Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library | ||
Alphabetical [« »] uzywam 1 uzywana 1 uzywane 1 w 5699 wabiaca 1 wabiacy 1 wabil 1 | Frequency [« »] 6542 a 6068 na 5932 nie 5699 w 5302 z 4993 to 4437 ze | Wladyslaw Stanislaw Reymont Chlopi IntraText - Concordances w |
Tom, Rozdzial
5001 4, 41| pokutę kościelną: stawałeś w ojcowej obronie, a że był 5002 4, 41| ci tu radzić? Mój Boże, i w Ameryce ludzie żyją, i z 5003 4, 41| Bożego.~- Hale, i wezmą me w dybki, w Sybir pognają...~- 5004 4, 41| Hale, i wezmą me w dybki, w Sybir pognają...~- Wielu 5005 4, 41| co to po latach zastanę w chałupie, co? A bo to kobieta 5006 4, 41| odepchnęła go.~- Nie figle mi ta w głowie, nie ceckania!~- 5007 4, 41| się z zimna.~- I ani ci w głowie postało zajrzeć do 5008 4, 41| mnie, co inszego miałaś w myślach!...~- Czekałeś to 5009 4, 41| dusza człowiekowi zapiecze w zgryzocie, to by i siebie, 5010 4, 41| stojąc tuż przy sobie, biedro w biedro. Księżyc świecił 5011 4, 41| Księżyc świecił im prosto w twarze. Dyszeli ciężko, 5012 4, 41| spominkami, oczy im pływały w zakrzepłych łzach żalów 5013 4, 41| Ale Antkowi już się mąciło w głowie, bo takie luboście 5014 4, 41| się już całkiem poczuła w jego mocy i kiej jął rozgniatać 5015 4, 41| dawała mu się też jak kiedyś, w słodkiej udręce niemocy, 5016 4, 41| rozgwiażdżona, księżyc wisiał wysoko w pół nieba; nagrzane, rozpachnione 5017 4, 41| powietrze obtulało pola pośpione w niezgłębionej cichości; 5018 4, 41| cały świat leżał bez tchu w upojnym zapomnieniu i w 5019 4, 41| w upojnym zapomnieniu i w słodkiej pieszczocie niepamięci.~ 5020 4, 41| pieszczocie niepamięci.~A i w nich nie było już pomiarkowania 5021 4, 41| się z pierunem i buchnie w niebo płomieniami, że już 5022 4, 41| zatraty, tak i oni przepadali w jakichś nienasyconych żarach. 5023 4, 41| nienasyconych żarach. Ożyły w nich dawne miłoście i zwarły 5024 4, 41| odpowiadała, pilnie zapatrzona w księżyc; więc burzył się 5025 4, 41| księżyc; więc burzył się w sobie i chłódł, przejęty 5026 4, 41| i pójdzie sobie precz.~A w Jagusi jakby już wszystko 5027 4, 41| szczętem i rozsypało się w popiół, bo ozwała się z 5028 4, 41| cna zgłupiała i uwierzę ci w bele bzdury...~Przysięgał 5029 4, 41| wiedział! Sielnieś zadufany w siebie i rozumiesz, co jeno 5030 4, 41| ślepiami, a kieby szukając w sobie tych jakichś słów 5031 4, 41| kiej ten pies! - skoczyła w pola na przełaj.~Nie pogonił 5032 4, 41| gotowa już czekała na niego w sadzie, w półkoszkach, gdyż 5033 4, 41| czekała na niego w sadzie, w półkoszkach, gdyż w izbie 5034 4, 41| sadzie, w półkoszkach, gdyż w izbie nie sposób było wyspać 5035 4, 41| zasnął; leżał wpatrzony w dalekie migoty gwiazd i 5036 4, 41| Któreś dziecko zapłakało w chałupie i zamamrotała cosik 5037 4, 41| ale już się im nie dał w niewolę, a na sprzeciw, 5038 4, 41| sprzeciw, rozglądał się w nich trzeźwo, że w końcu 5039 4, 41| rozglądał się w nich trzeźwo, że w końcu przyszedł do tego, 5040 4, 41| przyodziewało się kieby w te zgrzebne gzło, ale Antek 5041 4, 41| biały dzień jął mu zazierać w oczy, przyleciała go budzić 5042 4, 41| czekała i trza było kark podać w jarzmo i ciągnąć jak co 5043 4, 41| wożenia gnoju, a sam pojechał w parę koni do lasu.~W porębie 5044 4, 41| pojechał w parę koni do lasu.~W porębie jaże huczało od 5045 4, 41| i trzeszczenie pił; zaś w bujnych trawach poręby pasły 5046 4, 41| podjudzania.~Przystanął w miejscu, kaj był zakatrupił 5047 4, 41| na wieś i co sobie wziął w myśle, jako pójdzie stąd 5048 4, 41| kryminale myślał z rozpaczą w duszy.~Więc z tego bojowania 5049 4, 41| się, zgorzkniał i stał się w chałupie srogi a niewyrozumiały. 5050 4, 41| a niewyrozumiały. Hanka w głowę zachodziła, na darmo 5051 4, 41| miał wybrane i na porę, w chałupie ochędożny porządek, 5052 4, 41| kiedy siedzieli jeszcze w izbie przy miskach, bo wiater 5053 4, 41| na wsi jestem!~Skoczył w sad i zginął.~Antek zbladł 5054 4, 41| nogi. Psy już docierały w opłotkach, na ganku rozległy 5055 4, 41| to już po mnie? - jęknął w trwodze. ~Wszyscy jakby 5056 4, 41| wodząc oczami po zebranych w izbie.~- Pewnie za złodziejami? - 5057 4, 41| Któren Rocho? - zrozumiał w mig i znacznie się uspokoił.~- 5058 4, 41| noc głowę przytuli. Dziś w chałupie, indziej w obórce, 5059 4, 41| Dziś w chałupie, indziej w obórce, a niekiedy i prosto 5060 4, 41| tak gadali cięgiem jedno w kółko, że nie mogąc niczego 5061 4, 41| mówię, że mieszka u was w chałupie!~- Przeciek go 5062 4, 41| chałupie!~- Przeciek go w kieszeń nie schowałem! - 5063 4, 41| Witek poszedł za nimi trop w trop, rozpowiadając potem, 5064 4, 41| jednego słowa, dopiero kiej w końcu zapowiedział, jako 5065 4, 41| cicho.~Medytował długo i w końcu powiedział:~- To bedzie, 5066 4, 42| zachryple.~Szymek zebrał w taczki, co jeno miał, i 5067 4, 42| nawet pies nie zaszczekał, a w cichości słychać było jeno 5068 4, 42| pilnie nasłuchując, gdyż w opłotkach jakby ktosik chodził 5069 4, 42| stały jeszcze potopione w rozmrowionych ciemnościach, 5070 4, 42| się rozgorzałymi ślepiami w skołtunione pod lasem ciemnoście, 5071 4, 42| przejmował, i wsparłszy się w krzyż plecami, zapatrzony 5072 4, 42| krzyż plecami, zapatrzony w świtania zachrapał rychło 5073 4, 42| zbyć, a dużo nawzdychać, a w piersi się nagrzmocić i 5074 4, 42| wpatrzony wiernymi ślepiami w Jego twarz umęczoną i świętą:~- 5075 4, 42| wielce skrzepiony i dufny w siebie.~I mocnym się poczuł, 5076 4, 42| wieża biła wysoko, grając w zorzach pozłocistym krzyżem.~- 5077 4, 42| ale chłopak się uparł:~- W sam raz la mnie! Uredzę 5078 4, 42| cięgiem prawił swoje, a w końcu twardo powiedział:~- 5079 4, 42| jeszcze przyobiecał pomoc w drzewie i różnościach.~- 5080 4, 42| gałęziami.~Chodził z wolna i w takiej cichej a głębokiej 5081 4, 42| Chodził układając sobie w głowie po porządku, co robić 5082 4, 42| to się tak był sprężył w mocy i srogiej ochocie, 5083 4, 42| przeżegnał się i splunąwszy w garście wziął się do równania 5084 4, 42| nic, jakby się zapamiętał w pracy, niekiedy jeno prostował 5085 4, 42| pola i zaświeciło mu prosto w oczy.~- Panie Boże zapłać! - 5086 4, 42| Stacha Płoszkę, orzącego w parę tęgich koni.~- Mój 5087 4, 42| dziesięciu! - podziw miał w oczach.~- A bo mi to nie 5088 4, 42| coraz niecierpliwiej, że już w końcu ostro krzyknął na 5089 4, 42| ziemię rozmigotaną przysłoną, w której zboża pławiły się 5090 4, 42| zboża pławiły się kieby w tym rozbełtanym, cichuśkim 5091 4, 42| to przezimujemy?~- Moja w tym głowa, nie turbuj się! 5092 4, 42| pokazując i tłumacząc.~- W tym miejscu stanie chałupa! - 5093 4, 42| się jeno da, bele tylko w niej przetrzymać z jakiś 5094 4, 42| warknęła niechętnie.~- Wolę w budzie niźli u kogo na komornym.~- 5095 4, 42| Obaczysz, że jak ament w pacierzu, tak za trzy niedziele 5096 4, 42| bele co, to lepiej ostań se w chałupie.~Chciała się przygarnąć 5097 4, 42| I już tak pracował dzień w dzień, o pierwszym świcie 5098 4, 42| Szymek nie prosił, ani mu to w głowie postało, więc też 5099 4, 42| niestrudzenie kiej ten koń w kieracie, nie bacząc na 5100 4, 42| zboża stały ledwie już żywe w owej piekielnej pożodze, 5101 4, 42| mitrężyć, aż go Mateusz hamował w onej zajadłości, ale mu 5102 4, 42| ale mu rzekł krótko:~- W niedzielę se odpocznę!~Jakoż 5103 4, 42| niedzielę se odpocznę!~Jakoż w sobotę wieczorem przyszedł 5104 4, 42| Tereską.~Żyd kłaniał mu się w pas, gorzałkę stawiał bez 5105 4, 42| swoje o wszyćkim powiedał.~W karczmie było ludno i muzyka 5106 4, 42| przednówek, jak to zwyczajnie w karczmie.~Przyszły nawet 5107 4, 42| piwo.~- Antek patrzy dzisia w swoją kobietę kieby gapa 5108 4, 42| swoją kobietę kieby gapa w gnat, że nawet człowieka 5109 4, 42| prześmiechem Jagustynka.~- Ale w takich nóg se człowiek nie 5110 4, 42| krzykał, najzapamiętalej bił w podłogę, najostrzej zawracał 5111 4, 42| jaże matka rzekła:~- Ostań w stodole, kaj ta będziesz 5112 4, 42| Kiedy pościele ma już tam, w budzie - tłumaczyła Nastusia.~- 5113 4, 42| Jagustynka.~- Co wam też w głowie! Hale, jeszcze czego! - 5114 4, 42| dziewczyny, przycapił ją kajś w sadzie i nie popuszczając 5115 4, 42| Nastuś? wygonisz, najmilsza, w taką noc?~Matka nalazła 5116 4, 42| nalazła se jakąś sprawę w sieni, a Jagustynka rzekła 5117 4, 42| popuszczajta.~Rozminęła się w opłotkach z Mateuszem, któren, 5118 4, 42| dojrzawszy przez okno, co się w izbie święci, krzyknął do 5119 4, 42| groziła wpierając się w niego.~- Mojaś, Nastuś... 5120 4, 42| gorąco i zazierając jej w oczy dodał ciszej: - Chłopak 5121 4, 42| dziw mu do nóg nie padł w podzięce a zdumieniu, jeno 5122 4, 42| wymiarkować!~- Nic, jeno mu się w głowie popsuło.~- Ale też 5123 4, 42| poganiając, i kiej skończyli w sobotę po południu, zieloną 5124 4, 42| fajeczkę zapalił i polazł w stronę lasu.~A Szymek, chociaż 5125 4, 42| powiedają.~Zaś nazajutrz w niedzielę już od wczesnego 5126 4, 42| hardo, zaczepliwie patrzył w ludzi i po pustym kościele. 5127 4, 42| przybębniał, że zatańcowali w ciasnej izbie, a poniektóre, 5128 4, 42| Szymek cięgiem łaził za żoną, w kąty ją ciągał, a tak siarczyście 5129 4, 42| słońce zaszło i niebo stanęło w ogniach zórz, jęli się już 5130 4, 42| się z nią stowarzyszał, w oczy zazierał i z cicha, 5131 4, 42| Jaśka Przewrotnego, jak kajś w kącie wzdychał żałośliwie, 5132 4, 42| ogłupiałymi oczami spozierał w Nastusię, pociągnęła go 5133 4, 42| kałduny ani się spostrzegając w onej zabawie, jak im przeszła 5134 4, 42| przeszła ta krótka noc.~Że w mig ostał z obcych jeno 5135 4, 42| przyniewalał do pozostania w chałupie na jakiś czas, 5136 4, 42| famieliantorn pokłonił się w pas, przeżegnał się, konia 5137 4, 42| odprowadzający.~I wiedli się w milczeniu, właśnie słońce 5138 4, 42| się pokazało, pola stanęły w roziskrzanych rosach i ptasich 5139 4, 42| nieco napity, uwalił się w kącie na słomie i wnet zachrapał, 5140 4, 42| pachą i stadem kurczątek w koszyku i snadź dobry zrobiła 5141 4, 42| wzgardliwie i rzekła:~- W przypołudnie zbierał la 5142 4, 43| stronie chałupy spuchnięta, w gorączce i cała obwalona 5143 4, 43| Musisz leżeć po ciemku, bo w słońcu wszystkie krosty 5144 4, 43| wątpia.~I leżała samotnie w przyćmionej izbie pojękując 5145 4, 43| gdyż Jagustynka, mająca ją w opiece, kijaszkiem odganiała 5146 4, 43| leżała cicho, zasłuchana w brzęki much i w ten dziwny 5147 4, 43| zasłuchana w brzęki much i w ten dziwny szum, co się 5148 4, 43| rada prosiakowi, że dziw go w ogon nie całowała.~- Widzisz 5149 4, 43| siwula! Witek, nie puszczaj w szkodę, bo cię ociec spierą!~ 5150 4, 43| złość pódę i przybierę się w modry gorset i w tę kieckę, 5151 4, 43| przybierę się w modry gorset i w tę kieckę, com to w niej 5152 4, 43| gorset i w tę kieckę, com to w niej była na odpuście. Oczy 5153 4, 43| kokosz, bo Hanka ostawiła go w chałupie do pomocy, a bydło 5154 4, 43| trzepoczące się ptaszki w zdrętwiałe, bezsilne dłonie 5155 4, 43| twarzy i oczów.~- Tak się w nich dusza tłucze, tak się 5156 4, 43| z rąk, skoczył do sieni w całe stado kur, że rozpierzchły 5157 4, 43| i przez Łapę drzemiącego w sieni rymnął do sadu, pies 5158 4, 43| A pilnuj się, bych cię w nos nie dziobnęła, zła kiej 5159 4, 43| wzmagała się spiekota, że już w dzień nie sposób się było 5160 4, 43| sposób się było pokazać w polu, a noce też nie przynosiły 5161 4, 43| duszne i nagrzane, że nawet w sadach nie można było wyspać 5162 4, 43| wracało z paśników i ryczało w oborach, ziemniaki więdły, 5163 4, 43| smutnawą nadzieją spozierając w każden zachód, czy nie idzie 5164 4, 43| było bez chmur i całe jakby w szklanej, białawej pożodze, 5165 4, 43| studnie wysychały, a nawet w stawie ubyło tyle wody, 5166 4, 43| choćby do ogrodu, ale jakoś w samo przypołudnie, gdy wszystko 5167 4, 43| już puszczać ostatnią parę w tym białym, rozmigotanym 5168 4, 43| wszystko przycichło i stanęło w przytajonym dygocie.~Zahurkotały 5169 4, 43| rozlało się kieby żółtko w piasku, ściemniało raptem 5170 4, 43| się taka zawierucha, że w skołtunionych mrokach lały 5171 4, 43| nad wsią trzasnął piorun w stodołę wójtową.~Buchnęły 5172 4, 43| Buchnęły płomienie a dymy i w mig cała stodoła stanęła 5173 4, 43| mig cała stodoła stanęła w ogniu, na wsi zerwał się 5174 4, 43| rozgniewany i spostrzegłszy Józkę w opłotkach powstał na nią 5175 4, 43| że mogła całe dnie leżeć w sadzie, krosty się już podgoiły 5176 4, 43| pewnością zamrze we żniwa w Kłębowej izbie i po gospodarsku; 5177 4, 43| chleba.~Któregoś dnia, gdy w chałupie nie było nikogo, 5178 4, 43| do brata niosąc mu cosik w zanadrzu.~Zastała Nastusię 5179 4, 43| juści było, ale trudno, w przypołudnie przychodzi 5180 4, 43| ślepie wydarła, ady bym w cały świat poszła za nią! 5181 4, 43| trzech zliczyć nie poredził, w chałupie był popychadłem 5182 4, 43| dziedzica za nasz grunt, a i w niejednym nas wspomógł.~- 5183 4, 43| dziesięć rubli wetknęła je w rękę Nastusi.~- Weź te parę 5184 4, 43| westchnęła sieroco.~Kajś w pół drogi spotkała Mateusza, 5185 4, 43| zapatrzyła się na Lipce, całe w łunach zachodu.~- Hej, duszno 5186 4, 43| siebie.~Zajrzała mu pytająco w oczy.~- Cóż ci to? krzywisz 5187 4, 43| to me chciała, którą mam w myślach - zajrzał jej w 5188 4, 43| w myślach - zajrzał jej w oczy natarczywie, odwróciła 5189 4, 43| przywiozłem - i wtykał jej w ręce korale.~- Wsadźcie 5190 4, 43| ziemniaki, a Jędrzych doił krowy w opłotkach, zabrała się więc 5191 4, 43| I pokrótce zajarzyły się w mrokach oświetlone okna 5192 4, 43| utraty tchu, cała stanęła w ogniach i dygocie, że posiedziawszy 5193 4, 43| pociekły jej z oczów i tak się w niej rozśpiewała radość, 5194 4, 43| się do tych pól pośpionych w księżycowej poświacie.~- 5195 4, 43| się znalazła z powrotem, w oknach było już ciemno, 5196 4, 43| cichuśko i przyokrywszy się w zapaskę siadła pod domem 5197 4, 43| czekać snu albo świtania.~W chałupie Borynów, za stawem, 5198 4, 43| rozmów.~Wpatrzyła się zrazu w drżące na wodzie odblaski 5199 4, 43| zapomniała o wszystkim grążąc się w mgławych i rozmigotanych 5200 4, 43| pajęczyny i wraz poniesły w jakiś cichy podwieczór, 5201 4, 43| strasznie daleko, jaże dech w piersiach zapierało i mróz 5202 4, 43| rozwierając ramiona. To siedziała w dumaniu jeno wszystka i 5203 4, 43| dumaniu jeno wszystka i w czuciu niewypowiedzianej 5204 4, 43| któren się pręży i wzbiera w sobie... a noc stąpała przez 5205 4, 43| przed jutrzejszym zebraniem w kancelarii, na które wzywał 5206 4, 43| wszystkich gospodarzy lipeckich.~W izbie było ciemnawo, jakiś 5207 4, 43| głowy można było rozeznać w gęstwie, zeszło się bowiem 5208 4, 43| Rocho, siedzący kajś w mroku, tłumaczył szeroko, 5209 4, 43| zgodzą na postawienie szkoły w Lipcach; a potem Grzela 5210 4, 43| naczelnikowi i jak głosować.~Długo w noc radzili, boć nie obeszło 5211 4, 43| kłótni a sprzeciwieństw, ale w końcu zgodzili się na jedno 5212 4, 43| jakby już do cna zagubiona w dumaniach i nocy, siedziała 5213 4, 44| Juści, co ta nikomu nie szły w smak takie wypominki, ale 5214 4, 44| starczyło, to mu się jeno w pas kłaniali, jaki taki 5215 4, 44| kłaniali, jaki taki nawet go w rękę całował, zaś poniektóry 5216 4, 44| tę ostatnią złotówczynę w nadstawioną garść wtykał, 5217 4, 44| strachał strażnikami, komu bakę w oczy świecił, z kim był 5218 4, 44| do jednego niewoląc, że w mig się o tym rozniesło 5219 4, 44| placu, sporo chroniło się w cieniu smętarza i przywozach.~ 5220 4, 44| stojącą naprzeciw kancelaru w kępie drzew jakoby w tym 5221 4, 44| kancelaru w kępie drzew jakoby w tym gaju cienistym, tam 5222 4, 44| niejeden ledwie zipiał i w piwie szedł szukać ochłody. 5223 4, 44| coś ważnego, że słuchali w wielkiej cichości, tylko 5224 4, 44| jakoby przykazująco, zaś w drugiej kupie pod drzewami 5225 4, 44| jaże ośmiał się niejeden, a w trzeciej gromadzie przy 5226 4, 44| Naród przysłuchiwał się w skupieniu kolebiąc się to 5227 4, 44| skupieniu kolebiąc się to w tę, to w drugą stronę, właśnie 5228 4, 44| kolebiąc się to w tę, to w drugą stronę, właśnie jako 5229 4, 44| mądrymi oczami - a komu to nie w smak, niech stanie, to mu 5230 4, 44| smak, niech stanie, to mu w oczy przywtórzę, głupie! 5231 4, 44| na próżno młynarz brał go w obronę, na próżno i poniektóre 5232 4, 44| głowacze! Juści, żeby jeno w krzyku był rozum, to bele 5233 4, 44| pokarać, co nie chciały w niczym ulżyć narodowi! Słuchajta 5234 4, 44| A dajże mu ta który w pysk, niech przestanie - 5235 4, 44| przykarmianie dostanie pałą w łeb i nożem po gardzieli!~- 5236 4, 44| i nożem po gardzieli!~- W jarmarek sprał go strażnik, 5237 4, 44| chyciwszy się komina patrzył w dal.~- Józek, a zamknij 5238 4, 44| się coraz większy cień, w którym ustawili stół nakryty 5239 4, 44| nakryty zielono, z krzyżem w pośrodku. Rudy, pucołowaty 5240 4, 44| na stół i cięgiem cosik w nosie majstrował.~Pisarz 5241 4, 44| się na gwałt przebierać w świąteczny ubier, a w całym 5242 4, 44| przebierać w świąteczny ubier, a w całym domu znowu podniesły 5243 4, 44| sprzętów i bieganina, zaś w jakieś Zdrowaś zjawił się 5244 4, 44| zjawił się i wójt. Stanął w progu czerwony jak burak 5245 4, 44| ledwie zipiący, ale już w łańcuchu, i powlókłszy ślepiami 5246 4, 44| kaj go zapraszał pisarz w pałąk przygięty.~Powóz odjechał, 5247 4, 44| i jakieś smaki wiercące w nozdrzach.~A że mierziło 5248 4, 44| pogadywali.~Z aresztu, stojącego w rząd z kancelarią, wyrwał 5249 4, 44| pomocy sołtysów napędził go w podwórze. A jeszcze nie 5250 4, 44| ślepiami a zęby zacinał, ale w końcu zbrzydły im nawet 5251 4, 44| jeszcze ludzie porozkładać w cieniach ni przegryźć co 5252 4, 44| pomocnika, któren przedłubując w nosie gwizdał na gołębie, 5253 4, 44| nich jeno pisarz z papierem w ręku i wcisnął się za stół.~ 5254 4, 44| jęli się pilnie rozglądać w gromadzie.~Pisarz się skrzywił, 5255 4, 44| Zrobiło się cicho, słuchali w skupieniu, rozważając każde 5256 4, 44| każde słowo i patrząc się w niego kieby w obraz.~Pisarz 5257 4, 44| patrząc się w niego kieby w obraz.~Pisarz ciągnął powoli:~- ... 5258 4, 44| przykazano postawić szkołę w Lipcach, któraby była i 5259 4, 44| i bronić przed złem. Zaś w końcu wyliczał, ile potrza 5260 4, 44| pozwoli zacząć budowę jeszcze w tym roku, a na przyszłą 5261 4, 44| odezwał, każden coś ważył w sobie, kuląc się jeno, jakby 5262 4, 44| wyszedł naczelnik i stanął w progu, przycichli na jego 5263 4, 44| odbekiwało.~Strażnicy skoczyli w naród i dalejże wołać:~- 5264 4, 44| mam czasu.~I srogo patrzał w twarze, strach przejął niejednego, 5265 4, 44| się nie strwożył, wparł w niego harde ślepie chcąc 5266 4, 44| nie odpowiedział zatopiony w jakowychś dumaniach, że 5267 4, 44| Przelewamy jeno z pustego w próżne - i upatrzywszy sposobną 5268 4, 44| rzekłem, to przywtórzę, że w naszej szkole muszą się 5269 4, 44| na strażników, stojących w pośrodku ciżby, ale chłopi 5270 4, 44| pośrodku ciżby, ale chłopi w mig ich ścisnęli między 5271 4, 44| spytał naczelnik wpierając w niego oczy.~Zadrżał, ale 5272 4, 44| nie ma prawa brać udziału w zebraniu gminnym.~Antek 5273 4, 44| ostawali coraz dalej.~Ale w gromadzie zagotowało się 5274 4, 44| zagotowało się z nagła kieby w tym kotle, wszyscy naraz 5275 4, 44| sołtysów jął walić kijem w pustą beczkę, stojącą pod 5276 4, 44| sobie niemo i bezradnie, ani w myślach postały sprzeciwy, 5277 4, 44| ludzi było chmara, lecz w końcu ogłosili:~- Dwieście 5278 4, 44| Tak, bardzo dobrze, szkoła w Lipcach będzie.~Juści, co 5279 4, 44| stali kiej mur patrząc w niego spokojnie.~Podpisał 5280 4, 44| Patrzyli za nim czas jakiś w milczeniu, aż któryś z Grzelowych 5281 4, 44| żydowska bryka przejeżdżała, w której siedział Jasio organistów.~ 5282 4, 44| niespokojnie.~- Poszli jakby w stronę Lipiec.~Grzela zakręcił 5283 4, 45| panie gospodarzu, a może nam w jedną stronę, co?~- Rad 5284 4, 45| rana jeszcze nic nie miał w gębie.~- Naczelnikowi pisarz 5285 4, 45| wyjrzał za nimi lub kajś w cieniach zabielały dziecińskie 5286 4, 45| precz kiej kondle, uskoczył w bok pod chałupę, wyszczerzył 5287 4, 45| Czego chcecie ode mnie?... w niczym nie winowatym... 5288 4, 45| rozwścieklony i kij jaże mu warczał w garściach, więc starszy 5289 4, 45| sprobował wszystko obrócić w żart.~- Ha! ha! sławno, 5290 4, 45| opór, juści, prawda mu nie w smak - rozmyślał i doszedłszy 5291 4, 45| kawał za wsią, przysiadł w cieniu, abych odpocząć nieco, 5292 4, 45| widniał biały dwór, stojący w wyniosłym zagaju modrzewi, 5293 4, 45| jaki mu była Hanka wetknęła w kieszeń.~Pojadał wodząc 5294 4, 45| brzęku, słodki, sprażony w słońcu zapach przejmował 5295 4, 45| było żywe, przytaiło się w cieniach przed pożogą, że 5296 4, 45| cieniów na drogę zatopioną w słońcu, jaże go ciarki przeszły, 5297 4, 45| zezuł i buciary, grzęznąc w piasku jakby w tym gorącym 5298 4, 45| grzęznąc w piasku jakby w tym gorącym popiele.~Pokręcone 5299 4, 45| ciężarne kłosy i poślepłe w żarach kwiaty zwisały pomdlałe.~ 5300 4, 45| pomdlałe.~Upalna cichość leżała w powietrzu, a nikaj nie dojrzał 5301 4, 45| choćby najmarniejsza, jakby w oną godzinę Południca zwaliła 5302 4, 45| rozmyślając o zebraniu, że raz w raz porywały go złoście, 5303 4, 45| klatka z kurczętami, zaś w dodatku droga była piaszczysta 5304 4, 45| dziesiątkę.~- Wsadź se ją w nos! Głupi, stoję to o twoją 5305 4, 45| majstrem na postawienie szkoły w Lipcach. Mój zięć im faktorował.~- 5306 4, 45| rzeczy i rad odpowiadał, zaś w końcu rzekł pobłażliwie:~- 5307 4, 45| wyrwana z korzeniami zalegała w poprzek kiej trup. Cichuśko 5308 4, 45| bez ruchu jakby zapatrzone w niebo, a przez zwarte korony 5309 4, 45| Dziedzic zapytał go o zebranie w kancelarii, a usłyszawszy 5310 4, 45| przy naczelniku, no, no!~- W ustawie stoi o tym jak wół, 5311 4, 45| naciskiem, patrząc mu bystro w oczy, dziedzic zakręcił 5312 4, 45| ciemnotę i opuszczenie, w jakim naród żyje.~- A bo 5313 4, 45| czymże? Zmądrzałeś, widzę, w kryminale - rzucił z przekąsem, 5314 4, 45| szpicrutą i pognał, jaże w klaczy zagrała wątroba.~ 5315 4, 45| wątroba.~Antek zaś poszedł w swoją stronę, a również 5316 4, 45| pod krzyżem tuliła się w cieniu brzózek jakaś bryka 5317 4, 45| kroków od niego, zapatrzeni w siebie i dziwnie roześmiani.~ 5318 4, 45| spotkali się - pomyślał, ale w tym oczymgnieniu ukąsiło 5319 4, 45| oczymgnieniu ukąsiło go cosik w serce, sposępniał i głuche, 5320 4, 45| myślał o Jagusi. - A jak to w niego łakomie patrzała; 5321 4, 45| siedzącą nad rowem z pończochą w ręku, najmłodszy tarzał 5322 4, 45| najmłodszy tarzał się przed nią w piasku, a stadko podskubanych 5323 4, 45| bo zeszli mi z oczów kajś w zagaje... pewnikiem przed 5324 4, 45| Święci Pańscy! co też wam w głowie, Jasio zadawałby 5325 4, 45| wpatrując się jakoś pilnie w pończochę. - A żeby ci ozór 5326 4, 45| mamusiu, prędzej będziemy w domu~- A gęsi? Święci Pańscy, 5327 4, 45| gęsi? Święci Pańscy, znowu w szkodzie! Skoczył wyganiać, 5328 4, 45| miło, potem brata usadził w bryce i zapędzając przed 5329 4, 45| Stasiu, jedz! Spotkałem w lesie Jagusię, wracała z 5330 4, 45| lata dożywać dni swoich w spokoju i szczęśliwości.~- 5331 4, 45| źle skończy! Taki łajdus, w sam raz było mu iść na jakiego 5332 4, 45| zadzierali, a teraz synek w kryminale, mają pociechę! - 5333 4, 45| zupełnie co innego, siedzi w cytadeli.~- W cytadeli, 5334 4, 45| innego, siedzi w cytadeli.~- W cytadeli, a to musi być 5335 4, 45| wiesz, jak ciężko, tyle nas w domu, a przychody coraz 5336 4, 45| a za nim leciał ksiądz w portkach jeno i koszuli, 5337 4, 45| Jambroż skradając się bokami, w cieniach, przydzwaniał zajadle 5338 4, 45| na głowę przycupła kajś w rowie, konie zaczęły się 5339 4, 45| proboszcz puszczając się w cwał za nimi, dopadł z bliska 5340 4, 45| skrzydłami, zaczęły się osadzać w dzwonnicznym oknie.~- Jambroż! 5341 4, 45| masz, Jasiu, zrób no ognia w trybularzu, trzeba je podkurzyć, 5342 4, 45| komina, zaś ksiądz piął się w górę i dosięgnąwszy pszczół 5343 4, 45| pokrapiając raz po raz i w takiej ano procesji walili 5344 4, 45| pasieki za plebanią, kaj w osobnym zagrodzeniu stało 5345 4, 45| uli rozbrzęczanych, jakby w każdym się roiło.~A kiedy 5346 4, 45| frasobliwie i nie wdając się w rozmowy poleciał dalej szukać 5347 4, 45| musiał.~Proboszcz czekał w ganku przy podwieczorku, 5348 4, 45| Tylko tyle, że siedzi w cytadeli.~- Żeby się choć 5349 4, 45| zwiesił głowę zapadając w głęboki fotel, ale gdy Jasio 5350 4, 45| ale mógł się to zebrać w sobie, kiedy jakaś dzieuszyna 5351 4, 45| niedaleko i baby rajcowały w jakimś sadzie, że każde 5352 4, 45| wrzeszczały dzieci kąpiące się w stawie, kajś znów śmiechy 5353 4, 45| żytem wtopił rozmodlone oczy w to niebo rozgwiażdżone i 5354 4, 45| rozgwiażdżone i poniósł duszę kajś w zaświaty, buchnęły od wsi 5355 4, 45| za Michała, spenetrował w sadzie dojrzewające małgorzatki, 5356 4, 45| wotywą, poprzedzał go Jasio w nowej komży, przybranej 5357 4, 45| chociaż służył do mszy, a w przerwach żarliwie się modlił, 5358 4, 45| błyszczące oczy wlepione w siebie i jakiś przytajony 5359 4, 45| najbliżej, przez dróżkę jeno, w chałupie jednak nie zastał 5360 4, 45| nie zastał nikogo, a tylko w sieniach, wywartych na przestrzał, 5361 4, 45| przestrzał, cosik zaruszało się w kącie, a jakiś głos zachrypiał:~- 5362 4, 45| roboty, to kokoszki pogrzebią w śmieciach, gadzina pochrząka 5363 4, 45| kto? - zajrzał z bliska w jej otwarte, a jakby niewidzące 5364 4, 45| Częstochowska, zaraz poznałam... w koronie ano była, w płaszczu, 5365 4, 45| poznałam... w koronie ano była, w płaszczu, a cała we złocie 5366 4, 45| słuchał i patrzał kieby w jakąś nieodgadnioną głąb, 5367 4, 45| kieby ten promień gasnący w mroku, jeszcze se śnił o 5368 4, 45| nowego żywota. Pierwszy raz w życiu tak z bliska zajrzał 5369 4, 45| życiu tak z bliska zajrzał w człowieczą, nieubłaganą 5370 4, 45| i unosząc głowę szepnęła w zachwycie:~- Janioł przenajświętszy! 5371 4, 45| jakąś ścianą grzejąc się w słońcu i ciesząc oczy tym 5372 4, 45| dusza człowiekowa skamlała w pazurach śmierci.~Słońce 5373 4, 45| sadach jabłka dojrzewające, w kuźni biły młoty, jaże rozlegało 5374 4, 45| wójtowej; przyjrzał się w kuźni, jak kowal stalił 5375 4, 45| było dziecko, więc jakby w krewieństwie ze wszystkimi.~ 5376 4, 45| zawołała na Jagusię zajętą kajś w podwórzu.~Przyleciała zaraz, 5377 4, 45| bo tylko we wełniaku i w koszuli, ale dojrzawszy 5378 4, 45| garnuszek, przybrana już w chusteczkę na głowie, lecz 5379 4, 45| powiekami, z uśmiechem zatajonym w kątach warg, pełna szczęśliwości, 5380 4, 45| patrzała na niego przez okno, w tamtą noc wiośnianą.~Ale 5381 4, 45| a już co dnia widywał ją w kościele, klęczała zawdy 5382 4, 45| przychodziła do nich, że ją wszyscy w domu lubili, że widział, 5383 4, 45| pobożna, tomu ani postało w głowie jakie niebądź posądzenie; 5384 4, 45| i powlókł się jak zwykle w pole, i tam kajś daleko 5385 4, 45| kole niego kieby ten motyl w kręgu światła i krążyć musiała, 5386 4, 45| spienionym, co ją ponosiły w jakoweś wyśnione światy 5387 4, 45| się rozmodlonymi oczami w Jasia, któren biało przybrany, 5388 4, 45| złożonymi rękami snuł się w tych dymach i kolorach, 5389 4, 45| że raje otwierały się w jej duszy, padała na twarz 5390 4, 45| jej duszy, padała na twarz w proch, przywierając wargami 5391 4, 45| porozchodzili, i Jambroż już w pustym kościele przedzwaniał 5392 4, 45| jeszcze klęczała, zapatrzona w puste po Jasiu miejsce, 5393 4, 45| jako te uroczyste odpusty w nieustannej radości nabożeństwa, 5394 4, 45| jakie się cięgiem odprawiało w jej, duszy, bo kiedy wyjrzała 5395 4, 45| duszy, bo kiedy wyjrzała w pole, to dzwoniły jej tym 5396 4, 45| A jaki to człowiek mocen w onej świętej godzinie! Z 5397 4, 45| Przed każdym dniem by klękał w podzięce, każdej nocy by 5398 4, 45| się to i Jagusi widziało w tę porę miłowania.~Dnie 5399 4, 45| rozkwitła, kieby ta róża w jej ogródku, kieby te malwy 5400 4, 45| każdego.~- Żebyś nawet wrosnął w ziemię, to i tak niczego 5401 4, 45| zaglądał do karczmy, a potem w chałupie wyprawiał różne 5402 4, 45| gospodynie zebrawszy się w opłotkach Płoszkowej.~- 5403 4, 45| wtrąciła Jagustynka - tam jest w przygodzie ktoś drugi! - 5404 4, 45| się nie wygadała, jeno im w końcu rzekła :~- Ja to plotów 5405 4, 45| poszło na prześpiegi trop w trop za Jagusią, kiej te 5406 4, 45| zresztą obchodziło; kiej mogła w każdej porze obaczyć Jasia 5407 4, 45| obaczyć Jasia i topić się w jego oczach na śmierć.~Na 5408 4, 45| prawie już co dnia i zawdy w takim czasie, gdy Jasio 5409 4, 45| takim czasie, gdy Jasio był w domu, że nieraz kiej zasiadał 5410 4, 45| młotem, zaś indziej, gdy w drugim pokoju nauczał siostry, 5411 4, 45| dech przytajała zasłuchana w jego głosie niby w tym słodkim 5412 4, 45| zasłuchana w jego głosie niby w tym słodkim dzwonieniu, 5413 4, 45| się pobłażliwie. - Abo to w małych szkołach się uczy 5414 4, 45| przyrzuciła z dumą, wdając się w szeroką pogawędkę o synu, 5415 4, 45| jakimś drzewem patrzała w niego długo i z taką tkliwością, 5416 4, 45| leżąc na wznak, zapatrzona w niebo migocące przez gałęzie, 5417 4, 45| przez gałęzie, zapadała w jakieś przenajsłodsze niezmierzoności 5418 4, 45| twarzy, gwiazdy zaglądały w oczy szeroko otwarte, nabrane 5419 4, 45| chichoty strwożone, lały się w nią dziwną muzyką i przejmowały 5420 4, 45| zapierały dech i prężyły w takich ciągotkach, że staczała 5421 4, 45| kopcem granicznym z książką w ręku, nie mogła się już 5422 4, 45| przytwierdzała wlepiając w niego ciężkie oczy.~Uśmiechnął 5423 4, 45| tam do ładności! - stanęła w pąsach, pociemniałe oczy 5424 4, 45| płomieniami, a wargi zadrgały w przytajonym prześmiechu 5425 4, 45| trzęsła głową patrząc w niego rozmarzonymi słodko 5426 4, 45| nachylił się i zajrzał głęboko w te modre przepaście; modlitwę 5427 4, 45| przepaście; modlitwę miała w spojrzeniu, najgłębszą i 5428 4, 45| żarliwy krzyk serca rwący się w czas Podniesienia. Dusza 5429 4, 45| Podniesienia. Dusza się w niej trzepotała kiej te 5430 4, 45| to błądząc oczami, ale w jakiś czas obejrzał się 5431 4, 45| towarzystwa, wlepił oczy w książkę i z wolna idąc czytał 5432 4, 45| spytała lękliwie, zazierając w karty.~- Jak chcecie, to 5433 4, 45| rozłożyste drzewo, to przysiadł w cieniu i zaczął czytać, 5434 4, 45| do wiersza, rychtyk kieby w tych pobożnych śpiewaniach, 5435 4, 45| Ale strasznie gorąco było w tym zaciszu, kaj siedzieli, 5436 4, 45| nie przechładzał, a jeno w tej upalnej cichości sypał 5437 4, 45| chociaż wpatrzona była w niego jakby w ten obraz 5438 4, 45| wpatrzona była w niego jakby w ten obraz najśliczniejszy 5439 4, 45| czytanie i zajrzał jej głęboko w oczy.~- Prawda, jakie śliczne, 5440 4, 45| Przeciek i dziecko wie, co w borach rosną drzewa, w rzekach 5441 4, 45| co w borach rosną drzewa, w rzekach jest woda i sieją 5442 4, 45| niespokojnie i poleciał prawie w dyrdy.~Jagusia też poszła 5443 4, 45| pchnęła me go szukać... lecę w tę stronę, rozglądam się... 5444 4, 46| jakoś zajadlej naszczekiwały w obejściach, dzieci kryły 5445 4, 46| Jagusia przyśpieszyła kroku, w niemałej już trwodze dopadając 5446 4, 46| chałupy, matka siedziała w progu z kądzielą, a przy 5447 4, 46| Widziałam jak was, siedzą w ganku, a starsze u proboszcza 5448 4, 46| podatki.~- Hale, to by jaże w tyla narodu przyjeżdżały, 5449 4, 46| przystępując do nich.~Zbiły się w kupę i kiej gęsi powyciągały 5450 4, 46| wtoczyła swój spaśny kałdun w opłotki i dalejże rozpowiadać, 5451 4, 46| się żandarmom siedzącym w ganku i jakoś mocno zaniepokojony 5452 4, 46| po co przyjechały.~- I w tym się cosik tai niedobrego! - 5453 4, 46| przepytywali! Że mi to nawet w myślach nie postało! - odetchnął 5454 4, 46| Borynów.~Antek siedział w ganku nakuwając sierpy na 5455 4, 46| krzyknęła Hanka stając w progu i uderzyła w płacz.~- 5456 4, 46| stając w progu i uderzyła w płacz.~- Cicho! Trza zaradzić 5457 4, 46| bajdurz! Rochu, za bróg i w żyta, prędzej ino! Przywarujcie 5458 4, 46| prędzej ino! Przywarujcie kaj w bruździe, póki was nie zawołam. 5459 4, 46| czapki a kapoty, rzucił się w sad i przepadł jak kamień 5460 4, 46| pół wsi, przyglądając się w milczeniu, jak przetrząsali 5461 4, 46| cofnął się do sieni.~- To w tej izbie mieszkał? - wypytywał 5462 4, 46| wypytywał wójta.~- I w tej, i kaj mu popadło, zwyczajnie 5463 4, 46| starszego i kłaniając mu się w pas zapytał pokornym głosem:~- 5464 4, 46| zajrzał mu jakoś z bliska w twarz i rzekł z naciskiem:~- 5465 4, 46| już nie sposób trzymać go w chałupie.~- Jakże, wypędzisz 5466 4, 46| pewnego uradzić, zamknęli się w stodole, gdyż do chałupy 5467 4, 46| szczęście, już by se ano w dybkach wędrował!~I w mig 5468 4, 46| ano w dybkach wędrował!~I w mig się rozniesło, jak chcieli, 5469 4, 46| do pomówienia.~I przepadł w mrokach, że nawet kroków 5470 4, 46| Antek zaprzągł konie, włożył w brykę jakąś ćwiartkę żyta 5471 4, 46| jakieś rzeczy, i zamknął się w alkierzu.~Jędrzych pilnował 5472 4, 46| Jagusia cięgiem wyzierała w opłotki, a stara siedząc 5473 4, 46| opłotki, a stara siedząc w izbie nasłuchiwała niespokojnie.~ 5474 4, 46| miedzami z wolna, ostrożnie i w milczeniu.~Noc była widna 5475 4, 46| pośpione ziemie leżały w cichościach, tylko kajś 5476 4, 46| Rocho zadrżał, spojrzał w jej oczy szeroko otwarte 5477 4, 46| nieco z boku, pod krzyżem, w głębokim cieniu brzóz.~- 5478 4, 46| westchnął Antek, wpatrzony w cienie, kaj mu bielała Jagusina 5479 4, 46| ziarnem, ten zbierał będzie w czas żniwny!~- A jak nie 5480 4, 46| każdy sieje z wiarą, że w dwójnasób mu zaplonuje.~- 5481 4, 46| pokazywał, że dusze im poklękały w zachwyceniu, oczy widziały 5482 4, 46| powstając i brał każdego w ramiona, ściskał i całował 5483 4, 46| pobok zazierając raz po raz w jej twarz zapłakaną i gniewną...~ 5484 4, 47| się rozpoczynać.~Więc i w Lipcach, jakoś w parę dni 5485 4, 47| Więc i w Lipcach, jakoś w parę dni po ucieczce Rocha, 5486 4, 47| wywarte na przestrzał, gdzie w cieniach sadów wykręcano 5487 4, 47| Odeszła wielce skłopotana, bo w domu nie było już ani grosza, 5488 4, 47| i jeszcze nie wie, co ją w domu czeka. ~- Znowu zakotłuje 5489 4, 47| Znowu zakotłuje się w Lipcach, przeciek mu zarno 5490 4, 47| cosik strasznego wzbiera w ich chałupie! Poleciałam 5491 4, 47| ta żałował, już mi kością w gardle stanęła. Co inszego 5492 4, 47| każdej żałować! Wpadła mi w pazury, to i wzionem, każdy 5493 4, 47| bój się, użyłem jak pies w studni, bo com się musiał 5494 4, 47| nacieszy. Nie kochanie mi w głowie, a jeno całkiem co 5495 4, 47| bezwolnie.~- To me proś w dziewosłęby i sprawiaj wesele 5496 4, 47| żniwach.~Nie poszło mu to w smak, bo skrzywił się i 5497 4, 47| już powstrzymać zatrącał w rozmowie raz po raz o Jagusię, 5498 4, 47| co dnia, jak się schodzi w boru z Jasiem, to po miedzach...~- 5499 4, 47| Zwolnił kroku i rozliczał se w myślach, po ile to trza 5500 4, 47| z niej rychło wytrzęsę.~W opłotkach przed chałupą