Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library
Alphabetical    [«  »]
tnac 1
tnie 3
tnpoli 1
to 4993
1
toba 34
tobie 41
Frequency    [«  »]
5932 nie
5699 w
5302 z
4993 to
4437 ze
3727 do
2569 co
Wladyslaw Stanislaw Reymont
Chlopi

IntraText - Concordances

to

1-500 | 501-1000 | 1001-1500 | 1501-2000 | 2001-2500 | 2501-3000 | 3001-3500 | 3501-4000 | 4001-4500 | 4501-4993

     Tom, Rozdzial
2501 3, 26| warkocze z ogniłych łbów, to zaś pod ścianami one lilije 2502 3, 26| młodziuchną zielenią.~A choć to i najprawdziwsza zwiesna 2503 3, 26| dziwnie pusto.~- A chłopa to ni na lekarstwo nigdzie. 2504 3, 26| rwały się na kościół albo to jakie słowo pacierza głośniejsze.~ 2505 3, 26| śpieszycie?~- A gdzież bym to szła? Krewniaki przeciech...~- 2506 3, 26| też być musi w supełkach, to juści, że chętliwie przypuszczą 2507 3, 26| Tomek, że słabował ździebko, to się teraz lekuje w kreminale.~- 2508 3, 26| Bieżcież rychlej do Tomkowej, to się tam napasiecie nowinkami 2509 3, 26| zajękliwy głos z komory.~- Dyć to ja, Agata! - Jezus, jak 2510 3, 26| gęgotem dyrdały za nią. - No, to chwała Bogu! A powiadali 2511 3, 26| niechaj ino wydycham... to zaraz...~I chciała się podnieść, 2512 3, 26| nawiązać.~Snadź przeczuła to Agata, bo się lękliwie, 2513 3, 26| a wola wasza będzie iść, to se pójdziecie...~- A kaj 2514 3, 26| se pójdziecie...~- A kaj to chłopaki? pewnikiem w polu 2515 3, 26| Tomkiem?- zapytała wreszcie.~- To nic nie wiecie? A dyć wszystkie 2516 3, 26| boleści.~- Powiedziała mi już to słowo Jagustynka, jeno uwierzyć 2517 3, 26| ten dzień jasny oglądam! A to już jutro będzie całe trzy 2518 3, 26| a mnie się widzi, jakby to wczoraj się stało. Ostał 2519 3, 26| A poszły! ścierwy... to własne dzieci tratują jako 2520 3, 26| jeno w te progi stąpiła.~- To pilnujcie... narządzę wama 2521 3, 26| zapłać, gospodyni, ale sobota to ci wielkopostna, to z mlekiem 2522 3, 26| sobota to ci wielkopostna, to z mlekiem jeść mi się nie 2523 3, 26| jaki garnuszek, chleb mam, to se wdrobię i pojem galanto.~ 2524 3, 26| sprawiedliwości znikąd, to i co miały począć? do kogo 2525 3, 26| nie pokarzą, jeśliby na to przyszło, ale nikto o tym 2526 3, 26| pomyślał, bo jakże? za co to mieli karać? przeciech o 2527 3, 26| trza myśleć i podwozić im to pożywienie, to grosz jaki 2528 3, 26| podwozić im to pożywienie, to grosz jaki albo i czystą 2529 3, 26| musi...~- Nie puszczą ich to rychło?~- Bóg ta wie kiedy! 2530 3, 26| że kiej śledztwa skończą, to ich popuszczają, że to sądy 2531 3, 26| to ich popuszczają, że to sądy mają być później, ale 2532 3, 26| dowiadywać się.~- Boryna żywie to jeszcze?~- Żywie, jeno ledwie 2533 3, 26| Zwoziła Hanka dochtorów, to znających się, nic nie pomaga...~- 2534 3, 26| takie sprawy się działy, to mi nawet i do rozumu nie 2535 3, 26| co?~- Juści, że jakby na to przychodziło!~- A może jeno 2536 3, 26| śmiertelne grzechy, jako to Antka z macochą. Nowe zaś 2537 3, 26| brakło i drugich parobków, to dobry pierwszy z brzega, 2538 3, 26| pojadała mało wiele, kiej to dzieciątko przebierne, pogadując 2539 3, 26| pogadując z cicha o świecie, to o tych odpustowych miejscach, 2540 3, 26| farbami, wrzask się bez to uczynił w izbie, tak jedna 2541 3, 26| kiej te indory napuszone; a to i koziki sielne, prawdziwie 2542 3, 26| co ile kosztuje i gdzie to kupione.~Długo w noc przesiedzieli 2543 3, 26| martwe milczenie. - Gdzie to po inne roki, w tym zwiesnowym 2544 3, 26| w tym zwiesnowym czasie, to aże się wieś trzęsła od 2545 3, 26| Pozwolicie, gospodyni, to bym ano na górkę poszła, 2546 3, 27| przyodziana i jakąś chuścinę, że to ziąb był na świecie galanty.~ 2547 3, 27| trudem przyklęknąwszy, że to leda tydzień spodziewała 2548 3, 27| zaś przymrozek był z nocy, to płoty, mostki, dachy, i 2549 3, 27| przetarła oczy i nalazłszy to zagubione słowo pacierza 2550 3, 27| czujący nie będzie, jako to stworzenie. Miarkuje jucha 2551 3, 27| przed żłobami.~- Witek! A to śpi pokraka, kiej po weselu!~ 2552 3, 27| dodała twardo, bo była to krowa Jagusi.~- Tak pasą, 2553 3, 27| szkody z nocy nie ma, jak to czyniła co dnia, polazła 2554 3, 27| niekajś darły się zardzewiałe, to gęsi gdziesik krzyczały 2555 3, 27| budziła później ździebko, że to niedziela była i każden 2556 3, 27| cichością wiośnianą, w jakiej to rośnie wszystko i na świat 2557 3, 27| że dziw brał, jako to poredziła przemóc i przemogła, 2558 3, 27| całe życie nie przecierpi, to udźwignie, co ta na nią 2559 3, 27| a jej się widzi, jakoby to wczoraj się stało, kiej 2560 3, 27| Jagusią zwieść...~Żarło to, ale wypatrywać go przeciech 2561 3, 27| dziedzictwa i wczepi weń pazury, to i niełacno go oderwać, i 2562 3, 27| go uprzedziła!~Pytać się to miała kogój o przyzwoleństwo, 2563 3, 27| był o tym uprzedził Rocho.~To i komu się to miała oddać 2564 3, 27| uprzedził Rocho.~To i komu się to miała oddać w opiekę? Kiej 2565 3, 27| sam człowiek nie przyłoży, to mu i Pan Jezus nie dołoży.~ 2566 3, 27| oprzesz, kruszyno?~Gdzie zaś to był i czas na długie lamenty 2567 3, 27| zamysły na Jagnę powziął i bez to sielnie się nią opiekował; 2568 3, 27| do nocy późnej.~Jeno że to niezwyczajna była ni takiej 2569 3, 27| i przez Antka zahukana, to jej tak ciężko nieraz przychodziło, 2570 3, 27| z czego ta jej moc szła, to szła, dość że się nie dała, 2571 3, 27| niemały podziw i uważanie.~- A to! przódzi się widziała, jako 2572 3, 27| lubiła pleść bele czego, to i nie potrza jej było sąsiedzkich 2573 3, 27| wystawania la obmowy.~Mało to swoich miała frasunków, 2574 3, 27| przypomnienie było jako to żgnięcie w serce, że i teraz 2575 3, 27| drzwiami; nie przebudziło to Jagny, stary zaś tak samo 2576 3, 27| pierzynę bardziej na nogi, że to gorąco było w izbie, a potem 2577 3, 27| wyśpi, dzieci nie rodzi, to nie ma być urodna! - pomyślała 2578 3, 27| kiej kto na śmierć choruje, to żeby mu już nie wiem jakie 2579 3, 27| jeść nie mógł, że mu się to wszystko zwracało.~Miarkowali 2580 3, 27| do rozumu nie przyjdzie, to śmierć będzie miał letką 2581 3, 27| przychodziła; się już mierziło to długie czekanie, boć trza 2582 3, 27| taką dawać opiekę.~Jagny to było psie prawo doglądać 2583 3, 27| pilnowała gorzej złodzieja - to i nie dziwota, że ciągnęło 2584 3, 27| pomiędzy ludzi, na wolność, to zdawała pilnowanie Józce 2585 3, 27| przy ludziach: skrzat był to jeszcze głupi a latawiec. 2586 3, 27| a latawiec. Hanka więc i to musiała wziąć na swoją głowę 2587 3, 27| razy na dzień zaglądali, to jeno po to, by jej pilnować, 2588 3, 27| dzień zaglądali, to jeno po to, by jej pilnować, czy czego 2589 3, 27| mu tylko w pazury wpadło, to porywał, choćby i stary 2590 3, 27| pomiarkował... Słuchacie to?~- Co by zaś nie! - okryła 2591 3, 27| gdzie popadło.~- Macie to klucz od komory? - łypnął 2592 3, 27| powiesił i za czapkę wziął.~- To jutro poszukam... pilno 2593 3, 27| Rocho przyjechał?~- Ja to wiem? Spytajcie Hanki!~Postał 2594 3, 27| poskrobał rudych wąsów, a oczy to mu jak te złodzieje latały 2595 3, 27| bogactwem, i rozpierać na swoim, to i za tym by nie płakała, 2596 3, 27| przed Antkową kobietą: to przypiekało do żywego 2597 3, 27| podjudzaniem, bo sama z siebie to by może rychło ustąpiła. 2598 3, 27| nakazywała srogo stara.~To i siedziała, choć ckniło 2599 3, 27| było nie sposób wysiedzieć.~To latała z kądzielą po chałupach - 2600 3, 27| po chałupach - ale mogła to i tam wytrzymać, kiej we 2601 3, 27| któremu lubo się słuchać... To choć się trzęsła z trwogi, 2602 3, 27| dla siebie zniewolił, to ino bez to mu przyzwala, 2603 3, 27| siebie zniewolił, to ino bez to mu przyzwala, że ckni się 2604 3, 27| gospodarza!~I przez złość to jeszcze robi la całej wsi 2605 3, 27| Hankę i dzieci, psa nawet.~To może i bez to już do cna 2606 3, 27| psa nawet.~To może i bez to już do cna straciła serce 2607 3, 27| z cichą przyśpiewką, boć to niedziela była i czas nadchodził 2608 3, 27| wczoraj, pomdlałe nieco, że to im wody zapomniała nalać. 2609 3, 27| dziwnie pomroczało. Po cóż się to przybierać będzie i stroić? 2610 3, 27| każdą jej wstążkę i potem za to obnoszących na ozorach?~ 2611 3, 27| kiej węże cicho pełznące; to chybotliwe jaskółki przewijały 2612 3, 27| dno duszy spływały.~Mogła to zmiarkować, co się jej stało?~ 2613 3, 27| prawie bezboleśnie, jako to drzewo, obciążone kwiatem 2614 3, 27| na Józkę.~- Przyniosłeś to już gałązek z palmami?~- 2615 3, 27| tak cięgiem jak ty. Doiła to już krowę?~- Zabrała szkopek, 2616 3, 27| krowę?~- Zabrała szkopek, to pewnie poszła do obory.~- 2617 3, 27| próbowałam dzisiaj.~- Odpuszcza, to leda dzień się ocieli...~- 2618 3, 27| popuszczając ździebko obertelek, że to był niezgorzej podjadł, 2619 3, 27| Antka...~- Nie powiedzieć to Jagustynce, żeby jutro przyszła 2620 3, 27| południe ma skończyć wywózkę, to od obiadu weźmie się z Witkiem 2621 3, 27| rozrzucania; co czasu zbędzie, to i ty pomożesz...~Wrzask 2622 3, 27| wpadł zadyszany Witek.~- Że to nawet gęsiorom spokoju nie 2623 3, 27| czerwoną wełną.~- Bociek to kujnął cię w czoło? - spytała 2624 3, 27| skrzyni świąteczne szmaty. - A to ci powiem, jak było... Wypatrzyłem, 2625 3, 27| wziął boćka?~- A kto mu to powie?... A odbierę mu, 2626 3, 27| i obłaskiwał - rozpozna to kto, Józia? Ino me nie wydaj, 2627 3, 27| Józia? Ino me nie wydaj, to ci jakich ptaszków przyniosę 2628 3, 27| młodego zajączka.~- Chłopak to jestem, bym się ptaszkami 2629 3, 27| Głupi, przebierz się zaraz, to razem pójdziem do kościoła.~- 2630 3, 27| wymyśli, czego nie było.~- To samo pono i dobrodziejowi 2631 3, 27| dobrodziejowi mówił.~- A o Antku to i słowa rzec nie umiał.~- 2632 3, 27| chałup zamawiać...~- Był to z tym i u was! ~- Co dnia 2633 3, 27| ma z nią jakieś sprawy, to się schodzą i przed ludźmi 2634 3, 27| wyczesać i przeiskać, że to w tygodniu nie starczyło 2635 3, 27| pełne ludzi z drugiej wsi, to chłopy jakieś, snadź obce, 2636 3, 27| półgłosem na koronce, że to na książce nie umiała.~Dzień 2637 3, 27| słońce stanęło najwyżej, to nawet ptaki zamilkły, jeno 2638 3, 27| ździebku z dnia na dzień, jako to zboże kłosne w słońcu pod 2639 3, 27| drugiego, a teraz ci leży niby to drzewo piorunem rozłupane, 2640 3, 27| się w izbie i na ganku, że to kilka rówieśnic z nią przyszło 2641 3, 27| Śmiechu było niemało, że to niejedna przełknąć nie mogła 2642 3, 27| mówili, że jak się podpasie, to przedadzą - zauważyła Józka.~- 2643 3, 27| Antek przykazują zabić, to jego teraz wola pierwsza 2644 3, 27| zmyślnie poczynacie.~- Rzekł to co na to ? powiedział?~Radość 2645 3, 27| poczynacie.~- Rzekł to co na to ? powiedział?~Radość 2646 3, 27| Radość warem oblała.~- To mi powiedział, że jak zechcecie, 2647 3, 27| jak było... Puszczą go to rychło? - zapytała z dygotem 2648 3, 27| jak śledztwo skończą... A to się przewlecze że to wieś 2649 3, 27| A to się przewlecze że to wieś cała, tyle ludzi... - 2650 3, 27| jej w oczy.~- Pytał się to o chałupę, o dzieci, o... 2651 3, 27| choć nic złego nie mówił, a to babskie ciche chlipanie 2652 3, 27| pociechy, a kaj wstąpił, to jakby jasnością napełniały 2653 3, 27| widziało się w Lipcach, kiej to większą część narodu wywiezą 2654 3, 27| mogiłki albo zaś i wtedy, kiej to wojna przetratuje a chłopów 2655 3, 27| krzywdy i niesprawiedliwości, to i nie dziwota, jako o każdym 2656 3, 27| pleniła się w sercach kiej to diabelskie, złe zielsko, 2657 3, 27| słowa rwały się piorunami.~To juści, że Rochowe słowa, 2658 3, 27| płomię znowu siłą wybucha, to jedno sprawiły, co we wszystkich 2659 3, 27| po drogach stowarzyszali, to do karczmy szli, poredzając, 2660 3, 27| że świńtuch był spasiony, to uwalił się zaraz w gnojówce 2661 3, 27| dać mu po połedniu...~- To i dobrze na ten raz, trza 2662 3, 27| oporządzić wieprzka.~- Będzie to mógł, kiej dobrodziej zapowiadał, 2663 3, 27| Jagustynka też pomoże.~- To bym raniuśko jechała do 2664 3, 27| jeszcze za nią - a gdzie to Pietrek z Witkiem?~- Pewnikiem 2665 3, 27| skrzypice.~- Spotkasz ich, to przypędź, niechby z szopy 2666 3, 27| ciepło... - jąkała.~- Wstali to?... czas w pole...~Nie wiedzieli, 2667 3, 27| Hance powiedzieć. ~Dosłyszał to stary i uniósłszy się, tak 2668 3, 27| dorzucił podstępnie.~- A co, to jutro za stodołą znajdziecie... - 2669 3, 27| Pietrek, a przestań, przecież to już prawie Wielki Poniedziałek, 2670 3, 27| noc, bo musi być, ktosik to penetruje, a swój, że psy 2671 3, 27| nasłuchując...~- We zbożu... to juści w którejś z beczek... 2672 3, 28| ganek. Jagustynka przyjdzie, to niechby pomyła cebrzyki, 2673 3, 28| Spowiedzi słuchał będzie, a to i dobrodzieja ze Słupi jeno 2674 3, 28| wszyscy w chałupie.~- Bo to Józka pytlowała wczoraj, 2675 3, 28| I... by nie pomagał, to się wyleguje pod kożuchem 2676 3, 28| pokrywało podłogę.~- A bo to jest czym palić! Któż to 2677 3, 28| to jest czym palić! Któż to przyniesie suszu? Mam to 2678 3, 28| to przyniesie suszu? Mam to siły bieżyć do lasu tyli 2679 3, 28| pierwej ręce zaczepić ! Uradzę to sama wszystkiemu !~Westchnęły 2680 3, 28| opuszczenie.~- Kiej Stacho był, to się zdało, że nic w chałupie 2681 3, 28| stoi, a skoro go brakło, to widno dopiero, co chłop 2682 3, 28| będą do nich puszczali, to w niedzielę się zbierę i 2683 3, 28| zapłać za dobrość, w porę to choćby odrobkiem odpłacę.~- 2684 3, 28| będziesz!...~- Braknie ci to czego? - spytała nieśmiało.~- 2685 3, 28| spytała nieśmiało.~- A cóż to mam? Tyle co żyd albo młynarz 2686 3, 28| jej noc dzisiejsza.~- Za to Jagusię o nic głowa nie 2687 3, 28| siostrę.~- Nic wielkiego, jeno to, że się nażyje dobrego po 2688 3, 28| postękiwał z cicha.~- Ociec, co to wama jest?~Przykucnęła przy 2689 3, 28| juści ździebko... bo to zapomniały mi wczoraj dać... 2690 3, 28| jeno ziemniaki ze solą... a to Stacho w kryminale... Przyjdę, 2691 3, 28| podsuwając pod oczy coraz to nowe la zachęty.~- Niech 2692 3, 28| Jagna może używać, a ja to pies? haruję przeciek kiej 2693 3, 28| łbie świntuchowi!~- Żeście to pośpieszyli tak rychło!~- 2694 3, 28| jeno sporo gorzałką zalać, to galanto sól wyciągnie.~- 2695 3, 28| tam dużo miejsca, staremu to nie przeszkodzi... ino prędzej, 2696 3, 28| którą pospólnie robił, że to zarówno się znała na soleniu 2697 3, 28| trudno, skoro musiała, jak to było we zwyczaju u gospodarzy 2698 3, 28| ugwarzając się niemało, bo to ledwie jedna za próg, już 2699 3, 28| Józka musiała rozganiać.~Bo to i we wsi czynił się ruch 2700 3, 28| ludzi człapało po drogach, to wozy z drugich wsi raz po 2701 3, 28| pacierzów padał deszcz, to ciepły wiater przewalał 2702 3, 28| złotem posuło świat - jak to zresztą zwyczajnie bywa 2703 3, 28| dziewki poniektórej, której to posobnie i śmiech, i płacz, 2704 3, 28| wszystko sprawnie idzie, to na ziąb narzekał i o rozgrzewkę 2705 3, 28| potrza, obrządza.~- A kajże to Michał?~- Poszedł z organiściakiem 2706 3, 28| Jagustynka.~- Kiej nastał, to pono piechty przyszedł z 2707 3, 28| zabiega, grosza szczędzi, to się i dorobił - tłumaczył 2708 3, 28| złotych od pochowku bierze za to, co ta pobeczy po łacińsku 2709 3, 28| syna na księdza kieruje.~- To i honor będzie miał niemały, 2710 3, 28| Jagustynka. ~- Nie mogliście to po swojej stronie szlachtować! 2711 3, 28| cała stając.~- Masz czas, to se wymyjesz! - odrzekła 2712 3, 28| poskarży się ździebko, to jej ulży!~- Wojować wama 2713 3, 28| Oglądał go pilnie.~- A słoninę to ma grubą, że szukać! - zaśmiała 2714 3, 28| powstrzymać złości.~- Jaki to zmyślny, nawet po ogonie 2715 3, 28| Antek ma do rządzenia? jego to?~- A juści, że jego!~Skrzepła 2716 3, 28| chory tu ano leży, a jego to wszyćko...~- Ale wy będziecie 2717 3, 28| przez mus nie dostaniecie.~- To po dobroci dacie oto 2718 3, 28| słoniny.~- Antek każe wam dać, to dam, ale bez jego przykazu 2719 3, 28| Wściekła się baba!... Antków to wieprzak czy co?- złość 2720 3, 28| znów ponosiła.~- Ojcowy, to jakby było Antkowy, bo skoro 2721 3, 28| bo skoro ociec chorzy, to on tu rządzi za niego i 2722 3, 28| poszukać, broń Boże śmierci, to jeszcze się kaj zapodzieją 2723 3, 28| kto obcy złapie.~- A powie to, kaj schował!~Głęboką nieprzenikliwość 2724 3, 28| język za zębami trzymali, to o tym, gdyby się pieniądze 2725 3, 28| Znalazłby się większy grosz, to by było łacniej i Antka 2726 3, 28| wyprawować... A Grzeli mało to posyłali do wojska! - szeptał 2727 3, 28| jak uważacie?~- Wiem to, kiej mi o tym ni słówkiem 2728 3, 28| wczoraj prawił... nie baczycie to? - podsuwał.~- Juści, że 2729 3, 28| że ona coś wie; wyczytał to z jej twarzy zamkniętej 2730 3, 28| rozpowiadajcie...~- Pleciuch to jestem, któremu pilno z 2731 3, 28| staremu zaświtało we łbie, to może mu się leda pacierz 2732 3, 28| za nim parę kroków; boć to nie po raz pierwszy ciska 2733 3, 28| aby przetrwożyć i bez to łacniej z chałupy wygryźć.~ 2734 3, 28| ale borowego zakatrupił, to juści pokarać go muszą, 2735 3, 28| najbarzej trwożyli, że to kowal podmawiał swoje wymysły 2736 3, 28| ślepiami.~Ale snadź jej to wrychle obmierzło, gdyż 2737 3, 28| uradzim sami, mało się to w chałupie naharujesz!~Odradzała 2738 3, 28| niekiedy a lękliwie, że to już z samego przyrodzenia 2739 3, 28| przyjacielsko a przychlibnie, to Hankę tknęło, i chociaż 2740 3, 28| Wielki Tydzień! Gdzieżbym to gorzałkę piła!~- Nie w karczmie 2741 3, 28| gospodyni, do mnie, ja to nie organista!- wykrzyknął 2742 3, 28| Niech ino szkło brzęknie, to was zarno grzysi ponoszą - 2743 3, 28| drugiemu zaś flaszkowy pobrzęk to czyni, że wpodle za kieliszkiem 2744 3, 28| zestrofowała gniewnie.~- A cóż to? płakaniem biedy se odejmę? 2745 3, 28| statki z Jagusią.~Tak się to prędko stało, że nim się 2746 3, 28| wyniesła! Niedoczekanie twoje! To ci fortelnica! - szepnęła 2747 3, 28| zasypuj... Późno już! Kiedy to obrządzisz?...~- Pietrek 2748 3, 28| nie uredzę...~- A kajże to poszedł?~- Nie wiecie?... 2749 3, 28| zajęczał na dworze.~- A to ksiądz z Panem Jezusem jedzie 2750 3, 28| Kłębowej krewniaczki, co to w sobotę z żebrów przyciągnęła.~- 2751 3, 28| przyciągnęła.~- Jakże? nie u Kłębów to siedzi?~- U Kozłów czy ta 2752 3, 28| wielce robotą, jeszcze i bez to opóźnianą, że Józka, a to 2753 3, 28| to opóźnianą, że Józka, a to i sama Hanka cięgiem odbiegały 2754 3, 28| się wielce a dłużył, że to i ciemnica zwaliła się na 2755 3, 28| wróciła.~- Plucha i błocko, to się jej nie chciało po omacku 2756 3, 28| skrzyczany od Hanki, że to wczoraj się lenił i nie 2757 3, 28| wstrzymać, zaglądała do chorego, to zamówiwszy się o coś, wlazła 2758 3, 28| dyć wiem, gdzie co jest, to wama pokażę! - wołała Jagna 2759 3, 28| krótkie kawałki na dłuższe, to przydając niektórym po kawale 2760 3, 28| niektórym po kawale kiszki, to znowu odbierając, w końcu, 2761 3, 28| pyskuje, ale nie ma rady; to ci z miseczkom wójtom, łajdus 2762 3, 28| ostatni...~- Dominikowej to nie ślecie?~- Później się 2763 3, 28| juści, że trzeba... z taką to jak z tym łajnem, nie porusz 2764 3, 28| cicho.~- Niech przyjdzie, to dam niecoś. Ociec, la Weronki 2765 3, 28| dzisiaj w dołku gniecie...~- To Agata pono zachorzała?~- 2766 3, 28| litościwa !~- Za pieniądze to i ksiądz litościwy. Kozłowa 2767 3, 28| złotych gotowego grosza i za to mają przetrzymać u siebie 2768 3, 28| a stara se nie dzisia, to jutro dojdzie, niedługo 2769 3, 28| powstrzymać chlipanie.~- Cóż to wama, chorzyście? - pytała 2770 3, 28| pomocy potrzebuje... Łajdusy to i krzywdziciele moi, choć 2771 3, 28| tak źle, a u komorników to już trudno wypowiedzieć... 2772 3, 28| poratunku znikąd... Mógłby już to Jezus sprawić, by choć letką 2773 3, 28| nabiedniejszy.~- A komuż się to we wsi przelewa? wszędzie 2774 3, 28| przez miedzę, a nikomu to śpiku nie psuje... Juści, 2775 3, 28| Cóż poredzić? któryż to ma tylachna, by wszystkiej 2776 3, 28| By im kto podsunął o tym, to może by się zlitowały... - 2777 3, 28| tłuścieją... Młynarzowi to żniwo teraz, chociaż do 2778 3, 28| ziemniaków słychać było, że to drobne rzucały na jedną 2779 3, 28| Cóż chcecie?... skrzat to jeszcze, dzieciuch...~- 2780 3, 28| więcej nikogo.~- A kajże się to Michał podział?...~- Muszą 2781 3, 28| grzebał.~- W jęczmieniu to by klucz chowali? co? - 2782 3, 28| kiej złodzieja...~- Niby to nie wiem, po cóżeście tu 2783 3, 28| jeno co z chałupy zginie, to jak Bóg w niebie, do sądu 2784 3, 28| żeś pomagała... Zapamiętaj to sobie!... -wrzeszczała rozsrożona.~ 2785 3, 28| chcesz! bij! popróbuj ino, to ci te cacaną gębusię tak 2786 3, 28| wiada zgoła, na czym by się to skończyło, bo już pazury 2787 3, 28| oglądać, kiejście tacy. Złemu to wszystko na pociechę albo 2788 3, 28| prześmiewają! Jezus mój miłosierny, to mało bied, mało chorób, 2789 3, 28| mało chorób, mało głodowań, to się jeszcze w pojedynkę 2790 3, 28| zapisane... A nie wiecie to, jaka jest?... co to wyprawiała 2791 3, 28| wiecie to, jaka jest?... co to wyprawiała z parobkami... 2792 3, 28| zmawia... - dodała ciszej. - To juści, że skoro dojrzę, 2793 3, 28| juści, że skoro dojrzę, to się jaże we mnie gotuje 2794 3, 28| wam, nie krzywdźcie jej!~- To ja krzywdzę?~Zdumiała 2795 3, 29| wszystkim, co się we wsi działo, to jeno raz po raz wznosił 2796 3, 29| gorzej nie mogło.~Zaś nie to było najgorsze, że niejeden 2797 3, 29| prosiła o pługi, o nawozy i o to ziarno święte...~A któż 2798 3, 29| ostały we wsi, a nie ich to moc ni głowa poredzić wszystkiemu.~ 2799 3, 29| przychodziła pora rodów, jak to na zwiesnę zwyczajnie, a 2800 3, 29| gnój wybierać i wywozić - to choć urób kulasy po łokcie, 2801 3, 29| nie było zrobione - bo kaj to jeszcze te ze wszystkich 2802 3, 29| z czystej zazdrości, że to Lipczaki wynosiły się hardo 2803 3, 29| często chłop jakiś z Rudek, to z Wólki, to z Dębicy, a 2804 3, 29| jakiś z Rudek, to z Wólki, to z Dębicy, a nawet i z rzepeckiej 2805 3, 29| jedną stronę lecą, a nawet to blade słońce, co się spoza 2806 3, 29| Jazgotali cosik spólnie, to jakieś osobne głosy się 2807 3, 29| przytwierdzała jej wrzaskiem, kiej to stado indorów rozwścieczonych. 2808 3, 29| przejeżdżać tamtędy i bez to przykazują zawozić wyrwy...~- 2809 3, 29| ni koni nie damy.~- Któż to pojedzie?~- Niech pierwej 2810 3, 29| puszczą naszych chłopów, to im drogę narządzą.~- Dziedzica 2811 3, 29| wszystko naprowadza.~- A o to jeno stoi, z czego ma profit - 2812 3, 29| wypowiem wszystko, w jakim to ukrzywdzeniu żyjemy!...~- 2813 3, 29| tym, że chłopy go wybrały, to i one mogą z tego urzędu 2814 3, 29| jeszcze mieli!... A nie płacim to podatków, nie dajem chłopaków 2815 3, 29| sadze zapaliły!...~- A mnie to nie, żem to łoni len suszyła 2816 3, 29| A mnie to nie, żem to łoni len suszyła za stodołą?~- 2817 3, 29| suszyła za stodołą?~- A jak to sprały Gulbasiaka, że kamieniem 2818 3, 29| Cichocie!... - wołał.~- To idźcie do wójta i przedstawcie, 2819 3, 29| spokojnie, po porządku, jak to było.~- Bych jeno z tych 2820 3, 29| nie kazali płacić!...~- To wszystko patrzy, jakby się 2821 3, 29| zapowiadał!...~- Boże! że to i dnia spokojnego nie ma!... 2822 3, 29| złego nie padło.~- Wracacie to do dzieci?~Podniósł się 2823 3, 29| przódzi obrabia: gdzie mu to dbać o kogo! Obiecują przyjść 2824 3, 29| abo i dwie!...~- Jezu! że to człowiek ma ino te dwie, 2825 3, 29| Kiejby nie wasz rozum i to serce dobre, to już nie 2826 3, 29| rozum i to serce dobre, to już nie wiada, co by się 2827 3, 29| wszystkimi stało!...~- Bym to mógł, co chcę, nie byłoby 2828 3, 29| nieustających jazgotów babich - boć to przeciech ino same kobiety 2829 3, 29| zaś trafił się chłopak, to jeszcze taki z koszulą w 2830 3, 29| popędzając do pośpiechu, że to wczoraj z powodu zjazdu 2831 3, 29| różnych turbacji niemało - to kiele chałup trza było porządki 2832 3, 29| trza było porządki czynić, to dzieci obszyć, siebie też 2833 3, 29| pole, ale tak sprawnie im to szło, że połowa wytrząchała 2834 3, 29| gęsto... niechby wyrósł, to zwieje się w kołtuny i położy!~ 2835 3, 29| pełną błota.~- Mówiliście to z nim?... - wykrzyknęła 2836 3, 29| święta mu powiem, jak się to sielnie przypinasz do roboty!...~ 2837 3, 29| jeden poganiał, drugi niby to orał, a skrzaty były oba, 2838 3, 29| sięgające i przez żadnej mocy, to jużci, że pług im chodził 2839 3, 29| na pługu od wiatru, jak to ociec robili, i zakurzył 2840 3, 29| świecie niemało bywały, to wiedział zaraz z pierwszego 2841 3, 29| komu wspólny pacierz albo to twarde, mądre słowo lub 2842 3, 29| dobrodzieja...~ w końcu to się już narodowi począł 2843 3, 29| zmiłowanie a pociechy.~Hale! mógł to zaradzić biedzie wszystkiej? 2844 3, 29| biedzie wszystkiej? mógł to przeprzeć dolę i przekarmić 2845 3, 29| że la wszystkiej wsi było to jedną okruszyną, tym, jakoby 2846 3, 29| czekało co niemiara.~A zaś to wszystko, od czasu wzięcia 2847 3, 29| turbacji...~Rocho dobrze to wszystko czuł i wiedział, 2848 3, 29| do chałupy, dojrzał, jaki to upadek wszędy się wkrada...~ 2849 3, 29| krokwie i łaty wyłaziły, to oberwane wrótnie zwisały, 2850 3, 29| ostać ostawało, bo któż to miał co podjąć? któż naprawiać? 2851 3, 29| sił i czasu starczyło na to, co najpilniejsze! Juści, 2852 3, 29| zajrzyjcie!...~- Bym co pomógł, to zajrzę...~- Tak skamlały, 2853 3, 29| ale nim nalazł dla niej to dobre słowo, odeszła śpiesznie.~ 2854 3, 29| podwórze wpadła Sikorzyna.~- A to nie wiecie?... Stachom rozwaliło 2855 3, 29| i kury zganiał do kupy, to krowie uwiązanej do trześni 2856 3, 29| niechby nas wszystkich zabiło, to już bym na ten upadek nie 2857 3, 29| ten upadek nie patrzała, to już bym tego biedowania 2858 3, 29| zwiększającej się kupie, to płacz dzieciński albo Weronczyne, 2859 3, 29| leżała troska chmurna jako to niebo wiszące nad głowami, 2860 3, 29| cudze biedy brał w serce, to bych mu na swoje mocy nie 2861 3, 29| starczyło, a przy tym: odrobi to, kiej się już złe stanie? 2862 3, 29| Weronki i rzekł:~- A najpierw to Panu Bogu powinniście podziękować 2863 3, 29| się na dobre obróci. Jakże to było?~- Jak? Poszlim spać 2864 3, 29| czuwała nad wami. Czyjaż to krowa przy trześni?~- A 2865 3, 29| przy trześni?~- A dyć moja to, moja żywicielka jedyna!~- 2866 3, 29| Wściekł się czy co? czyj to? - pytał ksiądz chroniąc 2867 3, 29| ździebko za baby.~- Dyć to Kruczek, nasz... juści, 2868 3, 29| zadyszana Sikorzyna.~- A to do mnie się przenieście, 2869 3, 29| prędko.~- Moiście, a czymże to wama za komorne zapłacę!~- 2870 3, 29| komorne zapłacę!~- Niech was o to głowa nie boli. Znajdziecie 2871 3, 29| grosz, zapłacicie, a nie, to przy robocie jakiej pomożecie, 2872 3, 29| Hanka poczciwie. - A kaj to ociec?~Chciała go zabrać 2873 3, 29| urodziłech się tutaj, to i zamrę.~Co się go naprosiła, 2874 3, 29| juści... a jeśli każesz... to do waju jeść przyjdę... 2875 3, 29| przyjdę... dzieci ci za to przypilnuję... juści... 2876 3, 29| znowuj rozpłakaną.~- A czym to sobie u was zasłużyłam na 2877 3, 29| jesteście, jak drugie. ~- To w taką porę waju ciężej 2878 3, 29| jej, co ino która mogła: to grochu, to krup jęczmiennych, 2879 3, 29| która mogła: to grochu, to krup jęczmiennych, to mąki...~- 2880 3, 29| grochu, to krup jęczmiennych, to mąki...~- Ludzie kochane, 2881 3, 29| już na jej przemowę, że to południe akuratnie przedzwaniali, 2882 3, 29| nie pokazywało, ale mimo to dzień posiewał dziwnie przesłonecznioną 2883 3, 29| przednowku było potrza, to na niewielki procent wygodził. 2884 3, 29| jak do kogo przemówić, to i raz po raz ciągał na wóz 2885 3, 29| handlowała znosząc jajka, koguty, to jakąś wypierzoną kokoszkę 2886 3, 29| tego płótna półsztuczek, że to głównie na zamianę wycyganiała 2887 3, 29| Jutro pojedziesz do miasta, to nakupisz, co potrzeba.~- 2888 3, 29| u jej rzęs długich.~- Co to wam, Teresko? - spytała 2889 3, 29| grosza na święta. Nie możecie to poczekać do Przewodów?~- 2890 3, 29| Mateusza, nie la chłopa.~- To one się tak znają! - zdumiała 2891 3, 29| lesie siedzieli...~- Skądże to mam wiedzieć?~- A dyć Tereska 2892 3, 29| Bójcie się Boga!... nie ma to swojego chłopa?~- Wiadomo, 2893 3, 29| i chłop kiej smok. Cóż to ma sobie żałować?!~Hance 2894 3, 29| miasta latają. Nastka niby to do brata, a głównie, bych 2895 3, 29| się przypominać... ~- Że to wy wiecie o wszystkim! no, 2896 3, 29| oczach głupie szyćko robią, to przejrzeć łacno. Wełniak 2897 3, 29| złośliwie.~- No, no, co się to nie wyrabia z ludźmi... 2898 3, 29| pochorujecie... Nie może to Józka albo kto drugi? - 2899 3, 29| kaj się mogło podziać.~- To nie psia robota: wyraźnie 2900 3, 29| przyszedł po parę funtów... To Jagusina sprawka! - zawyrokowała 2901 3, 29| zapaską, ale myślała, to jakiś stroik, któren sobie 2902 3, 29| tak moje, jak i wasze, to urznęłam kawał zjadłam! - 2903 3, 29| nie wściekła ze złości, że to jej przemóc nie poredziła.~ 2904 3, 29| przemóc nie poredziła.~Przez to już cały wieczór dopiekała 2905 3, 29| wcześniej wyganiając, że to jutro Wielki Czwartek i 2906 3, 29| wrzeszczała z płaczem. - Cóżem to dziadówka, by mnie w gnojnicach 2907 3, 29| córka! Ociec by nigdy na to nie pozwolili...~Narobiła 2908 3, 29| przednim siedzeniu, jak to gospodynie zazwyczaj jeździły.~- 2909 3, 29| grzechotał pod płotami, że to od rana dzwony umilkły, 2910 3, 29| rana dzwony umilkły, jak to było we zwyczaju w kużden 2911 3, 29| W nocy przyszedł ziąb, to ranek podnosił się osiwiały 2912 3, 29| spaliły.~A wszędzie szło to samo: u młynarza, u organistów, 2913 3, 29| mieli szabaśniki do wypieku, to w sadach między chałupami 2914 3, 29| sprzętem przeróżnym, że to izby bielili dzisiaj na 2915 3, 29| groszem skrzybot mniejszy, to i rychlej pokończyli przygotowania.~ 2916 3, 29| markotność chyciła. Jakże, to mieniło się w oczach, 2917 3, 29| w zdumieniu:~- Skąd się to bierze u ciebie?... no, 2918 3, 29| Święcił jutro będzie, to mu podam, może weźmie...~- 2919 3, 29| przekrzyków i biegów, bo jak to było we zwyczaju odwiecznym, 2920 3, 29| było parobków ni starszych, to zmówiły się na to same chłopaki, 2921 3, 29| starszych, to zmówiły się na to same chłopaki, jeno z Jaśkiem 2922 3, 29| topolową drogę, kaj się to miał odbyć pochowek, gdy 2923 3, 29| ksiądz nakazywał, że mu to czasu brakowało chodzić 2924 3, 29| wszystkich.~Lipce miał najbliżej, to święcił na ostatku, nieraz 2925 3, 29| poświęconym ogniem.~Poleciała na to i Józka zabrawszy dzieci 2926 3, 29| drzewiny rodne w sadzie, że to się przyczyniało do urodzajów 2927 3, 29| progu i w sieniach.~- Gdzie to ten chłopiec, który mi sprzedał 2928 3, 29| Z pół wsi się wybiera!~- To dobrze, byle tylko zgodnie 2929 3, 29| dziesiątej! A śpijcie w kościele, to Ambrożemu każę wyprowadzić! - 2930 3, 29| Maćkiem Kłębowym kogutka, co to z nim mieli pójść po dyngusie.~ 2931 3, 30| dusza przy duszy, jako to pole nasadzone głowami, 2932 3, 30| zwiesnowego przypołudnia, kiej to słońce przypiecze pola, 2933 3, 30| jęk wyrwał się skądciś, to czyjeś rozmodlone ręce wychynęły 2934 3, 30| mrok zalegał kościół, że to oknami a głównie przez wielkie 2935 3, 30| sobie tak zalękniona, jakby to jeszcze tam była, w komorze 2936 3, 30| cisnąc głowę do jej kolan... to żal ścisnął za serce 2937 3, 30| powiadał i o tym, jak go to paskudne Żydowiny ukrzyżowały, 2938 3, 30| Żydowiny ukrzyżowały, że to świat przyszedł zbawić, 2939 3, 30| zbawienia!~Ryknął ci na to cały naród i płacze, szlochania 2940 3, 30| nie będzie...~I tak gorąco to mówił, tak poczciwie, że 2941 3, 30| nabożeństwo i pamięć tego, czego to dzisiaj dopięła, tak 2942 3, 30| jeno wróci a gospodarzy, to ni słówkiem mu przypomnę 2943 3, 30| Dzień się już rozwierał kiej to modre oko, jeszczech bielmem 2944 3, 30| barłogów, choć dzień ci to szedł Pańskiego Zmartwychwstania. 2945 3, 30| Alleluja! Alleluja!...~Tym ci to świat wszystek się rozlegał 2946 3, 30| zaklaskała:~- Pietrek ci to? a to by cię rodzona nie 2947 3, 30| zaklaskała:~- Pietrek ci to? a to by cię rodzona nie poznali!~- 2948 3, 30| smakując święconego, że to bez tyle tygodni niezgorzej 2949 3, 30| przyniewalając do picia.~- Rychło to pojedziem? - ozwał się pierwszy 2950 3, 30| Józka.~- Przyjdzie na czas, to pojedzie, czekać nie będę.~- 2951 3, 30| czekać nie będę.~- Obroków to wziąć?~- Na jeden popas, 2952 3, 30| podjadłszy nieco. - Jeno to dziwna, że choć mu za życia 2953 3, 30| błocie legać pozwalają, to po śmierci radzi go w gorzałce 2954 3, 30| poglądając w puste izby, to wróble stado z wrzaskiem 2955 3, 30| święconym, chudziaki.~- Wyście to z matką nie pojechali? - 2956 3, 30| matuli, nie poznajecie go to, co? A i korale wszystkie 2957 3, 30| ostało po nieboszczkach, to nama ich tknąć nie pozwolili, 2958 3, 30| Żeby jej tak zapachnęło to łajno diabelskie!~- Niech 2959 3, 30| chłopów na Przewody.~- Któż to taki wiedzący powiadał?~- 2960 3, 30| dziedzica...~- Głupia, dziedzic to ich więzi czy co?~- Bych 2961 3, 30| co?~- Bych się wstawił, to może by puścili...~- Wstawiał 2962 3, 30| dobrze baczę, w jakie to cuganty jeździł... jak se 2963 3, 30| pojękiwał stary.~- Wziął za to ciężką pokutę, ciężką! Toście 2964 3, 30| na długo.~- Baczę, kiej to w Lipcach wszystkiego piętnastu 2965 3, 30| Kichał rzęsiście.~- A bo to już dzisiaj we wsi nie ciasno! - 2966 3, 30| kiej się chłopaki pożenią, to już la ich dzieci nie ostanie 2967 3, 30| ostanie i po morgu, juści...~- To we świat iść muszą! - zauważył 2968 3, 30| zauważył Rocho.~- Z czym to pójdą? z gołymi pazurami 2969 3, 30| palicami chytały się ziemie, to by i trzech siewów nie przetrzymały... 2970 3, 30| ze trzydzieści... ale bo to dziedzic przeda, kiej mu 2971 3, 30| wszędzie winien, a skąd to weźmie oddać, kiej boru 2972 3, 30| nie było widać, ale mimo to przed chałupą gwarno było 2973 3, 30| wiedła, jako najstarsza i że to najbardziej się przekpiwała 2974 3, 30| przekpiwała z chłopaka, co to był niezguła, a siarczystego 2975 3, 30| Żydowskie bachory niańczy, to i tobie nos będzie umiała 2976 3, 30| ucierać.~- Albo z Jagatą, to na odpusty poprowadzisz - 2977 3, 30| do której z wódką posłał, to by się do Częstochowy ochfiarowała 2978 3, 30| odpowiedział. ~- A pozwoli ci to matka, kiejś w chałupie 2979 3, 30| A niech cię jeno dojrzy, to zaraz pieski pospuszcza.~- 2980 3, 30| Kamizelę ma ze wsypy, co to świnie podarły.~Leciały 2981 3, 30| zatętniało przed chałupą, jakby to stado źrebaków przeganiał 2982 3, 30| szeptał z dumą.~- Sameś to wystroił? ze swojej głowy? ~ 2983 3, 30| Józia...~- Moiściewy, a to kiej żywy się rucha, choć 2984 3, 30| go dzieuchom!... dopiero to będą wydziwiać!... Pokaż, 2985 3, 30| jutro pójdziemy po dyngusie, to obaczą. Jeszcze sztachetków 2986 3, 30| niego, żeby nie sfrunął.~- To opatrz krowy i do izby przychodź 2987 3, 30| końcu prawdę powiedział:~- A to odebrałem dobrodziejowi 2988 3, 30| bociek w ganku stojał! Maciuś to wypatrzył i przyleciał powiedzieć! 2989 3, 30| me ino!~- Hale! kiej cię to z czym wydałam? Dziw mi 2990 3, 30| wydałam? Dziw mi jeno, żeś to się ważył, Jezu!~- Swoje 2991 3, 30| była i matką jego dzieci, to jej nawet nie przyhołubił, 2992 3, 30| dusił, łzy zalewały, to jeszcze krzyknął, by mu 2993 3, 30| że trupem nie padła... To za ciężką służbę kole 2994 3, 30| ich dużo było i dorosłych, to wnet dały radę chłopakom 2995 3, 30| ozgniewany za despekt, to dzieuchy górę nad nim wzięły, 2996 3, 30| ma grosza, pacierzem se to jadło doprawia - opowiadała 2997 3, 30| nikomu poradzić nie może bo to sprawa komisarza i urzędu, 2998 3, 30| szkodny najbarzej! Wiecie, że to las mu sprzedawać wzbronili, 2999 3, 30| chłopów ma iść z torbami, to niech całą wieś zaraza wytraci!... 3000 3, 30| pogrozą!~- Moiście, a bo to wiada, kiej kto komu miętkie


1-500 | 501-1000 | 1001-1500 | 1501-2000 | 2001-2500 | 2501-3000 | 3001-3500 | 3501-4000 | 4001-4500 | 4501-4993

IntraText® (V89) Copyright 1996-2007 EuloTech SRL