1-500 | 501-1000 | 1001-1500 | 1501-2000 | 2001-2500 | 2501-3000 | 3001-3500 | 3501-4000 | 4001-4500 | 4501-4948
Tom, Rozdzial
1501 1,21| nie czuł prawie wcale bólu w zwichniętym ramieniu. Rozumiał,
1502 1,21| mazowieckiej, będzie chodził w chwale jak w słońcu. Pod
1503 1,21| będzie chodził w chwale jak w słońcu. Pod wpływem tych
1504 1,21| przypodnieść. Pokazywali też, że w miejscu, gdzie upadł Zbyszko,
1505 1,21| albowiem droga była daleka i w parowach leśnych leżały
1506 1,21| mógł być słyszany:~- Mam w Szczytnie cudowny balsam
1507 1,21| który od pewnego pustelnika w Hercyńskim Lesie dostałem
1508 1,21| dopiero po chwili rzekł:~- W Zakonie, prócz braci, są
1509 1,22| wiedział bowiem, "czy się w chorym nie przekręciło serce
1510 1,22| przekręciło serce i czy się w nim wątroba nie oberwała".
1511 1,22| A mnie tu pochowają albo w Ciechanowie.~- Chyba że
1512 1,22| Ciechanowie.~- Chyba że w Ciechanowie albo w Przasnyszu,
1513 1,22| Chyba że w Ciechanowie albo w Przasnyszu, bo w boru jeno
1514 1,22| Ciechanowie albo w Przasnyszu, bo w boru jeno Kurpie się grzebią,
1515 1,22| aby pozwolił jej zabawić w puszczańskim dworcu wraz
1516 1,22| także, aby towarzyszyć im w drodze powrotnej i w razie
1517 1,22| im w drodze powrotnej i w razie napadu Saracenów bronić
1518 1,22| nie całkiem stracił wiarę w ich słowa.~Ale tymczasem
1519 1,22| byli zostali poprzednio w Ciechanowie, a z nimi przyjechał
1520 1,22| u starosty krzyżackiego w Lubawie, a więc on, pan
1521 1,22| z rodzin poprzednio już w Zakonie zasłużonych, nasłuchawszy
1522 1,22| ale postanowili wywabić w pole słynnego wojownika,
1523 1,22| księstwami mazowieckimi, w końcu jednak, może w nadziei,
1524 1,22| mazowieckimi, w końcu jednak, może w nadziei, iż uwolni się od
1525 1,22| a pana de Bergow wziął w niewolę i do piwnic spychowskich
1526 1,22| dowiedziawszy się od smolarzy, iż w Ciechanowie bawią bracia
1527 1,22| Zygfryda i rzekł:~- Patrzcieże, w co się sprawiedliwość w
1528 1,22| w co się sprawiedliwość w waszych uściech obraca i
1529 1,22| jego rodu bywali starszymi w Zakonie i wielkie Krzyżowi
1530 1,22| Ta krzywda, która nas w osobach gości naszych spotkała -
1531 1,22| Zakon Zakonem, nigdy, ni w Palestynie, ni w Siedmiogrodzie,
1532 1,22| nigdy, ni w Palestynie, ni w Siedmiogrodzie, ni między
1533 1,22| drzewiej Krzyżacy gościli w Spychowie i nie był Jurand
1534 1,22| biliście do niego z kusz w boru? Następował ci on na
1535 1,22| mnie samego, bez broni, w czasie pokoju, na mojej
1536 1,22| to może bym dotychczas w podziemiach waszych jęczał.
1537 1,22| Zakonnikom nie wolno jest w pojedynczej walce się potykać,
1538 1,22| gardle skaran.~- Nie wy prawa w tej ziemi stanowicie.~-
1539 1,22| Jeśli się uda, mistrz będzie w duchu rad... Pójdą posły
1540 1,22| ujdzie nam bezkarnie. Ale w razie klęski Zakon nie ujmie
1541 1,22| głosem dodał:~- Słyszałem w Malborgu, iż gdyby wojną
1542 1,22| na długi czas zatopił się w rozmyślaniu. Nagle rozjaśniły
1543 1,22| Błogosławiona niech będzie chwila, w której wspomnieliście, pobożny
1544 1,22| siebie samego i Spychów w dodatku!~- Na krew świętego
1545 1,22| świętego Bonifacego przelaną w Dochum! - zawołał brat Gotfryd -
1546 1,22| najazd na dwór książęcy w czasie pokoju -nie byle
1547 1,22| nie Spychów. To znów jak w Złotoryi! Znów pójdą skargi
1548 1,22| jechać, a jeśli dziewka w drodze przepadnie, kto powie
1549 1,22| za złodziejstwo wypędzon w Szczytnie osiadł i który
1550 1,22| stoi przy Gdańskiej bramie w Malborgu i jako kopią go
1551 1,22| się znów wierzchem dłoni w usta i rzekł:~- A teraz
1552 1,23| pożegnaniu się z księżną, w chwili gdy Zygfryd de Lowe
1553 1,23| miodem smarowane słowa i w dodatku obiecaliście jej
1554 1,23| tym samym językiem. Są też w mieście, ba! nawet między
1555 1,23| nawet między knechtami w załodze, ludzie, którzy
1556 1,23| siebie usprawiedliwić. Będąc w Ciechanowie, zajedzie do
1557 1,23| pójdą na haki. Ich głowa w tym, żeby się nie spotkali.~-
1558 1,23| nakazu porwana. Mając ją raz w ręku, musimy przecie posłać
1559 1,23| de Lowe.~I jechali dalej w milczeniu - a przed nimi
1560 1,23| stała się kopna, albowiem w nocy spadł śnieg obfity.
1561 1,23| nieco za Krzyżakami i jechał w głębokim zamyśleniu. Był
1562 1,23| gościem Zakonu, brał udział w wyprawach na Żmujdź, gdzie
1563 1,23| fortuny, zamierzał wstąpić w ich szeregi. Tymczasem to
1564 1,23| Tymczasem to przesiadywał w Malborgu, to odwiedzał znajome
1565 1,23| znajome komandorie, szukając w podróżach rozrywki i przygód.
1566 1,23| Majnegera z odłamem włóczni w brzuchu, widział ludzi próżno
1567 1,23| dostał się do Ciechanowa, w którym znalazł braci Gotfryda
1568 1,23| skarga pozostała bezowocną - w pierwszej chwili gotów był
1569 1,23| Teraz jednak ozwały się w nim nagle skrupuły. Przysłuchując
1570 1,23| zdziwieniu. Poznawszy bliżej w ciągu kilku lat Krzyżaków,
1571 1,23| jakich przedstawiają ich w Niemczech i na Zachodzie.
1572 1,23| Niemczech i na Zachodzie. W Malborgu poznał jednakże
1573 1,23| ciosami toporów i mieczów, w szturmach ogólnych lub w
1574 1,23| w szturmach ogólnych lub w pojedynczych walkach. Byli
1575 1,23| zarazem jako lwy - i chodzili w chwale jak w słońcu. Teraz
1576 1,23| i chodzili w chwale jak w słońcu. Teraz jednak wydało
1577 1,23| wzdrygnąć się powinna dusza w każdym rycerzu - a zaś inni
1578 1,23| rąk jego wyszła taką, jaką w nie wpadła. Ale Krzyżakom
1579 1,23| winni". - I burzyła się w nim dusza co chwila mocniej
1580 1,23| się ku mówiącemu i ukazał w uśmiechu swe spróchniałe
1581 1,23| Jeszcze między starymi w Malborgu znajdziesz godnych
1582 1,23| jakoże możecie nam zabronić? W bitwie z Jurandem postradaliście
1583 1,23| kawałka chleba nie rzucim. A w dodatku: wyście jeden, nas
1584 1,23| i twarze zmieniły im się w okamgnieniu. Szczególniej
1585 1,23| chwilę pytającym wzrokiem w oczy Zygfryda de Lowe, po
1586 1,23| rzekł - sługiwali już w Zakonie - i wy chcecie do
1587 1,23| Danveld. I pchnął go nożem w bok z taką siłą, że aż ostrze
1588 1,23| że aż ostrze schowało się w ciele po krzyżyk. De Fourcy
1589 1,23| który poprzednio trzymał w lewej, ale upuścił go na
1590 1,23| ale upuścił go na ziemię, w tym samym zaś czasie pozostali
1591 1,23| żgać bez litości nożami w szyję, w plecy, w brzuch,
1592 1,23| litości nożami w szyję, w plecy, w brzuch, dopóki
1593 1,23| nożami w szyję, w plecy, w brzuch, dopóki nie spadł
1594 1,23| Podniesiem krzyk - aż go w Malborgu usłyszą, że nawet
1595 1,23| przewrócił się tymczasem w ostatniej konwulsji~na wznak
1596 1,23| ustach i z przerażeniem w martwych już, szeroko otwartych
1597 1,23| tym...~Lecz przerwał, bo w tej samej chwili z tyłu
1598 1,23| ośm kroków zaparł konia w śnieg. Dojrzał trupa w kałuży
1599 1,23| konia w śnieg. Dojrzał trupa w kałuży krwi, konia bez jeźdźca
1600 1,23| przy sobie broni, bo jej w pośpiechu wziąć nie zdążył.~
1601 1,23| ot, jak odpowiadam!... I w tej samej chwili błysnął
1602 1,23| mu przytomności.~Dopiero w pobliżu granicy Danveld
1603 1,23| zdrętwiała - dlatego i ból minął. W ciepłej izbie wróci. Tymczasem
1604 1,24| dworca i zastawszy jeszcze w nim księcia, opowiedział
1605 1,24| skoczył na konia tak jak stał, w kożuchu tylko, i pognał
1606 1,24| gniewem tak wielkim, że w pierwszej chwili chciał
1607 1,24| pościg za Krzyżakami, aby ich w łańcuchach odesłać wielkiemu
1608 1,24| wyrabiają. Źle się poczyna dziać w Zakonie, bo drzewiej posłuch
1609 1,24| Musiał się im ów gość w czym przeciwić albo może
1610 1,24| Powiada, że słyszał, jak w Niemcu gnaty chrupnęły -
1611 1,24| miarkując z tego, jako się w boru popisał -może to być!
1612 1,24| Coś ta Jurand inaczej w Krakowie gadał, ale teraz
1613 1,24| która wszedłszy właśnie w tej chwili, usłyszała koniec
1614 1,24| gładzi, a on się do niej w boleści śmieje. Aże mi samej
1615 1,24| kto inny, Jeno Danuśka go w Krakowie zratowała.~- Prawda.
1616 1,24| żeby nie ona, nie byłby w Lichtensteina bił, aby mu
1617 1,24| że im obum się należy, i w Ciechanowie ją obmyślę.~-
1618 1,24| bezsenności oczyma i z dwojakami w ręku, pełnymi dymiącej kaszy,
1619 1,24| nieśmiałością, "Pan" bowiem wzbudzał w niej zawsze pewną obawę,
1620 1,24| Danusia.~I mając smutek w sercu, a łzy na pogotowiu,
1621 1,24| odrzekła, wkładając piąstki w oczy.~- Nie bój się, nic
1622 1,24| a jeśli nie - to reszty w Ciechanowie albo w Warszawie
1623 1,24| reszty w Ciechanowie albo w Warszawie dopełnim.~Usłyszawszy
1624 1,24| dwojaki i skoczyła do izby, w której leżał Zbyszko. Księżna,
1625 1,24| rycerzem pasować?~A gdy w tej chwili weszła księżna,
1626 1,24| niesłusznej unikać i niewinności w ucisku bronić, w czym ci
1627 1,24| niewinności w ucisku bronić, w czym ci pomagaj Bóg i święta
1628 1,25| Rozdział XXV~W trzy dni później przyjechała
1629 1,25| opatrzonym pieczęcią Danvelda, w którym Krzyżacy niebo i
1630 1,25| od siebie, upominając się w słowach zarazem pokornych
1631 1,25| pachołka. Książę przedarł list w oczach kapitana, rzucił
1632 1,25| wybierał, jeśli chce, bym w razie wojny z królem krakowskim
1633 1,25| władną-ca jedną ręką, przybrana w świecką wprawdzie, ale podobną
1634 1,25| jerychońską, a na drugi dzień w czasie snu Zbyszka, gdy
1635 1,25| gdy dziewczyna siedziała w izbie jadalnej, przysunęła
1636 1,25| błogosław, panienko. Dziś w nocy po pacierzu śniło mi
1637 1,25| jeden doszedł pierwej i w bieluchny płaszcz was obwinął,
1638 1,25| zsyła mi każdej nocy bóle w nogach, a rękę całkiem mi
1639 1,25| siostra mówiła dalej:~- Są w Zakonie i służki, i niewiasty,
1640 1,25| łaska miała spotkać, aleja w grzesznej zatwardziałości,
1641 1,25| rękę...~Tu zaczęła się bić w piersi i powtórzyła kilkakrotnie:~-
1642 1,25| się, że was jakiś rycerz w biały płaszcz na śniegu
1643 1,25| same złe i straszne nowiny. W Spy chowie spaliła się część
1644 1,25| przytłuczon. Ksiądz Kaleb, który w imieniu jego list pisał,
1645 1,25| już mu niewiele światła w nim pozostało - i grozi
1646 1,25| rodzona matka hodowała - a w końcu obiecywał Jurand,
1647 1,25| mógł wiedzieć, jak by był w Spychowie przyjęty? Wiedziała
1648 1,25| połączenie nie zezwoli. Więc w ciężkim frasunku kazała
1649 1,25| odpowiedział jej, że Tolima w bitce ostatniej z Niemcami
1650 1,25| poszczerbion ze śmiercią w Spychowie się zmaga, zaś
1651 1,25| wiedział o wszystkim i leżał w izbie jakby uderzony obuchem
1652 1,25| izbie jakby uderzony obuchem w głowę, a gdy pani weszła
1653 1,25| śmierć nie nadeszła, choć w piersiach zbierał mu się
1654 1,25| myślał, że radość przemoże w nim chorobę, i modlił się
1655 1,25| nie wróci.~Łzy zabłysły w oczach Zbyszkowych i stoczyły
1656 1,25| myślę, że Danuśki więcej w życiu nie obaczę.~A pani,
1657 1,25| jakaś nowa myśl błysnęła mu w głowie, gdyż przypodniósł
1658 1,25| bez niej nijak! Krzypotę w kościach czuję i boleść
1659 1,25| pochowała swą jasną twarz w zagięciach jej ciężkiej
1660 1,25| zdziwione oczy na Zbyszka.~- W czymże ja wam mogę okazać
1661 1,25| Był ci mi Jurand przeciwny w Krakowie... będzie i tu,
1662 1,25| więc może i rad będzie w duszy, że Danuśka będzie
1663 1,25| rozmowę. Księżna wezwała go w tej chwili do narady i z
1664 1,25| ze zdumienia i rzekł:~- W imię Ojca i Syna, i Ducha!...
1665 1,25| młodzianek co do katedry w Płocku przyobiecać... Nie
1666 1,25| może i niezupełnie wierzył w odpusty Sanderusa, ale rad
1667 1,25| bardzo. Wreszcie pomyślał, że w najgorszym razie spotkać
1668 1,25| biskupa chodzi. Srogie on tam w Płocku z kanonikami synody
1669 1,25| Wyszoniek podniósł oczy i ręce w górę:~- To niechże się stanie
1670 1,25| zachować tajemnicę, tak aby w domu żywa dusza o tym nie
1671 1,25| wiedzieć, póki mu sama pani w Ciechanowie o wszystkim
1672 1,25| Przez chwilę stanęła mu w pamięci jakby żywa, tak
1673 1,25| zgorzelickim dachem, ni w głębi boru, ni w polu, ni
1674 1,25| dachem, ni w głębi boru, ni w polu, ni w darach opata,
1675 1,25| głębi boru, ni w polu, ni w darach opata, ni w zalotach
1676 1,25| polu, ni w darach opata, ni w zalotach Cztana i Wilka.
1677 1,25| i Wilka. Więc rzekł jej w duchu: "Daj ci Bóg wszystko
1678 1,25| przekonanie, że nie było to w jego mocy, przyniosło mu
1679 1,25| nieco i począł patrzeć mu w twarz, co zrozumiawszy,
1680 1,25| będzie księdza bliżej niż w Przasnyszu.~- A wasza miłość
1681 1,25| wyzdrowieję, to pojadę, ale to w boskim ręku. Więc Czech
1682 1,25| zdobyczną, złotem szytą, w którą rycerz ubierał się
1683 1,25| księżna rozmyślała również w swojej izbie, jak przybrać
1684 1,25| miła jej wychowanka stanęła w codziennej szacie do ślubu.
1685 1,25| dziewczyna też do spowiedzi w barwę niewinności się przybiera,
1686 1,25| przybiera, łatwo znalazły w skrzyni białą sukienkę,
1687 1,25| mówiła - wianek ruciany w tym boru wynajdę! Ni tu
1688 1,25| a Zbyszko weźmie mnie i w takim wianku.~Księżna nie
1689 1,25| się złej wróżby, ale że w dworcu, do którego tylko
1690 1,25| Jurandowi pokładli się jedni w cze-ladniej, inni przy koniach
1691 1,25| cze-ladniej, inni przy koniach w stajniach. Wkrótce ognie
1692 1,25| stajniach. Wkrótce ognie w służebnych izbach zasuły
1693 1,25| uczyniło się całkiem cicho w leśnym dworze i tylko psy
1694 1,25| czasu do czasu na wilki w stronę boru.~Jednakże u
1695 1,25| dziedziniec. Oni zaś czuwali w ciszy, słuchając bicia własnych
1696 1,25| na nich z Panem Bogiem. W izbie palił się wielki ogień
1697 1,25| izbie palił się wielki ogień w grabie i przy jego obfitym,
1698 1,25| nieśmiertelników na skroni, przybraną w sztywną, spadającą aż do
1699 1,25| malowania na szybach, było w niej coś tak kościelnego,
1700 1,25| komunii i przechyliwszy w tył głowę, zamknęła całkiem
1701 1,25| Agnus Dei - sam skupił się w duchu i myśli jego wzięły
1702 1,25| i myśli jego wzięły lot w stronę Bożą. W izbie słychać
1703 1,25| wzięły lot w stronę Bożą. W izbie słychać było teraz
1704 1,25| wraz z nim trzaskania skier w ognisku i świerszcze grające
1705 1,25| zawzięcie, a jakoś żałośnie w szparach komina. Za oknami
1706 1,25| oknami wstał wiatr, zaszumiał w ośnieżonym lesie, lecz zaraz
1707 1,25| Danusia pozostali jakiś czas w milczeniu, ksiądz Wyszoniek
1708 1,25| zaś podniósł się i stał w milczeniu, przybrany w uroczystą
1709 1,25| stał w milczeniu, przybrany w uroczystą zbroję, po której
1710 1,25| nieruchomy, pogrążon jakby w zachwycie, gdyż i jemu ta
1711 1,25| aniołem widzianym na szybie w gotyckim tumie.~Lecz ksiądz
1712 1,25| po poczciwej twarzy, lecz w duszy nie czuła w tej chwili
1713 1,25| lecz w duszy nie czuła w tej chwili niepokoju, sądziła
1714 1,25| słodkim grały znów świerszcze w szparach komina i trzaskał
1715 1,25| komina i trzaskał ogień w grabie. Po skończonym obrządku
1716 1,25| gdy wreszcie oddała ich w opiekę mocom niebieskim,
1717 1,25| który oświadczył, że gdy w żadnym kraju nie przygodziło
1718 1,25| jednak ślub ten odbył się w nocy i tajemniczo, i że
1719 1,25| czasu przygasał też ogień w grabie -i głowy pogrążały
1720 1,25| grabie -i głowy pogrążały się w mroku. Ksiądz Wyszoniek
1721 1,25| zapiszczało co żałośnie w szczapie, jako często bywa
1722 1,25| bezsenne twarze, odbijał się w zbroi pana de Lorche, rozświetlając
1723 1,25| poczęły znów poszczekiwać w stronę boru takim szczekaniem
1724 1,25| szczekaniem jak na wilki.~I w miarę jak płynęły godziny
1725 1,25| jak nie oną pieśń, którąś w Tyńcu śpiewała, kiedy to
1726 1,25| powiek, ale nie mogła - i w końcu rozpłakała się serdecznie,
1727 1,25| śpiewała tę pieśń Zbyszkowi w krakowskim więzieniu, gdy
1728 1,25| we wszystkich sercach - i w tym ucisku zbiegały im godziny
1729 1,25| ksiądz Wyszoniek spojrzał w okno, w którym szklane gomółki
1730 1,25| Wyszoniek spojrzał w okno, w którym szklane gomółki przybierały
1731 1,25| księżna, i Danusia uderzyły w głośny płacz i obie wraz
1732 1,25| rozstać, to jest, że było w tym wyrzekaniu coś obrządkowego
1733 1,25| mieli blachy na kożuchach, w których przeglądały się
1734 1,25| Zbyszka cała już zakutana w kożuszek i lisią szubę;
1735 1,25| księżna trzymała ją długo w objęciach, jak całowały
1736 1,25| Bogiem, Zbyszku!~- Boże, daj w Ciechanowie cię obaczyć...~
1737 1,26| Dniem bory iskrzyły się w promieniach słońca, lód
1738 1,26| że drzewa pękały z hukiem w lesie; ptactwo zbliżało
1739 1,26| które jęły się zbierać w stada i napadać nie tylko
1740 1,26| Lud jednak radował się w dymnych chatach przy ogniskach,
1741 1,26| by na koń siąść, został w dworcu razem ze swymi ludźmi,
1742 1,26| obowiązki gospodyni.~Lecz dusza w rycerzu rwała się do młodej
1743 1,26| wzdychał do tej chwili, w której będzie mógł dworzec
1744 1,26| ciężkiego niepokoju, ale w ogóle przyszłość przedstawiała
1745 1,26| mógłby jeszcze tego uczynić w zbroi, jednakże nabrał otuchy.
1746 1,26| przywdziania pancerza i hełmu, a w najgorszym razie tuszył,
1747 1,26| będzie miał i na to dość sił. W izbie próbował dla zabicia
1748 1,26| że chwyciwszy toporzysko w obie dłonie, zdołałby już
1749 1,26| nazywał). Nic tu po nas w tym dworcu, a choćbym miał
1750 1,26| zachorzeć, toć starunku w Ciechanowie nie zabraknie.
1751 1,26| Wreszcie pojadę nie konno, ale w saniach, po szyję w sianie
1752 1,26| ale w saniach, po szyję w sianie i pod skórami, a
1753 1,26| jeszcze gorzej nie spełnić w lot rozkazu; więc w godzinę
1754 1,26| spełnić w lot rozkazu; więc w godzinę później ruszono.
1755 1,26| godzinę później ruszono. W chwili odjazdu Zbyszko,
1756 1,26| jakże mi tam samemu iść w takie śniegi? Wilcy mnie
1757 1,26| po co ostawać. Wolej mi w mieście ludzi pobożnością
1758 1,26| wszystkiego chrześcijaństwa w Rzymie zaprzysiągł. A prócz
1759 1,26| za wielka chmara wilków w przasnyskim boru opadnie,
1760 1,26| gdyż takowe sople tylko w piekielnym ogniu topnieją.~-
1761 1,26| rękawicami objąć, i rzucił nim w brodę Sanderusa, ale ów
1762 1,26| się i rzekł:~- Nic po was w Ciechanowie, bo tam już
1763 1,26| dworca leśnego jasnym rankiem w mróz tak wielki, że trzeba
1764 1,26| wprost z białych zasp i szły w górę strzeliste, różowe
1765 1,26| poranku, rozszerzone u szczytu w kiście, podobne do rycerskich
1766 1,26| łatwiej się było uchronić w wymoszczonych sianem i skórami
1767 1,26| gawędził z nim wesoło.~- W Przasnyszu - rzekł - jeno
1768 1,26| na niego ze zdziwieniem. W głowie błysnęła mu myśl,
1769 1,26| uszy zaś Czecha odbiła się w leśnym dworcu wiadomość,
1770 1,26| że ponoć mistrz ma króla w gościnę do Torunia zaprosić,
1771 1,26| przyczepię - i tak myślę, że w Toruniu pan Zawisza z Garbowa
1772 1,26| a Zbyszko uśmiechał się w dalszym ciągu, ale już nie
1773 1,26| rzekł po chwili Głowacz - i w Zgorzelicach też będą radzi.~
1774 1,26| Zbyszkowi stanęła Jagienka tak w oczach, jakby przy nim siedziała
1775 1,26| że dziewczyna może pójść w ręce jednego z tych dwóch. "
1776 1,26| jakiego znalazła - mówił sobie w duszy - bo to piwożłopy
1777 1,26| Maćkowi chodziło zawsze w pierwszym rzędzie o ród
1778 1,26| własne dziecko!~I nagle serce w Zbyszku poruszyło się przywiązaniem
1779 1,26| kochał jak źrenicę oka; w bitwach jego więcej strzegł
1780 1,26| się o ślubie dowie. Było w tej myśli trochę niepokoju,
1781 1,26| moja". Coś tam zasłyszał w swoim czasie od pewnego
1782 1,26| pewnego kleryka biegłego w Piśmie, że niewiasta powinna
1783 1,26| opiekunkę swego dziecka.~W Przasnyszu radzono im zostać
1784 1,26| powodu mrozów pozbijały się w stada tak wielkie, że napadały
1785 1,26| albowiem zdarzyło się, iż w gospodzie spotkali kilku
1786 1,26| prowadzących ładowne wozy z Prus. W tak wielkiej kupie nie było
1787 1,26| iż nie zdążą na Wilię. W niektórych miejscach trzeba
1788 1,26| dobrze nie wiedział, czy w Wigilię Bożego Narodzenia
1789 1,26| znaleźć jak najprędzej ochronę w mieście.~Tymczasem zamieć
1790 1,26| całe zaspy, podnosił je w górę, skręcał, rozpylał,
1791 1,26| piaskiem - tłumił im oddech w piersiach i mowę. Głosu
1792 1,26| wcale słychać, natomiast w wyciu i poświście wichru
1793 1,26| źle by było z nami.~- Kto w polu, temu śmierć - odrzekł
1794 1,26| aby tam Jurand był gdzie w drodze. Czech, lubo całkiem
1795 1,26| zajęty wpatrywaniem się w stronę ognisk, usłyszawszy
1796 1,26| Ludzie książęcy, wysłani w pomoc podróżnym.~- Niech
1797 1,26| nami. Zjechaliście z drogi! W prawo!~I zawrócili konie.
1798 1,26| szum wichru.~- Siła gości w starym zamku? - spytał po
1799 1,26| Nie wiesz to - rzekł - że w takie święta diabelska moc
1800 1,26| moc truchleje i że diabły w przeręble się chowają? Jednego
1801 1,26| Sandomierzem rybacy przed Wilią w niewodzie znaleźli: trzymał
1802 1,26| znaleźli: trzymał szczupaka w pysku, ale jak go głos dzwonów
1803 1,26| większe, tak wielkie, że w wielu miejscach zakrywały
1804 1,26| widać ludzi poowijanych w grochowiny i udających niedźwiedzi,
1805 1,26| udających niedźwiedzi, ale w ogóle było pusto. Kupcy,
1806 1,26| Zbyszkowi i innej szlachcie w drodze, zostali w mieście,
1807 1,26| szlachcie w drodze, zostali w mieście, owi zaś jechali
1808 1,26| dalej do starego zamku, w którym mieszkał książę i
1809 1,26| z ludzi książęcych zadął w róg i wnet otworzono bramę.
1810 1,26| dniami, i powitawszy ich w imieniu księcia, zaprowadził
1811 1,26| księcia, zaprowadził do izb, w których mogli się przybrać
1812 1,26| trochę Juranda, uradował się w sercu i mówił sobie: "Choćby
1813 1,26| którą jeszcze od bytności w Krakowie pokochał jak matkę.
1814 1,26| był, dowiedziawszy się, że w zamku wszyscy zdrowi i weseli,
1815 1,26| Długolasu. Gładka dziewka, w której się ów Lotaryńczyk
1816 1,26| obaczę, bo to rycerz, któremu w niczym nie przyganić.~-
1817 1,26| stołu zasiędą.~I poszli. W sali stołowej w dwóch kominach
1818 1,26| poszli. W sali stołowej w dwóch kominach paliły się
1819 1,26| Książę wszedł pierwszy w towarzystwie wojewody i
1820 1,26| prawdzie nie było czasu, bom ja w oną porę był w Warszawie,
1821 1,26| czasu, bom ja w oną porę był w Warszawie, gdzie i święta
1822 1,26| dotąd o tym nie pomyślał. W tej chwili jednak weszła
1823 1,26| zawziętości nie przywieść. Była w ogóle dobrej myśli, ale
1824 1,26| Zbyszka, ten zauważyłby w słowach jej pewien niepokój.
1825 1,26| pan ze Spychowa nie był w ogóle człowiek łatwy, a
1826 1,26| wszyscy mówili, że kogo w szczerym polu złapie, ten
1827 1,27| konia, pochwycił jeszcze w bramie od odźwiernego kilka
1828 1,27| jednak dlatego, że jechali w cwał. Gościniec był kopny,
1829 1,27| jechali wśród dymu i płomieni, w które wiatr dął z taką siłą,
1830 1,27| po czym skierowali się w stronę Radzanowa. Za Niedzborzem
1831 1,27| słabsze i nie niosły już w sobie całych tumanów śnieżnych.
1832 1,27| ustał. Potem tu i owdzie w szczelinach chmur błysnęła
1833 1,27| mówiąc, że niezawodnie Jurand w chwili niebezpieczeństwa
1834 1,27| ukazał ręką ciemniejące w dali zarośla, które można
1835 1,27| Zjechali z gościńca i jeździli w kółko wedle rzeki. W czasie
1836 1,27| jeździli w kółko wedle rzeki. W czasie wiei i zadymki łatwo
1837 1,27| znaleźli?~- Pies doprowadził.~- W pobliżu nie ma jakich chat?~-
1838 1,27| rzeki. Tu zaraz Wkra.~- W konie! - zawołał Zbyszko.~
1839 1,27| świeżo nawiany i głęboki, w którym konie zapadały wyżej
1840 1,27| nad którym połyskiwała w świetle księżyca korona
1841 1,27| dalej - rzekł przewodnik - w pobliżu olszniaka; ale i
1842 1,27| Łopaty poczęły zanurzać się w śnieg i odrzucać go na obie
1843 1,27| obok z nozdrzami zarytymi w śnieg. Widocznie człowiek
1844 1,27| porwać dwom ludziom i ratować w najbliższej chacie, sam
1845 1,27| konia, który buchał się w śniegu po piersi. Szczęściem
1846 1,27| na straży. Konie i ludzie w nich zmarzli bez ratunku.
1847 1,27| jakby do biegu, zakrzepłe w ostatnim wysileniu. Przed
1848 1,27| parą stał człowiek z dzidą w ręku, zanurzony po pas w
1849 1,27| w ręku, zanurzony po pas w śniegu, nieruchomy jak słup;
1850 1,27| śniegu, nieruchomy jak słup; w dalszych pachołkowie pomarli
1851 1,27| ich zaskoczyła widocznie w chwili, gdy chcieli wydobywać
1852 1,27| rękoma przy uszach, zaś w tyle leżało dwóch ludzi;
1853 1,27| długie rzuty śniegowe nawiane w poprzek ich piersi łączyły
1854 1,27| zawieją, albowiem skrzepli w postawach pełnych wysilenia.
1855 1,27| łuki lub łby wbite zębami w śnieg, ludzi w saniach i
1856 1,27| wbite zębami w śnieg, ludzi w saniach i obok sań -lecz
1857 1,27| czoło; chwilami świecił w oczy trupom z bijącym sercem,
1858 1,27| trupami ku Niedzborzu, by tam w ciepłym dworze próbować
1859 1,27| spodziewać, zaprzężone były w konie najlepsze, kazał im
1860 1,27| wiedział, co ma począć; w każdym razie chciał przepatrzyć
1861 1,27| szukać po gościńcu.~Ale w zaspach nie znaleziono nic.
1862 1,27| zaspach nie znaleziono nic. W olszniaku błysnęły im jeno
1863 1,27| gościńcem lśniła się teraz w blasku księżyca i na białej,
1864 1,27| panny ze Spychowa nie było w orszaku.~- Na gościniec! -
1865 1,27| nie było jakowych łubów, a w nich białogłowskich przyodziewków.
1866 1,27| Nie było nic. Panna ostała w Spychowie.~Zbyszka uderzyła
1867 1,27| głowy:~- Gdyby była gdzie w saniach, starszy pan nie
1868 1,27| dla niego jakowąś pomoc. W takim razie mogła znajdować
1869 1,27| znajdować się gdzie pod śniegiem w pobliżu~Ale Głowacz, jakby
1870 1,27| odgadłszy te myśli, powtórzył:~- W takim razie znalazłby się
1871 1,27| nie jechałaby na dwór jeno w tych szatach, które na sobie
1872 1,27| pewności, że Danusia została w domu. Umiał nawet zdać sobie
1873 1,27| małżeństwo, umyślnie ostawił ją w domu, sam zaś przyjechał
1874 1,27| łatwiejszy był do spełnienia niż w dalekim Bogdańcu. "Wola
1875 1,27| boska!" - powtarzał sobie w duszy. Nagle jednak zawstydził
1876 1,27| i zajechali przede dwór, w którym przyjął ich stary
1877 1,27| rzekł - i wino mu wlewali w gębę, a potem parzyli go
1878 1,27| gębę, a potem parzyli go w łaźni, gdzie też począł
1879 1,27| księcia. Co było pierzyn w domu, to go nimi przykryli
1880 1,27| tej, którą sam pan Jezus w niebie odprawi.~- Żaden
1881 1,27| Chodźcie do izby, miast w sieni rozmawiać. A jeśli
1882 1,27| widzieć, to leżą wedle ognia w czeladnej. Chodźcie do izby.~
1883 1,27| pasterka kończyła się właśnie w zamkowej kaplicy. Do uszu
1884 1,27| tego, że Pan urodził się w stajence. Po mszy przyszła
1885 1,27| miłościwa pani. Danuśka ostała w Spychowie.~- Skąd wiesz?~-
1886 1,27| Spychowie.~- Skąd wiesz?~- Bo w żadnych saniach ni śladu
1887 1,27| byłby ci jej przecie wiózł w jednej kożuszynie.~- Prawda,
1888 1,27| Już by też kamień chyba w piersi miał, żeby się dłużej
1889 1,27| dłużej upierał! Jest też w tym dla niego i przestroga
1890 1,27| Zbyszko.~I poszli do Juranda. W izbie gorąco było jak w
1891 1,27| W izbie gorąco było jak w łaźni i widno zupełnie,
1892 1,27| mu dzbaniec grzanego wina w gębę - odrzekł ksiądz Wyszoniek -
1893 1,27| wszystkim o to, by dorównać w cnotach chrześcijańskich,
1894 1,27| chrześcijańskich, a zatem i w doglądaniu chorych, zmarłej
1895 1,27| więc żadnej sposobności, by w chrześcijańskim od wieków
1896 1,27| pamięć, że urodziła się w pogaństwie.~A oprócz tego
1897 1,27| jeszcze zupełnie zdrów, a w dodatku strudził się nad
1898 1,27| bywaj! rozkopać zaspę!~- W imię Boże: jużeście w Ciechanowie! -
1899 1,27| W imię Boże: jużeście w Ciechanowie! - ozwała się
1900 1,27| zbiera myśli, i odrzekł:~- W Ciechanowie?... Dziecko
1901 1,27| się, czy nie umarł, lecz w tej samej chwili piersi
1902 1,27| Mówił, że dziecko czeka w Ciechanowie - odpowiedział
1903 1,28| Jurand rozbudził się dopiero w drugie święto przed samym
1904 1,28| pani... Dlaboga, tom ja w Ciechanowie?~- I przespaliście
1905 1,28| z Bogdańca. Pamiętacie, w Krakowie...~A Jurand popatrzył
1906 1,28| księżna spojrzeli po sobie w mniemaniu, że to jeszcze
1907 1,28| znaleźli. Czemuścieją ostawili w Spychowie?~Ów zaś powtórzył
1908 1,28| jeszcze raz, ale już z trwogą w głosie:~- W Spychowie? Toć
1909 1,28| już z trwogą w głosie:~- W Spychowie? Toć ona przy
1910 1,28| dworca ludzi i pismo!~- W imię Ojca i Syna! - odpowiedział
1911 1,28| leśnego dworca po Danuśkę. W piśmie było, że was belki
1912 1,28| piśmie było, że was belki w pożarze przytłukły... żeście
1913 1,28| tak ni ognia nijakiego w Spychowie nie było, ni ja
1914 1,28| pieczęć.~- Pieczęć moja. Co w piśmie stoi? Ojciec Wyszoniek
1915 1,28| że Jurand z nim pojedzie. W sercu wrzał mu gniew, ból
1916 1,28| na całą potęgę krzyżacką.~W izbie, prócz Juranda, ojca
1917 1,28| przesiedział długie lata w niewoli.~- Potrzeba poczynać
1918 1,28| zaraz poskarżyć i jeśli W. Ks. Mość da do~niego pisanie,
1919 1,28| Chociaż to Krzyżak, więcej w nim uczciwości niż w innych -
1920 1,28| więcej w nim uczciwości niż w innych - odrzekł książę -
1921 1,28| piastowali dostojeństwa w Zakonie.~- A przecież Danveld
1922 1,28| musi być wolny. Jako Bóg w niebie, tak niechybnie po
1923 1,28| roześlę!~Tu uderzył pięścią w stół i dodał:~- O wa! Brat
1924 1,28| czekając z naradą, póki się w nim gniew nie uspokoi. Anna
1925 1,28| Wyszoniek.~- Był niegdyś w Zakonie posłuch - rzekł -
1926 1,28| poczynać. Dlatego Bóg podał w ich ręce kraje tak znaczne,
1927 1,28| siedzi - i jeden drugiemu w złem pomaga. Poskarżym się
1928 1,28| zapytał:~- Którzy to byli w leśnym dworcu?~- Był Danveld
1929 1,28| Hej! dmuchali i dmuchali w ogień, ale w końcu pyski
1930 1,28| i dmuchali w ogień, ale w końcu pyski poparzą.~- Zaprą
1931 1,28| przebiegłych ludzi do Prus, aby się w Szczytnie i Insborku wywiedzieli,
1932 1,28| czym książę wziął kostur w rękę i wyszedł, by wydać
1933 1,28| rzekł:~- Jakoby mnie kto w dawną ranę ugodził.~- Ale
1934 1,28| ranę ugodził.~- Ale ufajcie w miłosierdzie boskie; wróci
1935 1,28| rzekła sobie - a ninie w głowie by się mu mogło do
1936 1,28| rzekła. - Przyjechali ludzie w waszych barwach, z pismem
1937 1,28| łzy puściły się z oczu, a w Jurandzie tłumiona dotychczas
1938 1,28| włosy, a głową począł bić w belki ściany, jęcząc i powtarzając
1939 1,28| siłą za ramiona, zawołał:~- W drogę nam! Do Spychowa!~ ~
1940 1,29| Widziałem ich nieżywych w Niedzborzu.~- Nie masz starych
1941 1,29| odrzekł nic i jechali dalej w milczeniu a szybko, gdyż
1942 1,29| chcieli jak najprędzej być w Spychowie, spodziewając
1943 1,29| braci zakonnych, którzy byli w leśnym dworcu, a Zbyszko
1944 1,29| postępku swego giermka, który w tak straszny sposób pokruszył
1945 1,29| jest bytność owej niewiasty w leśnym dworcu, która przywiozła
1946 1,29| to mógł być ktoś nasłany w tym celu, aby tych ludzi
1947 1,29| własną osobą we dworcu. W takim razie nie podawaliby
1948 1,29| ogromny żal i ból zmieniły się w nim przede wszystkim w żądzę
1949 1,29| się w nim przede wszystkim w żądzę walki i krwi. Nawet
1950 1,29| jako szereg bitew kupą lub w pojedynkę; tymczasem teraz
1951 1,29| niewiele sprawie zaszkodzi, a w razie przeciwnym może znaczne
1952 1,29| I teraz mi pomożesz?~A w Zbyszku wybuchnęła zarazem
1953 1,29| słów, gdyż począł zgrzytać w ciemności, a po chwili powtarzać
1954 1,29| Lowe, Rotgier i Gotfryd!~I w duszy myślał, że jeśli zechcą,
1955 1,29| Zbyszko spojrzał mu prosto w oczy z twarzą niemal zuchwałą
1956 1,29| na czoło orszaku, jechał w milczeniu.~ ~
1957 1,30| wytrzymać i rzekł sobie w duszy: "Wolę, żeby gniewem
1958 1,30| i trąciwszy strzemieniem w jego strzemię, począł mówić:~-
1959 1,30| Danuśka dla mnie uczyniła w Krakowie, to wiecie, ale
1960 1,30| ale tego nie wiecie, że w Bogdańcu swatali mi Jagienkę,
1961 1,30| milczał, jął mówić dalej:~- W leśnym dworcu Bóg mi dał,
1962 1,30| weźmiecie i komu innemu oddacie. W Krakowie byliście mi przecie
1963 1,30| aż łzy zadrgały na chwilę w głosie Zbyszka, ale że serce
1964 1,30| Ludzie przyjechali po nią w wieczór i chcieli ją zaraz
1965 1,30| pozwoleństwo. Księcia nie było już w leśnym dworcu, więc wagowała
1966 1,30| odrzekł nic i jechał zamknięty w sobie, mroczny i z twarzą
1967 1,30| wreszcie i począł mówić sobie w duszy z coraz większym niepokojem,
1968 1,30| stary rycerz zaciął się w gniewie i że odtąd będą
1969 1,30| że wszystko na nic i że w przyszłości spadną na niego
1970 1,30| naturą wnet zmieniło się w gniew, chęć sporu i walki. "
1971 1,30| zwanej Świetlik, gdzie Jurand w czasie powrotu z dworu książęcego
1972 1,30| ze Zbyszkiem znaleźli się w osobnej izbie. Nagle Jurand
1973 1,30| młodym rycerzem i utkwiwszy w nim wzrok, zapytał:~- Toś
1974 1,30| I począł patrzeć wprost w oczy Juranda, gotów na gniew
1975 1,30| zdziwieniem i obawą, czy mu się w głowie nie miesza, gdyż
1976 1,30| począł całować go ze łzami w oczach po ręku.~- Nie będziecie
1977 1,30| Byłem ci przeciwny, bom ją w duszy Bogu ofiarował.~-
1978 1,30| Krzyżakach zbudziła się w nim wnet stara nienawiść
1979 1,30| ludzie rozgrzali się trochę w izbach, ruszono dalej, chociaż
1980 1,30| wszystkich sił, jechali w saniach. Zbyszko opowiadał
1981 1,30| stryjcu Maćku, do którego w duszy tęsknił, i żałował,
1982 1,30| od męstwa jest potrzebna. W końcu zwrócił się do Juranda
1983 1,30| na samą myśl o tym poczuł w piersi nie ludzkie, ale
1984 1,30| Przez czas jakiś jechali w milczeniu białą, zalaną
1985 1,30| mieli... Wojowałem z nimi w polu, gdym w poselstwie
1986 1,30| Wojowałem z nimi w polu, gdym w poselstwie od naszego księcia
1987 1,30| nim śli, chwycił, skował i w podziemiach w Koźminie zamknął.
1988 1,30| skował i w podziemiach w Koźminie zamknął. Musieli
1989 1,30| głos zamarł mu na chwilę w piersi, po czym mówił na
1990 1,30| owieczkę, jako jedno serce w piersiach, a oni ją na powróz
1991 1,30| księżycowi swą młodą twarz, w której malowało się zdziwienie,
1992 1,30| Jurand tymczasem zdusił w sobie ból, opamiętał się
1993 1,30| wyjeżdżoną drogę.~- Raz w nocy - mówił dalej Jurand -
1994 1,30| Zbyszko.~- Nie wieu. Często w Spychowie coś w ścianach
1995 1,30| Często w Spychowie coś w ścianach gada, a cza-sem
1996 1,30| bo dużo ich na łańcuchach w podziemiu pomarło.~- A wam
1997 1,30| Czynili zasadzki i pozywali w pole... Tak było i teraz.
1998 1,30| Bogdajeśmy ich zastali w Spychowie! - rzekł Zbyszko.
1999 1,30| konnych i niskie sanie, w których siedziały trzy ciemne
2000 1,30| wykrzykiwać na jego cześć, lecz w okrzykach tych brzmiało
1-500 | 501-1000 | 1001-1500 | 1501-2000 | 2001-2500 | 2501-3000 | 3001-3500 | 3501-4000 | 4001-4500 | 4501-4948 |