Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library | ||
Alphabetical [« »] zdziwiona 2 zdziwiony 3 zdziwuja 1 ze 4437 zeba 1 zebach 13 zebami 15 | Frequency [« »] 5699 w 5302 z 4993 to 4437 ze 3727 do 2569 co 2283 juz | Wladyslaw Stanislaw Reymont Chlopi IntraText - Concordances ze |
Tom, Rozdzial
2001 2, 24| i kryła się z nawrotem, że sama Jagustynka obrządzała 2002 2, 24| nieprzystępna jak nigdy, że bali się jej pytać, bo tak 2003 2, 24| południu przyjechał pisarz ze strażnikami i jęli opisywać 2004 2, 24| przyczyny pożaru, to juści, że i reszta narodu rozpierzchła 2005 2, 24| prawie całkiem, prawda, że i śnieg walił bezustannie, 2006 2, 24| robił i pamiętał o czym, że gdzieniegdzie krowy jęczały 2007 2, 24| wpadał zziajany i powiedał, że już po Antka poszli, drudzy 2008 2, 24| drudzy zaś przysięgali, że strażników pobił, wyrwał 2009 2, 24| To zaś ino było prawdą, że Witek latał do karczmy po 2010 2, 24| do karczmy po gorzałkę i że z komina Borynowego sielnie 2011 2, 24| boć wszyscy byli pewni, że go zakutego w kajdany powiezą 2012 2, 24| zdziebko rozmiękłe śniegi, że chrupały pod nogami, po 2013 2, 24| tych deliberacji wyszło, że gniew do Antka przeszedł, 2014 2, 24| przewlekały między sobą, że jakby po tych ostrych cierniach, 2015 2, 24| ciskały się na nią w złości, że nikto nie wiedział, co się 2016 2, 24| z cierpliwością.~Juścić, że gadano tu i owdzie o tych 2017 2, 24| deszczami, to śniegiem mokrym, że trudno się było wychylić 2018 2, 24| zielonawych topielach chmur, że nawet i na to oczów mgnienie 2019 2, 24| nocami zaś brały przymrozki, że trudno się było utrzymać 2020 2, 24| zapomniano o pożarze, ile że ni Boryna, ni Antek, ni 2021 2, 24| jako ten kamień na dno, że jeno woda czasami zgurbi 2022 2, 24| ostatniego, zapustnego wtorku. ~Że zaś ostatki były półświątkiem, 2023 2, 24| bórg od Żyda, i ziemniakami ze solą.~U bogaczy to już od 2024 2, 24| południa smażono pączki, że mimo pluchy po całej wsi 2025 2, 24| znowu od chałupy do chałupy ze swoimi cudakami, że wciąż 2026 2, 24| chałupy ze swoimi cudakami, że wciąż a coraz w innej stronie 2027 2, 24| pospieszył, nie bacząc na deszcz ze śniegiem, jaki zaraz od 2028 2, 24| zmierzchu padał. Zabawiano się ze wszystkiego serca, ile że 2029 2, 24| ze wszystkiego serca, ile że to ostatni raz przed Wielkim 2030 2, 24| kościele nie uderzył na znak, że to już północ i zapustom 2031 2, 24| naród się cicho rozchodził. że ostał jeno Jambroży, niezgorzej 2032 2, 24| światło do późna, powiadali, że do drugich kurów, bo siedział 2033 2, 24| bo siedział tam ano wójt ze sołtysem i zgodę czynili 2034 2, 24| słowo nie wypomni.~Juści, że jeszcze tej samej nocy dowiedziała 2035 2, 24| krzywd i niesprawiedliwości, że ni spała przez ten czas, 2036 2, 24| nie było, wychodził równo ze świtem, a wracał późną nocą, 2037 2, 24| przebudziła się; przecknęła jakby ze snu strasznego, ale tak 2038 2, 24| strasznego, ale tak zmieniona, że kieby zgoła inna podniesła 2039 2, 24| lata, a tak przystygłą, że jakoby ją kto z drzewa wyrzezał, 2040 2, 24| przy tym do cna z ciała, że szmaty wisiały na niej kiej 2041 2, 24| i walki, hardą pewność, że przemoże i weźmie górę nad 2042 2, 24| tego nie mogła zmiarkować, że Hanka się nie skarżyła na 2043 2, 24| czuję kiej wdowa, to juści, że już sama muszę się poturbować 2044 2, 24| nie roztopił w odwildze, ze strzech kapało sznurami 2045 2, 24| wpadnie i tak się weprze, że ledwie im białe grzbiety 2046 2, 24| pustą całkiem i tak mroczną, że jeno gdzieniegdzie żółciły 2047 2, 24| opłyniętym krwią żalem skruchy, że dziw jej serce nie pękło, 2048 2, 24| nieulękła, śmiało zaś, choć ze drżeniem, skręciła w Borynowe 2049 2, 24| jej dusza rozradowaniem, że gotowa była całować tę ziemię 2050 2, 24| się wypytywać o dzieci i ze współczuciem użalał się 2051 2, 24| dzień, nie wiada, co się ze mną stać może, to dawaj 2052 2, 24| drodze nad ojcowcymi słowami, że nawet mało zwracała uwagi 2053 2, 24| któren jej szeptał, jako wójt ze sołtysem co dnia przychodzą 2054 2, 24| zgody z Jagną naglą starego, że nawet do dobrodzieja gospodarz 2055 2, 24| wczoraj do późna w noc radziła ze starym, i talk plótł, co 2056 2, 24| Witka i tobołki ozwał się ze złością:~- Byłaś, widzę, 2057 2, 24| tak groźna i rozjuszona, że cofnął się zmieszany tym 2058 2, 24| wykrzyknęła bez namysłu, że zwinął się jakby nożem pchnięty, 2059 2, 24| zalały ją wspomnienia krzywd, że buchnęła nagłym, wezbranym 2060 2, 24| wstyd tak mu zalał duszę, że chwycił czapkę i uciekł 2061 2, 24| w nim cosik strasznego, że jakoby się całkiem wściekł 2062 2, 24| pieski w oczy naglądając, że choć czasem i pobił, ale 2063 2, 24| napastowania i bijatyki, że co dnia chodziły na nich 2064 2, 24| oburzali się coraz mocniej, a że przy tym i kowal z cicha 2065 2, 24| stodole się schodzili, juści, że skryto przed matką, tyle 2066 2, 24| skryto przed matką, tyle że im Szymek pomagał ochotnie, 2067 2, 24| gdyż zapowiedział groźnie, że jeśli nie wyjdzie do niego 2068 2, 24| do niego nie spieszy, ale że groźbą niewolił, to wychodziła 2069 2, 24| odciągnął go w kąt i powiedział, że dopiero co Jagnę pogodzili 2070 2, 24| dopiero co Jagnę pogodzili ze starym i już się do niego 2071 2, 24| żywego ognia nasypał w serce, że ledwie się doczekał wieczora 2072 2, 24| rozjątrzył i uzuchwalił, że wyrwał jakiś kołek i wszedł 2073 2, 24| mu w oczach z taką mocą, że cofnął się strwożony, zadygotał 2074 2, 24| iść na nieszpory, pewny, że ją tam spotka i znajdzie 2075 2, 24| był pełny a tak mroczny, że jeno pod sklepieniami szarzały 2076 2, 24| wlepione w siebie i czuł, że zwracają baczenie, bo ktoś 2077 2, 24| pieszczoną, kołyszącą nutą, że dziwnie osłabł w sobie, 2078 2, 24| ogarniała i głęboka cisza, że zapadał i jakby leciał gdziesik 2079 2, 24| któren nań wciąż spoglądał, że to wyższy był nad drugie 2080 2, 24| trzeba~- zahuczał kościół, że jakby z jednej, niepojętej 2081 2, 24| duszy i tak ją rozpierał, że gdyby nie wstyd, nie zdzierżyłby 2082 2, 24| co się cisnęły do oczów, że już chciał wyjść nie czekając 2083 2, 24| zaczęli się pchać naprzód, że ani myśleć było o wyjściu, 2084 2, 24| cisza ogarnęła kościół, że każde słowo księdza słychać 2085 2, 24| mówił zaś tak gorąco, że zatrzęsły się dusze w udręce 2086 2, 24| mu się usuwali z drogi, że kieby ulicą z nagła uczynioną 2087 2, 24| kiej dzwon tak bił ciężko, że dziw głowa nie rozpękła.~ 2088 2, 24| przyginały się z szumem, że niekiedy gałęź jakaś chlastała 2089 2, 24| zgrozy niewypowiedzianej ~- Że już i gorzej być nie może! - 2090 2, 24| zrozumiał winy swoje i grzechy, że wstyd wprost nieludzki zaszarpał 2091 2, 24| nim dawna zapamiętałość, że ostro ruszył z powrotem 2092 2, 24| karczmy, dojrzał przez okno, że jest tam sporo ludzi, ale 2093 2, 24| kupy i chciał się witać ze znajomkami, któryś mu tam 2094 2, 24| za szynkwasem.~Zrozumiał, że to on rozgonił wszystkich, 2095 2, 24| i kazał dać wódki, jeno że, postawił nie dopity kieliszek 2096 2, 24| choćby przed jakim ogniem, że do pierwszej z brzega chałupy 2097 2, 24| zagradzała go zewsząd, że jakby ruszyć się nie mógł 2098 2, 24| pomiarkować, czuł jeno, że jakaś moc nieprzeparta bierze 2099 2, 24| okna, bo mu się wydało, że go stróżują, że patrzą za 2100 2, 24| wydało, że go stróżują, że patrzą za nim i nieprzerwanym 2101 2, 24| ściskają i wiążą w pęta, że już ruchać się nie mógł 2102 2, 24| zmącony do dna słuchał, że od domów, z cieniów wszystkich, 2103 2, 25| te rozkisłe dnie marcowe, że czas się ano uczynił zgoła 2104 2, 25| co dnia padały deszcze ze śniegiem, co dnia szły takie 2105 2, 25| przyduszały wszelką światłość, że posępne, ciężkie zmierzchy 2106 2, 25| to ledwie na to Zdrowaś, że nim dusza pocieszyła się 2107 2, 25| Matyjasiło się to narodowi, że i nie wypowiedzieć, tym 2108 2, 25| przez ściany i okna, lało ze wszystkich stron, że już 2109 2, 25| lało ze wszystkich stron, że już nie można było sobie 2110 2, 25| sadzawkami w obejściach, a że zaś śnieg co dnia barzej 2111 2, 25| tak ciemnicami przejęte, że się już nieraz widziało, 2112 2, 25| płoty.~To i nie dziwota, że Lipce jakby przepadły w 2113 2, 25| topielą siną się widziały, że nie wiada było zgoła, kaj 2114 2, 25| rozkrzykiwały po podwórcach.~A że dnie były coraz dłuższe, 2115 2, 25| cierpiały od tych wycinków, że już miejscami na niższych 2116 2, 25| dziedzic jak się był zawziął, że żadnemu Lipczakowi grosza 2117 2, 25| niego chodzili, to juści, że i bieda u komorników i co 2118 2, 25| gospodarzy robiła się taka, że dobrze stojał niejeden i 2119 2, 25| jeśli miał choć ziemniaki ze solą i te gorzkie łzy za 2120 2, 25| za przyprawę.~To juści, że z tych różnych różności 2121 2, 25| jutra, struty niepokojem, że jeno szukał okazji, bych 2122 2, 25| biorąc kajś niekaj i starsze, że nawet dwoje wójtowych, najmłodszych, 2123 2, 25| mogła nastarczyć lekować, a że przy tym i krowy zaczynały 2124 2, 25| wszystkim się widziało, że niech jeno śniegi spłyną, 2125 2, 25| wszystkim się widziało, że wiosna wolniej nadchodzi 2126 2, 25| leniwiej spływały, a co gorsza, że ano krowy jeszcze się nie 2127 2, 25| mocno siedział, co znaczyło, że zima potrzyma dłużej.~Więc 2128 2, 25| jakby osnute pajęczynami, że oko szło na wskróś i leciało 2129 2, 25| lube, wiośniane tchnienia, że w sercach człowieczych wstawał 2130 2, 25| rwały, we świat ponosiło, że kużden by leciał w to słońce 2131 2, 25| taplającą się w słońcu, że jeno szyby grały ogniami, 2132 2, 25| po sąsiedzku przez sady, że głosy szły na całą wieś, 2133 2, 25| całą wieś, powiedali sobie, że ktosik ano już słyszał skowronka, 2134 2, 25| ano już słyszał skowronka, że i pliszki widzieli na topolowej 2135 2, 25| chmurami, sznur dzikich gęsi, że wnet pół wsi wybiegło na 2136 2, 25| latał z nią po chałupach, że oglądali ów blady kwiatuszek 2137 2, 25| to ciepło zwodne czyniło, że się już ludziom widziało, 2138 2, 25| chmurzące się z nagła niebo, a ze smutkiem głębokim, gdy słońce 2139 2, 25| mokry śnieg tak jął walić, że może w jakie dwa pacierze 2140 2, 25| powróciło do dawnego tak prędko, że w nowych dniach deszczów, 2141 2, 25| to juści, nie dziwota, że Antkowe sprawki, Borynowe 2142 2, 25| każden miał dosyć swojego, że ledwie uradził.~A dnie przechodziły 2143 2, 25| płynące z morza wielgachnego, że ani im początku, ni końca 2144 2, 25| chmurzyskami tak gęsto, że darły się ano napęczniałymi 2145 2, 25| tak mroczno na świecie, że płakać się ano chciało z 2146 2, 25| gruchnęła po wsi nowina, że dziedzic rąbie chłopski 2147 2, 25| mimo to zakotłowało we wsi, że ino drzwi trzaskały i błoto 2148 2, 25| zapierał się i przysięgał, że nic nie wie, to już i gdzieniegdzie 2149 2, 25| własne oczy sprawdziła, że już z dobre pół włóki chłopskiego 2150 2, 25| ostatnich czasach. Juści, że stara przytakiwała wszystkiemu, 2151 2, 25| Pietrkowi, trza wodę spuścić ze sadu, bo może wleźć do kopców. 2152 2, 25| na nią srogo gębę wywarł, że w dyrdy pobiegła, on zaś 2153 2, 25| poszedł w podwórze naglądać, że raz po raz rozlegał się 2154 2, 25| oborze, to przy kopcach, że aż w chałupie było słychać.~- 2155 2, 25| była, a nie żoną ślubną, że nawet już nie baczył, co 2156 2, 25| powiadali sobie we wsi na ucho, że u rejenta jakieś zapisy 2157 2, 25| jeszcze przebąkiwali z cicha, że pewnie zapis Jagusi odebrał. 2158 2, 25| zapis Jagusi odebrał. Juści, że nikto prawdy nie wiedział, 2159 2, 25| łaskach u ojca teraz była, że ze wszystkim się przed nią 2160 2, 25| łaskach u ojca teraz była, że ze wszystkim się przed nią 2161 2, 25| nie wychodziły z chałupy, że nieraz i sypiały razem z 2162 2, 25| się tak ozeźlił w sobie, że o bele co gniewem buchał 2163 2, 25| rękę położył, to juści, że do ziemi przygiąć się musiało 2164 2, 25| jako chciał, a nie, to fora ze dwora.~Juści, krzywdy nie 2165 2, 25| i w niczym nie folgował, że i nie było dnia bez swarów, 2166 2, 25| takie piekło wyprawiała, że na całą wieś się roznosiło. 2167 2, 25| było, ciężko i tak przykro, że i nie wypowiedzieć: win 2168 2, 25| boleśniej niźli drugie kobiety, że to i serce miała barzej 2169 2, 25| mój Jezus, męczyła!~Juści, że robiła staremu wszystko 2170 2, 25| godziła, pograżając jeszcze, że przez moc odeśle ją mężowi 2171 2, 25| To i cóż miała począć ze sobą? co? Kiej nie poredziła 2172 2, 25| wielce i tak rozżalona, że nieraz przepłakała całe 2173 2, 25| nieprzenikniony, tak obcy i głuchy, że zamierała z bojaźni jako 2174 2, 25| wsadzą.~To i nie dziwota, że z tego wszystkiego garnęła 2175 2, 25| choć go miłowała jakby jeno ze strachu i rozpaczy, bo wtedy, 2176 2, 25| pękło w niej i pomarło, że się już nie wyrywała do 2177 2, 25| niewolenia, a i bez to, że w chałupie źle było i nudno, 2178 2, 25| było i nudno, a i bez to, że na złość staremu, a i bez 2179 2, 25| to, iż się jej widziało, że wróci to dawne, wielkie 2180 2, 25| nigdy nie wypowiadany żal, że on nie jest tym, jakiego 2181 2, 25| a tak różny od drugich, że zgoła do nikogo niepodobien 2182 2, 25| zgroza śmiertelnego grzechu, że nieraz słuchając jego głosu, 2183 2, 25| przerażenia, bo widziało się jej, że zły jest w nim i całe piekło 2184 2, 25| nawet na myśl przyszło, że i ona winowata tych grzechów 2185 2, 25| ale czuła ją tylko mocno, że bezwolnie traciła coraz 2186 2, 25| ciepłych dżdżów i słońca, jeno że już ni razu dusza jej nie 2187 2, 25| Pietrek robił zawzięcie, że ino warczała gruda i błoto 2188 2, 25| tyla, by jeno słychać było, że robi, a skoro stary poszedł 2189 2, 25| dyć mam swojego tylachna, że i nie dziwota, jak się człowiekowi 2190 2, 25| stali kiej te zimne słupy, że jeno serca biły im kołatliwie, 2191 2, 25| duszę i napełnił oczy łzami, że zachciało się jej płakać 2192 2, 25| przed nim a przepraszać, że go już miłować nie poradzi, 2193 2, 25| ją przychwycił za rękę, że ni drgnąć nie mogła, i chrypliwym, 2194 2, 25| głupią głową nie miarkujesz, że jeślim na takie psy zeszedł, 2195 2, 25| i na to nie pomstowałem, że ci stary mojego rodzonego 2196 2, 25| A tobie się już mierzi że mną, wywijasz się kiej ten 2197 2, 25| i taka go złość porwała, że rzucił się do niej z pięściami, 2198 2, 25| to jeno czuła okropnie, że stała się jej krzywda, stała 2199 2, 25| chciało się jej krzyczeć ze wszystkich sił, na cały 2200 2, 25| głuchy, gnębiący, okropny, że może on już nie powróci, 2201 2, 25| brzemieniem nieutulonych smutków, że już i na nic nie bacząc, 2202 2, 25| strapieniem a gniewem srogim, że już drzwi się nie zamykały, 2203 2, 25| wszystkich i tak groźna, że cala wieś przycichła z nagła, 2204 2, 25| każden czuł w tej minucie, że to nie przelewki, a sprawa 2205 2, 25| przeciągał mroźny wiater, że ziemia jęła się ścinać w 2206 2, 25| wyraźniej.~Naraz się rozniesło, że poniektórzy gospodarze się 2207 2, 25| nie dojrzał, ale mówili, że i on poszedł.~Wójta doma 2208 2, 25| uradzi, a radzili długo, jeno że nikto nie wiedział co i 2209 2, 25| powstawać na radzących, że nic nie uradzą dobrego la 2210 2, 25| komornikami i drugą biedotą, że już otwarcie namawiał, by 2211 2, 25| skorych do pierwszeństwa, jeno że się jeszcze każden wagował 2212 2, 25| odwracano się nawet plecami, że to jeszcze zbyt żywo pamiętano 2213 2, 25| sprawki, nie zważał na to, a że go wnet poniesła zapamiętałość 2214 2, 25| nuż pomstować a judzić... że wnet karczmę zalał wrzask, 2215 2, 25| każden co innego radził, że ciskali się zapamiętale, 2216 2, 25| trzeba było, to słowo ostre, że już w końcu jeden drugiego 2217 2, 25| położyli, a takie dęby, że w pięciu chłopa nie obejmie.~- 2218 2, 25| sieci, bo dwory wszędzie, ze wszystkich stron, kiej te 2219 2, 25| pomstując i pograżając srogo, a że radzili głośno i z gorącością 2220 2, 25| przypominały nie dojedzone kolacje, że krzykali na Żyda o chleb 2221 2, 25| cichość padła na wieś, że jeno kiejś niekiej pies 2222 2, 25| zaszczekał albo wiatr zaszumiał, że przemarzłe drzewiny tłukły 2223 2, 25| i takim strachu dziwnym, że pacierzem duszę krzepić 2224 2, 25| jakieś spać nie dawały, że zrywali się wyglądać, czy 2225 2, 25| przez sen, powiedając potem, że zmora go dusiła; to gdziesik 2226 2, 25| skoro się jeno uczynił świt, że chyla tyla rozedniało i 2227 2, 25| aż strach padł na serca, że ludzie strwożeni, wylękli 2228 2, 25| szyję przyodziewali się, że niejeden jeszcze w drodze 2229 2, 25| grudzią, wody się ścięły, że pełno było zamarzłych kałuży 2230 2, 25| powietrze, a tak słuchliwe, że całym światem szły te krzyki 2231 2, 25| barzej i znowu nieruchomieli, że widzieli się kiej te_ snopy, 2232 2, 25| naród odwodzić, straszyć, że za to, co zamyślają, cała 2233 2, 25| wiedziano bowiem dobrze, że obaj dworowi się wysługują 2234 2, 25| przeszkadzaniu.~I Rocho przyszedł, i ze łzami przekładał podobnie - 2235 2, 25| patrzyli ponuro i zawzięcie, że ksiądz się rozpłakał, nie 2236 2, 25| był kiej ściana i surowy, że aż mróz szedł od niego, 2237 2, 25| mu kto zrobi! Jeździlim ze skargą - na darmo. Ale miarka 2238 2, 25| Polaki, .to mówię wama, że rady już inszej nie ma, 2239 2, 25| leciał do domu sposobić się, że powstała gorączkowa spieszna 2240 2, 25| klątwy, to kobiece lamenty, że ino się wieś trzęsła od 2241 2, 25| błyskawica zamigotała kosa, że jakby na rolę ciągnął naród, 2242 2, 25| rolę ciągnął naród, jeno że nie było śmiechów, żartów 2243 2, 25| Amen! - przywtórzyli, a że zaświegotała właśnie sygnaturka, 2244 2, 25| sygnaturka, snadź ksiądz ze mszą wychodził, żegnano 2245 2, 25| ich było z trzech chałup, ze Stachem na przedzie, naród 2246 2, 25| niewiela ich, było, jeno że starczyli za pół wsi, bo 2247 2, 25| tak zawzięcie i zajadle, że drzewa padały jedne po drugich, 2248 2, 25| tak przysłaniał ogromem, że ginęli zgoła w cieniu konarów, 2249 2, 25| nieustępliwe, krzepkie, jeno że bite mocą niezmożoną, iż 2250 2, 25| słońce podniesło się do tela, że osędzielizna jęła skapywać, 2251 2, 25| bliższy i wyraźniejszy, że wnet rozległy się pojedyncze 2252 2, 25| rębaczom.~Boryna wyskoczył ze sani i pognał przodem; za 2253 2, 25| pozwalamy! - wrzeszczeli razem, że i nikto nie wyrozumiał, 2254 2, 25| przy struchlałych i ryknął, że na cały las się rozległo:~- 2255 2, 25| a zwłaszcza Rzepczaki, że to szlachta była i od wieków 2256 2, 25| kilkadziesiąt rąk chwyciło go ze wszystkich stron i wyrwało 2257 2, 25| stron i wyrwało z konia, że kiej ten kierz, ryjem podważony, 2258 2, 25| niespodzianie w kopy, zamąci, że jeno jeden kłęb nierozeznany 2259 2, 25| i taki zamęt, taki wir, że już nic nie było widno, 2260 2, 25| ustępując ani na krok, ile że przybywała im ciągła pomoc, 2261 2, 25| ostatniej chwili się zjawił, że zaś chłop był jak byk, mocarz 2262 2, 25| fuzji, rozpędzał i tak prał, że niech Bóg broni!~Poszedł 2263 2, 25| odlew pięścią między oczy, że jeno ozwarł ramiona i z 2264 2, 25| skórę ujmą i ciepią się że nim to w tę, to w ową stronę.~ 2265 2, 25| taki, zamęt, kotłowanina, że swój swojego ledwie rozpoznał, 2266 2, 25| prosili o miłosierdzie, ale że naród był rozsrożony jeszcze 2267 2, 25| nich niźli na dworskich, że rozgorzał kiej ta żagiew 2268 2, 25| ozdzierali, kulali po ziemi, że już przymilkły wrzaski, 2269 2, 25| się sądny dzień zrobił, że i wypowiedzieć nie sposób !~ 2270 2, 25| się całkiem powściekani, że aż strach było na nich patrzeć, 2271 2, 25| większym krzykiem Lipczaków, że już się zaczynały gonitwy 2272 2, 25| bitce, w takim pomieszaniu, że ni jednej twarzy nie rozeznał, 2273 2, 25| spodzie, czapa mu zleciała, że jeno ten siwy łeb podskakiwał 2274 2, 25| okropny ścisnął mu tak serce, że ledwie mógł dychać, ręce 2275 2, 25| się zakręciło w głowie, że stał długą chwilę, nie wiedząc 2276 2, 25| takim szaleństwem w oczach, że borowy się zląkł i zaczął 2277 2, 25| zaczął uciekać, ale czując, że go tamten dogania, odwrócił 2278 2, 25| jakimś cudem, tyle jeno, że twarz osmalił, a Antek zwalił 2279 2, 25| potem jakby się zapamiętał, że już nie wiedział, co robił; 2280 2, 25| truchlały, ludzie uciekali ze strachem, bo straszny był, 2281 2, 25| jakiś a tak nadludzko mocny, że prawie sam jeden zmordował 2282 2, 25| Pacześ przetrącony kulas, że stąpić nie mógł i darł się 2283 2, 25| Kobus zaś był tak pobity, że się ruchać nie mógł, Mateusz 2284 2, 25| też ucierpieli nie gorzej, że prawie nie było ani jednego, 2285 2, 25| który by cało wyszedł, ale że górę wzięli, to i na ból 2286 2, 25| wszyscy byli pijani triumfem, że niejeden zataczał się na 2287 2, 25| byli wesela i takiej mocy, że niechby się kto sprzeciwił, 2288 3, 26| coraz barzej nad światem, że już kajś niekaj wydzierały 2289 3, 26| rozsączały się w martwe siności, że na niebie poczynały gorzeć 2290 3, 26| nie było, czuło się jeno, że leda pacierz wyłupie się 2291 3, 26| rozpoczynało świętą ofiarę dnia, że wszystko jakby z nagła padło 2292 3, 26| to biegła aż truchcikiem, że ino torbeczki wyskakiwały 2293 3, 26| podniesło na parę chłopów, że dojrzał choćby i najdalsze 2294 3, 26| i taką lubością tchnęło, że już się dusza Agaty wyrywała, 2295 3, 26| przepływały przez blade niebo, że boćki ważyły się nad łęgami, 2296 3, 26| ród skrzydlaty nadciągał ze śpiewaniem, a kędy tknęła 2297 3, 26| role serc człowiekowych, że dźwigały się z utrapień 2298 3, 26| nowe serce uwieszą, serce ze słońca uczynione, że bije 2299 3, 26| serce ze słońca uczynione, że bije górnie, dzwoni, huczy 2300 3, 26| nieśmiertelnych mocach i klęczący ze szczęścia ogarnia sobą oną 2301 3, 26| kochaną, tę ziemię świętą, że szła jak pijana.~Aż dopiero 2302 3, 26| po wynędzniałej twarzy, że jeno mamrotała cosik, a 2303 3, 26| tak się trzęsła w sobie, że ani weź naleźć różańca, 2304 3, 26| przypomniane z nagła...~Że zaś dzień był już duży i 2305 3, 26| tak jeszczech pod wodą, że jeno grzbiety zagonów przemiękłych 2306 3, 26| zgarniając wszystkie te głosy, że ziemia stawała niekiedy 2307 3, 26| kobiet rozrzucających nawóz, że ostry, przenikliwie w nozdrzach 2308 3, 26| zieleniła się trawa.~Juści, że tak pusto było na polach, 2309 3, 26| jakieś ziarno.~- Musi być, że groch sieje, kiej tak wcześnie... 2310 3, 26| tylachnymi koszykami... Juści, że nie kto drugi.~Pochwaliła 2311 3, 26| przeszli prędko, rozgadani ze sobą.~- Dyć od tylich skrzatów, 2312 3, 26| wpatrując się znowu w drogę, że to wyszedł ze wsi Żyd jakiś 2313 3, 26| znowu w drogę, że to wyszedł ze wsi Żyd jakiś pchając przed 2314 3, 26| wieś była już tak blisko, że poczuła zapach dymów i dojrzała 2315 3, 26| radość zatrzęsła jej sercem, że to Jezus pozwolił dożyć 2316 3, 26| ją tak rozebrała radość, że każda kosteczka trzęsła 2317 3, 26| Jakże, uciułała sobie tyla, że musi starczyć na pochowek.~ 2318 3, 26| w to całą duszę kładła, że skoro śmierci porę Pan Jezus 2319 3, 26| zawsze mieć gotowe, no i że nie było gdzie rozłożyć 2320 3, 26| bo wiedząca była dobrze, że wszystko urządzenie na świecie 2321 3, 26| lękliwie...~Nie dziwota więc, że skoro się teraz przywlekła 2322 3, 26| wsi ostatkami sił, czując, że już ten czas ostatni przychodzi 2323 3, 26| mszę świętą przy trumnie, ze światłem i pokropieniem 2324 3, 26| choćby w kruchcie! Juści, że i myśleć nie śmiała, by 2325 3, 26| piersiach, kaszel męczył, że ledwie się mogła ruchać, 2326 3, 26| grobli, jeno tak nisko, że omączone dachy wystawały 2327 3, 26| i przeszła cicho, rada, że jej nie poczuły psy, wylegające 2328 3, 26| nagich padający na ziemię, że jakby jej nikto i nie spostrzegał.~ 2329 3, 26| radowała się całym sercem, że wszystko tak znajduje, jako 2330 3, 26| miała oberwane poszycie, że łaty dachu widać było kiej 2331 3, 26| gdzie, bo dom był znaczny, że to dzieuchy popstrzyły wapnem 2332 3, 26| a proste i tak galante, że niejeden i chałupy takiej 2333 3, 26| w cichości a skupieniu, że jeno chwilami ciężkie wzdychy 2334 3, 26| fruwając niekiedy pod nawami ze źdźbłami w dziobach, a czasem 2335 3, 26| czasem jaskółki wpadały ze świegotem przez wielkie 2336 3, 26| musi w supełkach, to juści, że chętliwie przypuszczą waju 2337 3, 26| Zdrowi... jeno Tomek, że słabował ździebko, to się 2338 3, 26| śmiechu !~- Rzekłam, a dołożę, że nie sam siedzi, a z dobrą 2339 3, 26| strachem coraz zjadliwszym, że już z umysłu przywalniała, 2340 3, 26| wywarta była na przestrzał, że dojrzała maciorę z prosiętami 2341 3, 26| nie wiada było ino kaj, że nawet mój zbierał się do 2342 3, 26| Organiścina odmieniła mi jaja, że trzy swoje dawałam za jedno... 2343 3, 26| chałupy... roboty tyla, że nie wiada, gdzie przódzi 2344 3, 26| tym oglądem i strapiła, że nie tylko wyręki mieć z 2345 3, 26| ostatnia godzina, powiadam wam, że dziw, jako żywię jeszcze 2346 3, 26| miały począć? do kogo iść ze skargą? A do tego zawziął 2347 3, 26| zawziął się na cały naród, że ni jednego komornika ze 2348 3, 26| że ni jednego komornika ze wsi do roboty nie zawołał. 2349 3, 26| narodu było. Powiedali, że wszystkich karać nie pokarzą, 2350 3, 26| poręby, pobili rębaczów, że po dobrej woli nie ustąpili, 2351 3, 26| Mateusz Gołąb był tak pobity, że go aż przywieźć musieli, 2352 3, 26| drugim dostało się też dosyć, że i nie spamiętać, co i komu! 2353 3, 26| dokazali, wrócili też bujno, ze śpiewami kiej po tej wojnie 2354 3, 26| pacierz przyjechało ich ze trzydziestu, a z nimi urzędniki 2355 3, 26| rozłożyli się na plebanii. No, że już i nie wypowiem, co się 2356 3, 26| chcieli zrazu całą wieś wraz ze wszystkimi kobietami brać, 2357 3, 26| a ten płacz dzieciński, że chłopy już się za kołami 2358 3, 26| cosik przełożyć starszym, że nas poniechali, nawet Kozłowej, 2359 3, 26| Tak się ano zapamiętał, że mu ojca zabili, sam ano 2360 3, 26| jeszczech drugich wzieni, że więcej niźli pięćdziesiąt 2361 3, 26| popędzili do kreminału...~Że i rozum ludzki nie poradzi 2362 3, 26| i czas przychodzi rodów, że już poniektóre zległy, krowy 2363 3, 26| koszulę, a roboty innej tyla, że już i nie wiada, za co się 2364 3, 26| jeździł i wójt i powiedają, że kiej śledztwa skończą, to 2365 3, 26| skończą, to ich popuszczają, że to sądy mają być później, 2366 3, 26| i pochyliła się ku ziemi ze zgrozy i zdumienia, bo te 2367 3, 26| duszę taką zgryzotą i bólem, że chlipać cicho poczęła.~- 2368 3, 26| na dobre czy co?~- Juści, że jakby na to przychodziło!~- 2369 3, 26| ludzką i grzechy!~- Pewnie, że nie inaczej. Pan Jezus karze 2370 3, 26| jęknęła załamując ręce ze zgrozy.~Stara się już nie 2371 3, 26| przejętą tymi nowinkami, że powlekła się do obórki wypoczywać.~ 2372 3, 26| bo przy Kłębowej, jeno że pojadała mało wiele, kiej 2373 3, 26| Zaś kiej już noc zapadła, że nawet i zorze grające po 2374 3, 26| dziewuchom, a tak pięknych, że ino grały farbami, wrzask 2375 3, 26| kolorową nicią obdzierganą, że gospodyni aż wręcz plasnęła 2376 3, 26| otwarty widzi się cała wieś, że jeno kamieniem przywalić 2377 3, 26| przywalić i krzyże postawić... że nawet pacierza nie będzie 2378 3, 26| zabaczyła wama powiedzieć, że wzielim waszą pierzynkę 2379 3, 26| wzielim waszą pierzynkę ze skrzyni... Marcycha chorzała 2380 3, 26| ją tak cosik za gardziel, że urwała, dowlekła się po 2381 3, 26| chycił żałośliwości pełen, że dziw jej serce nie pękło.~ 2382 3, 27| przyodziana i jakąś chuścinę, że to ziąb był na świecie galanty.~ 2383 3, 27| z trudem przyklęknąwszy, że to leda tydzień spodziewała 2384 3, 27| jeszcze niewidną monstrancją.~Że zaś przymrozek był z nocy, 2385 3, 27| przyziemnych mrokach utopiona, że jeno poniektóre chałupy 2386 3, 27| przednie kulasy się zwlec, ale że spaśny był wielce, zwalił 2387 3, 27| świeżego.~- Portki tak ciężą, że ci i na kulasy niełacno; 2388 3, 27| świńskiego jedzenia przygarścią, że sfruwały z grzęd skwapliwie, 2389 3, 27| piersi, a polizywać ręce, że rada nierada pogłaskała 2390 3, 27| powiała wichura płomieni, że szrony się zaiskrzyły i 2391 3, 27| chlustanie wody przy nabieraniu ze stawu, wrótnie kajś niekajś 2392 3, 27| budziła później ździebko, że to niedziela była i każden 2393 3, 27| myśle, jakie ją oprzędły, że pacierz jeno wargami mówiła, 2394 3, 27| smutków i utrapień tylachna, że aż ją dziw brał, jako to 2395 3, 27| przemogła, i doczekała się, że oto Pan Jezus przemienił 2396 3, 27| przecierpiała bez te pół roku, że drugi człowiek bez całe 2397 3, 27| Antkowego ustatkowania i że te ziemie będą ich na wieki.~ 2398 3, 27| cosik zamamrotał i padł, że trza mu było nożem zęby 2399 3, 27| utrudzenia.~A jej wtedy dusza ze strachu zakrzepła na ten 2400 3, 27| lity kamień.~Szczęściem, że nim jeszcze chłopaka docucili, 2401 3, 27| zgoła nieprzytomny.~Juści, że ją płacz chwycił i boleść 2402 3, 27| ale się przemogła, ile że ją ociec, stary Bylica, 2403 3, 27| Zmiarkowała rychło, że w dyrdy poleciała do chałupy, 2404 3, 27| i co było na podorędziu ze szmat, resztę zaś zdała 2405 3, 27| rychłej śmierci starego i że Antka wezmą, bo ją był o 2406 3, 27| w opiekę? Kiej wiadomo, że jak się sam człowiek nie 2407 3, 27| rozdrożnym wywieisku, jeno że się nie cofnęła przed robotą 2408 3, 27| kowalowie, zawzięci na nią, że niech Bóg broni; był wójt, 2409 3, 27| sprzeciw przez Dominikową.~Tyle że jej nie przemogli, nie dała 2410 3, 27| świtania do nocy późnej.~Jeno że to niezwyczajna była ni 2411 3, 27| moc szła, to szła, dość że się nie dała, urastając 2412 3, 27| najpierwsze we wsi gospodynie, że nawet Płoszkowa i drugie 2413 3, 27| czym jeno mogły.~Juści, że wdzięcznym sercem przyjmowała 2414 3, 27| jako to żgnięcie w serce, że i teraz poderwała się z 2415 3, 27| dostało się przy tym i Józce, że słońce na chłopa, a ona 2416 3, 27| było jeszcze całkiem cicho, że ze złością huknęła drzwiami; 2417 3, 27| jeszcze całkiem cicho, że ze złością huknęła drzwiami; 2418 3, 27| wychudła i tak zmartwiała, że podobien się stał do onych 2419 3, 27| pierzynę bardziej na nogi, że to gorąco było w izbie, 2420 3, 27| zepchnąwszy do pół piersi, że ramiona i szyja leżały nagie, 2421 3, 27| pomyślała z taką goryczą, że wychodząc drzwiami trzasnęła, 2422 3, 27| spokojności. Wiadomo jest, że kiej kto na śmierć choruje, 2423 3, 27| mleka, bo jeść nie mógł, że mu się to wszystko zwracało.~ 2424 3, 27| złodzieja - to i nie dziwota, że ciągnęło ją na świat, że 2425 3, 27| że ciągnęło ją na świat, że chciało się jej lecieć na 2426 3, 27| na każdym kroku pilnować, że dzień nie przeszedł bez 2427 3, 27| ciepłem buchająca i lubością, że powiódł po niej zmrużonymi 2428 3, 27| wygadał się przede mną, że stary musi mieć sporo gotowego 2429 3, 27| wciąż rozwarte.~Juści, że był jej obmierzły, bojała 2430 3, 27| ją ano gnębiło boleśnie, że przed Hanką ustępować musi, 2431 3, 27| robienia na sprzeciw.~Juści, że ją i matka podmawiała, i 2432 3, 27| ją już mierziły te wojny, że nieraz chciała wszystko 2433 3, 27| kłótni, szła ciągła wojna, że już zgoła było nie do wytrzymania.~ 2434 3, 27| parobka, choćby na lekarstwo!~Że już ni miejsca, ni rady 2435 3, 27| wyjść do kogo, wiedziała, że tam, pod brogiem, o każdym 2436 3, 27| czeka na nią i wypatruje... że jest ktosik, któremu lubo 2437 3, 27| nikto nie przyniewala...~Że wójt za nią chodzi, podskubuje, 2438 3, 27| ino bez to mu przyzwala, że ckni się jej wielce i nie 2439 3, 27| obcym zgoła i tak obojętnym, że nie potrafiła go żałować, 2440 3, 27| potrafiła go żałować, a nawet ze skrytą radością przyglądała 2441 3, 27| wtenczas obcym stał dla niej, że nawet nie umiałaby go sobie 2442 3, 27| wczoraj, pomdlałe nieco, że to im wody zapomniała nalać. 2443 3, 27| głodu ryczy!~- Powiedz, że wara jej do krowy mojej! - 2444 3, 27| jęła najspokojniej wybierać ze skrzyni ubiory rozkładając 2445 3, 27| kajś niekaj przebielały się ze sadów i słupy niebieskich 2446 3, 27| przepływały białymi sznurami, że się wydawało, jakoby płynęły 2447 3, 27| jakieś niedojrzane ptactwo, że jeno krzyk długi a jękliwy 2448 3, 27| tęsknica ścisnęła serce, że wodziła przygasłymi oczyma 2449 3, 27| spoza wezbranej tęskności, że łzy ważne pociekły po zbladłych 2450 3, 27| rozpiera, podrywa i ponosi, że oto poszłaby na kraj świata, 2451 3, 27| popuszczając ździebko obertelek, że to był niezgorzej podjadł, 2452 3, 27| wpadł zadyszany Witek.~- Że to nawet gęsiorom spokoju 2453 3, 27| spytała go po cichu.~- Juści, że nie kto drugi, nie wydaj 2454 3, 27| gospodynię, wybierającą ze skrzyni świąteczne szmaty. - 2455 3, 27| jak było... Wypatrzyłem, że na noc przed gankiem ostaje... 2456 3, 27| docierały zapowietrzone, że musiałem uciekać, jeszcze 2457 3, 27| taki schowek umyśliłem, że i strażniki nie zwąchają... 2458 3, 27| wolno, długo i rozgłośnie.~Że w jaki pacierz, a wszyscy 2459 3, 27| je wyczesać i przeiskać, że to w tygodniu nie starczyło 2460 3, 27| wysypując się z opłotków, że po drogach niby te maki 2461 3, 27| się półgłosem na koronce, że to na książce nie umiała.~ 2462 3, 27| świąteczna ogarniała wieś, że nikaj głosów żadnych nie 2463 3, 27| chałupami dogrzewało galanto, że już muchy wyłaziły na ogrzane 2464 3, 27| nawet ptaki zamilkły, jeno że wrony, czające się złodziejsko 2465 3, 27| gdziesik i przeleciał blisko, że ino jego cień wielgachny 2466 3, 27| taki mądrala, taki bogacz, że trudno znaleźć drugiego, 2467 3, 27| się w izbie i na ganku, że to kilka rówieśnic z nią 2468 3, 27| gardzieli.~Śmiechu było niemało, że to niejedna przełknąć nie 2469 3, 27| patrząc na nikogo.~Zerwała się ze skrzyni, strach ją przejął 2470 3, 27| przejął i za serce ścisnął, że słowa nie mogła wykrztusić. ~- 2471 3, 27| zawodliwie.~- Kiej ociec mówili, że jak się podpasie, to przedadzą - 2472 3, 27| oblała.~- To mi powiedział, że jak zechcecie, poredzicie 2473 3, 27| skończą... A to się przewlecze że to wieś cała, tyle ludzi... - 2474 3, 27| biedząc, nie potrafiła, że i sposobny czas przeszedł, 2475 3, 27| przetratuje a chłopów wybije, że jeno po chałupach opustoszałych 2476 3, 27| silnie boląca pamięć krzywd.~Że już i nie wypowiedzieć, 2477 3, 27| świtaniu, kiej przecknęli jeno ze śpiku, w każde przypołudnie 2478 3, 27| diabelskie, złe zielsko, że same pięści się zaciskały 2479 3, 27| się piorunami.~To juści, że Rochowe słowa, kiej ten 2480 3, 27| żądna roboty i pokazania, że poradzi wszystkiemu, iż 2481 3, 27| Wypuściły go na podwórze, ale że świńtuch był spasiony, to 2482 3, 27| i po mszy, a przychodzi ze statkami oporządzić wieprzka.~- 2483 3, 27| Czas znajdzie!... wie, że gorzałki żałować nie będę, 2484 3, 27| rankiem wyparzyć.~Józka rada, że mogła się wyrwać na wieś, 2485 3, 27| gibać w Hanczynych ręku, że kowalowie chcieli ją wyręczyć; 2486 3, 27| nie popuściła jednak, mimo że już mdlały jej ramiona i 2487 3, 27| puszczając z rąk gromnicę, że się potrzaskała w kawałki.~- 2488 3, 27| nieustępliwie kowal miarkując, że stary chce coś tajnego Hance 2489 3, 27| wskazując mu ręką drzwi że się wyniósł kiej ten pies 2490 3, 27| tam dotykały głowy łóżka, że przez szyby można było posłyszeć 2491 3, 27| po jego wyjściu.~Juści, że przysiadła na brzeżku, ledwie 2492 3, 27| Gdzie?~Trzęsła się już ze wzruszenia.~- We zbożu...~ 2493 3, 27| podnieść.~Hanka zakrzyczała ze strachu, przybiegli wnet 2494 3, 27| społem na dzień dogasający, że już jeno w stawie tliły 2495 3, 27| przyjacielsku poredzacie, że się po całej wsi roznosi...~ 2496 3, 27| chmurzyska przysłoniły niebo, że ni jeden gwiezdny migot 2497 3, 27| tak roztrzęsiona w sobie, że jej się płakać chciało. 2498 3, 27| się płakać chciało. Juści, że przestał i wszyscy przyszli 2499 3, 27| wieczoru było tak samo, że wstało w niej jakieś strachliwe 2500 3, 27| ktosik to penetruje, a swój, że psy nie chcą docierać.~Rozeszli