Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library | ||
Alphabetical [« »] dzialy 5 dziczka 1 dzidówka 1 dzieci 247 dzieciach 6 dzieciak 8 dzieciaka 2 | Frequency [« »] 253 sam 249 chalupy 248 tu 247 dzieci 245 jego 244 on 240 cicho | Wladyslaw Stanislaw Reymont Chlopi IntraText - Concordances dzieci |
Tom, Rozdzial
1 1, 1 | których w płachtach leżały dzieci raz w raz popłakując.~- 2 1, 1 | wykrzykiwała wciąż namiętnie na dzieci własne, a potem już i na 3 1, 2 | wypadał w opłotki i gnał dzieci na drogę, co się były wieszały 4 1, 2 | do żeniaczki...~- Troje dzieci, cztery morgi, dwa krowie 5 1, 2 | znowu przypominał sobie dzieci, to te gadania na Jagnę, 6 1, 3 | wie? Obaczycie!~- Starym, dzieci dorastają... a pierwszej 7 1, 3 | byc nie było. Już nawet dzieci na ojców nastają, posłuchu 8 1, 4 | dziewczyny, szli parobcy, szły dzieci, szli gospodarze w białych 9 1, 4 | człowieka...~- A gospodarstwo, a dzieci, a kumy - to i cały świat 10 1, 4 | że nie dba o nią ani o dzieci.~Aż Antek zerwał się na 11 1, 4 | zła na wszystkich, że to dzieci ją skrzywdziły, a ona na 12 1, 5 | oglądają, to co im ta znaczą dzieci - szepnął Jambroży.~- A 13 1, 6 | ino głupie uwierzą, że la dzieci się pożenił... la siebie, 14 1, 6 | grunt, to i ojcowa wola!~- Dzieci też coś znaczą i prawo swoje 15 1, 6 | staw, u Boryny.~- Dorosłe dzieci, dobrego słowa nie dadzą 16 1, 7 | chleba, a i za to jeszcze dzieci uczy... powiedają... - ale 17 1, 7 | płoty się drą, to na wozy, a dzieci w bek, a wszyscy krzyczą:~- 18 1, 8 | kobietę się bierze! Co to dzieci na to powiedzą! O świecie, 19 1, 8 | prawicie ! Jakże by to, dzieci dorosłe i sam już w latach!~- 20 1, 8 | obędzie - kowal ni drugie dzieci nie darują swojego macosze, 21 1, 8 | go wszyscy.~Jeno nikt z dzieci, ni kowal nawet, o zmówinach 22 1, 8 | to by mu dały taki wycug dzieci jak mnie! Całe dziesięć 23 1, 8 | nasza to rzecz.~- Hale... dzieci nas wyklinać będą...~- Będzie 24 1, 8 | Jezus postanowił, że ojce dzieci chowają la świata, nie la 25 1, 8 | na piwo, to potem co?...Dzieci macochę wyżeną i...~- Mówili 26 1, 8 | całe gospodarstwo. Co by dzieci powiedziały! - Jął się drapać 27 1, 9 | czym wybuchnąć...~Jakże, dzieci wiedziały już o wszystkim.~ 28 1, 10| rzucił urągliwie.~- Żonę i dzieci masz, toś o tym pamiętać 29 1, 10| Kobietę mu wypomniał i dzieci... baczy on ją dobrze, baczy! 30 1, 10| pięknie się przyodziać, dzieci zabrać i zaraz, jak przedzwonią 31 1, 10| opadłymi liśćmi i śmieciami, i dzieci krzyczały przed domami. 32 1, 10| siedziało ze dwadzieścioro dzieci i wszystkie razem a w głos 33 1, 10| dać jeść nie dziwota ... dzieci tyla... a to i wełniaki 34 1, 10| Popaślibyście gęsi, to dzieci przypilnowali...~- Wszystko 35 1, 10| pierzynę, bo powiada, że dzieci nie mają pod czym spać... 36 1, 10| ustawiała ławki i stołki, bo dzieci się już porozchodziły, a 37 1, 10| żurawi, rozmowy, krzyki dzieci, szczekania leciały wyraźniej 38 1, 10| chrząkała i przyciszała dzieci, bo się brały do baraszkowania, 39 1, 10| i wołały na przemian, a dzieci też wrzeszczały, że Kuba 40 1, 11| iż coraz wolniej szli, a dzieci chmarą nieprzeliczoną i 41 1, 11| jest, bez trzy zimy moje dzieci chodziły i co?... To nawet 42 1, 11| starszeństwie aż do druhen i dzieci - a ledwie się pomieścili, 43 1, 11| miały na dziewuchy i na dzieci, a organista też dowodził, 44 1, 11| drobi. ~Co złego zrobiła? ~Dzieci pomorzyła.~I rozbiegały 45 1, 11| zebrany, starzy i młodzi, dzieci nawet, zaśpiewali "Chmiela" 46 1, 12| zrobiło, tyla że za oknami dzieci wrzeszczały i tuzowały się 47 2, 13| przejmowała wszystkich, a już dzieci to szalały z uciechy, psy 48 2, 13| raz w raz rzucał pecyną na dzieci, baraszkujące przed progiem, 49 2, 13| buchnęła płaczem, a za nią i dzieci czepiając się matczynego 50 2, 13| tłukąc głową o ścianę, a dzieci też w płaczliwy wtór biły. 51 2, 14| mroczno, chłodno i smutnie; dzieci bawiły się na łóżku i z 52 2, 14| spyskały .Idźcie do chałupy dzieci pilnować .~ci pilnować:~ 53 2, 14| wzorzysto pokrywał szybki, dzieci skwierczały z cicha, jakby 54 2, 14| ogień a miejcie baczenie na dzieci, za parę pacierzy przyjdę, 55 2, 14| odwrócił się szybko do dzieci, bo łzy posypały mu się 56 2, 14| nie rozumiejąc.~- Chłop ma dzieci i żonę, a za drugimi się 57 2, 14| Antka jeszcze nie było.~Dzieci siedziały przed kominem 58 2, 14| narządziła sutą kolację, i rychło dzieci spać położyła.~Uciszyło 59 2, 14| wszystko na jej głowie, i dzieci, i gospodarstwo, i bieda 60 2, 14| przewałęsał.~Położyli się, dzieci już spały, ułożone w nogach 61 2, 15| mogła, przyciszała wciąż dzieci , starego nagnała, by buciarami 62 2, 15| nigdy, cichy, spokojny, dzieci zabawiał, pomagał w gospodarstwie, 63 2, 15| Jagustynka zapozwała znowu dzieci do sądów o wycugi; to insze 64 2, 15| boskiej z tego nie wyszło, że dzieci osobno, a ociec osobno.~- 65 2, 16| wszędzie pełno było wrzawy dzieci, rwetesu, gęgliwych głosów 66 2, 16| sierotą... Czekałam, że mnie dzieci zaproszą... czekałam... 67 2, 16| dziadówka... jak... rodzone dzieci... samą mię ostawiły i bez 68 2, 16| Nie powiadajcie, złość na dzieci was ślepi, byście nie zgrzeszyli!... .~ 69 2, 17| odwiedzali się po sąsiedzku,~a dzieci całym stadem, kiej te źrebaki 70 2, 18| nie rzekł.~- Zajrzałbyś do dzieci kiedy.~- Przyletę, przyletę, 71 2, 19| ostawały. Juści, że za ojcami i dzieci ciągnęły co starsze, zwłaszcza 72 2, 19| nie macie, a jeno jak te dzieci, co jeszcze bałykują, cudze 73 2, 20| poprawiajcie się póki czas!~Dzieci buchnęły płaczem, bo się 74 2, 20| przygrzewało, że drogi roiły się od dzieci, wywierano drzwi, ludzi 75 2, 20| wieś poszła na pogrzeb, bo dzieci stypę wyprawiali galantą...~ 76 2, 21| ziąb nie do wytrzymania, dzieci skwierczą z zimna, warzy 77 2, 21| poredziła. Jak to, ma żonę i dzieci, a o wszystkim zapomina 78 2, 21| zaspach, a szła gnana trwogą o dzieci, która wstała w niej z nagła 79 2, 21| widziało niźli na dworze, dzieci spały pokulone w łóżku pod 80 2, 21| powiedział: "Przyjdź!", o dzieci pytał, o wszystko! Juści, 81 2, 21| niepoznaki.~Po kolacji, gdy dzieci nakarmione do syta, poobtulane 82 2, 21| oglądaj, a ino siebie i dzieci miej na widoku.~- Łacno 83 2, 21| bacz ino na siebie i dzieci... starego się trzymaj... 84 2, 21| widziała tylko siebie i dzieci; sama się czuła gotową do 85 2, 21| przykazywał, zabierze jeno dzieci i pójdzie do starego, choćby 86 2, 22| miski, bo u Kłębów teraz dzieci nauczał, mieszkał i jadał, 87 2, 22| Zofia było jej na imię, dzieci z nią miał, na zamek powiódł 88 2, 22| jakieś pozapisywane karty dzieci, które Rocho nauczał a ona 89 2, 22| gotowy grosz w skrzyni, dzieci zdrowe i kobietę poczciwą; 90 2, 22| chałupy ino zręby spalone... dzieci nie ma... pusto... straszno... 91 2, 22| mór i pobił mu wszystkie dzieci... pierun spalił... wilki 92 2, 22| bogatsze niźli przódzi.~Ino dzieci nie było nowych, bo jakże 93 2, 24| nie bacząc na nią ni na dzieci, a zresztą nie mogła się 94 2, 24| wszystkim.~Przypadła zaraz do dzieci popłakujących żałośnie, 95 2, 24| się, jak mogła najlepiej, dzieci dała pod Weronczyną opiekę 96 2, 24| wyszklone śniegi, po drogach dzieci ślizgały się zawzięcie i 97 2, 24| stary jął się wypytywać o dzieci i ze współczuciem użalał 98 2, 25| struchlałe kości, a co było dzieci, wszystkie biegały z wrzaskiem 99 2, 25| zaglądała do starego, a dzieci to już prawie nie wychodziły 100 2, 25| sporo ludzi, to bab, to dzieci, ale przywarli drzwi, nikogo 101 2, 25| naraz wszystkie chałupy, dzieci podniesły niemały wrzask, 102 2, 25| sań, rżenie koni, wrzaski dzieci, klątwy, to kobiece lamenty, 103 2, 25| chłopy, parobki, kobiety, dzieci nawet co starsze ruszyły; 104 2, 25| wył kiej ta suka, gdy jej dzieci potopią.~Aż kilkoro ludzi 105 3, 26| pomyśleć nie śmiała.~- Tylachna dzieci, w chałupie ciasno, a to 106 3, 26| jeszcze nieco błotnych, dzieci przeganiały stadami pokrzykując 107 3, 26| gotowanych ziemniaków.~Choć to i dzieci krzykały tu i owdzie abo 108 3, 26| poszły! ścierwy... to własne dzieci tratują jako te świnie! - 109 3, 27| poleciała do chałupy, zabrała dzieci i co było na podorędziu 110 3, 27| ogień na kominie.~Wywiedła dzieci na ganek i wetknąwszy im 111 3, 27| naźre, w cieple się wyśpi, dzieci nie rodzi, to nie ma być 112 3, 27| ojca jeno widział a Hankę i dzieci, psa nawet.~To może i bez 113 3, 27| stojący pilnując dokładania, a dzieci siedziały pod kominem przy 114 3, 27| przyogarnęła się nieco i zabrawszy dzieci siadła z nimi na ganku, 115 3, 27| brzmiały pogwary z krzykami dzieci, zabawiających się ciskaniem 116 3, 27| pomilkły.~Hanka wyiskawszy dzieci do czysta zaprowadziła je 117 3, 27| się żarliwie, bacząc na dzieci, a i do starego zaglądając 118 3, 27| Pytał się to o chałupę, o dzieci, o... mnie... o wszystkich?... - 119 3, 28| by ich woda nie wzięła. Dzieci nie budź, niech se śpią 120 3, 28| Wstańcie i przyjdźcie do nas, dzieci przypilnujecie, bo wieprzka 121 3, 28| przystawały w opłotkach i kilkoro dzieci wieszało się na płotach, 122 3, 28| kiej na odpust waliły, a dzieci się też sporo plątało po 123 3, 28| których czyniono kiszki, a dzieci cosik trwożnie gaworzyły 124 3, 28| krzywdziciele moi, choć dzieci rodzone... zaszłam, nie 125 3, 29| kobiet wciąż przybywało, dzieci też całą hurmą zbiegały 126 3, 29| mieszkał, nauczał bowiem dzieci w pustej izbie Sikorów, 127 3, 29| padło.~- Wracacie to do dzieci?~Podniósł się był z ławy.~- 128 3, 29| było porządki czynić, to dzieci obszyć, siebie też ździebko 129 3, 29| gdzie znowu rozswawolone dzieci do posłuchu napędzał...~ 130 3, 29| ogarniając rękoma rozpłakane dzieci, ryczała w głos.~Przypadła 131 3, 29| bez pamięci przytulając dzieci.~A stary Bylica, skurczony 132 3, 29| nadchodziło coraz więcej kobiet i dzieci, że ino błocko chlupało 133 3, 29| błogosławiący i za głowę ścisnął, a dzieci tulące mu się z piskiem 134 3, 29| Skoczyłam z łóżka i ledwiem co dzieci zgarnęła w naręcze, a tu 135 3, 29| drugą stronę, kaj Rocho dzieci nauczał... Juści, komina 136 3, 29| do waju jeść przyjdę... dzieci ci za to przypilnuję... 137 3, 29| powstał rwetes i krętanina, dzieci zaś wypędzane z chałup, 138 3, 29| się wałęsał po drogach, a dzieci robiły, co chciały, za łby 139 3, 29| wrzawę czyniąc coraz większą, dzieci nawet pędząc do zgarnywania 140 3, 29| strugający cosik wpośród dzieci raz po raz nosem pociągał 141 3, 29| były i mniejsze, Józine i dzieci, były i takie specjały z 142 3, 29| na to i Józka zabrawszy dzieci z sobą.~Ale siedzieli dość 143 3, 29| czesaniem, myciem i szorowaniem dzieci, że nie z jednej chałupy 144 3, 30| niemałym piskiem pucowała dzieci, sama się też we świąteczne 145 3, 30| tyle jeno, co tam nieco dzieci uwijało się nad stawem śmigając 146 3, 30| na progach przeiskiwały dzieci.~I tak oto przechodziły 147 3, 30| zaszarpały się krótkie krzyki dzieci, odganiających wrony od 148 3, 30| jeszcze cosik kiele kogutka, dzieci zaś baraszkowały razem z 149 3, 30| chłopaki pożenią, to już la ich dzieci nie ostanie i po morgu, 150 3, 30| i zbywszy go bele czym, dzieci zwołała i do dom poszła.~- 151 3, 30| ławę, gdyż Rocho czekał, dzieci jeść skamlały, a Jagna raz 152 3, 30| Hanka, choć się zarno do dzieci przyłożyła, usnąć nie mogła 153 3, 30| ślubną była i matką jego dzieci, to jej nawet nie przyhołubił, 154 3, 30| cisnąc głowę w poduszki, bych dzieci nie rozbudzić, a każda kostka 155 3, 30| cicho się zrobiło, bo stary dzieci powiódł na drogę, zasnęła 156 3, 30| nawiedzali wraz z całą chmarą dzieci rozwrzeszczanych i tak się 157 3, 30| odbijając niby w lustrze, dzieci latały z dyngusiarzami, 158 3, 31| słowa nie wypuścił. ~Że zaś dzieci do sieni się naszło i coraz 159 3, 31| pusto się zrobiło na wsi, dzieci jeno kajś niekaj bawiły 160 3, 31| Warsiawie siedzi od wczoraj, po dzieci pojechała do szpitala, ma 161 3, 31| się do syta, to skąd i la dzieci weźmie...~- Płacą na utrzymanie, 162 3, 31| trzaskanie wrótni, płacze dzieci, krzyki gęsi wypędzanych 163 3, 31| gęsi i kury w podwórze, dzieci przywiedź do chałupy, jeszcze 164 3, 31| rozpowiadała, jak to Cygany dzieci kradną po wsiach.~- I żeby 165 3, 31| kobietom nadchodzącym zewsząd, dzieci zaś jak zawdy wrzask podniesły, 166 3, 31| Dziewczyny i co ino było dzieci szły przy wozach odprowadzając 167 3, 32| wrzała kiejby na odpuście; dzieci wylatywały z krzykiem na 168 3, 32| mimo zabawiań starszych dzieci. Hanka przyklęknąwszy przed 169 3, 32| piersiach krzykiem strachu.~Dzieci jęły się za łby wodzić i 170 3, 32| Konia przywiedłam, bo dzieci go płoszyły... - zaczęła 171 3, 32| opłotków, to kobiety, to dzieci nawet, a wszystkie zadyszane 172 3, 32| Sporo jeszcze kobiet i dzieci przyłączało się po drodze, 173 3, 32| łąk, pod łagodne wzgórza. Dzieci jeno dłużej się zatrzymały, 174 3, 32| kusztykającą daleko za wszystkimi. Dzieci jeno plątały się na bokach, 175 3, 32| krzyków w kupie kobiet i dzieci, w radosnej wrzawie gwaru 176 3, 32| strony, chałupami szli, wiela dzieci pomniejsze na ręce wzięło, 177 3, 32| kiele każdego kobiety i dzieci tulą się radośnie niby te 178 3, 32| wpół trzymała i młodsze dzieci wieszały się dokoła, zaś 179 3, 32| cichszym hukaniem... aż dzieci, baraszkujące po drogach, 180 3, 33| ścianą siedziało tych troje dzieci przywiezionych z Warszawy.~ 181 3, 33| się już położyli, a kiej dzieci jęły chrapać, zaczęła go 182 3, 33| skrobała ziemniaki na ganku, dzieci bawiły się pod ścianą, a 183 3, 33| przemienienie gąsiąt; to o dzieci szły kłótnie, to o szkody 184 3, 33| przeciw niej ważył? - własne dzieci!~- Jezus miłosierny - wołała 185 3, 33| ze wsi... od grontu... od dzieci... Jezu... - to ino zrozumiała.~- 186 3, 34| wianki przed chałupami, dzieci znosiły naręcza tataraku, 187 3, 34| szeptem raili strzegąc się dzieci i dzieuch i wszystkich przejmowało 188 3, 34| straży w opłotkach, bo chmara dzieci cisnęła się oglądać ołtarz 189 3, 34| niekajś w opłotkach bawiły się dzieci, psy wylegały się w słońcu 190 3, 34| wydzierały się cieniuśką nutą, dzieci piskały po swojemu, a małe 191 3, 34| przenikała duszę, że już dzieci z wrzaskiem brodziły po 192 3, 35| basował, zaś niejedną o dzieci zagadywał i porządki wychwalał, 193 3, 35| zwijały się kole porządków, dzieci obsiadłszy miskę przed gankiem 194 3, 35| opita, całowała cięgiem dzieci, gadała do źrebaka, gadała 195 3, 35| on dobrze wie, co Rocho dzieci naucza i książki polskie 196 3, 35| pociągnęło nieco kobiet i dzieci.~Skwar też już przeszedł, 197 3, 35| z glinianych garnczków; dzieci baraszkowały kole domu a 198 3, 35| trwożnie wyglądały oknami, dzieci kryły się po sieniach, zaś 199 3, 36| ale na ostry turkot bryki dzieci wypadły z wrzaskiem i Łapa 200 3, 36| odpowiadała spokojnie, całując dzieci, a rozdając im kukiełki.~ 201 4, 37| zapiekała do żywego mięsa, dzieci też nie żałowały.~- Dzieci 202 4, 37| dzieci też nie żałowały.~- Dzieci miał dobre i nijakiej krzywdy 203 4, 37| warknęła Jagustynka.~- Bo złe dzieci tak by się nie biadoliły. 204 4, 37| przywieźli do chrztów czworo dzieci.~- Niech poczekają, nie 205 4, 37| zabrawszy ojca i Hanczyne dzieci też poszła, w chałupie ostały 206 4, 37| do okien cisnęło się tyla dzieci i tak swywoliły, jaże Witek 207 4, 37| jeno Józka ostała pilnować dzieci, a i bez to, co była jakaś 208 4, 37| bez śladu, że o nim nawet dzieci rodzone nie przypomną? ~ 209 4, 37| brat powstaje na brata, dzieci na ojców, żony na mężów, 210 4, 37| łaskawie sieroty, głaskał dzieci, a zgwarzając się z gospodyniami 211 4, 38| domowy i siedziały kobiety i dzieci, zaś rude, opasłe Miemce 212 4, 38| dziady wyciągały po swojemu, dzieci gwizdały na glinianych kuraskach, 213 4, 38| całkiem uspokoiły, jeno co tam dzieci podniesły wrzaski kajś niekaj 214 4, 39| drogach dokoła stawu, jeno dzieci bawiły się kaj niekaj w 215 4, 39| takie ma prawo jak i drugie dzieci.~- Może weźmiecie i wy, 216 4, 39| daleko, nawet nie wiedząc, że dzieci wyprowadziła do sadu, że 217 4, 39| Alem mu ślubna i matka jego dzieci! - duma ją rozparła i pewność 218 4, 40| dom spał głęboko, nawet dzieci nie matyjasiły, noc była 219 4, 40| będę! - i ani się ruszył.~Dzieci też jęły się mazać, a Józka 220 4, 40| przyłożyłam...~Przyciszyła dzieci, powypędzała drób z chlewów, 221 4, 40| do zawiązywania, zaś la dzieci przywiózł pierników i organki, 222 4, 40| nad pisklętami. Wyniesła dzieci daleko w sad, bych czasem 223 4, 40| jeszcze coś pedzieć, ale dzieci zakrzyczały i poleciała 224 4, 40| Kajże to ona dzisia?~- Do dzieci poleciała, na zgodę idzie 225 4, 41| kiej matka nawet wyklina dzieci, to i tak w sercu nie pragnie 226 4, 41| wszyćko ciepnąć, ostawić dom, dzieci, ziemię, wieś i w tyli świat, 227 4, 41| przedwieczornych pogwarów i wrzasków dzieci, kąpiących się we stawie.~ 228 4, 41| wałęsających się gadzin i dzieci. Przyśpiewki trzęsły się 229 4, 41| kieby ściana.~- Nie pódę i dzieci na zatratę nie pozwolę! - 230 4, 42| kulasami nie wyrobi. Kieby te dzieci, to śmiech, to płacz, to 231 4, 42| Dobra wróżba, będą się wama dzieci darzyć.~Nastusia ździebko 232 4, 43| nie dopuszczają do niej dzieci ni żadnej z przyjaciółek, 233 4, 44| tyłami wsi ku dworowi.~- Dzieci pani pisarzowej przewinął 234 4, 44| roku, a na przyszłą jesień dzieci już pójdą do szkoły.~Skończył, 235 4, 45| ja dam śliczne kuraski la dzieci, nie? to może nici, igły, 236 4, 45| całą złotówkę cukierków la dzieci, a kiej mu Żyd jął dziękować, 237 4, 45| pochylając się ku niemu.~- Dzieci też i bez nauczyciela przychodzą 238 4, 45| na który z domów, że już dzieci pierzchały spod ścian, ale 239 4, 45| po rosie, i wrzeszczały dzieci kąpiące się w stawie, kajś 240 4, 45| przepływały wysoko, wysoko, dzieci bawiły się po drogach, rumieniły 241 4, 46| naszczekiwały w obejściach, dzieci kryły się po sadach wyzierając 242 4, 48| za nieboszczkę, a kilkoro dzieci plątało się pod ścianami.~ 243 4, 48| ciemnym pokoju i przegnawszy dzieci na podwórze czuwała nad 244 4, 48| trajkotały kobiety, kajś dzieci popłakiwały matyjaśnie, 245 4, 49| zabiegała, jak mogła, i dzieci pędziła do roboty, ale Jagusia 246 4, 49| siły - za krzywdę moich dzieci! ~- Za wstyd całej wsi! - 247 4, 49| ruszało do żniw, że nawet dzieci, nawet stare i schorzałe,