Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library | ||
Alphabetical [« »] hycnal 1 hymn 3 hymnem 1 i 13137 í 1 ich 281 ichnemu 1 | Frequency [« »] ----- ----- ----- 13137 i 10642 sie 6542 a 6068 na | Wladyslaw Stanislaw Reymont Chlopi IntraText - Concordances i |
Tom, Rozdzial
12001 4, 44| sam wie, jak ma głosować - i odwrócił się do kowala, 12002 4, 44| Grzelę częstował tytuniem i tak się taił ze swoimi zamysłami, 12003 4, 44| rozsypali się po placu i nie bacząc na przypołudniowy 12004 4, 44| poredzali coraz gwarniej i hardziej, gdy pisarz zawołał 12005 4, 44| przebrał się za karczmę i pognał tyłami wsi ku dworowi.~- 12006 4, 44| pani pisarzowej przewinął i obtarł, to się ździebko 12007 4, 44| pokojach.~- Pokrótce to i porcenele wynosić mu każą - 12008 4, 44| kiej przydeptana glista i odmruknąwszy cosik jął się 12009 4, 44| któren przystąpił do chłopów i mówił do starego Płoszki 12010 4, 44| starego Płoszki głośno, by i drugie słyszały:~- A ja 12011 4, 44| urzędy. Szkoła potrzebna i żeby była najgorsza, to 12012 4, 44| Nie zechcecie uchwalić, to i bez waszego przyzwoleństwa 12013 4, 44| ostatnią krowę sprzedadzą i jeszcze do kozy pójdziesz 12014 4, 44| Mówię wam, róbcie, co każą, i dziękujcie Bogu, że nie 12015 4, 44| a Rocho naród zbałamucił i do zguby popycha.~A na to 12016 4, 44| jakiś gospodarz z Przyłęka i powiedział głośno:~- Bo 12017 4, 44| Bo Rocho z panami trzyma i latego podjudza przeciw 12018 4, 44| ale chłop się nie ulęknął i skoro się jeno przyciszyło, 12019 4, 44| wszystkiego kiej judasze i jeszcze starszyznę będą 12020 4, 44| nie będę, całuj me gdzieś, i uciec przed skarceniem. 12021 4, 44| Ale naród nie ucieknie i za bunt kije wziąć weźmie, 12022 4, 44| nie nauczają, prawda, ale i tak na Rusków nas nie przerobią, 12023 4, 44| sprawa, niech się ta kłyźnią i zagryzają, takie nam braty 12024 4, 44| zagryzają, takie nam braty jedne i drugie, że niechta ich morówka 12025 4, 44| Zwarli się kole niego gęstwą i zakrzyczeli kiej na wściekłego 12026 4, 44| brał go w obronę, na próżno i poniektóre za nim się ujmowały. 12027 4, 44| pięściami wytrząchać, że może by i do czego gorszego doszło, 12028 4, 44| nagle, a stary wystąpił i jął prawie gniewnie:~- Świętą 12029 4, 44| powiedziałeś swoje, to daj i drugiemu rzec swoje! Wydzierają 12030 4, 44| rzec swoje! Wydzierają się i myślą, co największe głowacze! 12031 4, 44| że jak Polska będzie, to i wolę nam dadzą, i gronta 12032 4, 44| będzie, to i wolę nam dadzą, i gronta z lasami, i wszystko! 12033 4, 44| dadzą, i gronta z lasami, i wszystko! Obiecywały, mówiły, 12034 4, 44| drugi dał, co tera mamy, i jeszczek musiał ich pokarać, 12035 4, 44| nasze plecy, pańszczyzna i uciemiężenie! Jeszcze me...~- 12036 4, 44| jak inni, prawo swoje mam i nikt me palcem tknąć nie 12037 4, 44| kuntentności, a chwali se chliw i pełne koryto!~- I za to 12038 4, 44| chliw i pełne koryto!~- I za to przykarmianie dostanie 12039 4, 44| przykarmianie dostanie pałą w łeb i nożem po gardzieli!~- W 12040 4, 44| niesą powolności!~- Rychtyk i wiechcie z butów tak samo 12041 4, 44| włosów nie poszanują!~- A to i każdą siwą kobyłę trza by 12042 4, 44| siwa, hę?~Gruchnęły śmiechy i wraz zaczęli się odwracać 12043 4, 44| kancelarii, kaj wlazł stójka i chyciwszy się komina patrzył 12044 4, 44| jęła się ściągać pod dom i zwierać coraz gęściej, cierpliwie 12045 4, 44| pustą jeszcze drogę.~Rychtyk i słońce przetoczyło się ździebko 12046 4, 44| wynosił papiery na stół i cięgiem cosik w nosie majstrował.~ 12047 4, 44| rumor przesuwanych sprzętów i bieganina, zaś w jakieś 12048 4, 44| jakieś Zdrowaś zjawił się i wójt. Stanął w progu czerwony 12049 4, 44| progu czerwony jak burak i spocony, ledwie zipiący, 12050 4, 44| zipiący, ale już w łańcuchu, i powlókłszy ślepiami po gromadzie 12051 4, 44| powóz ukazał się na drodze i podskakując na wybojach 12052 4, 44| Naczelnik dał się wysadzić i rozebrać z białego obleczenia 12053 4, 44| rozebrać z białego obleczenia i odwróciwszy się powłókł 12054 4, 44| nasrożył się, kiwnął głową i wszedł do mieszkania, kaj 12055 4, 44| Zdrowaś, przeszedł może i cały pacierz, a naczelnik 12056 4, 44| się brzęki szkła, śmiechy i jakieś smaki wiercące w 12057 4, 44| mierziło się już czekanie i słońce przypiekało coraz 12058 4, 44| ktoś je przymknął ze środka i zasłonił.~- Wstydzą się 12059 4, 44| kancelarią, wyrwał się żałosny i długi bek, a po chwili wylazł 12060 4, 44| na ziemię, zadarł ogona i pognał, ino się za nim zakurzyło.~- 12061 4, 44| zuchwały, uciekł z kozy i jeszczek ogon zadarł na 12062 4, 44| któren ganiał za ciołkiem i dopiero przy pomocy sołtysów 12063 4, 44| się do wymiatania aresztu i sam doglądał, pilił i niemało 12064 4, 44| aresztu i sam doglądał, pilił i niemało pomagał bojając 12065 4, 44| dokuczyło czekanie na słońcu i głód, że całą hurmą ruszyli 12066 4, 44| krzyczał do wieczora! - i rad, iż zeszli ze strażnikowych 12067 4, 44| pisarz z papierem w ręku i wcisnął się za stół.~Wójt 12068 4, 44| Wójt zatrząsł dzwonkiem i rzekł uroczyście:~- Zaczynamy, 12069 4, 44| Pisarz założył okulary i zaczął czytać z wolna i 12070 4, 44| i zaczął czytać z wolna i wyraźnie.~Czytał już może 12071 4, 44| rozważając każde słowo i patrząc się w niego kieby 12072 4, 44| w Lipcach, któraby była i dla Modlicy, Przyłęka, Rzepek 12073 4, 44| Modlicy, Przyłęka, Rzepek i drugich pomniejszych wsi:~ 12074 4, 44| urzędy jeno myślą dzień i noc, bych tylko narodowi 12075 4, 44| bych go wspierać, oświecać i bronić przed złem. Zaś w 12076 4, 44| polem, ile na sam budynek i na całe utrzymanie szkoły 12077 4, 44| szkoły wraz z nauczycielem, i że na to wszystko trzeba 12078 4, 44| Umilkł, przetarł okulary i rzekł jakby do siebie:~- 12079 4, 44| głusim! - ozwali się tu i owdzie.~- A któren ma przeciw 12080 4, 44| drapać, spozierać na się i na starszych, lecz nikto 12081 4, 44| uchwalmy prędko podatek i do domu! - zaproponował 12082 4, 44| Nie! - wrzasnął Grzela i za nim kilkudziesięciu.~- 12083 4, 44| coraz śmielej, głośniej i hardziej.~Na ten wrzask 12084 4, 44| wrzask wyszedł naczelnik i stanął w progu, przycichli 12085 4, 44| widok, a on poskubał bródkę i rzekł wielce łaskawie:~- 12086 4, 44| Strażnicy skoczyli w naród i dalejże wołać:~- Szapki 12087 4, 44| szapki!~- Poszedł ścierwo i nie plącz się pod nogami! - 12088 4, 44| słodziuśko, skończył nakazująco i po polsku:~- Uchwalcie zaraz 12089 4, 44| podatek, bo nie mam czasu.~I srogo patrzał w twarze, 12090 4, 44| zakołysał, poszły trwożne i ściszone szepty.~- No co, 12091 4, 44| głośniej; gdy Grzela wystąpił i powiedział śmiało:~- Na 12092 4, 44| gdy stary Płoszka wystąpił i skłoniwszy się nisko zaczął 12093 4, 44| się nama, co za dużo złoty i groszy dziesięć z morgi. 12094 4, 44| morgi. Czasy teraz ciężkie i o grosz trudno! To jeno 12095 4, 44| głową jakby przytakująco i oczy przecierał, więc ośmielony 12096 4, 44| przemawiał za szkołą; po nim i jego kamraty parły do tego 12097 4, 44| jeno z pustego w próżne - i upatrzywszy sposobną porę 12098 4, 44| sposobną porę przystąpił i śmiało spytał:~- A niby 12099 4, 44| być ta nowa szkoła?~- Jak i wszystkie! - wyrzekł otwierając 12100 4, 44| potrzebujemy!~- Na swoją uchwalim i pół rubla z morgi, a na 12101 4, 44| bowiem dowodził swojego i przepierał drugich, rozgrzewali 12102 4, 44| barzej, rozbili się na kupy i wszędy zawrzały spory a 12103 4, 44| stronniki pyskowały najgłośniej i najzawzięciej, powstając 12104 4, 44| Na próżno wójt, młynarz i gospodarze z drugich wsi 12105 4, 44| przekładali, prosili, a nawet i strachali Bóg wie czym, 12106 4, 44| musi, rozumiecie! Słuchać i robić, co wam każą!~Srogo 12107 4, 44| chodzić na łbie, to niechże i nama pozwolą się ruchać, 12108 4, 44| trzystu... miarkujcie...~I wraz się rozstąpili czyniąc 12109 4, 44| przysapując jeno, a klnąc i wytrząchając pięściami, 12110 4, 44| przykazują mieć cudzy.~- I cięgiem przykazy, a ty, 12111 4, 44| chłopie, słuchaj, płać i czapką ziemię zamiataj.~- 12112 4, 44| pozwoleństwa nie puszczą i za stodołę.~- Kiej takie 12113 4, 44| Najjaśniejszy Cysarz nadał ustawę i tam stoi kiej wół, co szkoły 12114 4, 44| stoi kiej wół, co szkoły i sądy mają być po polsku! 12115 4, 44| wrzasnął:~- Poszoł won! - i wskazał go oczami strażnikom.~- 12116 4, 44| krzyknął zuchwale Antek.~I odszedł wolno ku wsi, spozierając 12117 4, 44| zaczęli prawić, krzyczeć i sprzeczać się zajadle, że 12118 4, 44| pojedyncze słowa klątw, pogróz i przekpiwań latały nad głowami 12119 4, 44| wyrozumieć, skąd to przyszło i laczego?~Spierali się o 12120 4, 44| powstał taki męt, taki wrzask i zamieszanie, co się już 12121 4, 44| chwila wezmą się za łby i orzydla. Próbował spokoić 12122 4, 44| przywołując do porządku, i takoż na darmo. Kiej te 12123 4, 44| sobie do oczów, ślepe już i głuche na wszystko.~Dopiero 12124 4, 44| Milczeć, kiedy ja mówię, i słuchać. Szkołę uchwalcie.~ 12125 4, 44| spozierając po sobie niemo i bezradnie, ani w myślach 12126 4, 44| Przysiadł znowu, a wójt, młynarz i drugie rzucili się między 12127 4, 44| przyniewalać do posłuszeństwa i strachać.~- Głosować za 12128 4, 44| sprawdzeniu wójt wlazł na stołek i zakomenderował:~- Kto za 12129 4, 44| przejdzie na prawą stronę i podniesie rękę.~Sporo przeszło, 12130 4, 44| naczelnik się zmarszczył i przykazał, aby la sprawiedliwości 12131 4, 44| Pomocnik zaczął wywoływać i każden szedł koleją, posobnie, 12132 4, 44| będzie.~Juści, co nikto i pary z gęby nie puścił, 12133 4, 44| papiery, wsiadł do powozu i ruszył.~Kłaniali mu się 12134 4, 44| udrze cię kłami gorzej wilka i weźmie pod kopyta.~- A czymże 12135 4, 44| westchnął, spojrzał po gromadzie i szepnął cicho:~- Przegralim 12136 4, 44| Boja się bele czego, to i niełatwo się wezwyczai.~- 12137 4, 44| ślepiami, tom języka zapomniał i pisarz zapisał, jak mu się 12138 4, 44| zatłuką - zaklął Mateusz i odwróciwszy się do gromady 12139 4, 44| powiedzieć? A tego, żeśta kundle i barany. I dobrze zapłacita 12140 4, 44| żeśta kundle i barany. I dobrze zapłacita za posłuch, 12141 4, 44| wysłuchał, pogadał o tym i owym i kazał jechać.~Wszyscy 12142 4, 44| wysłuchał, pogadał o tym i owym i kazał jechać.~Wszyscy zaś 12143 4, 44| Wszyscy zaś poszli do karczmy i po drugim kieliszku Mateusz 12144 4, 44| wszystkiemu winien wójt i młynarz.~- Prawda, najwięcej 12145 4, 44| zakręcił się po karczmie i ani spostrzegli, jak się 12146 4, 44| spostrzegli, jak się wyniósł i szedł ku wsi miedzami rozglądając 12147 4, 45| wyłamał po drodze sporą gałąź i wsparłszy się o płot obstrugiwał, 12148 4, 45| trzymając się kole płota i pilnie bacząc, bych go z 12149 4, 45| Zmiarkował się starszy i dalejże pogadywać z przyjacielstwa 12150 4, 45| pogadywać z przyjacielstwa i srodze wyrzekać, jako od 12151 4, 45| nie żałował, to pewnikiem i la pana starszego ostawił 12152 4, 45| była pusta, jakby wymarła, i słońce tak doskwierało, 12153 4, 45| wiernie z niemałym jazgotem i docieraniem.~Starszy zakurzył 12154 4, 45| Starszy zakurzył papierosa i strzyknąwszy przez zęby 12155 4, 45| dnia, bo cięgiem służba i służba.~- Pewnie, co niełacno 12156 4, 45| ścisnął mocniej kijaszek i rzekł całkiem zaczepnie:~- 12157 4, 45| zbędzie ostatniej złotówki.~I to jeszcze starszy ścierpiał, 12158 4, 45| rzucił się z nagła na Antka i krzyknął kamratowi:~- Bierz 12159 4, 45| wyszczerzył zęby kiej wilk i trząchając kijem zawrzał 12160 4, 45| wygracie... nie dam się i czterem... a kły powybijam 12161 4, 45| kości...A podejdź który i tknij me jeno, spróbuj! - 12162 4, 45| zakrzyczał wygrażając kijem i gotów już choćby do zabijania.~ 12163 4, 45| był ogromny, rozwścieklony i kij jaże mu warczał w garściach, 12164 4, 45| się nam udała szutka! - i trzymając się za boki, niby 12165 4, 45| kroków pogroził mu pięścią i zgoła już inaczej zawrzeszczał:~- 12166 4, 45| zobaczym, panie gospodarzu, i pogadamy.~- A niech cie 12167 4, 45| żartem wykręca, pogadam i ja z tobą, niech no cię 12168 4, 45| mu nie w smak - rozmyślał i doszedłszy pod dworski ogród, 12169 4, 45| trząsł się jeszcze cały i spotniał kiej mysz.~Przez 12170 4, 45| siedziało jakieś państwo i snadź przy jadle, bo służba 12171 4, 45| niezgorzej! Jedzą, piją i zarówno im wszystko - myślał 12172 4, 45| lipach brzeżących drogę i całych we kwiatach i pszczelnym 12173 4, 45| drogę i całych we kwiatach i pszczelnym brzęku, słodki, 12174 4, 45| sadzawki zakwakała kaczka i rozchodziło się senne nukanie 12175 4, 45| podnosiła się raz po raz i przycichała, ale po jakimś 12176 4, 45| że oczy bolały od blasków i spieki, nawet cienie parzyły, 12177 4, 45| od zbóż prawie dojrzałych i ze spieczonych ugorów pociągało 12178 4, 45| jaże go ciarki przeszły, i już szedł jakby przez wrzące, 12179 4, 45| płomienie. Zewlókł kapotę, lecz i tak koszula mu przywierała 12180 4, 45| rozpalona blacha, zezuł i buciary, grzęznąc w piasku 12181 4, 45| nad drogą ciężarne kłosy i poślepłe w żarach kwiaty 12182 4, 45| ptaka, ni żadnego stworzenia i nikaj nie zadrgał listek 12183 4, 45| Południca zwaliła się na świat i wysysała spieczonymi wargami 12184 4, 45| przejmowało zniechęcenie.~- I poradź co z takiemi! Bele 12185 4, 45| naczelnikowego buta, to by go i słuchali. Barany, juchy, 12186 4, 45| myślał z politowaniem i złością. - Prawda, że każdemu 12187 4, 45| kieby nadeptany piskorz i każden ledwie już z biedy 12188 4, 45| takie sprawy. Naród ciemny i zabiedzony, to nawet i nie 12189 4, 45| ciemny i zabiedzony, to nawet i nie miarkuje, co mu potrza - 12190 4, 45| się wielce za wszystkich i serdecznie zatroskał.~- 12191 4, 45| unieść do słońca.~Głowił się i wzdychał, a tyla mu jeno 12192 4, 45| przyszło z tych rozważań i turbacji, że poczuł, jako 12193 4, 45| turbacji, że poczuł, jako i jemu jest źle, a może nawet 12194 4, 45| pomyślenia!~Machnął ręką i szedł tak srodze zadeliberowany, 12195 4, 45| nie gorąc - wybuchnął Żyd i powstawszy, założył szleje 12196 4, 45| naładowana workami gałganów i drewnianymi pudłami, a na 12197 4, 45| nich stał jeszcze kosz jaj i klatka z kurczętami, zaś 12198 4, 45| dodatku droga była piaszczysta i srogi upał, to chociaż się 12199 4, 45| wydzierał ze sił do ostatka i szarpał, a co trochę musiał 12200 4, 45| raz... dwa... trzy... - i rzucał się na taczkę z krzykiem 12201 4, 45| pchał ją kilkanaście kroków i znowu stawał.~Antek skinął 12202 4, 45| stawał.~Antek skinął mu głową i przeszedł, ale Żyd zawołał 12203 4, 45| taczki, blady kiej trup i ledwie dyszący.~Antek zawrócił 12204 4, 45| zwalił na taczki kapotę i buty, ujął je krzepko i 12205 4, 45| i buty, ujął je krzepko i pchał tak wartko, jaże koło 12206 4, 45| wartko, jaże koło zapiszczało i kurz się podniósł. Żyd dreptał 12207 4, 45| powietrze zadyszaną piersią i gadał zachętliwie:~- Tylko 12208 4, 45| kroku, chycił się taczek i wlókł się poglądając nań 12209 4, 45| już suche - kruszył kłosy i pojadał.~- Juści, tak se 12210 4, 45| Pogadywali z wolna o tym i owym, aż zeszło na zebranie, 12211 4, 45| wiedział różne ciekawe rzeczy i rad odpowiadał, zaś w końcu 12212 4, 45| wszystkich. Tak musi być i tak jest dobrze, bo każdy 12213 4, 45| sobie rzepkę skrobie, ale i bez to jest źle.~Żyd jeno 12214 4, 45| myślał.~Doszli właśnie lasu i twardszej drogi, Antek odstawił 12215 4, 45| rzeka słońca. Bór był stary i wyniosły, dęby, sosny i 12216 4, 45| i wyniosły, dęby, sosny i brzozy tłoczyły się gęstą, 12217 4, 45| leszczyn, osik, jałowców i grabów, zaś miejscami świerkowe 12218 4, 45| kałuże po wczorajszej burzy i walały się połamane wierzchoły 12219 4, 45| się połamane wierzchoły i gałęzie, a kaj niekaj smukła 12220 4, 45| trup. Cichuśko było, rzeźwo i mroczno, pachniało pleśnią 12221 4, 45| Antka tak rozebrał chłód i głęboki spokój lasu, że 12222 4, 45| go dopiero koński tupot i parskanie, a dojrzawszy 12223 4, 45| otworzył ze zdumienia.~- I wyście się tak głośno, otwarcie 12224 4, 45| się ku niemu.~- Dzieci też i bez nauczyciela przychodzą 12225 4, 45| rozmysłem wracał do tej sprawy i do różnych chłopskich bolączek, 12226 4, 45| wyrzekając cięgiem na ciemnotę i opuszczenie, w jakim naród 12227 4, 45| żeby go batem popędzać i ciemiężyć, a sami se tak 12228 4, 45| sami se tak balowali, jaże i przebalowali cały naród, 12229 4, 45| był prędki, ozgniewał się i krzyknął:~- A wara ci, chamie 12230 4, 45| robili, pilnuj lepiej gnoju i wideł, rozumiesz! A język 12231 4, 45| przycięli!~Świsnął szpicrutą i pognał, jaże w klaczy zagrała 12232 4, 45| swoją stronę, a również zły i wzburzony.~- Psie nasienie! - 12233 4, 45| bratał. Ścierwo! Sam niewart i wszy pieczonej, a drugich 12234 4, 45| niego, zapatrzeni w siebie i dziwnie roześmiani.~Zdziwił 12235 4, 45| nie mógł jednak złożyć i wymiarkować ani jednego 12236 4, 45| Wracała z boru, on jechał i spotkali się - pomyślał, 12237 4, 45| cosik w serce, sposępniał i głuche, kolące podejrzenie 12238 4, 45| Jasiowe księże obleczenie i jego twarz taką jakąś świętą, 12239 4, 45| była wystroiła do boru? i czemu tak modrzały jej ślepie 12240 4, 45| wybierał jagody, sam jadł i jej wtykał do ust...~- Prawie 12241 4, 45| szepnął z politowaniem i wartko ruszył ku domowi 12242 4, 45| nie tknę tej zadry, póty i nie boli! - myślał o Jagusi. - 12243 4, 45| jednak otrząchał, zadra i tak dolegała mu do żywego.~- 12244 4, 45| żyta stojącego nad drogą i wzieny je zajadle młócić.~- 12245 4, 45| Pewnie spotkał znajomą i pogadają. To on tu zaraz 12246 4, 45| dobra jak drugie, a może i lepsza! - rozgniewał się 12247 4, 45| różne księżowskie historie i ogarnął ją niepokój, poskrobała 12248 4, 45| podniósł się tuman kurzawy i toczył się ku niej coraz 12249 4, 45| coraz prędzej, a nie wyszło i Zdrowaś, już Jasio ściskał 12250 4, 45| ściskał ją z całej mocy i skamlał serdecznie:~- Mamusiu 12251 4, 45| udusisz! Puść, smoku, puść! - i kiedy puścił, sama wzięła 12252 4, 45| potem brata usadził w bryce i zapędzając przed sobą gęsi 12253 4, 45| Jagusię, wracała z jagód i trochę mi usypała... - zrumienił 12254 4, 45| widzą przez ściany nawet i to, czego wcale nie było! - 12255 4, 45| śmignął za nimi kamieniem i zawołał wesoło:~- Zaraz 12256 4, 45| dożywać dni swoich w spokoju i szczęśliwości.~- A kiedyż 12257 4, 45| Święci Pańscy! Aresztowany! i cóż to zbroił? A zawsze 12258 4, 45| widzisz! Wypędziliby cię i nie zostałbyś księdzem! 12259 4, 45| Ady bym umarła ze wstydu i zgryzoty! Boże mój, zmiłuj 12260 4, 45| rozumiesz, jak harujemy i zabiegamy, aby chociaż wam 12261 4, 45| przychody coraz mniejsze i żeby nie te trochę ziemi, 12262 4, 45| godzi z chłopami o śluby i pogrzeby, sam, słyszane 12263 4, 45| teraz pilnuje swojego byka i pasieki niźli kościoła.~ 12264 4, 45| leciał ksiądz w portkach jeno i koszuli, bez kapelusza, 12265 4, 45| bez kapelusza, zaziajany i nieustannie machający kropidłem, 12266 4, 45| cieniach, przydzwaniał zajadle i wrzeszczał; obiegli plac 12267 4, 45| naraz poderwały się ździebko i szły prosto na Jasiową brykę; 12268 4, 45| brykę; wrzasnęła organiścina i zadarłszy kieckę na głowę 12269 4, 45| zakręcił z nagła tuż nad nim i poszedł prosto na dzwonnicę.~- 12270 4, 45| za nimi, dopadł z bliska i tak je skropił, że nie mogąc 12271 4, 45| opadającego roju, a nie upłynęło i Zdrowaś, drabina stała pod 12272 4, 45| zaś ksiądz piął się w górę i dosięgnąwszy pszczół gmerał 12273 4, 45| chociaż obsiadły mu głowę i łaziły po twarzy, jeno pogadując 12274 4, 45| nich zbierał je do sitka i zbierał, gdyż rój był ogromny.~- 12275 4, 45| wirującą nad nim z brzękiem i szumem, a zeszedłszy na 12276 4, 45| sito przed sobą tak ważnie i uroczyście kieby tę monstrancję, 12277 4, 45| dzwonił pokrapiając raz po raz i w takiej ano procesji walili 12278 4, 45| Jasio, dobrze już głodny i utrudzony, wysunął się cichaczem 12279 4, 45| tam było pisków, całowań i pytań, tego i nie wypowiedzieć, 12280 4, 45| pisków, całowań i pytań, tego i nie wypowiedzieć, zaś skoro 12281 4, 45| radość, usadzili go za stołem i dalejże znosić przeróżne 12282 4, 45| a podtykać, a molestować i zachęcać do jadła, jaże 12283 4, 45| dom się trząsł od wrzasków i bieganiny; gdyż wszyscy 12284 4, 45| naraz pragnęli mu usłużyć i być jak najbliżej. Właśnie 12285 4, 45| naleźć - wyrzekał frasobliwie i nie wdając się w rozmowy 12286 4, 45| wycałował go po ojcowsku i usadziwszy przy sobie rzekł 12287 4, 45| pasieki, ale usnęła trąba, i pszczółki fiut... na bory 12288 4, 45| pszczółki fiut... na bory i lasy. A jeden rój ukradł 12289 4, 45| gruszę, zabrał jak swoje i ani chciał słuchać o oddaniu! 12290 4, 45| nie słuchał osieł jeden i ma teraz bal! Stary ryfa 12291 4, 45| ma teraz bal! Stary ryfa i bufon, ale Felka szkoda, 12292 4, 45| łacinie umie ekspedite, że i biskup lepiej nie potrafi. 12293 4, 45| Cóż, kiedy we łbie pstro i dalejże wybierać się z motyką 12294 4, 45| tak... - ciągnął ciszej i już coraz słabiej, opędzając 12295 4, 45| z krzesła, otworzył oczy i zamamrotał: - Zmęczyły mnie 12296 4, 45| brewiarz. Ale uważaj na siebie i nie spoufalaj się ż chłopami, 12297 4, 45| zjedzą! No, mówię, zjedzą i basta! - przysłonił łysinę 12298 4, 45| przysłonił łysinę chustką i zachrapał już na dobre.~ 12299 4, 45| wyprowadzał konie na pastwisko i Jasio skoczył na jednego, 12300 4, 45| ksiądz jeździł na oklep i zadawał się z pastuchami!~ 12301 4, 45| ale zlazł jak niepyszny i ponieważ mrok już zapadał, 12302 4, 45| dzwoniła gdzieś niedaleko i baby rajcowały w jakimś 12303 4, 45| słowo leciało po rosie, i wrzeszczały dzieci kąpiące 12304 4, 45| perliczki darły się przenikliwie i cała wieś huczała przeróżnymi 12305 4, 45| nareszcie uchwycił wątek i przyklęknąwszy pod żytem 12306 4, 45| w to niebo rozgwiażdżone i poniósł duszę kajś w zaświaty, 12307 4, 45| przeraźliwe krzyki, lamenta i przeklinania, że poleciał 12308 4, 45| domowi wystraszony wielce i niespokojny.~Matka właśnie 12309 4, 45| kancelarii trochę pijany i pobił się ze swoją. Dawno 12310 4, 45| przestygnie.~Ledwie tknął jadła i czując się wielce zdrożony, 12311 4, 45| pofiglował ze źrebakiem i był wszędy i wszystko witał 12312 4, 45| ze źrebakiem i był wszędy i wszystko witał całującymi 12313 4, 45| na słońcu, nawet pokrzywy i chwasty; przytajone pod 12314 4, 45| wariacie!~A on snuł się i promieniał jako ten dzień 12315 4, 45| rozsłoneczniony, wezbrany ciepłem i ogarniający wszystek świat 12316 4, 45| sygnaturka, rzucił wszystko i poleciał do kościoła.~Proboszcz 12317 4, 45| przyklękło przed ołtarzem - i zaczęło się nabożeństwo.~ 12318 4, 45| Jagusię klęczącą nieco z boku i co podniósł głowę, to widział 12319 4, 45| błyszczące oczy wlepione w siebie i jakiś przytajony uśmiech 12320 4, 45| zabrał go ksiądz na plebanię i zasadził do pisania, że 12321 4, 45| co? - pytał troskliwie i przysunąwszy se pieniek 12322 4, 45| śmierć se we mnie rośnie i na żniwo czeka Kłęby me 12323 4, 45| pomarła, to pacierz mówię i wyglądam cierpliwie onej 12324 4, 45| godziny, kiej kostucha zapuka i powie: pódzi, duszo umęczona.~- 12325 4, 45| im zabierała miejsce... i tak cielaka musiały ze sieni 12326 4, 45| izby, na łóżko pod obrazy, i świecę mi zapalą...i księdza 12327 4, 45| obrazy, i świecę mi zapalą...i księdza sprowadzą... a potem 12328 4, 45| świąteczne szmaty me przyobleką i pochowek sprawią gospodarski. 12329 4, 45| bede im tu zawalać, nie... i przy świadkach mi przyobiecały, 12330 4, 45| głos mu nasiąkł żałością i łzami.~- Całkiem mi dobrze, 12331 4, 45| kto gdziesik zagada, kto i zajrzy, kto nawet rzuci 12332 4, 45| wisus jaki ciepnie pecyną i dzionek zleci, ani się człowiek 12333 4, 45| pomarło, a te powinowate i znajome. Prawdę mówię, paniczku, 12334 4, 45| nieopowiedzianego szczęścia i słodyczy - to przyszła do 12335 4, 45| przyszła do mnie Panienka i powieda cichuśko: "Leż se, 12336 4, 45| płaszczu, a cała we złocie i koralach. Pogładziła me 12337 4, 45| Pogładziła me po głowie i rzekła: "Nie bój się, sieroto, 12338 4, 45| będziesz, dziedziczką..." ~I tak se gaworzyła starucha 12339 4, 45| przychylony nad nią słuchał i patrzał kieby w jakąś nieodgadnioną 12340 4, 45| kaj cosik tajnego bulgoce i gada, i błyska, i coś takiego 12341 4, 45| tajnego bulgoce i gada, i błyska, i coś takiego się 12342 4, 45| bulgoce i gada, i błyska, i coś takiego się dzieje, 12343 4, 45| człowieczą, nieubłaganą dolę, to i nie dziwota, że przejął 12344 4, 45| roztrzęsionych.~Stara przecknęła się i unosząc głowę szepnęła w 12345 4, 45| ścianą grzejąc się w słońcu i ciesząc oczy tym dniem jasnym 12346 4, 45| ciesząc oczy tym dniem jasnym i życiem, jakie wrzało dokoła.~ 12347 4, 45| jakie wrzało dokoła.~Bo i cóż, że tam jakaś dusza 12348 4, 45| płotach, ruszali się po polach i obejściach, jako dnia było, 12349 4, 45| się rój ludzki wśród trosk i zabiegów ani nawet myśląc, 12350 4, 45| przyszło co z tego.~Więc i Jasio prędko się otrząsnął 12351 4, 45| się otrząsnął ze smutku i poszedł na wieś.~Posiedział 12352 4, 45| kuźni, jak kowal stalił kosy i nacinał ostrza sierpów; 12353 4, 45| ostrza sierpów; zajrzał i na ogrody, kaj pracowało 12354 4, 45| pracowało najwięcej dzieuch i kobiet, a wszędy wielce 12355 4, 45| radzi, witając przyjacielsko i patrząc na niego z niemałą 12356 4, 45| stara siedziała przed domem i przędła wełnę, dziwił się 12357 4, 45| przewiązane.~- Palcami zmacam i też wiem, jaka nitka, cienka 12358 4, 45| czy ogrubnia - tłumaczyła i bardzo ucieszona z jego 12359 4, 45| rozdziana, bo tylko we wełniaku i w koszuli, ale dojrzawszy 12360 4, 45| przysłoniła piersi rękami i sczerwieniwszy się kiej 12361 4, 45| Wyniesła pokrótce pełną doinkę i garnuszek, przybrana już 12362 4, 45| nalewać mleko, ręce jej latały i bladła, to czerwieniła się 12363 4, 45| śmiejąc podnieść oczów.~I cały czas nie odezwała się 12364 4, 45| odezwała się do niego ani słowa i dopiero kiej poszedł, odprowadziła 12365 4, 45| Niewypowiedzianie parło ją cosik za nim i tak strasznie ponosiło, 12366 4, 45| oburącz jakiegoś drzewa i przytulając się do niego 12367 4, 45| stanęła bez tchu prawie i przytomności, nakryta, niby 12368 4, 45| szczęśliwości, a zarazem lęku, i pełna jakowychś łez słodkich 12369 4, 45| pełna jakowychś łez słodkich i lubego dygotu, jak wtedy, 12370 4, 45| tamtą noc wiośnianą.~Ale i Jasia jakby ciągnęło za 12371 4, 45| niekiedy na krótką chwilę i odchodził dziwnie rozradowany, 12372 4, 45| a tak wielce rozmodlona i jakby wniebowzięta, że spoglądał 12373 4, 45| ten najbielszy kwiat, to i nie zrozumiał przytyku, 12374 4, 45| prasowania - odrzekła matka.~I przyszła wkrótce tak wystrojona, 12375 4, 45| organiścianki wraz z Jasiem i tak się im wkrótce zrobiło 12376 4, 45| śmiechem z bele głupstwa i wrzeszczeli, jaże organiścina 12377 4, 45| rad nierad wziął książkę i powlókł się jak zwykle w 12378 4, 45| powlókł się jak zwykle w pole, i tam kajś daleko za wsią, 12379 4, 45| ten motyl w kręgu światła i krążyć musiała, parło ją 12380 4, 45| za nim niepowstrzymanie i wlekło tak nieprzeparcie, 12381 4, 45| dała się wszystką duszą i sercem, ani nawet myśląc, 12382 4, 45| wyniesą ni na jaką dolę.~I czy się późną nocą kładła 12383 4, 45| klęczała przed ołtarzem i ksiądz wyszedł ze mszą, 12384 4, 45| ksiądz wyszedł ze mszą, i zagrały przejmującą nutą 12385 4, 45| przejmującą nutą organy, i wionęły kadzielne dymy, 12386 4, 45| wionęły kadzielne dymy, i roztrzęsły się gorące szepty 12387 4, 45| gorące szepty pacierzy, i kiedy zapatrzyła się rozmodlonymi 12388 4, 45| rękami snuł się w tych dymach i kolorach, jakie biły z okien, 12389 4, 45| janioł zestąpił z obrazu i oto płynie ku niej ze słodkim 12390 4, 45| kaj przeszły jego stopy, i porwana zachwyceniem, śpiewała 12391 4, 45| Święty! Święty!~A nieraz i msza się skończyła, i ludzie 12392 4, 45| nieraz i msza się skończyła, i ludzie się porozchodzili, 12393 4, 45| ludzie się porozchodzili, i Jambroż już w pustym kościele 12394 4, 45| kiej ziarna pełne, ważkie i przeczyste.~Że już dnie 12395 4, 45| owoców, dzwoniły bory dalekie i te wędrujące chmury, i ta 12396 4, 45| dalekie i te wędrujące chmury, i ta przenajświętsza hostia 12397 4, 45| niebosiężny hymn dziękczynienia i radości:~- Święty! Święty! 12398 4, 45| weselem, a bratem choćby i ten stwór najmarniejszy! 12399 4, 45| każdej nocy by błogosławił i na każdym miejscu wszystek 12400 4, 45| przybywa mocy, kochania i dni barzej cudnych.~Światami 12401 4, 45| kresu ni zapory la jej mocy i kochania.~Tak się to i Jagusi 12402 4, 45| mocy i kochania.~Tak się to i Jagusi widziało w tę porę 12403 4, 45| skowronek, niestrudzenie radosna i weselnie rozkwitła, kieby 12404 4, 45| ogródku, kieby te malwy smukła i kieby ten kwiat na Bożym 12405 4, 45| zagonie najśliczniejsza i tak ciągnąca oczy, tak wabiąca 12406 4, 45| się znowu kole niej kręcić i wzdychający wystawać pod 12407 4, 45| nawet wrosnął w ziemię, to i tak niczego nie wystoisz - 12408 4, 45| Jagusią zwijającą się po izbie i słuchać jej prześpiewek. 12409 4, 45| prześpiewek. Patrzał też i nasłuchiwał tak gorąco, 12410 4, 45| odchodził coraz chmurniejszy i coraz częściej zaglądał 12411 4, 45| odwróciła się od niej plecami i splunęła.~Ale Jagusia, zapatrzona 12412 4, 45| to pawi! A to przejdzie i ani już spojrzy na kogo.~- 12413 4, 45| przesiaduje przy czesaniu.~- I cięgiem se kupuje wstęgi 12414 4, 45| spojrzenia ostre kiej pazury i jadowite kieby żmije. Brały 12415 4, 45| że się stroiła jak żadna i że była ponad wszystkie 12416 4, 45| jaże trudno ścierpieć!~- I przystraja się kieby dziedziczka 12417 4, 45| przystraja się kieby dziedziczka i skąd to na to bierze!~- 12418 4, 45| łaski?~- Powiadają, jako i Antek nie skąpi - przepowiadały 12419 4, 45| każdej porze obaczyć Jasia i topić się w jego oczach 12420 4, 45| zaglądała prawie już co dnia i zawdy w takim czasie, gdy 12421 4, 45| nieraz kiej zasiadał z bliska i kiej poczuła na sobie jego 12422 4, 45| ją war, nogi się trzęsły i serce łomotało kieby młotem, 12423 4, 45| o synu, lubiła ją bowiem i rada zapraszała, że to Jagusia 12424 4, 45| a przy tym często gęsto i przynosiła co niebądź; to 12425 4, 45| jagódek, to nawet niekiej i osełkę świeżego masła.~Jagusia 12426 4, 45| Jasio ruszył się z domu, i ona śpieszyła się niby to 12427 4, 45| naglądać za nim z daleka i nieraz przyczajona we zbożu 12428 4, 45| drzewem patrzała w niego długo i z taką tkliwością, że nie 12429 4, 45| wynosiła pościel do sadu i leżąc na wznak, zapatrzona 12430 4, 45| pełne niepokojącego żaru i lubości, zadyszane szepty 12431 4, 45| się w nią dziwną muzyką i przejmowały warem, dygotem, 12432 4, 45| dygotem, zapierały dech i prężyły w takich ciągotkach, 12433 4, 45| ciężko jak owoc dostały... i leżała bezwładnie wezbrana 12434 4, 45| krótkie, nagrzane, jasne noce i takie to te skwarne, rozprażone 12435 4, 45| radowała jej niespodzianej i żarliwej pobożności.~- Powiem 12436 4, 45| szczęśliwości a czekania.~I któregoś dnia całkiem niechcący 12437 4, 45| nie mogła się już cofnąć i stanęła przed nim, okryta 12438 4, 45| przed nim, okryta rumieńcem i mocno zesromana.~- Cóż wy 12439 4, 45| bose nogi pod wełniak.~Ale i Jasio był zmieszany, rozglądał 12440 4, 45| na polach, lipeckie dachy i sady wynosiły się ze zbóż 12441 4, 45| pachniało rozgrzaną macierzanką i żytem, jakiś ptak przeleciał 12442 4, 45| zauważył, aby jeno zacząć.~- I wczoraj przypiekało niezgorzej! - 12443 4, 45| ciężkie oczy.~Uśmiechnął się i spróbował mówić swobodnie, 12444 4, 45| przytajonym prześmiechu radości.~- I naprawdę Jagusia nie chce 12445 4, 45| abo mi to źle samej!~- I żaden się wam nie podoba, 12446 4, 45| słodko oczami, nachylił się i zajrzał głęboko w te modre 12447 4, 45| w spojrzeniu, najgłębszą i najsłodszą, i najdufniejszą, 12448 4, 45| najgłębszą i najsłodszą, i najdufniejszą, żarliwy krzyk 12449 4, 45| niespokojnie, przetarł oczy i wstał.~- Muszę już iść do 12450 4, 45| skinął głową na pożegnanie i poszedł szeroką miedzą ku 12451 4, 45| jakiś czas obejrzał się i przystanął.~Jagusia szła 12452 4, 45| nim o parę kroków.~- Bo i mnie tędy najbliżej - tłumaczyła 12453 4, 45| towarzystwa, wlepił oczy w książkę i z wolna idąc czytał se półgłosem.~- 12454 4, 45| drzewo, to przysiadł w cieniu i zaczął czytać, Jagusia kucnęła 12455 4, 45| Jagusia kucnęła naprzeciw i wsparłszy brodę na pięści 12456 4, 45| głowę.~Sczerwieniła się i uciekając z oczami bąknęła 12457 4, 45| historia, co?~Jeno się skrzywił i wziął znowu czytać, ale 12458 4, 45| ale już wolno, wyraźnie i słowo po słowie: o polach 12459 4, 45| słowo po słowie: o polach i zbożach czytał, o jakimś 12460 4, 45| synu, któren do dom wrócił, i o dworskiej panience, co 12461 4, 45| jej westchnąć, przeżegnać i zapłakać, tak szło do serca.~ 12462 4, 45| przepleciona modrakiem, wyczką i pachnącym powojem, że ani 12463 4, 45| bzyknęła przelatująca pszczoła i dzwonił Jasiowy głos, wezbrany 12464 4, 45| ten obraz najśliczniejszy i nie straciła ani jednego 12465 4, 45| jednego słowa, kiwnęła się raz i drugi, bo ją rozbierało 12466 4, 45| bo ją rozbierało gorąco i morzył śpik, że ledwie już 12467 4, 45| szczęście, przerwał czytanie i zajrzał jej głęboko w oczy.~- 12468 4, 45| miejsca, kaj było o polach i lasach, ale mu przerwała:~- 12469 4, 45| mu przerwała:~- Przeciek i dziecko wie, co w borach 12470 4, 45| drzewa, w rzekach jest woda i sieją na polach, to po co 12471 4, 45| królach, o smokach albo i o strachach, co to jak się 12472 4, 45| mrówki człowieka obłażą i jakby zarzewia nasuł do 12473 4, 45| to bym go słuchała dzień i noc. A czy pan Jasio ma 12474 4, 45| przeciek Rocho czytał o tym i z drukowanego.~- Głupstwa 12475 4, 45| drukowanego.~- Głupstwa wam czytał i same cygaństwa!~- Jakże, 12476 4, 45| zmyślenia.~- To nieprawda i o południcach, i o smokach? - 12477 4, 45| nieprawda i o południcach, i o smokach? - pytała coraz 12478 4, 45| odpowiadał zniecierpliwiony.~- To i o tym też nieprawda, jak 12479 4, 45| wyrosła spod ziemi Kozłowa i stając przy nich patrzała 12480 4, 45| Zerwał się niespokojnie i poleciał prawie w dyrdy.~ 12481 4, 45| wyrywając się naprzód.~- I będzie cie miał kto rozgrzeszyć! - 12482 4, 46| wyzierając jeno zza drzew i płotów, ludzie już ściągali 12483 4, 46| twarzach widniał srogi niepokój i wszystkie oczy pełne były 12484 4, 46| wszystkie oczy pełne były lęku i oczekiwań.~- Co się to wyrabia? - 12485 4, 46| do nich.~Zbiły się w kupę i kiej gęsi powyciągały szyje 12486 4, 46| spaśny kałdun w opłotki i dalejże rozpowiadać, jak 12487 4, 46| przeprowadzając idących.~- Cie, to i Grzelę wołają.~Ale nie zgadły, 12488 4, 46| żandarmom siedzącym w ganku i jakoś mocno zaniepokojony 12489 4, 46| wiada, po co przyjechały.~- I w tym się cosik tai niedobrego! - 12490 4, 46| a strażniki już się tu i owdzie przewiadywały, kto 12491 4, 46| niespokojnie, przybladł i ciężko robił piersiami.~- 12492 4, 46| przestrzec! - zawołał Grzela i buchnął we zboża, przebierając 12493 4, 46| nakuwając sierpy na kowadełku i porwał się strwożony, dowiedziawszy 12494 4, 46| krzyknęła Hanka stając w progu i uderzyła w płacz.~- Cicho! 12495 4, 46| tężąc myślą.~- Skrzyknę wieś i nie damy was, Rochu! - srożył 12496 4, 46| wyłamując sielną gałąź i groźnie tocząc oczami.~- 12497 4, 46| bajdurz! Rochu, za bróg i w żyta, prędzej ino! Przywarujcie 12498 4, 46| papiery Józce leżącej na łóżku i zaszeptał:~- Schowaj pod 12499 4, 46| pod siebie, a nie wydaj! ~I jak był, bez czapki a kapoty, 12500 4, 46| kapoty, rzucił się w sad i przepadł jak kamień we wodzie,