Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library | ||
Alphabetical [« »] tnac 1 tnie 3 tnpoli 1 to 4993 tó 1 toba 34 tobie 41 | Frequency [« »] 5932 nie 5699 w 5302 z 4993 to 4437 ze 3727 do 2569 co | Wladyslaw Stanislaw Reymont Chlopi IntraText - Concordances to |
Tom, Rozdzial
3501 3, 34| Słyszane to rzeczy! Jakże, kiej to chto chłopu dał co z dobroci? 3502 3, 34| najmniejszą poredę iść, a i to na ręce patrzą, zaś w urzędzie 3503 3, 34| sprawę dobrze poznałam, jakie to jest urządzenie na świecie 3504 3, 34| słowa.~- Rada dobra, ale że to Michałowa, nieprzezpieczna: 3505 3, 34| chwaciło...~- Pokażcie; to razem przeliczymy.~Zniknęła 3506 3, 34| i sześć biczów korali.~- To po matce, dał je Jagnie, 3507 3, 34| już o nią przepytywał... to parę korczyków zboża...~- 3508 3, 34| pomocy Antka wykupimy. Wie to kto o waszych pieniądzach?~- 3509 3, 34| Bogu podziękujecie. Gdzie to Jagusia?~- Dyć jeszcze do 3510 3, 34| Przez złość do nich, że to chcą działów. Piekło tam 3511 3, 34| działów. Piekło tam u nich, a to dzień nie mija przez kłótni; 3512 3, 34| myślałem, że co inszego, bo to mi różnie opowiadali.~- 3513 3, 34| mi różnie opowiadali.~- To świętą prawdę mówili. Jagną 3514 3, 34| się odezwała:~- Byście mi to, Rochu, ołtarz pomogli przystroić...~- 3515 3, 34| jutro Boże Ciało. Gdzież to go stawiacie?~- Gdzie i 3516 3, 34| świece, lichtarze macie to już?~- Jambroży przyobiecał 3517 3, 34| wczesnym rankiem.~- U kogóż to jeszcze będą stawiali ołtarze?~- 3518 3, 34| się, chudziaczko, w boru, to se teraz odpoczniesz... 3519 3, 34| krzyczeć z całych sił:~- A to nie wiecie, jakieś zabite 3520 3, 34| leżą.~- W imię Ojca i Syna, to jedźże do wójta powiadomić!~- 3521 3, 34| przyjechali - rzekł ktosik.~- To sołtysowi dać znać!... kole 3522 3, 34| krzakami. Złapię Kłębiaka, to ja mu dam strachania. Spotkałem 3523 3, 34| wójta i zabrałem się z nim, to cała historia. Wio! maluśkie!~- 3524 3, 34| Wio! maluśkie!~- A cóż to, wójt chory, że leży kiej 3525 3, 34| rzecz wymyślić!~- Gulbasiaka to sprawka, on pierwszy do 3526 3, 34| Zabitych w lesie nie było, to prawda, ale może co gorszego.~ 3527 3, 34| jakieś zabite leżą!" Zabite, to zabite, myślę, ale warto 3528 3, 34| podchodzę bliżej... patrzę... a to pan wójt leży przez kapoty, 3529 3, 34| się w mieście, gorąc był, to se chcieli wypocząć w chłodzie 3530 3, 34| jęknęła któraś.~- Żeby to parobek z dziewką, ale to 3531 3, 34| to parobek z dziewką, ale to gospodarz, ociec dzieciom 3532 3, 34| osławy nie boja, jutro gotowa to samo robić.~Wyrzekali po 3533 3, 34| się z całej historii.~- To ci kokot z wójta, no! to 3534 3, 34| To ci kokot z wójta, no! to chwat! - śmiał się Wachnik 3535 3, 34| przypuści do siebie.~- Po Jagusi to i nieśpieszno mu będzie 3536 3, 34| dokładają, zaś po prawdzie to nie wiadomo, jak było... 3537 3, 34| krzyczał:~- Wójt jeno winien! To ona mu korale zwoziła? ona 3538 3, 34| Dowie się, co ją bronisz, to ci zasługi podniesie.~- 3539 3, 34| upomnieć ani kto drugi, to ja bronił będę... A będę, 3540 3, 34| Pyskacze juchy, kieby się to przytrafiło z którego siostrą 3541 3, 34| którego siostrą albo kobietą, to by mordy stulili!~- Zawrzyj 3542 3, 34| odrzekła smutnie: ~- Wstyd to i obraza boska, ale i niemałe 3543 3, 34| powiedzą, że co najgorsze, to w Lipcach się staje.~- I 3544 3, 34| je kto tak przyniewalał, to samo by zrobiły! - zaszydziła 3545 3, 34| zajrzała na drugą stronę, niby to do Macieja, ale dojrzawszy 3546 3, 34| chałup zachodził i niby to żartami gadał:~- Udał się 3547 3, 34| podjudzać na wójta prawiąc, jaki to zły przykład la ludzi daje, 3548 3, 34| Sikora.~- Zwalić go z urzędu, to jedyna rada, zaraz mu trąba 3549 3, 34| Posadzilim go na wójtostwie, to mocnim i zesadzić! To, co 3550 3, 34| wójtostwie, to mocnim i zesadzić! To, co dzisiaj zrobił, wstyd 3551 3, 34| stawiać, Miemców na Podlesie to on pono dziedzicowi naraił. 3552 3, 34| herbatę pija - za czyje to pieniądze? co? Juści, nie 3553 3, 34| jeno za gromadzkie...~- To trzymam, co świńtuch jest 3554 3, 34| ołtarza przed wójtem, jak to co rok bywało. Juści, co 3555 3, 34| mocniej, ale naród jakby na to nie baczył; gdyż już od 3556 3, 34| wydzierał po swojemu, że mu to Witek z cicha przygwizdywał.~ 3557 3, 34| skończyli przed ołtarzami, to jeszcze długo trwało nabożeństwo 3558 3, 34| gościnie u Lipczaków: byli to ci, co tak poczciwie zjechali 3559 3, 34| świeciły złote roztoki, to się gęsto kwaterowali pod 3560 3, 34| coraz większy i ciasnota, to przenieśli się do żydowskiej 3561 3, 34| drwiąco:~- Zaczynaj, Grzela, to kiej wrony na deszczu tak 3562 3, 34| piątki na sperce z kawą, to jeszcze lepiej będzie dzisiaj, 3563 3, 34| sąd trafiłem... cie! jak to wszystko wiedzą.~- Dajta 3564 3, 34| spokój, robi swoje bez nas, to i my weźmy się do swojego 3565 3, 34| zmawiacie na kogo! - niby to drwił, ale wargi mu się 3566 3, 34| Dyć wiemy i trzeba na to zaradzić! - zawołał niecierpliwie 3567 3, 34| umiesz, gazetę czytujesz, to ci łacniej.~- Bo jak Miemce 3568 3, 34| kupią i zasiędą o miedzę, to będzie jak w Górkach: powietrza 3569 3, 34| w Górkach było inaczej, to same chłopy winowate: piły, 3570 3, 34| cięgiem i torby se wygrały.~- To i z Podlesia możem wykupić 3571 3, 34| morgę sprzedają, a potem to znajdziesz z jakie tysiąc 3572 3, 34| jakie tysiąc złotych za to samo?...~- Żeby ojce wydzieliły 3573 3, 34| zawrzeszczeli.~- O głupie, głupie! To starzy z całego ledwie się 3574 3, 34| szeptali sfrasowani.~- To kupić Podlesie i podzielić! - 3575 3, 34| Czekajta jeno, może się i na to znajdzie jaka rada.~Mateusz 3576 3, 34| dosyć i jak się ozgniewam, to rzucę wieś i do miasta pójdę, 3577 3, 34| pożyczyć nie ma od kogo. Żeby to wciórności z takim urządzeniem.~ 3578 3, 34| Grzela opowiedział, jak to jest indziej po drugich 3579 3, 34| Dobrze mają: kaj indziej to jest opieka nad narodem, 3580 3, 34| zmarnieje, czy też wyrośnie - co to kogo swędzi?... bele jeno 3581 3, 34| Jak nie ma noża na gardle, to się nie zgodzi: jemu zaraz 3582 3, 34| przeciągną na swoją stronę, to miesiące przejdą, dziedzic 3583 3, 34| końcem stawiać do pionu.~- To gadajże, Mateusz, radź!~- 3584 3, 34| inny ździebko sposób, a to samo wyjdzie... Do Miemców 3585 3, 34| nie posłuchają i kupią, to nie pozwolim im siać, nie 3586 3, 34| z jamy.~- A juści, niby to se nie poredzą!... jak Bóg 3587 3, 34| wybuchnął Grzela.~- Zapakują, to i puszczą, wiekować tam 3588 3, 34| ale kiej nas wypuszczą, to la Miemców będzie jeszcze 3589 3, 34| zamysłów. Przekładał, jakie to z tego wynikną procesy, 3590 3, 34| parę lat do kryminału... że to wszystko da się zrobić spokojnie 3591 3, 34| poniechali, ale wszystko to było na darmo, kiejby groch 3592 3, 34| gdzie przychodzą Niemcy, to już tam nie tylko biedny 3593 3, 34| dziadek i mój ojciec też... to z kim ja mam trzymać?... 3594 3, 34| mam trzymać?... co?... Czy to ja nie swój?... Przecież 3595 3, 34| Przecież jak wam będzie lepiej, to i mnie będzie lepiej!... 3596 3, 34| wy będziecie gospodarze, to ja będę z wami handlował!... 3597 3, 34| mądrze o Niemcach myśleli, to ja całą butelkę araku postawię!... 3598 3, 34| odebrała!...~- Obrać nowego, to każdy tak samo poradzi...~- 3599 3, 34| cztery morgi.~- Pij, bracie, to i rodzone nie zrobiłyby 3600 3, 34| cięgiem od kupy do kupy, to do karczmy zaglądał i wszędy 3601 3, 35| było potrza na upartych, to i poczęstunków albo borgowań, 3602 3, 35| do łbów strzeliło! Mało to już marnacji przez bór?... 3603 3, 35| niewolił do nowego buntu, to cię strażnikom wydam! Nygusy, 3604 3, 35| rozniesły! - klął Mateusz. - To kiej sroki na deszcz krzyczą 3605 3, 35| deszcz krzyczą i krzyczą. Dyć to ciele prędzej zrozumie ludzką 3606 3, 35| sprać abo żebych twoja była, to cię wtedy może posłucha - 3607 3, 35| nie wiem co przeszkadzało; to i teraz na nic nie zważał: 3608 3, 35| krótko i powiada:~- Sposób to zbójecki, ale że na inny 3609 3, 35| proboszcz poszedł na wieś i niby to chłodu zażywał, a zaglądał 3610 3, 35| jeszcze czas. Zrobicie swoje, to ja już pojadę do dziedzica 3611 3, 35| iż skoro ksiądz zachęca, to warto by tak zrobić.~Jeszcze 3612 3, 35| i z Rochem na czele, że to mógł się rozmówić z Miemcami 3613 3, 35| Miemcami po ichnemu.~Właśnie to był Rocho teraz przyobiecał 3614 3, 35| dobierając się do mleka, to bociek rozganiał kury i 3615 3, 35| kura któraś zwoływała, to gdziesik nad stawem ze śmiechami 3616 3, 35| mizernej twarzy. Juści, mało to przeszła przez te dnie? 3617 3, 35| Wójtowa kochanica!~O! to jakby ją noże przeszyły 3618 3, 35| zadusił!~Mój Boże, a bo to była winowata?... spoił 3619 3, 35| nie wiedziała... mogła się to przeciwić?... a teraz wszyscy 3620 3, 35| obronie nie stanie.~Gdzież to teraz pójdzie? Drzwi przed 3621 3, 35| zawiązał! Panną byłabym, to nie daliby mnie ukrzywdzić, 3622 3, 35| ukrzywdzić, nie... I cóżem to za nim użyła? Ni życia, 3623 3, 35| na Miemców...~- Prosili, to pójdę z nimi do sąsiadów - 3624 3, 35| hurmą z kijami a krzykiem, to Miemcy się ulękną i Podlesia 3625 3, 35| znalazł lepszych kupców...~- To przeciek Lipce nie kupią, 3626 3, 35| prowadzi...~- Zobaczymy, jak to wyjdzie, zobaczymy! - mówił 3627 3, 35| zastawu albo poręczenie, to Antka zaraz wypuszczą... 3628 3, 35| Antka zaraz wypuszczą... Co to wam?...~Nie odrzekła, głos 3629 3, 35| choćby przyszło najgorsze, to już takie złe nie będzie.~ 3630 3, 35| rozpowiadajcie! Powróci, to się i tak dowiedzą, zaś 3631 3, 35| brata, aż w końcu rzekł:~- A to, matko, dajcie mi pieniędzy, 3632 3, 35| pacierze.~- Z kimże się to żenisz? - spytała z urągliwym 3633 3, 35| wyprawić...~- Posyłałeś to już z wódką, co? - pytała 3634 3, 35| wypuść, bo kwiczy...~Zrobili to prawie bezwolnie, a kiej 3635 3, 35| oglądając się za czym do ręki.~- To sam se je znajdę!~Skoczył 3636 3, 35| chciał tej bitki z matką, to się jeno obraniał jeszcze, 3637 3, 35| Jagna, wszedłszy właśnie na to, rzuciła się ich rozbrajać, 3638 3, 35| pódę! Gront mój po ojcach, to na swoim ostanę, nie ustąpię! - 3639 3, 35| pedziałem, nie ruszę się stąd, to się nie ruszę!... - wrzasnął 3640 3, 35| jęki rozległy się w izbie: to Jambroż opatrywał chorą, 3641 3, 35| serce zatłukło.~- Co ci to, Jaguś? choraś?...~Drzewa 3642 3, 35| skrzywdziła!... Śmiałem to? Jaguś... - pokorny już 3643 3, 35| usłuchałeś...~- Wołałaś to, Jaguś? naprawdę?!...~- 3644 3, 35| o sieroty?... Skrzywdzić to każden gotowy i sponiewierać!~ 3645 3, 35| wziąłby ją był na ręce kiej to dzieciątko i z nieopowiedzianą 3646 3, 35| krzyw nie był... nie baczysz to?...~- Hale, może łoni, kiedyś... 3647 3, 35| Uciekasz, a cóżem ci to znowu za krzywdę zrobiła?...~ 3648 3, 35| prosił gwałtownie.~- Abom go to przyciągała? abo go to trzymam! - 3649 3, 35| go to przyciągała? abo go to trzymam! - krzyknęła gniewnie.~ 3650 3, 35| na mnie bij zabij! Cóżem to winowata?.. co? - skarżyła 3651 3, 35| wysiedzieć, stawała w progu, to wychodziła aż na drogę, 3652 3, 35| wychodziła aż na drogę, to znowu długie czasy patrzała 3653 3, 35| patrząc w oczy:~- Prawda to, że ksiądz z ambony kogoś 3654 3, 35| drugie kamieniami frygać to każden sprawny... jeno złemu 3655 3, 35| głęboko i zła - Ale wójta to ni słowem nie tknął, a on 3656 3, 35| Co pomiędzy nimi było, to ich sprawa, a drugim wara 3657 3, 35| ni młynarzowych dziewek to nie wypomina: wiadomo przeciek, 3658 3, 35| najgłębszym oburzeniu.~- To prawda, co i Tereskę wypominał? 3659 3, 35| wzburzenie.~- Powiadali, że to Dominikowej robota albo 3660 3, 35| odciągnąć do swojej Marysi.~- To tam raki zimują! Że mi to 3661 3, 35| To tam raki zimują! Że mi to nawet do głowy nie przyszło...~- 3662 3, 35| przyszło...~- Chłopy zawdy to jeno widzą, co mają na oczach 3663 3, 35| swoje sprawy robią, a bez to niewinne cierpią - rzekła 3664 3, 35| wytrzymać.~- Jak Maciej był, to i miał kto załagodzić, mieli 3665 3, 35| radzili, że jak powróci, to już my razem zrobimy we 3666 3, 35| naczelnik; pisarz mówił, co po to, aby zwołać zebranie i uchwalić 3667 3, 35| skoro naczelnik przykaże, to usłuchać musimy - zauważył 3668 3, 35| bez zimę uczyły u Rocha, to nawet pisane rozbierą i 3669 3, 35| przeczytać poredzą...~- To Rocha ugodzić i niechby 3670 3, 35| wtrącił znów Grzela.~Na to sołtys wsunął się w gromadę 3671 3, 35| Rocho byłby najlepszy, to wiem... moich chłopaków 3672 3, 35| stary Płoszka.~- Ze strachu to byście go i wydali... co? - 3673 3, 35| a na szkodę wszystkim, to każdy by zrobił to samo. 3674 3, 35| wszystkim, to każdy by zrobił to samo. Młodyś, ale ja dobrze 3675 3, 35| krajali batami. Nie nasza to sprawa.~- Wójtem chcecie 3676 3, 35| dębowymi lagami, a czasem to i ktoś w garście pluł i 3677 3, 35| i doi kiej głodną krowę, to i nie dziwota, co zjałowiała.~ 3678 3, 35| było gromadę ludzi. Miemcy to byli. Antał piwa stojał 3679 3, 35| do was - zaczął Rocho.~- To siadajcie, gospodarze, z 3680 3, 35| Lipiec, widzę, jesteście, to ogadamy po sąsiedzku! Johan, 3681 3, 35| Bóg zapłać, sprawa krótka, to postoimy.~- Nie musi być 3682 3, 35| kiedyście przyszli pierwsi, to może piwa się z nami napijecie... 3683 3, 35| Niemiec rzekł kwardo:~- No, to słuchamy!~Cichość padła, 3684 3, 35| głębokiej cichości kieby to stado baranów, co już ślepiami 3685 3, 35| Przyślim od całej wsi po to - mówił po polsku, głośno 3686 3, 35| Podlesia...~- Tak! Juści! Po to! - przywtórzyli za nim trzaskając 3687 3, 35| powiedział uroczyście.~- A to w jaki sposób, za darmo 3688 3, 35| i pozostanie, a komu się to nie podoba, niech idzie 3689 3, 35| odsiedzieliście jeszcze za las, to wam przyłożą i razem odrobicie! - 3690 3, 35| ździebko wypuścić!~- Damy się to; chłopcy? z całego narodu 3691 3, 35| inaczej! Nie chceta zgody, to wama zapowiadamy przed Bogiem 3692 3, 35| wojny! Dobra, kiej wojna, to wojna! Mata za sobą sądy, 3693 3, 35| czyje będzie górą! A jeszcze to wam dołożę, byście zapamiętali... 3694 3, 35| ścianą; kilku wyniesło fuzje, to za kamienie chwytało, kobiety 3695 3, 35| Zastrzelisz, pludro, jednego, to cię drudzy kijami zatłuką 3696 3, 35| jensi gwizdali z uciechy, to gwarząc obejmowali gorącymi 3697 3, 35| zgodzi, a odda wam Podlesie, to niemała praca was czeka, 3698 3, 36| wasąga sprawunki.~- Koszą to? - pytała siadając zaraz 3699 3, 36| zgarbacieć przy ciosołce, to musi se grzbiet wyprostować 3700 3, 36| na świat wyjrzała.~- Śpią to jeszcze ociec?~- W sadzie 3701 3, 36| światło nie wychodzili.~- To pono najlepsze na oparzelinę! - 3702 3, 36| wczorajsze nowiny, jeno krótko to trwało, bo biały dzień się 3703 3, 36| kopcach, Józka pokaże wama.~- To ta na Kaczym Dołku, karwas 3704 3, 36| jak wczorajsza.~- Taka to kiepska, co?~- Juści, wyschła 3705 3, 36| kosił.~- Rosa obeschnie, to można by ją już dzisiaj 3706 3, 36| zaśmiał się czwarty.~- Prawda to była po inne roki, ale nie 3707 3, 36| krowy ostawiały mleko, że to głodne wracały z wypalonych 3708 3, 36| było co wstawić, ale za. to nie brakowało swarów ni 3709 3, 36| Lipcach tyle spraw różnych, a to o sądy za las się kłopotali, 3710 3, 36| za las się kłopotali, a to wójtowe sprawy kłyźniły 3711 3, 36| cięgiem ludzi między sobą, a to Dominikowej spory ze synem, 3712 3, 36| Dominikowej spory ze synem, a to Miemcy, a to pomniejsze, 3713 3, 36| ze synem, a to Miemcy, a to pomniejsze, sąsiedzkie spory, 3714 3, 36| mówiłem jedno, że nie dziś, to jutro Miemcy się wynieść 3715 3, 36| się pod drzewem.~- Jakże, to nie zlękli się waszych wrzasków 3716 3, 36| żaden Żydek nie pożywi.~- To i dziedzic boją się chłopów, 3717 3, 36| pędzący.~- Gospodyni, a to prędko chodźcie! - wrzeszczał 3718 3, 36| zerwała się trwożnie.~- A to... to gospodarz czegoś krzyczą!~ 3719 3, 36| się trwożnie.~- A to... to gospodarz czegoś krzyczą!~ 3720 3, 36| zrywał się z pościeli, to szukał czegoś koło siebie, 3721 3, 36| jedno słowo rzekł do rzeczy; to dziesięć całkiem płanych 3722 3, 36| ubierać i o buty wołał, to chwytał się za głowę i tak 3723 3, 36| ludzi, rozmawiał przytomnie, to całe godziny leżał kiej 3724 3, 36| zaglądał mu w przywarte oczy, to ozwał się znowu z dziwnym 3725 3, 36| słabnie i coraz barzej zapada, to go już pilnowali, a głównie 3726 3, 36| Sama ich przypilnuję, to moje prawo! - rzekła Hance 3727 3, 36| pośpiesznie:~I znowu płakała.~To wychodziła za dom i niesła 3728 3, 36| domu od rana.~- Sobota, to już dzisiaj Antek wróci 3729 3, 36| było i ludno, bo Hanka, że to skończyli kosić, zaprosiła 3730 3, 36| rzęsisty płacz.~Ale Hanki to nie wzruszyło, czekała na 3731 3, 36| wzruszyło, czekała na męża, to co ją tam mogły obchodzić 3732 3, 36| ciężkiego snu, zdało mu się, że to już duży dzień, że zaspał, 3733 3, 36| wspominki jakichś robót, to sprawy dawne, to jakby odgłosy 3734 3, 36| robót, to sprawy dawne, to jakby odgłosy tego, co się 3735 3, 36| czas choroby, przesiąkało to w niego w strzępach nikłych, 3736 3, 36| ciężko się głowił, jakie go to pilne roboty czekają?...~ 3737 3, 36| zady widniały we świetle; to spod szopy zachciał wóz 3738 3, 36| cień długi kładąc.~- Czego to? - pytał nasłuchując odpowiedzi.~ 3739 3, 36| motał się w one złudy jak to wrzeciono w nić uciekającą 3740 4, 37| pomoce i zabiegi, trup ci to był jeno, zimny trup człowieczy.~ 3741 4, 37| mig rozniesło się po wsi, to ledwie co słońce wyniesło 3742 4, 37| obrządzania umarlaka. Ochotnie on to zawdy robił i z niemałymi 3743 4, 37| chudziaczek po świecie, to lepiej, co i pomarł.~- A 3744 4, 37| pomarł.~- A juści, bo mu to jaka krzywda była!~- Ale 3745 4, 37| też nażył niewiela.~- Któż to jej zażywa do syta! Coby 3746 4, 37| nie zaznał a chłodu.~- Co to głód, matko. Turbacje gryzą 3747 4, 37| wszystkiego.~- Prawda, czym to sama nie praktyk! A jemu 3748 4, 37| tylachna ostało po kim, to byście się do siódmego potu 3749 4, 37| poredziła.~- Nie wiedzieliście to? - pytał Jambroż łagodnie.~- 3750 4, 37| przyleciał powiedzieć. Nie żyje to naprawdę? - zapytała nagle, 3751 4, 37| Opowiedziała po porządku, jak się to stało.~- Dobrze, co mu Pan 3752 4, 37| Tylachna wycierzpiał, to mu się należała.~- Chudziaszek, 3753 4, 37| wieczora zaglądałam do niego, to leżał se cicho jak zawdy.~- 3754 4, 37| tak.~- Tak już miało być, to i tak się stało! Tyla się 3755 4, 37| A komu nie do zdrowia, to lepsza prędka śmierć. Trza 3756 4, 37| Juści, a sami wiecie, co to zrazu kosztowały dochtory, 3757 4, 37| żywego.~- Nie dzieciuch, to płakał nie będzie. O pochowku 3758 4, 37| drugiego taił, gdyż niby to wzdychał, niby to żałował 3759 4, 37| gdyż niby to wzdychał, niby to żałował i łzy obcierał, 3760 4, 37| przędzy i w rupieciach, to po kątach szukał, to jaże 3761 4, 37| rupieciach, to po kątach szukał, to jaże na górę właził niby 3762 4, 37| jaże na górę właził niby to po buty, które tam wisiały. 3763 4, 37| naleźli... a najdziecie, to trzymajcież, bo waju uciecze 3764 4, 37| pozbyć.~- Ochfiarowałem się, to i zrobię. Nieprędko trafi 3765 4, 37| obejdą z zapalonymi świecami, to ci grosz jaki kapnie. Na 3766 4, 37| smutnie. ~- Mój Jezu, za życia to ciasno mu było i na włókach, 3767 4, 37| płaczliwie:~- Gospodarzem se był, to i gospodarski pochówek miał 3768 4, 37| będzie, a biedny człowiek to nawet nie wie, pod jakim 3769 4, 37| zmówił i wyszedł, a chociaż to była niedziela, zabrał się 3770 4, 37| Po dybkach ciężą kulasy, to niełacno pośpieszać - dorzucił 3771 4, 37| umarłego, roznosił się kiej to ptasie ćwierkanie wraz z 3772 4, 37| ten ptaszek.~- Za Twoją to sprawą wszyćko na świecie, 3773 4, 37| smutnie wzdychająca.~- Że to ni minuty spokoju! - zabiadała 3774 4, 37| ale zawdy tak ją zabolało to opuszczenie, że uciekła 3775 4, 37| roboty kole trumny.~- Że to się jeszcze śmie pokazywać 3776 4, 37| kawał czasu od południa; to jednak słoneczny war lał 3777 4, 37| pierwszym we wsi gospodarzem, to i pogrzeb musi mieć nie 3778 4, 37| kark! A jaki grzbiet, jakie to ma piersi! Smok, nie byk! - 3779 4, 37| wrzasnął na chłopa. - No, to idźcie z Bogiem - zwrócił 3780 4, 37| biorąc się pomagać chłopu, że to krowy nie mógł utrzymać.~- 3781 4, 37| poszły do organisty, boć to i z nim też było trza się 3782 4, 37| której się nieco zagwarzyły, to było pod sam zachód, i już 3783 4, 37| Z rana skończę trumnę, to się jeszcze rozmówimy - 3784 4, 37| potem do Hanki. - Dobry to był człowiek i prawy Polak. 3785 4, 37| nie rozumiała wszystkiego, to jednak z wdzięczności za 3786 4, 37| że był jakiś rozradowany, to przysiadł do żony i jął 3787 4, 37| pokończyli gospodarskie obrządki, to cała rodzina znowu się zebrała 3788 4, 37| izbie było ciasno i zaduch, to przyklękali na dworze, pod 3789 4, 37| skądciś głos jakiś dziwny, ni to krzyk, ni to huk, ni to 3790 4, 37| dziwny, ni to krzyk, ni to huk, ni to wołanie dalekie, 3791 4, 37| to krzyk, ni to huk, ni to wołanie dalekie, i przepadał 3792 4, 37| najgrubsza, migocąc się kiej to złote ostrze.~Aż szary, 3793 4, 37| leniąc się ździebko, jak to zwyczajnie bywa po święcie 3794 4, 37| jazgotliwie zagęgały gęsi, to koguty się wydzierały rozgłośnie, 3795 4, 37| wpadała z brzękiem pszczoła, to motyl leciał wprost na światło, 3796 4, 37| leciał wprost na światło, to jaskółka zbłądziła świergocąc 3797 4, 37| zbłądziła świergocąc lękliwie, to niesły się muchy, przypełzały 3798 4, 37| Hanka, dajcie mi połowę, to ni pary nie puszczę, żeście 3799 4, 37| go, sam gotów do złego, to myśli, co i drugie takie 3800 4, 37| przejmował nieboszczyk, to się jeno błędnie kręciła 3801 4, 37| opłatek, a tak żałośliwa, jak to pokrzywdzone dzieciątko.~- 3802 4, 37| pokrzywdzone dzieciątko.~- Taka to już człowiekowa dola - powiedział 3803 4, 37| Powiedam szczerą prawdę, abo to nie młoda, nie urodna, nie 3804 4, 37| kiedy wrócili z eksporty, to w chałupie widziało się 3805 4, 37| chałupie.~- Antek wróci, to i gospodarz będzie - przypochlebiała 3806 4, 37| deszcz padał nieustannie, to obtarła łzy, westchnęła 3807 4, 37| pomarł i ten największy, to jak ten kamień w morze, 3808 4, 37| pilnować dzieci, a i bez to, co była jakaś chora i nie 3809 4, 37| ostatnich nogach.~- A bo to owsów nie przypiekło!~- 3810 4, 37| palić sobótkowe ognie, gdyż to była wigilia świętego Jana, 3811 4, 37| ale co ćma była i plucha, to mało kto dał się pociągnąć, 3812 4, 37| bolesna lutość ściskała serca; to niekiedy cichły w przejmujących, 3813 4, 37| serdecznym.~Ciągnęło się to z dobrą godzinę, a kiej 3814 4, 37| rozruchał pola i drzewa, to posypały się rosy niby tym 3815 4, 37| poniektóry łzy obcierał, to szeptał pacierz posiniałymi 3816 4, 37| zgoła niczym...~A cóżeś to ty sam, człowieku, który 3817 4, 37| dusze się trzęsły.~Ale i to zarówno wiedzieli, co jedyna 3818 4, 37| donośnie:~- Bracia, a kogóż to chowacie dzisiaj, kogo?~" 3819 4, 37| święty Pietr zapyta:~- Któżeś to i czego potrzebujesz?~- 3820 4, 37| Pańskiego proszę...~- Tak ci to już braty dopiekły, żeś 3821 4, 37| Mów, duszo, śmiało, czemuś to uciekła ze ziemie?...~A 3822 4, 37| Maciej rymnął na kolana, że to śpiewania janielskie dosłyszał 3823 4, 37| powiem kiej na spowiedzi; a to nie poredziłem dłużej wytrzymać 3824 4, 37| obraza boska... Nie ludzie to, święty Pietrze, nie boskie 3825 4, 37| poczciwsze i bogobojniejsze.~- I to w lipeckiej parafii tak 3826 4, 37| pięścią ku ziemi:~- Takieśta to, Lipczaki? Takie! A zbóje 3827 4, 37| poganiny gorsze od Niemców! A to roki macie dobre, ziemie 3828 4, 37| boru po kawale i tak się to sprawiata!... Chleb was 3829 4, 37| Nie broń takich synów! A to ci jeno rzeknę: Niech mi 3830 4, 37| czynią, a jak nie posłuchają, to tak ich przycisnę głodem, 3831 4, 37| mówić o nieboszczyku, jako to padł za wszystkich... I 3832 4, 37| Hale, teraz skowyczy, a co to wyprawiała z nieboszczykiem! - 3833 4, 37| żałosnym płaczem, jakby to na nią sypiały się te ciężkie, 3834 4, 37| sypkie strugi ziemi, jakby to nad nią huczały te posępne 3835 4, 37| posępne głosy dzwonów, jakby to nad nią płakali...~A dzwony 3836 4, 37| na ten chleb żałobny, jak to zwyczajnie bywa po pochowku.~ 3837 4, 37| i gęby czerwieniały, że to flacha często krążyła i 3838 4, 37| szkło galanto brząkało, to już niejeden omackiem szukał 3839 4, 37| Jeśli komu żal Macieja, to mnie z pewnością najwięcej, 3840 4, 37| najwięcej, bo żeby teraz żył, to bym się ze wsią ugodził 3841 4, 37| dokoła oczami. - Ale mam to z kim pomówić? Przez komisarza 3842 4, 37| pogrzeb.~- Potrzebuje nas, to bakę świeci - powiedział 3843 4, 37| powiedział Płoszka.~- A czemu to nie miał przyjść z dobrego 3844 4, 37| rozumu nie nabrał. Kiedyż to dziedzic przyszedł do wsi 3845 4, 37| Niech odda bór i ziemię, to zrobim zgodę.~- Nie potrza 3846 4, 37| nowe nadziały przyjdą, to i tak wszystko będzie nasze. 3847 4, 37| naszą.~- Żydy go duszą, to chłopów o pomoc skomle.~- 3848 4, 37| pomoc skomle.~- A przódzi to ino wiedział krzyczeć: z 3849 4, 37| jak zgody dziedzic chce, to potrza z nim tę zgodę zrobić 3850 4, 37| gruszków na wierzbie.~Na to powstał Grzela, wójtów brat, 3851 4, 37| prowadzili szumnie, ile że to już niejeden, bych sobie 3852 4, 37| gospodarstwo i zjedli kolację, to chocia śpik morzył każdego, 3853 4, 37| i obciera się o ściany, to jakby ktoś klamki zatargał 3854 4, 37| zapłakała strachliwie.~- Na to Jagustynka strzepnęła palcami 3855 4, 37| wszyscy czuli najgłębiej, jako to gdziesik pomiędzy nimi błąka 3856 4, 38| wszystkiej mocy.~A ten, co go to przezywali Pietrem, huczał 3857 4, 38| całym gardzielem, jak kiedy to chłop ździebko napity drogą 3858 4, 38| czyniąc galantą kapelę, bo to i bas pobękiwał, i zawodziły 3859 4, 38| radośnie zwoływały, boć to był dzień świętego Piotra 3860 4, 38| spiekę się miało, ale mimo to już od samego świtania na 3861 4, 38| radosny rozlał się po świecie, to i pokrótce na wyschniętych 3862 4, 38| cichości.~Hej, radosny ci to był dzień i prawdziwie odpustowy. 3863 4, 38| niejeden srodze łbem kiwał.~To i pokrótce Lipce napełniły 3864 4, 38| ślepy, tłusty dziad, co go to zawdy pies prowadzał, i 3865 4, 38| nawet do drzwi kościelnych, to stanęły na szczerym słońcu 3866 4, 38| ręce i wzdychał głęboko, to gdziesik zapłakało dziecko 3867 4, 38| niej przecisnął.~- Wrócił to już wasz?~- Hale, zaśby 3868 4, 38| puszczą dopiero za tydzień, to niby we środę.~- Jakże tam 3869 4, 38| zapłacicie?~- Dyć tam o to już Rocho zabiega - wyrzekła 3870 4, 38| Jeśli nie macie pieniędzy, to ja za Antka poręczę...~- 3871 4, 38| se poredzi, a jakby nie, to musi się szukać inszego 3872 4, 38| nalazłszy sposobnego słowa, to jeno prześmiechnął się do 3873 4, 38| nakrytych białymi budami.~- To Miemcy! Miemcy z Podlesia! - 3874 4, 38| wykrzyknął ktosik.~Jakoż i prawda to była.~Jechali w kilkanaście 3875 4, 38| wójtów brat, wyrzekł niby to z frasobliwością:~- Za delikatny 3876 4, 38| któren wzion przez łeb, to zaraz na ziem leciał...~- 3877 4, 38| ziem leciał...~- Pobił się to kto z nimi? - pytał rozciekawiony 3878 4, 38| nie odrzekł na Pochwalony, to zaraz juchą się oblał i 3879 4, 38| dęby, a spuścisz pięść, to jakbyś w pierzynę trafił - 3880 4, 38| Że się Miemce wyniesły, to już pana dziedzicowa łaska.~- 3881 4, 38| różnoście a rozpowiadając, jak to on i jego dziady, i pradziady 3882 4, 38| zawsze szli razem...~Na to Sikora prześmiechnął się 3883 4, 38| powiedział z cicha:~- Tak mi to stary dziedzic kazali wypisać 3884 4, 38| dosłyszał powiedając właśnie, co to zażył kłopotów, aby się 3885 4, 38| Cie, widzi mi się, że to Jasio organistów - zawołał 3886 4, 38| zawołał któryś.~Juści, co to był Jasio, jeno już ubrany 3887 4, 38| się wykręcać od ochfiary, to każden supłał z węzełków 3888 4, 38| się pomięszał, rzekł ni to, ni owo i prędko poszedł 3889 4, 38| Organiściak jeno, a jak się to wybrał galancie.~- Matka 3890 4, 38| nie żałuje.~- Juści, bo to nie honor, jak księdzem 3891 4, 38| trzepała zaziajana - a to spadły zapowiedzie Szymka 3892 4, 38| Nastusią.~- No, no, a cóż na to powiedzą Dominikowa?~- A 3893 4, 38| wyrzekła Jagustynka.~- Mało to i tak swarów, mało obrazy 3894 4, 38| westchnęła Hanka.~- Słyszeliście to już o wójcie? - zagadnęła 3895 4, 38| tam na wsi wyprawia. ~- A to starszy mówił mojemu, jako 3896 4, 38| zapłaci za swoje państwo!~- To mogą mu zabrać gospodarkę?~- 3897 4, 38| zaś kiejby nie chwaciło, to se resztę odsiedzi w kreminale - 3898 4, 38| zaśmiała się cicho:~- Niby to ślepa, a niezgorzej obaczyła...~- 3899 4, 38| oczy raz i drugi; on ci to był jednak, on!...~- Ociec 3900 4, 38| Chodźcie!...~- Nie póde... Już to sobie z dawna umyśliłem... 3901 4, 38| Zaraz mi do domu. Że to wstydu nie macie!~- Puść 3902 4, 38| żeby kto nie obaczył.~- To zrobię, co mi się jeno spodoba, 3903 4, 38| gryzły się i kwiczały, że to muchy były dzisia barzej 3904 4, 38| cieniu wozów, nad stawem, to w sadach i podwórzach, bych 3905 4, 38| wieś zasiadła do misek, to się już prawie całkiem uspokoiły, 3906 4, 38| pódziesz, jucho, stąd! A to kijem cię złoję, że popamiętasz. ~ 3907 4, 38| pod okna się przebierały, to jeno przygrażał księżym 3908 4, 38| a wyklinał.~Nadeszła na to Hanka przystając przy furcie.~- 3909 4, 38| przy furcie.~- Szukacie to kogo? - zapytał kusztykając 3910 4, 38| Gorąc, że niech Bóg broni, to pewnikiem śpi se kajś w 3911 4, 38| a co nam będzie lekciej, to lekciej. Nie takie ano skończyły 3912 4, 38| na żebrach! A co Antek na to powie? Dopiero ludzie wezmą 3913 4, 38| ociec mieli dziadować.~- To go se sprowadź do chałupy 3914 4, 38| przyniewoliła.~- Przelewa się to u mnie czy co? Dzieciom 3915 4, 38| u mnie czy co? Dzieciom to pewnie odejmę od gęby, a 3916 4, 38| baczysz?~- Jak nie mam, to z jelit sobie nie wypruję.~- 3917 4, 38| ojca morzę głodem, a sama to se używam kiej dziedziczka. 3918 4, 38| prawda, żeby nie Jankiel, to by nawet tych ziemniaków 3919 4, 38| wiele! któren dziada obaczy, to w niebo pilnie patrzy albo 3920 4, 38| Prawda, ale na gorzałkę to nikomu nie zbraknie.~Józka 3921 4, 38| godzić z dziedzicem, prawda to?~- Dostaną, co im się należy, 3922 4, 38| Dostaną, co im się należy, to może się i ugodzą - rzekła 3923 4, 38| zaklął wytrząsając pięścią.~- To i was pokrzywdzili?~- Zaszedłem 3924 4, 38| nich wczoraj z wieczora, to me psami wyszczuli. Heretyki 3925 4, 38| przyźby.~- Żniwna pora, to pilno wam do roboty - zaśmiał 3926 4, 38| Sierota jucha, a kałdun to już ledwie udźwignie - przekpiwał 3927 4, 38| cieniu, bych się przespać, to już chrapał, a reszta poszła 3928 4, 38| jakby ździebko sfolżał, to chociaż jeszcze sporo wypoczywało 3929 4, 38| bowiem był syty i wypoczęty, to rad się stowarzyszał a cieszył 3930 4, 38| jeden wszelakich turbacji!~To i obycznie, co gospodarze 3931 4, 38| Hale, odpędzałam cię to kiedy?~- Abo raz! Nie sklęłaś 3932 4, 38| Abo raz! Nie sklęłaś me to, co?~- Niepoczciwie rzekłeś, 3933 4, 38| Niepoczciwie rzekłeś, to i musiałam. Któż me... - 3934 4, 38| dziedzicowy syn! Jak się to wybrał! Dobrze baczę, jak 3935 4, 38| wybrał! Dobrze baczę, jak to jeszcze niedawno wyrywał 3936 4, 38| Rzekłem. Pamiętam, jak go to raz organista sprał, że 3937 4, 38| stał pobok.~Mruknęła ni to, ni owo, chcąc się od niego 3938 4, 38| cóż, kiej chce się żenić, to niech się żeni, jego wola.~ 3939 4, 38| niespokojnie:~- Odpiszą mu to jego morgi, co?~- Ja ta 3940 4, 38| Wypuść ptaszka z garści, to obaczysz! Zapowiedzie słyszałaś?~- 3941 4, 38| prosił nie będę.~- Masz to już kaj zawieźć kobietę?~- 3942 4, 38| jeno mój gront odpiszą, to radę sobie dam! - przechwalał 3943 4, 38| szczególniej Szymek roił se, jak to gospodarzem ostanie, jak 3944 4, 38| gospodarzem ostanie, jak se to grontu przykupi, jak się 3945 4, 38| grontu przykupi, jak się to chyci ziemi, że pokrótce 3946 4, 38| się na Tereskę.~- Kaj cię to niesie? - zagadnęła lękliwie.~- 3947 4, 38| kiej psy tę zdechłą owcę.~- To czemu się im dajesz! - zły 3948 4, 38| zniecierpliwiony.~- Czemu? nie wiesz to bez co? - zaskarżyła się 3949 4, 38| zdążyła.~- Już buczysz kiej to cielę! - rzucił odwracając 3950 4, 38| oka.~- Jak widzę płakanie, to jakby me kto nożem żgnął!~ 3951 4, 38| potem przyjdź do karczmy, to potańcujemy.~Spojrzała oczami, 3952 4, 38| potańcujemy.~Spojrzała oczami, co to jakby mu do nóg leciały 3953 4, 38| kredą znaczył, jak by się to podzielili ziemią i co by 3954 4, 38| sprawa kiej złoto, ale czy na to komisarz pozwoli? - ozwał 3955 4, 38| Musi! Jak gromada uchwali, to się urzędów o przyzwoleństwo 3956 4, 38| pytała nie będzie! Zechcemy, to i on musi! - zagrzmiał Grzela.~- 3957 4, 38| objaśniał Mateusz.~- A kiedy to dziedzic obiecuje nam odpisać? - 3958 4, 38| Zgodzimy się na jedno, to zaraz odpisze, zaś potem 3959 4, 38| omentra rozmierzy, co komu.~- To już po żniwach można by 3960 4, 38| patrzy.~- Mój Jezus, dopiero to pójdzie robota, no!~Pogadywali 3961 4, 38| przytupując ogniście.~- Dopiero to w Lipcach nastanie święto!~- 3962 4, 38| jakie muzyki!~- I wiela to weselisk odprawi się w zapusty! ~- 3963 4, 38| Dzieuch we wsi zabraknie!~- To se miesckich przykupiemy, 3964 4, 38| miesckich przykupiemy, nie stać to nas?!~- Psiachmać, w same 3965 4, 38| bijąc pięścią w stół - a to krzyczą kiej Żydy w szabas! 3966 4, 38| któryś ze starych.~Ale na to porwał się Grzela i zakrzyczał:~- 3967 4, 38| się Grzela i zakrzyczał:~- To wam powiem, żeśta głupie 3968 4, 38| A rzekę! Znam dobrze to pieskie nasienie, znam i 3969 4, 38| się naszą krzywdą pasły, to i tera chcą się na nas pożywić!~- 3970 4, 38| pożywić!~- Tak miarkujecie, no to się nie gódźcie, ale drugim 3971 4, 38| Chodziłeś z nimi do boru, to ich stronę i tera trzymasz!~- 3972 4, 38| chodziłem, a jak będzie potrza, to i jeszczek pódę! A trzymam 3973 4, 38| skoro dziedzic tyle daje, to może i więcej.~Zaczęli się 3974 4, 38| drugie wspomagały Kłęba, to zrobił się taki gwar, jaże 3975 4, 38| stawiał la całej kompanii to gorzałę, to piwo, to nawet 3976 4, 38| całej kompanii to gorzałę, to piwo, to nawet arak z esencją.~ 3977 4, 38| kompanii to gorzałę, to piwo, to nawet arak z esencją.~Cieszyli 3978 4, 38| krzyczeć:~- A komorniki to co? Psi pazur? I nam się 3979 4, 38| sprawiedliwości być musi! Jakże, to jeden ledwie już spaśny 3980 4, 38| się dzieuszyne piesneczki, to beki owiec, to gęsie gęgoty.~ 3981 4, 38| piesneczki, to beki owiec, to gęsie gęgoty.~Jeno u Borynów 3982 4, 38| Żebyś skisł, zbóju jeden! A to me kujnął! - mruczał zbierając 3983 4, 38| Już ci się nie dam. Jaka to jucha zmyślna! - szeptał, 3984 4, 38| podwórzu rozległo się granie, to oganiając się kiej niekiej 3985 4, 38| ogromnie.~- A zagrałbyś to i pobożne pieśnie, co?~- 3986 4, 38| co?~- Co ino posłyszę, to wygram.~- Hale, każda liszka 3987 4, 38| pobok i przegrał rychtyk to samo, a potem rznął insze, 3988 4, 38| wypowiedzieć nie sposób, ni to był żal, ni to tęsknica, 3989 4, 38| sposób, ni to był żal, ni to tęsknica, ni to kochanie, 3990 4, 38| żal, ni to tęsknica, ni to kochanie, a oczy miała pełne 3991 4, 38| patrzył pokryte gwiazdami, to cosik rzekł la uciechy, 3992 4, 38| błyskała w twarzach kiej to słońce. Przysiadł wreszcie 3993 4, 38| nasz proboszcz napisze o to do niego.~- Nie bój się, 3994 4, 38| urzeczona wpatrując się w to ostatnie wywarte i jaśniejące 3995 4, 38| uroczysta, święta cichość, jakby to zadumanie kwiatów przed 3996 4, 39| zawołał za nimi Jambroży:~- A to poczekajcie! Dobrodziej 3997 4, 39| słowem i rzekł:~- Moiście, a to wam chciałem powiedzieć, 3998 4, 39| świętą za nieboszczyka. Ulży to jego duszy i do wiecznego 3999 4, 39| przytwierdzili.~- Otóż to! Właśnie o tym chciałem 4000 4, 39| gospodarkę-m niezgorszą ostawił, to się przecież nie pogryzą