Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library
Alphabetical    [«  »]
italii 1
itd 1
iwanow 1
iz 147
izb 5
izba 22
izbach 10
Frequency    [«  »]
149 zdziebko
148 miedzy
148 mój
147 iz
146 glowe
145 byc
144 szla
Wladyslaw Stanislaw Reymont
Chlopi

IntraText - Concordances

iz

    Tom, Rozdzial
1 1, 3 | i zrobił się taki gorąc, ani odetchnąć sędzia 2 1, 8 | gorącością, że to zmiarkował, Jaguś jakby już jego.~- 3 1, 9 | rozpraszali się wśród mogił, wnet, niby robaczki świętojańskie, 4 1, 10| smutku, umęczenia, niemocy, rychło zapomniał, gdzie 5 1, 11| okrążała weselników ciżbą, coraz wolniej szli, a dzieci 6 1, 11| huknął piosenką, dobrze, się w czas pomiarkował!~ 7 2, 13| uprzykrzona, a tak prażyła ziąbem, ludzie pod pierzynami, a 8 2, 13| tak nisko się opuściło, jakby się na przydrożnych 9 2, 13| końcu zasypało chałupy, się wznosiły jako te śniegowe 10 2, 13| zemstę srogą, poprzysięgał, nie daruje swojego.~Śniadanie 11 2, 15| do siebie i zawziętość, po jakimś tygodniu to się 12 2, 16| weselem.~Nie dziwota też, starego całkiem zawojowała, 13 2, 16| starego całkiem zawojowała, świata za nią nie widział. 14 2, 17| organista siedzi, dobrze baczę, z morga płacili.~Boryna 15 2, 18| zna on o nim takie sprawy, z tego może być i kreminał, 16 2, 19| chyla tyla wyskrzybali, jakoś się tam z boska pomocą 17 2, 19| muzykę, odparł jej ostro, się nogą z chałupy nie ruszy, 18 2, 19| darmo mu Żyd przypominał, karczmę zamyka, nie słyszał 19 2, 20| już tej sprawy dufając, to samo przejdzie i jakoś 20 2, 20| znarowiła chłopaka do siebie, cięgiem łaził za nią, a 21 2, 20| wielce uradowany myśląc, starego kupił zwózką 22 2, 21| poniewierka, że często głód, ledwie dzieciom starczyło, 23 2, 21| takie brzemiono drewek, ledwie mogła je sobie zadać, 24 2, 21| trzaskiem padały chojary, się wydawało, jako cały 25 2, 21| przygniatało to brzemię, zdawało się jej chwilami, 26 2, 21| ciężar tak przygniatał, coraz częściej przywierała 27 2, 21| wystraszona, zdało się jej bowiem, słyszy jakieś płakania i 28 2, 22| nasłuchując, bo się wydawało, coś chodzi po pułapie, że 29 2, 22| krzyknęła zrazu, że to cud, powrócił i stał już w pługu, 30 2, 22| chomąta, ani zarżał, wiedział, cierzpi sprawiedliwie. Dopiero 31 2, 22| wyleciał i powiadał potem, chłop jakiś uciekał sprzed 32 2, 22| się brał, by roznieść, mu to do orki przeszkadzała, 33 2, 22| z nimi także znaczenie, nawet sam król zajeżdżał 34 2, 22| chorego, ale on, dojrzawszy, to jakaś biedota i taki 35 2, 22| Z trudem się domyślili, to ma znaczyć skrzypce.~ 36 2, 24| pytać, bo tak odpowiadała, jakby kto pokrzyw polizał.~ 37 2, 24| czyste, mroźne a tak rzeźwe, człek z lubością nim dychał. 38 2, 24| widząc już nic poza tym, go nawet nie obchodziły 39 2, 24| widny, a tak świdrował, Antek odwracał ociężałą 40 2, 25| szły takie wycinki a flagi, na świat wyjrzeć było nie 41 2, 25| czyniło się takie błocko, musieli kłaść przed chałupami 42 2, 25| zwaliły się na starszych, co drugi dom ktosik kwękał, 43 2, 25| wymiarkować, szły i szły, ledwie człowiek ozwar oczy, 44 2, 25| robota, ale każden wiedział, przy obróbce drzewa.~Jaki 45 2, 25| tak się jej przykrzyły, była gotową uciekać choćby 46 2, 25| złość staremu, a i bez to, się jej widziało, że wróci 47 2, 25| kiej trutka żal do niego, to wszystko, co spotyka, 48 2, 25| gorzkie urazy, tak żywe, bezwolnie rozplątały się 49 2, 25| straszna niesprawiedliwość; serce rozpękało z bólu, 50 2, 25| je w taką surową powagę, milkli bezwiednie zatapiając 51 2, 25| że bite mocą niezmożoną, ni "Jezus!" krzyknąć nie 52 2, 25| padł w śnieg, pod nogi, ledwie go Boryna ochronił 53 2, 25| go! Zabili!~ myśleli, mu się z nagła w głowie 54 3, 26| się galanto rozwidniało, ano bory wyrastały dokoła 55 3, 26| niebie, bił w górę, głośniał, w onej świętej cichości 56 3, 26| słabe i ledwie dychające, się widziała jako ta wierzba 57 3, 26| i dzwoniły różańce, ale spierało, a zadychliwość 58 3, 26| starannie z zapaski na ziemię, zaroiły się kiej te żółciuchne 59 3, 26| taka plucha od samego rana, trudno było nosa wyścibić 60 3, 27| wygnała precz gęsiory, wnetki wojnę uczyniły z 61 3, 27| rozlewały się płomienie wschodu, spośród modrawych gąszczów 62 3, 27| nie poszedł; rozumiała, tu na złość staremu zrobił, 63 3, 27| kulasy.~Wiadomo przecież, któren pierwszy dopadnie 64 3, 27| wstępu, srodze zgniewany, go uprzedziła!~Pytać się 65 3, 27| dzierżąc w garściach rządy, ledwie po dwóch niedzielach, 66 3, 27| Zeźliła się jeszcze bardziej, w chałupie spali, a i w 67 3, 27| jako praktyk był wielki, jeśli Boryna do rozumu nie 68 3, 27| niesła się nie wiada gdzie, nieraz dopiero wieczorami 69 3, 27| wynosi, a głównie czekali; może stary przemówi jeszcze 70 3, 27| chmura padnie na słońce, się wszystek świat przyciemni, 71 3, 27| się jej stało?~Jeno czuła, cosik rozpiera, podrywa 72 3, 27| wczoraj Kłębowa do Agaty, wieś stała się podobna do 73 3, 27| rozgrzebią przytajony ogień, płomię znowu siłą wybucha, 74 3, 27| krzywd wywlekły przed oczy, nawet mało kto poszedł na 75 3, 27| że poradzi wszystkiemu, nie sposób tego wypowiedzieć.~ 76 3, 27| miecił z wolna drzewinami, poszumiwały głucho i smutnie: 77 3, 28| polną dróżką.~Miarkowała, zdąży jeszcze odwiedzić 78 3, 28| zrobiło wydatku zbędnego, gdyby nie wstyd, byłaby 79 3, 28| przykry a tak zmienny, co kilka pacierzów padał 80 3, 28| całkiem wierzyła rozumiejąc, głównie przez złość pyskuje, 81 3, 28| miarkując ze smutkiem, całkiem na sucho ujść mu 82 3, 28| właśnie był stary powiadał, księdza wzywali do Agaty, 83 3, 28| ciemnica zwaliła się na świat, pięści nie dojrzał, deszcz 84 3, 28| co pierwszych gospodarzy, któren świnię zaszlachtował, 85 3, 28| we mnie gotuje ze złości, prosto bym nożem pchnęła...~- 86 3, 29| wiatr tak w niego siepał, ledwie się na nogach utrzymał, 87 3, 29| należało, i konia batem złoił, ciągnął posłusznie kiej 88 3, 29| tłukł, kieby tymi barami, myśleli nieraz, co całą 89 3, 29| drzewa, kawały dachów, płoty, nie można było przejechać.~ 90 3, 29| wyleciała do handlarzy krzycząc, niczego im nie potrza i 91 3, 29| pod zapaską, ale myślała, to jakiś stroik, któren 92 3, 29| ziemniakach pieczonych.~Juści, przez te dni takusieńko 93 3, 30| gorący i zdało się jej, wpodle klęczy cisnąc głowę 94 3, 30| doświadcza tych, których miłuje, chociaż zawinili, kara rychło 95 3, 30| osuszył łzy i porwał dusze, naraz społem, kiej ten bór 96 3, 30| Ale ozgniewany za despekt, to dzieuchy górę nad nim 97 3, 30| gorąc przejął na myśl, kiejby się jeden dzień opóźniła, 98 3, 30| kolebiąco, piesneczki zawodząc, kiej kwiaty makowe lebo 99 3, 30| że ponosi gdziesik, czepiłaby się tych ptaków 100 3, 30| piersiami naprzód, czekała, obejmie i do pnia przyprze, 101 3, 30| rozciekawili. Noc ich okrywała, ledwie się znaczyli na białej 102 3, 31| im przygarść karmelków, z piskiem a bijatyką wytoczyły 103 3, 31| Kozłowa co dnia jej wymawiała, ze śmiercią zwłóczy, by 104 3, 31| do głowy kiej gorzałka, ludzie czuli się jakby pijani; 105 3, 31| wybiegał na drogę myśląc, się kaj pali...~To Balcerkowa 106 3, 31| Zawodziła tak żałośliwie, co miętsi płakali z nią 107 3, 31| godnie, po gospodarsku, bez to niejedna kura i gąska, 108 3, 31| szykowały, spodziewając się, coś parobków jutro przyjedzie. ~ 109 3, 31| głów nawet nie podnosząc, ani spostrzegli dobrodzieja, 110 3, 31| Radzi mu byli serdecznie, pod jego okiem robota jakby 111 3, 32| miejsca taka złość poniesła, jęła wytrząsać pięściami 112 3, 32| największą kupę zbereźników rozlatywali się z krzykiem. 113 3, 32| bialuchną i tak śliczną, do róży polnej podobną.~ 114 3, 32| a stojał tak cichuśko, kucie dzięciołów trzaskało 115 3, 33| piasek.~Kurz ich zakrył, jeno krzyki a pomstowania 116 3, 33| grosz się go nie utrzymał, szczodry był la drugich, 117 3, 33| teraz ogarnął: nie myślała, się ozgniewa i pójdzie sobie.~- 118 3, 33| Zgromiła go Kłębowa, zbereżeństwa gada przy dzieuchach.~- 119 3, 33| pamięci?~Bywało nieraz, całe dni leżał bez kropli 120 3, 33| dopiero przed domem, widząc, nie ostaje, rzekła:~- Wstąpicie 121 3, 34| walił młotami we słońce, wszystek świat zdał się 122 3, 34| których spały Żydzięta, ledwie się pomieścili przy 123 3, 35| gospodarze zaczęli wywodzić, skoro ksiądz zachęca, to 124 3, 35| się dopiero zza chałupy, w cieniach polśniewały jeszcze 125 3, 35| Józka musiała przypominać, czas już się szykować do 126 3, 35| zamierzał iść, ale dojrzawszy, Jagusia siedzi nad wodą, 127 3, 36| Hance i Magdzie z taką mocą, się nie przeciwiły, ile 128 3, 36| siebie, pacierz mu się rwał, jeno poniektóre słowa mamlał 129 3, 36| siewu, nagarnąwszy tyla, się ledwie podźwignął, przeżegnał 130 4, 37| strudzone patrzeniem w umarłego, na świtaniu ostała jeno 131 4, 39| przechładzał, zawiewał bujny, kolebały się sady, pełne 132 4, 40| Pietrka, nie mogąc ścierpieć, się wałęsa bez roboty.~- 133 4, 40| rzekła surowo Hanka, pomilkły.~Słońce już się 134 4, 40| wrócę! - rzucił za siebie, ostała, chociaż dziwnie 135 4, 40| szwendając się tak z bliska, skoro poruszył ręką, odleciały 136 4, 41| pogrążony w odmawianiu pacierzy, jakby nie widział, co jego 137 4, 41| go taki strach ogarniał, wolałby kryminał, wolałby 138 4, 42| ale tak przemordowany, zasnął przy misce, a nazajutrz 139 4, 42| sąsiadek, ale stara udała, nie miarkuje, o czym powiedają.~ 140 4, 44| głupie! Bo nie wiedzą, zawdy tak było, że panowie 141 4, 44| dokoła stołu rozumiejąc, zaraz rozpocznie się zebranie, 142 4, 44| krzyczał do wieczora! - i rad, zeszli ze strażnikowych 143 4, 46| co począć, szczęściem, pokrótce przyleciał Grzela 144 4, 46| powiedział Antek.~- Być może, kiedyś powrócę, być może!...~- 145 4, 48| źgnęły go niby szydłem, przystąpił do niej zeźlony.~- 146 4, 49| już wszystko zmierziło, pił kieliszek po kieliszku, 147 4, 49| pracy i takiego utrudzenia, niejeden zasypiał nad miską


IntraText® (V89) Copyright 1996-2007 EuloTech SRL