Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library
Alphabetical    [«  »]
uzywam 1
uzywana 1
uzywane 1
w 5699
wabiaca 1
wabiacy 1
wabil 1
Frequency    [«  »]
6542 a
6068 na
5932 nie
5699 w
5302 z
4993 to
4437 ze
Wladyslaw Stanislaw Reymont
Chlopi

IntraText - Concordances

w

1-500 | 501-1000 | 1001-1500 | 1501-2000 | 2001-2500 | 2501-3000 | 3001-3500 | 3501-4000 | 4001-4500 | 4501-5000 | 5001-5500 | 5501-5699

     Tom, Rozdzial
2501 2, 24| Dopiero we wstępną środę, w Popielec, nie szykując nawet 2502 2, 24| dziwowała, a choć czasami drgało w niej cosik, jakby ostatni 2503 2, 24| i rozdeptane, gasiła je w sobie z rozmysłem, siłą 2504 2, 24| jeszcze się był nie roztopił w odwildze, ze strzech kapało 2505 2, 24| zaś drzewa roziskrzały się w słońcu, płonęły i kieby 2506 2, 24| mlecznych, małych chmur, grało w słońcu jako rozkwitły lnowy 2507 2, 24| prawie wiośnianym ciepłem.~W kościele natomiast owionął 2508 2, 24| wielkim ołtarzem, naród w pobożnym skupieniu, rozmodlony, 2509 2, 24| cisnęła się do ludzi, poszła w boczna nawę, pustą całkiem 2510 2, 24| rozłożyła ręce i wpatrzona w słodką twarz Matki litościwej, 2511 2, 24| litościwej, zatopiła się w modlitwie.~Tutaj dopiero 2512 2, 24| przekrwioną ranami duszę w pokorze najgłębszej a dufności 2513 2, 24| dobrze, i polenić się, a to w służbie Bożej opieszała - 2514 2, 24| grzeszną była. Krzyczała w sobie rozpalonym, opłyniętym 2515 2, 24| miłosierdzia, i tłukła się w serdecznej prośbie jako 2516 2, 24| ucieka i bije skrzydełkami w szyby, trzepocze się, piuka 2517 2, 24| się skończyła i cały naród w skrusze, a często gęsto 2518 2, 24| siłach i dufna już całkiem w pomoc Bożą.~Z podniesioną 2519 2, 24| choć ze drżeniem, skręciła w Borynowe opłotki.~Mój Boże, 2520 2, 24| i każde drzewko lśniące w osędzieliznie, a tak pamiętliwe, 2521 2, 24| wyjrzała do sieni stając w zdumieniu, nie wierząc własnym 2522 2, 24| co? Ociec doma?~- Dyć w chałupie, ... żeście to 2523 2, 24| wystraszona tylko zmianą, jaka w nim zaszła, postarzał się 2524 2, 24| przykazał Józce naszykować w tobołki, co ino było można, 2525 2, 24| która wczoraj do późna w noc radziła ze starym, i 2526 2, 24| bych się jej przypochlebić.~W chałupie zastała jeszcze 2527 2, 24| odnieś abo sam mu odniesę i w gardziel wrażę, niech się 2528 2, 24| jednego zła, a jeno biła w niego zapamiętałością kieby 2529 2, 24| mogła - zabiłaby na śmierć w tej minucie!...~Uląkł się 2530 2, 24| zatargało mu się cosik w piersiach, przychylił się 2531 2, 24| chwili pożaru wyrabiało się w nim cosik strasznego, że 2532 2, 24| jakoby się całkiem wściekł w sobie. Na robotę nie chodził, 2533 2, 24| ino wałęsał się po wsi, w karczmie przesiadywał i 2534 2, 24| powiedział Mateuszowi w karczmie i na głos, by ludzie 2535 2, 24| mu świecili, jak pieski w oczy naglądając, że choć 2536 2, 24| odgrażał.~I tak się stulał w, to jakieś zatracenie, kieby 2537 2, 24| dychał, rozdmuchując w sobie niby zarzewie, bych 2538 2, 24| co innego, Bóg ta wie - w Dominikowej stodole się 2539 2, 24| strachem zawdy, bo jakby w niej do cna struchlało kochanie 2540 2, 24| na każde zawołanie, to on w biały dzień, przy wszystkich, 2541 2, 24| karczmy Szymek, odciągnął go w kąt i powiedział, że dopiero 2542 2, 24| kto żywego ognia nasypał w serce, że ledwie się doczekał 2543 2, 24| wyrwał jakiś kołek i wszedł w obejście gotowy na wszystko, 2544 2, 24| nawet za klamkę brał, ale w ostatniej chwili odrzuciło 2545 2, 24| ojcowej twarzy stanęło mu w oczach z taką mocą, że cofnął 2546 2, 24| Nie spotkał jej nawet w niedzielę, choć długo czatował 2547 2, 24| resztki dnia, dołem zaś, w ciemnościach gdzieniegdzie 2548 2, 24| ciekawe spojrzenia wlepione w siebie i czuł, że zwracają 2549 2, 24| niedziela postu. Ksiądz, ubrany w komżę, siedział z boku ołtarza 2550 2, 24| z boku ołtarza z książką w ręku i raz w raz spoglądał 2551 2, 24| ołtarza z książką w ręku i raz w raz spoglądał na niego surowo.~ 2552 2, 24| przejmująco, a cały naród śpiewał w jeden głos, chwilami zaś 2553 2, 24| nutą, że dziwnie osłabł w sobie, senność go ogarniała 2554 2, 24| i jakby leciał gdziesik w jakąś światłość, a co oprzytomniał 2555 2, 24| spojrzeniami księdza...~W skupionej i zasłuchanej 2556 2, 24| groźniej, rósł, zda się, w oczach wszystkich, olbrzymiał, 2557 2, 24| dopuszczali: a zakwardziałość w grzechach, niepamięć przykazań 2558 2, 24| że zatrzęsły się dusze w udręce grzeszności swojej, 2559 2, 24| przycichł raptem, tając dech w piersiach, wszystkie oczy 2560 2, 24| wiedząc gdzie, poleciał w topolową drogę ku lasom, 2561 2, 24| który mu wciąż brzmiał w uszach kiej dzwon tak bił 2562 2, 24| marcowy deszcz zacinał w twarz, ale Antek nie zważał 2563 2, 24| chwytając się za głowę, bo w tym momencie jakby przejrzał 2564 2, 24| siedział długo, zapatrzony w noc i zasłuchany w cichą, 2565 2, 24| zapatrzony w noc i zasłuchany w cichą, trwożliwą i straszną 2566 2, 24| zamysły pomsty skłębiły się w nim i przewalały, jak te 2567 2, 24| daruję! Nie daruję! - zawyła w nim dawna zapamiętałość, 2568 2, 24| Kościół był już zamknięty, w chałupach się świeciło, 2569 2, 24| spostrzegł, został prawie sam w karczmie; dziad jakiś siedział 2570 2, 24| pokrywającej lód.~Zmiękł znowu w sobie i niewypowiedziana 2571 2, 24| dzieje. Powlókł się wolno w noc, obchodził staw, to 2572 2, 24| patrzył na wieś, zatopioną w mrokach, znaczącą się jeno 2573 2, 24| niego, ściskają i wiążą w pęta, że już ruchać się 2574 2, 24| deszcz jeno mżył i trzepał w pochylone drzewa, a czasem 2575 2, 25| stała grząskimi sadzawkami w obejściach, a że zaś śnieg 2576 2, 25| światłości; nawet z wieczora mało w której chałupie zapalali 2577 2, 25| że Lipce jakby przepadły w tych roztopach, boć ledwie 2578 2, 25| świata, ledwie je dojrzał w tych mgliskach burych, przywarte 2579 2, 25| pustka była naokół i cichość w całej wsi jakby wymarłej, 2580 2, 25| po chałupach, wysiadywała w sąsiedztwach, bych jakoś 2581 2, 25| choroby zagnieździły się w chałupie, a do wielu przednowek 2582 2, 25| przednowek się dobierał.~Nie w jednej bo już chałupie jeno 2583 2, 25| bo już chałupie jeno raz w dzień warzyli jadło, a sól 2584 2, 25| Lipczakowi grosza zarobić w lesie nie da, tak i nie 2585 2, 25| zwyczajnie bywa przed zwiesną, w niezdrowy czas, kiej wapory 2586 2, 25| sprawy naród burzył się w sobie i coraz niecierpliwiej 2587 2, 25| na pierwszą trawę.~I co w taki czas było radości, 2588 2, 25| wiośniane tchnienia, że w sercach człowieczych wstawał 2589 2, 25| ponosiło, że kużden by leciał w to słońce jako te ptaki, 2590 2, 25| od wschodu i pławiły się w czystym powietrzu; każden 2591 2, 25| drżały świegotliwymi głosami w powietrzu ciepłym.~Wywierano 2592 2, 25| nawet dzieciątka wynoszono w kołyskach na słońce, a z 2593 2, 25| błocie.~Naród zaś postawał w opłotkach i mrużąc od blasków 2594 2, 25| radośnie na wieś taplającą się w słońcu, że jeno szyby grały 2595 2, 25| śnieg tak jął walić, że może w jakie dwa pacierze przybielił 2596 2, 25| do dawnego tak prędko, że w nowych dniach deszczów, 2597 2, 25| snem rychło przespanym. W takich to ano sprawach, 2598 2, 25| turbacje nowe, i tak ano w kółko, bych się jeno woli 2599 2, 25| zadość!~Któregoś dnia, bodaj w samo półpoście, czas się 2600 2, 25| niecoś rozpozna, i znowu pada w mrok chorobny, bowiem ledwie 2601 2, 25| wiatr i bił wraz z deszczem w poczerniałe chałupy.~Na 2602 2, 25| wychlustywały na wybrzeża.~W taki to dzień, jakoś na 2603 2, 25| rąbał, to jakże, teraz by, w połowie marca, kiej ziemia 2604 2, 25| ciął będzie?~Szła juści w boru robota, ale każden 2605 2, 25| go nie miał.~A jeno głupi w marcu spuszczałby budulec.~ 2606 2, 25| była sielnie stowarzyszyła w ostatnich czasach. Juści, 2607 2, 25| co ino zaświecili lampkę w izbie czeladnej, Józka z 2608 2, 25| nią srogo gębę wywarł, że w dyrdy pobiegła, on zaś sam 2609 2, 25| zaś sam również poszedł w podwórze naglądać, że raz 2610 2, 25| rozlegał się jego gniewny głos w stajni, to w oborze, to 2611 2, 25| gniewny głos w stajni, to w oborze, to przy kopcach, 2612 2, 25| to przy kopcach, że w chałupie było słychać.~- 2613 2, 25| całkiem nie stał o nią. Jakoś w parę dni po zgodzie pojechał 2614 2, 25| wiedział, kromie Hanki, która w takich łaskach u ojca teraz 2615 2, 25| poglądał, jeno się tak ozeźlił w sobie, że o bele co gniewem 2616 2, 25| czuły sąsiady. Rządy wziął w swoje ręce i nie popuszczał 2617 2, 25| marnowali, la wszystkich w domu był twardy, ale już 2618 2, 25| tego zwałkonionego konia i w niczym nie folgował, że 2619 2, 25| często gęsto i rzemień bywał w robocie albo i co twardziejsze, 2620 2, 25| i co twardziejsze, bo i w Jagnę wlazł jakiś zły i 2621 2, 25| roznosiło. Piekło też wrzało w chałupie cięgiem, jakby 2622 2, 25| cięgiem, jakby sobie oboje w nim upodobali, zmagając 2623 2, 25| żalów, ni krzywd, jakie im w sercach narastały. Borynowe 2624 2, 25| nieprzebłagana złość - w Jagnie się też dusza znacznie 2625 2, 25| chowana była pieściwiej, i już w sobie była zgoła delikatniejsza 2626 2, 25| tęskność rozrastała się w duszy, wiedziała to za czym?~ 2627 2, 25| płaciła złem, prawda, ale w sobie była zestrachana cięgiem, 2628 2, 25| była gotową uciekać choćby w cały świat!~Ale gdzie to 2629 2, 25| ucieczce do matki cosik pękło w niej i pomarło, że się już 2630 2, 25| niewolenia, a i bez to, że w chałupie źle było i nudno, 2631 2, 25| on nie jest tym, jakiego w sobie umiłowała - dziki, 2632 2, 25| sam ksiądz wypomniał go w kościele, wieś cała odstąpiła, 2633 2, 25| widziało się jej, że zły jest w nim i całe piekło dookoła; 2634 2, 25| się jej wtedy tak straszno w duszy, jak wtedy, gdy dobrodziej 2635 2, 25| niego i sztywniała mu nieraz w ramionach, jakby piorunem 2636 2, 25| mocna, a on dziw nie zduszał w uściskach, to mimo wszystko, 2637 2, 25| starego i doszukując się go w podwórzu, Pietrek robił 2638 2, 25| od lasów i z szumem bił w sady.~Przygarnął do siebie 2639 2, 25| Bojam się, wszyscy w chałupie mogą mnie szukać...~- 2640 2, 25| pragnieniem utopienia się w sobie - ale nie poredzili, 2641 2, 25| pieszczonych i kojących, bo w sercach wrzały gorzkie urazy, 2642 2, 25| to, co przecierpiał, w końcu brakło mu już głosu 2643 2, 25| pięściami, ale opamiętał się w ostatniej chwili, pchnął 2644 2, 25| nad nią zawalał.~Dopiero w dobre parę pacierzy przyszła 2645 2, 25| rozpękało z bólu, dusiła się w sobie i chciało się jej 2646 2, 25| kroki jego ucichły, wołała w całą noc - na próżno.~ 2647 2, 25| nic nie bacząc, ryczała w głos idąc do chałupy...~ 2648 2, 25| trząchał, bo każden czuł w tej minucie, że to nie przelewki, 2649 2, 25| snuli po drogach, wystawali w opłotkach, to nad stawem, 2650 2, 25| trwożne, przytajone drgały w mroku kiej ten brzęk pszczelny.~ 2651 2, 25| że ziemia jęła się ścinać w grudę i obmoknięte, czarne 2652 2, 25| pokaże.~Przed domem zaś, w opłotkach, a nawet na drodze 2653 2, 25| widać było ich siwe głowy, w półkolu pochylone do komina, 2654 2, 25| pochylał się nisko i raz w raz bił pięścią w stół.~ 2655 2, 25| i raz w raz bił pięścią w stół.~Niecierpliwość zaś 2656 2, 25| Niecierpliwość zaś rosła w czekających z minuty na 2657 2, 25| czekających z minuty na minutę, w końcu Kobus, to Kozłowa, 2658 2, 25| walącą się ciżbę, wchodzili w milczeniu, spokojnie, zajmując 2659 2, 25| tupania, bicie pięściami w stoły i hukliwa, sroga wrzawa 2660 2, 25| zapamiętale, kiej te pieski w sieniach przywarte, których 2661 2, 25| Kupami się zwierali, a w każdej był jakowyś pyskacz, 2662 2, 25| to słowo ostre, że już w końcu jeden drugiego nie 2663 2, 25| położyli, a takie dęby, że w pięciu chłopa nie obejmie.~- 2664 2, 25| Ciasno jest wszystkim kiej w tej sieci, bo dwory wszędzie, 2665 2, 25| chcesz krowę popaść za wsią - w dworskie wnet utkniesz; 2666 2, 25| kamieniem ciepnąć nie można, bo w dworskie padnie!... a zaraz 2667 2, 25| tak krzyczeli ciepiąc się w różne strony, pomstując 2668 2, 25| było późna, światła pogasły w izbach, cichość padła na 2669 2, 25| przemarzłe drzewiny tłukły się w mrokach o siebie kiej nieprzyjacioły, 2670 2, 25| ciężki i gorączkowy, bo raz w raz zrywał się cichy płacz 2671 2, 25| to ktosik budził się cały w potach i takim strachu dziwnym, 2672 2, 25| na dzwonnicę i zaczął bić w dzwon kieby na pożar...~ 2673 2, 25| już przed chałupami jakby w skamienieniu, tak zasłuchani, 2674 2, 25| ponurym, wielkim głosem w świtowych brzaskach, 2675 2, 25| przetrwożony żegnał się i skrzepiał w sobie, boć już i Mateusz, 2676 2, 25| biegali po wsi łomocząc kijami w płoty i krzycząc:~- Na las! 2677 2, 25| się, że niejeden jeszcze w drodze się dopinał, a pacierz 2678 2, 25| dopinał, a pacierz kończył i w dyrdy bieżał pod karczmę, 2679 2, 25| i mroźny, drzewa stojały w osędzieliznie kiej w pajęczynach, 2680 2, 25| stojały w osędzieliznie kiej w pajęczynach, drogi chrupały 2681 2, 25| tego szkła potrzaskanego, w nozdrzach wierciło ostre, 2682 2, 25| zakamieniła dusze i oblekała je w taką surową powagę, milkli 2683 2, 25| bezwiednie zatapiając się w sobie.~Tłum wciąż się zwiększał, 2684 2, 25| przybywali spóźnieni.~Witano się w milczeniu, każden stawał, 2685 2, 25| cicho, kiej ten bór zbity w gęstwę i zasłuchany w głosy, 2686 2, 25| zbity w gęstwę i zasłuchany w głosy, jakie z niego idą, 2687 2, 25| głosy, jakie z niego idą, i w te bełkoty strug, co gdziesik 2688 2, 25| czasem czyjaś pięść wychynęła w górę, to jakieś oczy rozgorzały 2689 2, 25| zamyślają, cała wieś pójdzie w kajdany i zmarnieje, a za 2690 2, 25| wysługują i swój mają interes w przeszkadzaniu.~I Rocho 2691 2, 25| podobnie - nie pomogło.~ w końcu i ksiądz przyleciał 2692 2, 25| nawet nie zdjął, nikt go w rękę nie pocałował, a ktosik 2693 2, 25| lecz nim przemówił, zaczęli w tłumie krzyczeć:~- Prowadźcie, 2694 2, 25| piorunami, sto pięści zamigotało w powietrzu i sto gardzieli 2695 2, 25| rozpękł i z krzykiem każden w dyrdy leciał do domu sposobić 2696 2, 25| trzęsła od przygotowań, a może w jakie dwa pacierze już narychtowani 2697 2, 25| topolową, gdzie czekał Boryna w saniach wraz z Płoszką, 2698 2, 25| pierwszymi.~Ustawiali się w rzędy, jak komu popadło, 2699 2, 25| się wybrała i zwarła się w gęstwę kieby w ten zagon 2700 2, 25| zwarła się w gęstwę kieby w ten zagon długi, szumiący 2701 2, 25| żartów i wesela. Stali w cichości, omroczeni, surowi, 2702 2, 25| nastał czas, Boryna wstał w saniach, ogarnął naród oczami 2703 2, 25| krzyknął żegnając się:~- W imię Ojca i Syna, i Ducha 2704 2, 25| i Ducha świętego! Amen, w drogę !~- Amen! Amen! - 2705 2, 25| zdejmowano czapki, bito się w piersi, a jaki taki - westchnął 2706 2, 25| ruszali sfornie, mocno i w milczeniu, i całą prawie 2707 2, 25| kowal przywarł gdziesik w opłotkach, przebrał się 2708 2, 25| zjawienia się ojca skrył się w karczmie, skoro ruszyli, 2709 2, 25| pyskaty szumny i wielce w siebie dufający.~A za nimi 2710 2, 25| prowadził Grzela, wójtów brat.~A w końcu Bylice szły, Kobusy, 2711 2, 25| sennej głuszy i spowity w lute i szkliste mgły.~Cichość 2712 2, 25| żółtych trocin rozsączały się w śniegach kieby ta żałosna 2713 2, 25| gęstwą stanęli pochyloną i w trwożnym milczeniu, z tłumionym 2714 2, 25| rozpaczy nasłuchują padających w śmierć i patrzą zdrętwiali 2715 2, 25| nieustannie, rozwiedli się w szeroką ławę i z wolna, 2716 2, 25| szeroką ławę i z wolna, w milczeniu wpierali się w 2717 2, 25| w milczeniu wpierali się w bór, zda się niezmożony, 2718 2, 25| ogromem, że ginęli zgoła w cieniu konarów, jeno topory 2719 2, 25| konarów, jeno topory błyskały w mrokach i biły niestrudzenie, 2720 2, 25| ozieleniałe, padały jedle, kieby w zgrzebne kapoty przyodziane, 2721 2, 25| padały ciężko jako te chłopy w boju ściśnięte a parte jedne 2722 2, 25| wraz całą ławą się chylą, i w lutą śmierć padają.~Jęk 2723 2, 25| rąbali zawzięcie wżerając się w bór kiej te wilki, gdy stada 2724 2, 25| dopadną, a ono się zbije w kupę i zdrętwiałe śmiertelnie, 2725 2, 25| wypadły na porębę, stojał w nich Boryna, a za nim konno, 2726 2, 25| któren cepy dzierżył mocno w garści, inszy kosą migotał, 2727 2, 25| szlachta była i od wieków w kłótniach sąsiedzkich z 2728 2, 25| Lipczakami, to wyklinali w głos, trzaskali toporami, 2729 2, 25| następował na nich i wypierał w bór.~Insi zaś rozbiegli 2730 2, 25| Złodzieje, wszarze! Batami ich! W postronki, do kryminału!~- 2731 2, 25| głos powstrzymywali się w miejscu i nie bacząc na 2732 2, 25| niejednych już po łbach, w dyrdy, osłaniając rękami 2733 2, 25| Kijami psubratów! Cepami w konie! - krzyczał rozsrożony 2734 2, 25| zwarły się chłopy ramię w ramię, cepy przy cepach, 2735 2, 25| chłopów, ale zaczęli się w końcu mieszać i cofać, bo 2736 2, 25| swojego ułanka i skoczył w całą kupę narodu, ku Boryrnie, 2737 2, 25| ryjem podważony, wyleciał w powietrze i padł w śnieg, 2738 2, 25| wyleciał w powietrze i padł w śnieg, pod nogi, ledwie 2739 2, 25| i zawlókł nieprzytomnego w przezpieczne miejsce.~Skłębiło 2740 2, 25| wicher uderzy niespodzianie w kopy, zamąci, że jeno jeden 2741 2, 25| się do bitki.~Prali się w pojedynkę i kupami, wodzili 2742 2, 25| wszystkich borowy, któren w ostatniej chwili się zjawił, 2743 2, 25| to pierwszy się rzucał w pojedynkę na całe kupy, 2744 2, 25| trzasnął go cepami gdziesik w ramię, ale dostał na odlew 2745 2, 25| Jezus!" rymnął na ziemię.~W końcu już i Mateusz nie 2746 2, 25| niego, ale choć chłop był w mocy jednemu Antkowi równy, 2747 2, 25| borowy go zmógł, sprał; w śniegu utytłał i do ucieczki 2748 2, 25| ruszył ku Borynie, któren w kupie całej wodził się za 2749 2, 25| pazurami, wpięły mu się w kudły, splątały i przygiąwszy 2750 2, 25| ujmą i ciepią się że nim to w , to w ową stronę.~Ale 2751 2, 25| ciepią się że nim to w , to w ową stronę.~Ale już pod 2752 2, 25| swojego ledwie rozpoznał, ale w końcu przeparli dworskich, 2753 2, 25| osłabłe, chyłkiem uciekały w las, tylko rębacze bronili 2754 2, 25| gonitwy uciekających i bicie w dziesięciu jednego, gdy 2755 2, 25| bo się już byli wywiedli w bór.~Na to właśnie nadleciał 2756 2, 25| baczył, wszystkie ano były w takiej bitce, w takim pomieszaniu, 2757 2, 25| ano były w takiej bitce, w takim pomieszaniu, że ni 2758 2, 25| dychać, ręce mu latały kiej w febrze, zadygotał cały, 2759 2, 25| febrze, zadygotał cały, w oczach pociemniało i tak 2760 2, 25| pociemniało i tak się zakręciło w głowie, że stał długą chwilę, 2761 2, 25| Ratujta!...~Borowy właśnie w ten mig trzasnął Borynę 2762 2, 25| myśleli, mu się z nagła w głowie popsuło.~Naraz ucichł, 2763 2, 25| przerażającym i z takim szaleństwem w oczach, że borowy się zląkł 2764 2, 25| strzelił mu prawie prosto w piersi, nie trafił go jednak 2765 2, 25| prosił - Antek porwał go w pazury kiej ten wilk wściekły, 2766 2, 25| wiedział, co robił; rzucił się w bitkę, a tam, kędy się zjawił, 2767 2, 25| dających opór, musieli go w końcu uspokajać i odrywać, 2768 2, 25| powrotu.~Borynę złożyli w saniach i wieźli wolno bojąc 2769 2, 25| wieźli wolno bojąc się, by w drodze nie zamarł, nieprzytomny 2770 2, 25| wpatrzony przerażonym wzrokiem w ojca, podtrzymywał mu głowę 2771 2, 25| otworzył oczy i długo patrzał w Antka, jakby sobie nie wierząc, 2772 3, 26| rzęsiście z drzew pośpionych w mącie nieprzejrzanym.~Niebo, 2773 3, 26| ziemią czarną, głuchą i zgoła w mrokach zagubioną.~Mgły 2774 3, 26| roztopów wiosennych, biły w czarne pola albo zasie, 2775 3, 26| większy, zorze rozsączały się w martwe siności, że na niebie 2776 3, 26| pochylonych, utrudzonych jakoby w ciężkim chodzie pod wzgórze, 2777 3, 26| światłość, zaś wsie, potopione w mrokach przyziemnych, wyzierały 2778 3, 26| bliższe srebrzyły się całe w rosach i brzaskach.~Słońca 2779 3, 26| ale jeszczech się lenił w słodkim, odpoczywającym 2780 3, 26| bo cichość padła barzej w uszach dzwoniąca, jakoby 2781 3, 26| omroczałych pól, jakoby w kościele rozmodlonym i oniemiałym, 2782 3, 26| wonny pęd wiośniany tlił się w bladym niebie, bił w górę, 2783 3, 26| się w bladym niebie, bił w górę, głośniał, w onej 2784 3, 26| bił w górę, głośniał, w onej świętej cichości wschodów 2785 3, 26| zrywać, skrzydełkami bić, w niebo się drzeć i śpiewać 2786 3, 26| jeszcze nie rozpoznanych w szarościach.~Słońce zaś 2787 3, 26| wszystko jakby z nagła padło w proch przed majestatem i 2788 3, 26| stworzenie wszelkie uderzyło w wielki krzyk śpiewań, jakoby 2789 3, 26| wielki krzyk śpiewań, jakoby w ten pacierz serdecznych 2790 3, 26| moc panowanie nad światem.~W ten czas właśnie, na wzgórzu 2791 3, 26| Jezusowy była poszła jeszcze w kopania, a teraz ci z nawrotem 2792 3, 26| już ledwie tli i domiera w piachach; w łachmanach juści 2793 3, 26| tli i domiera w piachach; w łachmanach juści była, z 2794 3, 26| z kosturem dziadowskim w ręku, z tobołkami na plecach, 2795 3, 26| się do tych pól szarych, w zielonawe mgły przysłonionych, 2796 3, 26| czarne role połyskiwały się w słońcu, wody grały po rowach, 2797 3, 26| skowronkowe głosy dzwoniły w chłodnym powietrzu, gdzie 2798 3, 26| te bursztynowe paciorki, w zaciszach zaś albo i pod 2799 3, 26| pławiących się leniwie w słońcu, a wszędy było tak 2800 3, 26| opity niesie się z krzykiem w cały świat.~- Jezus mój! 2801 3, 26| zgarniając ten świat wszystek w roztrzęsione radością i 2802 3, 26| szła, jakoby ta jasna pani w słonecznym obleczeniu, z 2803 3, 26| nad ziemiami się niesła w one kwietniowe poranki, 2804 3, 26| człowiekowa zmartwychwstaje w nieśmiertelnych mocach i 2805 3, 26| cosik, a tak się trzęsła w sobie, że ani weź naleźć 2806 3, 26| patrząc po polach i powiadając w głos jakie słowo modlitwy, 2807 3, 26| jakby na dłoni, leżały nieco w dole nad ogromnym stawem 2808 3, 26| szerokich chałup, co jak kumy w sobie wielce podufałe, przysiadły 2809 3, 26| wielce podufałe, przysiadły w sadach jeszcze nagich, dymy 2810 3, 26| zaś szyby przebłyskiwały w słońcu albo bieliły wskroś 2811 3, 26| liszki przywarte do ziemi, a w sady pochowane; drogi kręto 2812 3, 26| lipeckie ziemie, pokrajane w pasy, kieby te postawy zgrzebnego 2813 3, 26| kamionki cierniem obrosłe, w złotawym świetle ostro wyrzynały 2814 3, 26| podorówki, miejscami zaś w dołkach siwiały wody i wlekły 2815 3, 26| światem, zaklęsłym ździebko w miejscu, kędy wieś przywarła, 2816 3, 26| ziemia stawała niekiedy w takiej cichości a zadumaniu, 2817 3, 26| cichości a zadumaniu, jakoby w tej świętej chwili rodów 2818 3, 26| że ostry, przenikliwie w nozdrzach wiercący zapach 2819 3, 26| baczyła, jako po inne lata w porę to jeno się czerwieniło 2820 3, 26| którego dojrzała gdziesik w pośrodku pól, siał cosik, 2821 3, 26| i zawracał, rozrzucający w półkole jakieś ziarno.~- 2822 3, 26| lubością i rozczuleniem w każden zagon, w każde pólko 2823 3, 26| rozczuleniem w każden zagon, w każde pólko z osobna.~- 2824 3, 26| przypłaszczonych zagonach i wbitych w ziemię, obwalanych mułem 2825 3, 26| Rozmyślała wpatrując się znowu w drogę, że to wyszedł ze 2826 3, 26| chałatem zabiegał mu drogę.~- W ogon go pocałuj, a poproś 2827 3, 26| zimę, tym się jeno krzepiła w każdej godzinie i tym się 2828 3, 26| tym jeno deliberowała i w to całą duszę kładła, że 2829 3, 26| mogło stać we wsi swojej, w chałupie, na łóżku zasłanym 2830 3, 26| Kłębów na górze skrzynię, a w niej pierzynę sporą, poduszki 2831 3, 26| zawżdy, na barłogu jakim, to w obórce, jak się zdarzyło 2832 3, 26| Częstochowskiej, jaki musi mieć w ręku w skonania godzinie, 2833 3, 26| Częstochowskiej, jaki musi mieć w ręku w skonania godzinie, i te 2834 3, 26| światłem i pokropieniem choćby w kruchcie! Juści, że i myśleć 2835 3, 26| jednak zasłabła, kłuło w piersiach, kaszel męczył, 2836 3, 26| śmiała.~- Tylachna dzieci, w chałupie ciasno, a to i 2837 3, 26| od początku świata, całe w sadach rozrosłych a w opłotkach.~ 2838 3, 26| całe w sadach rozrosłych a w opłotkach.~Agata wlekła 2839 3, 26| oczyma, a wszystko widząc. W młynarzowym domu, co stał 2840 3, 26| siedziała przed progiem w pośrodku piskliwego stada 2841 3, 26| cały staw.~Kolebała się w sobie przez chwilę, ale 2842 3, 26| koszuli, kopała grządki w sadzie wzdłuż drogi.~Przystawała 2843 3, 26| wracały legać na przyzby w słońce.~A ona ci teraz szła 2844 3, 26| powiewał po stawie i gmerał w rudych baziach olch, a szara 2845 3, 26| złotem, i jęło się przeglądać w stawie, a nikto się jeszcze 2846 3, 26| nikto się jeszcze nie kwapił w pole, żaden wóz nie turkotał 2847 3, 26| Wpodle zaś Pryczki siedziały w starej pokrzywionej chałupinie, 2848 3, 26| na niebiesko.~A tam znów, w szerokim, starym sadzie 2849 3, 26| lipeckie. Słońce jeno grało w czystych szybach; ściany 2850 3, 26| obejście było obszerne, budynki w rząd stawiane, a proste 2851 3, 26| miał, płoty całe i wszystko w takim porządku, kieby u 2852 3, 26| było cicho i pusto, jeno w sadach czerwieniły się pościele 2853 3, 26| kobiety przy kopaniu grządek.~W zacisznych miejscach sadów 2854 3, 26| tarniowych gałązek, drzewa stały w nabrzmiałych, lepkich pąkach, 2855 3, 26| z nieba i tętniąca była w każdej grudce ziemi napęczniałej, 2856 3, 26| jakoś smutnie się widziało w Lipcach, cicho i dziwnie 2857 3, 26| było, dobrodziej spowiadał w konfesjonale, kilkanaścioro 2858 3, 26| z dalszych wsi siedziało w ławkach w cichości a skupieniu, 2859 3, 26| wsi siedziało w ławkach w cichości a skupieniu, że 2860 3, 26| niekiedy pod nawami ze źdźbłami w dziobach, a czasem jaskółki 2861 3, 26| drzwi, pokołowały błądząco w cichościach i chłodach murów 2862 3, 26| kościołem zaraz spotkała się oko w oko z Jagustynką.~- Jagata! - 2863 3, 26| gospodyni! żywie! - Chciała w rękę pocałować.~- A powiedali, 2864 3, 26| nogi wyciągnęli gdziesik w ciepłych krajach... Ale 2865 3, 26| jakiś grosz też być musi w supełkach, to juści, że 2866 3, 26| ździebko, to się teraz lekuje w kreminale.~- Kłąb! Tomasz! 2867 3, 26| jęknęła, jako słup stając w zdumieniu.~- Bieżcież rychlej 2868 3, 26| nie mogąc jeszcze uwierzyć w słyszane, spotkała kilka 2869 3, 26| słyszała pogwary, rozdygotana w sobie strachem coraz zjadliwszym, 2870 3, 26| siłach chyłkiem ruszyła w opłotki Kłębowego domu, 2871 3, 26| Kłębowego domu, stojącego tuż w rząd z plebanią.~Z dygotem 2872 3, 26| sadzie i chałupie, siedzącej w głębi, ale jeno krowy pod 2873 3, 26| prosiętami wylegujące się w błocie podwórza i kury pilnie 2874 3, 26| i kury pilnie grzebiące w gnoju. ~Podjąwszy próżną 2875 3, 26| śmielej było jej z czymścić w garści wejść, wsunęła się 2876 3, 26| pilnie bacząc, bo stare kuły w drobiazg, tratowały i kradły 2877 3, 26| kaj to chłopaki? pewnikiem w polu z Tomkiem?- zapytała 2878 3, 26| wiecie? A dyć wszystkie w kreminale!~Agata jeno ręce 2879 3, 26| Agata jeno ręce spletła w niemym krzyku boleści.~- 2880 3, 26| ciężkie łzy.~Agata patrzała w nią jak w obraz, nie śmiejąc 2881 3, 26| Agata patrzała w nią jak w obraz, nie śmiejąc już dopytywać. ~- 2882 3, 26| wczoraj się stało. Ostał jeno w chałupie Maciek, wiecie, 2883 3, 26| które teraz gnój powiezły w pole, i ja sierota nieszczęsna!~- 2884 3, 26| matkami na czele, ruszyły w opłotki.~- Niech się zabawią, 2885 3, 26| chorość odeszła, skorom jeno w te progi stąpiła.~- To pilnujcie... 2886 3, 26| osolonego wrzątku na miseczce, w któren stara wdrobiła chleb 2887 3, 26| pojadała z wolna dmuchając w łyżkę, a Kłębowa zaś przysiadła 2888 3, 26| a Kłębowa zaś przysiadła w progu i oganiając oczyma 2889 3, 26| wojnie wygranej, całą noc w karczmie z uciechy pili, 2890 3, 26| A na trzeci dzień jakoś, w niedzielę, śnieg padał mokry 2891 3, 26| Strażniki jadą!" ~Jakoż może w pacierz przyjechało ich 2892 3, 26| kreminału, Antka zaś Borynowego w postronki przykazali wiązać!~- 2893 3, 26| przykazali wiązać!~- Jezus! w postronki przykazali wiązać!~- 2894 3, 26| on stanął przed nimi, a w oczy im rzekł:~- Skujcie 2895 3, 26| rzekł:~- Skujcie mię mocno w kajdany i pilnujta, bo wszystkich 2896 3, 26| zabili, sam ano ręce podał w żelaza, sam nogi nastawił 2897 3, 26| do cna ogłuchła, zapalili w izbie światło i jęli się 2898 3, 26| wrzask się bez to uczynił w izbie, tak jedna przez drugą 2899 3, 26| paczka machorki dla Tomasza, w ostatku i la Kłębowej wyjęła 2900 3, 26| gdzie to kupione.~Długo w noc przesiedzieli poredzając 2901 3, 26| cicho na wsi! - zauważyła w końcu Agata, gdy przymilkli 2902 3, 26| Gdzie to po inne roki, w tym zwiesnowym czasie, to 2903 3, 26| pozbierała sakwy i jęła się w sionce skrobać po drabce, 2904 3, 26| skrzyni... Marcycha chorzała w zapusty na krosty... ziąb 2905 3, 26| nową całkiem ostawiła... w czystym obleczeniu... ni 2906 3, 27| Borynowej chałupy Hanka, w wełniak jeno przyodziana 2907 3, 27| przyodziewał zmartwiałe czuby drzew w modre obleczenia, zaś resztki 2908 3, 27| przebielone.~Wieś jeszcze spała w przyziemnych mrokach utopiona, 2909 3, 27| z cicha po sadach jakoby w tym pacierzu społecznym, 2910 3, 27| zagubione słowo pacierza poszła w podwórze naglądać chudoby 2911 3, 27| wyciągać spod matek, siedzących w gniazdach, jaja i przepatrywać 2912 3, 27| ledwie odczutego dziobania w jajach.~Rychtyk i Łapa wylazł 2913 3, 27| skoro wyszła, gruchnął się w poprzek barłogu z obertelkiem 2914 3, 27| poprzek barłogu z obertelkiem w garści, byle jeszcze z pacierz 2915 3, 27| polazła do przełazu, wyjrzeć w pola na oziminy.~Zaczęła 2916 3, 27| poruszył i gmerał cichuśko w gałęziach, skowronki dzwoniły 2917 3, 27| głos ludzki rozbrzmiewał w porankowej cichości.~Wieś 2918 3, 27| nic nie baczyła, zstępując w siebie, w te różne myśle, 2919 3, 27| baczyła, zstępując w siebie, w te różne myśle, jakie 2920 3, 27| wszystkie ziemie jakoby drgały w złotych, budzących brzaskach; 2921 3, 27| świętą cichością wiośnianą, w jakiej to rośnie wszystko 2922 3, 27| nie tego. ~Jawiły się ano w niej przypominki bied, głody, 2923 3, 27| poszła z inszymi, bo ano w jej stanie ciężko było i 2924 3, 27| a może i la tego, by się w ten czas gdzie z Jagusią 2925 3, 27| powiedali, jak było, a może w pacierz sama już dojrzała 2926 3, 27| Bożym świecie nie wie, a w Borynowej chałupie nikogój, 2927 3, 27| Zmiarkowała rychło, że w dyrdy poleciała do chałupy, 2928 3, 27| komu się to miała oddać w opiekę? Kiej wiadomo, że 2929 3, 27| co dnia głębiej wrastając w ziemię i krzepciej dzierżąc 2930 3, 27| ziemię i krzepciej dzierżąc w garściach rządy, ledwie 2931 3, 27| wypoczęła harując nikiej ten wół w jarzmie od świtania do nocy 2932 3, 27| sąsiedzkich ugwarzań ni tego w opłotkach wystawania la 2933 3, 27| przypomnienie było jako to żgnięcie w serce, że i teraz poderwała 2934 3, 27| żegnając się śpiesznie, a bijąc w piersi na dokończenie pacierza.~ 2935 3, 27| się jeszcze bardziej, w chałupie spali, a i w podwórzu 2936 3, 27| w chałupie spali, a i w podwórzu było cicho.~Skrzyczała 2937 3, 27| się stał do onych świątków w drzewie rzezanych; otwarte 2938 3, 27| nogi, że to gorąco było w izbie, a potem nalewała 2939 3, 27| kiej ta kłoda zwalona, jeno w oczach zaświeciło mu cosik, 2940 3, 27| trzasnęła znowu trepem w wiaderko ciskając rozsrożonymi 2941 3, 27| i ździebko ruchające się w cichym dychaniu; przez rozchylone, 2942 3, 27| kiej ten len najczystszy, w słońcu wysuszony.~- Zedrzeć 2943 3, 27| taką nienawiścią, w sercu zakłuło i same palce 2944 3, 27| przygładziła sobie włosy i zajrzała w lusterko, wiszące na okiennej 2945 3, 27| umartwi, dobrze się naźre, w cieple się wyśpi, dzieci 2946 3, 27| nie wyliże, i ostawili go w spokojności. Wiadomo jest, 2947 3, 27| nie poredziła i godziny w chałupie wysiedzieć? Stary 2948 3, 27| ino upatrzył, co mu tylko w pazury wpadło, to porywał, 2949 3, 27| czego? - zajrzał mu z bliska w oczy.~- Dyć leży, jak leżał! - 2950 3, 27| chustkę.~Bosa jeszcze była, w koszuli, ździebko rozespana 2951 3, 27| pieniądze być schowane gdzie w chałupie... Uważajcie pilnie 2952 3, 27| nie mogę. Myślę, co tam w rupieciach zarzucone...~- 2953 3, 27| od drzwi, bo rozległ się w sieni głos Hanki, klucz 2954 3, 27| ile razy wołał i brał w swoje rozpalone i lepkie 2955 3, 27| była - Maciej zaś, chociaż w domu był kąśliwy kiej pies 2956 3, 27| ni wybiec do kogo...~A w domu pojękiwał stary, była 2957 3, 27| pytając o przyzwoleństwo... Ni w myśli postało opieranie, 2958 3, 27| kiej ściskał, mdliło w dołku, i takim warem przejmował.~ 2959 3, 27| wzburzona do dna i pełna w kościach onych słodkich, 2960 3, 27| cały dzień przesiedział w chałupie przy starym, nawet 2961 3, 27| do niego, i całkiem się w niej przemieniło naprzeciw, 2962 3, 27| naprzeciw, bo kiej go brali w kajdany, wydał się jakimś 2963 3, 27| tamtego, ku któremu teraz, w nie spane często noce wydzierała 2964 3, 27| ptaki radośnie ćwierkały w sadzie, podnosiło się ciepło, 2965 3, 27| krzyk gęsi trzepiących się w stawie.~Krzątała się po 2966 3, 27| srebrzystymi kotkami, stały w dzbanku od wczoraj, pomdlałe 2967 3, 27| krowy mojej! - odkrzyknęła w cały głos nasłuchując, co 2968 3, 27| je po łóżku, rozpatrując, w jakie by się przyodziać 2969 3, 27| świat przyciemni, tak ci i w niej dziwnie pomroczało. 2970 3, 27| strojów z niechęcią i siadłszy w oknie czesała jasne, bujne 2971 3, 27| smutnie spozierając na wieś, w słońcu już całą i w topliwych 2972 3, 27| wieś, w słońcu już całą i w topliwych rosach połyskującą; 2973 3, 27| niebieskich dymów buchały w górę, zaś na drodze, po 2974 3, 27| tych rzeczy topiąc oczy w górze, wysoko, gdzie na 2975 3, 27| bo gdziesik spod nich, w wysokościach ciągnęło jakieś 2976 3, 27| zdały się płynąć zanurzone w niebieskościach, po wszystkim 2977 3, 27| drzewo, obciążone kwiatem w wiośniane poranki, kiej 2978 3, 27| rosi obficie, wpiera się w ziemię, nabrzmiewa sokami 2979 3, 27| włosów i poszła śpiesznie.~W Hanczynej izbie już wszyscy 2980 3, 27| wlepiając łakome ślepie w jadło.~Hanka wzięła pierwsze 2981 3, 27| wzięła pierwsze miejsce w pośrodku przed ławą, na 2982 3, 27| jedli, Pietrek siedział w końcu, a pobok niego przykucał 2983 3, 27| Pietrek rzucał jakie słowo, a w końcu i Hanka zagadywała 2984 3, 27| razem z chłopakiem.~Kobiety w milczeniu wzięły się do 2985 3, 27| Bociek to kujnął cię w czoło? - spytała go po cichu.~- 2986 3, 27| do kościoła i z palmami w ręku.~- Nie miałaś czego 2987 3, 27| i przed ludźmi uredzają w opłotkach. ~Powiedziała 2988 3, 27| naciskiem, wyglądając oknem, bo w sam raz Jagna schodziła 2989 3, 27| wystrojona sielnie, z książką w ręku i z palmami. Długo 2990 3, 27| ozwały hukliwie nawołując w dom Pański i bimbały wolno, 2991 3, 27| długo i rozgłośnie.~Że w jaki pacierz, a wszyscy 2992 3, 27| wyczesać i przeiskać, że to w tygodniu nie starczyło nigdy 2993 3, 27| olchy, staw brzeżące, niby w cichuśkim dychaniu poruchiwały 2994 3, 27| wiatr.~Msza już musiała być w połowie, bo w cichym i jakoby 2995 3, 27| musiała być w połowie, bo w cichym i jakoby wrzącym 2996 3, 27| rzęsisty rozsypywały się w mdlejące dźwięki dzwonków.~ 2997 3, 27| dzień, jako to zboże kłosne w słońcu pod ostry sierp dojrzewające... 2998 3, 27| wołał i za ręce brał, w inszą stronę patrzał; Hance 2999 3, 27| żywie, jeno wszystek już w rękach boskiego miłosierdzia.~ 3000 3, 27| nikto nie spodzieje, czy w dzień biały, czy też li


1-500 | 501-1000 | 1001-1500 | 1501-2000 | 2001-2500 | 2501-3000 | 3001-3500 | 3501-4000 | 4001-4500 | 4501-5000 | 5001-5500 | 5501-5699

IntraText® (V89) Copyright 1996-2007 EuloTech SRL