Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library | ||
Alphabetical [« »] mzyl 7 mzyla 1 mzyly 3 na 6068 na-rodu 1 nabiedniejszy 1 nabiedowali 1 | Frequency [« »] 13137 i 10642 sie 6542 a 6068 na 5932 nie 5699 w 5302 z | Wladyslaw Stanislaw Reymont Chlopi IntraText - Concordances na |
Tom, Rozdzial
5501 4, 43| chodziła, wysługując się im na różne sposoby, aby choć 5502 4, 43| organisty siedziały przed domem na chłodzie.~- Jasio przyjeżdża 5503 4, 43| uciekła jakby goniona, aż kajś na topolową, pod las...~- Jezus 5504 4, 43| o Jasiowym powrocie.~Ale na darmo się przewracała z 5505 4, 43| darmo się przewracała z boku na bok, więc skoro matka zachrapała, 5506 4, 43| Wpatrzyła się zrazu w drżące na wodzie odblaski światła 5507 4, 43| Borynów cięgiem się świeciło i na drodze stróżował czujnie 5508 4, 43| podsłuchał, gdyż zeszli się na cichą, przyjacielską naradę 5509 4, 43| zebraniem w kancelarii, na które wzywał wójt wszystkich 5510 4, 43| jakiś ogarek słabo się ćmił na okapie, że jeno poniektóre 5511 4, 43| la wsi, jeżeli się zgodzą na postawienie szkoły w Lipcach; 5512 4, 43| ale w końcu zgodzili się na jedno i nim zaświtało, rozeszli 5513 4, 43| Jagusia została jeszcze na przyźbie, jakby już do cna 5514 4, 43| siedziała ślepa i głucha na wszystko, szepcąc jeno niekiedy 5515 4, 44| Pisarz raz po raz wychodził na próg i przysłoniwszy dłonią 5516 4, 44| przysłoniwszy dłonią oczy wyzierał na szeroką drogę, obsadzoną 5517 4, 44| kiej oparzony, wyglądał na drogę i coraz głośniej przynaglał 5518 4, 44| zasypujących wyrwy i doły na placu przed kancelarią. ~- 5519 4, 44| tu po urzędzie, nie pora na przekpinki.~- Wójcie, a 5520 4, 44| ze smętarza, że to leżał na wzgórku, do którego szczytem 5521 4, 44| spoza kamiennego ogrodzenia na dachy i drogę wiodącą przez 5522 4, 44| podatki, nie zapłaconą składkę na sąd albo jeszcze i coś lepszego 5523 4, 44| bo cóż było robić teraz na ciężkim przednówku? Mogli 5524 4, 44| płacić, kiej niejednemu już i na sól nie starczyło, to mu 5525 4, 44| to przymawiał się o słomę na powrósła, że radzi nieradzi 5526 4, 44| co jeno chciał, on zaś na odchodnym brał co znajomszych 5527 4, 44| odchodnym brał co znajomszych na stronę i radził im niby 5528 4, 44| przyjacielstwa:~- A uchwalcie na szkołę, bo jak się będziecie 5529 4, 44| rozeszło, jako trzeba głosować na szkołę, gdyż tak chce sam 5530 4, 44| zadzierzyście a hardo spozierając na chłopów, choć to biedota 5531 4, 44| prześmiewali, trzech wypadało na jeden krowi ogon reszta 5532 4, 44| leż dając pilne baczenie na kancelarię i na pisarzowe 5533 4, 44| baczenie na kancelarię i na pisarzowe mieszkanie po 5534 4, 44| podatków, a przeciech nikto im na ręce nie patrzy - wyrzekł 5535 4, 44| wójtów brat, i odszedł na stronę, kaj stał Antek, 5536 4, 44| będzie pociechy; co każą na nią płacić nowe podatki, 5537 4, 44| gromadę, przestępowali z nogi na nogę, jęli chrząkać a pokasływać, 5538 4, 44| urzędami.~Jeden oglądał się na drugiego, każden się głowił 5539 4, 44| wszystkie obzierali się na bogatszych, ale młynarz 5540 4, 44| drugich wsi trzymali się jakoś na uboczu, stojąc jakby z rozmysłem 5541 4, 44| stojąc jakby z rozmysłem na oczach strażników i pisarza.~ 5542 4, 44| się po placu i nie bacząc na przypołudniowy skwar poredzali 5543 4, 44| rozkazująco.~- Nie przyszlim tu na posługi - ozwał się jakiś 5544 4, 44| nie lubi takich fetorów na pokojach.~- Pokrótce to 5545 4, 44| dziwował się któryś, ale na to rzekł kowal z chytrym 5546 4, 44| się pokazywać!~Spojrzeli na niego pytająco.~- Juści, 5547 4, 44| mało by to musiał płacie na nią! Mądrala!~- Ale ty, 5548 4, 44| zbałamucił i do zguby popycha.~A na to wystąpił jakiś gospodarz 5549 4, 44| parobkowi łacno krzyknąć na gospodarza: robił nie będę, 5550 4, 44| nauczają, prawda, ale i tak na Rusków nas nie przerobią, 5551 4, 44| jak go matka nauczyła! Zaś na ostatku to wam jeszcze rzeknę: 5552 4, 44| gęstwą i zakrzyczeli kiej na wściekłego psa, na próżno 5553 4, 44| kiej na wściekłego psa, na próżno młynarz brał go w 5554 4, 44| młynarz brał go w obronę, na próżno i poniektóre za nim 5555 4, 44| kiedyśta głupie, ale mnie na plewy nie weźmie, wiem ja, 5556 4, 44| ich Polska: że to jeno bat na nasze plecy, pańszczyzna 5557 4, 44| odwracać podnosząc oczy na dach kancelarii, kaj wlazł 5558 4, 44| zawrzeszczał:~- Jedzie! Jedzie! Już na skręcie z Przyłęku!~Gromada 5559 4, 44| cierpliwie spozierając na pustą jeszcze drogę.~Rychtyk 5560 4, 44| przetoczyło się ździebko na bok, za kalenicę, że spod 5561 4, 44| pomocnik wynosił papiery na stół i cięgiem cosik w nosie 5562 4, 44| majstrował.~Pisarz jął się na gwałt przebierać w świąteczny 5563 4, 44| odburknął wyniośle.~Wzięli na ozory to powiedzenie, jaże 5564 4, 44| Jakoż powóz ukazał się na drodze i podskakując na 5565 4, 44| na drodze i podskakując na wybojach zakręcił przed 5566 4, 44| niecierpliwie spozierając na pisarzowe okna, bo ktoś 5567 4, 44| zasłonił.~- Wstydzą się chlać na oczach!~- Lepiej, bo każden 5568 4, 44| chwili wylazł stójka ciągnąc na postronku sporego ciołka, 5569 4, 44| łbem, jaże chłop rymnął na ziemię, zadarł ogona i pognał, 5570 4, 44| Łapaj!~- A posyp mu soli na ogon, to się wróci!~- Jaki 5571 4, 44| kozy i jeszczek ogon zadarł na pana wójta!~Dogadywali przekpiwając 5572 4, 44| a tak dokuczyło czekanie na słońcu i głód, że całą hurmą 5573 4, 44| ruszyli pod drzewa, nie bacząc na wójtowe zakazy, któremu 5574 4, 44| kancelarią.~Sołtysi stanęli na czele swoich wsi, zaś wójt 5575 4, 44| przedłubując w nosie gwizdał na gołębie, co zestrachane 5576 4, 44| Wszystkie oczy zwróciły się na drzwi, ale wyszedł z nich 5577 4, 44| już czytał przekładając na polskie.~Zrobiło się cicho, 5578 4, 44| końcu wyliczał, ile potrza na plac z polem, ile na sam 5579 4, 44| potrza na plac z polem, ile na sam budynek i na całe utrzymanie 5580 4, 44| polem, ile na sam budynek i na całe utrzymanie szkoły wraz 5581 4, 44| wraz z nauczycielem, i że na to wszystko trzeba będzie 5582 4, 44| budowę jeszcze w tym roku, a na przyszłą jesień dzieci już 5583 4, 44| naprzód, drapać, spozierać na się i na starszych, lecz 5584 4, 44| drapać, spozierać na się i na starszych, lecz nikto nie 5585 4, 44| śmielej, głośniej i hardziej.~Na ten wrzask wyszedł naczelnik 5586 4, 44| stanął w progu, przycichli na jego widok, a on poskubał 5587 4, 44| pod nogami! - zaklął ktoś na nich.~A naczelnik, choć 5588 4, 44| szepty.~- No co, głosujemy na szkołę? Mówcie, Płoszka! 5589 4, 44| wystąpił i powiedział śmiało:~- Na taką szkołę nie uchwalimy 5590 4, 44| najżarliwiej, nie zważając na ostre przycinki Grzelowych 5591 4, 44| takiej nie potrzebujemy!~- Na swoją uchwalim i pół rubla 5592 4, 44| uchwalim i pół rubla z morgi, a na inszą ni szeląga.~- Co nam 5593 4, 44| jeno patrzeć, jak skoczy na stado.~- Pyskacze juchy, 5594 4, 44| coraz barzej, rozbili się na kupy i wszędy zawrzały spory 5595 4, 44| powstając przeciw szkole. Na próżno wójt, młynarz i gospodarze 5596 4, 44| ulękli, a Kłąb chlasnął na odlew:~- Nie przykazujem 5597 4, 44| przykazujem nikomu chodzić na łbie, to niechże i nama 5598 4, 44| psiekrwie! - klął wójt, na darmo dzwoniąc.~- Co rzekłem, 5599 4, 44| Karpienko! Iwanow! - ryknął na strażników, stojących w 5600 4, 44| wskazując papiery, leżące na stole:~- Tam stoi napisane. 5601 4, 44| gniewu, lecz nim się zebrał na słowo, naczelnik wrzasnął:~- 5602 4, 44| wolno ku wsi, spozierając na strażników kiej wilk na 5603 4, 44| na strażników kiej wilk na kondle, że ostawali coraz 5604 4, 44| przywołując do porządku, i takoż na darmo. Kiej te rozjuszone 5605 4, 44| oczów, ślepe już i głuche na wszystko.~Dopiero któryś 5606 4, 44| makiem posiał, strach padł na wszystkie, mróz przeszedł 5607 4, 44| po sprawdzeniu wójt wlazł na stołek i zakomenderował:~- 5608 4, 44| szkołą, niech przejdzie na prawą stronę i podniesie 5609 4, 44| dużo więcej narodu ostało na miejscu, naczelnik się zmarszczył 5610 4, 44| Grzelowi podnieśli wrzask.~- Na nowo głosować! oszukali!~- 5611 4, 44| chcąc, musieli się poodsuwać na boki, zaś naczelnik przeczytawszy 5612 4, 44| się pokornie, ani spojrzał na kogo, ni kiwnął głową, a 5613 4, 44| ze strażnikami, skręcił na boczną drogę ku modlickiemu 5614 4, 44| ktoś nawet pysk wywarł na niego, lecz zmilkli, bo 5615 4, 45| pasując do ręki a zważając na burków, którzy chociaż szli 5616 4, 45| Kajże to pan starszy, na prześpiegi? - zagadał urągliwie.~- 5617 4, 45| wypadną.~Rozejrzał się prędko, na drodze ni żywej duszy, jeno 5618 4, 45| starszego ostawił jakie ochłapy. Na wsiach przeciek smaków nie 5619 4, 45| nadążyli, nie bacząc już na wyboje ni kałuże wieś była 5620 4, 45| chałupy, rzucił się z nagła na Antka i krzyknął kamratowi:~- 5621 4, 45| se jeno przódzi podwody na swoje kości...A podejdź 5622 4, 45| zaraza spotka! - odkrzyknął na odlew. - Hale, strach go 5623 4, 45| niech no cię jeno kaj zdybię na osobności - mruczał bacząc, 5624 4, 45| zeszli.~- Tamten poszczuł na mnie, głupi, myślał, co 5625 4, 45| okna czerniały kiej jamy, a na słupiastym ganku siedziało 5626 4, 45| stworzeń przeróżnych, a na polach muzyka koników podnosiła 5627 4, 45| skoro się wysunął z cieniów na drogę zatopioną w słońcu, 5628 4, 45| godzinę Południca zwaliła się na świat i wysysała spieczonymi 5629 4, 45| zadeliberowany, że omal nie wlazł na Żyda szmaciarza, siedzącego 5630 4, 45| powstawszy, założył szleje na stary, przygarbiony kark, 5631 4, 45| i drewnianymi pudłami, a na nich stał jeszcze kosz jaj 5632 4, 45| Nuchim; ty się spóźnisz na szabes! - upominał się płaczliwie. - 5633 4, 45| trzy... - i rzucał się na taczkę z krzykiem rozpaczy, 5634 4, 45| całkiem nie mogę - opadł na taczki, blady kiej trup 5635 4, 45| zawrócił bez słowa, zwalił na taczki kapotę i buty, ujął 5636 4, 45| Żydy myślą, że wszystko na świecie jeno za pieniądze.~- 5637 4, 45| siebie, ale po znajomości. Na moje sumienie, tylko po 5638 4, 45| Zakasłał się, jaże mu ślepie na wierzch wylazły, a kiej 5639 4, 45| też mniej płacą. Zawdy na stratę gospodarzom.~- Piękny 5640 4, 45| o tym i owym, aż zeszło na zebranie, o którym Żyd wiedział, 5641 4, 45| kontrakt z jednym majstrem na postawienie szkoły w Lipcach. 5642 4, 45| Czy to on nie dziedzic na swój powiat?~Antek jął rozpytywać, 5643 4, 45| Pan Bóg przykazał.~- Co na to poradzić? każdy żyje, 5644 4, 45| pnąc się chciwie ku słońcu.~Na drodze jeszcze gęsto połyskiwały 5645 4, 45| będzie wychodzić z kosą.~- Na Modlickiem kładą już żyto 5646 4, 45| wykrętnie.~- Widzę, że Roch nie na próżno kręci się po wsiach - 5647 4, 45| bolączek, wyrzekając cięgiem na ciemnotę i opuszczenie, 5648 4, 45| pracy, ale to wszystko groch na ścianę.~- Hale, kazaniem 5649 4, 45| trza zaczynać od początku, na nowo.~Dziedzic, że to był 5650 4, 45| złości muchary stojące mu na drodze.~Już wychodził z 5651 4, 45| drodze.~Już wychodził z lasu na topolową, gdy naraz posłyszał 5652 4, 45| jakaś bryka zakurzona, zaś na kraju boru stał Jasio organistów 5653 4, 45| zarazy. Juści, nowe sitko na kołek, szczęściem, co z 5654 4, 45| zakrzyczała zrywając się na nogi. - Pilusie, pilu, pilu 5655 4, 45| już nie było, natomiast na drodze od lasu podniósł 5656 4, 45| Takiś mizerny!~- Rosoły na święconej wodzie nie pasą! - 5657 4, 45| umazał! - zauważyła wskazując na małego.~- Dobrał się do 5658 4, 45| przechodzić.~- Moje dziecko, na wsi ludzie widzą przez ściany 5659 4, 45| naciskiem, spuszczając oczy na rozmigotane druty. ~Jasio 5660 4, 45| a ona usiędzie przy nim na stare lata dożywać dni swoich 5661 4, 45| kiedyż to Felek przyjedzie na wakacje?~- To mama nie wie, 5662 4, 45| łajdus, w sam raz było mu iść na jakiego pisarka, ale młynarzom 5663 4, 45| wykrztusił nieśmiało.~- Co ty! Na ojca będziesz powstawał? 5664 4, 45| ojca będziesz powstawał? na rodzonego ojca! A jeśli 5665 4, 45| tylko dla was, dla ciebie, na twoją naukę - zaskarżyła 5666 4, 45| Jezusem.~- Prędzej to dzwonią na pszczoły, żeby nie uciekły, 5667 4, 45| uciekły, musiały się wyroić na plebanii. Proboszcz więcej 5668 4, 45| smętarza, gdy naraz sypnął się na nich brzękliwy szum, że 5669 4, 45| Jasio ledwie zdążył krzyknąć na furmana:~- Pszczoły! trzymajcie 5670 4, 45| razy nie zwalniając ani na chwilę, gdyż pszczoły opadały 5671 4, 45| jakby zamierzając opaść na który z domów, że już dzieci 5672 4, 45| się ździebko i szły prosto na Jasiową brykę; wrzasnęła 5673 4, 45| organiścina i zadarłszy kieckę na głowę przycupła kajś w rowie, 5674 4, 45| nad nim i poszedł prosto na dzwonnicę.~- Wody! - ryknął 5675 4, 45| brzękiem i szumem, a zeszedłszy na ziemię poniósł sito przed 5676 4, 45| być jak najbliżej. Właśnie na taki rejwach wpadł zziajany 5677 4, 45| Ale nikt go nie widział na oczy.~- Nie mogę go nikaj 5678 4, 45| odejściu zawołano Jasia na plebanię. Ociągał się, zwłóczył, 5679 4, 45| trąba, i pszczółki fiut... na bory i lasy. A jeden rój 5680 4, 45| mówię ci, że ukradł! Uciekły na jego gruszę, zabrał jak 5681 4, 45| Zły o byka, to mści się na mnie, jak może, rabuś jeden. 5682 4, 45| much, padajacych mu cięgiem na łysinę.~- Tylko tyle, że 5683 4, 45| cytadeli.~- Żeby się choć na tym skończyło! Doigrał się, 5684 4, 45| dalejże wybierać się z motyką na słońce... A powiedziano: 5685 4, 45| A przychodź wieczorami na brewiarz. Ale uważaj na 5686 4, 45| na brewiarz. Ale uważaj na siebie i nie spoufalaj się 5687 4, 45| chustką i zachrapał już na dobre.~Snadź tak samo myślał 5688 4, 45| parobek wyprowadzał konie na pastwisko i Jasio skoczył 5689 4, 45| pastwisko i Jasio skoczył na jednego, stary zakrzyczał:~- 5690 4, 45| pasuje, żeby ksiądz jeździł na oklep i zadawał się z pastuchami!~ 5691 4, 45| właśnie wyszła go wołać na kolację.~- Co się tam stało? 5692 4, 45| słońce zaświeciło, już był na nogach. Obleciał pole, przyniósł 5693 4, 45| te prosięta grzejące się na słońcu, nawet pokrzywy i 5694 4, 45| jakiś przytajony uśmiech na rozchylonych, czerwonych 5695 4, 45| kościele zabrał go ksiądz na plebanię i zasadził do pisania, 5696 4, 45| dopiero po południu wyrwał się na wieś odwiedzać znajomków.~ 5697 4, 45| tylko w sieniach, wywartych na przestrzał, cosik zaruszało 5698 4, 45| śmierć se we mnie rośnie i na żniwo czeka Kłęby me ano 5699 4, 45| Ale mi przyobiecały, że na tę ostatnią moją godzinę 5700 4, 45| to me przeniosą do izby, na łóżko pod obrazy, i świecę 5701 4, 45| gospodarski. Juści, dałam na wszystko... a ludzie poczciwe 5702 4, 45| gospodynią se będziesz pierwszą na niebieskim dworze, panią 5703 4, 45| młoty, jaże rozlegało się na całą wieś, ktoś wóz rychtował, 5704 4, 45| otrząsnął ze smutku i poszedł na wieś.~Posiedział czas jakiś 5705 4, 45| ostrza sierpów; zajrzał i na ogrody, kaj pracowało najwięcej 5706 4, 45| przyjacielsko i patrząc na niego z niemałą dumą: boć 5707 4, 45| ze wszystkimi.~A dopiero na samym ostatku wstąpił do 5708 4, 45| jego odwiedzin, zawołała na Jagusię zajętą kajś w podwórzu.~ 5709 4, 45| przybrana już w chusteczkę na głowie, lecz tak jakoś zesromana, 5710 4, 45| bladła, to czerwieniła się na przemian, nie śmiejąc podnieść 5711 4, 45| poszedł, odprowadziła go na drogę, patrząc za nim, póki 5712 4, 45| jak wtedy, kiej patrzała na niego przez okno, w tamtą 5713 4, 45| zaglądał do nich niekiedy na krótką chwilę i odchodził 5714 4, 45| wniebowzięta, że spoglądał na nią ze słodkim wzruszeniem, 5715 4, 45| zdumiał.~- Cóż to, idziecie na wesele?~- A może przysłali 5716 4, 45| dyć bym go przepędziła na cztery wiatry! - ośmiała 5717 4, 45| kieby róża, że to wszyscy na nią patrzeli.~Stara zapędziła 5718 4, 45| tam kajś daleko za wsią, na miedzach, pod gruszami, 5719 4, 45| miedzach, pod gruszami, na granicznych kopcach, przesiadywał 5720 4, 45| się już dała bez pamięci na wolę tej jakiejś lubej mocy, 5721 4, 45| sercem, ani nawet myśląc, na jaki brzeg ją wyniesą ni 5722 4, 45| jaki brzeg ją wyniesą ni na jaką dolę.~I czy się późną 5723 4, 45| się w jej duszy, padała na twarz w proch, przywierając 5724 4, 45| każdej nocy by błogosławił i na każdym miejscu wszystek 5725 4, 45| smukła i kieby ten kwiat na Bożym zagonie najśliczniejsza 5726 4, 45| przejdzie i ani już spojrzy na kogo.~- A wystrojona jakby 5727 4, 45| kogo.~- A wystrojona jakby na odpust.~- Jakże, do samego 5728 4, 45| niech się jeno pokazała na wsi, chodziły za nią babie 5729 4, 45| kieby żmije. Brały ją też na ozory przy leda sposobności, 5730 4, 45| kieby dziedziczka i skąd to na to bierze!~- Cie, a za cóż 5731 4, 45| skąpi - przepowiadały se na ucho gospodynie zebrawszy 5732 4, 45| domyślnie, że jęły ją molestować na wszystkie świętości, ale 5733 4, 45| jeszcze zacieklej poszło na prześpiegi trop w trop za 5734 4, 45| zajączkiem.~Ale Jagusia, chociaż na każdym kroku spotykała te 5735 4, 45| topić się w jego oczach na śmierć.~Na organistówkę 5736 4, 45| w jego oczach na śmierć.~Na organistówkę zaglądała prawie 5737 4, 45| z bliska i kiej poczuła na sobie jego spojrzenie, to 5738 4, 45| pościel do sadu i leżąc na wznak, zapatrzona w niebo 5739 4, 45| ciągotkach, że staczała się na chłodne, oroszone trawy, 5740 4, 45| ptakom czy wichrom, bo już na każdą dolę zarówno tęsknie 5741 4, 45| całkiem niechcący natknęła się na Jasia, siedział pod kopcem 5742 4, 45| bezradnie dokoła.~Pusto było na polach, lipeckie dachy i 5743 4, 45| do domu! - skinął głową na pożegnanie i poszedł szeroką 5744 4, 45| naprzeciw i wsparłszy brodę na pięści zasłuchała się całą 5745 4, 45| co siedziała se z dziećmi na ogrodzie... A wszyćko było 5746 4, 45| ledwie już mogła wytrzymać.~Na szczęście, przerwał czytanie 5747 4, 45| Jaże oczy mu rozbłysły, a na twarz wystąpiły kolory, 5748 4, 45| rzekach jest woda i sieją na polach, to po co ta drukować 5749 4, 45| bryki ziandarów przyjechało na plebanię.~Zerwał się niespokojnie 5750 4, 46| Rozdział 10~Jagusia zaraz na wstępie pomiarkowała, że 5751 4, 46| wstępie pomiarkowała, że na wsi dzieje się cosik ważnego, 5752 4, 46| rajcujące cicho kobiety, a na wszystkich twarzach widniał 5753 4, 46| a starsze u proboszcza na pokojach.~- A po wójta posłali 5754 4, 46| Ano Grzela z wójtem lecą na plebanię.~Poniesły oczy 5755 4, 46| plebanię.~Poniesły oczy na drugą stronę stawu, przeprowadzając 5756 4, 46| właśnie był siedział okrakiem na zrębie zacinając łuzy la 5757 4, 46| rzekł Mateusz zesuwając się na ziemię.~- To by rychtyk 5758 4, 46| wtrącił nieśmiało Stacho.~- Na wszelki przypadek lecę go 5759 4, 46| w ganku nakuwając sierpy na kowadełku i porwał się strwożony, 5760 4, 46| jakieś papiery Józce leżącej na łóżku i zaszeptał:~- Schowaj 5761 4, 46| światło, a strzygł ślepiami na wszystkie strony, gdyż naszczekiwania 5762 4, 46| odrzekł wolno:~- Musi być na wsi, bo nie widziałem go 5763 4, 46| pilnować sadu i obejścia.~Na drodze zebrało się już z 5764 4, 46| piersi.~Juści, co szukali na darmo, ale tak penetrowali 5765 4, 46| siedzi tam i właśnie czeka na waju! - mruknęła.~Starszy 5766 4, 46| mruknęła.~Starszy dojrzał na stole jakieś książeczki 5767 4, 46| nikto nie rozbierze nawet na książce do nabożeństwa! - 5768 4, 46| książeczki drugiemu i ruszył na drugą stronę domu.~- Cóż 5769 4, 46| już od paru niedziel leży na ospę.~Urzędnik śpiesznie 5770 4, 46| spojrzał ostro i poniósł się na wieś.~Chodzili jeszcze po 5771 4, 46| chałupy cięgiem ktoś wpadał na wywiady.~Mrok już do cna 5772 4, 46| było do cna pociemniało na świecie, to i naród porozchodził 5773 4, 46| porozchodził się po chałupach.~Na to właśnie czekał Antek, 5774 4, 46| miskach, przyprowadził Rocha na Józiną stronę, nie pozwalając 5775 4, 46| Konie zaczekają u Szymka na Podlesiu, a Mateusz was 5776 4, 46| jeszcze zajrzeć do kogoś na wsi... Gdzie się spotkamy?...~- 5777 4, 46| pogadał cosik długo z Witkiem na stronie i rzekł głośno:~- 5778 4, 46| zaprowadź konie do Szymka na Podlesie i wracaj! Rozumiesz? ~ 5779 4, 46| alkierzu.~Jędrzych pilnował na drodze, Jagusia cięgiem 5780 4, 46| wyszedł, pogadał jeszcze na stronie z Dominikową i zarzuciwszy 5781 4, 46| Dominikową i zarzuciwszy toboł na plecy chciał iść, ale Jagusia 5782 4, 46| starą ruszyli przez sad na pola.~Szli miedzami z wolna, 5783 4, 46| cichościach, tylko kajś na wsi ujadał pies...~Dosięgali 5784 4, 46| przeczuciem.~Prawił kieby ksiądz na spowiedzi, wypominając jej 5785 4, 46| Jasia! Prosił i zaklinał na wszystkie świętości, by 5786 4, 46| a przedstawiać łagodnie, na jakie to pokusy się dają 5787 4, 46| szeroko otwarte i zamilkł.~Na skraju boru pod krzyżem 5788 4, 46| uroczyście~- Każdemu jest na świecie źle, ale już najgorzej 5789 4, 46| Grzela, przemieni się jeszcze na dobre, przemieni...~- Tak 5790 4, 46| pomyśleć, że wszystkie zabiegi na darmo.~- Czekaj tatka latka, 5791 4, 46| chciałby się to kto mozolić na darmo!~Zadumali się głęboko 5792 4, 46| żaden wysiłek nie przepada na darmo, jak to ciągiem, kieby 5793 4, 46| ciągiem, kieby te zboża na ziemi nawożonej, rodzą się 5794 4, 46| prowadźcie jeno... a choćby na śmierć pódę, pódę...~- Wszystkie 5795 4, 46| Wszystkie pójdziemy, a co stanie na zawadzie - stratujem!~- 5796 4, 46| ramiona, ściskał i całował na pożegnanie. Dziw się nie 5797 4, 46| odmówił krótką modlitwę i padł na twarz, i zapłakał obejmując 5798 4, 46| rękami kieby tę mać żegnaną na zawsze.~Jagusia jaże się 5799 4, 46| powiadają, że kierujesz się na księżą gospodynię...~Porwała 5800 4, 47| Rozdział 11~Już stronami, na piaskach i lżejszych gruntach 5801 4, 47| sposobić do żniwa, rychtowano na gwałt drabiny i moczono 5802 4, 47| że już stojały wywarte na przestrzał, gdzie w cieniach 5803 4, 47| drugich wsi sporo narodu, to na drogach i pod młynem wrzało 5804 4, 47| pod młynem wrzało kieby na jarmarku, głównie bowiem 5805 4, 47| zbożem do mielenia, ale jakby na utrapienie, tak mało było 5806 4, 47| każden chciał zemleć jeszcze na żniwa.~Niemało też cisnęło 5807 4, 47| krzyknął do żony siedzącej na dworze, pod wywartym oknem:~- 5808 4, 47| żadne prośby ni skamłania, na darmo też wstawiała się 5809 4, 47| któren ino wodził krowę na plebanię, nie pozwolił zborgować 5810 4, 47| zaraz, to bierzcie, ale na bórg nie dam ani ziarnka...~ 5811 4, 47| grosza, lecz natknąwszy się na kowalową, siedzącą przed 5812 4, 47| się przed nią i zapłakała na młynarza.~Ale kowalowa ozwała 5813 4, 47| do boru wybierać drzewo, na Podlesiu będą stawiać kole 5814 4, 47| dziedzica dwadzieścia morgów na Podlesiu, zaraz przy figurze, 5815 4, 47| pójdę, właśnie przepieram na drogę co lżejsze szmaty.~- 5816 4, 47| Sposobną porę se wybrały, na największą robotę - mruknął 5817 4, 47| przeciwił wiedząc od dawna, na jaką to intencję się ochfiarowała.~ 5818 4, 47| powiadała, co wraca dopiero na kopania.~- Co inom go widziała, 5819 4, 47| przerwała Jagustynka:~- Psu na budę taka sprawiedliwość! 5820 4, 47| pójdzie se taki ciołek na całe roki we świat, kobietę 5821 4, 47| wszystkie też bij zabij na nią! Kajże ta sprawiedliwość! 5822 4, 47| Chłop to se może używać jak na psim weselu i nikto mu za 5823 4, 47| Do cna głupie urządzenie na świecie! Jakże, to kobieta 5824 4, 47| to niechże se ją ostawi na zawdy, a nie zechce, bo 5825 4, 47| Wydzieracie się jak sroka na pluchę! - rzucił niechętnie.~ 5826 4, 47| rzucił niechętnie.~Poleciała na wieś i przyszła dopiero 5827 4, 47| siedzą oboje i płaczą, na stole porozkładane podarunki, 5828 4, 47| było, aże mi włosy powstały na głowie.~- Nie wiecie, wspominał 5829 4, 47| niespokojnie Antek.~- Pomstuje na niego, że niech Bóg broni! 5830 4, 47| słuchając więcej poleciał na Podlesie przestrzec przyjaciela.~ 5831 4, 47| rozczerwienił się z gniewu.~- Na prześpiegi za nią nie chodzę, 5832 4, 47| rozwścieklone psy.~Nie odpowiadał na jego zaczepne i często przykre 5833 4, 47| wydać ze swoją męką, ale na rozstaniu nie poredził się 5834 4, 47| trzymać z daleka, to się na nią źli a pyskuje. A niechta 5835 4, 47| Szymka, bych samemu ostać na gospodarce, na całych dwudziestu 5836 4, 47| samemu ostać na gospodarce, na całych dwudziestu morgach.~- 5837 4, 47| opłotkach przed chałupą czekała na niego matka.~- Jasiek wrócił - 5838 4, 47| papierosa za papierosem na darmo barował się z dygotem 5839 4, 47| barował się z dygotem trwogi, na darmo klął siebie i wszystkie 5840 4, 47| siebie i wszystkie kobiety i na darmo chciał całą sprawę 5841 4, 47| się podnosił, aby iść kajś na wieś między ludzi, ale ostawał 5842 4, 47| ostawał wyczekując nie wiada na co.~Noc się już zrobiła, 5843 4, 47| już Tereska wisiała mu na szyi.~- Ratuj, Mateusz! 5844 4, 47| Mateusz! Jezu, tak czekałam na cię, tak wyglądałam.~Usadził 5845 4, 47| nie padłam... szłam jak na śmierć... nie było cię doma... 5846 4, 47| do chałupy... a on stoi na środku blady kiej ściana... 5847 4, 47| Wyznałam się przed nim... na nic już by się zdały cygaństwa... 5848 4, 47| cygaństwa... Topora chycił na mnie... myślałam, że już 5849 4, 47| ogarnij sobą i nie daj na mękę, nie daj płakania, 5850 4, 47| zatracenia! Jedynego cię mam na wszyćkim świecie, jedynego... 5851 4, 47| uwidziało, że Jasiek siedzi na przełazie.~Ale w jakiejś 5852 4, 47| lakudra i złodziej.~Padła na ziemię zanosząc się strasznym, 5853 4, 47| chodź, żono...~Wziął ją na ręce i przeniósłszy na przełaz 5854 4, 47| ją na ręce i przeniósłszy na przełaz krzyknął do Mateusza:~- 5855 4, 47| srodze przy tym powstając na Tereskę, ale Jagustynka 5856 4, 47| posłyszała, że bierą ją na ozory - smarkul to był jeszcze, 5857 4, 47| świecić, cudeńka prawić, na muzykę prowadzić, jaże i 5858 4, 47| zdurzył.~- Ze to nie ma sądu na takich zwodzicieli - westchnęła 5859 4, 47| oglądali za najemnikiem.~Zaś na pierwszego ruszył organista, 5860 4, 47| żeby se głowy nie przepalił na słońcu.~- Poszuka se cienia 5861 4, 47| zapamiętale, że wybrał się na wieś i przechodząc koło 5862 4, 47| rozchodzące się z wywartej na rozcież chałupy.~Jagata 5863 4, 47| Przeniósł ją do izby, położył na łóżko, napoił i tak cucił, 5864 4, 47| dzisia rzekła: "Gotuj się na jutro, duszo umęczona!" 5865 4, 47| słabiej, prześmiech zatlił się na jej wargach, złożyła ręce 5866 4, 47| skrzynka stała przy niej na ławie, wyjmowała z niej 5867 4, 47| wszystko, co se była nagotowała na tę porę ostatnią; czystą 5868 4, 47| siebie i świeże obleczenie na pościele, wodę święconą, 5869 4, 47| szczęśliwa:~- Będzie galancie, na sielną gospodynię patrzę.~ 5870 4, 47| sprzeciwił, chodzili kole niej na palcach, umilając jej te 5871 4, 47| nie - wyrzekła lękliwie.~Na drugi dzień z rana przybrali 5872 4, 47| przykazała, położyli ją na Kłębowej łóżko, a na jej 5873 4, 47| ją na Kłębowej łóżko, a na jej własnej pościeli, sama 5874 4, 47| sama nalała wody święconej na talerz i położyła na nim 5875 4, 47| święconej na talerz i położyła na nim kropidło, a spenetrowawszy, 5876 4, 47| Jezusem, przygotował ją na tę drogę ostatnią i zalecił 5877 4, 47| trwożnie jeno spozierając na Jagatę... Leżała z różańcem 5878 4, 47| godnie, po gospodarsku, na łóżku i pod obrazami, jak 5879 4, 47| cudzym głosem:~- Pora już na mnie, pora.~I padła wznak.~ 5880 4, 47| któren akuratnie zdążył na sam koniec, zawarł jej oczy, 5881 4, 47| martwe oczy i w tę stężałą na grudę twarz, poradloną pazurami 5882 4, 47| uciekł do domu, rzucił się na łóżko, wcisnął głowę w poduszki 5883 4, 47| matki, kładł rozbolałą głowę na jej piersiach, obejmował 5884 4, 47| jakie to okropne!...~Weszła na to organiścina, zobaczyła 5885 4, 47| się tu dzieje! - postąpiła na środek izby i zasyczała, 5886 4, 47| obetrzeć!~Jagusia podniesła na nią zapłakane oczy i dygocąc 5887 4, 47| podbechtana przez kumy, wywarła na niego gębę:~- Głupiś jak 5888 4, 47| naraz do drzwi, wywarła je na rozcież i zawrzeszczała 5889 4, 47| popamiętasz, tłumoku! - darła się na cały głos.~Jagusia buchnęła 5890 4, 48| To niesprawiedliwie, ja na to nie pozwolę! Cóż ona 5891 4, 48| poważy! Ady bym cię przeklęła na wieki i wydarła ze serca, 5892 4, 48| i wśród szlochań i skarg na te okropne posądzenia z 5893 4, 48| historie, nie szczędząc na dokładkę ni plotów, ani 5894 4, 48| Jasiowi włosy powstały na głowie, jaże się porwał 5895 4, 48| sprzeciwiał się siostrom wyrzekał na gorąc w izbie i skoro tylko 5896 4, 48| sprzątnęli miski, poniósł się na plebanię - proboszcz siedział 5897 4, 48| proboszcz siedział se na ganku z fają w zębach i 5898 4, 48| plebanii lały się smugi światła na klomb, gdzie baraszkowały 5899 4, 48| baraszkowały pieski warcząc na się przyjacielsko, a z ganku 5900 4, 48| grubachny głos.~- A jęczmień na Świńskim Dołku obejrzałeś?~- 5901 4, 48| jutro przewietrzyć ornaty, na nic spleśnieją. Komżę i 5902 4, 48| Modlicy. Młynarz spotkał go na moście i próbował przeciągnąć 5903 4, 48| rubla będzie miał profit na całe życie, przynajmniej 5904 4, 48| Jagacie?~- Przeciek ostawiła na pochowek całe dziesięć złotych.~- 5905 4, 48| Częstochowy?~- Wotywę zamówiły na czwartek, to juści, zaraz 5906 4, 48| dzielący sad od pasieki, na wąską, zarosłą dróżkę i 5907 4, 48| po paru krokach zawrócił na dawne miejsce i nasłuchiwał 5908 4, 48| coś ciężko zwaliło się na ziem, ale po chwili zatrzęsły 5909 4, 48| ledwie się już trzymał na nogach, a tam w gąszczach 5910 4, 48| szczęściem nikto nie zwrócił na niego uwagi. Matka siedziała 5911 4, 48| że w końcu sparł czoło na książce i dał się już poniewoli 5912 4, 48| leżała nakryta płachtą; na poręczy łóżka tliła się 5913 4, 48| śmiał nawet podnieść oczów na ludzi ni się rozejrzeć po 5914 4, 48| pocałował go w rękę i poszedł na śniadanie przecierając się 5915 4, 48| wytrzymania, i natkał się na księżą Marynę, ciągnęła 5916 4, 48| leżała już z całą paradą na środku izby, przybrana w 5917 4, 48| nad czołem, w paciorkach na szyi, w nowym wełniaku w 5918 4, 48| trzewikach, zaścibniętych na czerwone sznurowadła; twarz 5919 4, 48| sporo, to muszą się wypuczyć na pochowek, krewniaczka przeciek! 5920 4, 48| z opłotków obejrzał się na nią bezwolnie, jeszcze stojała 5921 4, 48| jeść śniadania, wyrzekając na srogi ból głowy.~- Przejdź 5922 4, 48| rozdrażniony. A skończyło się na tym, że mu obwiązała głowę 5923 4, 48| pokoju i przegnawszy dzieci na podwórze czuwała nad nim 5924 4, 48| teraz idź się przejść, idź na topolową, tam większy cień 5925 4, 48| pilnie za nim naglądała, na złość jej poszedł całkiem 5926 4, 48| włóczył się po wsi, patrzył na kowali grzmiących młotami, 5927 4, 48| ogrodach, skwapnie zazierając na lniska i wszędy, kaj się 5928 4, 48| z panem Jackiem pasącym na jakiejś miedzy Weronczyne 5929 4, 48| napił się mleka u Szymków na Podlesiu i wrócił do wsi 5930 4, 48| i wrócił do wsi dopiero na samym zmierzchu, nie napotkawszy 5931 4, 48| Zobaczył ją dopiero nazajutrz na pogrzebie Jagaty, tak patrzała 5932 4, 48| a kiej ciało prowadzili na smętarz, to nie bacząc na 5933 4, 48| na smętarz, to nie bacząc na groźne spojrzenia organiściny, 5934 4, 48| mógł się prędko wydostać na wolę, gdyż zarno z południa 5935 4, 48| nawet i z drugich parafii na jutrzejszą pielgrzymkę do 5936 4, 48| sporo też przychodziło na plebanię, że Jasio musiał 5937 4, 48| niepostrzeżenie wyniósł się na miedzę za stodołami, pod 5938 4, 48| żyta i chyłkiem, prawie na czworakach, przebierał się 5939 4, 48| czworakach, przebierał się na ogrody Dominikowej.~Jagusia 5940 4, 48| spodziewając, że ktosik na nią patrzy, raz po raz bowiem 5941 4, 48| prostowała się ociężale i wsparta na motyczce, powłócząc smutnymi 5942 4, 48| zawołał lękliwie.~Pobladła na płótno i stanęła kiej wryta, 5943 4, 48| słodki prześmiech zatlił się na spąsowiałych z nagła wargach, 5944 4, 48| milczał, a jeno przysiadł na zagonie i patrzał w nią 5945 4, 48| swego miłowania... Jakby na świętej spowiedzi otwarła 5946 4, 48| otwarła przed nim duszę na ścieżaj, rzuciła mu ją pod 5947 4, 48| prośbą dawała się wszystka na jego zmiłowanie i na jego 5948 4, 48| wszystka na jego zmiłowanie i na jego wolę i niewolę.~Jasio 5949 4, 48| tajnię jaśniejącą gdzieś na wysokościach i unosiły się 5950 4, 48| zasłuchaniu dzwonów, co zabiły na Anioł Pański, i wszystko 5951 4, 48| w tym oczymgnieniu; byli na topolowej, a matka stojała 5952 4, 48| ze stawu, wypędzali bydło na pastwiska, kto już wychodził 5953 4, 48| pastwiska, kto już wychodził na robotę, gdzie już trajkotały 5954 4, 48| matyjaśnie, a ona wciąż siedziała na jednym miejscu i z otwartymi 5955 4, 48| z otwartymi oczami śniła na jawie o Jasiu - że cosik 5956 4, 48| nim rozmawia, że patrzą na się tak z bliska, jaże ją 5957 4, 48| pierwsza wyciągnęła rękę na zgodę.~- Do Częstochowy 5958 4, 48| nowinę wypadła z chałupy na pół ubrana.~- Co ino sama 5959 4, 48| nie...~Ale nie pora była na dłuższe wywody, bo z pół 5960 4, 48| wychodził z wotywą, odprawianą na intencję pielgrzymki.~Jasio 5961 4, 48| chorągiew, krzyż błyszczał na czele, ktosik zaśpiewał 5962 4, 48| wozy zawalone tobołami szły na zajdach. Ale mimo wczesnej 5963 4, 48| dziećmi nie opuszczała go ani na chwilę, że nie było sposobu 5964 4, 48| jedno wiedziała, że Jasio na zawsze odchodzi, że już 5965 4, 48| zobaczy, przenigdy.~Pod figurą na Podlesiu pożegnali kompanię, 5966 4, 48| świtania kole chałupy, szła na drogi, poleciała nawet na 5967 4, 48| na drogi, poleciała nawet na Podlesie pod figurę, kaj 5968 4, 48| zapiekłymi od męki oczami szukała na szerokiej, piaszczystej 5969 4, 49| nie wydojone krowy pędzili na paśniki, świnie kwiczały 5970 4, 49| z przewiązanymi oczami, na pół ślepa, to i nie dziwota, 5971 4, 49| i osypać, brakowało drew na opał, porządek gospodarski 5972 4, 49| roboty starczyło choćby i na dziesięć rąk, a tu szło, 5973 4, 49| Jagusia była jakby głucha na wszyćkie prośby i przekładania, 5974 4, 49| przekładania, zaś Jędrzych na jakąś pogrozę odburknął 5975 4, 49| martwiła się o Jagusię, na darmo bowiem próbowała się 5976 4, 49| kaczora pod pachę i poszła na plebanię.~Wróciła nad wieczorem 5977 4, 49| zerwała się gotowa lecieć na jego obronę, ale jeno zakrzyczała 5978 4, 49| Ale Dominikowa nie bacząc na to jęła ją bić, niby kijem, 5979 4, 49| wytykali palcami! Taki wstyd na moje stare lata, taki wstyd, 5980 4, 49| się prasować jakieś fryzki na jutro; wieczór szedł wiejny, 5981 4, 49| chmurami, leciał księżyc, kajś na wsi śpiewały dzieuchy, a 5982 4, 49| powiatu jeszcze wczoraj na noc. Powiadał sołtys, jako 5983 4, 49| i wzięła się do różańca. Na dworze pocichły już głosy, 5984 4, 49| jeszcze wszystko przemieni na dobre.~- A mało to mam pokuty, 5985 4, 49| nawet biedula, że spadnie na nią jeszcze cosik gorsze 5986 4, 49| Tego była już za wiela na ludzką cierpliwość, to i 5987 4, 49| markotności.~- Dawno miałem oko na niego i mówiłem, do czego 5988 4, 49| Antek już wyrachował, co na wspomożenie pana wójta zapłacim 5989 4, 49| a zwłaszcza nad stawem, na próżno się przy tym głowiąc, 5990 4, 49| poniektórzy co stateczniejsi, a na to wraziła między nich tłuste 5991 4, 49| wezmą, grunt przedadzą i na komorne pójść pójdzie chudzina, 5992 4, 49| pójść pójdzie chudzina, na wyrobek. I żeby se chociaż 5993 4, 49| Kozłowa wtórując gorąco, jeno na drugi sposób - używały se 5994 4, 49| wszystkim do serca, nalazła się na wsi niby to przypadkiem 5995 4, 49| Jak to, to nie wiecie, na co wójt wydał tyle pieniędzy?~ 5996 4, 49| do odpowiedzi.~- Stracił na Jagusię, wiadomo.~Tego się 5997 4, 49| że zaczęła im rozpowiadać na niby pod sekretem: jakie 5998 4, 49| namówiła! Ho, ho, gotowa ona na wszystko, nic dla niej nie 5999 4, 49| złości.~Jakby iskra padła na prochy, tak buchnęły naraz 6000 4, 49| wypominać, co ino która miała na wątpiach, że podniósł się