Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library | ||
Alphabetical [« »] mzyl 7 mzyla 1 mzyly 3 na 6068 na-rodu 1 nabiedniejszy 1 nabiedowali 1 | Frequency [« »] 13137 i 10642 sie 6542 a 6068 na 5932 nie 5699 w 5302 z | Wladyslaw Stanislaw Reymont Chlopi IntraText - Concordances na |
Tom, Rozdzial
4501 3, 35| Balcerkowej; jedna się mści na tobie za Szymka i Nastkę, 4502 3, 35| zawdy to jeno widzą, co mają na oczach jak wół widne.~- 4503 3, 35| oczach jak wół widne.~- Na darmo się trudzi Balcerkowa, 4504 3, 35| darmo się trudzi Balcerkowa, na darmo!... jeszcze co oberwać 4505 3, 35| oberwać może od Tereski... A na złość Dominikowej Szymek 4506 3, 35| rzekła smutnie.~- I tak jedni na drugich nastają, że już 4507 3, 35| Doszli wraz do chałupy; na ganku siedziała już gromada.~ 4508 3, 35| napierała się iść, jak wtedy na bór.~Zebrali się oczekując 4509 3, 35| oczekując z niecierpliwością na resztę.~- Wójt także powinien 4510 3, 35| prawdzie, taka szkoła nam na nic... Mój Jadam całe dwa 4511 3, 35| też masła i jajków dała mu na święta, a z tego wyszło, 4512 3, 35| święta, a z tego wyszło, co na książce do nabożeństwa przeczytać 4513 3, 35| nawet pisane rozbierą i na pańskich książkach przeczytać 4514 3, 35| buty - wtrącił znów Grzela.~Na to sołtys wsunął się w gromadę 4515 3, 35| już coś przewąchać i ma na niego oko... Starszy me 4516 3, 35| mu wiela, że zeźlił się na mnie i jął wpierać, jako 4517 3, 35| go ostrzec, by się miał na baczności.~- Zła sprawa! 4518 3, 35| ale przez niego może spaść na wieś bieda... trza cosik 4519 3, 35| buntował przeciw urzędom, a na szkodę wszystkim, to każdy 4520 3, 35| nim chłopy wywalili się na środek drogi, zaś z tyłu 4521 3, 35| przeszedł, przedzwaniali właśnie na nieszpór, słońce przetaczało 4522 3, 35| wynosiły się przed oczyma kieby na dłoni, a w zieleni borów 4523 3, 35| spojrzeniami: nie pora była na rajcowanie, każden się stulał 4524 3, 35| sobie i krzepą wzbierał. ~Na kopcach granicznych pod 4525 3, 35| było zza sadów, złota bania na kościelnej wieży błyszczała 4526 3, 35| zieleniły jak okiem sięgnąć, na pastwiskach pod lasem gmerały 4527 3, 35| ciężko i trwożnie zerkał na Podlesie...~- Chodźmy, nie 4528 3, 35| Opuszczenie było widne na każdym kroku i niedbalstwo.~- 4529 3, 35| dziwota, co zjałowiała.~Wyszli na ugory. Okopcone i zrujnowane 4530 3, 35| byli. Antał piwa stojał na kamieniach, ktosik w progu 4531 3, 35| ktosik w progu przygrywał na fleciku, a oni siedzieli, 4532 3, 35| oni siedzieli, porozwalani na ławkach i trawie, w koszulach 4533 3, 35| się z nami napijecie... na sąsiedzką zgodę... Nalejcie 4534 3, 35| sam! Jaki szczodry! Nie na piwo przyślim! - zakrzyczeli 4535 3, 35| przygina i leda chwila runie na się rogami, aż Rocho przerwał:~- 4536 3, 35| tu będziemy czas tracili na żarty, Podlesie kupiliśmy, 4537 3, 35| sądu podamy! Znajdziemy na was sposób, nie odsiedzieliście 4538 3, 35| narodu się wytrząsają!~- I na swoim nie postawimy? - wołali 4539 3, 35| aż Mateusz odgarnął Rocha na stronę i wysunął się przed 4540 3, 35| ludźmi, jak pod przysięgą, że na Podlesiu nie wysiedzicie! 4541 3, 35| chyta się i zboża choćby na pniu... bydło też pada na 4542 3, 35| na pniu... bydło też pada na paśnikach... zaś żaden człowiek 4543 3, 35| wojna w dzień i w nocy, i na każdym miejscu...~- Wojna! 4544 3, 35| bodąc, przestępując z nogi na nogę, trzaskając kijami 4545 3, 35| Zmierzch się już kładł na ziemiach, słońce zaszło, 4546 3, 35| wsi, żabie rechoty grały na bagniskach i szedł już światem 4547 3, 35| Cie, żeby tak dostać na ogrodach po foliwarku!~- 4548 3, 35| Owa! nie straszna praca na swoim!~- Nawet wszystkim 4549 3, 36| jeszcze leżącą we śpiku, ale na ostry turkot bryki dzieci 4550 3, 36| okna po swojej stronie i na świat wyjrzała.~- Śpią to 4551 3, 36| sadzie leżą, nie wnosilim go na noc, bo w izbie strasznie 4552 3, 36| niedziel będą zdrowi, byle jeno na światło nie wychodzili.~- 4553 3, 36| wychodzili.~- To pono najlepsze na oparzelinę! - odrzekła, 4554 3, 36| zaświergotały po gniazdach i na wsi już się kajś niekaj 4555 3, 36| porykiwania stad wypędzanych na pastwiska, zaś ktosik zaczął 4556 3, 36| i zaciągnąwszy pierzynę na głowę, jakby zasnął znowu.~ 4557 3, 36| Józka pokaże wama.~- To ta na Kaczym Dołku, karwas tego 4558 3, 36| papierosa u Jagusi, ruszył na ostatku i jeszcze się łakomie 4559 3, 36| jęli też gęsto wychodzić na kośbę.~Słońce właśnie co 4560 3, 36| dzień robił się ciepły, na spiekotę znowuj się miało.~ 4561 3, 36| słowo, przeszli za młyn; na łęgach leżały niskie, rzadkie 4562 3, 36| ojcową łąkę i zatknąwszy na granicy tykę poleciała z 4563 3, 36| zapoci - rzekł Mateusz stając na pierwszego i próbując rozmachu.~- 4564 3, 36| drudzy, ostawając nieco na skos, by se nóg nie podciąć, 4565 3, 36| kołysząc się z prawej strony na lewą, cięli niestrudzenie 4566 3, 36| Pogoda była jakby wybrana na sianokosy, bo chociaż stara 4567 3, 36| ale latoś stało się jakby na przekór. Miasto deszczów 4568 3, 36| więdły, robactwo rzuciło się na drzewa, owoc oblatywał,. 4569 3, 36| biedoty.~Rachowali jeno, co na święty Jan muszą przyjść 4570 3, 36| jeszcze się poprawi, nawet już na tę intencję na mszę dawali, 4571 3, 36| nawet już na tę intencję na mszę dawali, nic jednak 4572 3, 36| gospodarze, zatykając uszy na wszelkie nowiny, do kos 4573 3, 36| bo co dnia ktosik leciał na Podlesie wypatrywać, co 4574 3, 36| studnie i zwozić kamień na fundamenta, zaś kowal któregoś 4575 3, 36| do woli.~Właśnie dzisiaj na łąkach w czasie obiadu szeroko 4576 3, 36| trzęsącym się kieby ten war na wolnym ogniu, nawet rzeka 4577 3, 36| powierzchnią; każdy kamyk na dnie piaszczystym i każdy 4578 3, 36| z Jagustynką; przysiadły na trawie w słońcu i nakrywając 4579 3, 36| Niemcy mogą postawić wiatrak na górce koło figury, zaś karczmarz 4580 3, 36| siebie, że Hanka odchodząc na łąki przykazała Józce pilniejsze 4581 3, 36| przykazała Józce pilniejsze na niego baczenie. Dziewczyna 4582 3, 36| przyleciała, jeszcze siedział na literkach i wołał:~- Kajście 4583 3, 36| się i leciał bezwładnie na ziemię.~- Nie bój się, Hanuś... 4584 3, 36| powtarzał, kiej go znowu ułożyli na pierzynie. ~- Juści... od 4585 3, 36| przeraźliwie jęczał, jaże się na drogi rozchodziło. Hanka 4586 3, 36| Hanka rozumiejąc, jako na koniec już mu przychodzi, 4587 3, 36| godzina uśnie... - powiedział.~Na odwieczór naszło się narodu, 4588 3, 36| matkę, zdając ją całkiem na Jędrka, i kamieniem zaległa 4589 3, 36| strach trzymał ją kieby na uwięzi, że nie poredziła 4590 3, 36| przódzi.~A cała wieś była na łąkach, sianokosy szły nieprzerwanie, 4591 3, 36| ze śpiewami kosiarze, a na pożółkłych, zdeptanych wycinkach 4592 3, 36| jeno Jagusia była głucha na wszystko.~W izbie cicho 4593 3, 36| nią z takim uporem i tak na wskroś przewiercały kiej 4594 3, 36| przewiercały kiej zimne noże,~Na próżno się odwracała, na 4595 3, 36| Na próżno się odwracała, na próżno chciała zapomnieć, 4596 3, 36| nieprzeparcie, że dawała się na ich wolę, patrząc w nie 4597 3, 36| kroplami łzy.~Uciekała wtedy na świat, strach ją wyganiał.~ 4598 3, 36| wyganiał.~Patrzyła zza drzew na łąki, pełne narodu i radosnej 4599 3, 36| była zajęta sianokosami na równi z całą wsią, dopiero 4600 3, 36| rzekła radośnie, szykując dom na przyjęcie męża.~Południe 4601 3, 36| wyglądała za kościół, aż na topolową szła patrzeć, ale 4602 3, 36| zwozić siano, gdyż miało się na odmianę, kokoty piały, słońce 4603 3, 36| przed progami, ktosik grał na fujarce i śmiechy rozdzwaniały 4604 3, 36| natknęła się tylko raz na Tereskę przywartą do płota 4605 3, 36| przywartą do płota i jakby na kogoś czekającą.~Mateusz, 4606 3, 36| Po chwili i Hanka wyszła, na darmo wypatrując w ciemnościach, 4607 3, 36| ci... już dosyć nas mielą na ozorach... - i coś tam jeszcze 4608 3, 36| to nie wzruszyło, czekała na męża, to co ją tam mogły 4609 3, 36| coś matyjasić, wzięła je na ręce i pohuśtując zajrzała 4610 3, 36| go puścili, Rocho czeka na niego - powtarzała mu w 4611 3, 36| się poruszył, ni spojrzał na nią.~- Może już do wsi wchodzi... 4612 3, 36| wracają.~I czekała z minuty na minutę, ale już ostatkami 4613 3, 36| głębokiej cichości odpoczywania.~Na wsi gasły światła jedne 4614 3, 36| przywierane. ~Księżyc się wtoczył na granatowe, wysokie niebo, 4615 3, 36| puszyste, białawe kłęby.~Zaś na ziemiach wszelkie stworzenie 4616 3, 36| ciche dychania, ludzie spali na powietrzu, powierzając się 4617 3, 36| naraz Boryna poruszył się na łóżku jakby przecykając, 4618 3, 36| wrzątkiem światła.~Przysiadł na łóżku i kiwając głową a 4619 3, 36| zamamrotał wreszcie, stając na podłodze.~Wyjrzał oknem 4620 3, 36| jakieś pilne roboty czekają na niego...~- Pora wstawać, 4621 3, 36| ruchach zatartych jak skiby na rżyskach i budziło się teraz 4622 3, 36| nagle, kłębiło w mózgu i na świat parło, że porywał 4623 3, 36| chodzenia w kieracie czyni na wolności, że cięgiem się 4624 3, 36| otworzył okno i wyjrzał na świat, zajrzał do komory 4625 3, 36| boso i w koszuli, poszedł na dwór.~Drzwi były wywarte, 4626 3, 36| zwinięty w kłębek, ale na szelest kroków przebudził 4627 3, 36| podwórza, obracając się na wszystkie strony, bo mu 4628 3, 36| uciekającą wiecznie, a cięgiem na jednym miejscu.~- Juści... 4629 3, 36| szopy opłotkami wiedącymi na pole, natknął się na bróg 4630 3, 36| wiedącymi na pole, natknął się na bróg ów nieszczęsny, spalony 4631 3, 36| zimą i już postawiony teraz na nowo.~Chciał go zrazu wyminąć, 4632 3, 36| odskoczył, rozwidniło mu się na mgnienie, błyskawicą rzucił 4633 3, 36| nasrożoną twarzą rzucił się na słupy, gotowy bić i zabijać, 4634 3, 36| dzieciątek, dufnie śpiących na jej łonie...~Boryna naraz 4635 3, 36| Boryna naraz przyklęknął na zagonie i jął w nastawioną 4636 3, 36| półkolistym rzutem posiewał ziemię na zagonach.~Łapa chodził za 4637 3, 36| chwilę i znowu powracał na służbę przy gospodarzu.~ 4638 3, 36| powracał i w krąg zamilkłych na. chwilę trudów człowieczych, 4639 3, 36| jakby wynoszony z nawrotem na krawędź żyjącego świata 4640 3, 36| letko! - wołał niekiedy niby na parobka.~I tak przechodził 4641 3, 36| płonej pracy, do tego trudu na nic, do tych zbędnych zabiegów.~ 4642 3, 36| samego rozsiewał do ostatka na te praojcowe role, wszystkie 4643 3, 36| świat się podnosił i walił na niego, że strach go porwał, 4644 3, 36| oślepiających Bóg Ociec, siedzący na tronie ze snopów, wyciąga 4645 3, 36| zapłać! - odrzekł i runął na twarz przed tym Majestatem 4646 4, 37| zbiegli się wnet wszyscy na pole do starego, ale już 4647 4, 37| być zeskrzytwiałym, leżał na twarzy, jak był padł w skonania 4648 4, 37| probując jeszcze ratować.~Ale na darmo poszły starunki, próżne 4649 4, 37| pokręcił tu i owdzie, wyjrzał na słońce i spać poszedł do 4650 4, 37| do stajni.~A Maciej leżał na swoim łóżku, rozciągnięty 4651 4, 37| podobien zgoła do zeschłej na słońcu grudy ziemi lebo 4652 4, 37| daleko, jakoby w niebo już na ścieżaj wywarte.~Ale taka 4653 4, 37| chałupy, a już ludzie lecieli na przewiady; raz po raz wchodził 4654 4, 37| sierot nie ścichały ani na chwilę, roznosząc się na 4655 4, 37| na chwilę, roznosząc się na całą wieś.~Dopiero kiej 4656 4, 37| ale dzisia było mu czegoś na sercu ciężko.~- Tyla ano 4657 4, 37| praśnie w pysk, zadrzesz giry na księżą oborę i oprzej się!~ 4658 4, 37| a uszów dobrze nadstawia na nowinki - warknęła Jagustynka.~- 4659 4, 37| serce jakby się zakrzepło na lód, że ledwie dychać poredziła.~- 4660 4, 37| co trochę leciała za dom, na przełaz i nic nie widzący 4661 4, 37| patrzyła po polach albo siadała na przyźbie wpodle Józki, która 4662 4, 37| popłakujący, a już dawała baczenie na wszystko i rządziła jak 4663 4, 37| należała.~- Chudziaszek, na pole jaże uciekał przed 4664 4, 37| kosztowały dochtory, co leki, a na nic poszło wszystko. ~- 4665 4, 37| wszystko. ~- Bo jak kto na śmierć chory, temu nie pomogą 4666 4, 37| pomyśleć.~- Prawda, a tu jakby na złość i Rocha nie ma.~- 4667 4, 37| po kątach szukał, to jaże na górę właził niby to po buty, 4668 4, 37| jeno mógł, nawet nie bacząc na organistowego Michała, któren 4669 4, 37| to ci grosz jaki kapnie. Na organistę się uczy, a przy 4670 4, 37| Mateusza, bych wziął miarę na trumnę.~- Jeno mu domowiny 4671 4, 37| życia to ciasno mu było i na włókach, a teraz i we czterech 4672 4, 37| dębowe deski już z dawna na górze czekały.~Wnet ci wyrychtował 4673 4, 37| po płotach, gdy jął wołać na Hankę, aby przyniesła jałowcowych 4674 4, 37| skapywały, cięgiem już patrzyła na drogę, spodziewając się 4675 4, 37| posyłać do miasta Pietrka na przewiady.~- Konia jeno 4676 4, 37| syknął kowal poglądając na Jagusię, siedzącą pod ścianą.~- 4677 4, 37| odrzekła, wyglądając znowu na drogę.~Właśnie przedzwaniali 4678 4, 37| drogę.~Właśnie przedzwaniali na sumę i Jambroż zbierał się 4679 4, 37| nie sposób było wzuć mu je na nogi.~Kowal wraz z Mateuszem 4680 4, 37| Mateuszem ponieśli się kajś na wieś, a Weronka zabrawszy 4681 4, 37| co trochę leciał spojrzeć na gospodarza lub na Józkę 4682 4, 37| spojrzeć na gospodarza lub na Józkę chlipiącą coraz ciszej.~ 4683 4, 37| chlipiącą coraz ciszej.~Na drogach ustał wszelki ruch, 4684 4, 37| naleźć miejsca, poszła jaże na przełaz, bych odmówić pacierze.~- 4685 4, 37| jeno niekiedy przychodził na wargi, boć w głowie i sercu 4686 4, 37| Żeby tak pospłacać i ostać na wszystkim! Być, jak ociec 4687 4, 37| żalnie.~Zamodliła się znowu na długą chwilę, powłócząc 4688 4, 37| okrwawiona chusta leżała na skłonie wyżni. Kajś niekaj 4689 4, 37| ziemniakach, a tu i owdzie na dołkach lny niebieściły 4690 4, 37| oczy.~Bardzo cudnie było na świecie, słońce ogrzewało 4691 4, 37| Twoją to sprawą wszyćko na świecie, mój Jezu kochany! 4692 4, 37| nie poredziła zebrać się na modlitwę, bo dawne urazy 4693 4, 37| Leżał w pośrodku izby, na szerokiej ławie, nakrytej 4694 4, 37| ogolony do czysta, jeno na policzku miał długą zadrę 4695 4, 37| kapotę, którą se był sprawił na ślub z Jagusią, portki pasiate 4696 4, 37| przechładzać powietrze, zaś na glinianych pokrywach dymiły 4697 4, 37| strudzoną; kiej ten ptak na wyraju, nim weźmie lot podniebny, 4698 4, 37| się jeszcze śmie pokazywać na oczy! - syknęła za nią wójtowa.~- 4699 4, 37| Poniechajcie! Nie pora na takie wypominki! - wyrzekła 4700 4, 37| oczami krowę, szarpiącą się na postronku.~- Młynarz do 4701 4, 37| Dopiero kiej przedzwonili na nieszpory, rozeszły się 4702 4, 37| świątecznie i poszła z Magdą na plebanię.~Proboszcza nie 4703 4, 37| plebanię.~Proboszcza nie było na pokojach, choć wszystkie 4704 4, 37| którą chłop trzymał krótko na postronku, kręcił się z 4705 4, 37| ledwie go parob utrzymał na łańcuchu.~- Walek! Poczekaj 4706 4, 37| zbereźniki! - krzyknął na organiściaków, zazierających 4707 4, 37| krów. Młynarz się gniewa na mnie, ale już mi obmierzły 4708 4, 37| ci się wyrwie! - wrzasnął na chłopa. - No, to idźcie 4709 4, 37| przywstydzone odwracały się ździebko na stronę. - A jutro eksporta 4710 4, 37| godził go do rznięcia drzewa na Stachową chałupę.~Mateusz 4711 4, 37| pocznę... - mówił spoglądając na Jagusię, dojącą krowę pod 4712 4, 37| święty! - popatrzył jeszcze na Borynę, zapalił od świecy 4713 4, 37| wyszedł nie odpowiadając na powitanie kowala, któren 4714 4, 37| pokręcił się tu i owdzie i na wieś poleciał, wyciągając 4715 4, 37| wyciągając chłopów do karczmy na naradę.~Zmierzch się już 4716 4, 37| wszystkie, popłakując niekiej na przemian i biadoląc.~Drudzy 4717 4, 37| i zaduch, to przyklękali na dworze, pod oknami i ciągnęli 4718 4, 37| Noc się z wolna ściągała na świat, więc już do cna przycichło, 4719 4, 37| stanęła, jakby się miało na odmianę.~Do późna w noc 4720 4, 37| w głębokim śpiku i jakby na samym dnie ciemnicy, tylko 4721 4, 37| głowami, zadrzemali już na dobre, chrapiąc, jaże się 4722 4, 37| patrzeniem w umarłego, iż na świtaniu ostała jeno co 4723 4, 37| Niebo zajaśniało jak płótno na bielnikach, gdy je słońce 4724 4, 37| ciężkich turbacji, jaże na dwór roznosiły się chrapania.~ 4725 4, 37| izbach świszcząc przeciągle i na darmo rozwiewał nieboszczykowi 4726 4, 37| leżał se martwy, cichy, na kamień już zakrzepły i na 4727 4, 37| na kamień już zakrzepły i na wszystko już głuchy.~Wiatr 4728 4, 37| to motyl leciał wprost na światło, to jaskółka zbłądziła 4729 4, 37| wszystko przytaiło dech i padło na twarz w proch ziemi, bo 4730 4, 37| skołtunione chmurzyska.~Poszarzało na świecie, a nie wyszło i 4731 4, 37| że się pierwsza zerwała na nogi.~Pobiegła z krzykiem 4732 4, 37| Koniczynę trza lecieć kopić, bo na nic przemięknie! Witek, 4733 4, 37| wałkoniu jeden, krowy wyganiaj! Na wsi już przepędzili! - wołała 4734 4, 37| krów i świnie wypędzała na podwórze, gdy przyleciał 4735 4, 37| ułożyli, co było potrza kupić na jutrzejszą stypę, wziął 4736 4, 37| bowiem gospodarka czekała na nią, że trza było dobrze 4737 4, 37| przysypując raz po raz na węgliki jagód jałowcowych.~ 4738 4, 37| często gęsto wyglądając na Mateusza; któren przeniósł 4739 4, 37| któren przeniósł się z robotą na klepisko; kończył już trumnę 4740 4, 37| trumnę i właśnie był malował na niej biały krzyż, kiej Jagna 4741 4, 37| Milczała spozierając trwożnie na czarne wieko.~- Wdowaś teraz, 4742 4, 37| łzawo i cichuśko.~Patrzał na nią poczciwie, zmizerowana 4743 4, 37| za chałupę i nie bacząc na deszcz, płakała tam długo 4744 4, 37| swojemu Jagustynka.~- Nie pora na przekpinki - skarciła ją 4745 4, 37| żarcie la prosiąt i wyglądała na drogę.~- Co się tam stało? - 4746 4, 37| słychu.~Ale nie było czasu na frasunki, bo musiała pomagać 4747 4, 37| deszcz rozpadał się już na dobre, nie przestając ani 4748 4, 37| dobre, nie przestając ani na chwilę.~Zaś wkrótce po południu 4749 4, 37| bociek, któren stojał w ganku na jednej nodze kieby na stróży.~ 4750 4, 37| ganku na jednej nodze kieby na stróży.~Zaś deszcz nie przestawał 4751 4, 37| deszcz nie przestawał ani na chwilę, padał drobny, gęsty 4752 4, 37| rosach i kałużach.~- Pogoda na jutro pewna! - powiedali, 4753 4, 37| deszcz.~- Ziemniaki były już na ostatnich nogach.~- A bo 4754 4, 37| przypiekło!~- Wszystkiemu pójdzie na zdrowie.~- Żeby se tak popadał 4755 4, 37| wystawali pod chałupami, na przechłodzonym, pachnącym 4756 4, 37| chłopaków, bych lecieć za wieś, na wyżnie, palić sobótkowe 4757 4, 37| Józkę, aby z nim leciała na Sobótki, ale mu powiedziała 4758 4, 37| gdyż deszcz nie ustawał ani na chwilę i padał przez całą 4759 4, 37| kiedy już ludzie ciągnęli na żałobne nabożeństwo.~Słońce 4760 4, 37| pieśnie.~Boryna leżał wysoko na katafalku, obstawiony w 4761 4, 37| najpierwsi gospodarze i zanieśli na wóz, w półkoszki wymoszczone 4762 4, 37| obzierał się niecierpliwie na księży.~Zajęczały żałobnie 4763 4, 37| i grozą.~Ruszyli z wolna na topolową drogę ku smętarzowi.~ 4764 4, 37| kościotrupem załomotała na wietrze kiej ten ptak straszliwy 4765 4, 37| jechała w pośrodku, ułożona na słomie wysoko, że ją cięgiem 4766 4, 37| cięgiem i wszystkie mieli na oczach, a tuż za nią wlekła 4767 4, 37| wisiało nisko, jakby wsparte na tych wielgachnych topolach, 4768 4, 37| sroga cichość zwaliła się na dusze, jeno dzwony jęczały 4769 4, 37| mocni kiej te głazy widne na miedzach, gotowi już na 4770 4, 37| na miedzach, gotowi już na wszystko a nieulękli, ugorom 4771 4, 37| pradziadów, niesionych tam, na smętarz, już widny przez 4772 4, 37| łez...~Pochód już skręcał na dróżkę ku smętarzowi, kiej 4773 4, 37| trzymająca się Jagny, zgarbiona i na wpół ślepa, zawiedła po 4774 4, 37| jakowejś dufności weszli na smętarz.~Co najpierwsi gospodarze 4775 4, 37| niecoś, proboszcz stanął na kupie wywalonego piachu, 4776 4, 37| trumnę zawodziła rzewliwie, na nic nie bacząc.~Zaś proboszcz 4777 4, 37| najtłustszego barana i w biały dzień na wszystkich oczach, a nikt 4778 4, 37| zmiłowanie, bom przemarzł na lód w onej tułaczce ziemskiej.~ 4779 4, 37| ziemie?...~A Maciej rymnął na kolana, że to śpiewania 4780 4, 37| dosłyszał i dzwonki, jakby na Podniesienie, a odrzecze 4781 4, 37| płaczem:~- Prawdę powiem kiej na spowiedzi; a to nie poredziłem 4782 4, 37| poredziłem dłużej wytrzymać na ziemi, bo tam już ludzie 4783 4, 37| ludzie jako te wilki nastają na siebie, bo tam już jeno 4784 4, 37| smrodliwe. I tak jest źle na świecie, że i nie wypowiedzieć 4785 4, 37| miłosierdzie, brat powstaje na brata, dzieci na ojców, 4786 4, 37| powstaje na brata, dzieci na ojców, żony na mężów, sługa 4787 4, 37| brata, dzieci na ojców, żony na mężów, sługa na pana... 4788 4, 37| ojców, żony na mężów, sługa na pana... nie uszanują już 4789 4, 37| coraz barzej.~Wszędy łajdus na łajdusie, a łajdusem pogania...~ 4790 4, 37| spuścili w dół trumnę i jęli na nią sypać piasek, jaże zadudniało, 4791 4, 37| żałosnym płaczem, jakby to na nią sypiały się te ciężkie, 4792 4, 37| biadania też się skarżyły na dolę nieubłaganą i na tę 4793 4, 37| skarżyły na dolę nieubłaganą i na tę wieczną krzywdę człowieczą.~ 4794 4, 37| Hanką spraszali poniektórych na ten chleb żałobny, jak to 4795 4, 37| się wszystkim chciało kiej na tym kazaniu.~Gwar się już 4796 4, 37| wzdychał.~Trącił go któryś i na ucieszne powiadki wyciągał. ~- 4797 4, 37| chrzcie Macieja byłem!... Na jego weselu tańcowałem! 4798 4, 37| przedzwaniał... A teraz pora na mnie!...~Podniósł się nagle 4799 4, 37| turbacji, a przy tym już na samym zmierzchu przyszedł 4800 4, 37| żeby sam dziedzic przyszedł na chłopski pogrzeb.~- Potrzebuje 4801 4, 37| da, nie czekając gruszków na wierzbie.~Na to powstał 4802 4, 37| czekając gruszków na wierzbie.~Na to powstał Grzela, wójtów 4803 4, 37| zapłakała strachliwie.~- Na to Jagustynka strzepnęła 4804 4, 37| se ta wędrownica odleci na Jezusowe pola... Niech się 4805 4, 38| idzie, kolebie się ze strony na stronę i zawodzący całemu 4806 4, 38| rozpowiadał, że go ochrzcili na Pawła, wydzierał się też 4807 4, 38| swojej duszy weselnej.~A na trzeciego - sygnaturka jako 4808 4, 38| ten ptaszek świergoliła, na darmo chcąc tamte prześpiewać, 4809 4, 38| uroczyście a rozgłośnie. ~Na odpust ci one tak radośnie 4810 4, 38| cichy i wielce słoneczny, na galantą spiekę się miało, 4811 4, 38| to już od samego świtania na placu przed kościołem handlarze 4812 4, 38| po świecie, to i pokrótce na wyschniętych drogach i w 4813 4, 38| jeno było sięgnąć okiem, na wszystkie strony, po drogach, 4814 4, 38| po drogach, ścieżkami, na miedzach, czerwieniły się 4815 4, 38| A naród śpieszył tłumnie na owe święto i walił ze wszystkich 4816 4, 38| stojała przystrojona kieby na te gody weselne, cała we 4817 4, 38| po miedzach stojały kieby na stróży, zapatrzone w słońce, 4818 4, 38| przewalały się niekiedy ze strony na stronę, bijąc o wszystkie 4819 4, 38| przestanku, że już wszędy na drogach, dokoła stawu, pod 4820 4, 38| wozy i wyprzęgano konie, bo na placu przed kościołem była 4821 4, 38| głównie do katarynki grającej, na której jakiś zwierz zamorski, 4822 4, 38| przygrywała zawzięcie i na taką nutę, jaże niejednemu 4823 4, 38| Ale skoro jeno zasygnowali na sumę, naród porzucił zabawy 4824 4, 38| większość musiała ostać na dworze tuląc się pod mury 4825 4, 38| spowiedzi, nie bacząc zgoła na tłok ni na spiekę.~A wiater 4826 4, 38| bacząc zgoła na tłok ni na spiekę.~A wiater był całkiem 4827 4, 38| żywy ogień lał się prosto na głowy, ale naród cierpliwie 4828 4, 38| konfesjonałach i roił po smętarzu, na darmo wyszukując cienia 4829 4, 38| kościelnych, to stanęły na szczerym słońcu pod parkanem, 4830 4, 38| głębokiej cichości, kto na książce, kto na różańcu, 4831 4, 38| cichości, kto na książce, kto na różańcu, a kto jeno tym 4832 4, 38| że już niejeden zachrapał na dobre, niejeden kiwał się 4833 4, 38| Czerwony baldach płynął na przedzie, cały w dymach 4834 4, 38| organów zahuczały przejmująco, na smętarzu zrobiło się cicho 4835 4, 38| Dziedzice powyłazili z kościoła, na darmo szukając cienia i 4836 4, 38| brał, a takie bieluśkie na gębie i tak wcięte w pasie, 4837 4, 38| kajś w końcu wsi, jakby na moście przy młynie, zaturkotały 4838 4, 38| ogrodzenia i ciekawie zazierać na drogi obiegające staw.~A 4839 4, 38| Naród rzucił się patrzeć na nich, a wielu przełaziło 4840 4, 38| wyzwiska kiej kamienie.~- A co, na czyjem stanęło, Miemce? - 4841 4, 38| pogubita.~Jakiś chłopak śmignął na nich kamieniem, a drugie 4842 4, 38| Przejechali wreszcie ginąc na topolowej, że jeno z cieniów 4843 4, 38| frasobliwością:~- Za delikatny naród na chłopskich somsiadów, bo 4844 4, 38| wzion przez łeb, to zaraz na ziem leciał...~- Pobił się 4845 4, 38| tknął, że mu nie odrzekł na Pochwalony, to zaraz juchą 4846 4, 38| Do cna miętki naród, na oko chłopy kiej dęby, a 4847 4, 38| I nie szczęściło się im na Podlesiu. Krowy im pono 4848 4, 38| ostro:~- Głupiś kiej but! Na paskudnika pozdychały, wiadomo...~ 4849 4, 38| chłopami, zawsze szli razem...~Na to Sikora prześmiechnął 4850 4, 38| dziedzic kazali wypisać na plecach batami, że jeszcze 4851 4, 38| ubrany po księżemu, i zbierał na kościół, co łaska. Witał 4852 4, 38| słowa, a natknąwszy się na Hankę pozdrowił ją tak poczciwie, 4853 4, 38| Proboszcz go sprowadził na odpust do pomocy.~- Stary 4854 4, 38| sknerzy i z ludzi zdziera, ale na niego nie żałuje.~- Juści, 4855 4, 38| Nastusią.~- No, no, a cóż na to powiedzą Dominikowa?~- 4856 4, 38| Dominikowa?~- A cóż by, udry na udry pójdzie ze synem.~- 4857 4, 38| że ani wiem, co się tam na wsi wyprawia. ~- A to starszy 4858 4, 38| Jeszczech ociec mówili, co na tym skończyć się musi.~- 4859 4, 38| Dziwno mi też było, co nawet na pogrzebie się nie pokazał.~- 4860 4, 38| rzekła:~- Przyjdźcie do nas na obiad, dziadku! Do Borynów!~ 4861 4, 38| szeroką ulicę i wykrzykując na różne sposoby, a na samym 4862 4, 38| wykrzykując na różne sposoby, a na samym końcu klęczał jakiś 4863 4, 38| młody z zielonym daszkiem na oczach, przygrywał na skrzypicy 4864 4, 38| daszkiem na oczach, przygrywał na skrzypicy i śpiewał pieśnie 4865 4, 38| najniespodziewaniej natknęła się oczami na swego ojca.~Siedział se 4866 4, 38| Nasunęła chustkę barzej na czoło i przebrała się do 4867 4, 38| tłoku, jaki się uczynił na placu przed kościołem.~Słońce 4868 4, 38| Katarynka wygrywała rozgłośnie na całą wieś; dziady wyciągały 4869 4, 38| swojemu, dzieci gwizdały na glinianych kuraskach, naszczekiwały 4870 4, 38| przedawali kiełbasy, wiszące na drążkach niby te grubachne 4871 4, 38| szarpnęły się przy wozach.~Zaś na plebanii proboszcz wyprawiał 4872 4, 38| odświętnie, w mentalach na piersiach, kręcił się cięgiem 4873 4, 38| sieniach, a często gęsto na ganek wybiegał z krzykiem:~- 4874 4, 38| cybuchem a wyklinał.~Nadeszła na to Hanka przystając przy 4875 4, 38| siostrze, która przyszła na obiad.~Ale Weronka jeno 4876 4, 38| wstyd, żeby rodzony ociec na żebrach! A co Antek na to 4877 4, 38| ociec na żebrach! A co Antek na to powie? Dopiero ludzie 4878 4, 38| Dopiero ludzie wezmą nas na ozory i powiedzą, żeśmy 4879 4, 38| im się spodoba. Pyskować na drugiego każdy poredzi, 4880 4, 38| ledwie kulasami powłóczę. Na borg jeno żyjemy.~- Nie 4881 4, 38| nigdy nie zawierzy! - gadała na wpół z płaczem, a coraz 4882 4, 38| się kole obiadu.~Przysiadł na przyźbie, kule odłożył, 4883 4, 38| kule odłożył, pieska puścił na wolę i pociągał nochalem, 4884 4, 38| drzewami, Hanka wyłożyła jadło na miski, że szeroko rozniesły 4885 4, 38| rzecz. Niech wama pójdzie na zdrowie - mruczał dziad 4886 4, 38| szepnęła Weronka.~- Prawda, ale na gorzałkę to nikomu nie zbraknie.~ 4887 4, 38| skwapliwie pojadać.~- Powiedali na smętarzu - ozwał się znowu - 4888 4, 38| A pilno; łoni było nas na odpuście sześciu wszystkiego, 4889 4, 38| uszy puchną.~- A przyjdźcie na noc - zapraszała Józka.~- 4890 4, 38| chrapał, a reszta poszła na odpust.~Przedzwonili na 4891 4, 38| na odpust.~Przedzwonili na nieszpór. Słońce się już 4892 4, 38| więcej ludzi schodziło się na plac przed kościołem, pomiędzy 4893 4, 38| przyjacioły, kto jeno ślepie na wszyćko roztwierał szeroko, 4894 4, 38| się drugie cisnęły, kto i na ten kieliszek pociągał z 4895 4, 38| nazbierał i zbył się chociaż na ten dzień jeden wszelakich 4896 4, 38| oglądając różnoście porozkładane na stołach, a coraz i z żałosnym 4897 4, 38| tłumy w jej stronę.~- I on na odpust! - szepnął Mateusz 4898 4, 38| kościoła, gdyż przedzwonili na nieszpór, ale ona cięgiem 4899 4, 38| ale ona cięgiem go miała na oczach.~- Widzi się kiej 4900 4, 38| Jaguś, a co matka rzekli na Szymkowe zapowiedzie?~- 4901 4, 38| wygolony do czysta, w kapelusie na bakier i w kapocie bieluśkiej 4902 4, 38| stojaka.~- I lepiej ci teraz na woli? - prześmiechała się 4903 4, 38| kobietę?~- A mam. Jakże, na drugą stronę do matki i 4904 4, 38| Mateusz.~Kowal odciągnął go na bok, cosik mu szepnął i 4905 4, 38| Przed plebanią natknął się na Tereskę.~- Kaj cię to niesie? - 4906 4, 38| Do karczmy! kowal zwołuje na narady.~- Poszłabym z tobą.~- 4907 4, 38| jeno, by cię nie wzieni na ozory, że tak cięgiem za 4908 4, 38| Naści parę groszy, kup se co na odpuście, a potem przyjdź 4909 4, 38| miał nie będę.~Obejrzał się na nią jeszcze z proga, uśmiechnął 4910 4, 38| Grzelą, wójtowym bratem, na czele. Przyszli też i poniektórzy 4911 4, 38| lasu dać chłopom po cztery na podleskich polach, a drugie 4912 4, 38| drugie tyle ziemi puścić na spłaty; chciał nawet borgować 4913 4, 38| chciał nawet borgować drzewo na chałupy.~Grzela wykładał 4914 4, 38| podzielili ziemią i co by wypadło na każdego.~- Dobrze rozważcie, 4915 4, 38| patrzeli jeno w te białe krychy na stole i głęboko deliberowali.~- 4916 4, 38| sprawa kiej złoto, ale czy na to komisarz pozwoli? - ozwał 4917 4, 38| choćby jutro. Zgodzimy się na jedno, to zaraz odpisze, 4918 4, 38| chycić się tej ziemi:~- A na jesieni obrobić, jak się 4919 4, 38| podśpiewywał z uciechy i krzykał na Żyda o gorzałkę, niejeden 4920 4, 38| ciągnął któryś ze starych.~Ale na to porwał się Grzela i zakrzyczał:~- 4921 4, 38| póki nie bedzie czarno na białym. Zawżdy się naszą 4922 4, 38| pasły, to i tera chcą się na nas pożywić!~- Tak miarkujecie, 4923 4, 38| przeszkadzajcie! - krzyknął na niego Kłąb.~- Chodziłeś 4924 4, 38| flachę gorzały postawił na stole.~- Sza, sza, gospodarze! 4925 4, 38| domów, jeno co łapczywsi na uciechę ostali w karczmie, 4926 4, 38| Cichy zmierzch stawał się na świecie, mroczniały pola, 4927 4, 38| w ganku, nastawiał gęby na chłodnawy wiater, mruczał 4928 4, 38| się dziad zdumiał.~- Cie, na organistę byłbyś zdatny!~- 4929 4, 38| ucha, jaże kury zagdakały na grzędach, gdy Hanka nadeszła 4930 4, 38| pomagał.~Do cna już ściemniało na świecie, ostatnie zorze 4931 4, 38| zaraz z wieczora poszła na wieś do dzieuch, jeno co 4932 4, 38| światła, co leciały z okien na gładź stawu i marły nie 4933 4, 38| że poleciała za młyn, aż na łąki, kaj już leżały ciepłe 4934 4, 38| woda obłędna, co ujścia na darmo szuka i w nieprzebyte 4935 4, 38| siostry jęły mu się drapać na kolana i wieszać na szyi, 4936 4, 38| drapać na kolana i wieszać na szyi, tulił ci je poczciwie, 4937 4, 38| regens obiecał, że mnie na jakiś czas zwolni, jeśli 4938 4, 38| zabierając się do słania mu na kanapie wprost okna. Pomagali 4939 4, 38| Długo się z nim żegnali na odchodnym, a już najdłużej 4940 4, 38| sąsiedniej izbie chodzili na palcach, ściszali głosy, 4941 4, 38| okno.~Jasio poczytał nieco na grubej książce, zaś potem 4942 4, 38| świat, gwiazdy mżyły się na wysokościach, nagrzany, 4943 4, 38| się cały i jakby patrząc na nią zawołał:~- Kto tam?~ 4944 4, 38| zawołał:~- Kto tam?~Zamarła na chwilę, przytaiła dech, 4945 4, 38| światło zgasło...~Noc padła na jej duszę, ale jeszcze długo 4946 4, 38| nieopowiedzianą błogością. Spłynęła na nią uroczysta, święta cichość, 4947 4, 39| prosiła Józka pokładając głowę na ławkę.~- A zadrzyj ogona 4948 4, 39| chłodny i mroczny, jeno na środku mrowiła się wielgachna 4949 4, 39| skończył, wyszli zaraz wszyscy na smętarz.~Już byli kole dzwonnicy, 4950 4, 39| patrzy a was i myśli sobie: na ludzim ich wywiódł, gospodarkę-m 4951 4, 39| ambony: zgodą stoi wszystko na świecie, kłótnią jeszcze 4952 4, 39| Nieboszczyk był szczodrym i czy na światło, czy na mszę, czy 4953 4, 39| szczodrym i czy na światło, czy na mszę, czy na inne potrzeby 4954 4, 39| światło, czy na mszę, czy na inne potrzeby grosza nie 4955 4, 39| darmo mszę świętą odprawię na intencję tej zgody!~- Widzi 4956 4, 39| wieś powinna się złożyć na wotywę z wystawieniem! Jakże, 4957 4, 39| domowi. Jagusia wiedła matkę na ostatku, gdyż stara wlekła 4958 4, 39| robotny, to i pusto było na drogach dokoła stawu, jeno 4959 4, 39| wrótnie wszędy porozwierane, na płotach kajś niekaj wietrzyły 4960 4, 39| jaże wiercił w nozdrzach, a na obwisłych nad drogą gałęziach, 4961 4, 39| szumnie huczały wody spadające na koła.~- Młyn teraz cięgiem 4962 4, 39| przechlają. Nie powiadam na nich nic złego, ale mi dziwno, 4963 4, 39| kiej ogier.~- Śmiejcie się na zdrowie! Co ja już mam z 4964 4, 39| mu nowy ogon i powiedźcie na jarmark, to może go kto 4965 4, 39| go kto kupi za krowę, bo na konia już niezdatny! - żartował 4966 4, 39| do stawu i nie zważając na Janklowe prośby i groźby, 4967 4, 39| rozczapierzona kokosz gdakała na brzegu.~- Śliczne stadko, 4968 4, 39| ciągle mi jeszcze uciekają na staw. Tasiuchny! taś, taś, 4969 4, 39| taś! - zwoływała rzucając na przynętę przygarściami jagły.~ 4970 4, 39| jagły.~Ale kaczki szorowały na drugi brzeg, że poleciała 4971 4, 39| chodźcież do kupy! - zawołała na drugą stronę, kaj się obie 4972 4, 39| każden się wagował oglądając na drugich. Hanka też była 4973 4, 39| kowala, któren się wiercił na miejscu, śmigał ślepiami 4974 4, 39| Hanka, że trza poczekać na Antka. Mnie się śpieszy 4975 4, 39| do dziedzica, bo tam już na mnie czekają - wstał, a 4976 4, 39| kożuch rozwieszony w kącie na drążku jął go ściągać.~- 4977 4, 39| W sam raz zdałby się na mnie.~- Nie ruchajcie, niech 4978 4, 39| Zaraz po śmierci rozwiesili na płocie i ktosik w nocy ukradł. 4979 4, 39| ukradł. Nie było głowy baczyć na wszystko.~- Dziwne, co tak 4980 4, 39| ukradł, niech miał będzie na śmiertelną koszulę.~- Sama 4981 4, 39| ci, stul pysk! - wrzasnął na żonę i wywiódł Hankę w podwórze, 4982 4, 39| nim, ale dobrze się miała na baczności.~- Chciałem wam 4983 4, 39| weźmie młynarz, podpasie się na jego paśnikach. A co z porządków 4984 4, 39| izby:~- Magda, miej ta oko na wszystko, bych znowu czego 4985 4, 39| złodzieje.~Hanka patrzyła na niego ze szydliwym prześmiechem. 4986 4, 39| oparzony i natknąwszy się na wójtową, wchodzącą między 4987 4, 39| Józka.~Magda też się zerwała na nogi.~Wszyscy patrzyli na 4988 4, 39| na nogi.~Wszyscy patrzyli na ten papier ze zgrozą i strachem, 4989 4, 39| rada z okazji, ciepnęła ją na odlew:~- Przykarcać drugich 4990 4, 39| się Hanka miarkując już, na co się tutaj zanosi, ale 4991 4, 39| podnosiła głowę i jakby na przekór, z rozmysłem wpierała 4992 4, 39| judzący prześmiech wił się na wargach.~Wójtowa wywarła 4993 4, 39| wyzywająco.~- Hale, spasła się na cudzej krzywdzie i będzie 4994 4, 39| odciągnąć i ostro powstała na obie:~- Loboga, kobiety, 4995 4, 39| mojej chałupy.~Przymilkły na to oczymgnienie, sapiąc 4996 4, 39| miłosierdzia! Ona jeno czeka na twojego, obaczysz, co ci 4997 4, 39| przechyliła się barzej na izbę i grożąc pięściami 4998 4, 39| hardość i zły prześmiech na wargach, ale pobielała na 4999 4, 39| na wargach, ale pobielała na płótno, bo ją te ostatnie 5000 4, 39| Gorzej niźli temu psu na łańcuchu, że i w piekle