1-500 | 501-1000 | 1001-1500 | 1501-2000 | 2001-2500 | 2501-3000 | 3001-3500 | 3501-4000 | 4001-4500 | 4501-5000 | 5001-5500 | 5501-6000 | 6001-6500 | 6501-7000 | 7001-7500 | 7501-8000 | 8001-8500 | 8501-9000 | 9001-9500 | 9501-9837
bold = Main text
Tom, Rozdzial grey = Comment text
3501 1,26| drodze tuż przy koniach i saniach zjawiło się kilku
3502 1,26| Zjechaliście z drogi! W prawo!~I zawrócili konie. Przez czas
3503 1,26| jednak kazał mu milczeć i paskudnego imienia nie wywoływać.~-
3504 1,26| diabelska moc truchleje i że diabły w przeręble się
3505 1,26| ludzie, jeździlibyśmy może i do północka, gdyż jużeśmy
3506 1,26| domami chłopcy z jasłeczkami i z kozą śpiewali, mimo zamieci,
3507 1,26| poowijanych w grochowiny i udających niedźwiedzi, ale
3508 1,26| którzy towarzyszyli Zbyszkowi i innej szlachcie w drodze,
3509 1,26| w którym mieszkał książę i który mając już szyby szklane,
3510 1,26| ludzi książęcych zadął w róg i wnet otworzono bramę. Było
3511 1,26| łuczników, ale na murach i blankach ani żywej duszy,
3512 1,26| przyjechał przed dwoma dniami, i powitawszy ich w imieniu
3513 1,26| Juranda, uradował się w sercu i mówił sobie: "Choćby też
3514 1,26| moja Danuśka najmilsza!" I gdy sobie to powtarzał,
3515 1,26| wyznała, może go przejednała i uprosiła, żeby ją zaraz
3516 1,26| oddał. "Po prawdzie, to i cóż ma lepszego do zrobienia?
3517 1,26| Jurand jest chłop mądry i wie, że choćby mi jej bronił,
3518 1,26| choćby mi jej bronił, to ją i tak wezmę, bo moje prawo
3519 1,26| że w zamku wszyscy zdrowi i weseli, chociaż księżna
3520 1,26| leśnego dworca tu przyjechał i siedzi, bo mu dobrze. Nie
3521 1,26| niczym nie przyganić.~- I on też was miłuje. Ale już
3522 1,26| księstwo wraz do stołu zasiędą.~I poszli. W sali stołowej
3523 1,26| którymi czuwali pachołkowie, i roiło się już od gości i
3524 1,26| i roiło się już od gości i dworzan. Książę wszedł pierwszy
3525 1,26| w towarzystwie wojewody i kilku przybocznych. Zbyszko
3526 1,26| porę był w Warszawie, gdzie i święta chciałem przepędzić- .
3527 1,26| niewiasta czego chyci, to się i nie przeciw, bo nic nie
3528 1,26| przyczyny, aby zaś smutku i płakania jej oszczędzić.~
3529 1,26| tobą dobre słowo też rzeknę i tak myślę, że pozwoleństwo
3530 1,26| księżnę miłuje.~- Choćby i nie chciał dać, to moje
3531 1,26| Twoje prawo pierwsze i musi się zgodzić, ale błogosławieństwa
3532 1,26| błogosławieństwa nie masz i boskiego.~Zatroskał się
3533 1,26| księżna z Jagienką z Długolasu i z innymi dworkami, więc
3534 1,26| jeszcze łaskawiej od księcia i zaraz poczęła mu mówić o
3535 1,26| dla tych, których miłuje, i nie dla tych, którym powinien.~
3536 1,26| go, broń Boże, nie urazić i do zawziętości nie przywieść.
3537 1,26| kto by lepiej znał świat i patrzył bystrzej od Zbyszka,
3538 1,26| dworze coraz okrutniejsza i wszyscy mówili, że kogo
3539 1,26| szczerym polu złapie, ten może i zostać; księżnie jednakże
3540 1,26| jednakże przychodziło do głowy i inne przypuszczenie: mianowicie,
3541 1,26| a nawet nie było na to i czasu, gdyż pachołcy poczęli
3542 1,26| pachołcy poczęli wnosić jadło i zastawiać je na stole. Zdążył
3543 1,26| podjąć ją jeszcze pod nogi i zapytać:~- A jeśli przyjadą,
3544 1,26| jest osobna izba, gdzie też i dla giermków znajdzie się
3545 1,26| księżna poczęła się śmiać i uderzywszy go z lekka rękawicą
3546 1,26| cienko pokrajanego placka i opłatków, którymi książę
3547 1,26| dzielić z gośćmi, dworzany i służbą. Drugą podobną trzymał
3548 1,26| człowiek pokryty śniegiem i począł wołać głośno:~- Miłościwy
3549 1,26| wszyscy, zatrwożył się książę i zwróciwszy się do kasztelana
3550 1,26| Dmie okrutnie. Są konie i wozy. Znaczny poczet.~-
3551 1,27| księcia, skoczył do stajen i kazał konie siodłać. Czech,
3552 1,27| zaledwie zdołał wrócić do izby i przynieść ciepłą lisiurę;
3553 1,27| odźwiernego kilka pochodni i wnet ruszyli razem z książęcymi
3554 1,27| prowadził ich tym szybciej i pewniej, że miał przy sobie
3555 1,27| pozapalali pochodnie, kaganki i jechali wśród dymu i płomieni,
3556 1,27| kaganki i jechali wśród dymu i płomieni, w które wiatr
3557 1,27| oderwać od smolnych szczap i ponieść na pola i bory.
3558 1,27| szczap i ponieść na pola i bory. Droga była daleka -
3559 1,27| wichru stały się słabsze i nie niosły już w sobie całych
3560 1,27| wkrótce ustał. Potem tu i owdzie w szczelinach chmur
3561 1,27| przybywało z każdą chwilą i brał mróz. Po upływie kilku
3562 1,27| wszystkim o ocaleniu córki i że choćby wszystkich odkopali
3563 1,27| niezawodnie żywą, a może i śpiącą pod skórami. Ale
3564 1,27| rozumiał, a wreszcie nie miał i czasu go słuchać, gdyż po
3565 1,27| rycerz wysunął się naprzód i począł pytać:~- Czemu zbaczamy?~-
3566 1,27| odsłoniły tarczę księżyca i noc stała się widna.~- Widać
3567 1,27| gościńca.~- Zjechali z gościńca i jeździli w kółko wedle rzeki.
3568 1,27| wedle rzeki. W czasie wiei i zadymki łatwo się taka rzecz
3569 1,27| rzecz przygodzi. Jeździli i jeździli, póki konie nie
3570 1,27| jeszcze, sypki, świeżo nawiany i głęboki, w którym konie
3571 1,27| przed nimi zamajaczył gruby i garbaty pień wierzby, nad
3572 1,27| w pobliżu olszniaka; ale i tu coś musi być.~- Jest
3573 1,27| książęcych zsiadło z koni i poczęło świecić pochodniami,
3574 1,27| Widać głowę, ot tu!~- Jest i koń - zawołał zaraz drugi~-
3575 1,27| poczęły zanurzać się w śnieg i odrzucać go na obie strony.~
3576 1,27| schyloną na piersi głową i czapką głęboko zasuniętą
3577 1,27| prędzej do mieszkań ludzkich i sprowadzić pomoc, a gdy
3578 1,27| stronie przeciwnej od wiatru - i tam skrzepł.~- Poświeć! -
3579 1,27| kazał go porwać dwom ludziom i ratować w najbliższej chacie,
3580 1,27| wraz z pozostałą służbą i przewodnikiem na ratunek
3581 1,27| żonę swoją, może nieżywą - i wypierał ostatni dech z
3582 1,27| zasypanych. Zbyszko dopadł i zeskoczył z konia:~- Do
3583 1,27| pozostali na straży. Konie i ludzie w nich zmarzli bez
3584 1,27| się z zaspą leżącą obok i przykrywały ich jak pościel,
3585 1,27| oni zdawali się spać cicho i spokojnie. Lecz inni poginęli,
3586 1,27| w śnieg, ludzi w saniach i obok sań -lecz na żadnych
3587 1,27| zdumieniem młody rycerz. I wołał na ludzi pracujących
3588 1,27| pozaprzęgali do sani własne konie i siadłszy na kozły, ruszyli
3589 1,27| życia. Zbyszko z Czechem i dwoma ludźmi pozostał. Na
3590 1,27| olszniak, a potem nawrócić i szukać po gościńcu.~Ale
3591 1,27| nie trafili na ślady ludzi i koni. Łąka między olszniakiem
3592 1,27| teraz w blasku księżyca i na białej, smutnej jej powierzchni
3593 1,27| było wprawdzie z dala tu i ówdzie kilka ciemniejszych
3594 1,27| Czech - próżno tu jeździm i szukamy, bo panny ze Spychowa
3595 1,27| Zbyszko.~- Nie znajdziem i na gościńcu. Patrzałem ja
3596 1,27| wziąłby ją przed siebie na koń i bylibyśmy ją przy nim znaleźli.~-
3597 1,27| przyszło mu, że może tak i było, jak mówił Czech. Nuż
3598 1,27| ludzie książęcy do Niedzborza i wokół było pusto zupełnie.
3599 1,27| który biegł przy przewodniku i który znalazł Juranda, byłby
3600 1,27| znalazł Juranda, byłby znalazł i panienkę. Wówczas Zbyszko
3601 1,27| wytoczyć sprawę przed księcia i szukać jego wstawiennictwa
3602 1,27| uczuciu pewnej ulgi, a nawet i radości, gdyż zrozumiał,
3603 1,27| rzekł sobie młody rycerz - i wola boska zawsze mocniejsza".
3604 1,27| jechać mu tylko do Spychowa i brać Danuśkę jak swoją,
3605 1,27| się tej prędkiej radości i zwróciwszy się do Czecha,
3606 1,27| rzekł:~- Juści mi go żal i głośno to przyświadczam.~-
3607 1,27| Jakoż wstąpili do Niedzborza i zajechali przede dwór, w
3608 1,27| ledwie nie do kości - rzekł - i wino mu wlewali w gębę,
3609 1,27| łaźni, gdzie też począł i dychać.~- Żyje? - zapytał
3610 1,27| domu, to go nimi przykryli i powieźli.~- A nie powiadał
3611 1,27| Lecz oni spieszyli się i nie chcieli wejść, choć
3612 1,27| do Ciechanowa szmat drogi i Zbyszka paliło jak ogniem,
3613 1,27| prędzej zobaczyć Juranda i czegoś się od niego dowiedzieć.~
3614 1,27| przyjechali, było już po północy i pasterka kończyła się właśnie
3615 1,27| Zbyszka doszedł ryk wotów i beczenie kóz, które to głosy
3616 1,27| stroskaną, pełną przestrachu i poczęła wypytywać:~- A Danuśka?~-
3617 1,27| miłosierny!... Kara to boska i górze nam! Nie przemówił
3618 1,27| Nie przemówił ci Jurand i leży jak drewno.~- Nie bójcie
3619 1,27| Prawda, jak mi Bóg miły!~I wnet oczy poczęły jej błyskać
3620 1,27| rzekła - a po prawdzie, to i tobie, boś i ty jeździł
3621 1,27| prawdzie, to i tobie, boś i ty jeździł go odgrzebywać.
3622 1,27| Jest też w tym dla niego i przestroga boska, by z Sakramentem
3623 1,27| Nie powiadaj byle czego! I tak mi markotno, że jej
3624 1,27| Prawda! - rzekł Zbyszko.~I poszli do Juranda. W izbie
3625 1,27| gorąco było jak w łaźni i widno zupełnie, gdyż na
3626 1,27| polepionymi od potu włosami i z zamkniętymi oczyma. Usta
3627 1,27| oczyma. Usta miał otwarte i robił piersiami jakby z
3628 1,27| był nakryty, podnosiły się i opadały od oddechu.~- Jakoże
3629 1,27| odrzekł ksiądz Wyszoniek - i poty na niego przyszły.~-
3630 1,27| Śpi czy nie śpi?~- Może i nie śpi, bo bokami okrutnie
3631 1,27| Próbowałem, ale nie odpowiada nic i tak myślę, że przed świtaniem
3632 1,27| słuchać. Chodziło jej zawsze i we wszystkim o to, by dorównać
3633 1,27| chrześcijańskich, a zatem i w doglądaniu chorych, zmarłej
3634 1,27| zmarłej królowej Jadwidze, i odkupić swymi zasługami
3635 1,27| się gorliwszą od innych i tym zatrzeć pamięć, że urodziła
3636 1,27| wkrótce za jej przykładem i po upływie godziny posnęli
3637 1,27| kaplicy.~Ale głos ów rozbudził i Juranda, który otworzył
3638 1,27| oczy, siadł nagle na łożu i jął rozglądać się wokół,
3639 1,27| jakby jej nie poznawał, i po chwili zawołał:~- Bywaj!
3640 1,27| który z trudem zbiera myśli, i odrzekł:~- W Ciechanowie?...
3641 1,27| Ciechanowie?... Dziecko czeka i... księstwo... Danuśka!
3642 1,27| księstwo... Danuśka! DanuśkaL.~I nagle, zamknąwszy oczy,
3643 1,27| znów na wezgłowie. Zbyszko i księżna zlękli się, czy
3644 1,27| Wyszoniek przyłożył palec do ust i dał znak ręką, by go nie
3645 1,28| Wyszoniek obawiał się nawet, czy i po powtórnym rozbudzeniu
3646 1,28| rozbudzeniu nie chwyci Juranda dur i nie odejmie mu na długo
3647 1,28| Tymczasem obiecał księżnie i Zbyszkowi, że im da znać,
3648 1,28| zupełnie przytomny. Księżna i Zbyszko byli przy tym obecni,
3649 1,28| spojrzał na nią, poznał i rzekł:~- Miłościwa pani...
3650 1,28| tom ja w Ciechanowie?~- I przespaliście święto - odrzekła
3651 1,28| zdrowym okiem na młodzieńca i rzekł:~- Pamiętam... A gdzie
3652 1,28| do niej jechał? Zbyszko i księżna spojrzeli po sobie
3653 1,28| do leśnego dworca ludzi i pismo!~- W imię Ojca i Syna! -
3654 1,28| ludzi i pismo!~- W imię Ojca i Syna! - odpowiedział Jurand. -
3655 1,28| przybył poczet zbrojny i pisanie od was do leśnego
3656 1,28| żeście na wpół oślepli i że chcecie dziecko widzieć...
3657 1,28| widzieć... Wzięli Danuśkę i pojechali...~- Gorze! -
3658 1,28| który podał Jurandowi, i zapytał:~- Nie waszego to
3659 1,28| mojej! Chwycili mi dziecko i zatracą!~- Kto?~- Krzyżaki!~-
3660 1,28| Jezu miłosierny, ratujże ją i wspomagaj!...~I to rzekłszy,
3661 1,28| ratujże ją i wspomagaj!...~I to rzekłszy, wybiegła z
3662 1,28| Jurand wyskoczył z łoża i począł gorączkowo wciągać
3663 1,28| Chcieli pomsty na was...~- I oni ją porwali! - zawołał
3664 1,28| rzekłszy, wybiegł z izby i poskoczywszy do stajen,
3665 1,28| stajen, kazał zaprzęgać wozy i konie siodłać, sam nie wiedząc
3666 1,28| iść na ratunek Danusi - i to zaraz - i aż do Prus -
3667 1,28| ratunek Danusi - i to zaraz - i aż do Prus - i tam wyrwać
3668 1,28| to zaraz - i aż do Prus - i tam wyrwać ją z wrogich
3669 1,28| powiedzieć Jurandowi, że oręż i konie zaraz będą gotowe.
3670 1,28| sercu wrzał mu gniew, ból i żal - ale jednocześnie nie
3671 1,28| potrafią wszystkiego dokazać - i że mogą się porwać choćby
3672 1,28| prócz Juranda, ojca Wyszońka i pani, zastał także księcia
3673 1,28| pani, zastał także księcia i pana de Lorche oraz starego
3674 1,28| naradę, a to dla jego rozumu i doskonałej znajomości Krzyżaków,
3675 1,28| zapalczywością nie zgrzeszyć i dziewki nie zgubić - mówił
3676 1,28| należy się zaraz poskarżyć i jeśli W. Ks. Mość da do~
3677 1,28| ja pojadę.~- Pisanie dam i wy z nim pojedziecie - rzekł
3678 1,28| zginąć, tak mi dopomóż Bóg i Święty Krzyż. Mistrz boi
3679 1,28| się wojny z królem polskim i chodzi mu o to, by sobie
3680 1,28| chodzi mu o to, by sobie i Semka, brata mego, i mnie
3681 1,28| sobie i Semka, brata mego, i mnie zjednać... Jużci nie
3682 1,28| rozkazania ją porwano - i nakaże ją oddać~- A jeśli
3683 1,28| innych - odrzekł książę - i jakom wam rzekł, prędzej
3684 1,28| obaczyli się, że jak jeszcze i my Mazury pomożem Jagiełłę,
3685 1,28| Jurandowi miecz z rąk wytrącić i alibo wykup wziąć, alibo
3686 1,28| począł o niego wypytywać i dowiedziawszy się, o co
3687 1,28| wielkiego dobrodzieja Zakonu i z rodu Zakonowi zasłużonego.~-
3688 1,28| Zakonie.~- A przecież Danveld i de Lowe okrutnie się o niego
3689 1,28| Bergowa wydostać.~- Za czym ją i oddadzą - rzekł ksiądz.~-
3690 1,28| Zbyszko rzekł:~- Znajdziem ją i odbijem.~Lecz książę wybuchnął
3691 1,28| psubraty ją porwały, przeto i mnie pohańbiły, a tego im
3692 1,28| mistrz tych komturów pokarać i dziewkę wrócić, a do mnie
3693 1,28| Tu uderzył pięścią w stół i dodał:~- O wa! Brat z Płocka
3694 1,28| z Płocka pójdzie za mną, i Witold, i króla Jagiełłowa
3695 1,28| pójdzie za mną, i Witold, i króla Jagiełłowa potęga.
3696 1,28| wiedziała, iż był cierpliwy, ale i zawzięty, i że gdy raz co
3697 1,28| cierpliwy, ale i zawzięty, i że gdy raz co przedsięweźmie,
3698 1,28| Zakonie posłuch - rzekł - i żaden komtur nie śmiał bez
3699 1,28| bez pozwoleństwa kapituły i mistrzowego nic na swoją
3700 1,28| mistrza albo kapituły, skoroć i boskich nie słuchają? Każdy
3701 1,28| książę udzielny siedzi - i jeden drugiemu w złem pomaga.
3702 1,28| porywali". Każe im przysiąc, to i przysięgną. Co tedy nam
3703 1,28| wymienić, to muszą dać znać i dadzą znać nie komu innemu,
3704 1,28| Jurand odjął ręce od twarzy i zapytał:~- Którzy to byli
3705 1,28| leśnym dworcu?~- Był Danveld i stary de Lowe, i dwóch braci:
3706 1,28| Danveld i stary de Lowe, i dwóch braci: Gotfryd i Rot-gier -
3707 1,28| i dwóch braci: Gotfryd i Rot-gier - odpowiedział
3708 1,28| odpowiedział ksiądz. - Skarżyli się i chcieli, by książę wam rozkazał
3709 1,28| was napadli, zgromił ich i z niczym odprawił.~- Jedźcie
3710 1,28| pomsty nie poniecham, bo i mnie pohańbili, z dworca
3711 1,28| wszelką jego cierpliwość - i po chwili dodał:~- Hej!
3712 1,28| chwili dodał:~- Hej! dmuchali i dmuchali w ogień, ale w
3713 1,28| pograniczu nie trzymają - i że, jako słusznie wymiarkował
3714 1,28| powtarzać jakimś dziwnym i zarazem strasznym głosem:~-
3715 1,28| Danveld, Lowe, Gotfryd i Rotgier...~Mikołaj z Długolasu
3716 1,28| Prus, aby się w Szczytnie i Insborku wywiedzieli, czy
3717 1,28| książę wziął kostur w rękę i wyszedł, by wydać odpowiednie
3718 1,28| oddajcie.~- Nie pożałowałbym im i krwi.~Księżna zawahała się,
3719 1,28| zmartwienia do ciężkich już i tak nieszczęść Juranda i
3720 1,28| i tak nieszczęść Juranda i przy tym ogarnął ją jakiś
3721 1,28| chorzy, jako oczy wam gasną i jako na dziecko raz jeszcze
3722 1,28| Jakże się było przeciwić i ojcowego przykazania nie
3723 1,28| winuję, miłościwa pani.~- I to wiedzcie, że Bóg ją wam
3724 1,28| mało nie stradał żywota i długo potem chorzał, ale
3725 1,28| potem chorzał, ale Danuśkę i mnie obronił, za co mu książę
3726 1,28| za co mu książę dał pas i ostrogi. Widzicie!... Ręka
3727 1,28| najmilszą, a tymczasem...~I głos jej zadrżał, i łzy
3728 1,28| tymczasem...~I głos jej zadrżał, i łzy puściły się z oczu,
3729 1,28| zerwała się na chwilę, nagła i straszna jak wicher. Chwycił
3730 1,28| bić w belki ściany, jęcząc i powtarzając chrapliwym głosem:~-
3731 1,28| Zbyszko skoczył ku niemu i potrząsnąwszy go z całą
3732 1,29| Zbyszko nie odrzekł nic i jechali dalej w milczeniu
3733 1,29| ich przyszły znów mrozy i drogi były przetarte, więc
3734 1,29| wieczór Jurand znów przemówił i począł wypytywać o owych
3735 1,29| opowiadał mu wszystko - i o ich skargach, i o odjeździe,
3736 1,29| wszystko - i o ich skargach, i o odjeździe, i o śmierci
3737 1,29| skargach, i o odjeździe, i o śmierci pana de Fourcy,
3738 1,29| śmierci pana de Fourcy, i o postępku swego giermka,
3739 1,29| opowiadania przypomniała mu się i uderzyła go jedna okoliczność,
3740 1,29| począł więc wypytywać o nią i Czecha, i Sanderusa - ale
3741 1,29| wypytywać o nią i Czecha, i Sanderusa - ale obaj nie
3742 1,29| z piekielną zręcznością i młody rycerz, który dotychczas
3743 1,29| że trzeba umieć zmóc ich i głową. Myśl ta była mu przykra,
3744 1,29| albowiem jego ogromny żal i ból zmieniły się w nim przede
3745 1,29| wszystkim w żądzę walki i krwi. Nawet ratunek dla
3746 1,29| może będzie chęć pomsty i łupania łbów wziąć jak niedźwiedzia
3747 1,29| niedźwiedzia na łańcuch i szukać całkiem nowych dróg
3748 1,29| całkiem nowych dróg ocalenia i odzyskania Danusi. Myśląc
3749 1,29| mężny. Postanowił jednak i sam wysłać ze Spychowa Sanderusa
3750 1,29| aby ową niewiastę odszukał i starał się od niej wywiedzieć,
3751 1,29| bardziej że zapadła noc i zdawało mu się, że Jurand,
3752 1,29| usnął z trudów, zmęczenia i ciężkiej troski. Ale Jurand
3753 1,29| pochyliło nieszczęście. I widać, że ciągle o nim rozmyślał,
3754 1,29| Jakożem miał czynić?~- I teraz mi pomożesz?~A w Zbyszku
3755 1,29| zarazem miłość do Danuśki i nienawiść do Krzyżaków-krzywdzicieli
3756 1,29| wielka, że aż wstał na siodle i jął mówić przez zaciśnięte
3757 1,29| je zgryzę, a ją dostanę.~I nastała chwila milczenia.
3758 1,29| chwila milczenia. Mściwa i niepohamowana natura Juranda
3759 1,29| Danveld, Lowe, Rotgier i Gotfryd!~I w duszy myślał,
3760 1,29| Lowe, Rotgier i Gotfryd!~I w duszy myślał, że jeśli
3761 1,29| uderzył wreszcie ten ból i ta zawziętość~Zbyszka, więc
3762 1,29| Nałęczką cię ona przykryła i śmierci wydarła - wiem.
3763 1,29| z twarzą niemal zuchwałą i odpowiedział:~- To żona
3764 1,29| Jurand powstrzymał konia i patrzył na Zbyszka, mrugając
3765 1,29| po chwili ruszył koniem i wysunąwszy się na czoło
3766 1,30| nie mógł długo wytrzymać i rzekł sobie w duszy: "Wolę,
3767 1,30| Więc podjechał ku niemu i trąciwszy strzemieniem w
3768 1,30| rodzic jej, Zych, chciał; a i krewny opat, bogacz, także...
3769 1,30| prawić? - uczciwa dziewka i jak łania, a wiano też godne.
3770 1,30| jeszcze większy żal Danuśki - i zabrałem się ku niej na
3771 1,30| leśnym dworcu Bóg mi dał, żem i panią, i Danuśkę od tura
3772 1,30| Bóg mi dał, żem i panią, i Danuśkę od tura na łowach
3773 1,30| tura na łowach zratował. I zaraz pani mówiła: "Teraz
3774 1,30| za taki uczynek?" Ale ja i wtedy bez waszego rodzicielskiego
3775 1,30| nie myślałem jej brać. Ba! i nijak mi było, bo mnie zwierz
3776 1,30| ją do Spychowa weźmiecie i komu innemu oddacie. W Krakowie
3777 1,30| mi ona odjedzie, to już i słońce nie wzejdzie. Wyrozumcie
3778 1,30| Wyrozumcie wy ludzkie kochanie i ludzką boleść...~I aż łzy
3779 1,30| kochanie i ludzką boleść...~I aż łzy zadrgały na chwilę
3780 1,30| mężne, więc się opanował i rzekł:~- Ludzie przyjechali
3781 1,30| przyjechali po nią w wieczór i chcieli ją zaraz brać, ale
3782 1,30| aby się księżnie pokłonić i o Danuśkę ją prosić. Myślałem,
3783 1,30| jechać, a ja ostawałem chory i śmierci bliski. Nie było
3784 1,30| Jurand przerwał głucho:~- I kara boska.~- Czemu zaś
3785 1,30| przysłali po nią przed ślubem i czyby był, czyby go nie
3786 1,30| Jurand znów nie odrzekł nic i jechał zamknięty w sobie,
3787 1,30| zamknięty w sobie, mroczny i z twarzą tak skamieniałą,
3788 1,30| tajonej, zląkł się wreszcie i począł mówić sobie w duszy
3789 1,30| rycerz zaciął się w gniewie i że odtąd będą dla siebie
3790 1,30| będą dla siebie jak obcy i nieprzyjaźni ludzie.~I przyszła
3791 1,30| obcy i nieprzyjaźni ludzie.~I przyszła nań chwila wielkiego
3792 1,30| Danusi, że wszystko na nic i że w przyszłości spadną
3793 1,30| coraz większe nieszczęścia i coraz większa niedola. Ale
3794 1,30| się w gniew, chęć sporu i walki. "Nie chce zgody -
3795 1,30| niech będzie co chce!" I gotów był skoczyć do oczu
3796 1,30| dać ujście żalom, goryczy i gniewowi, byle znaleźć jakowąś
3797 1,30| zwykle wypoczynek ludziom i koniom. Mimo woli uczynił
3798 1,30| koniom. Mimo woli uczynił to i teraz. Po chwili obaj ze
3799 1,30| się przed młodym rycerzem i utkwiwszy w nim wzrok, zapytał:~-
3800 1,30| Myślicie, że się zaprę?~I począł patrzeć wprost w
3801 1,30| smutek prawie bez granic.~- I dzieckoś mi ratował? - spytał
3802 1,30| ratował? - spytał po chwili. - I mnieś odgrzebł?...~A Zbyszko
3803 1,30| na niego ze zdziwieniem i obawą, czy mu się w głowie
3804 1,30| je na ramionach Zbyszka - i nagle przygarnął go z całą
3805 1,30| zdumienia, chwycił go wpół i trzymali się tak długo,
3806 1,30| siebie wspólne strapienia i wspólna niedola.~Gdy zaś
3807 1,30| jeno trzeba nam teraz i miłosierdzia.~- Komuż Bóg
3808 1,30| nim wnet stara nienawiść i objęła go jak płomień, gdyż
3809 1,30| przez zaciśnięte zęby:~- I dołożę, czego nie chcą.~-
3810 1,30| trzeba nam do Spychowa.~I począł pilić, by siodłano
3811 1,30| mróz okrutny, przeto Jurand i Zbyszko, którzy nie odzyskali
3812 1,30| którego w duszy tęsknił, i żałował, że go nie ma, gdyż
3813 1,30| końcu zwrócił się do Juranda i zapytał:~- A wyście chytrzy?...
3814 1,30| to nijak nie potrafię.~- I ja nie - odpowiedział Jurand. -
3815 1,30| nimi wojował, jeno tą ręką i tą boleścią, która we mnie
3816 1,30| rozumiem, że Danuśkę miłuję i że ją porwali. Gdyby, uchowaj
3817 1,30| porwali. Gdyby, uchowaj Bóg...~I nie dokończył, bo na samą
3818 1,30| nim śli, chwycił, skował i w podziemiach w Koźminie
3819 1,30| rycerz rycerza podejmował i obdarzał. Nieraz też i Krzyżacy
3820 1,30| podejmował i obdarzał. Nieraz też i Krzyżacy do mnie przez bagna
3821 1,30| to uczynili, czego bym ja i dziś jeszcze największemu
3822 1,30| nieprzyjacielowi nie uczynił...~I straszne wspomnienia poczęły
3823 1,30| powróz jak psa chwycili i zbielała im na powrozie...
3824 1,30| znów dziecko... Jezu! Jezu!~I znów zapadło milczenie.
3825 1,30| następnie spojrzał na Juranda i zapytał:~- Ojcze!... Toćby
3826 1,30| krzywd wszystkim narodom i wszystkim ludziom czynią?~
3827 1,30| rozłożył jakby z rozpaczą ręce i odrzekł głuchym głosem:~-
3828 1,30| sobie ból, opamiętał się i począł mówić:~- Bom im poprzysiągł...
3829 1,30| Bom im poprzysiągł... I Bogum poprzysiągł, że jeśli
3830 1,30| że choćby ślubu nie było, i tak byłyby ją psubraty chwyciły.
3831 1,30| przecie boska rzecz.~- To i dlatego nie ma rady.~- A
3832 1,30| było tylko parskanie koni i przytłumiony odgłos kopyt
3833 1,30| Ksiądz święcił gródek i mówił też, żeby zemsty poniechać,
3834 1,30| Stałem się im zbyt ciężki i później sami chcieli się
3835 1,30| uścić. Czynili zasadzki i pozywali w pole... Tak było
3836 1,30| pozywali w pole... Tak było i teraz. Majneger i de Bergow
3837 1,30| Tak było i teraz. Majneger i de Bergow pierwsi mnie pozwali.~-
3838 1,30| Za oparzeliskami są łęgi i suche pola, zaś do gródka
3839 1,30| Niemcy dostać, ale nie mogli i siła ich kości próchnieje
3840 1,30| po leśnych brzeżkach.~- I trafić niełatwo - rzekł
3841 1,30| trafią?~- Nieraz już wysyłali i mają takich, którzy drogę
3842 1,30| przed sobą dwóch konnych i niskie sanie, w których
3843 1,30| gromadę doskonale. Jurandowi i Zbyszkowi uderzyły żywiej
3844 1,30| znacznie, że usłyszano ich, i dwaj konni, którzy czuwali
3845 1,30| sani, zwrócili się ku nim i pozdejmowawszy kusze z ramion,
3846 1,30| Jurand. Po czym podniósł głos i rzekł:~- Moje prawo pytać,
3847 1,30| spychowska straż, która dniem i nocą czuwała nad groblą
3848 1,30| koniach biegły psy straszne i ogromne, całkiem do wilków
3849 1,30| okrzykach tych brzmiało i zdziwienie, że dziedzic
3850 1,30| dziedzic wraca tak wcześnie i niespodzianie, lecz on całkiem
3851 1,30| czy mają jakowe listy, i otrzymawszy odpowiedź, że
3852 1,30| usłyszeć, gdzie jest Danusia i kiedy będzie wrócona jej
3853 1,30| konnych, dodanych dla obrony, i woźnicy, poselstwo ze Szczytna
3854 1,30| oboje do narożnej izby - i stanął przed nimi ogromny
3855 1,30| stanął przed nimi ogromny i prawie straszny w blasku
3856 1,30| się po prostu jak liść, a i pod niewiastą drżały nogi.
3857 1,30| łysą głowę księdza Kaleba i znów wrócił do Juranda,
3858 1,30| panie - odrzekła niewiasta -i jeśli każecie im zostać,
3859 1,30| pomyślał, że idzie o Danusię, i pohamował się. Zbyszko zresztą,
3860 1,30| odbyła się jak najprędzej, i który był pewien, że Jurand
3861 1,30| tak ma być, ostańcie sami.~I wyszedł wraz z księdzem
3862 1,30| izbie obwieszonej tarczami i bronią zdobytą przez Juranda,
3863 1,30| hercyński. Poznałem ją od razu i Sanderus poznał ją także.
3864 1,30| gdzie jest panienka.~- I my będziem wiedzieć - rzekł
3865 1,30| Zbyszko. - Zali znacie także i tego pątnika?~- Nie - odpowiedział
3866 1,30| się zamknęły za Zbyszkiem i księdzem Kalebem, siostra
3867 1,30| przysunęła się szybko do Juranda i poczęła szeptać:~- Waszą
3868 1,30| pobożnym braciom, że ją odbili i teraz ona jest u nich.~-
3869 1,30| krzyżując ręce na piersiach i schylając się pokornie.~
3870 1,30| na ławie, przymknął oczy i począł dłonią rozcierać
3871 1,30| na ławie, wyciągnął nogi i spojrzał na Juranda oczyma
3872 1,30| Juranda oczyma pełnymi pychy i pogardy.~Nastało długie
3873 1,30| Nastało długie milczenie.~- I brat Markwart pomaga bratu
3874 1,30| niewiasta. - Pilna to opieka i nie stanie się panience
3875 1,30| wstał, podszedł ku niemu i pochyliwszy się nad nim,
3876 1,30| Wiedział, że może grozić i może rzec coś takiego, co
3877 1,30| coś takiego, co powstrzyma i złamie Juranda, ale zląkł
3878 1,30| twarzy spychowskiego pana i siedział bez ruchu - tylko
3879 1,30| pamięć:~- Brat Szomberg i brat Markwart czuwają nad
3880 1,30| Oddam im de Bergowa rzekł.~- I innych brańców, których
3881 1,30| dwóch giermków Majnegera i de Bergowa, prócz ich pachołków.~-
3882 1,30| Macie ich uwolnić, panie, i wynagrodzić za uwięzienie.~-
3883 1,30| jacyś ludzie, zapewne zbóje i zapewne dlatego, aby wziąć
3884 1,30| braciom, że ją odbili - i teraz niczego więcej nie
3885 1,30| tylko abyście im towarzysza i gościa oddali. Ale bracia
3886 1,30| oddali. Ale bracia wiedzą i wy wiecie, panie, jaka w
3887 1,30| kraju jest ku nim nienawiść i jak niesprawiedliwie sądzą
3888 1,30| posądzać, że to oni ją porwali, i w ten sposób za swą cnotę
3889 1,30| zebraliby jeno oszczerstwa i skargi... O tak! źli i złośliwi
3890 1,30| oszczerstwa i skargi... O tak! źli i złośliwi ludzie tutejsi
3891 1,30| którą bracia dbać muszą, i przeto kładą ten jeszcze
3892 1,30| tylko warunek, abyście sami i księciu tej krainy, i wszystkiemu
3893 1,30| sami i księciu tej krainy, i wszystkiemu srogiemu rycerstwu
3894 1,30| rycerstwu oświadczyli -jako i jest prawda - że nie bracia
3895 1,30| zbóje waszą córkę porwali i że od zbójów musieliście
3896 1,30| zbóje mi dziecko porwali i od zbójów muszę je wykupywać...~
3897 1,30| przed odpowiedzialnością i niesławą, ale teraz zrodziło
3898 1,30| podejrzenie, że może być i jakaś inna przyczyna, że
3899 1,30| samym, lecz ich bliskim i kochanym.~Postanowił jednakże
3900 1,30| zachować, gdy de Bergowa i tamtych innych za dziecko
3901 1,30| syczącym głosem służka.~I znów nastało milczenie,
3902 1,30| przez ten czas nabrał ducha i osądził, że Jurand musi
3903 1,30| jest wola braci Szomberga i Markwarta. Służka zaś mówiła
3904 1,30| szlachetnym panem de Bergow i z jeńcami.~- Jak to? - rzekł
3905 1,30| porwali, znów posąd wasz i tutejszych ludzi padłby
3906 1,30| padłby na pobożnych rycerzy, i dlatego ci wołają wam do
3907 1,30| braci, sprawiedliwość ich i pobożność. Jurand począł
3908 1,30| Począł już przewidywać zdradę i obawiał się jej, ale czuł
3909 1,30| warunki, jakie im się podoba - i że jest wobec nich bezsilny.~
3910 1,30| czym zwrócił się do służki i rzekł:~- Dobrze. Pojadę
3911 1,30| Pojadę do Szczytna. Wy i ten człowiek, który ma na
3912 1,30| odjedziecie z de Bergowem i z jeńcami.~- Nie chcecie,
3913 1,30| wróciwszy, wypuścicie nas i de Bergowa?~Twarz Juranda
3914 1,30| Juranda pobladła ze wzburzenia i nastała groźna chwila, w
3915 1,30| chwyci pątnika za pierś i weźmie go pod kolano - lecz
3916 1,30| gniew, odetchnął głęboko i począł mówić z wolna i dobitnie:~-
3917 1,30| głęboko i począł mówić z wolna i dobitnie:~- Ktośkolwiek
3918 1,30| waszej przysiędze na miecz i na rycerską cześć nie ośmielilibyśmy
3919 1,30| ośmielilibyśmy się nie wierzyć, ale i wam nie przystoi składać
3920 1,30| prostego stanu przysięgi, i nas nie po waszą przysięgę
3921 1,30| Szczytnie z panem de Bergow i z jeńcami.~Na to ramiona
3922 1,30| chciał jej mówić do ucha, i rzekł:~- Azali nie powiedziano
3923 1,30| powiedziano wam, że każę was i Bergowa kołem połamać w
3924 1,30| a pod opieką Szomberga i Markwarta - odrzekła z naciskiem
3925 1,30| ta dziewka umarła, jako i Witoldowe dzieci pomarły".
3926 1,30| pomarły". Wybierajcie!~- I zrozumiejcie, żeście w mocy
3927 1,30| oni uczynić wam krzywdy, i starosta ze Szczytna przysyła
3928 1,30| przed krzyżackim płaszczem i błagać o łaskę zwycięzców.
3929 1,30| Głosiliście ich za zdrajców i krzywoprzysięzców - więc
3930 1,30| ich wiarę. Wrócą wolność i wam, i córce - ale musicie
3931 1,30| wiarę. Wrócą wolność i wam, i córce - ale musicie o nią
3932 1,30| niewiasta - a z nimi Markwart i Szomberg.~Nastała chwila
3933 1,30| ostrokole gródka.~Pątnik i służka zakonna przez długi
3934 1,30| oparty o ścianę, nieruchomy i z twarzą pogrążoną w cieniu
3935 1,30| dziecko; jeśli zaś uczyni, to i tak może nie uratować ani
3936 1,30| ani Danusi, ani siebie. I nie widział żadnej rady,
3937 1,30| się wyprą, wyprzysięgną - i wówczas któż zdoła im dowieść,
3938 1,30| Krzyżacy mieli Danusię - i mogli także nie pożałować
3939 1,30| pożałować dla niej mąk. I przez chwilę zdawało mu
3940 1,30| wziąć zamek, wyciąć załogę i uwolnić dziecko - ale jej
3941 1,30| ale jej mogło nie być i pewnie nie było w Szczytnie.
3942 1,30| gdyby chwycił niewiastę i pątnika, a zawiózł ich wprost
3943 1,30| wydobyłby z nich zeznania i kazał mu oddać córkę, ale
3944 1,30| ta jak zapaliła się, tak i wnet zgasła... Przecie ci
3945 1,30| przyjechali wykupić Bergowa i że nic o żadnej dziewczynie
3946 1,30| do Szczytna, to go skują i wtrącą do podziemia, a Danusi
3947 1,30| wtrącą do podziemia, a Danusi i tak nie puszczą, choćby
3948 1,30| ostatnią drogą głową!... I wreszcie myśli poczęły mu
3949 1,30| wielka, że przesiliła się i przeszła w odrętwienie.
3950 1,30| służka zakonna podniosła się i rzekła:~- Już i świt niezadługo -
3951 1,30| podniosła się i rzekła:~- Już i świt niezadługo - więc pozwólcie
3952 1,30| potrzebujemy spoczynku.~- I posiłku po długiej drodze -
3953 1,30| oboje skłonili się Jurandowi i - wyszli. On zaś siedział
3954 1,30| chwili drzwi uchyliły się i ukazał się w nich Zbyszko,
3955 1,30| dalej Zbyszko. - Gdzie jest i co wam rzekli? Z czym przyjechali?~-
3956 1,30| było coś tak niezwykłego i jakby zniedołężniałego,
3957 1,30| odpowiedział sennym głosem Jurand.~I nagle zwalił się jak martwy
3958 1,31| Bergowa, dwóch giermków i kilkunastu innych jeńców.
3959 1,31| zdołał odkryć jej schronienie i ma nadzieję, iż w ciągu
3960 1,31| odzyszcze. To samo powtórzył i Zbyszkowi, który od wczorajszej
3961 1,31| nocy szalał ze zdumienia i trwogi. Stary rycerz nie
3962 1,31| natomiast, by czekał cierpliwie i tymczasem nic nie przedsiębrał
3963 1,31| wezwał przed siebie Zbyszka i starego, wiecznie milczącego
3964 1,31| we wszystkich wyprawach i walkach, a w czasie spokoju
3965 1,31| się do starego wojownika i podnosząc głos, jakby mówił
3966 1,31| książęcym dworze zaślubił, na co i moją zgodę uzyskał. Ten
3967 1,31| być po mojej śmierci panem i zaś dziedzicem gródka, ziem,
3968 1,31| ziem, borów, ługów, ludzi i wszelakiego statku, który
3969 1,31| Tolima zdumiał się bardzo i począł zwracać swą kwadratową
3970 1,31| pochylił się przed Zbyszkiem i objął z lekka dłońmi jego
3971 1,31| żeś to ode mnie słyszał i żem rozkazał, aby tu dla
3972 1,31| taki sam posłuch był jako i dla mnie. Zaś co jest w
3973 1,31| co jest w skarbcu łupów i pieniędzy, to mu pokażesz -
3974 1,31| pieniędzy, to mu pokażesz - i będziesz mu wiernie w pokoju
3975 1,31| będziesz mu wiernie w pokoju i na wojnie do śmierci służył.
3976 1,31| Tolima podniósł ręce do uszu i skinął głową, po czym na
3977 1,31| przez Juranda skłonił się i odszedł, rycerz zaś zwrócił
3978 1,31| zaś zwrócił się do Zbyszka i rzekł z naciskiem:~- Tym,
3979 1,31| największą chciwość pokusić - i niejednego, ale stu brańców
3980 1,31| Spychów zdaję, bo dziecko.~- I śmierci godzina niewiadoma -
3981 1,31| was odmieniło od wczoraj i o śmierci niż o Danusi radziej
3982 1,31| jakowaś chorość mnie ima. I chodzi mi o dziecko... toć
3983 1,31| toć ja ją jedną mam. A i ty, choć wiem, że ją miłujesz...~
3984 1,31| miłujesz...~Tu przerwał i wydobywszy z pochwy krótki
3985 1,31| jej nigdy nie pokrzywdzisz i będziesz statecznie miłował...~
3986 1,31| chwili rzucił się na kolana i położywszy palec na rękojeści,
3987 1,31| tak jej nie pokrzywdzę i będę statecznie miłował!~-
3988 1,31| pochował w pochwę mizerykordię i otworzył mu ramiona:~- Toś
3989 1,31| otworzył mu ramiona:~- Toś mi i ty dziecko!...~Po czym rozeszli
3990 1,31| Juranda jakowaś choroba, i chciał teraz dowiedzieć
3991 1,31| następnie otoczył ucho dłonią i rzekł:~- Wasza miłość co
3992 1,32| właśnie bielić drzewa, krze i bryły wapienne rozrzucone
3993 1,32| bryły wapienne rozrzucone tu i ówdzie po polach, gdy najęty
3994 1,32| koniu Juranda zatrzymał się i rzekł:~- Pozwólcie mi odetchnąć,
3995 1,32| się zasapał. Odwilż jest i mgła, ale to już niedaleko...~-
3996 1,32| sprali - odrzekł stary chłop.~I w głosie jego czuć było
3997 1,32| spojrzał bystro na rycerza i jakby chcąc się upewnić,
3998 1,32| prowadź dalej.~Chłop wstał i począł znów iść przy koniu.
3999 1,32| garść niemielonego żyta i wsypywał ją sobie do ust,
4000 1,32| zajęty własnym nieszczęściem i własnymi myślami, nawet
1-500 | 501-1000 | 1001-1500 | 1501-2000 | 2001-2500 | 2501-3000 | 3001-3500 | 3501-4000 | 4001-4500 | 4501-5000 | 5001-5500 | 5501-6000 | 6001-6500 | 6501-7000 | 7001-7500 | 7501-8000 | 8001-8500 | 8501-9000 | 9001-9500 | 9501-9837 |