1-500 | 501-1000 | 1001-1500 | 1501-2000 | 2001-2500 | 2501-3000 | 3001-3153
Tom, Rozdzial
1001 1,21| chwilami szeptał do niej, a chwilami obejmował jej nogi
1002 1,21| niezmiernej ilości zwierza, a zwłaszcza dziwił się pan
1003 1,21| dworkach jak żuraw na straży, a nie mogąc się z żadną rozmówić,
1004 1,21| wspinał się w pędzie do góry, a następnie walił się ciężko
1005 1,21| łokcie na kolanach Danusi, a głowę na dłoniach, patrzył
1006 1,21| strzelił do niego z kuszy, a następnie wypadł ku niemu
1007 1,21| końca. Owszem,~najciekawsza a zarazem najbardziej niebezpieczna
1008 1,21| z nozdrzów dymiło parą, a kopiąc śnieg przednimi nogami,
1009 1,21| hen do najdalszych głębin, a jednocześnie wypadły na
1010 1,21| obronie córki Kiejstuta - a wtem zgrzytnęła w rękach
1011 1,21| mgnieniu oka potworne cielsko, a tymczasem księżna i Danusia,
1012 1,21| księżnę i inne niewiasty, a może i życie im ocalił -
1013 1,21| łaskę moją jużeście zdobyli, a miłość ludzką również łatwie
1014 1,21| się przy tym jego ręce, a usta pozostały otwarte,
1015 1,21| dziewczynie siąść na koń, a następnie, jadąc przy niej,
1016 1,21| przywiezie balsam gojący, a wtedy powiem o zapłacie.~ ~
1017 1,22| począł oddychać ciężko -a Czech pomilczał przez chwilę,
1018 1,22| wie, co z wami będzie.~- A co powiada ksiądz Wyszoniek? -
1019 1,22| pokaże się to na nowiu, a do nowiu jeszcze cztery
1020 1,22| było - wtedy dadzą na mszę. A mnie tu pochowają albo w
1021 1,22| ze dworem do Ciechanowa, a potem do Warszawy wraca.~-
1022 1,22| rodzonej siostrze Witolda, a stryjecznej potężnego "króla
1023 1,22| spodziewać. Tak mówili Krzyżacy, a on jeszcze nie całkiem stracił
1024 1,22| poprzednio w Ciechanowie, a z nimi przyjechał niejaki
1025 1,22| krzyżackiego w Lubawie, a więc on, pan de Fourcy,
1026 1,22| więc on, pan de Fourcy, a dalej pan de Bergow i pan
1027 1,22| na pokój między Zakonem a księstwami mazowieckimi,
1028 1,22| warunkiem, że ludzi odprawią, a samotrzeć z nim i dwoma
1029 1,22| okrutnie kopią przebódł, a pana de Bergow wziął w niewolę
1030 1,22| knechtów na wyprawę pozwolił - a cóże Jurand? Jeszcze wyzwanie
1031 1,22| Jeszcze wyzwanie przyjął, a tego jeno żądał, by ludzie
1032 1,22| Za gości Zakon odpowiada, a do tego byli z nimi knechci
1033 1,22| Krzyżowi oddali usługi.~- A śmierć Majnegera musi być
1034 1,22| mężów, niewiast i dzieci? A gdym się skarżył mistrzowi,
1035 1,22| sprawiedliwości naprawili, a za graniczną swawolę mistrz
1036 1,22| swawolą.~- To sam to gadasz, a sądu na Juranda wołasz.
1037 1,22| samego Zbawiciela obrażają. A jakichże mąk i kar dosyć
1038 1,22| był z niewoli wypuszczon, a Jurand na gardle skaran.~-
1039 1,22| Niemcy i cesarz rzymski.~- A za mną król polski, któremu
1040 1,22| pobladli ze wściekłości, a pan de Fourcy spoglądał
1041 1,22| spytał pierwszy brat Rotgier.~A Hugo de Danveld przyskoczył
1042 1,22| się biłeś - ni słowa!~- A tyś to nie pomykał przed
1043 1,22| sądu nie skaraliby Juranda, a na sądzie rzecz by musiała
1044 1,22| ozwał się brat Gotfryd.~- A jeśli się nie uda? Jeśli
1045 1,22| księciem stoi król polski, a z nim mistrz nie zadrze...~-
1046 1,22| Wzięliśmy niby zastaw, a i to...~Tu obejrzał się
1047 1,22| Jagiełłów! Wielki kniaź, a pomimo tego Szombergowi
1048 1,22| bracia, jaki powstanie hałas.~A Hugo de Danveld począł się
1049 1,22| groźbą przeklęty Jagiełło, a mistrz - znacie go przecie:
1050 1,22| ziemiach Mazowsza i Polski.~- A tymczasem kości Juranda
1051 1,22| jej wtedy księżna jechać, a jeśli dziewka w drodze przepadnie,
1052 1,22| z zapałem brat Gotfryd. A Rotgier podniósł dłonie
1053 1,22| nogami knechty nasze...~- A dziewka zostanie służką
1054 1,22| dłoni w usta i rzekł:~- A teraz do Szczytna nam jak
1055 1,23| im była chciwość zakonna, a jeszcze lepiej kłamstwa
1056 1,23| ręką na podobną podziękę, a po ich wyjściu rzekł, iż
1057 1,23| Zauważył tę rozmowę de Fourcy, a że uderzyła go przy tym
1058 1,23| odpowiedział Krzyżak. A pan de Fourcy zdziwił się.~-
1059 1,23| którą macie pochwycić?~- Ta. A gdy ją pochwycim, Jurand
1060 1,23| wy. Ojciec wróg Zakonu, a do córki mówiliście miodem
1061 1,23| wskórają - powróz.~- Ba! a nuż zdradzą?~- Nie zdradzą,
1062 1,23| aby się na nas poskarżyć, a siebie usprawiedliwić. Będąc
1063 1,23| porwania, nie będzie krzyku, a że kilku wisielców Mazury
1064 1,23| przez to szkoda dla Zakonu.~A brat Gotfryd, najmłodszy
1065 1,23| ukrywać to, co musi się wydać.~A Hugo de Danveld począł się
1066 1,23| na dzieci Witolda..."~- A później?~- Później de Bergow
1067 1,23| de Bergow będzie wolny, a Zakon będzie także uwolnion
1068 1,23| jechali dalej w milczeniu - a przed nimi na dwa lub trzy
1069 1,23| przywiązał się do nich mocno, a nie mając własnej fortuny,
1070 1,23| nieszczęsnego towarzysza, a gdy ta skarga pozostała
1071 1,23| się rozmowom zakonników, a zwłaszcza temu, co mówił
1072 1,23| dusza w każdym rycerzu - a zaś inni bracia nie tylko
1073 1,23| tylko o porwanie dziewczyny, a następnie o wymienienie
1074 1,23| także nic przeciwko temu, a nawet nie był pewien, czyby
1075 1,23| jeśli się za nią odda, a potem zamordować go, a z
1076 1,23| a potem zamordować go, a z nim razem, dla ukrycia
1077 1,23| rzekł sobie de Fourcy -a przecie krzyż noszą i czci
1078 1,23| do Danvelda i zapytał:~- A jeśli Jurand się wam odda,
1079 1,23| zdawał się walczyć z sobą, a następnie podniósł się nieco
1080 1,23| na zdradę, na hańbę.~- A jakoże możecie nam zabronić?
1081 1,23| kawałka chleba nie rzucim. A w dodatku: wyście jeden,
1082 1,23| nie tylko zakonników...~A de Fourcy, którego podnieciły
1083 1,23| wzrokiem na Zygfryda de Lowe, a ów przymknął powieki, jakby
1084 1,23| puszcz ku ludzkim siedliskom.~A następnie poczęła się śpieszna
1085 1,23| człowiek jest - musi zginąć.~A de Lowe, który, lubo najstarszy
1086 1,23| za którym kopię noszę, a który od tura na łowach
1087 1,23| ale jako psi szczekali; a któren by był krzyw o te
1088 1,23| pośpiechu wziąć nie zdążył.~A Danveld tymczasem był tuż
1089 1,23| podziękujcie Bogu i za chwilę ulgi. A Rotgier i Gotfryd zbliżyli
1090 1,24| drzewiej posłuch był okrutny, a teraz byle komtur na swoją
1091 1,24| kara.~Po czym zamyślił się, a po chwili znów począł mówić
1092 1,24| rzekł ksiądz Wyszoniek - a po cóż by go pachoł miał
1093 1,24| przedtem nigdy nie widział, a po drugie, choćby i miał
1094 1,24| Jurand pierwszy zaczął.~A Mrokota z Mocarzewa rzekł:~-
1095 1,24| Ot i teraz, ledwie dycha, a jednak się za Jurandem ujął
1096 1,24| nagroda będzie Danuśka, a ja też myślę, że ją dostanie,
1097 1,24| też myślę, że ją dostanie, a to przez tę przyczynę, że
1098 1,24| i po gębie go gładzi, a on się do niej w boleści
1099 1,24| dziewczynę głowy nie ucięli, a teraz znowu tur go starmosił.~-
1100 1,24| mu pióra ze łba zedrzeć, a za Lorchego toż by karku
1101 1,24| je dziewczyna poniesie, a gdy krzypota go popuści,
1102 1,24| zaś uśmiechał się wciąż, a wreszcie rzekł:~- Widzicie...
1103 1,24| potłuczone kości Zbyszka, a którą stara dworka właśnie
1104 1,24| I mając smutek w sercu, a łzy na pogotowiu, poczęła
1105 1,24| dobry ksiądz Wyszoniek. A książę rzekł:~- Poczekaj!
1106 1,24| rzekł do Danusi:~- Bierz, a nieś Zbyszkowi - i powiedz
1107 1,24| jako miles cinctus stanie, a jeśli nie - to reszty w
1108 1,24| boleści twarz i zapytał:~- A Czech, jagódko, wrócił?~-
1109 1,24| Danusię, potem na oznaki, a następnie przymknął oczy
1110 1,24| mógł mnie rycerzem pasować?~A gdy w tej chwili weszła
1111 1,24| ramionach i począł jej dziękować a przepraszać miłościwą panią,
1112 1,24| Tymczasem nadszedł książę, a z nim ksiądz Wyszoniek,
1113 1,24| Zbyszko się nie ruszał, a następnie, siadłszy przy
1114 1,24| być dziwno, że za mężne a zacne uczynki jest zapłata,
1115 1,24| chodziłyby po świecie bez kary. A żeś ty żywota nie szczędził
1116 1,24| się przepasać i we czci a sławie odtąd chadzać.~-
1117 1,24| się patrzy masz służyć, a ze starostą piekielnym wojować.
1118 1,24| i na odchodnym dodał:~- A jak wyzdrowiejesz, to prosto
1119 1,25| niewiasta z hercyńskim balsamem, a z nią razem przybył i kapitan
1120 1,25| po to, aby mnie zjednali, a oni mnie do gniewu przywiedli.
1121 1,25| poprzedniej nocy zasnął dobrze, a nazajutrz obudził się wprawdzie
1122 1,25| podarowała różę jerychońską, a na drugi dzień w czasie
1123 1,25| bieluchny płaszcz was obwinął, a drugi zaś rzekł: "Śnieg
1124 1,25| rzekł: "Śnieg jeno widzę, a jej nie ma" - i wrócił się.~
1125 1,25| nie ma" - i wrócił się.~A Danusia, której chciało
1126 1,25| modre oczy i spytała:~- A co to znaczy?~- To znaczy,
1127 1,25| widziałam jeno biały płaszcz, a potem obudziłam się zaraz,
1128 1,25| każdej nocy bóle w nogach, a rękę całkiem mi odjął.~-
1129 1,25| rękę całkiem mi odjął.~- A że to wam ten balsam nie
1130 1,25| to za ciężki grzech mój, a chcecie wiedzieć, za jaki,
1131 1,25| braci pełnić są obowiązane. A którą takowa łaska i cześć
1132 1,25| głupia - nie wiedziałam! a jednak kara na mnie spadła.
1133 1,25| niech Bogu sąd ostawi, a sama się nie sprzeciwia,
1134 1,25| przypomniawszy, rzekła:~- A śniło mi się, że was jakiś
1135 1,25| rodzona matka hodowała - a w końcu obiecywał Jurand,
1136 1,25| nieszczęście spychowskie rozpytać, a zarazem czegoś się o zamiarach
1137 1,25| gdyż coraz mniej widzi, a za dni parę może i całkiem
1138 1,25| pożegnanie nie rozdzierać.~A Zbyszko już wiedział o wszystkim
1139 1,25| uderzony obuchem w głowę, a gdy pani weszła i łamiąc
1140 1,25| mu się żal coraz większy, a przez głowę przelatywały
1141 1,25| będzie go chwytało omdlenie, a nie będzie przy nim tej
1142 1,25| pochyla się i odpowiada:~"A któż inny?" Obecnie zaś
1143 1,25| ból zostanie, i tęsknota, a szczęście odejdzie - i nie
1144 1,25| więcej w życiu nie obaczę.~A pani, sama stroskana, odpowiedziała:~-
1145 1,25| przeszłoby na księcia i na mnie, a my byśmy ci dziewczynę zaraz
1146 1,25| I rzekę, rady nie ma, a rada musi być, bo bez niej
1147 1,25| powiadaj, o co ci idzie, a ty, Danuśka, wstań mi od
1148 1,25| nie wy, miłościwa pani!~A Danusia na to:~- Miłościwa
1149 1,25| Jurand dostał żonę. Prawda! A jakby raz ślub był - to
1150 1,25| boję... Aż mi dech zaparło, a tu i czasu na nic nie ma,
1151 1,25| opamiętać - i czegoś mi strach. A tobie nie strach, Danuśka? -
1152 1,25| zamrę! - przerwał Zbyszko. A Danuśka podniosła się od
1153 1,25| Zbyszko.~- To i pamiętaj! A Jurandowi niech dziewczyna
1154 1,25| Dziewczyna musi jechać, a ów młodzianek chorzeje i
1155 1,25| zawołała księżna Anna. A Zbyszko rzekł:~- Ten Sanderus,
1156 1,25| znów osiadł na wezgłowiu, a księżna, Danusia i ojciec
1157 1,25| śmierć ludzie się spowiadają, a tym bardziej że idą święta,
1158 1,25| bliżej niż w Przasnyszu.~- A wasza miłość nie pojedzie? -
1159 1,25| na wielkie uroczystości, a też i piękny kobierczyk
1160 1,25| odrzekł z uśmiechem Zbyszko.~A tymczasem księżna rozmyślała
1161 1,25| gdzie pod śniegiem zielenią.~A Danusia, stojąc z rozpuszczonymi
1162 1,25| nic innego nie znajdziem, a Zbyszko weźmie mnie i w
1163 1,25| dziewczynę do spowiedzi, a potem zapadła głucha noc.
1164 1,25| niebieską ma wziąć za żonę. A pomyślał to jeszcze bardziej,
1165 1,25| Domine, non sum dignus - a wraz z nim trzaskania skier
1166 1,25| świerszcze grające zawzięcie, a jakoś żałośnie w szparach
1167 1,25| będzie trzeba, dochowa.~A pan de Lorche przykląkł
1168 1,25| biorę... ciebie sobie..." - a do wtóru tym słowom cichym
1169 1,25| która błogosławiła oboje, a gdy wreszcie oddała ich
1170 1,25| teraz, bo już ona twoja, a ty jej. Wówczas Zbyszko
1171 1,25| twarz zroszoną zimnym potem, a nawet nie przestał powtarzać
1172 1,25| na węgle nowe bierwiona, a gdy zapiszczało co żałośnie
1173 1,25| Odpowiadały mu świerszcze, a potem wzmagający się płomień,
1174 1,25| Co? - rzekła księżna - a cóż by jak nie oną pieśń,
1175 1,25| usta poczęły się trząść, a spod zamkniętych rzęs łzy
1176 1,25| studzienne! Konie poją! A ksiądz Wyszoniek spojrzał
1177 1,25| chmurno - i padał śnieg miękki a obfity.~Zbyszko począł patrzeć:
1178 1,25| Jurandowi. Wszyscy byli zbrojni, a niektórzy mieli blachy na
1179 1,25| i odjeżdżam, tom twoja. A on całował jej ręce, policzki
1180 1,26| przywdziania pancerza i hełmu, a w najgorszym razie tuszył,
1181 1,26| tu po nas w tym dworcu, a choćbym miał zachorzeć,
1182 1,26| w sianie i pod skórami, a dopiero pod samym Ciechanowem
1183 1,26| niedobrze mu się przeciwiać, a jeszcze gorzej nie spełnić
1184 1,26| swoją skrzynią, rzekł mu:~- A ty czegoś się do mnie przyczepił
1185 1,26| pierwsza gwiazda zejdzie, a tu też nie mam po co ostawać.
1186 1,26| chrześcijaństwa w Rzymie zaprzysiągł. A prócz tego okrut-niem waszą
1187 1,26| lepszego się nie przy godzi.~- A wy patrzcie, by wam grzeszne
1188 1,26| ale tobie go nie dam.~- A przykazanie jest: spragnionego
1189 1,26| To ci dam wiadro wody, a tymczasem naści, co mam
1190 1,26| cudaczny ów człowiek bawił go, a zarazem zdawał się być istotnie
1191 1,26| ledwie było spod niego widać, a miejscami dymy zdawały się
1192 1,26| dla zaoszczędzenia sił, a po wtóre, dla wielkiego
1193 1,26| pokłonić i nabożeństwa zażyć.~- A potem? - pytał Głowacz.
1194 1,26| rycerzy krzyżowych pozwał, a przedtem jeszcze Lichtensteina?
1195 1,26| na Niemców nie poskąpi - a Zbyszko uśmiechał się w
1196 1,26| Bogdańca, to z Danuśką, a ona niech bierze innego..."
1197 1,26| to piwożłopy i koste-ry, a dziewka uczciwa jest". Pomyślał
1198 1,26| zawdzięcza... Pomruczy, a potem będzie rad i pocznie
1199 1,26| który był człowiek twardy, a przecie tak go kochał jak
1200 1,26| nie wiedział, co począć, a zwłaszcza stary, który niczego
1201 1,26| prawo do Danuśki ludzkie, a moje boskie - i nie wasza
1202 1,26| powinna porzucić ojca i matkę, a pójść za mężem - więc czuł,
1203 1,26| się jednak, by między nim a Jurandem miało dojść aż
1204 1,26| wskórają prośby Danusi, a równie wiele, jeśli nie
1205 1,26| jakby odległe rżenie koni, a czasem jakby pełne trwogi
1206 1,26| i ogień nie prześwieci. A może rozmiotło drwa i węgle.~
1207 1,26| zjechać?~- Miał.~- Z panną?~- A ogień to ci naprawdę przesłoniło -
1208 1,26| zjawiło się kilku jeźdźców.~- A czego następujesz? - zawołał
1209 1,26| jedziecie?~- Od Przasnysza.~- A więcej podróżnych nie widzieliście
1210 1,26| Po staremu: jest dość!~- A dziedzica ze Spychowa nie
1211 1,26| Byliśmy tuż pod miastem, a wszelako gdyby nie ci ludzie,
1212 1,26| litewskich napadów minęły, a Krzyżacy, przewidując wojnę
1213 1,26| obiecał przecie przyjechać, a gdyby był zachorzał mocniej,
1214 1,26| wypytując o zdrowie księcia, a szczególnie księżny, którą
1215 1,26| pochylił mu się do kolan, a następnie ucałował jego
1216 1,26| pani wam życzy jak matka, a ja zawdy wolę jej dogodzić
1217 1,26| mu tego nikt nie wydrze, a bez rodzicielskiego błogosławieństwa
1218 1,26| misy dla nich zastawione, a ludzie wysłani, by ich przeprowadzić
1219 1,26| albo jutro po pasterce, a książę też przyobiecał,
1220 1,26| w ogóle człowiek łatwy, a może też poczęła się księżna
1221 1,26| ze Zbyszkiem połączona, a ów, obraziwszy się, postanowił
1222 1,26| Zbyszkowi z tych myśli, a nawet nie było na to i czasu,
1223 1,26| jeszcze pod nogi i zapytać:~- A jeśli przyjadą, to jakoże
1224 1,26| posłanie. Ale jakoże będzie?...~A księżna poczęła się śmiać
1225 1,26| pachnącym sianie wieczerzę. A wtem we drzwiach ukazał
1226 1,27| wstrzymywanie na nic się nie przyda, a mitręga może okazać się
1227 1,27| pierwszy dał znać o wypadku, a który teraz prowadził ich
1228 1,27| osady bliższe Ciechanowa, a następnie Niedzborz, po
1229 1,27| znajdą niezawodnie żywą, a może i śpiącą pod skórami.
1230 1,27| Zbyszko mało go rozumiał, a wreszcie nie miał i czasu
1231 1,27| ludzkich i sprowadzić pomoc, a gdy koń mu padł, wówczas
1232 1,27| przykrywały ich jak pościel, a oni zdawali się spać cicho
1233 1,27| kazał im jechać naprzód; a może zostawił je gdzie przy
1234 1,27| pobliskie zaspy, olszniak, a potem nawrócić i szukać
1235 1,27| Łąka między olszniakiem a gościńcem lśniła się teraz
1236 1,27| nie było jakowych łubów, a w nich białogłowskich przyodziewków.
1237 1,27| aby tak było, jako mówisz.~A Czech poszedł jeszcze głębiej
1238 1,27| siebie na konia Danusię, a potem, gdy koń padł, Danusia
1239 1,27| się uczuciu pewnej ulgi, a nawet i radości, gdyż zrozumiał,
1240 1,27| brać Danuśkę jak swoją, a potem jeno ślub spełnić,
1241 1,27| wino mu wlewali w gębę, a potem parzyli go w łaźni,
1242 1,27| przykryli i powieźli.~- A nie powiadał o córce nic?~-
1243 1,27| dychać; mowy nie odzyskał.~- A inni?~- A inni u Boga już
1244 1,27| nie odzyskał.~- A inni?~- A inni u Boga już za piecem.
1245 1,27| miast w sieni rozmawiać. A jeśli chcecie ich widzieć,
1246 1,27| przestrachu i poczęła wypytywać:~- A Danuśka?~- Nie masz jej.
1247 1,27| poczęły jej błyskać radością, a po chwili zawołała:~- Hej!
1248 1,27| życie zawdzięczał - rzekła - a po prawdzie, to i tobie,
1249 1,27| wojował. Jak tylko się obaczy a przemówi, zaraz mu to powiem.~-
1250 1,27| dlaczego Danuśki nie wziął. A nuż chora?~- Nie powiadaj
1251 1,27| bokami okrutnie robi.~- A próbowaliście do niego gadać?~-
1252 1,27| cnotach chrześcijańskich, a zatem i w doglądaniu chorych,
1253 1,27| urodziła się w pogaństwie.~A oprócz tego paliła ją chęć,
1254 1,27| poczęła odmawiać różaniec, a następnie drzemać. Zbyszko,
1255 1,27| jeszcze zupełnie zdrów, a w dodatku strudził się nad
1256 1,28| gdy stary rycerz przemówi, a po ich odejściu sam udał
1257 1,28| Pamiętacie, w Krakowie...~A Jurand popatrzył chwilę
1258 1,28| młodzieńca i rzekł:~- Pamiętam... A gdzie Danuśka?~- Nie jechała
1259 1,28| wyszedł pospiesznie z izby, a księżna mówiła dalej:~-
1260 1,28| ja po nią nie posyłałem!~A wtem wrócił ksiądz Wyszoniek
1261 1,28| księdza pisanie?~- Nie wiem.~- A pieczęć.~- Pieczęć moja.
1262 1,28| wezwał także na naradę, a to dla jego rozumu i doskonałej
1263 1,28| porwano - i nakaże ją oddać~- A jeśli z jego rozkazania? -
1264 1,28| dostojeństwa w Zakonie.~- A przecież Danveld i de Lowe
1265 1,28| wiślane albo morskie wywieźli.~A Zbyszko rzekł:~- Znajdziem
1266 1,28| przeto i mnie pohańbiły, a tego im nie daruję, pókim
1267 1,28| pokarać i dziewkę wrócić, a do mnie posłów z przeprosinami
1268 1,28| wiary. Nic, jeno chciwość a złoba taka, jakoby wilkami,
1269 1,28| Poskarżym się mistrzowi - a oni się zaprą. Mistrz każe
1270 1,28| Mistrz każe im dziewkę oddać, a oni nie oddadzą - albo też
1271 1,28| bom ja ich wpierw pozwał!~A Jurand odjął ręce od twarzy
1272 1,28| woził. Jedźcie do Spychowa, a jak się zgłoszą, to mnie
1273 1,28| przed mistrzem nie zaprą.~A Jurand począł powtarzać
1274 1,28| jeszcze wysłać bywałych a przebiegłych ludzi do Prus,
1275 1,28| czy Jurandówna tam jest, a jeśli nie, to dokąd została
1276 1,28| jakby nie słyszał~pytania, a potem nagle rzekł:~- Jakoby
1277 1,28| sposobności powie - rzekła sobie - a ninie w głowie by się mu
1278 1,28| srogi tur na nas uderzył - a Pan Jezus natchnął Zbyszka,
1279 1,28| że ją obaczę, najmilszą, a tymczasem...~I głos jej
1280 1,28| łzy puściły się z oczu, a w Jurandzie tłumiona dotychczas
1281 1,28| rękoma swe długie włosy, a głową począł bić w belki
1282 1,29| odpowiedział Zbyszko.~- A ludzie moi wszyscy poginęli?~-
1283 1,29| jechali dalej w milczeniu a szybko, gdyż chcieli jak
1284 1,29| którzy byli w leśnym dworcu, a Zbyszko opowiadał mu wszystko -
1285 1,29| pokruszył ramię Danvelda, a podczas tego opowiadania
1286 1,29| niewiele sprawie zaszkodzi, a w razie przeciwnym może
1287 1,29| odgrzebywał?~- Ja, z innymi.~- A na onych łowach tyś mi dziecko
1288 1,29| I teraz mi pomożesz?~A w Zbyszku wybuchnęła zarazem
1289 1,29| zamki gryźć, to je zgryzę, a ją dostanę.~I nastała chwila
1290 1,29| począł zgrzytać w ciemności, a po chwili powtarzać znów
1291 1,29| że ona niewiasta moja, a ja jej mąż.~Rycerz ze Spychowa
1292 1,30| rodzic jej, Zych, chciał; a i krewny opat, bogacz, także...
1293 1,30| uczciwa dziewka i jak łania, a wiano też godne. Ale nie
1294 1,30| miłowali - wspomnijcie! - a nie będzie wam dziwota.~
1295 1,30| niby do Spychowa powieźć, a jam jeszcze z łoża nie wstawał.
1296 1,30| dziewczyna miała jechać, a ja ostawałem chory i śmierci
1297 1,30| Moc boska, prawo boskie...~A Jurand przerwał głucho:~-
1298 1,30| pognębienie to trwało krótko, a raczej zgodnie z jego naturą
1299 1,30| byle znaleźć jakowąś ulgę.~A tymczasem zajechali do karczmy
1300 1,30| I mnieś odgrzebł?...~A Zbyszko spojrzał na niego
1301 1,30| kolana starszego rycerza, a następnie począł całować
1302 1,30| będziecie mi przeciwni? - pytał. A na to Jurand odrzekł:~-
1303 1,30| Wyście ofiarowali ją Bogu, a Bóg mnie. Wola Jego!~- Wola
1304 1,30| nie będzie ci pomagał.~- A przecie ją porwali - odpowiedział
1305 1,30| Jakoż, gdy zjadły obroki, a ludzie rozgrzali się trochę
1306 1,30| droga była jeszcze daleka, a na noc brał mróz okrutny,
1307 1,30| do Juranda i zapytał:~- A wyście chytrzy?... Bo ja -
1308 1,30| pieniędzy za nich nasypać. A ja, trafił się li gość Niemiec,
1309 1,30| Nie byłem im wtedy ciężki, a oni mi to uczynili, czego
1310 1,30| jedno serce w piersiach, a oni ją na powróz jak psa
1311 1,30| wszystkim ludziom czynią?~A Jurand rozłożył jakby z
1312 1,30| Dla-tegom ci był przeciwny. A teraz nie wiem: wola to
1313 1,30| Bóg przyjął waszą chęć, a Danuśkę mnie podarował,
1314 1,30| i dlatego nie ma rady.~- A chwała Bogu, nie ma! Nie
1315 1,30| porywali, zdajcie go mnie, a obaczycie!~Lecz Jurand począł
1316 1,30| był głos nieboszczki.~- A co to mógł być za głos -
1317 1,30| Spychowie coś w ścianach gada, a cza-sem jęczy, bo dużo ich
1318 1,30| łańcuchach w podziemiu pomarło.~- A wam ksiądz co nowi?~- Ksiądz
1319 1,30| długo, gdyż szła kręto, a miejscami zmieniała się
1320 1,30| Bom jeszcze szmat znaczny, a potem zaczną się oparzeliska,
1321 1,30| sanki porównały się ze sobą, a jednocześnie na przodzie
1322 1,30| wałach olbrzymi ostrokół, a chociaż poprzednio nieraz
1323 1,30| się po prostu jak liść, a i pod niewiastą drżały nogi.
1324 1,30| Przyjeżdżała widać na przeszpiegi, a teraz wie ona pewnie, gdzie
1325 1,30| schylając się pokornie.~A Jurand, usłyszawszy straszne
1326 1,30| strasznym głosem:~- Milczeć!...~A pątnik przeraził się znowu.
1327 1,30| powiedzieć.~- Za czym mówcie!~A ona powtórzyła jeszcze raz,
1328 1,30| do rąk własnych oddać.~- A kto zaś zaręczy mi, że wrócę,
1329 1,30| cierpliwości, aby zaś nie pękła.~A pątnik zwrócił się do siostry:~-
1330 1,30| poczęły się cofać w tył, a palce rozszerzać się na
1331 1,30| córka jest w mocy braci, a pod opieką Szomberga i Markwarta -
1332 1,30| Którzy potrafią nas pomścić, a którzy rzekli nam na odjezd-nym
1333 1,30| komturowie - dodała niewiasta - a z nimi Markwart i Szomberg.~
1334 1,30| zakopią w wale zamkowym, a potem się wyprą, wyprzysięgną -
1335 1,30| chwycił niewiastę i pątnika, a zawiózł ich wprost do wielkiego
1336 1,30| skują i wtrącą do podziemia, a Danusi i tak nie puszczą,
1337 1,30| nie wydało, że ją porwali. A tymczasem śmierć jest nad
1338 1,30| myśli poczęły mu się plątać, a boleść stała się tak wielka,
1339 1,30| ukazał się w nich Zbyszko, a za nim ksiądz Kaleb.~- Cóż
1340 1,30| Nie - odrzekł Jurand.~- A Danuśka - dopytywał dalej
1341 1,31| widzieli się z Jurandem, a w jakiś czas później wyjechali,
1342 1,31| potem zaś spowiadał się, a po przyjęciu komunii wezwał
1343 1,31| wszystkich wyprawach i walkach, a w czasie spokoju gospodarzył
1344 1,31| lekka dłońmi jego kolana.~A Jurand mówił dalej:~- Którą
1345 1,31| moją spisał ksiądz Kaleb, a pod pismem pieczęć się moja
1346 1,31| Pamiętaj~Lecz Zbyszko spytał:~- A czemu to już zdajecie mi
1347 1,31| śniegi mnie przysypały, a chociaż Bóg mnie zratował,
1348 1,31| Bierz ty ją do Bogdańca, a Spychów na Tolimę zdaj...
1349 1,31| zdaj... To człek wiemy, a tu ciężkie sąsiedztwo...
1350 1,31| zakrzyknął Zbyszko - a wy już jakby z tamtego świata
1351 1,31| pół był na tamtym świecie, a teraz tak mi się widzi,
1352 1,31| toć ja ją jedną mam. A i ty, choć wiem, że ją miłujesz...~
1353 1,31| będziesz statecznie miłował...~A Zbyszkowi aż łzy stanęły
1354 1,31| noc już zapadła głęboka, a od kilku już dni nie zaznali
1355 1,31| niej właśnie wychodził.~- A jakoże pan? - zdrowi? -
1356 1,31| zapytał.~Ów zaś skłonił się, a następnie otoczył ucho dłonią
1357 1,32| Doprowadzisz mnie do gościńca, a potem wrócisz - odrzekł
1358 1,32| będzie w prawo za borkiem, a z pagórka zaraz zamek ujrzycie.~
1359 1,32| jeszcze bardziej zasapał.~- A nie wiesz, jest-li komtur
1360 1,32| ziarno gryźć jak bydlę. A gdzie żarna w chałupie znajdą,
1361 1,32| świętą niedzielę chowa, a w piątek tak jeść musi jako
1362 1,32| siebie, przez pół do Juranda, a tymczasem minęli pustać
1363 1,32| niedola. Blisko, już blisko! a potem co się ma stać i spełnić,
1364 1,32| nowe, niesłychanie gorzkie a nie znane mu dotychczas
1365 1,32| mając wybór między sromotą a śmiercią, uderzał na całe
1366 1,32| uderzał na całe wojska? A on czuł, że może mu się
1367 1,32| różne hańbiące katusze, a jednakże nie tylko czci
1368 1,32| uwięzienie niewinnej dziewczyny, a do tego wychowanki księcia,
1369 1,32| Zbyszkową możną opiekę... "A chłop tęgi jest - myślał -
1370 1,32| rzekł:~- Ja ją Tobie, Boże, a Ty Zbyszkowi!~I uczyniło
1371 1,32| kogo miał pomścić, pomścił. A teraz co? Radziej do Boga
1372 1,32| Radziej do Boga niż do świata, a skoro trzeba przycierpieć,
1373 1,32| że nieraz będą wspominać a uradzać: gdzie też jest?
1374 1,32| aby choć kości wykupić. A na mszę to z pewnością nieraz
1375 1,32| ręce miał z tyłu związane, a na nogach kajdany, które
1376 1,32| w kształcie kłębów pary, a oni, popędzając go, śpiewali.
1377 1,32| nie wszystko naokół spało, a przynajmniej nie spały wrony
1378 1,32| ich były całkiem nagie, a nogi niezmiernie wydłużone.
1379 1,32| przed sobą, ujrzał śmierć, a teraz można było patrzeć
1380 1,32| głośniej, coraz zuchwałej, a gdy widocznie nikt nie przeszkadzał
1381 1,32| przestały lecieć, głosy ucichły, a nawet i niektóre głowy poznikały
1382 1,32| jedli jednak na murach, a po spożyciu strawy zabawiali
1383 1,32| stopniowo ku wieczorowi, a most wisiał wciąż w powietrzu
1384 1,32| Śniegi uczyniły się modre, a później fioletowe. Nie było
1385 1,32| dom, jeno otoczą, pojmają, a potem rzekną, że mi nic
1386 1,32| powinni, bo mnie siłą wzięli, a choćbym zaś po nich przejechał,
1387 1,32| dawna skręcać wnętrzności, a zamróz wieczorny przeniknął
1388 1,32| razu na nim nie przebodą, a wówczas on mógłby wydrzeć
1389 1,32| że nie ma Danusi w zamku, a jednak ten głos lutni po
1390 1,32| jak w gorączce, słuchał.~A wtem na wpół dziecinny i
1391 2,1 | twarze ich były tak zuchwałe, a spojrzenia tak szydercze,
1392 2,1 | że mu drogi nie wskażą, a jeżeli na pytanie odpowiedzą,
1393 2,1 | uważnie na przewodnika, a spostrzegłszy w jego twarzy
1394 2,1 | Oddadzą dziecko za mnie?~A młodzieniec podniósł brwi
1395 2,1 | wyrażała niepokój i zwątpienie. A Jurand spytał jeszcze:~-
1396 2,1 | przepuszczały niewiele światła, a przy tym dzień był zimowy,
1397 2,1 | siedzących za nim rycerzy, a dalej za ich plecami całą
1398 2,1 | po otyłości, i po twarzy, a wreszcie po tym, że siedział
1399 2,1 | polskiego plemienia w ogóle, a Juranda ze Spychowa w szczególności;
1400 2,1 | tryumf nad groźnym wrogiem, a zarazem nacieszyli się owocami
1401 2,1 | przedtem po prostu się bali, a który teraz stał przed nimi
1402 2,1 | kroków bliżej do stołu.~A Danveld spojrzał z tryumfem
1403 2,1 | oczy hardością i pychą! A Jurand wyciągnął w górę
1404 2,1 | zakonni, gładcy, układni, a nawet i pokorni, gdy nie
1405 2,1 | zakonny niż wasz rycerz! A ośmielony błazen począł
1406 2,1 | wyczesz mi niedźwiedzia, a on ci wzajem kudły łapą
1407 2,1 | inny. Trzeci zaś dodał:~- A teraz pocznij wrony od wisielców
1408 2,1 | zadzwoniły kopiaste dzbańce, a ciemna sala wypełniła się
1409 2,1 | byś pił, mazurski ryju!" - a niektórzy, ulewając na dłonie,
1410 2,1 | darujem teraz wolnością, a po przykładnej pokucie za
1411 2,1 | uczciwości. Więc stary Zygfryd, a z nim razem Rotgier i brat
1412 2,1 | Chrystusa - rzekł Danveld. A na to Jurand:~- Jużci z
1413 2,1 | zamiar - mówił stary Zygfryd.~A gorący, słynny z męstwa
1414 2,1 | owieczki zakonne zapłaczą.~- A nasze słowo? - spytał, uśmiechając
1415 2,1 | mu się chełpić do oczu:~- A co, łamignacie! - mówił
1416 2,1 | Krew zaś naszą toś pijał?~- A my ci za kamień chlebem...~
1417 2,1 | słowach: serce miał wezbrane a rzęsy wilgotne. Myślał,
1418 2,1 | widział dotąd Jurandówny, a większa ich część z powodu
1419 2,1 | zebranych i rzekł spokojnie a dobitnie:~- Biorę was tu
1420 2,1 | tu obecnych na świadków, a szczególnie ciebie Zygfrydzie
1421 2,1 | Juranda, nie oddać mu córki, a jednak pozornie dotrzymać
1422 2,1 | wszystkie relikwie w Malborgu, a potem na prochy i głowy
1423 2,1 | błyszczały mu prawie szaleństwem, a głos łamał mu się na przemian
1424 2,1 | do bitew, rzezi i krwi, a jednak upadły w nich serca
1425 2,1 | nad Jurandem i jego męką, a wydobył oręż dopiero po
1426 2,1 | początku nie mogli go dognać, a przy tym pospolici żołdacy
1427 2,1 | przychodzą.~Lecz stary Zygfryd, a z nim brat Rotgier wpadli
1428 2,1 | mógł naprędce pochwycić.~A szalony Jurand obtarł lewą
1429 2,2 | tymczasem zarząd Szczytna, a obok niego brat Rotgier,
1430 2,2 | się w żelaznych kunach, a kiedy niekiedy wypychał
1431 2,2 | siarką. Tu czuć siarkę.~A Zygfryd spojrzał dziwnym
1432 2,2 | zesztywniały, zanim porobią trumny, a ranni opatrzeni już w szpitalu.~
1433 2,2 | młodą postać nowicjusza, a może wspomniawszy, że i
1434 2,2 | przed Bogiem i Bóg go sądzi, a wy, grafie, jeśli was zapytają
1435 2,2 | rannych na tej podłodze, a między nimi trup Danvelda,
1436 2,2 | Juranda prostych knechtów, a gdy drzwi zamknęły się za
1437 2,2 | nam ukryć tę dziewkę.~- A czy i tak, gdy ona przepadnie,
1438 2,2 | że Jurand szuka dziecka, a odjąwszy zbójom jakowąś
1439 2,2 | Radźmy.~- Dajcie ją mnie.~A Zygfryd popatrzał na niego
1440 2,2 | To uczyniłem dla Zakonu, a dla siebie - wybrałem jeno
1441 2,2 | chwycił rękoma skronie, a głowę i oczy podniósł w
1442 2,2 | otworzyło się z trzaskiem a cała sala napełniła się
1443 2,2 | odwrócić rozmowę, spytał:~- A przy ciele Danvelda są księża?~-
1444 2,2 | okno i objaśnić pochodnie, a gdy poszli precz, znów zapytał:~-
1445 2,2 | Nie wątpię, bo cię znam, a za twoje męstwo miłuję cię
1446 2,2 | list Jurandowy do księcia, a ty pojedziesz prócz tego
1447 2,2 | by przybył i obaczył ją, a on przyjechał, oszalał,
1448 2,2 | powytracał. Tak będziesz mówił, a oni cóż ci na to powiedzą?
1449 2,2 | wyżył i odzyskał wolność...~A Zygfryd począł patrzeć posępnie
1450 2,3 | porwać jego wychowankę, a przy tym córkę potężnego
1451 2,3 | szczędził kar na zuchwalców.~A wówczas właśnie przyszła
1452 2,3 | że był pokojowego ducha, a po wtóre dlatego, że aby
1453 2,3 | jeno wasza niecnota... A jeśli was gdzie indziej
1454 2,3 | stało? - odrzekł Rotgier - a przybywam tu nie jako czyjś
1455 2,3 | Jurand!"~I całe opowiadanie, a zwłaszcza ostatnie słowa
1456 2,3 | pani - odrzekł Rotgier.~- A jakożeście mogli to myśleć,
1457 2,3 | Niemcze! Jako to być mogło?~A brat Rotgier ochłonął i
1458 2,3 | że jeno zwykła dwórka, a nie które z rodzonych dzieci
1459 2,3 | posądzał nas o ten uczynek, a jeśli posądzał, to czemu,
1460 2,3 | nam nasze krzywdy i krew! A książę popatrzył na niego
1461 2,3 | odrzekł:~- Rany boskie!... A wżdy, jeśli ten wasz Zakon
1462 2,3 | kraju niegdyś należały, a które dzisiaj są wasze?
1463 2,3 | płaszcz zakonny - bez skazy".~A wtem ozwał się niespodzianie
1464 2,3 | chórem rycerze mazowieccy. A Krzyżak postąpił kilka kroków,
1465 2,3 | myślał, że jest słuszność, a zatem będzie i zwycięstwo
1466 2,3 | by podniósł tę rękawicę? A wtem jakiś rycerz, którego
1467 2,3 | przeciw sprawiedliwości a prawdzie - i pozywam cię
1468 2,3 | wyzywasz sprawiedliwość boską? A ów odpiął sprzączkę pod
1469 2,3 | przez się możnym panem, a w dodatku krewnym hrabiego
1470 2,4 | opowiadania van Krista, a zarazem i chełpliwe zapewnienia,
1471 2,4 | z mizerykordią w jednej, a toporem lub mieczem w drugiej
1472 2,4 | niesłychanych zwycięstwach Rotgiera, a będąc młodzianem porywczym,
1473 2,4 | ich stronie była prawda a Bóg, nie wyniosą zdrowych
1474 2,4 | pismo księdza Kaleba, a jego pieczęć, i w tym liście
1475 2,4 | ważyć i na sąd boski stawać? A Zbyszko umilkł, tylko przez
1476 2,4 | porwał Danusi, jeno Krzyżacy, a potem już ja sam nie wiem,
1477 2,4 | jakoweś leki do leśnego dworu, a z nią jeszcze jeden wysłannik.
1478 2,4 | zbójów Danuśkę wykupić, a mnie przykazał czekać. Ano! -
1479 2,4 | pomścić śmierć Jurandową, a tu ksiądz Kaleb powiada:~"
1480 2,4 | Kasztelu nie weźmiesz, a wojny nie wszczynaj. Jedź
1481 2,4 | go już przedtem pozwał, a chociaż nie wiem nic, to
1482 2,4 | oni zadżgali Fourcy'ego, a na mojego giermka chcieli
1483 2,4 | zadżgali go jako wołu, a potem do cię, panie, przyszli
1484 2,5 | by hańbę przynieść mogły, a które on, Rotgier, gotów
1485 2,5 | że walka konna na kopie, a nawet na miecze, często
1486 2,5 | ranach, natomiast piesza, a zwłaszcza na straszliwe
1487 2,5 | poprzyczepiali się na wykuszach, a nawet na dachu. Tam prostactwo
1488 2,5 | zamieszkiwały dachy i szczyty baszt, a które spłoszone niezwykłym
1489 2,5 | potnieli ze wzruszenia, a gdy ozwała się pierwsza
1490 2,5 | ku sądowym progom boskim a dwa trupy zostaną na śniegu -
1491 2,5 | ozwała się po raz drugi, a za trzecim mieli przeciwnicy
1492 2,5 | samochwał pawi czub na hełmie, a ja nasamprzód takich trzy
1493 2,5 | nasamprzód takich trzy ślubował, a potem ile paliców u rąk.
1494 2,5 | byś okrył mnie i siebie.~A wtem zabrzmiał po raz trzeci
1495 2,5 | chodził ciężej w ręku Niemca, a również i ruchy jego tarczy
1496 2,5 | uczynić, poznał, że zuchwałe a niebaczne słowa przywiodły
1497 2,5 | Wreszcie począł się męczyć, a Czech bił w niego coraz
1498 2,5 | krwawiąc nadzwyczaj obficie.~A Czech wstał, obtarł o suknię
1499 2,5 | Zląkł się książę o Zbyszka, a twarze mężów zasępiły się,
1500 2,5 | stracić równowagę i upaść, a wówczas zguba jego stałaby
1-500 | 501-1000 | 1001-1500 | 1501-2000 | 2001-2500 | 2501-3000 | 3001-3153 |