Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library | ||
Alphabetical [« »] wzywajac 1 wzywal 4 wzywali 2 z 5302 za 1664 za- 1 zab 6 | Frequency [« »] 6068 na 5932 nie 5699 w 5302 z 4993 to 4437 ze 3727 do | Wladyslaw Stanislaw Reymont Chlopi IntraText - Concordances z |
Tom, Rozdzial
5001 4, 45| zwisłymi od jabłek; stała z przywartymi powiekami, z 5002 4, 45| z przywartymi powiekami, z uśmiechem zatajonym w kątach 5003 4, 45| A może przysłali do was z wódką? - zapiszczała któraś 5004 4, 45| wódką? - zapiszczała któraś z dziewczyn.~- Zaśby ta kto 5005 4, 45| za nią organiścianki wraz z Jasiem i tak się im wkrótce 5006 4, 45| wesoło, tak gruchali śmiechem z bele głupstwa i wrzeszczeli, 5007 4, 45| czy się rankiem zrywała z pościeli, to zawdy jednym 5008 4, 45| dymach i kolorach, jakie biły z okien, to się jej widziało, 5009 4, 45| co żywy janioł zestąpił z obrazu i oto płynie ku niej 5010 4, 45| łzami, co jej same spływały z oczów, kiej ziarna pełne, 5011 4, 45| a wszystko śpiewało wraz z jej duszą jeden niebosiężny 5012 4, 45| w onej świętej godzinie! Z Bogiem by się zmagał, śmierci 5013 4, 45| górnie we gwiazdy patrzy z bliska, nieba zuchwale sięga, 5014 4, 45| nie wystoisz - szydziła.~- Z kużdego się już prześmiewa! 5015 4, 45| niekaj o zmierzchu pogadywać z Dominikową a patrzeć za 5016 4, 45| spominać, co wyprawiała z chłopami.~- Wynosi się nad 5017 4, 45| że nieraz kiej zasiadał z bliska i kiej poczuła na 5018 4, 45| spojrzenie, to dziw nie omdlewała z lubości, oblewał ją war, 5019 4, 45| szkołach się uczy przyrzuciła z dumą, wdając się w szeroką 5020 4, 45| wysłuchiwała zawdy tych opowiadań z jednaką żarliwością, lecz 5021 4, 45| lecz skoro Jasio ruszył się z domu, i ona śpieszyła się 5022 4, 45| lubiała naglądać za nim z daleka i nieraz przyczajona 5023 4, 45| patrzała w niego długo i z taką tkliwością, że nie 5024 4, 45| Dominikowa czuła, że się z nią wyrabia cosik dziwnego, 5025 4, 45| Powiem ci, Jaguś, że kto z Bogiem, z tym Bóg! - powtarzała 5026 4, 45| Jaguś, że kto z Bogiem, z tym Bóg! - powtarzała z 5027 4, 45| z tym Bóg! - powtarzała z dobrością.~Jagusia jeno 5028 4, 45| siedział pod kopcem granicznym z książką w ręku, nie mogła 5029 4, 45| mruknął, nie bardzo rad z towarzystwa, wlepił oczy 5030 4, 45| wlepił oczy w książkę i z wolna idąc czytał se półgłosem.~- 5031 4, 45| całą duszą, nie spuszczając z niego oczów.~- Jakże się 5032 4, 45| Sczerwieniła się i uciekając z oczami bąknęła wstydliwie:~- 5033 4, 45| panience, co siedziała se z dziećmi na ogrodzie... A 5034 4, 45| jakby je kto wypominał z ambony, że nieraz chciało 5035 4, 45| przeciek Rocho czytał o tym i z drukowanego.~- Głupstwa 5036 4, 45| Zaśby ta pacierze! Czytał mi z książki takie historie, 5037 4, 45| Juści, miejsce sposobne... z dala od ludzkich oczów... 5038 4, 46| płotów, ludzie już ściągali z pól, chociaż słońce było 5039 4, 46| matka siedziała w progu z kądzielą, a przy niej parę 5040 4, 46| przelewki. Ho, ho, wyjdą z tego historie, wyjdą...~- 5041 4, 46| Pewnie, ale nic dobrego z tego nie wyjdzie, obaczycie, 5042 4, 46| powyciągały szyje nasłuchując z chciwością.~- A to będą 5043 4, 46| tylko Dominikowa rzekła z przekąsem:~- Cięgiem się 5044 4, 46| trzymają psie figle.~- A bo z igły robita widły! Wszystkie 5045 4, 46| Cichojta! Ano Grzela z wójtem lecą na plebanię.~ 5046 4, 46| nie postało! - odetchnął z ulgą, lecz srodze zatroskany 5047 4, 46| to co drugiego, może to z wójtem sprawa - wtrącił 5048 4, 46| odburknął Antek dźwigając się z ławy.~Urzędnik wraz z żandarmami 5049 4, 46| się z ławy.~Urzędnik wraz z żandarmami wszedł do chałupy, 5050 4, 46| Na drodze zebrało się już z pół wsi, przyglądając się 5051 4, 46| Hanka siedziała pod oknem z dzieckiem przy piersi.~Juści, 5052 4, 46| tłumaczył wójt.~- Kto z was umie czytać?~- A żadne, 5053 4, 46| Urzędnik zajrzał mu jakoś z bliska w twarz i rzekł z 5054 4, 46| z bliska w twarz i rzekł z naciskiem:~- A wyda się, 5055 4, 46| zapchały się stadami pędzonymi z pastwisk, gdy odjechali 5056 4, 46| pokrótce przyleciał Grzela z Mateuszem i żeby cosik pewnego 5057 4, 46| krowy i Pietrek przyjechał z boru, kiej dopiero wyszli; 5058 4, 46| rychtować brykę, zaś Grzela z Mateuszem, la zamydlenia 5059 4, 46| swojego, i jął się żegnać z kobietami. Hanka padła mu 5060 4, 46| rzewliwym płaczem.~- Zostańcie z Bogiem, może się jeszcze 5061 4, 46| pociągniemy...~- A dobrze, bo z Grzelą mam jeszcze dużo 5062 4, 46| ziemniaków, pogadał cosik długo z Witkiem na stronie i rzekł 5063 4, 46| dorwał się koni i ruszył z kopyta tak ostro, jaże Antek 5064 4, 46| pogadał jeszcze na stronie z Dominikową i zarzuciwszy 5065 4, 46| sad na pola.~Szli miedzami z wolna, ostrożnie i w milczeniu.~ 5066 4, 46| głowę.~- A cóż to złego z nim wyrabiam, co?~Jął wywodzić 5067 4, 46| toboł i przysiadła nieco z boku, pod krzyżem, w głębokim 5068 4, 46| Tak, ale każdy sieje z wiarą, że w dwójnasób mu 5069 4, 46| Pański. Siedział pod krzyżem, z którego ciężko obwisły Chrystus 5070 4, 46| kruszynam tylko, jedno źdźbło z bujnego pola, wezmą mię 5071 4, 46| się ich tysiące, przyjdą z miast, przyjdą z chałup, 5072 4, 46| przyjdą z miast, przyjdą z chałup, przyjdą ze dworów 5073 4, 46| te kamienie, aż póki się z nich nie wyniesie ów święty, 5074 4, 46| przezwycięży, bo wyrośnie z ochfiarnej krwie i miłowania...~ 5075 4, 46| niespodziane rzeczy, że słuchali z zapartym tchem, z trwogą 5076 4, 46| słuchali z zapartym tchem, z trwogą i radością zarazem, 5077 4, 46| przyjmując każde jego słowo z dreszczem wiary serdecznej, 5078 4, 46| pola, bór cosik zagadał z cicha i trwożnie zachrzęściły 5079 4, 46| Dziw się nie popłakali z żalu, on zaś przyklęknął, 5080 4, 46| Do wsi wracał tylko Antek z Jagusią, tamci zaś przepadli 5081 4, 46| chwili.~- Czy to ja latam z nowinami po chałupach! - 5082 4, 46| milczenie, więc jeno rzekł z przekąsem:~- Tak lecisz, 5083 4, 46| i łzy potrzęsły się jej z oczów rzęsistymi, palącymi 5084 4, 47| i sposobieniu zapasów, a z tego wszystkiego zrobiło 5085 4, 47| że przy tym zjechało się z drugich wsi sporo narodu, 5086 4, 47| jakoś kwękająca, spłakana i z obwiązaną twarzą, wzruszała 5087 4, 47| przyszła bez pieniędzy.~- Tomek z nim trzyma za jedno, to 5088 4, 47| wyzywająco:~- Juści, co trzyma z księdzem i trzymał będzie, 5089 4, 47| Ale kowalowa ozwała się z prześmiechem:~- To wam jeno 5090 4, 47| postawi. Co ino poszedł z Mateuszem do boru wybierać 5091 4, 47| dzień i nie wiada, co się z nim wyrabia.~- Przeciek 5092 4, 47| Hanka.~- A idzie moja Jewka z Maciusiem. Latoś mało wiela 5093 4, 47| lżejsze szmaty.~- Ale pono z drugich wsi to sporo się 5094 4, 47| przed godziną przyszedł z wojska Jasiek!~- Tereski 5095 4, 47| się nie odzywał, zaś Hanka z Kłębową szczerze ubolewając 5096 4, 47| kobieta nie żywy człowiek, to z drewna wystrugana czy co? 5097 4, 47| kreminału!~Antek roześmiał się z jej zapalczywości, skoczyła 5098 4, 47| zapalczywości, skoczyła ku niemu z wrzaskiem.~- La was to ino 5099 4, 47| dopiero u Szymków, siedział z Nastusią pod ścianą i cosik 5100 4, 47| Nastusią pod ścianą i cosik z cicha se redzili, wywołał 5101 4, 47| nietrudno wybrać.~- Już mam z dawien dawna cosik upatrzonego - 5102 4, 47| pytał ostrożnie.~- Cóż z tego, kiej nie odpisała 5103 4, 47| lata pono kiej suka - dodał z rozmysłem.~- Widziałeś to? - 5104 4, 47| to? - rozczerwienił się z gniewu.~- Na prześpiegi 5105 4, 47| jak się schodzi w boru z Jasiem, to po miedzach...~- 5106 4, 47| wystraszą i przestaną! - mówił z wolna, zatargała nim nagła, 5107 4, 47| myśle, że Mateusz może się z nią ożenić, kąsały go kieby 5108 4, 47| prześmiechem :~- A któren się z nią ożeni, sporo szwagrów 5109 4, 47| pomyślał:~- Musi go trzymać z daleka, to się na nią źli 5110 4, 47| już stanowczo umyślił się z nią ożenić. Zwolnił kroku 5111 4, 47| się jej nowych figlów, to z niej rychło wytrzęsę.~W 5112 4, 47| papierosem na darmo barował się z dygotem trwogi, na darmo 5113 4, 47| jakieś kroki, a nim rozeznał, z której strony nadchodzą, 5114 4, 47| cię we wsi... kołowałam z godzinę, ale musiałam iść... 5115 4, 47| ściana... skoczył do mnie z pięściami...o prawdę pyta... 5116 4, 47| się zatrząsł i obcierał z twarzy zimny, lodowaty pot.~- 5117 4, 47| bezradnie.~Zerwała się nagle z dzikim warkotem gniewnego 5118 4, 47| mój jedyny, o mój wybrany z tysiąca, zabij me, a nie 5119 4, 47| zawrzeszczała przyskakując do niego z pięściami - idź, i niech 5120 4, 47| ku niemałemu podziwowi, z wielkim też uważaniem rozpowiadali 5121 4, 47| kajże się pożywi, jak nie z cudzego - kpili parobcy.~- 5122 4, 47| przyduszone jęki, rozchodzące się z wywartej na rozcież chałupy.~ 5123 4, 47| niej na ławie, wyjmowała z niej stygnącymi rękami wszystko, 5124 4, 47| ururkowany nad czołem, wraz z chustą do zawiązania, i 5125 4, 47| nim, zasypiając co chwila z jakimś leciuśkim pośmiechem.~ 5126 4, 47| lękliwie.~Na drugi dzień z rana przybrali ją, jak przykazała, 5127 4, 47| poprosiła o księdza.~Przyszedł z Panem Jezusem, przygotował 5128 4, 47| niej i czytał se po cichu z brewiarza, Kłębowie też 5129 4, 47| spozierając na Jagatę... Leżała z różańcem w ręku, jeszcze 5130 4, 47| przytomnie żegnając się z każdym, kto ino zajrzał 5131 4, 47| paciorek za Jagatę! - szeptała z lubością.~A potem już całe 5132 4, 47| już kaj niekaj błyskały z brzękiem kosy i kładły się 5133 4, 48| gorączkowo, wydzierając się z twardych rąk matczynych~- 5134 4, 48| na te okropne posądzenia z taką szczerością opowiedział 5135 4, 48| głowie, jaże się porwał z miejsca i zakrzyknął:~- 5136 4, 48| Matka ci to mówi, rozumiesz? Z palca sobie tego nie wyssałam. ~- 5137 4, 48| zapowiadam: trzymaj się od niej z daleka, bo jak was gdzie 5138 4, 48| frycówkę, że mnie popamięta z ruski miesiąc! A i tobie 5139 4, 48| Toś ty taka! - skarżył się z żałosnym wyrzutem, że gdyby 5140 4, 48| rzeczy. Rozważał je jednak z coraz większą udręką i już 5141 4, 48| proboszcz siedział se na ganku z fają w zębach i cosik pilnie 5142 4, 48| i cosik pilnie pogadywał z Jambrożem, obszedł ich z 5143 4, 48| z Jambrożem, obszedł ich z dala i spacerując kajś pod 5144 4, 48| sobie tego nie stworzyła.~Z okien plebanii lały się 5145 4, 48| na się przyjacielsko, a z ganku roznosił się grubachny 5146 4, 48| Ale kto to był po południu z krową?~- Któryś z Modlicy. 5147 4, 48| południu z krową?~- Któryś z Modlicy. Młynarz spotkał 5148 4, 48| złotych.~- Pochowa się ją z paradą jak gospodynię. A 5149 4, 48| obrządzi w kościele, a ty idź z ludźmi do żniwa i poganiaj, 5150 4, 48| gdy naraz posłyszał jakby z pasieki jakieś przyduszone, 5151 4, 48| ale przystanął i słuchał z zapartym tchem.~- ...byś 5152 4, 48| ich po głosach i odszedł z uśmiechem, lecz po paru 5153 4, 48| dawne miejsce i nasłuchiwał z dziwnie bijącym sercem. 5154 4, 48| drugiej byłeś...~Jasio jakby z nagła ogłuchł i zatrząsł 5155 4, 48| cichuśko kieby we śpiku, z pasieki zawiały takie miodne 5156 4, 48| ich w lesie...~Świat się z nim zakręcił i rozciemniało 5157 4, 48| siedziała przed kominem z kądzielą i przędła śpiewając 5158 4, 48| kądzielą i przędła śpiewając z cicha: "Wszystkie nasze 5159 4, 48| wtórowały cieniuśko wraz z Michałem, któren pucował 5160 4, 48| Więc to tak? - dumał z coraz większą zgrozą i wraz 5161 4, 48| coraz większą zgrozą i wraz z jakimś lubym dreszczem - 5162 4, 48| Jambroż cosik tam mamrotał z książki przy zmarłej, która 5163 4, 48| niby żywa, że zrywał się z pościeli, przecierał oczy 5164 4, 48| pogrążony w twardym śnie, a z drugiej izby rozlegało się 5165 4, 48| się ze wstydu, zeskoczył z łóżka, otworzył okno i przysiadłszy 5166 4, 48| świtania medytował i kajał się z mimowolnych przewin i pokuszeń.~ 5167 4, 48| przystąpił do niej zeźlony.~- Z czegóż to Marysia tak się 5168 4, 48| cieszy? - patrzał w nią z wstydliwą ciekawością.~- 5169 4, 48| Kłębów. Jagata leżała już z całą paradą na środku izby, 5170 4, 48| twarz miała kieby odlaną z blichowanego wosku, a dziwnie 5171 4, 48| jałowcowy dym ciągnął się z komina i rozwłóczył po całej 5172 4, 48| Mateusz jeszcze nie zdążył z trumną...~Zaduch był w izbie 5173 4, 48| przed progiem oko w oko z Jagusią, szła z matką i 5174 4, 48| oko w oko z Jagusią, szła z matką i ujrzawszy go przystanęła, 5175 4, 48| Boga nie pochwalił, dopiero z opłotków obejrzał się na 5176 4, 48| nie pozwala mi się ruszyć z domu! Przecież to mama zabroniła 5177 4, 48| zabroniła mi nawet rozmawiać z ludźmi! Przecież... - Mścił 5178 4, 48| przyodziewy, posiedział z panem Jackiem pasącym na 5179 4, 48| umarłej tak szlocha, a jeno z ciężkiej udręki zbolałego, 5180 4, 48| pokrzywdzonego serca.~- Muszę się z nią rozmówić. - Postanowił 5181 4, 48| rozmówić. - Postanowił wracając z pogrzebu, ale nie mógł się 5182 4, 48| wydostać na wolę, gdyż zarno z południa zaczęli się zjeżdżać 5183 4, 48| zjeżdżać do Lipiec ludzie z dalszych wsi, a nawet i 5184 4, 48| dalszych wsi, a nawet i z drugich parafii na jutrzejszą 5185 4, 48| solennej wotywie, to się z wolna ściągali napełniając 5186 4, 48| kaj nieraz siadywali wraz z Jagusią.~Juści, co ani tknął 5187 4, 48| zatlił się na spąsowiałych z nagła wargach, rozmigotał 5188 4, 48| zagonie i patrzał w nią z dziwną lubością.~- Bojałam 5189 4, 48| Kieby pachnący wiater zawiał z łąk i uderzył w niego, jaże 5190 4, 48| każde słowo nie spuszczając z niego oczów, ale mało wiele 5191 4, 48| Nieprawda! - przytwierdziła z taką szczerością, że uwierzył 5192 4, 48| cisnąc się do siebie tak z bliska, że słyszeli bicie 5193 4, 48| złociste przepaście nieba i z niebem w duszach, i z niebem 5194 4, 48| i z niebem w duszach, i z niebem w oczach, i jakby 5195 4, 48| śpiewają jakąś pieśń, co się z nich była sama zrodziła 5196 4, 48| idą, i po co?~Nagle i kajś z bliska runął im nad głowy 5197 4, 48| matka stojała tuż przed nimi z groźną i nieprzebłaganą 5198 4, 48| sobą, dał się bez oporu, z pokorą...~Jagusia szła za 5199 4, 48| naraz organiścina podniesła z drogi kamień i cisnęła w 5200 4, 48| chodzi, ale gdy jej zniknęli z oczów, długo się plątała 5201 4, 48| siedziała na jednym miejscu i z otwartymi oczami śniła na 5202 4, 48| jawie o Jasiu - że cosik z nim rozmawia, że patrzą 5203 4, 48| rozmawia, że patrzą na się tak z bliska, jaże ją ogarniały 5204 4, 48| kółko.~Matka zbudziła ją z tych cudnych zwidzeń, a 5205 4, 48| to Jasio organistów idzie z kompanią - ozwała się po 5206 4, 48| posłyszawszy nowinę wypadła z chałupy na pół ubrana.~- 5207 4, 48| Raźniej będzie nama wędrować z księżykiem i honorniej! 5208 4, 48| księżykiem i honorniej! Ostajta z Bogiem. - Pożegnała się 5209 4, 48| tym coś jest! Już on ta z dobrej woli nie idzie, nie...~ 5210 4, 48| była na dłuższe wywody, bo z pół wsi zebrało się w kościele 5211 4, 48| kościele i ksiądz już wychodził z wotywą, odprawianą na intencję 5212 4, 48| ruszyła w daleką drogę.~Z Lipiec szły: Hanka, Marysia 5213 4, 48| Marysia Balcerkówna, Kłębowa z córką, Grzela z krzywą gębą, 5214 4, 48| Kłębowa z córką, Grzela z krzywą gębą, Tereska z mężem, 5215 4, 48| Grzela z krzywą gębą, Tereska z mężem, które się ochfiarowały 5216 4, 48| parę komornic, ale wraz z ludźmi z drugich wsi zebrało 5217 4, 48| komornic, ale wraz z ludźmi z drugich wsi zebrało się 5218 4, 48| duszących obłokach.~Jagusia szła z matką i z drugimi, była 5219 4, 48| Jagusia szła z matką i z drugimi, była strasznie 5220 4, 48| zmizerowana, trzęsła się w sobie z żałości, a łykając gorzkie, 5221 4, 48| kieby w to słońce, juści, co z dala, bo organiścina z dziećmi 5222 4, 48| co z dala, bo organiścina z dziećmi nie opuszczała go 5223 4, 48| barzej, aż i zginęła całkiem z oczów, a tylko kajś w rozsłonecznionych 5224 4, 48| boleśnie ślepiący.~Czekała z upragnieniem nocy i cichości, 5225 4, 49| paśniki, świnie kwiczały z głodu i konie obgryzały 5226 4, 49| jeszczek ona utykała o kiju, z przewiązanymi oczami, na 5227 4, 49| przemyślnie, trzymając się z dala.~- Juści, co ten zbój 5228 4, 49| będzie ustąpić i jakąś zgodę z nim zrobić.~Jednak najbarzej 5229 4, 49| kolacji, kiej ostała sama z Jagusią, przywarła drzwi 5230 4, 49| oszczędziła zaraza! - I zapłakała, z zaczerwienionych oczów polały 5231 4, 49| i przepadł...~- Pojechał z pisarzem do powiatu jeszcze 5232 4, 49| Czemu to przepędziłaś z chałupy Mateusza?~- Bo mi 5233 4, 49| tylko drzewiny szarpały się z wiatrem i młyn turkotał, 5234 4, 49| Ksiądz do kary to skory, ale z pomocą to się nikomu nie 5235 4, 49| uwierzyć, i chociaż prawie z każdą godziną ktosik przylatywał 5236 4, 49| godziną ktosik przylatywał z nową i coraz gorszą przykładką, 5237 4, 49| uwierzono, gdy kowal wrócił z miasta i wszystko co do 5238 4, 49| ten pies!~- Nie trzymałem z nim spółki, to i płacił 5239 4, 49| niejednemu płakać się chciało z markotności.~- Dawno miałem 5240 4, 49| tera mata bal! - dogadywał z rozmysłem stary Płoszka, 5241 4, 49| wójta zapłacim po trzy ruble z morgi, ale za takiego przyjaciela 5242 4, 49| szklankami! Widziałam, jak zwoził z miasta półkoszki przeróżnych 5243 4, 49| przeróżnych przysmaków. A z czegóż to im brzuchy spęczniały, 5244 4, 49| spęczniały, przecież nie z postu!~Słuchali rozważnie, 5245 4, 49| spytajcie się kogo bądź, choćby z Modlicy, a dowiecie się 5246 4, 49| gotowe już na wszystko i z namowy organiściny pociągnęły 5247 4, 49| organiścina i zamknąwszy się z nią, cosik ważnego uradziły, 5248 4, 49| nie wiem o niczym i jutro z rana jadę do Żarnowa na 5249 4, 49| Kopnął się po niego sołtys i z łóżka musiał ściągać, bo 5250 4, 49| grzechów. Chodźcież, raz trzeba z tym skończyć.~I poszedł, 5251 4, 49| skończyć.~I poszedł, chociaż z ciężkim sercem, bo iść musiał.~ 5252 4, 49| było palec wrazić, i wrzało z cicha, gdyż organista stojał 5253 4, 49| poczciwych! Że omijać ją będą z daleka i żegnać się na jej 5254 4, 49| byk, jaże mu oczy wyłaziły z rozczerwienionej twarzy.~- 5255 4, 49| rozpowiadała, jak to było z Jasiem, wójtowa też swoje 5256 4, 49| szynkwasie chmurny kiej noc, z zaciętymi zębami, pobladły 5257 4, 49| W gromadzie żyję, to i z gromadą trzymam! Chceta 5258 4, 49| studnią.~- Żeby ich mór z takim prawem! To robota 5259 4, 49| gromadzie?~- Rzekłeś, jakbyś z nimi trzymał - zawarczał 5260 4, 49| nimi trzymał - zawarczał z groźnym wyrzutem.~- Z nikim 5261 4, 49| zawarczał z groźnym wyrzutem.~- Z nikim nie trzymam, ale i 5262 4, 49| zazdroście, że chwiał się w sobie z pojękiem niby drzewo targane 5263 4, 49| większy i niespokojność rosła z minuty na minutę.~Antek 5264 4, 49| niechta, a niechta.~Żyta z chrzęstem kłoniły mu się 5265 4, 49| i suszył twarz spotniałą z męki, oczy prawie nic nie 5266 4, 49| choć serce skwierczało z trwogi, choć trząsł się 5267 4, 49| choć trząsł się i dygotał z niespokoju. - Wszyćko musi 5268 4, 49| mrocznym tumanem ponosząc z miejsca.~Porwał się na nogi, 5269 4, 49| waląc pokos za pokosem z taką zapamiętałością, jaże 5270 4, 49| potok, wiedła organiścina z wójtową, a za nimi przepychało 5271 4, 49| za nimi przepychało się z rykiem całe rozjuszone stado.~ 5272 4, 49| i w oczymgnienie zrobili z nim to samo, wreszcie Mateusz 5273 4, 49| już leżał kajś pod ścianą z rozbitym łbem i nieprzytomny.~ 5274 4, 49| we furtce stojał Jambroż z proboszczowską strzelbą 5275 4, 49| skoro się wstrzymali, ryknął z całej piersi:~- Kto się 5276 4, 49| Podnieśli deski woza i wraz z gnojem jak to ścierwo obmierzłe 5277 4, 49| kamień i grzmotnęła w nią z całej siły - za krzywdę 5278 4, 49| wyrzuciła!~- Byś zdechła z głodu i pragnienia!~Biły 5279 4, 49| gruby i rzęsisty.~Pietrek z wozem cosik się zamarudził, 5280 4, 49| potarganej odzieży, zaszlochana i z trudem macająca kijem drogę, 5281 4, 49| wielgachnymi kłębami, topole z jakimś szlochaniem i krzykiem 5282 4, 49| grzmotami przewalając się z hurkotem wskroś całego świata, 5283 4, 49| kręciły się jeno i szarpały z dzikim poświstem, a kajś 5284 4, 49| dzikim poświstem, a kajś z wysoka, przez chmury, ciemnicę 5285 4, 49| człowiekowa. I trwało tak z przerwami do samego wieczora, 5286 4, 49| wszelaki stwór pławił się z lubością w rzeźwym, pachnącym 5287 4, 49| wychodzić do żniwa, że ano z każdej chałupy ruszali całą 5288 4, 49| chałupy ruszali całą gromadą, z każdej chałupy błyskały 5289 4, 49| błyskały sierpy i kosy, z każdego obejścia wytaczały 5290 4, 49| wyżej, skwar wzmagał się z godziny na godzinę, ogniste 5291 4, 49| żyło i mogło się dźwignąć z miejsca, ruszało do żniw, 5292 4, 49| nawet pieski rwały się z postronków i ciągnęły od 5293 4, 49| zapomniane; ziarno się już sypało z kłosów, zboża mdlały od 5294 4, 49| się tam nawet nie pokazał, z lękliwym smutkiem odwracano 5295 4, 49| na zagonach mendlami, a z wolna przewozić do Lipiec.~ 5296 4, 49| wieczorami, kiej pościągali z pól, Lipce jaże się trzęsły 5297 4, 49| najbiedniejszy, hardo podnosił głowę, z dufnością patrzał w jutro 5298 4, 49| jutro i roił se jakoweś z dawien dawna upragnione 5299 4, 49| szczęśliwości.~Któregoś z takich żniwnych, złotych 5300 4, 49| pokręcone kulasy, to wlókł się z wolna i cięgiem pociągał 5301 4, 49| dziad wziąć nie chciał.~- Z dobrego serca la niej przyniosłem 5302 4, 49| kulach rzekł:~- Ostańcie z Bogiem, ludzie kochane.~ ~ ~