciwszy po niejakim czasie,
3405 1,25| niebogo!...~Na te słowa i księżna, i Danusia uderzyły
3406 1,25| Na te słowa i księżna, i Danusia uderzyły w głośny
3407 1,25| uderzyły w głośny płacz i obie wraz ze Zbyszkiem poczęły
3408 1,25| wyrzekaniu coś obrządkowego i zarazem jakby pół zawodzenie,
3409 1,25| ostatni Danusię do piersi i trzymał ją długo, dopóty,
3410 1,25| dopóki mu tchu starczyło i dopóki księżna nie oderwała
3411 1,25| dworcu rozbudzili się wszyscy i poczęli się krzątać. Do
3412 1,25| dowiedzieć się o zdrowie i pytać o rozkazy.~- Przyciągnij
3413 1,25| otworzyć - usłuchał jednak i tego rozkazu, nakrył tylko
3414 1,25| chłodno było, choć chmurno - i padał śnieg miękki a obfity.~
3415 1,25| siedzieli na zszerszeniałych i dymiących koniach ludzie
3416 1,25| których przeglądały się blade i posępne promienie dnia.
3417 1,25| całkiem śniegiem; płotów i kołowrota prawie nie można
3418 1,25| już zakutana w kożuszek i lisią szubę; jeszcze raz
3419 1,25| jeszcze raz objęła za szyję i jeszcze raz rzekła mu na
3420 1,25| na pożegnanie:~- Chociaż i odjeżdżam, tom twoja. A
3421 1,25| całował jej ręce, policzki i oczy, które ledwie było
3422 1,25| widać spod lisiego puchu, i mówił:~- Boże cię strzeż!
3423 1,25| ty już, moja do śmierci!~I gdy znów oderwano ją od
3424 1,25| mógł, wsparł głowę na oknie i patrzał; więc poprzez płatki
3425 1,25| jak całowały ją dworki i jak ksiądz Wyszoniek żegnał
3426 1,25| samym odjazdem ku niemu i wyciągnęła ręce:~- Ostawaj
3427 1,25| chciał wszystko zgłuszyć i wszystko przesłonić, więc
3428 1,26| śniegach nastały ciężkie mrozy i dni pogodne, suche. Dniem
3429 1,26| słońca, lód popętał rzeki i ustalił bagna. Przyszły
3430 1,26| jęły się zbierać w stada i napadać nie tylko na pojedynczych
3431 1,26| pojedynczych ludzi, lecz i na wsie. Lud jednak radował
3432 1,26| mroźnej zimie rok urodzajny, i wesoło czekał świąt, które
3433 1,26| opustoszał. Księżna wraz z dworem i księdzem Wyszońkiem wyjechała
3434 1,26| Sanderusem, z giermkiem Czechem i z miejscową służbą, nad
3435 1,26| że Danusia już jest jego i żadna moc ludzka nie zdoła
3436 1,26| będzie mógł dworzec opuścić, i rozważał, co wówczas ma
3437 1,26| ma uczynić, gdzie jechać i jak Juranda przejednać.
3438 1,26| radośnie. Kochać Danuśkę i łuskać hełmy z pawimi piórami -
3439 1,26| dosiadł po raz pierwszy konia i choć czuł, że nie mógłby
3440 1,26| prędkiego przywdziania pancerza i hełmu, a w najgorszym razie
3441 1,26| iż wkrótce będzie miał i na to dość sił. W izbie
3442 1,26| zabicia czasu podnosić miecz i szło mu nieźle; topór okazał
3443 1,26| wozy, pokulbaczyć konie i oznajmił Czechowi, że pojadą
3444 1,26| saniach, po szyję w sianie i pod skórami, a dopiero pod
3445 1,26| Ciechanowem na koń się przesiądę.~I tak się stało. Czech już
3446 1,26| przeznał swego młodego pana i wiedział, że niedobrze mu
3447 1,26| świętym towarem ich darzyć i z diabelskich obierzy ratować,
3448 1,26| Rzymu, bo może się zdarzy i jakową przysługę oddać.~-
3449 1,26| was, panie, gotów zjeść i wypić - rzekł na to Czech -
3450 1,26| wypić - rzekł na to Czech - i taką przysługę najbardziej
3451 1,26| naści, co mam pod ręką.~I tak mówiąc, nabrał śniegu,
3452 1,26| dwiema rękawicami objąć, i rzucił nim w brodę Sanderusa,
3453 1,26| Sanderusa, ale ów uchylił się i rzekł:~- Nic po was w Ciechanowie,
3454 1,26| wychodzić wprost z białych zasp i szły w górę strzeliste,
3455 1,26| uchronić w wymoszczonych sianem i skórami wozach. Kazał też
3456 1,26| przysiąść się do siebie i mieć kuszę na podorędziu
3457 1,26| popasiem, rozgrzejem się i zaraz ruszymy dalej.~- Do
3458 1,26| Ciechanowa państwu się pokłonić i nabożeństwa zażyć.~- A potem? -
3459 1,26| Zbyszko uśmiechnął się i odrzekł:~- Potem, kto wie,
3460 1,26| wyrzekł się Jurandówny, i wydało mu się to tym podobniejszym
3461 1,26| jak na gwiazdę na niebie i rad by był okupić jej szczęście
3462 1,26| własną. Zbyszka też pokochał i z całej duszy pragnął obojgu
3463 1,26| królewskich pocztów przyczepię - i tak myślę, że w Toruniu
3464 1,26| wystąpią oni z giermkami, więc i tobie przyjdzie się spotkać.~-
3465 1,26| niego z zadowoleniem.~- No i nie będzie temu dobrze,
3466 1,26| będzie puszył, ale jej też i na Niemców nie poskąpi -
3467 1,26| rzekł po chwili Głowacz - i w Zgorzelicach też będą
3468 1,26| oczyma: Wilk z Brzozowej i młody Cztan z Rogowa - i
3469 1,26| i młody Cztan z Rogowa - i nagle uczyniło mu się przykro
3470 1,26| duszy - bo to piwożłopy i koste-ry, a dziewka uczciwa
3471 1,26| uczciwa jest". Pomyślał też i o tym, że stryjowi, gdy
3472 1,26| pierwszym rzędzie o ród i o dostatki, które mogły
3473 1,26| przecie o miłości bratanka i o tym, ile ów Danusi zawdzięcza...
3474 1,26| Pomruczy, a potem będzie rad i pocznie Danuśkę miłować
3475 1,26| miłować jak własne dziecko!~I nagle serce w Zbyszku poruszyło
3476 1,26| poruszyło się przywiązaniem i tęsknotą do tego stryjca,
3477 1,26| powtarzał sobie Zbyszko - i tego bym jeno chciał, żeby
3478 1,26| bym jeno chciał, żeby mnie i Jurand tak przyjął, jako
3479 1,26| jako on mnie przyjmie.~I próbował sobie wyobrazić,
3480 1,26| wyobrazić, co też powie i pocznie Jurand, gdy się
3481 1,26| ludzkie, a moje boskie - i nie wasza teraz ona, jeno
3482 1,26| niewiasta powinna porzucić ojca i matkę, a pójść za mężem -
3483 1,26| aż do zawziętej niezgody i złości, liczył bowiem, że
3484 1,26| którego Jurand był podwładnym, i księżny, którą umiłował
3485 1,26| do księcia do Ciechanowa, i kilku zbrojnych kupców z
3486 1,26| nagle wiatr, nagnał chmur i poczęła się zadymka. Jechali,
3487 1,26| wśród śnieżnych tumanów i poświstu wichrów, nie domyślając
3488 1,26| starożytnego zwyczaju, ale też i nikt ze Zbyszkowych towarzyszów
3489 1,26| się coraz bardziej. Ostry i mroźny wiatr niósł niezmierne
3490 1,26| tłumił im oddech w piersiach i mowę. Głosu kołatek przytwierdzonych
3491 1,26| słychać, natomiast w wyciu i poświście wichru odzywały
3492 1,26| spierać bokami o siebie i iść coraz wolniej.~- Hej,
3493 1,26| panie, żeśmy pod miastem i że owe ognie się palą, bo
3494 1,26| odrzekł Zbyszko - ale owo i ognia już nie widzę.~- Bo
3495 1,26| widzę.~- Bo tuman taki, że i ogień nie prześwieci. A
3496 1,26| prześwieci. A może rozmiotło drwa i węgle.~Na innych wozach
3497 1,26| wozach rozmawiali także kupcy i rycerze, że kogo zamieć
3498 1,26| Zbyszko zaniepokoił się nagle i rzekł:~- Nie daj Bóg, aby
3499 1,26| Zbyszka, odwrócił jednak głowę i zapytał:~- To pan ze Spychowa
3500 1,26| odpowiedział Zbyszko. I rzeczywiście płomień przygasł,
1-500 | 501-1000 | 1001-1500 | 1501-2000 | 2001-2500 | 2501-3000 | 3001-3500 | 3501-4000 | 4001-4500 | 4501-5000 | 5001-5500 | 5501-6000 | 6001-6500 | 6501-7000 | 7001-7500 | 7501-8000 | 8001-8500 | 8501-9000 | 9001-9500 | 9501-9837 |