Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library | ||
Alphabetical [« »] zdziwiona 2 zdziwiony 3 zdziwuja 1 ze 4437 zeba 1 zebach 13 zebami 15 | Frequency [« »] 5699 w 5302 z 4993 to 4437 ze 3727 do 2569 co 2283 juz | Wladyslaw Stanislaw Reymont Chlopi IntraText - Concordances ze |
Tom, Rozdzial
2501 3, 27| gwałtownie zakołatało.~Prawie że nie spała tej nocy.~ 2502 3, 28| w staw ledwie siniejący, że jeno spod skołtunionych 2503 3, 28| wodę, a wszędy szła plucha, że świata Bożego ledwie dojrzał, 2504 3, 28| przyśpieszała, rachując, że może się z Jambrożym spotka 2505 3, 28| będzie, a to i dobrodzieja ze Słupi jeno co patrzeć.~Pomyślała 2506 3, 28| na próżno za Jambrożym, że wnet ruszyła pobok kościoła, 2507 3, 28| potopionych w szarudze, że jakby za szybą zapoconą 2508 3, 28| Józka pytlowała wczoraj, że ociec słabują - zaczęła 2509 3, 28| Weronka.~- Ziąb tu u ciebie, że jaże po łystach liże.~Wzdrygnęła 2510 3, 28| kiej tyle inszej roboty, że nie wiada, za co pierwej 2511 3, 28| Stacho był, to się zdało, że nic w chałupie nie stoi, 2512 3, 28| jedziesz do miasta?~- Juści, że chciałabym najprędzej, ale 2513 3, 28| choćby odrobkiem odpłacę.~- Ze szczerego serca dawam. Nie 2514 3, 28| przyjacielstwo z nią trzyma, że chyba do grobu przed nią 2515 3, 28| złoży. Tyleśmy się dorobili, że z gromadą trzymał!...~- 2516 3, 28| handluj głodem i ciesz się, że jeść kiedyś będziesz!...~- 2517 3, 28| wyciepnęli z chałupy... że już nieraz i rozum odchodzi 2518 3, 28| Nic wielkiego, jeno to, że się nażyje dobrego po grdykę; 2519 3, 28| Nic, córuchno, nic, tyle że me frybra trzęsie i w dołku 2520 3, 28| i sami jeno ziemniaki ze solą... a to Stacho w kryminale... 2521 3, 28| karczmy czynić zakupy.~Juści, że już teraz Żyd nie żądał 2522 3, 28| kilkanaście złotych, jako że gorzałki wzięła więcej, 2523 3, 28| dobrała małą buteleczkę araku, że ledwie mogła udźwignąć tobół.~- 2524 3, 28| babciu, ale widzi mi się, że wama cosik ozór skiełczał 2525 3, 28| ugryziecie, a ząbków szkoda, ile że ostatnie...~Jagustynka cisnęła 2526 3, 28| Jagustynka cisnęła się ze złością, ale nie odrzekła, 2527 3, 28| otrząskał o drewno nogi, ze skóry obłupił, na wąglikach 2528 3, 28| na wąglikach przypiekł i ze smakiem zjadł.~- Dosyć zabawy! 2529 3, 28| poprawi już obu rękoma, że zwalił się na bok wierzgając 2530 3, 28| obdzierając mu tymczasem ze grzbietu szczecinę co dłuższą.~ 2531 3, 28| wieprzek już oparzony, obrany ze szczeciny, wymyty, wisiał 2532 3, 28| obzierając się na chorego, ale że się nie poruchiwał nawet, 2533 3, 28| się czym przepić.~Juści, że nim się zabrał do ziemniaków 2534 3, 28| z którą pospólnie robił, że to zarówno się znała na 2535 3, 28| wywożą, bo widzi mi się, że dzisiaj nie skończą próżniaki! - 2536 3, 28| wywierając na chłopaków, że cięgiem słychać było jej 2537 3, 28| dalejże w głos wydziwiać, że taki wielgachny, taki spaśny, 2538 3, 28| rozradowana, puszyła się sielnie, że szlachtuje świniaka, i choć 2539 3, 28| na te krótkie Zdrowaś - że kiej na odpust waliły, a 2540 3, 28| wsi raz po raz turkotały, że nad stawem kieby w procesji 2541 3, 28| a przyszedł i taki czas, że słońce przedarło się z chmur 2542 3, 28| się z nią wyprawia.~Juści, że ta u Hanki nikto na pogodę 2543 3, 28| wedle zwyczaju wiódł, ale że musiał co parę pacierzy 2544 3, 28| narodem ich obwaliłem, że do połednia się nie ruszą.~- 2545 3, 28| nie strzyma, powiadali, że mu gospodyni cięgiem porcenelę 2546 3, 28| Nie lubił tego.~- A o tym ze Słupi też powiadają, że 2547 3, 28| ze Słupi też powiadają, że zawdy przy spowiedzi flaszuchnę 2548 3, 28| bo mu ano naród śmierdzi, że po każdym wyspowiadanym 2549 3, 28| musi się nagłowić!~- Juści, że nauczny, kaj cieni beknąć, 2550 3, 28| choć wargi trzęsły się jej ze złości utajonej.~- Pomoglibyście, 2551 3, 28| nią gębę w takiej złości, że nawet słów nie można było 2552 3, 28| trwożna była, boć rozumiała, że musi tu lada chwila przylecieć 2553 3, 28| ich patrzeć! - szepnęła ze współczuciem Jagustynka.~- 2554 3, 28| wrócił rychło opowiadając, że już księża przy stole siedzą, 2555 3, 28| księża przy stole siedzą, że młynarz przysłał ryb cały 2556 3, 28| przysłał ryb cały więcierz i że po obiedzie będą jeszcze 2557 3, 28| połcie na stole; uczynionym ze drzwi, narzynała słoninę, 2558 3, 28| Widno mu było z twarzy, że ledwie się hamował.~- Nie 2559 3, 28| Sielny wieprzak, daliście ze trzydzieści rubli...~Oglądał 2560 3, 28| A słoninę to ma grubą, że szukać! - zaśmiała się stara 2561 3, 28| karczma, a takim prawem, że Antek przez Rocha przykazał 2562 3, 28| rządzenia? jego to?~- A juści, że jego!~Skrzepła już w sobie, 2563 3, 28| będziecie jedli.~- Pewnie, że wama nie dam i powąchać.~- 2564 3, 28| może i powleką... jeno że i tak nie ogryziesz tych 2565 3, 28| zapalając papierosa.~- Bo nic ze mną nie zwojujecie!~Uspokoiła 2566 3, 28| się nie wyrwać.~- Rachuję, że musiał kaj w chałupie schować... 2567 3, 28| to? - podsuwał.~- Juści, że o siewach wspominał.~I o 2568 3, 28| utwierdzał coraz bardziej że ona coś wie; wyczytał to 2569 3, 28| oczy groźby i strachania, że Antka na Sybir poślą i do 2570 3, 28| taczek przykują.~Juści, że nie całkiem wierzyła rozumiejąc, 2571 3, 28| kara spotkać, miarkując ze smutkiem, iż całkiem na 2572 3, 28| nie ujdzie.~- Po prawdzie, że ojca rodzonego bronił, ale 2573 3, 28| Mówili co rozważniejsi, że się nijakiej prawdy dobić 2574 3, 28| zaś najbarzej ją trwożyli, że to kowal podmawiał swoje 2575 3, 28| podrychtowywał.~Nie dziwota też, że i teraz jego słowa kamieniami 2576 3, 28| Odradzała Hanka takim głosem, że Magda dała spokój, pogadywała 2577 3, 28| jeno niekiedy a lękliwie, że to już z samego przyrodzenia 2578 3, 28| komu sygnaturka sprawia, że bije się pięścią pokutnie, 2579 3, 28| flaszkowy pobrzęk to czyni, że wpodle za kieliszkiem maca...~- 2580 3, 28| Nie darmo powiedają, że Jambroż, choć przy kościele 2581 3, 28| Przeciwić się dobremu i ze złym kumać potrafi, któren 2582 3, 28| odpowiedź, boć wiedział, że i tak każde jego słowo znał 2583 3, 28| pochylonymi trwożnie twarzami, że jeno jej biała gęba, sucha 2584 3, 28| do pomagania tak ostro, że Hanka wzbronić nie śmiała.~ 2585 3, 28| Hanka wzbronić nie śmiała.~Że zaś Jambroża odwołał księży 2586 3, 28| Tak się to prędko stało, że nim się Hanka mogła sprzeciwić, 2587 3, 28| mięso w długachne flaki, że się skręcały po stole, kiej 2588 3, 28| tak się galanto buzowało, że w całej izbie było czerwono, 2589 3, 28| Hanka w sień z taką mocą, że Pietrek w ten mig poleciał 2590 3, 28| jeszcze i bez to opóźnianą, że Józka, a to i sama Hanka 2591 3, 28| przykrzył się wielce a dłużył, że to i ciemnica zwaliła się 2592 3, 28| ściany i tratował sady, że drzewiny z szumem tłukły 2593 3, 28| spaniem.~Juści, czas był taki, że psa żal by na świat gonić, 2594 3, 28| a wody stawu przegarniał ze świstem.~Zaraz poszli spać, 2595 3, 28| dzisia skrzyczany od Hanki, że to wczoraj się lenił i nie 2596 3, 28| spenetrować zarazem beczki ze zbożem, ale jakby na złość 2597 3, 28| nie ruszała się z chałupy, że już nie mogąc wstrzymać, 2598 3, 28| wołała Jagna idąc za nią, że trzeba było wychodzić, ledwie 2599 3, 28| Zrozumiała też rychło, że tamta jej stróżuje, więc 2600 3, 28| kowali, niech nie szczekają, że sami zjadamy ojcowego świniaka, 2601 3, 28| da, po połedniu... juści, że trzeba... z taką to jak 2602 3, 28| zachorzała... Powiedają, że Kłębowa wziena jej pierzynę 2603 3, 28| A któż by się spodział, że taka litościwa !~- Za pieniądze 2604 3, 28| śmierci, bo stara liczy, że lada dzień zamrze. Ale pochowek 2605 3, 28| chorzyście? - pytała Hanka ze współczuciem.~- Tyle się 2606 3, 28| ludzkiej biedy najadłam, że me w końcu do cna rozebrało. 2607 3, 28| znowu jęła mówić boleśnie, że te jej słowa kiej łzy gorzkie 2608 3, 28| Filipka zza wody z krzykiem, że jej najstarsza kończy... 2609 3, 28| nich, powieda Grzegorzowa, że Florka Pryczkowa zległa 2610 3, 28| ano trzasnął wrótniami, że dziw się nie rozleciały. 2611 3, 28| ziemniaków słychać było, że to drobne rzucały na jedną 2612 3, 28| pieniędzy dobrać najsprawniej, że tylko niekiedy spoglądała 2613 3, 28| co zmyślna wielce, jeno że do psich figlów i gdzie 2614 3, 28| zdyszana, ledwie zipiąc ze wzburzenia i stając groźnie 2615 3, 28| takiego wrzasku narobię, że pół wsi się zbiegnie i obaczy, 2616 3, 28| z bliska i z taką mocą, że bych mogli, na śmierć by 2617 3, 28| z nim, dobrze, ale bacz, że niech jeno co z chałupy 2618 3, 28| akuratnie w samą porę nadszedł, że Hanka, przywstydzona jego 2619 3, 28| pociechę albo Żydowinom, co się ze swarliwości a głupoty chrześcijańskiego 2620 3, 28| by w gniewie nie odszedł, że pocałowała go w rękę przepraszając 2621 3, 28| dodała ciszej. - To juści, że skoro ją dojrzę, to się 2622 3, 28| się jaże we mnie gotuje ze złości, iż prosto bym nożem 2623 3, 29| wolno drogą nad stawem, raz, że wiatr tak w niego siepał, 2624 3, 29| bowiem działo w Lipcach, że już zgoła gorzej nie mogło.~ 2625 3, 29| Zaś nie to było najgorsze, że niejeden głodem przymierał, 2626 3, 29| niejeden głodem przymierał, że choroby się krzewiły, że 2627 3, 29| że choroby się krzewiły, że się kłócili barzej i za 2628 3, 29| kłócili barzej i za łby brali, że nawet śmierć wybierała swoje 2629 3, 29| całkiem co inszego - oto, że ziemia stojała odłogiem, 2630 3, 29| było wszędzie kiej maku, że Jezus! gnatów już nie czuły, 2631 3, 29| zrobione - bo kaj to jeszcze te ze wszystkich najpierwsze - 2632 3, 29| nagrzane noce zwiesnowe - że trawy już puszczały zieloną 2633 3, 29| podnosiła coraz wyżej, że już coraz dalej sięgały 2634 3, 29| dosięgnąć, robili tak pilno, że całe dni, deszcz był czy 2635 3, 29| Źle się działo, tak źle, że nawet obce ludzie, z drugich 2636 3, 29| albo i z czystej zazdrości, że to Lipczaki wynosiły się 2637 3, 29| się z godziny na godzinę, że jeden szum niósł się całym 2638 3, 29| teraz górą i z taką mocą, że wszyćko się ruchało: i sady, 2639 3, 29| dały się nieść wichurze i ze strachliwym krzykiem rozbijały 2640 3, 29| też całą hurmą zbiegały ze wszystkich stron cisnąc 2641 3, 29| Dojrzał jeno przez drzewa, że Płoszkowa rej wiodła: gruba, 2642 3, 29| pięściami pod wójtowy nos, że się ten cofał, a reszta 2643 3, 29| powstrzymując na sobie babski napór, że strażnicy wysunęli się ostrożnie 2644 3, 29| wyrwy...~- Powiedzielim, że wozów ni koni nie damy.~- 2645 3, 29| wróbli!... Nie pamięta o tym, że chłopy go wybrały, to i 2646 3, 29| każą!.. Mało im jeszcze, że nam chłopów pobrali!...~- 2647 3, 29| Mnie zaś do sądu podali, że się sadze zapaliły!...~- 2648 3, 29| jak to sprały Gulbasiaka, że kamieniem na nich puścił!...~ 2649 3, 29| się powrotu strażników.~Że zaś w tę porę przedzwonili 2650 3, 29| ostały same prawie kobiety, że w polu nie ma kto robić, 2651 3, 29| Lipcach zapowiadał!...~- Boże! że to i dnia spokojnego nie 2652 3, 29| kiej sroki, a pyskowały, że niech Bóg broni!...~- Jakże, 2653 3, 29| szkołę: święta; a po drugie, że muszą w chałupach pomagać, 2654 3, 29| niedzielę abo i dwie!...~- Jezu! że to człowiek ma ino te dwie, 2655 3, 29| śpiesznie do wójta. Jeno że tam nierychło doszedł wstępując 2656 3, 29| zaroiło się wszędy od ludzi, że w obejściach, po ogrodach, 2657 3, 29| popędzając do pośpiechu, że to wczoraj z powodu zjazdu 2658 3, 29| jeszcze inszych różności, że już w każdej chałupie głowiły 2659 3, 29| właśnie taką mizerną koniną, że ledwie szła pod wiatr.~I 2660 3, 29| jej chałupy, dojrzawszy, że dziewczyny, wylepiające 2661 3, 29| galanty pędzel wyrychtował ze słomy.~I polazł dalej.~U 2662 3, 29| tak sprawnie im to szło, że połowa wytrząchała się z 2663 3, 29| sielnie znawożoną ziemię; jeno że się ruchała kiej mucha w 2664 3, 29| przez żadnej mocy, to jużci, że pług im chodził kiej chłop 2665 3, 29| Kłębów drew narąbał widząc, że Kłębowa nie mogła poradzić 2666 3, 29| Paczesiowej wody przyniósł ze stawu; gdzie znowu rozswawolone 2667 3, 29| napędzał...~A zauważył, że się kajś zbytnio smucą i 2668 3, 29| myślom podprowadzić...~A że człowiek był mądry, pobożny, 2669 3, 29| był i spółecznie czujący, że choć i nieproszony, a niejedną 2670 3, 29| swoją dobrością nieboraków, że go już nawet więcej uważali 2671 3, 29| i broniąc narodu - jeno że la wszystkiej wsi było to 2672 3, 29| zabiegami, więc i nie dziwota, że z dniem każdym więcej się 2673 3, 29| się wkrada...~Mało bowiem, że pola leżały odłogiem, że 2674 3, 29| że pola leżały odłogiem, że nikto nie orał, nie siał, 2675 3, 29| nieporządki pod ścianami, że przejść było niełacno, a 2676 3, 29| każdym kroku taka marnacyja, że aż za serce ściskało; toć 2677 3, 29| oczyścić.~I tak się działo ze wszystkim, że nawet cielaki 2678 3, 29| się działo ze wszystkim, że nawet cielaki utytłane w 2679 3, 29| a tak miecąc drzewinami, że nie było przezpiecznie iść, 2680 3, 29| szarości zmierzchu, kieby ze startego na proch szkła 2681 3, 29| każdego przychodzi taki czas, że jako ten pies zgoniony a 2682 3, 29| młynie wójta nie nalazł; ze strażnikami pono do miasta 2683 3, 29| razie we ściany i dachy, że wszystko było w takim dygocie 2684 3, 29| świecie było dziwnie jasno, że dojrzał chałupy pokryte 2685 3, 29| wiał tak bez mała całą noc, że mało kto poredził oczy zmrużyć 2686 3, 29| ulewny. Nawet powiadali, że pioruny gdziesik biły nad 2687 3, 29| galanto modrzało. Mówili, że na pogodę idzie.~Zaś we 2688 3, 29| tyle szkód po wichurze, że i nie zliczyć: na drogach 2689 3, 29| pokazała się jakaś szkoda, że wszystkie opłotki zaroiły 2690 3, 29| rozwaliło chałupę!... cud boski, że ich nie pozabijało! - wrzeszczała 2691 3, 29| szczytem; komin też się zwalił, że ostał z niego niewielki 2692 3, 29| jęczała boleśnie, że niejednej łzy się puszczały 2693 3, 29| kiej ten głupi...~Myśleli, że rozum do cna stracił.~Naraz 2694 3, 29| powtórzył, ale tak wzruszony, że sam ukradkiem łzy ocierał.~- 2695 3, 29| jak te gąski Płoszkowej.~- Że i żywa noga mogła nie wyjść! - 2696 3, 29| sufitem runął do środka, że przez wygniecione szyby 2697 3, 29| wlepiając w niego oczy.~Ze wsi nadchodziło coraz więcej 2698 3, 29| więcej kobiet i dzieci, że ino błocko chlupało pod 2699 3, 29| ściany! Jezus!... myślałam, że wszystek świat się przewala. 2700 3, 29| Na dworze zaś tak wiało, że na nogach trudno było ustoić 2701 3, 29| odchodził z wolna.~Widzieli, że długo z nią na drodze o 2702 3, 29| ten papierek.~- Poczciwy, że drugiego nie naleźć! - dodała 2703 3, 29| naprędce wydostać spod rumowisk ze statków i pościeli. Hanka 2704 3, 29| zabierając się do pomagania, że nim przedzwonili południe, 2705 3, 29| pomocy rychło podźwigną, że nie ostaniesz tak długo... - 2706 3, 29| pieskowi.~- Zbierajcie się ze mną, u Weronki na nowym 2707 3, 29| i u niej było ciasno, a ze starym nowy kłopot by był.~ 2708 3, 29| przynieślim, bierzcie, bo ze szczerego serca dajem - 2709 3, 29| czekając już na jej przemowę, że to południe akuratnie przedzwaniali, 2710 3, 29| powietrzu zaś było tak cicho, że drzewiny, jakby obwiane 2711 3, 29| kotłowała się przy kościele, że czarno było jakby od sadzy 2712 3, 29| owdzie, psy wojnę czyniły ze świniami bobrującymi po 2713 3, 29| wasągiem stary handlarz Judka ze swoją Żydowicą i bachorem.~ 2714 3, 29| tego płótna półsztuczek, że to głównie na zamianę wycyganiała 2715 3, 29| upewniała, rada też jeździć, że już bez nakazu wyleciała 2716 3, 29| a tak jakoś strapiona, że aż łzy zasiwiły się u jej 2717 3, 29| Tak mi potrza pieniędzy, że dziw się nie skręcę...~- 2718 3, 29| na przyodziewę.~- Choćby ze trzydzieści złotych! Wełniak 2719 3, 29| Rozwinęła go na izbie, że zabłysnął i zamigotał kiej 2720 3, 29| Juści... pisał... skamle, że mu bieda... Ostajcie z Bogiem!~ 2721 3, 29| gardło.~- Przyparliście ją, że dziw kiecki nie zgubiła 2722 3, 29| Dominikowej się przypominać... ~- Że to wy wiecie o wszystkim! 2723 3, 29| Sama pójdę, da Bóg, że mi się nic nie stanie. Rocho 2724 3, 29| nie stanie. Rocho mówili, że we święta będą puszczali 2725 3, 29| Trzeci dzień słonieją, juści, że nie zawadzi, zaraz tam pójdę.~ 2726 3, 29| zmieszana jakoś, oznajmiając, że mięsa z połowę brakuje.~ 2727 3, 29| chciała przy tej okazji beczki ze zbożem przetoczyć na swoją 2728 3, 29| odpowiedziała hardo i mimo że już prawie cały wieczór 2729 3, 29| Hanka dziw się nie wściekła ze złości, że to jej przemóc 2730 3, 29| nie wściekła ze złości, że to jej przemóc nie poredziła.~ 2731 3, 29| nawet wcześniej wyganiając, że to jutro Wielki Czwartek 2732 3, 29| Tak się znowu zeźliła, że dopiero po pierwszych kurach 2733 3, 29| Narobiła tyle piekła, że postawiła na swoim i wyjechała 2734 3, 29| ogródka, gdzie już równo ze świtaniem rozbijał na zagonikach 2735 3, 29| grzechotał pod płotami, że to od rana dzwony umilkły, 2736 3, 29| rosami, przemglony a chłodny, że już na dużym dniu, a jeszcze 2737 3, 29| ciastem, wsadzaniem do pieców, że jakby o całym świecie zapomniały, 2738 3, 29| onych smakowitych różności.~Że zaś nie wszędzie mieli szabaśniki 2739 3, 29| jeszcze wzmogła tak bardzo, że nawet mało kto dojrzał organistowego 2740 3, 29| łóżkami a sprzętem przeróżnym, że to izby bielili dzisiaj 2741 3, 29| gwałt panował i krętanina, że w dyrdy biegali poganiając 2742 3, 29| żółtym piaskiem opłotków.~A że wedle starego obyczaju od 2743 3, 29| Borynów, tyle jeno różnie, że więcej było rąk i z groszem 2744 3, 29| saganie kiełbasy parkotały, że po izbie chodziły takie 2745 3, 29| było na nich takie rzeczy, że prosto nie do uwierzenia: 2746 3, 29| weźmie...~- Takie śliczności, że dobrodziej nie widzieli!... 2747 3, 29| północka świeciło się w oknach, że kładły się światła na drogach, 2748 3, 29| weselnie było na świecie, że naród, chociaż po ciężkiej 2749 3, 29| wystruganego z drzewa. Żur ze śledziem szły w parze przodem, 2750 3, 29| walnął łopatą w garnek, że rozleciał się w kawałki, 2751 3, 29| Witku.~Uciecha zapanowała, że aż przysiadali na drodze, 2752 3, 29| gankiem i ścieżka pod okapem, że jakby opasała chałupę w 2753 3, 29| przez Jagnę uczynionego, że kiej żywy się widział: oczy 2754 3, 29| żywy się widział: oczy miał ze ziarn różańcowych wlepione, 2755 3, 29| ostatku postawili wielką michę ze zwojem kiełbas, ubranych 2756 3, 29| przedniejszych gospodarzy zbierać się ze święconym ksiądz nakazywał, 2757 3, 29| święconym ksiądz nakazywał, że mu to czasu brakowało chodzić 2758 3, 29| drzewiny rodne w sadzie, że to się przyczyniało do urodzajów 2759 3, 29| lągi.~A później widząc, że ni Jagna, ni kowalowa nie 2760 3, 29| myciem i szorowaniem dzieci, że nie z jednej chałupy wydzierały 2761 3, 29| księdza, któren przyjechał ze dworów dopiero przed zmrokiem 2762 3, 29| tak kury goni z ogrodu, że ni jedna nie zostaje!... 2763 3, 29| miedzianą dziesiątkę, szepnął ze złością:~- Niedługo będzie 2764 3, 29| jakby na coś oczekując, że wciąż wystawała w ganku 2765 3, 30| wozy z wyłożonymi końmi, że tylko tupoty a parskania 2766 3, 30| cisnąc się coraz barzej, że wnet cały naród był na kolanach, 2767 3, 30| pole nasadzone głowami, że ino w tym rozkołysanym ździebko, 2768 3, 30| Rozmadlali się z wolna, że wargi się wszędy trzęsły 2769 3, 30| wszędy trzęsły i pacierze ze wzdychaniami szemrały cichuśko 2770 3, 30| gęsty mrok zalegał kościół, że to oknami a głównie przez 2771 3, 30| i strach jakiś zarazem, że często różaniec wysuwał 2772 3, 30| ławą chłopy z drugich wsi, że ledwie było można dojrzeć 2773 3, 30| kobiece kiej ptaki spłoszone, że niejedna głowa z płaczem 2774 3, 30| rozejdą się do pustych domów i ze łzami przegryzać będą ten 2775 3, 30| się w pamięci tak żywo, że jak wtedy w Boże Narodzenie 2776 3, 30| paskudne Żydowiny ukrzyżowały, że to świat przyszedł zbawić, 2777 3, 30| świat przyszedł zbawić, że sprawiedliwość chciał dawać 2778 3, 30| chciał dawać pokrzywdzonym, że za biedotą się upominał. 2779 3, 30| to mówił, tak poczciwie, że każde słowo kiej słodkość 2780 3, 30| słońce rozpalało w duszach, że dziwna błogość przejmowała 2781 3, 30| ocierając łzy rękawem wołał, że Pan Jezus doświadcza tych, 2782 3, 30| wrzawie, pieśń buchnęła ze wszystkich gardzieli, zakolebała 2783 3, 30| monstrancję dzierżył przed sobą, że jakoby słońce złociste, 2784 3, 30| z pustego już kościoła.~Że nawet i ten strach o Antka, 2785 3, 30| mrowili się w cieniach wsi, że ino kajś niekaj zamajaczyły 2786 3, 30| wskroś sadów i chałup, i pól, że ptaki zaśpiewały radośnie, 2787 3, 30| liście, a ziemia zadrgała, że gęste runie zbóż zakolebały 2788 3, 30| rozdzielając po talerzach, że każdemu po równo wypadło 2789 3, 30| zestrojona i tak piękna, że kiejby zorza się widziała, 2790 3, 30| w szmatach świątecznych, że ino grały w oczach wełniaki 2791 3, 30| boso, w nowym był spencerku ze świecącymi guzikami, co 2792 3, 30| czerwoną wstążkę zawiązał, że skoro wszedł, zdumieli się 2793 3, 30| do stołu. Zajęli ławki, że nawet Witek, choć nieśmiało, 2794 3, 30| cichości smakując święconego, że to bez tyle tygodni niezgorzej 2795 3, 30| zapchali tęgo pracując, że ino w onej uroczystej cichości 2796 3, 30| nieco. - Jeno to dziwna, że choć mu za życia w błocie 2797 3, 30| nie zapominała o ojcu, tak że dziewczyna zaraz nadrobiła 2798 3, 30| wychodziły kobiety z tobołkami, że kilkanaście wozów toczyło 2799 3, 30| świat, ciepło się podnosiło, że już muchy brzęczały po szybach, 2800 3, 30| wiater zatrząsł drzewinami, że poszumiały cichuśko ważąc 2801 3, 30| polne roboty?~- Tyle jeno, że ziemniaki wsadzone i groch 2802 3, 30| trzymaną między kolanami, że Rocho na próżno czekał jakiegoś 2803 3, 30| brat, o którym powiadali, że głupawy był nieco, bo zawżdy 2804 3, 30| głupawy był nieco, bo zawżdy ze skrzypkami się nosił, na 2805 3, 30| przestawał. Szedł przygięty ze skrzypicą pod pachą, z fajeczką 2806 3, 30| cosik cicho poredzając, że już dawno przedzwonili południe, 2807 3, 30| Schuchrało się panisko, że ledwiem go poznał! - ozwał 2808 3, 30| tamten ma tylachna pola, że ugorem prawie leży... - 2809 3, 30| naszych, w sam raz do wykupna, ze trzydzieści gospodarstw 2810 3, 30| tam by wymierzył, juści... ze trzydzieści... ale bo to 2811 3, 30| kiej piskorz za błotem, że już od chłopów pożycza i 2812 3, 30| boja popuścić... Juści, że przyległe ziemie rodne, 2813 3, 30| zabudowań folwarcznych, jeno że Rocho nie słuchał, bo dojrzawszy 2814 3, 30| cichość tak przywalała świat, że słychać było dalekie jeszcze 2815 3, 30| granie organów w kościele.~Że zaś powracały już niektóre 2816 3, 30| Wólki. Jambroży powiedział, że do dworu na bal, a zaraz 2817 3, 30| rozlewały coraz szerzej, że z pół nieba stanęło w krwawych 2818 3, 30| rówiesnych naszło się do Józki, że kiej te szczygły świergotliwe 2819 3, 30| wiedła, jako najstarsza i że to najbardziej się przekpiwała 2820 3, 30| bakier, ujął się pod boki, a ze śmiechem powiadał:~- Musita 2821 3, 30| buciarów.~- Kamizelę ma ze wsypy, co ją to świnie podarły.~ 2822 3, 30| Leciały słowa kiej grad wraz ze śmiechem; śmiał się zarówno 2823 3, 30| któraś podstawiła nogę, że runął jak długi pod ścianę, 2824 3, 30| potrącając w przelocie, że zatętniało przed chałupą, 2825 3, 30| przywarował za pługami, że mu ino łeb się bielił.~- 2826 3, 30| oskubanego z piór.~- Pewnie, że nie nasz! - rzekła nie mogąc 2827 3, 30| które powtykano piórek, że kiej żywy się widział, bo 2828 3, 30| przyrychtowanej do maluśkiego wozika, że skoro Witek zaruchał długim 2829 3, 30| dumą.~- Sameś to wystroił? ze swojej głowy? ~Dziw ją rozpierał.~- 2830 3, 30| wszyscy legli gasząc światło, że ino koło garnków z wieczerzą 2831 3, 30| dworze oczekując na Hankę, że dopiero koło samego północka 2832 3, 30| dziwnie smutna i milcząca, że dopiero kiej zjadła wieczerzę 2833 3, 30| uprzykrzonego... Święcone ze smakiem jadł, te kilkanaście 2834 3, 30| a naprzeciw niejednemu ze złością przyganiał... O 2835 3, 30| słuchając jej rozpowiadań, że już w końcu i mówić nie 2836 3, 30| przyjeżdżała! Jezus kochany, dziw, że trupem nie padła... To za 2837 3, 30| przeganiał po drzewinach, że szemrały jakby pacierzem 2838 3, 30| wierzeje, wodę czerpali ze stawu, bydło szło do picia, 2839 3, 30| kto ino na próg wyjrzał, że już nawet ściany były pomoczone 2840 3, 30| sobą i ganiając po sadach, że zaś ich dużo było i dorosłych, 2841 3, 30| a tak się rozswawolili, że nawet Jaśka Przewrotnego, 2842 3, 30| zafrasowała się bardzo, ale że zapachnęła kiszka przysmażona, 2843 3, 30| cięgiem, ją zagadując, ale że go zbywała bele czym, jął 2844 3, 30| widne, z podłogą, jeno że z tą żelazną pajęczyną w 2845 3, 30| zaczną puszczać?~- Powiedały, że już na Przewody niektóre 2846 3, 30| coś podrzuciło z miejsca, że uciekła z izby, jeść nie 2847 3, 30| się napatrzyły! Powiedają, że czymś innym pachnie niźli 2848 3, 30| szkodny najbarzej! Wiecie, że to las mu sprzedawać wzbronili, 2849 3, 30| siarczyście i krzyczał, że kiej on przez chłopów ma 2850 3, 30| miętkie miejsce wymaca, że i najlichszy... - urwała 2851 3, 30| pobiegła w sad myśląc, że to Witek się rozprawia z 2852 3, 30| Narobiła takiego wrzasku, że się wszyscy zlecieli.~- 2853 3, 30| ojcowej komory!~- Jama, że konia by przewlókł!~- A 2854 3, 30| światło buchało dziurą, że łacno dojrzeli, jako wszystko 2855 3, 30| powysypywane zalegało ziemię razem ze szmatami, pościąganymi z 2856 3, 30| Hanka od razu pomiarkowała, że to kowalowa być musi robota; 2857 3, 30| Łapę skowyczącego.~- Juści, że złodzieje go tam wrzucili, 2858 3, 30| rozniosło się też migiem po wsi, że w dyrdy lecieli oglądać, 2859 3, 30| kto?...~- Dałabym głowę, że kowal.~- To chyba na cosik 2860 3, 30| polował?~- Juści... jeno że mu się wypsnęło, do waju 2861 3, 30| niźli go urodzić. Znałem go, że krętacz, ale o taką rzecz 2862 3, 30| sołtys.~- Spłoszyli się, że nic pono nie unieśli.~- 2863 3, 30| nowa robota diabli nadali, że człowiek świąt nawet zażyć 2864 3, 30| się go nie ulęknął, jeno że czas się było zbierać do 2865 3, 30| przepowiadając, a myśląc o Antku, że zaś cicho się zrobiło, bo 2866 3, 30| dopadnie swojej chałupy, że ino migały przez drzewa 2867 3, 30| Ścigali się tak siarczyście, że Chałupa się trzęsła i wrzawa 2868 3, 30| miała miejsca w kościele, że wszystkie dwory zjechały, 2869 3, 30| batem bych je poprzecinał, że ani poznać, kiej te brzuchy 2870 3, 30| ptasie świegoty roznosiły się ze sadów.~Dominikowa zakazała 2871 3, 30| ruszać się z pościeli, a że zaraz po obiedzie nadeszła 2872 3, 30| odpuścił...~Witek jaże spotniał ze strachu, czy o boćka nie 2873 3, 30| dziewczynę słodziuśkiego placka, że huknęli mu śpiewkę na podziękę 2874 3, 30| rozwrzeszczanych i tak się cisnących, że musieli obraniać kogutka 2875 3, 30| ludzie wielce się dziwowali, że to skrzaty, ledwie odrosłe 2876 3, 30| potłuściał?~- Już niezgorzej, że może mu ku zdrowiu idzie!...~- 2877 3, 30| sprawny ten wasz Witek i ze ślepiów mu dobrze patrzy.~- 2878 3, 30| napędzać!~- Moiście, a dyć ze służbą wszędy jednaka bieda! 2879 3, 30| uskarżała na swoje dziewki, że pół roku utrzymać nie może.~- 2880 3, 30| domu zajrzy, a powiadają, że i sam młynarz żadnej nie 2881 3, 30| ano chłopak do pasionki, że to chłopaków w domu brak, 2882 3, 30| i Jagusia się wymawiała, że to już kajś indziej z matką 2883 3, 30| szydziła.~Jaguś ciepnęła się ze złości i na drogę wyszła, 2884 3, 30| płacz wstrzymując. Juści, że się jej strasznie ckniło!~ 2885 3, 30| jej strasznie ckniło!~Cóż, że święta czuć było wszędzie, 2886 3, 30| święta czuć było wszędzie, że ludzie się roili, że śmiechy 2887 3, 30| wszędzie, że ludzie się roili, że śmiechy i krzyki trzęsły 2888 3, 30| krzyki trzęsły się nad wsią, że nawet po szarych polach 2889 3, 30| smutnie i tak ckno czegoś, że już wytrzymać nie mogła. 2890 3, 30| cosik rozpierało i ponosiło, że po znajomych latała, po 2891 3, 30| pole wychodziła i nawet coś ze trzy razy się przeobłóczyła, 2892 3, 30| robić, szukać czegoś...~Że i teraz się poniesła aż 2893 3, 30| świetliste nici na wodzie, że nie uchycisz, bo zmącą się 2894 3, 30| Siebie jeno mocno czuła i to, że ją rozpiera aże do bolu, 2895 3, 30| bolu, do krzyku, do płaczu, że ją ponosi gdziesik, iż czepiłaby 2896 3, 30| moc paląca i tak rzewliwa, że łzy przysłaniały oczy i 2897 3, 30| zaśpiewała swoją pieśń upalną, że burzyło się w niej i cosik 2898 3, 30| zawrotną lubością przejęły, że w tany by się puściła, w 2899 3, 30| tumult, w pijatykę nawet, że choćby w samo zatracenie, 2900 3, 30| pełne, nie śmiejąc dychać ze wzruszenia, a cisnąc się 2901 3, 30| wielgachne, takie światy, że uwierzyć trudno.~- Są, Jaguś, 2902 3, 30| jej w oczy z tak bliska, że wstrzymała oddech, dreszcz 2903 3, 30| ktosik ją wpół krzepko ujął, że krzyknęła kurcząc się i 2904 3, 30| mrokach ostre kły szczerzyło, że niejedną duszę lęk ściskał 2905 3, 30| wyszczekany, jak mało któren, że zaś był już zdziebko napity, 2906 3, 30| Rocho im czytał z książki, że nieraz Hanka, rozglądając 2907 3, 30| warczały.~Zbili się w kupę, że Nastuś z Józką, Weronka 2908 3, 30| cudeńka takie o świecie, że kto by je ta pojął i zapamiętał!~ 2909 3, 30| powiadał, a tak mądrze, że nie spamiętać, i coraz ciszej 2910 3, 30| coraz ciszej a rzewliwiej, że zaś go noc całkiem okryła, 2911 3, 30| z ziemie wychodził albo że to głos pomarłych pokoleń 2912 3, 30| odpuścił i prawią teraz ze zmurszałych ścian, z drzew 2913 3, 30| Nikto nie dosłyszał nawet, że psy zaczęły w całej wsi 2914 3, 30| skąd widać było najlepiej, że może w jakiś pacierz cała 2915 3, 30| zjawił, ale choć pijany, że ledwie się trzymał na nogach, 2916 3, 30| Kobusowa pięścią grożąc.~Że tylko wójt wraz ze sołtysem 2917 3, 30| grożąc.~Że tylko wójt wraz ze sołtysem i kowalem pojechali 2918 3, 30| się wielką, ponurą ciżbą, że mało kto się odzywał, a 2919 3, 30| przytajone srogo radoście, że to za lipeckie krzywdy Pan 2920 3, 30| czekali cierpliwie końca, że to już jedno morze ognia 2921 3, 31| się uniesła z pościeli, że Jagustynka przechwyciła 2922 3, 31| Jacek od wczoraj siedzi wraz ze mną... juści... - jąkał 2923 3, 31| zawzięcie raz po razie, że aż na ławie przysiadł.~- 2924 3, 31| pies gdziesik zawarczał, że gęsi podniosły krzyk, a 2925 3, 31| jeno szum drzew dochodził ze dworu i kolebały się zdziebko 2926 3, 31| cięgiem po wsi jak ten pies, że żadnej pomocy ni wyręki. 2927 3, 31| Hale, powiedzcie Kobusowej, że zagony pod kapustę dam i 2928 3, 31| przed całą wsią na ojca, że ją ukrzywdził. ~- Jak wam 2929 3, 31| siedzi, za brzuchy ściska, że ledwie zipią.~- Wypuściliście 2930 3, 31| chałupę z wolna wyporządzim, że za dwór starczy!"~- Cie, 2931 3, 31| jadł będzie?~- Garnuszki ze sobą sprowadził i arbatę 2932 3, 31| robi, cosik w tym być musi, że taki pan...~- A jest, że 2933 3, 31| że taki pan...~- A jest, że do cna ogłupiał! Człowiek 2934 3, 31| Tęgi parobek: krzyczał, że nie trza go była szczypać 2935 3, 31| serdecznie kumom całując się ze wszystkimi, a przepraszając, 2936 3, 31| wszystkimi, a przepraszając, że chrzciny nie takie, jak 2937 3, 31| pocieszenie i w ramiona brać, że utuliwszy żałoście zapraszała, 2938 3, 31| usypiając je w dużej niecce, że to u starej kołyski biegunów 2939 3, 31| nikto słowa nie wypuścił. ~Że zaś dzieci do sieni się 2940 3, 31| Bo se po cichu miarkuje, że chłopakowi gospodarkę trza 2941 3, 31| rzekł poważnie.~- Prawda, że i utrapień z nimi niemało, 2942 3, 31| mruknęła Jagustynka.~- Pewnie, że bywają i złe, za nic mające 2943 3, 31| się Jagustynka, czując, że to jej przymawia.~- Łacno 2944 3, 31| wam prześmiewać z drugich, że macie takich dobrych chłopaków, 2945 3, 31| nać, prawdęście rzekli; a że pamiętam, coście za młodu 2946 3, 31| schmurniał, na próżno oczekując, że powróci.~Rozmowy jakoś nie 2947 3, 31| Profit będzie pewny, ile że młynarzowy byk już do niczego. 2948 3, 31| dzień czekają.~- Mówię, że leda dzień się zjawią, cosik 2949 3, 31| objaśniał Jambroży.~- Że to Rocha wziął na probanta, 2950 3, 31| chodźże, Pietrze, pisarz ze strażnikami na was czekają.~- 2951 3, 31| was czekają.~- Psiachmać, że to ni pacierza spokojności! 2952 3, 31| nie przystoi, a powiecie, że ile wiadomo, z komory niczego 2953 3, 31| prześmiechnęła się leciuchno.~- Że krótkie były, to się jeszcze 2954 3, 31| Ozgniewało to Płoszkową, że ująwszy się pod boki pysk 2955 3, 31| kiej spłoszone kokoszki, że zaś już większość w polach 2956 3, 31| wygrzewały pod słońce.~Juści, że pisarz się zeźlił i sielnie 2957 3, 31| Tak byli tym rozgniewani, że skoro przyszli do Boryny 2958 3, 31| czemu to nie pilnujesz, że ci się złodzieje podkopują, 2959 3, 31| Hanka kazała powiedzieć, że mleka i chleba zbrakło akuratnie, 2960 3, 31| któraś wstąpiła powiedając że jeszcze w karczmie siedzą 2961 3, 31| Wyżala się teraz po wsi, że Kozłowa co dnia jej wymawiała, 2962 3, 31| co dnia jej wymawiała, iż ze śmiercią zwłóczy, by ją 2963 3, 31| Zrobię z nią porządek, że mnie popamięta... Pokażcie 2964 3, 31| pogoda się już ustaliła, że co dzień było cieplej i 2965 3, 31| nabrzmiałe, tak mocą opite, że z wieczora, kiej ptasie 2966 3, 31| nosiło nie wiada kaj i po co, że ino krzyczeć się chciało, 2967 3, 31| zgrzebnym przędziwem obmotane, że świata nie dojrzał ni dróg, 2968 3, 31| wiążąc niebo z ziemią, że ino przygięło się wszystko 2969 3, 31| późny mrok dopiero spędzał, że ledwie czasu starczyło, 2970 3, 31| śnieg pierzasty jął walić, że przysiwił pola, jeno co 2971 3, 31| zeżarło - to i nie dziwota, że na wsi przycichały swary, 2972 3, 31| wszystkie łby przygięła.~Że już co rano, jeno świt rosisty 2973 3, 31| rozchodzili się tak prędko w pola, że w pacierz abo dwa cicho 2974 3, 31| prawie nikto nie wstępował, że często granie organów huczało 2975 3, 31| często kicał, a tak wolno, że mogli zrachować, ile razy 2976 3, 31| Cóż to naród miał z tego, że dni przychodziły wybrane 2977 3, 31| przychodziły wybrane i cudne, że wynosiły się rankami, jakby 2978 3, 31| skąpane złote monstrancje, że zielone były, pachnące ziołami, 2979 3, 31| śpiewające ptasimi głosami, że każdy rów złocił się od 2980 3, 31| kwiatami były potrząśnięte, że każda drzewina tryskała 2981 3, 31| podufałe zasiadały szeroko, że co ino tliło się w przytajeniu 2982 3, 31| tych polach opuszczonych.~Że zdawało się, jakby bory, 2983 3, 31| ugorami, gwarzyły zdumione, że strumienie lękliwiej wiły 2984 3, 31| kobiet wychodziło w pole, że to w chałupach zaległej 2985 3, 31| lata i ździebko gorzej, że to Pietrek dopiero się przyuczał 2986 3, 31| wszystkim tak zmyślnie i kwardo, że nawet Jaguś musiała z drugimi 2987 3, 31| zachorzał pono. Juści, że całe dni leżała w samotności, 2988 3, 31| prawdzie, ale zawdy wartałą ze dwa złote.~Toteż tak prędko 2989 3, 31| tak prędko zmogła chorobę, że już w Przewody wstała, postanawiając 2990 3, 31| bystrym koniu zwiesna jedzie, że nie przegoni.~- Zielono 2991 3, 31| kiej ta chmura zieloności, że ino kominy z niej bielały 2992 3, 31| będzie galanto.~- Powiadają, że kiedy chleb nie zrodzi, 2993 3, 31| poczuła się tak utrudzoną, że zaraz po powrocie do izby 2994 3, 31| plecach, a uprzykrzonych, że niech Bóg broni; łaziły 2995 3, 31| rozsrożył i nie puścił, że czarownica pogroziła kijem 2996 3, 31| przezwyciężyć ciekawości wróżby, że po sto razy zawracała do 2997 3, 31| pociągnęła ku lasowi, dojrzawszy, że jedna wstąpiła do karczmy, 2998 3, 31| opowiadając, co której wywróżyły: że Marysi Balcerkównie wesele 2999 3, 31| chłopa, Ulisi Sochównie, że ją zwiedzie kawaler, tej 3000 3, 31| chodzi, a taki ma posłuch, że kiejby przykazał la śmiechu