Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library
Alphabetical    [«  »]
omszalymi 1
omszonym 1
omylila 1
on 244
ona 171
one 46
onego 3
Frequency    [«  »]
248 tu
247 dzieci
245 jego
244 on
240 cicho
239 teraz
237 choc
Wladyslaw Stanislaw Reymont
Chlopi

IntraText - Concordances

on

    Tom, Rozdzial
1 1, 1 | chłop Hanki... cieka się on za Jagną kiej ten pies.:.~- 2 1, 1 | podnosząc głów.~- A bo to on jeden... a to jak za suką, 3 1, 2 | Prawda, na chorobach on jest znający - zawtórowali.~ 4 1, 2 | ścierwa, poszedł, wyłuskał on mi dobrze torbeczki... Miałem 5 1, 2 | se śpi Józka i chrapie, a on jest sierotą, która poradzić 6 1, 3 | co go ten wiater żenie, a on się zakolebie i gwarzy, 7 1, 3 | chłop milczał.~- Dyć juści, on ci Bartłomiej Kozioł, dopraszam 8 1, 3 | będziemy głośno mówili, to choć on Kozioł, a usłyszy!~Zaczęło 9 1, 3 | przysyłał z wódką?...~- Nie on jeden, nie... ale po próżnicy 10 1, 3 | se ździebko...~- Dufny ci on w siebie i z dobrodziejem 11 1, 3 | darzy, to ino bez kobietę; on se wójtuje, a ona wv garści 12 1, 4 | się pieniądzowi. Nieraz ci on nosił dobrodziejowi różne 13 1, 4 | uszanuje człowieka, ino on jeden'...Niech ci Bóg da 14 1, 4 | mój chleb...~- Ością on mi już stoi we grdyce, ością...~- 15 1, 4 | rozmyślał, że wieczorem musi i on zajść do karczmy i kupić 16 1, 4 | patrzył przed się...~Nie mówił on żonie, co go żarło we wątpiach, 17 1, 4 | mówiła płaczącym głosem, a on jej na to raz w raz powiadał:~- 18 1, 4 | musi, bo jakby nie... to on zna takie sztuki, że robaki 19 1, 5 | jego tumanić, wiedział ci on dobrze, że organista pieniądze 20 1, 5 | Pojechali w boczną uliczkę, a on się z wolna przedzierał 21 1, 6 | książkach siedzi.~- Mądry ci on, mądry...~- I dobry, że 22 1, 6 | i niepewna.~- Więcej by on dał, niźli wziął, więcej.~- 23 1, 6 | najlepiej... Juści, że stary on jest, ale krzepki jeszcze, 24 1, 7 | Kłębowej i spytała:~- Skąd on jest?~- Skąd? Ze świata 25 1, 7 | kapusta rozleciała po izbie, a on wstawał z trudem i co się 26 1, 7 | nie ona jedna tylko... a on przystawał, żeby odetchnąć, 27 1, 7 | jazgotały przed domem. A on grał wciąż i coraz to coś 28 1, 7 | ustałego ptaszka, tak ci on zapowietrzony bił racicami 29 1, 9 | przyciąć - Kuba go wygolił, a on się pasem okręcił, kapelusz 30 1, 9 | dziadów i pradziadów... A on co?... Wie to, kto jego 31 1, 9 | ojców mają, matki mają, a on jeden sierota, on jeden 32 1, 9 | mają, a on jeden sierota, on jeden tylko, on jeden...~- 33 1, 9 | sierota, on jeden tylko, on jeden...~- Jezu mój, Jezu!... - 34 1, 9 | jął iść do stołu... tak i on poda imiona... co ta mają 35 1, 9 | ksiądz nakazywał; zmówił i on pacierz jeden i drugi, ale 36 1, 10| bieżał, do kowala - rady i on nijakiej nie da, ale między 37 1, 10| wypomniał i dzieci... baczy on dobrze, baczy! Już mu 38 1, 10| nagle, jak była przyszła, a on patrzył pustym wzrokiem 39 1, 10| Przekpiwasz się, a on najlepiej powiada, że póki 40 1, 10| parobków prawie służym, a on obcej zapisuje, leda komu...~- 41 1, 10| południe, iść do Antków.~- Już on ci powie, co robić!... Nic 42 1, 10| postanawiał... - Cygan on jest i judasz, ale może 43 1, 10| dobrze redzi... Juści, musi on w tym co mieć...-Myślał 44 1, 10| źle...~- Jakże... córka... on dobry człowiek, ale cięgiem 45 1, 10| nosił mu ściółkę z kupy, a on ubijał i zakładał żerdkami, 46 1, 10| zaraz, bo księżyc świecił, a on się dzisiaj wybierał pod 47 1, 11| Borynę trza uważać... dobry on człowiek... z bele kim się 48 1, 11| matczyne o Antku... - Jakże, on by wygadywał, on?... Nie 49 1, 11| Jakże, on by wygadywał, on?... Nie mogła wierzyć, nie 50 1, 11| boru po śmigłej sośnie, tak on następował po Jagusi, w 51 1, 11| zdumieniem poglądali, a on niezmordowanie hulał i coraz 52 1, 11| kiej próchno!~- Będzie on jeszcze płakał.~- Nie jest 53 1, 11| jeszcze płakał.~- Nie jest on z tych, co płaczą, do kija 54 1, 11| dyle zaskowyczały, a on wiał po izbie, zawracał, 55 1, 12| pojąć, czego chce... a. on wybiegał naprzód, siadał 56 1, 12| latarkę, żeby wody poszukać, a on cały we krwi, blady jak 57 1, 12| i cieszy się, tak ci i on czuł się teraz; dobrze mu 58 2, 13| grosza jednego nie ma, a on robić nie chce! Całe dnie 59 2, 13| Śniadanie zjedli w cichości, a on wciąż siedział osowiały 60 2, 13| mocno, ugwarzy się! Nie stoi on o to wszystko, nie! Ino 61 2, 13| sprzedadzą, jeść nie ma co, a on siedzi, roboty nie szuka, 62 2, 13| doczekamy przywtórzyła, byle ino on mówił dalej.~- A jakby zbrakło 63 2, 14| zastanów się, pomiarkuj, on się z tobą nie ożeni:.. 64 2, 14| zobaczy, kto mocniejszy, on czy cały naród? niech zobaczy!~ 65 2, 14| dziedzicowe z Woli, znam, figla on wam wystroi...~- Niechaj 66 2, 14| płaciłam, com mu była winna, a on sam powiedział, że miał 67 2, 14| ust ledwie dyszących.~Ale on nie drgnął nawet, nie odpowiedział, 68 2, 15| wszystkim słuchajcie Mateusza, on tu za mnie rządzi - i poszedł 69 2, 15| już na to nie baczyli, a on za każdą razą kiej posłyszał, 70 2, 15| zmiele.~Hanka wyszła, a on pozostał jeszcze kurząc 71 2, 15| Dobryś mi ty, dobry mi i on, dobry mi każdy, któren 72 2, 15| a ssie mu duszę, ssie...~On zaś ani słowa nie rzekł, 73 2, 15| całej mocy, duszą całą.~Ino on jeden był jakby poza wsią, 74 2, 16| ściągać na ręce rękawy, że i on pokraśniał jak burak i wziął 75 2, 16| bieda u nich skrzypi, a on sam tak się zmienił, tak 76 2, 16| inni?... Nikto drugi, tylko on jeden! Zadać jej cosik musiał, 77 2, 16| poniesą, na bory i lasy.~- Co on tam, chudziak, porabia, 78 2, 16| dusze la siebie.~- Rządzi on tu i tak niemało - szepnęła 79 2, 16| mu prosto w twarz.~Tak, on ci to był, Antek, on, wymizerowany 80 2, 16| Tak, on ci to był, Antek, on, wymizerowany wielce, poczerniały, 81 2, 16| całkiem, przepadła zgoła - a on wciąż klęczał, słyszała 82 2, 17| ścianie powiesić! Chłop on jest jak i drugie, przysięgał, 83 2, 17| zaprzestał! Juści, bez winy on nie jest, ale najwięcej 84 2, 17| radę wszystkim? Mocarz ci on, mocarz!- myślała z tkliwością. 85 2, 17| tłumaczyła zniechęcona nagle, a on i na to się zgodził i nie 86 2, 17| nie mogła, nie mogła... a on może już tam stoi... czeka... 87 2, 18| wy kowalowi wierzycie, a on cygan najpierwszy...~- Głupiaś, 88 2, 18| obcy siedzi u Borynów.~A on wciąż się nagrzewał nie 89 2, 18| wynosi, oszukaniec, zna on o nim takie sprawy, z 90 2, 19| pokładali ze śmiechu; a on rad wielce, podpity niezgorzej, 91 2, 19| Przynieśli oną wagę, ustawili, a on prawi:~- Zważta się, chłopaki, 92 2, 19| spojrzeli na niego zdumieni, a on wysunął się na czoło i jął 93 2, 19| do rzepeckich.~- Czego on może chcieć?~- Czego, a 94 2, 19| myśleli: upadnie! Gdzie zaś, on już stał, już znowu ponosił, 95 2, 19| co najpierwsza we wsi, a on, mimo że ze wszystkimi pogadywał, 96 2, 19| zapłakała żałośnie i poszła.~I on się zaraz podniósł, wyszedł 97 2, 20| i jakoś się uładzi, ale on ani na dzień jeden nie pofolgował, 98 2, 20| księże sanie przed gankiem, a on sam w komży na futrze, poprzedzany 99 2, 20| talerzu wodę święconą, a on w głos się modlił i poświęcał 100 2, 20| niego Walka.~- Nie da się on tknąć nikomu, tylko jednego 101 2, 20| mu co gruntu, przecież i on żyć musi, ustatkuje się 102 2, 20| ciężko i trudno - ale jeśli on i co innego zamierza!...~- 103 2, 20| wielce stała o niego; głupawy on juści był, wieś się z niego 104 2, 20| kowal toż samo, ale nie on, Boryna! Rachował sobie, 105 2, 21| się ino barzej ku ziemi, a on zabiegał z przodu, darł 106 2, 21| nie powiedział.~- Kwardy on jeno z wierzchu, la niepoznaki.~ 107 2, 21| Łacno to powiedzieć.~- Kiedy on pierwszy przystąpił do ciebie 108 2, 22| gospodarz! Jezus ci to był, on Gospodarz Przenajświętszy, 109 2, 22| Gospodarz Przenajświętszy, on Pan niebieski, i rzecze:~- 110 2, 22| niego trzasnął!~Oto kiedy on wojował i nieprzyjacioły 111 2, 22| złemu się cały odda, bo on jeden ludzi w biedzie nie 112 2, 22| bieda siadła na progu.~A on chorzał ciężko, ciało mu 113 2, 22| Jezus dał księżom! Łajdus on jest, o naród nie dba, zgoła 114 2, 22| odpowie za to srogo, ale on jeden ma moc rozgrzeszania... 115 2, 22| szedł pilno do chorego, ale on, dojrzawszy, to jakaś 116 2, 24| nocami pilnował.~- A że on to zrobił, to bym przysiągł, 117 2, 24| Antka nie zabrali, to nie on spalił, więc kto? - Nie 118 2, 24| węzełki.~Tak ano przeszedł on dzień na długo pamiętliwy, 119 2, 24| niego na każde zawołanie, to on w biały dzień, przy wszystkich, 120 2, 24| kogo ksiądz wypomina, a on stał wyprostowany, pobladły 121 2, 24| szynkwasem.~Zrozumiał, że to on rozgonił wszystkich, ale 122 2, 25| wywarł, że w dyrdy pobiegła, on zaś sam również poszedł 123 2, 25| nie wypowiadany żal, że on nie jest tym, jakiego w 124 2, 25| krwie gorącej, mocna, a on dziw nie zduszał w uściskach, 125 2, 25| miłować nie poradzi, ale on to wnet pomiarkował, bo 126 2, 25| gnębiący, okropny, że może on już nie powróci, i tu miłowanie 127 2, 25| dojrzał, ale mówili, że i on poszedł.~Wójta doma nie 128 2, 25| czyniąc wolne przejście, a on wstąpił na belki leżące 129 2, 25| Przycichło zdziebko, a on znowu wołał: - Zabierzta, 130 3, 26| rozumu zgoła leży, juści, on najbardziej ucierzpiał, 131 3, 26| przystąpił albo i zły opętał, a on stanął przed nimi, a w oczy 132 3, 27| wdziała, drzwi skrzypnęły i on się cicho wsunął prosto 133 3, 27| by nie wypatrzyli, choć i on nieraz skrzyczał za długie 134 3, 27| tamtego.~Sposponował ci on i sponiewierał na ostatku! 135 3, 27| wiedząc, kędy jest i żywie-li on gdzie we świecie szerokim...~ 136 3, 27| niby ten dziaduś rodzony, a on się witał cicho, każdemu 137 3, 27| jeszcze przed świętami, bo i on chce święconego zażyć.~- 138 3, 27| gorzałki żałować nie będę, a on jeno poradzi galanto szlachtować 139 3, 27| trzymać, aby nie zleciał, a on wodził oczyma po niej wlepiając 140 3, 28| poszli za nim w podwórze, on zaś z Pietrkiem wywodził 141 3, 28| bo skoro ociec chorzy, to on tu rządzi za niego i jego 142 3, 28| miseczkom wójtom, łajdus on, ale z Maciejem żyli w przyjacielstwie 143 3, 29| pokrzywdzonym narodem, jeśli on sam sobie sprawiedliwości 144 3, 29| wzburzone głosy.~- Hale, dobrze on z nimi trzyma!~- I pierwszy 145 3, 29| robią, co im przykazali, on zaś wie, jako we wsi ostały 146 3, 29| dziedzic?!... Moiściewy! a cóż on ma do urzędów?~- Zawżdy 147 3, 29| słowo, odeszła śpiesznie.~A on i we młynie wójta nie nalazł; 148 3, 29| dobrość i miłosierdzie, on zaś przeżegnał błogosławiący 149 3, 30| Alleluja!~Zmartwychwstał On, umęczon i lutą złością 150 3, 30| starszy, bo jak ino baczę, on zawdy był stary.~- Sam rozpowiada, 151 3, 30| nie ugodzi? Nie wysiedzi on długo na Woli, nie! Powiadali, 152 3, 30| siarczyście i krzyczał, że kiej on przez chłopów ma iść z torbami, 153 3, 30| brały; izba się zatrzęsła, on zaś śmiał się najgłośniej, 154 3, 30| dżdże rosiste i ciepłe.~On zaś, prawie niewidny la 155 3, 31| przychowku.~- Mój Jezu! kiej on go obaczy? kiej?~- Niezadługo, 156 3, 31| mu twarzy szydliwej, ale on się jeno ciepnął i wyszedł.~- 157 3, 31| to samo powiedali, co i on wiedział, bo kto by się 158 3, 31| nikto mu nie pomoże, jeno on sam sobie, wspierając jeden 159 3, 31| młodszego niby w obraz.~- Ma on swoje dwórki, na bose ani 160 3, 32| a za nogi obłapiając, a on ci każdego brał do serca, 161 3, 32| wrzaskiem radosnym. Ale on jakby jej nie dojrzał... 162 3, 33| Nie turbuj się: weźmie on i kacze..~- Poszłabym, a 163 3, 33| Cichoj, mizeraku! dobrze ci on zapłaci! Na śmierć chciał 164 3, 33| odwróciła się twarz kryjąc, a on się przysunął nagle, obejmując 165 3, 33| kwardo panuje. A właśnie on i bez to srożył się coraz 166 3, 33| michą, tak się zdumieli, a on tocząc zuchwałymi ślepiami 167 3, 33| obwalać mokrymi szmatami, ale on już leżał cichy, a w szeroko 168 3, 33| Witek nie uwierzył; swoje on wiedział i zgoła drugie.~ 169 3, 33| odbędzie i co go czeka. A on tam chudziaczek schnął w 170 3, 34| dawno nie widzianego.~A on zaś szedł, jak zawdy na 171 3, 34| ten niespełna rozumu... A on taki pan, że mu sam dziedzic 172 3, 34| Michałowa, nieprzezpieczna: ma on tu coś w tym, ma... Ze sprzedaniem 173 3, 34| Gulbasiaka to sprawka, on pierwszy do psich figlów!~- 174 3, 34| niespodzianą obroną, a on wytrząchając pięściami krzyczał:~- 175 3, 34| Miemców na Podlesie to on pono dziedzicowi naraił. 176 3, 35| odeszli pohukując z radością; on siedział na Borynowym ganku 177 3, 35| czekając, co powie, ale on, jakby nie wiedząc, co rzec, 178 3, 35| to ni słowem nie tknął, a on tu zawinił najbarzej - dodała 179 3, 35| zauważył sołtys.~- Cóż on tu ma nam do rozkazywania? 180 3, 35| mnie i jął wpierać, jako on dobrze wie, co Rocho dzieci 181 3, 35| Tamci zrazu osłupieli.~- Co on gada? Czego chce? Nie rozumiemy! - 182 3, 36| ze wsią trzyma.~- Węszy on w tym jakąś dobrą sztuczkę 183 3, 36| strachu o siebie, dobrze on wie, że kaj Miemce siądą, 184 3, 36| tak przechodził czas, a on siał niezmordowanie, przystając 185 4, 37| obrządzania umarlaka. Ochotnie on to zawdy robił i z niemałymi 186 4, 37| że pada rozłupane, tak on padł pod srogą kosą śmierci.~ 187 4, 37| Panu Jezusowi, powiem, a on już wama cugli przykróci...~ 188 4, 38| gęściej kole dziedzica. A on rad temu wielce, pogadywał 189 4, 38| a rozpowiadając, jak to on i jego dziady, i pradziady 190 4, 38| zdrętwiała ze zdumienia, on też ździebko się pomięszał, 191 4, 38| Cóż mu ta Boryna, kiej on z wdową przyjacielstwo trzyma.~ 192 4, 38| przetarła oczy raz i drugi; on ci to był jednak, on!...~- 193 4, 38| drugi; on ci to był jednak, on!...~- Ociec między dziadami! 194 4, 38| tłumy w jej stronę.~- I on na odpust! - szepnął Mateusz 195 4, 38| że pokrótce obaczą, kto on taki, jaże Nastusia patrzała 196 4, 38| nie będzie! Zechcemy, to i on musi! - zagrzmiał Grzela.~- 197 4, 38| bych jej nie dojrzał, ale on jeno w niebo patrzył pokryte 198 4, 39| spełnić jego wolę. Może on tam chudziaszek w tej chwili 199 4, 39| żniwa la młynarza!~- Cięższy on latoś niźli łoni. Wszędzie 200 4, 39| się podzielita.~- Kiej tam on wróci, a tak przeciech ostać 201 4, 39| Antek nie powróci.~- Nie on jeden jest do podziału.~- 202 4, 39| jest do podziału.~- Aleć on najstarszy, to jemu się 203 4, 39| dawno przedane Janklowi, on przytwierdzi ochotnie, da 204 4, 39| chocia trep swój pokazała! To on me niewolił! To on me otumanił 205 4, 39| pokazała! To on me niewolił! To on me otumanił i robił z głupią, 206 4, 39| a ja poletę do księdza, on przeczyta.~Nawet rada była, 207 4, 39| młynarz gruchnął śmiechem, a on coś pilnie jął majdrować 208 4, 40| przechładza.~- Bo rano, barzej on suszy niźli słońce.~- Dawno 209 4, 40| witać i całować po rękach, on zaś rzekł żartobliwie:~- 210 4, 40| oczy i wyczekująco, ale on sobie wszyćko poukładał 211 4, 40| dziwnie pragnęła z nim poleźć, on zaś mijając bróg, już odnowiony 212 4, 40| nie chycnąć na niego, ale on ani już o czym wiedział, 213 4, 40| Antek Boryna! A jakby i on nie przywiódł wsi do rozumu, 214 4, 41| zadarł ogona i skoczył w bok, on zaś orał dalej cierpliwie, 215 4, 41| ostawił samą, na pastwę?~Ale i on porwany żalami zasyczał 216 4, 41| na dno jakowegoś raju, a on wzion, jak to kiedyś 217 4, 41| Hanka.~- Nu, my znamy, kto on taki, znamy! - mruknął znacząco, 218 4, 42| od ludzi, stawali, jak i on, do roboty na co dopiero 219 4, 42| bacząc na każde skinienie, on zaś, nałożywszy się do syta, 220 4, 42| Mówili, co głupawy, a on ci kiej ten ksiądz najmądrzejszy! - 221 4, 43| chmurnie.~Nie szła im rozmowa, on czegoś wzdychał drapiąc 222 4, 43| świecie pomyślała:~- Co on tam teraz porabia, co?~Zatargała 223 4, 44| przyobiecali, co jeno chciał, on zaś na odchodnym brał co 224 4, 44| gołębi kołowało nad nim, ale on naraz zawrzeszczał:~- Jedzie! 225 4, 44| przycichli na jego widok, a on poskubał bródkę i rzekł 226 4, 44| zatrzęsły się śmiechy, a on wołał rozjuszony:~- Albo 227 4, 44| postały sprzeciwy, gdyż on stał groźnie, tocząc oczami 228 4, 45| zęby jął się użalać, jak to on nie zazna nigdy spokojnej 229 4, 45| pytać o pozwolenie? Czy to on nie dziedzic na swój powiat?~ 230 4, 45| słowa.~- Wracała z boru, on jechał i spotkali się - 231 4, 45| Bryka stała pod figurą, zaś on rozmawiał se z jakąś kobietą.~- 232 4, 45| spotkał znajomą i pogadają. To on tu zaraz nadjedzie. Poczciwa 233 4, 45| nadjedzie. Poczciwa chłopczyna, on nawet obcego psa nie przepuści 234 4, 45| rozmarzając się myśleniem, jak to on zostanie kiedyś proboszczem, 235 4, 45| Wariacie jeden! wariacie!~A on snuł się i promieniał jako 236 4, 45| księżyczek mój serdeczny!~On zaś potem długo stał pod 237 4, 45| westchnął żałośnie, gdyż nawet on tyla jeno wskórał, co mógł 238 4, 46| siwej, umęczonej głowie, on zaś jął mówić głosem pełnym 239 4, 46| się nie popłakali z żalu, on zaś przyklęknął, odmówił 240 4, 47| wchodzę do chałupy... a on stoi na środku blady kiej 241 4, 47| lżej by mi było, lżej, a on siedzi i płacze! I cóż ja 242 4, 48| cicho:~- W tym coś jest! Już on ta z dobrej woli nie idzie, 243 4, 49| Cała wieś się zebrała, on pierwszy w Lipcach gospodarz, 244 4, 49| pewni, że się sprzeciwi, ale on odsapnął, wyprostował się


IntraText® (V89) Copyright 1996-2007 EuloTech SRL