Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library | ||
Alphabetical [« »] hycnal 1 hymn 3 hymnem 1 i 13137 í 1 ich 281 ichnemu 1 | Frequency [« »] ----- ----- ----- 13137 i 10642 sie 6542 a 6068 na | Wladyslaw Stanislaw Reymont Chlopi IntraText - Concordances i |
Tom, Rozdzial
11001 4, 39| krzykały do się przez płoty i sady, to dojąc krowy w opłotkach 11002 4, 39| niesły się strzykania koników i głosy przepiórek, a po rowach 11003 4, 39| przepiórek, a po rowach i bagnach sennie nukały żaby. 11004 4, 39| bydła, rżenia, beki, gęgoty i turkotania wozów trzęsły 11005 4, 39| zaś po drogach, nad stawem i kaj się kto z kim zetknął, 11006 4, 39| z tartaku nasłuchiwał tu i owdzie ale jeno spluwał, 11007 4, 39| jeno spluwał, klął z cicha i wymijał rozgadane kumy, 11008 4, 39| już wstrzymać nie poredził i powiedział wzburzony:~- 11009 4, 39| śtukę dobrze posiedzieć i zapłacić!~Zakrzyczała go 11010 4, 39| patrzeć przez sitko, co?~- I... grał, a trawy się dzierżał, 11011 4, 39| co? Czego? Że latawica i tłuk, że ganiacie za nią 11012 4, 39| rad pod pierzynę, że wstyd i obraza boska przez nią idzie 11013 4, 39| na całą wieś, co?~- Może i tego wam żal, pies ta was 11014 4, 39| była kiej Magda z karczmy i robiła co najgorsze, to 11015 4, 39| poodpadały jęzory! - klął i przechodząc mimo domu Dominikowej 11016 4, 39| was. Stacho drzewo obrobił i dół wykopał, można by rznąć, 11017 4, 39| cheba prasnę wszystko o ziem i pójdę, kaj mnie oczy poniesą - 11018 4, 39| poniesą - zakrzyczał gniewnie i poleciał.~- Dobrze go cosik 11019 4, 39| jeno! Mój Boże, bogatym to i cudza śmierć na profit się 11020 4, 39| wzięła rachować po swojemu i skrycie się cieszyć.~Zaś 11021 4, 39| taka była wola boska. - I szczerze westchnęła za jego 11022 4, 39| tam już jeno trumny potrza i pochowku.~- Któreż to?~- 11023 4, 39| Wpadło do grapy z ukropem i prawie się ugotowało.~- 11024 4, 39| kiej błędna, pełna trwóg i najgorszych przypuszczeń.~ 11025 4, 39| Wyleciała z chałupy zestrachana i dygocąca, wójt siedział 11026 4, 39| zaczął. - No, nieszczęście i tyla! Ale mam la was i dobrą 11027 4, 39| nieszczęście i tyla! Ale mam la was i dobrą nowinę: oto dzisiaj 11028 4, 39| urzędzie mi powiedzieli...~- To i dobrze, kiej wraca, największa 11029 4, 39| a wójt pomedytował cosik i pomówił wielce przyjacielsko:~- 11030 4, 39| was pokarać za samowolę i gwałt. Nie mieliście prawa 11031 4, 39| Hanka wyprostowała się i rzekła prosto z mostu:~- 11032 4, 40| gwiazdy zaglądały w okna i niekiedy poszumiały drzewa, 11033 4, 40| niekiej.~W izbie było duszno i gorąco, zły fetor zalatywał 11034 4, 40| odszedł, parzyła ją pierzyna i poduszki zdały się rozpalone 11035 4, 40| porwała się nagle z łóżka i boso, w koszuli, a ze siekierą 11036 4, 40| podwórzu, leżały przeżuwając i glamiąc oślinionymi gębulami, 11037 4, 40| niej ciężkie, rogate łby i czarne, niepojęte gały ślepiów.~ 11038 4, 40| ślepiów.~Powróciła do łóżka i leżąc z otwartymi oczami, 11039 4, 40| roznoszą się jakieś głosy i głuche, dalekie kroki.~- 11040 4, 40| którejś chałupie nie śpią i poredzają! - próbowała sobie 11041 4, 40| poszarzały okna, podniesła się i narzuciwszy Antkowy kożuch 11042 4, 40| bociek spał na jednej nodze i ze łbem podwiniętym pod 11043 4, 40| wierzchołków, trzepiąc o liście i trawy, zawiewał rzeźwy, 11044 4, 40| gwarzyły nad nim cichuśko i trwożnie, gdyż wszystko 11045 4, 40| szarym, nieprzejrzanym mącie i cichości.~Hanka przysiadła 11046 4, 40| Hanka przysiadła na przyźbie i przytuliwszy się do ściany 11047 4, 40| już była zbielała do cna i na wschodzie rozpalały się 11048 4, 40| nie wróciła już do łóżka i aby łacniej doczekać się 11049 4, 40| wyniesła dziecińskie szmaty i poszła je przeprać we stawie.~ 11050 4, 40| trzepotać skrzydłami drugie i przekrzykiwać się rozgłośniej 11051 4, 40| skowronki, ale jeszcze z rzadka, i z przyziemnych mroków wyłaniały 11052 4, 40| się z obejścia Balcerkowej i sunął czająco pod drzewami.~- 11053 4, 40| gdyż cień przepadł nagle i bez śladu. - Taka harna, 11054 4, 40| chłodnawa, to prędko przeszło, i wzięła nucić ściszonym, 11055 4, 40| otwieranych okien, klekoty trepów i przeróżne głosy.~Hanka, 11056 4, 40| do słońca spał będę! - i ani się ruszył.~Dzieci też 11057 4, 40| cochając się jeno o węgły i drapiąc.~- Jak cię czym 11058 4, 40| wiedzą; jakiś to wałkoń i próżniak! Czekaj, wróci 11059 4, 40| Witek! bierz śniadanie i wypędzaj, a pogub mi owce, 11060 4, 40| kaszy gotowanej kaczętom i wygnała je na staw. Witek 11061 4, 40| dostał pięścią za plecy i śniadanie do torby, nie 11062 4, 40| klekotał, a kuł w niego i wyjadał. Była wszędy, o 11063 4, 40| wszędy, o wszystkim pamiętała i na wszyćko miała sposobną 11064 4, 40| skoro Witek pognał krowy i owce, zabrała się do Pietrka, 11065 4, 40| obory! krowom w nocy gorąco i tytłają się kiej świnie.~ 11066 4, 40| odrobku za ziemię pod len i ziemniaki.~Zapędziła Józkę 11067 4, 40| ziemniaków, dała piersi dziecku i okrywszy się w zapaskę rzekła:~- 11068 4, 40| poza młyn, na niskie łąki i mokradła siwe jeszczek od 11069 4, 40| mokradła siwe jeszczek od rosy i mgieł opadających. Torfiaste 11070 4, 40| bobrując. Pachniało bagnem i surowizną tataraków a trzcin, 11071 4, 40| dziabiąc motyczkami ziemię i kopiasto obsypując grzędy, 11072 4, 40| grzędy, galancie wyrosłe, ale i sielnie zachwaszczone, mlecze 11073 4, 40| w kolano, a kacze ziela i nawet osty puszczały się 11074 4, 40| Moiściewy! póki grzechu, póty i człowieka. Przeciech powiadają: 11075 4, 40| Potrzebny musi być na coś, jako i ten chwast, bo oba stworzył 11076 4, 40| się było wyniesło galancie i mgły opadły do znaku, kiej 11077 4, 40| urzędu wie, to musi być, co i prawda. Ale latoś sporo 11078 4, 40| Organiścina pono idzie i powiadała, co sam proboszcz 11079 4, 40| jest w tej drodze lekko i dobrze. A co się napatrzy 11080 4, 40| mogła, już z dala krzycząc i wytrząchając rękami:~- Hanuś! 11081 4, 40| Hanka prasnęła motyczką i porwała się kiej ptak do 11082 4, 40| opuściła podkasany wełniak i chocia ją ponosiło, chocia 11083 4, 40| tłukło, że tchu brakowało i ledwie poredziła przemówić, 11084 4, 40| Hanka szła wciąż jednako i jakby z rozmysłu pogadując 11085 4, 40| pogadując z napotkanymi, chocia i nie wiedziała, co mówi ni 11086 4, 40| to jedno, że Antek wrócił i na nią czeka.~- I z Rochem 11087 4, 40| wrócił i na nią czeka.~- I z Rochem przyszedł? - pytała 11088 4, 40| Wiem to jaki? Przyszedł i zaraz z progu pyta: kaj 11089 4, 40| kaj Hanka? Powiedziałam i zarno w te pędy po was, 11090 4, 40| zarno w te pędy po was, no i tyla!~- Pytał o mnie! Niech 11091 4, 40| Szła ku niemu coraz wolniej i coraz ciężej, chytając się 11092 4, 40| brakowało tchu, dusiły łzy i w głowie miała taki mąt, 11093 4, 40| a przytulał z dobrością i z całego serca. Cisnęła 11094 4, 40| ciurkiem po twarzy zbladłej i wargi się trzęsły, dawała 11095 4, 40| przemówić, ale cóż to mogła rzec i jak wypowiedzieć, co się 11096 4, 40| padając kiej to ważne ziarno i kiej ten kwiat pachnący 11097 4, 40| ten kwiat pachnący weselem i oroszony krwią serdeczną, 11098 4, 40| serdeczną, a oczy wierne i oddane, oczy pełne bezgranicznego 11099 4, 40| zdając się na wolę jego i na jego łaskę.~- Zmizerowałaś 11100 4, 40| ozwał się Rocho.~- To i wy jesteście! Całkiem o 11101 4, 40| przepomniałam! - jęła go witać i całować po rękach, on zaś 11102 4, 40| wybielał bowiem, wydelikatniał i taki się widział urodny, 11103 4, 40| zawinął go w róg kapoty i pohuśtywał.~- Rocho mu na 11104 4, 40| imię! Pietras, a chodźże i ty do ojca - podsadziła 11105 4, 40| już Pietras wyrósł, no, i po swojemu coś rajcuje.~- 11106 4, 40| jeno bata, to zara trzaska i gęsi wygania - przykucnęła 11107 4, 40| powiedz.~Juści, co zamamrotał i nawet jeszcze więcej cosik 11108 4, 40| srogi la ciebie nie będę i krzywdy od mnie nie zaznasz.~ 11109 4, 40| żalnie, wypominając ojca i brata.~- Jak mi wójt pedział 11110 4, 40| taki brat najmilejszy. I kto by się to spodział. 11111 4, 40| co? A może chleba? świeży i masło wczorajsze! Urżnij 11112 4, 40| masło wczorajsze! Urżnij łby i sparz wrzątkiem! Wnet je 11113 4, 40| organiścina, całkiem czarna i w czerwone i zielone kraty.~- 11114 4, 40| całkiem czarna i w czerwone i zielone kraty.~- La mnie. 11115 4, 40| zabaczył, ale przypomnieli i poszlim razem wybierać i 11116 4, 40| i poszlim razem wybierać i kupować.~A sporo nakupił, 11117 4, 40| dodał żonie jeszcze trzewiki i chusteczkę na głowę jedwabną, 11118 4, 40| co zieloną, oraz fryzkę i parę sznurków paciorków 11119 4, 40| dzieci przywiózł pierników i organki, nawet miał la kowalowej, 11120 4, 40| nowe cudności, oglądając je i przymierzając z taką radością, 11121 4, 40| bo rzuciły się go ściskać i całować.~- Ani mi się kiej 11122 4, 40| jął się rozpytywać o wieś i różne sprawy, opowiadała 11123 4, 40| omaszczonych tęgą michę i nie mniejszą barszczu, w 11124 4, 40| ale skoro dogrzało słońce i zaleciało mi ziemią, to 11125 4, 40| A biją! Są tam bowiem i takie zbóje, które już z 11126 4, 40| radośnie, wpatrzona w niego i czuwająca na najlżejsze 11127 4, 40| jednak uwinęli z jadłem i zaraz poszli spać do stodoły, 11128 4, 40| Hanka do sąsieka pierzyn i poduszek.~- Bójcie się Boga, 11129 4, 40| dopiero całkiem osłabła i uciekła na ogród do pielenia 11130 4, 40| Rozglądała się chwilę dokoła i buchnęła płaczem. Płakała 11131 4, 40| śpiewały, że pachniało wszystko i kwitnęło i że jej było tak 11132 4, 40| pachniało wszystko i kwitnęło i że jej było tak dobrze, 11133 4, 40| było tak dobrze, tak cicho i tak błogo na duszy, jakby 11134 4, 40| tej świętej spowiedzi abo i jeszcze lepiej.~- Żeś to 11135 4, 40| dobra, jakie ją spotkało.~- I że się to już przemieniło! - 11136 4, 40| gościniec przymierzać, oglądać i wołać.~- A kaj to drugi 11137 4, 40| kaj to drugi taki dobry i pamiętliwy, kaj?~Aż w końcu 11138 4, 40| Śpi se tera w stodole.~I śmiały się jej oczy i twarz 11139 4, 40| stodole.~I śmiały się jej oczy i twarz i tak wszystka tchnęła 11140 4, 40| śmiały się jej oczy i twarz i tak wszystka tchnęła rozradowaniem 11141 4, 40| wszystka tchnęła rozradowaniem i weselem, jaże kobiety się 11142 4, 40| obiad pod domem w cieniu i na chłodzie, podając nawet 11143 4, 40| podając nawet gorzałkę i piwo, zaś na dojadkę postawiła 11144 4, 40| odparła zwijając się kole nich i mało wiele sama pojedając.~ 11145 4, 40| przyjdzie ojcowizna!~Westchnął i poszedł za nią; powiodła 11146 4, 40| zaglądał nawet do chlewów i pod szopę, gdzie stały różne 11147 4, 40| gdzie stały różne narzędzia i porządki.~- Bryczkę trza 11148 4, 40| Zaczęła zwoływać prosięta i drób, sielnie się przechwalając 11149 4, 40| dużym przychowkiem, a kiej i to obejrzał, rozpowiedała 11150 4, 40| robotach, gdzie co posiane i wiela każdego z osobna, 11151 4, 40| tym naglądając mu w oczy i wyczekująco, ale on sobie 11152 4, 40| porządku, przepytując jeno o to i owo, a dopiero w końcu rzekł:~- 11153 4, 40| uredziła!~- La ciebie to bym i więcej zmogła - szepnęła 11154 4, 40| już przez pół czerwonych, i grzędy, kaj rosły cebule, 11155 4, 40| rosły cebule, pietruszka i kapuściane wysadki.~Wracali 11156 4, 40| przedeliberował czas jakiś i zapalając papierosa rzucił 11157 4, 40| czego to wszystko poszło i jak się stało, wiele juści 11158 4, 40| pytał, brwie jeno marszcząc i łyskając oczami, dopiero 11159 4, 40| co go jej dali ociec.~- I stoi właśnie złamany patyk! 11160 4, 40| zabrał Pietrusia na ręce i ruszył do przełazu.~- Obaczę 11161 4, 40| przełazu.~- Obaczę pola i wrócę! - rzucił za siebie, 11162 4, 40| mijając bróg, już odnowiony i pełen siana, przyglądał 11163 4, 40| czego. Przeszedł ziemniakami i puścił się miedzą.~Latoś 11164 4, 40| były prawie same oziminy i bez to niewiela ludzi spotykał 11165 4, 40| zszedł, tego witał krótko i prędko przechodził. Zwalniał 11166 4, 40| gdyż Pietruś mu ciążył i jakoś dziwnie rozbierało 11167 4, 40| kupiła siemię zapaskudzone i nie przewiała!~Wstrzymał 11168 4, 40| jęczmieniu, który był mizerny i już przypalony, a ledwo 11169 4, 40| widny spod ostów, rumianków i szczawiów.~- Na mokro siali! 11170 4, 40| ścierwo zbronował! sam perz i kotyry!~Splunął rozeźlony 11171 4, 40| kotyry!~Splunął rozeźlony i wszedł na ogromny łan żyta, 11172 4, 40| wyrośnięte, słomę miało grubą i kłosy niby baty.~- Kiej 11173 4, 40| kłos, ziarno było dorodne i pełne, ale jeszcze miętkie - 11174 4, 40| pszenicą najdłużej się cieszył i napasał oczy, bo chociaż 11175 4, 40| piór już się łuskały gęste i wielkie kłosy.~- Sypnie 11176 4, 40| smętarzem cięli koniczynę i kosy migotały nad ziemią 11177 4, 40| czerwieniały kobiece przyodziewy i stada białych gęsi pasły 11178 4, 40| drogami, wielgachne pola i widziały się jakoby potopione 11179 4, 40| jakoby potopione w modrawej i wrzącej wodzie.~Głęboka 11180 4, 40| na omdlałych skrzydłach i zaziajane wrony przefrunęły.~ 11181 4, 40| wisiało wysokie, rozpalone i czyste, że tylko gdzieniegdzie 11182 4, 40| ziemiach baraszkował suchy i gorący wiater przewalając 11183 4, 40| buchał z nagła we zboża i skłębiał je, mącił, wzburzał 11184 4, 40| mącił, wzburzał do dna i przepadał znowu nie wiada 11185 4, 40| zagony długo jeszcze gędziły i cichuśko, jakby się skarżąc 11186 4, 40| przystanął pod lasem na ugorze i znowu się ozgniewał.~- Jeszczek 11187 4, 40| czuł, w głowie mu szumiało i kurz zapierał gardziel, 11188 4, 40| kapocie śpiącego Pietrusia i obcierając rzęsisty pot 11189 4, 40| pot zapatrzył się we świat i zamedytował.~Słońce skłoniło 11190 4, 40| Słońce skłoniło się nad bory i pierwsze lękliwe cienie 11191 4, 40| gęste podszycia leszczyn i osik trzęsły się jakby w 11192 4, 40| Dzięcioły kuły zawzięcie i kajś daleko skrzeczały sroki. 11193 4, 40| Zalatywało grzybami, żywicą i rozprażonym bajorem.~Naraz 11194 4, 40| polami, ważył się chwilę i spadł kiej piorun we zboża...~ 11195 4, 40| siadając z powrotem - cóż, kiej i jastrząb musi się pożywić 11196 4, 40| jastrząb musi się pożywić i choćby ta glista najmarniejsza. 11197 4, 40| zapamiętale, tłukąc się a bijąc i swarząc, aż ścichły nagle 11198 4, 40| jastrząb znowu zakołował i tak nisko, jaże cień leciał 11199 4, 40| przekrzywionymi łbami zazierać w niego i obchodzić, podskakując coraz 11200 4, 40| odrętwieniu, zapatrzony we świat i całą duszą zasłuchany w 11201 4, 40| zaświergoliły nad głową i wiewiórka przewijając się 11202 4, 40| nieobjętych, sycąc mu duszę upojną i zgoła niewypowiedzianą słodkością.~ 11203 4, 40| wysoko, górnie nad światem i krzykał z mocą niepojętą 11204 4, 40| kolebaniem się borów, siłą i pędem wszelakiego rostu 11205 4, 40| pędem wszelakiego rostu i wszystką potęgą tej ziemi 11206 4, 40| rodzącej w śpiewaniach i weselu. I sobą się wiedział, 11207 4, 40| w śpiewaniach i weselu. I sobą się wiedział, wszyćkim 11208 4, 40| się wiedząc zarazem, bo i tym, co się obaczy i poczuje, 11209 4, 40| bo i tym, co się obaczy i poczuje, czego się dotknie 11210 4, 40| poczuje, czego się dotknie i co się wyrozumie, ale i 11211 4, 40| i co się wyrozumie, ale i tym, czego nie sposób nawet 11212 4, 40| godzinę śmierci przejrzy i co się w człowiekowym sercu 11213 4, 40| sercu tylko kłębi, wzbiera i ponosi ją w jakąś niewiadomą 11214 4, 40| jakąś niewiadomą stronę, i łzy słodkie wyciska, i nieukojoną 11215 4, 40| i łzy słodkie wyciska, i nieukojoną tęsknicą kieby 11216 4, 40| inne następowały, już nowe i barzej jeszcze niepojęte.~ 11217 4, 40| śpik sypał mu w oczy makiem i wodził kajś ponad dole i 11218 4, 40| i wodził kajś ponad dole i stronami zachwyceń prowadził, 11219 4, 40| dusza gdziesik się wzniesie i płynie klęczący na jakieś 11220 4, 40| ogrody, na jakieś nieba i raje pełne szczęśliwości.~ 11221 4, 40| szczęśliwości.~Kwardy był przeciek i do tkliwości nieskory, ale 11222 4, 40| do niej gorącymi ustami i obejmować cały ten świat 11223 4, 40| bronił się trąc oczy kułakiem i srożąc brwie, ale bo to 11224 4, 40| znowu poczuł, na ojcowej i praojcowej grudzi, między 11225 4, 40| grudzi, między swoimi, to i nie dziwota, co radowała 11226 4, 40| co radowała mu się dusza i każde bicie serca zdało 11227 4, 40| wołać na świat cały mocno i radośnie:~- Dyć znowu jestem! 11228 4, 40| Dyć znowu jestem! Jestem i ostanę!~Prężył się w sobie, 11229 4, 40| ociec, jakim przeszły dziady i pradziady, i tak samo jak 11230 4, 40| przeszły dziady i pradziady, i tak samo jak oni pochylał 11231 4, 40| bary, by wziąć ciężki trud i ponieść go nieulękle i niestrudzenie, 11232 4, 40| trud i ponieść go nieulękle i niestrudzenie, aż póki Pietruś 11233 4, 40| Wsparł głowę na rękach i pochylał nisko ociężałą 11234 4, 40| całą ciżbą przeróżne myśle i spominania, zaś jakiś głos 11235 4, 40| spominania, zaś jakiś głos kwardy i karcący, jak gdyby głos 11236 4, 40| mu prawić swoje gorzkie i bolesne prawdy, przygiął 11237 4, 40| przygiął się przed nim i ukorzył wyznając się ze 11238 4, 40| się ze wszystkich przewin i grzechów...~Ciężką mu była 11239 4, 40| Ciężką mu była ta spowiedź i zgoła niełacnym pokajanie, 11240 4, 40| hardość, zdusił w sobie ambit i pychę patrząc w całe swoje 11241 4, 40| dna, bierąc ją na rozum i na srogi sąd.~- Głupi byłem 11242 4, 40| srogi sąd.~- Głupi byłem i tyla! Na świecie musi iść 11243 4, 40| wychodzi! - myślał smutnie i cierpki prześmiech okolił 11244 4, 40| stad.~Podniósł Pietrusia i ruszył bokiem topolowej 11245 4, 40| Kurz się wznosił spod kopyt i bił ponad topole kiej chmura, 11246 4, 40| się rogate, ciężkie łby i raz po raz skłębiały się 11247 4, 40| wszystkimi, kiej go dojrzał Witek i przyleciał całować w rękę 11248 4, 40| jeszcze się nie utrzyma i zleci!~- A mało go to już 11249 4, 40| piszczy do konia. - Zabrał go i usadził na jakiejś starej 11250 4, 40| Antek, skręcił zaraz w pole i miedzami dobierał się drogi 11251 4, 40| Słońce tylko co zaszło i całe niebo stanęło we złocie 11252 4, 40| niebo stanęło we złocie i bledziuśkich zieleniach, 11253 4, 40| rosach leciały wsiowe wrzawy i jakieś dalekie przyśpiewki.~ 11254 4, 40| przed sobą jej modre oczy i lśniące zęby, i te czerwone 11255 4, 40| modre oczy i lśniące zęby, i te czerwone nabrane wargi, 11256 4, 40| bliska, jaże się wzdrygał i przystawał. Jak żywa mu 11257 4, 40| biedro w biedro jak niegdyś i jak niegdyś zdało się od 11258 4, 40| uderzała mu do głowy.~- A może i dobrze, co ją wypędziła 11259 4, 40| boląca zadra: Ale co było, to i nie wróci - westchnął z 11260 4, 40| sercem. - Nie sposób. - I prostując się rzucił ostro 11261 4, 40| W podwórzu gwarno było i ludnie, krzątali się kole 11262 4, 40| Pietrka, pojącego konie, i wszedł oglądać ojcową stronę, 11263 4, 40| Trza będzie wyporządzić i przeniesiemy się tutaj. 11264 4, 40| wszyćko dobrze, Hanuś, że i sam bym lepiej nie zarządził.~ 11265 4, 40| ale dzieci zakrzyczały i poleciała do nich, zaś Antek 11266 4, 40| Pietrkowi jaże skóra cierpła i Witek bojąc mu się nawijać 11267 4, 40| nagła, ale że była harda i nieustępliwa, to zaśpiewała 11268 4, 40| dalej, jeno co już ciszej i jakby lękliwiej:~Kazała 11269 4, 40| dodała.~Odebrał jej cebratkę i stawiając ją krowie powiedział 11270 4, 40| spodoba! - warknęła harno i zaczepnie, ale skoro odeszli, 11271 4, 40| bocząc się jeno na brata i pyrchając nosem.~Hanka zwijała 11272 4, 40| jeno dorzuciła radośnie: - I gąsków można by więcej przychować, 11273 4, 40| by więcej przychować, a i drugiego karmika mieć na 11274 4, 40| Na gospodarce siedlim, to i po gospodarsku trza nam 11275 4, 40| znajomkowie a przyjacioły, witając i ciesząc się jego powrotem.~ 11276 4, 40| ze synem, stryjeczny Adam i drugie.~- Wyglądalim cię 11277 4, 40| Grzela.~- A cóż, trzymały me i trzymały kiej wilki! Ani 11278 4, 40| Wieczór był cichy, nagrzany i sielnie rozgwiaździony, 11279 4, 40| tygodnie mają się zebrać Lipce i uchwalić na szkołę!~- Co 11280 4, 40| któren go wzion na stronę i dając jakoweś pisma i książeczki 11281 4, 40| stronę i dając jakoweś pisma i książeczki cosik z cicha 11282 4, 40| książeczki cosik z cicha i ważnie nauczał.~Tamci zaś 11283 4, 40| pogadywali jeszcze o tym i owym, jeno co jakoś ospale 11284 4, 40| owym, jeno co jakoś ospale i bez wielkiej chęci, nawet 11285 4, 40| dopiero przyjechał ze dwora, i klął na wieś i na wszystkich.~- 11286 4, 40| ze dwora, i klął na wieś i na wszystkich.~- Co to was 11287 4, 40| ale trąby są nasze chłopy, i tyla! Dziedzic z nimi jak 11288 4, 40| jeden drapie się po łbie i mruczy: - a ja wiem! drugi 11289 4, 40| dołożyć tę przyległą łączkę. I zrób co z takimi. Dziedzic 11290 4, 40| bez to, co naród pobłąkany i zgłupiały kiej barany, a 11291 4, 40| Za swoim profitem gania i z dworem trzyma, to juści, 11292 4, 40| Kto? Antek Boryna! A jakby i on nie przywiódł wsi do 11293 4, 40| niespokojnie, skubał wąsy i zaśmiał się zjadliwie, skoro 11294 4, 40| święci garnki lepią, mogę i ja poprobować, poredzimy 11295 4, 40| ktoś górować, co ma rozum i moc, i poczciwe baczenie.~- 11296 4, 40| górować, co ma rozum i moc, i poczciwe baczenie.~- A poredzi, 11297 4, 40| A poredzi, jak potrza, i kijem ziobra zmacać! - zaśmiał 11298 4, 40| Antek przysiadł z powrotem i tak się srodze zamedytował, 11299 4, 41| rozmamłana była całkiem i omączona przy wyrabianiu 11300 4, 41| przegarniała go raz po raz i leciała obtaczać bochny 11301 4, 41| leciała obtaczać bochny i wynosić je w ganek, na deskę 11302 4, 41| nie roztrzęsał po drodze, i spokojnie poredzał ze ślepym 11303 4, 41| popuszczały żywicą, parzyła ziemia i powietrze prażyło kiej żywym 11304 4, 41| się z brzękiem nad wozem i konie dziw nie porwały postronków 11305 4, 41| dziw nie porwały postronków i nóg nie połamały szarpiąc 11306 4, 41| nie połamały szarpiąc się i oganiając od ukąszeń.~Nad 11307 4, 41| trybularza wieje, nie, a chociem i tego zwyczajny, ale zawierciło 11308 4, 41| raz sprał po pysku...~- I wzwyczaiłeś się do tego, 11309 4, 41| przycapiłem ścierwę w jakimś kącie i tak mu pysk wyrychtowałem, 11310 4, 41| było się czym wykupić, to i musiałem rużie dźwigać. 11311 4, 41| potyrał mną, kto chciał, i biedym się najadł, ale kamraty 11312 4, 41| się śmiały z mojej mowy i naszego pacierza...~- A 11313 4, 41| każdemu z osobna pomacał żebra i poniechały!~- Cie, takiś 11314 4, 41| dojena, wraził widły w gnój i zawołał ze złością:~- Nie 11315 4, 41| groziła dotknięta do żywego i już rozeźlona tak zwijała 11316 4, 41| tuman mąki zapełnił izbę i buchał przez okna. Mamrotała 11317 4, 41| dorzucając drewek do pieca albo i wyzierając za dziećmi. Strudzona 11318 4, 41| Strudzona już była z pracy i spieki, bo w izbie gorąc 11319 4, 41| ledwie odzipnął, że przy tym i muchy, od których roiły 11320 4, 41| ściany, brzęczały nieustannie i cięły wielce dokuczliwie, 11321 4, 41| płaczem oganiała się gałęzią i tak już była spocona i rozdrażniona, 11322 4, 41| gałęzią i tak już była spocona i rozdrażniona, że robiła 11323 4, 41| że robiła coraz wolniej i niecierpliwiej.~Właśnie 11324 4, 41| obiedzie.~- Mało to ci było?~- I... płone jadło, to przelatuje 11325 4, 41| kiełbasy. Drugie na przednówku i tego nie mają. Obacz no, 11326 4, 41| dzieżkę zsiadłego mleka i bochen.~Przysiadł łakomie 11327 4, 41| Przysiadł łakomie do jadła i z wolna się nadziewał podrzucając 11328 4, 41| przygrajdał się ze sadu i warował przy nim kiej pies.~- 11329 4, 41| kiej się nałożył do syta i brał za lejce, dorzuciła 11330 4, 41| batem, wóz wsparł ramieniem i ruszył.~Utrafił ją w słabiznę, 11331 4, 41| zaświegotały pod strzechą i stado gołębi opadło z gruchaniem 11332 4, 41| przyczaił się ździebko i popatrzywszy to jednym, 11333 4, 41| zdzielić drewnem, poderwał się i frunął na stodołę i długo 11334 4, 41| się i frunął na stodołę i długo tam stojał klekocąc 11335 4, 41| Pewnikiem ośpica, bo czerwona i rozpalona kiej ogień.~- 11336 4, 41| kiejście leżeli w połogu. - I już trajkotała dalej po 11337 4, 41| spędzając muchy z ciasta i bierąc się do wygarniania 11338 4, 41| co za tłusto, to może być i Antkowi niezdrowo.~Dzieusze 11339 4, 41| mig uwinęła się z robotą i nim Hanka zalepiła piec, 11340 4, 41| mlekiem, chleby we fartuszek i poleciała.~- Spojrzyj ta 11341 4, 41| piesneczka leciała za nią i ze żyta mignęła kiej niekiej 11342 4, 41| zbronowania, była spieczona i twarda, to skiby łupały 11343 4, 41| robota bowiem była ciężka i znojna, ale kwardą i czujną 11344 4, 41| ciężka i znojna, ale kwardą i czujną ręką prowadził pług 11345 4, 41| czujną ręką prowadził pług i rżnął skibę za skibą, kładąc 11346 4, 41| kulasach, że zadarł ogona i skoczył w bok, on zaś orał 11347 4, 41| tak już był umęczony pracą i spiekotą, że skoro Pietrek 11348 4, 41| A juści, droga ciężka i koń ledwie już kulasami 11349 4, 41| całe już okryte pianą, a i jemu, chocia był rozdziany 11350 4, 41| rozdziany do białych portek i koszuli, pot też zalewał 11351 4, 41| koszuli, pot też zalewał twarz i ręce mdlały od pracy, że 11352 4, 41| skibę pod bór, konie wyłożył i rozkiełznawszy je puścił 11353 4, 41| się w cień na kraju lasu i kiej wilk zgłodniały wyjadał 11354 4, 41| że odszczeknęła gniewnie i poleciała w las na jagody.~ 11355 4, 41| cichy, rozprażony, pachnący i kieby ździebko przymglały 11356 4, 41| cichuśko zielone podszycia i z głębin buchał ciąg przejęty 11357 4, 41| ciąg przejęty żywicą abo i jakieś pobłąkane głosy i 11358 4, 41| i jakieś pobłąkane głosy i ptasie śpiewania.~Antek 11359 4, 41| rozciągnął się na trawie i kurzył papierosa, ale jakby 11360 4, 41| koniu po podleskich polach i jakichś ludzi z tykami.~ 11361 4, 41| rzucajac po oczach chwiejny i morzący śpikiem cień. Już 11362 4, 41| pomyślał unosząc ciężką głowę i opadł z powrotem, ale już 11363 4, 41| wspierając brzemię o drzewo i ledwie zipiąc.~- Nie la 11364 4, 41| że ani was tera poznać.~- I krzemień puści pod młotem - 11365 4, 41| słowa podzięki.~- A może ta i co więcej najdzie Hanka - 11366 4, 41| kiedy jeno będzie potrza. I nie za siebie mówię. Bóg 11367 4, 41| następuje, ani wiedząc o tym, i do głodu niezgorzej wzwyczajonam, 11368 4, 41| se te kulasy odrąbała abo i z tego ołtarza zdarła i 11369 4, 41| i z tego ołtarza zdarła i poniesła do Żyda, bych się 11370 4, 41| ostatnich cięgiem chorzeje i wszyćko ostało na tej boskiej 11371 4, 41| Wojtkowi jeno gorzałka pachnie i pilno do karczmy.~- Z biedy 11372 4, 41| jednego głupiego chłopa. I za co? Cóż to złego zrobił? - 11373 4, 41| ale dodała jakby trwożniej i niespokojniej - kiej matka 11374 4, 41| nawet wyklina dzieci, to i tak w sercu nie pragnie 11375 4, 41| im krzywdy. We złości to i ozór nie pości. Jakże...~- 11376 4, 41| kiej kot do mleka.~- Już i Maciej chcieli ją kupować, 11377 4, 41| wargach, rozjarzyły się oczy i przysunąwszy się jęła mówić 11378 4, 41| bolejąco:~- A co! Piekło tam i tyla. W chałupie kiej po 11379 4, 41| poratunku! Jeno oczy wypłakują i boskiego zmiłowania czekają! 11380 4, 41| już najbarzej Jagusia...~I kieby przędzę rozsnuwała 11381 4, 41| Jagusinych smutkach, żalach i opuszczeniu. Mówiła gorąco, 11382 4, 41| przypochlebiając mu się i jakby ciągnąc za język, 11383 4, 41| nasypała mu jagód w kapelusz i zebrawszy dwojaki pobiegła 11384 4, 41| Chycił się znowu pługa i jakiś czas cierpliwie krajał 11385 4, 41| wszystek tej pracy, ale i tak nie zdusił tęsknicy.~ 11386 4, 41| raz spozierał na słońce i niecierpliwymi oczami mierzył 11387 4, 41| też w sobie coraz barzej i nie wiada laczego prał konie, 11388 4, 41| ponosiło, że ledwie ścierpiał, i takie myśle kłębiły się 11389 4, 41| myśle kłębiły się po głowie i przyćmiewały oczy, że coraz 11390 4, 41| zabrał więc pług na sanice i założywszy wałacha pojechał 11391 4, 41| nowy.~W chałupie było pusto i wszystko leżało rozbabrane 11392 4, 41| wszystko leżało rozbabrane i zamączone, a Hanka kłóciła 11393 4, 41| zeźlił się barzej, gdyż i ten drugi pług, któren wyciągnął 11394 4, 41| zwiesną podarła na bielniku, i za te spyskane ziemniaki. 11395 4, 41| drugi raz to twojej maciorze i tobie kulasy poprzetrącam! - 11396 4, 41| jazgotała zajadle, że zaś i sąsiadka dłużną nie ostawała, 11397 4, 41| Przyleciała rozwrzeszczana i rozczapierzona kiej kokosz.~- 11398 4, 41| kto wyciągnął spod łóżka, i rzuciwszy ramionami poszedł.~ 11399 4, 41| a w kuźni huczał ogień i było gorąco kiej w piekle. 11400 4, 41| umorusaną, ale kuł niestrudzenie i jakby z zajadłością.~- Komuż 11401 4, 41| nieustannie raz, dwa, raz, dwa, i czerwone żelazo bite ze 11402 4, 41| wsadzając żelazo w ognisko i poruchując miechem.~- A 11403 4, 41| wożenie na spółkę z organistą i ze Żydami jest za pan brat.~- 11404 4, 41| gdyż znowuj zagrały młoty i iskry sypnęły się deszczem 11405 4, 41| sypnęły się deszczem ognistym i parzącym.~- Zaraz przyjdę, 11406 4, 41| jakie to drzewo zwożą.~I na tartaku robota wrzała 11407 4, 41| waliła się z kół w rzekę i spieniona, zmordowana, gotowała 11408 4, 41| dzielnie zwijał się rządząc i bacznie wszystkiego doglądając.~ 11409 4, 41| Zmierziły mu się Lipce i pociągnął za wiatrem.~- 11410 4, 41| A chwaci na jaki rok abo i dłużej. Jak dziedzic ugodzi 11411 4, 41| wszystkimi, to z pół boru wytnie i przeda.~- Na Podlesiu znowuj 11412 4, 41| czas po śmierci ojcowej i nie można robić działów, 11413 4, 41| wykąpać - rzekł wreszcie i poszedł w dół rzeki, niby 11414 4, 41| nią.~Obejrzała się bacznie i rozeznawszy głos i jego 11415 4, 41| bacznie i rozeznawszy głos i jego twarz, wychylającą 11416 4, 41| począć, bezradna całkiem i spłoszona.~- Nie poznajesz 11417 4, 41| siedzę u matki...~- Dyć i o tym rad bym z tobą pomówił. 11418 4, 41| Jaguś?~- Nie cudzy, ale i nie swój! Nie w głowie mi 11419 4, 41| odwróciła się nagle i poleciała na kapuśnisko.~ 11420 4, 41| Patrzył za nią łakomie i przejęły go takie luboście 11421 4, 41| przejęły go takie luboście i takie płomia wzburzyły krew, 11422 4, 41| gotów był lecieć za nią i brać ją choćby na oczach 11423 4, 41| Przechłodził się galancie i jął deliberować nad sobą.~- 11424 4, 41| go kto z nią nie widział, i usilnie rozważał wszystko, 11425 4, 41| taka! - myślał ze wzgardą i jakby z żalem, ale naraz 11426 4, 41| przystanął pod jakimś drzewem i stojał z przywartymi powiekami, 11427 4, 41| wszystkim świecie! - jęknął i strasznie zapragnął jeszcze 11428 4, 41| ramionami, przycisnąć do serca i napić się z tych warg czerwonych, 11429 4, 41| drzewach, nim się pomiarkował i poszedł do kuźni. Michał 11430 4, 41| do kuźni. Michał był sam i właśnie już się zabierał 11431 4, 41| pisać kredą na drzwiach i rachować.~- Jeszczek do 11432 4, 41| Antek schmurzył się nagle i oczy zaświeciły mu ponuro.~- 11433 4, 41| pogrążył się w niepokojące i strachliwe dumania i takie 11434 4, 41| niepokojące i strachliwe dumania i takie myśle go nawiedzały, 11435 4, 41| jaże mienił się na twarzy i zrywał się z miejsca, bezradnie 11436 4, 41| dom, dzieci, ziemię, wieś i w tyli świat, na zawdy! - 11437 4, 41| Tyla poszło dobrowolnie i ani komu w głowie wracać 11438 4, 41| Juści ale obacz Wojtka i posłuchaj, co rozpowiada 11439 4, 41| roków, a do cna już posiwiał i zgarbaciał, żywą krwią pluje 11440 4, 41| zgarbaciał, żywą krwią pluje i kulasami ledwie powłóczy. 11441 4, 41| to ano będzie, co będzie i co Bóg miłosierny pozwoli. 11442 4, 41| powiadki kiej ryba przynętę i dławił się nią, darło mu 11443 4, 41| kręciły się kole udojów i obrządków, zaś na wsi jaże 11444 4, 41| przedwieczornych pogwarów i wrzasków dzieci, kąpiących 11445 4, 41| stodołę, aby go przyrychtować i opatrzyć na jutro, ale wnet 11446 4, 41| studnią: ~- Nasmaruj wóz i wyporządź, będziesz od jutra 11447 4, 41| taka robota.~- Zawrzyj gębę i rób, co ci każą! Hanuś, 11448 4, 41| ale cosik jeno mruknął i pokręciwszy się po obejściu 11449 4, 41| jeno był wrócił z roboty i właśnie chlipał pod chałupą 11450 4, 41| gospodarka na nią zapisana i Szymkowi nie udzieli ani 11451 4, 41| nie udzieli ani zagona, i do chałupy go nie puści. 11452 4, 41| do chałupy go nie puści. I święcie to zrobi, znam ja 11453 4, 41| usiadł w sadzie rano, tak i dotąd tam siedzi kiej ten 11454 4, 41| Zjawił się po jakiejś minucie i usiadł na przyźbie nie witając 11455 4, 41| chłopak do cna był zmizerowany i wyschnięty kieby ta osinowa 11456 4, 41| twarde postanowienie.~- I cóżeś umyślił? - pytał łagodnie 11457 4, 41| A co, że wezmę siekierę i zakatrupię ją kiej psa.~- 11458 4, 41| sierota, podzieję, kaj? I żeby to me rodzona matka 11459 4, 41| łzy, ale naraz porwał się i zakrzyczał: - Nie daruję, 11460 4, 41| go na tyla, co przymilkł i siedział chmurny, a tak 11461 4, 41| mu przełożyła.~- Kobieta i nalazła mądrą radę! - zawołał 11462 4, 41| a jeno iść do dziedzica i kupować!~- Poczekaj, Antek, 11463 4, 41| pomóżcie! - wołał śmiejąc się i płacząc na przemian, zgoła 11464 4, 41| zaczęli już wspólnie rozważać i deliberować nad tymi zamysłami.~- 11465 4, 41| Mateuszem, to widzi mi się, co i da.~Nastusia jaże go chciała 11466 4, 41| niebo było jeszcze jasne i zorze dopalały się na zachodzie.~ 11467 4, 41| wałęsających się gadzin i dzieci. Przyśpiewki trzęsły 11468 4, 41| Chociaż Antkowi nie było pilno i rad przystawał na drodze 11469 4, 41| chałupą. Okna stały wywarte i oświetlone, dziecko płakało 11470 4, 41| Łapa zaskomlał przy nim i jął wyskakiwać z radości, 11471 4, 41| kopnął go w nagłym gniewie i zawrócił z powrotem na wieś. 11472 4, 41| go nawet psy nie poczuły, i wsunął się pod księży sad, 11473 4, 41| był na pociemniałym niebie i gwiazdy jęły się rozjarzać 11474 4, 41| proboszcz w białym obleczeniu i z gołą głową, tak pogrążony 11475 4, 41| ugorze, przeszły miedzę i łakomie wżerały się w Kłębową 11476 4, 41| czerniała spaniale wyrośnięta i pokryta kwiatem.~Ksiądz 11477 4, 41| przystawał, pilnie nasłuchując, i gdy się jeno ruszyło co 11478 4, 41| paciorek za Kłębową duszę albo i wynagrodzi czym szkodę! 11479 4, 41| przypinają do świeżej koniczyny!~I znowu chodził tam i z nawrotem, 11480 4, 41| koniczyny!~I znowu chodził tam i z nawrotem, pacierze mówił 11481 4, 41| nawrotem, pacierze mówił i stróżował ani się spodziewając, 11482 4, 41| Antek patrzy w niego, słucha i z coraz większą niespokojnością 11483 4, 41| się cieniami pod stodołę i dopiero za węgłem śmiało 11484 4, 41| śmiało wyszedł na miedzę i głośno zachrząkał.~A ksiądz 11485 4, 41| świnie! Wiśta kasztan! - I uniesłszy ubieru wypędzał 11486 4, 41| wyszedłem zmówić pacierze i przypilnować konisków, bo 11487 4, 41| został się tylko rumianek i osty!- westchnął żałośnie 11488 4, 41| Antek przysiadł wpodle i zaczął z wolna rozpowiadać, 11489 4, 41| uważnie, tabakę zażywał i na konie krzyczał raz po 11490 4, 41| niesporo, zająkiwał się i plątał.~- Widzę, że ci coś 11491 4, 41| Pogładził go po głowie i uczęstował tabaką, że Antek 11492 4, 41| ważył jego słowa, wzdychał i w końcu rzekł:~- Ja bym 11493 4, 41| obronie, a że był łajdus i luter, to niewielka stała 11494 4, 41| posiedzisz ze cztery lata! I co ci tu radzić? Mój Boże, 11495 4, 41| ci tu radzić? Mój Boże, i w Ameryce ludzie żyją, i 11496 4, 41| i w Ameryce ludzie żyją, i z kryminału też wracają. 11497 4, 41| też wracają. Ale jedno złe i drugie też nie lepsze.~Był 11498 4, 41| to znowu radził pozostać i odsiedzieć karę, a na ostatku 11499 4, 41| zdać się na Opatrzność i czekać zmiłowania Bożego.~- 11500 4, 41| zmiłowania Bożego.~- Hale, i wezmą me w dybki, w Sybir