Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library
Alphabetical    [«  »]
zdziwiona 2
zdziwiony 3
zdziwuja 1
ze 4437
zeba 1
zebach 13
zebami 15
Frequency    [«  »]
5699 w
5302 z
4993 to
4437 ze
3727 do
2569 co
2283 juz
Wladyslaw Stanislaw Reymont
Chlopi

IntraText - Concordances

ze

1-500 | 501-1000 | 1001-1500 | 1501-2000 | 2001-2500 | 2501-3000 | 3001-3500 | 3501-4000 | 4001-4437

     Tom, Rozdzial
3001 3, 31| kąpią we wywarze z olszyny, że i rodzona matka potem nie 3002 3, 31| Prześmiewacie!... Opowiadają, że chłopu ze słupskiej parafii, 3003 3, 31| Opowiadają, że chłopu ze słupskiej parafii, co ich 3004 3, 31| z niego diabła.~- Jezu, że to na świecie takie sprawy, 3005 3, 31| Trwoga wionęła przez serca, że skupiły się barzej, a Witek 3006 3, 31| stoją?~- Mówili w kościele, że siedzą w lesie za Borynowym 3007 3, 31| Józka rychło oznajmiła, że u Dominikowej ciemno i na 3008 3, 31| potykanie się o sprzęty i to, że jak stała, buchnęła się 3009 3, 31| buchnęła się na łóżko.~- Cie! Że i na odpuście galanciej 3010 3, 31| wsi taki wrzask i lament, że kto jeszcze spał, w koszuli 3011 3, 31| córkami darła się wniebogłosy, że jej konia wyprowadzili złodzieje.~ 3012 3, 31| dopiero w parę pacierzy, jeno że się ledwie na nogach utrzymał: 3013 3, 31| wciąż opowiadań drepcząc ze stajni na drogę i z nawrotem, 3014 3, 31| Sołtyska z płaczem przybiegła, że i im wóz ukradli z podwórza.~ 3015 3, 31| trzasnął gdziesik z bliskości, że długi czas jeno wzdychali 3016 3, 31| ręce i spoglądając na sie ze zgrozą.~- Konia z wozem 3017 3, 31| Podlesie, urwały się z nagła, że nie sposób ich było odszukać.~ 3018 3, 31| tak sturbowała wszystkich, że choć dzień był bardzo cudny, 3019 3, 31| powrócili rozpowiadając, że ani śladu nikaj, jakby kamień 3020 3, 31| niczym, dowiedziały się jeno, że po inszych wsiach również 3021 3, 31| parobków po dwie kobiety wespół ze starszymi chłopcami miały 3022 3, 31| wyrabiało: tak rozpaczała, że i po dziecku nie poredziłaby 3023 3, 31| dobrodzieja poleciała z lamentami, że litując się nad nią, dał 3024 3, 31| nastał iście pogrzebowy, że zaś i pogoda się przemieniła, 3025 3, 31| utrapieniu, wzdychający i żalni, ze strachem myśląc o nocy najbliższej.~ 3026 3, 31| roznosił nowinę tak dziwną, że zgoła nie do uwierzenia. 3027 3, 31| radość buchnęła po ludziach, że już o zmierzchu, kiej deszcz 3028 3, 31| pomocą niespodzianą, że nawet mało kto pilnował 3029 3, 31| w karczmie i we młynie, że jak przed wielkim świętem 3030 3, 31| jaśniejący i na podziw rozmowny, że kiej zajrzał do Borynów, 3031 3, 31| całe dwa dni do Lipiec, że najpilniejsze roboty obrobią. 3032 3, 31| radować?~- Dziwno mi jeno, że tak za darmo, przez zapłaty, 3033 3, 31| przyjdzie do rozumu, pomiarkuje, że nie ma się na kogo inszego 3034 3, 31| na kogo inszego oglądać, że nikto mu nie pomoże, jeno 3035 3, 31| wypytywać, kto sprawił taki cud, że przyjadą z pomocą? Chodził 3036 3, 31| świeciło się po chałupach, że to dzieuchy prawie świąteczne 3037 3, 31| z Przyłęka!~Wrzeszczeli ze wszystkich stron na wyprzódki 3038 3, 31| mig wszystko rozporządził, że nie przeszła i pół godziny, 3039 3, 31| komornice, na darmo czekające, że i im któryś przypadnie, 3040 3, 31| ożyły, potrzęsły się głosy, ze wszystkich podwórz wytaczały 3041 3, 31| przywarł do zagonów, ścichnął i ze wzdychem serdecznym rzucał 3042 3, 31| bladego zwiesnowego dnia - że jeno skowronki rozgłośniej 3043 3, 31| się przykładał do zagona. Że nawet na południe z ról 3044 3, 31| zagród, dziecińskie wrzaski, że cała wieś huczała i trzęsła 3045 3, 31| sielnie honorując chłopów, że sadzały ich na pierwszych 3046 3, 31| Gołębowej.~Tych se wybrała, że to Rzepczaki za szlachtę 3047 3, 31| Hanka zaraz spostrzegła, że to inszy gatunek, znaczniejszy.~ 3048 3, 31| poredzili tym słowem zabasować, że kobiety jaże urastały z 3049 3, 31| przykazując wszystkim uważnie, że prawie na palcach kiele 3050 3, 31| starszy.~- Bo zawdy bywa, że kiej się dwóch za łby bierze, 3051 3, 31| zawalone burymi chmurzyskami, że jeno na obrzeżach zwałów 3052 3, 31| sinościach, zaczęli się zrywać ze śpiku i sposobić do pracy.~ 3053 3, 31| Słońce wzeszło pięknie, że świat, kieby tym srebrem 3054 3, 31| taki czad mocy i upojenia, że jaże w piersiach zapierało, 3055 3, 31| cichości za robotę się brał, że kiej przedzwaniali na mszę, 3056 3, 31| stanęły na słonecznej jaśni, że jak okiem sięgał po lipeckich 3057 3, 31| zaraz po obiedzie razem ze wszystkimi do roboty się 3058 3, 31| stawił objaśniając kobietom, że choć to dzisiaj wypadało 3059 3, 31| podkasał, kijem się wspierał, że to tęgie brzucho musiał 3060 3, 31| Jezusowi dawał! No, mówię wam, że choć nieskorzy jesteście 3061 3, 31| choć już od roku wołam, że dach mi zacieka na plebanii, 3062 3, 31| Lipcom okazaną... - wołał ze łzami, całując chylące mu 3063 3, 31| podniesionym głosem.~- Bo czekalim, że i na nas przyjdzie kolej, 3064 3, 31| zaradzi się jakoś... prawda, że i wam ciężko... i wasi mężowie 3065 3, 31| mężowie z drugimi... no mówię, że się zaradzi.~- A o czym 3066 3, 31| Gulbasowa.~- No, mówię, że się zaradzi... Dam wam swoich 3067 3, 31| ludzi, zaturkotały wozy i ze wszystkich progów leciały 3068 3, 32| wiedział.~To jeno pewne było, że stójka z gminy, któren jeszcze 3069 3, 32| siebie najbliższym chałupom, że nie wyszło i Zdrowaś, a 3070 3, 32| wczesny dzień wstawał, jeno że jakiś poczerniały i mokry; 3071 3, 32| wołali na przemiany i ze wszystkich progów darły 3072 3, 32| nacisnął.~- Powiedziały we wsi, że już idą, tośmy wyleciały 3073 3, 32| z dziadami trzyma i wie, że torbę i wszy za darmo miał 3074 3, 32| Dzieuchy?!~Dosłyszał naraz, że poniesły się z miejsca, 3075 3, 32| wymiarkowała ni literki, że to był urzędowy, przypinały 3076 3, 32| tak w dołku ścisnęło, że omal nie padła. Długo łapała 3077 3, 32| kobiety, leciały szumnie, że śmiechami, rozwrzeszczane 3078 3, 32| Jagustynka.~- Juści, że wiecie! no, to dopiero nowina. 3079 3, 32| Przeczytał, to juści, że pewne! Chwała ci, Panie, 3080 3, 32| się zdumiała.~- Myślałach, że zapomstujecie, a wy w bek, 3081 3, 32| sercu co inszego siedzi, że czy chce, czy nie chce, 3082 3, 32| uderzenie i odchodząc rzekła mu ze straszną nienawiścią:~- 3083 3, 32| procesję zapowiadał, odłożoną ze świętego Marka na oktawę...~- 3084 3, 32| pookręcane w płachty i zapaski, że ledwie im było oczy widać, 3085 3, 32| z długimi odpoczynkami, że to na odrobek przyszły, 3086 3, 32| przeciek, ale prosto powiem, że choć to juchy, łajdusy, 3087 3, 32| dzieuchy najprzódziej...~- Że i trzy kwartały nie miną, 3088 3, 32| sadzą. Rocho powiedział, że takie dwa razy plenniejsze.~- 3089 3, 32| się ona i przeszła krzyże, że niech Bóg broni...~- Czeka 3090 3, 32| będzie czego słuchać...~- Że Jagna z wójtem się sprzęgła, 3091 3, 32| Zaśmiały się z Filipki, że pyta, o czym już wróble 3092 3, 32| się nie wychylała z domu, że to pogorszyło się jej po 3093 3, 32| łóżka i trzymała na nogach, że choć się chwiała na każdym 3094 3, 32| jaże z kwikiem pognał, że go to i Łapa jeszcze po 3095 3, 32| płacz chycił za gardziel, że wsparłszy się o barłóg Pietrkowy 3096 3, 32| laczego.~Tak zbrakło jej sił, że opadła w sobie kiej ten 3097 3, 32| Źrebak lizał po twarzy, że bezwolnie przytulała głowę 3098 3, 32| radość wstąpiła w serce, że się już rwała do komory 3099 3, 32| kawał świniny la niego, że już po gorzałkę chciała 3100 3, 32| się wpijało przypominając, że robota czekać nie może...~ 3101 3, 32| Czy to dzisiaj święto, że do roboty nie wychodzicie?...~- 3102 3, 32| zapletłam!~- Jagna, wy tak ze mną nie igrajcie!~- Bo co? 3103 3, 32| konia...~- Podziękuj Bogu, że gorszegoś nie oberwała! - 3104 3, 32| Skończy się twoje panowanie, że ni wójt, ni kowal cię nie 3105 3, 32| srogo ciepała ślepiami, że w Hance opadło serce, zmilkła 3106 3, 32| Tak się w niej roztrzęsło, że ani sposób iść było.~A zaś 3107 3, 32| jeno z dachów i z drzew, że to wiater jął otrząsać gałęzie, 3108 3, 32| pogłośniała; kurzyło się ze wszystkich prawie kominów, 3109 3, 32| Tak się zajęły porządkami, że mało która szła w pole; 3110 3, 32| zapomniały powyganiać nad rowy, że gęgały wrzaskliwie w podwórzach, 3111 3, 32| drogach takie breweryje, że niech Bóg broni! Starsze, 3112 3, 32| spychając wronie gniazda, że wystraszone ptaszyska, kiej 3113 3, 32| szczędzili. Ale skoro poczuł, że mu na beczkę włażą i do 3114 3, 32| chrapy wiecheć zapalony, że konisko zestrachane rzuciło 3115 3, 32| nie zaplątał orczykami, że go dopadły z bliska i dalejże 3116 3, 32| wywiedła go na drogę, ale że koń wystraszony stracił 3117 3, 32| wargi się jej trzęsły, że zębów zawrzeć nie mogła, 3118 3, 32| dokoła, oczy trąc, jakby ze snu wyrwana.~- Jezu, taki 3119 3, 32| przejął. Dopiero spostrzegła, że jest z gołą głową, boso 3120 3, 32| rzekła którejś już prawie ze złością.~- Wracają!... mało 3121 3, 32| mruczała, przykro tknięta, że to każda kiej zwariowana 3122 3, 32| prosto od rozumu odchodzi, że i Szymek wróci...~- Czemuż 3123 3, 32| nagła, niecierpliwa radość, że porzuciła wystraszonego 3124 3, 32| jeszcze wczoraj upewniał, że go z drugimi z kreminału 3125 3, 32| z kreminału nie puszczą, że na długie lata tam pozostanie:~- 3126 3, 32| podając jeść, choć wiedziała, że o to skamle po swojemu.~- 3127 3, 32| tykał wierzb zielonych, że zatrzęchły się niekiedy. 3128 3, 32| wyłupać zza białych chmur, że już polśniewały kałuże i 3129 3, 32| Deszczowe mgły już opadły, że z szarych, kamiennych płotów 3130 3, 32| jeno dziwna tęskność, że jaże łzy nabiegały do oczu, 3131 3, 32| się przypięła do roboty, że komornice ostały daleko 3132 3, 32| pierzchały i pojaśniało w niej, że przygiąwszy się barzej nad 3133 3, 32| naszeptawszy się o niej do syta, że to ciepło już się zrobiło 3134 3, 32| Taka im była krzywda, że się w cieple wyspali i najedli 3135 3, 32| ho, tyla z niej biednemu, że może sobie zdychać z głodu, 3136 3, 32| niewola!..~- A co groch ze sperką, to nie rosół na 3137 3, 32| Struchlały wszystkie czekając, że skoczą sobie do kudłów, 3138 3, 32| na obiad i kosze zbierać, że to świątkować mieli od południa.~ 3139 3, 32| bydło zegnali z pastwisk, że jeno poniektóra biedota 3140 3, 32| ubrany i stułę, z gołą głową, że mu jaże łysina błyskała 3141 3, 32| kolebał się na kulach, jeno że od mostu zawrócił i pono 3142 3, 32| a miejscami tak grząsko, że po kostki zapadali. Osłaniając 3143 3, 32| trochę tu mokro, ale że mówią, co na suchy rok idzie, 3144 3, 32| krzami rozkwitłych tarnin, że wynosił się kiej biała kopa, 3145 3, 32| jeno dłużej się zatrzymały, że to Gulbasiaki z Witkiem, 3146 3, 32| poniektórym chłopakom tęgą łaźnię, że podniósł się taki wrzask, 3147 3, 32| gęsto nabitych kwiatuszkami, że nawet w starych koleinach 3148 3, 32| kamionki, obrosłe w ciernie, że trzeba je było potem obchodzić, 3149 3, 32| naród się rozwlókł na staje, że jako te kwiaty widniały 3150 3, 32| i daleko, i przestrono, że cała procesja zdała się 3151 3, 32| przetaczało ku zachodowi, że już pozłociały zboża, okwiecone 3152 3, 32| tak przysłoniona drzewami, że ino kajś niekaj dojrzał 3153 3, 32| kiej usypisko; powiedali, że pod nim leżą pobite na wojnie. 3154 3, 32| tur było jakoś i pusto, że nawet wróble nie gnieździły 3155 3, 32| boki żółciły się piachami, że jeno rozchodniki, kiej te 3156 3, 32| ale ciągnęli ospale, że śpiewał ino kto niekto, 3157 3, 32| wszystko, deszcze też przybiły, że nieprędko się ruszą.~- I 3158 3, 32| się ruszą.~- I spaprane, że niech Bóg broni! - westchnął 3159 3, 32| podniesły się jękliwym chórem, że litania rozwlekła się nad 3160 3, 32| i rozśpiewanym zagonem, że ludzie, pracujący na modlickich 3161 3, 32| maci, w cały świat gnając.~Ze staje mieli jeszcze do trzeciego 3162 3, 32| nakazał ostro ksiądz.~Juści, że ostali, przedeptując z niecierpliwości. 3163 3, 32| Wiater skądciś zawiał, że świece pogasły, chorągwie 3164 3, 32| nadzieja rozsadzała jej duszę, że zeszła na bok, w bruzdę, 3165 3, 32| gwaru i płaczów... Dobrze ze dwa pacierze trwały powitania 3166 3, 32| ksiądz się spamiętał, że pora, i dał znak.~Ruszyli 3167 3, 32| taką moc dając piersiom, że śpiew zrywał się kiej burza 3168 3, 32| rozognionych uniesień...~A że sporo narodu przybyło, to 3169 3, 32| drzewami, szli i nad polami, że całe Podlesie zaroiło się 3170 3, 32| kiej chmura, gdy już pierun ze siebie wypuści, że tylko 3171 3, 32| pierun ze siebie wypuści, że tylko i ze samego przodka 3172 3, 32| siebie wypuści, że tylko i ze samego przodka jeszcze nutę 3173 3, 32| zrobiło się pilno zgwarzać ze swoimi. Ciąg się też porwał 3174 3, 32| cichość się rozpościerała, że ino tupot nóg się rozlegał 3175 3, 32| rozzłoconą, szklaną banię, że jeno kilka chmur przesiąkłych 3176 3, 32| stanął i w krwawych dymach, że tylko miejscami, kaj wyniosłe 3177 3, 32| miejscami samą krawędzią pól, że chłopy przestawali opowiadać 3178 3, 32| ślepiami mać żywicielkę, że niejeden się żegnał, niejeden " 3179 3, 32| wróciło... nawet Kozieł, że znowu będzie trzeba pilnować 3180 3, 32| przygniatały kieby kamienie, że ledwie nogi zbierała, ale 3181 3, 32| I poniesły radoście, że pobiegła naprzeciw i prawie 3182 3, 32| już zapomniane tęsknoty, że przepychała się przez ciżbę 3183 3, 32| kto wodą zimną. oblał, że wypadła z kupy i w las pognała, 3184 3, 32| końcu złość zatrzęsła, że byłaby z lubością puściła 3185 3, 32| śmiejące się gęby.~Szczęściem, że już wychodzili z boru.~Ostatni 3186 3, 32| przyśpieszał nabożeństwo, że to i Walek czekał na niego 3187 3, 32| co pole wymierzają, jeno że to nie omentry.~- Kupce 3188 3, 32| zaczął przejmować gromadę, że nawet nie spostrzegli, jak 3189 3, 32| wsiąkała z wolna w pola, że jeno gdzieniegdzie czerwieniał 3190 3, 32| podtykając im jadło i niewoląc ze wszystkiego serca.~Że i 3191 3, 32| niewoląc ze wszystkiego serca.~Że i krzywd zapomnieli, i pamięci 3192 3, 32| i radować się dobytkiem, że choć już dobrze ściemniało, 3193 3, 32| kochane, dziecińskie głowiny.~Że już i nie opowiedzieć, jakim 3194 3, 32| ludniej było i weselej, że jedna Hanka chodziła po 3195 3, 32| bolesnym, palącym łzom.~Jeno że i w tym nie ostała dzisiaj 3196 3, 32| odsuwała. Aże przyszło do tego, że kiej w stodole nabierała 3197 3, 32| jakby nawet rada temu, że jakaś moc pojena i ponosi, 3198 3, 32| już się paliły światła, że co chwila, jakby z niewytłomaczonego 3199 3, 32| co każda dzisiaj cierpi, że często złe i mściwe oczy 3200 3, 32| przychodziły i takie chwile, że zaczynało im być siebie 3201 3, 32| zaczynało im być siebie żal, że byłyby zagwarzyły przyjaźnie, 3202 3, 32| byłyby zagwarzyły przyjaźnie, że każda ino czekała zaczepki, 3203 3, 32| odrzeknąć poczciwym słowem, że nawet przystawały wpodle, 3204 3, 32| Ziemię zaś otulały mroki, że jeno kajś wynosiły się na 3205 3, 32| Rozpoznała po głosach i drugie, że z każdego cienia nad wodą, 3206 3, 32| ukropem miłowań i lubością, że nawet i te skrzaty ledwie 3207 3, 32| Obmierzło jej to nagle, że wzięła ich wymijać, kierując 3208 3, 33| pomdlałe, dmuchał we mgły, że rozpierzchały się na wsze 3209 3, 33| sadom i rymnął w gąszcze, że z wiśni posypał się ostatni 3210 3, 33| życia zaś gdziesik z ziemie, ze dna wszelkiego stworzenia 3211 3, 33| twardym śpiku zmora dusi, że targa się, stracha, zamiera, 3212 3, 33| oniemienia dzień wita i to, że między żywymi jest jeszcze, 3213 3, 33| Wiater się kajścić zapodział, że w lubej cichości wszystko 3214 3, 33| wyganiali inwentarz na drogi, że szedł kolebiąco rycząc przeciągle, 3215 3, 33| czerwonawo mieniąca się w słońcu, że jeno belki owiec i pieskowe 3216 3, 33| niewiele się przyciszyło, że to wieś jęła się szykować 3217 3, 33| szkód narobiła niemałych, że naród, ochłonąwszy z trwogi, 3218 3, 33| znojnej pracy zaprzęgając.~Że zaś dzisiaj akuratnie wypadał 3219 3, 33| drugie szły la zgwarzenia się ze somsiady, la obaczenia świata 3220 3, 33| młodzi ledwie co porosłej, że to chłop zachorzał po powrocie 3221 3, 33| teraz na zwiesnę pognała... Że zaś bieda ma długie nogi 3222 3, 33| niejednego tak przypierało, że ostatnią koninę wyprowadził, 3223 3, 33| gotowym wyrokiem groziła, że wśród płaczów całej rodziny 3224 3, 33| gospodynie też się wybierały ze swoim dobrem, że często 3225 3, 33| wybierały ze swoim dobrem, że często gęsto kokoszki gdakały 3226 3, 33| się wszystkim śpieszyło, że nawet msza odprawiała się 3227 3, 33| przeniósł na swój grunt, że kiej rozcięte w poprzek 3228 3, 33| Dojrzała z proga Nastka, że to ino wąski sadek ich dzielił.~- 3229 3, 33| jeno Nastka wysylabizowała, że Pochwalony stojało na początku.~- 3230 3, 33| już ci wczoraj rzekłam, że nic mi do waju. Wróci twój 3231 3, 33| się zachłysnęła płaczem, że ino robiła gardłem, słowa 3232 3, 33| tak rozpaczliwie tłukło, że przyciskała się do drzew, 3233 3, 33| powywierane do pustych izb, że tylko w jednej, kaj okno 3234 3, 33| jej strasznie żałośnie, że to ludzie mają wszystkiego 3235 3, 33| się na ugór pędzić. Jezus, że to na nikogo się spuścić 3236 3, 33| nikogo się spuścić nie można! Ze dwa pręty koniczyny spasione! 3237 3, 33| sprawi, darmozjadzie jeden, że popamiętasz.~- Wygnałem 3238 3, 33| na gniadego, a tu widzę, że w naszej koniczynie jakieś 3239 3, 33| ksiądz... Dawno już mówiłam, że to siano w przeszłym roku... 3240 3, 33| Jagna też u matki robiła, że w chałupie była jeno Jagustynka 3241 3, 33| powiadają. Może i prawda, jeno że ten grób z chłopem i dzieciskami 3242 3, 33| taki żal za Mateuszem, że z rykiem tłukła się po bruździe 3243 3, 33| wełniakach, a ledwie już zipiąc ze złości, pomstowały ze wszystkiej 3244 3, 33| zipiąc ze złości, pomstowały ze wszystkiej mocy, pięściami 3245 3, 33| Krzyki roznosiły się daleko, że kiej na dziwowisko zbiegali 3246 3, 33| głowy.~Bo też kłóciły się, że niech Bóg broni! Wójtowa, 3247 3, 33| kaczki, a nawet stara gęś, że już nie wypowiem tych szkód 3248 3, 33| Płótno cieniuśkie, paczesne, że kupne nie byłoby lepsze, 3249 3, 33| było za wiele la obojga, że kiej wilki skoczyli na nią; 3250 3, 33| psy w nierozplątaną kupę, że ani rozeznał, czyje pięście 3251 3, 33| tak była sponiewierana, że ledwie poznawali. Z gołym 3252 3, 33| włosy miała powyrywane wraz ze skórą, naderwane uszy, oczy 3253 3, 33| jakby kto pobronował, że choć wiedzieli, co to za 3254 3, 33| uspokoić.~Tereska, która ze strachu schowała się w czas 3255 3, 33| Zajrzała zaraz do Kozłów, że to Bartek pociotkiem jej 3256 3, 33| jakby w słońce zapatrzone, że jeno niekiedy z trześni 3257 3, 33| my teraz poczniemy, co?~- Ze dwa tysiące trzeba by na 3258 3, 33| Hale, cheba o jednej izbie ze sionką.~- Przeciech coś 3259 3, 33| nos wycierał za węgłem, że w tej smutnej cichości jeno 3260 3, 33| zarechotał na ogrodach, że niejedna wzdychając szła 3261 3, 33| Stachowi Płoszce, a i mądrala. Że zaś przy tym sprawny był 3262 3, 33| jakoś wkrótce po powrocie, że to już przykrzyła mu się 3263 3, 33| skrzącymi ślepiami z taką mocą, że dreszcze go przeszły. Obejrzał 3264 3, 33| batem, a tak wzgardliwie, że Mateusz zapomniał języka 3265 3, 33| psa! Wstyd nim zatrząsł, że zobejrzał się, czy aby kto 3266 3, 33| dzisiaj i przez dobroci, że łamała sobie głowę, co mu 3267 3, 33| bele czego i piekłował. Że Tereska cały czas się nie 3268 3, 33| jak mrówka, nawet rada, że wziął nad nią górę i kwardo 3269 3, 33| pokorna, gniewało i to, że cięgiem plątała się kole 3270 3, 33| najbogatsza, ale już przez zębów i ze ślepiów jej cieknie; Ulisia 3271 3, 33| będzie się tu przekpiwał ze wszystkich! Kiej ci w Lipcach 3272 3, 33| wszyćkie gotowe pod kozik, że co sobota w każdej chałupie 3273 3, 33| jaże chłopaki kładły się ze śmiechu, jeno Kłębianki 3274 3, 33| podniesły wrzask na niego, że stary krzyknął:~- Cichojta! 3275 3, 33| Kozłom sielnie się dostało.~- Że już lepiej nie można. Strach, 3276 3, 33| zechce...~- Bośta barany, że dacie takiemu przewodzić 3277 3, 33| senność siała się po świecie.~Że Kłąb, aby nie zadrzemać, 3278 3, 33| zapytała żona wychylając się ze sieni.~- Juści... żeby tak 3279 3, 33| myślisz, co? To ci zapowiadam, że przedać jej nie pozwolę. 3280 3, 33| szmer liści tak rozbierał, że jął się kiwać i żydy wozić 3281 3, 33| samymi złotówkami cosik ze trzy ruble.~- Schowajcie 3282 3, 33| Wzdychał ciężko zmagając się ze straszną chęcią, jaże odwrócił 3283 3, 33| na pochówek... bych to i ze mszą było... po gospodarsku... 3284 3, 33| bijącym sercem oczekiwania, że przyjmie i powie: "Ostańce!"~ 3285 3, 33| uciechy radził biedocie, że u krewniaków ostać powinna, 3286 3, 33| żebry... Nie można.~Kłębowa, że słuchała się we wszystkim 3287 3, 33| baraszkujący i swywolił po polach, że zboża chlustały po zagonach 3288 3, 33| jarmarku i wójtowej sprawie.~Że pokrótce, jeszcze nim rosa 3289 3, 33| trzy ruble, przyobiecał.~- Że to przezpieczności nie ma 3290 3, 33| samo nikogo nie poznawał, że w końcu zaprzestali.~- Jemu 3291 3, 33| potrzebne - powiedział ksiądz.~A że każden miał dosyć swoich 3292 3, 33| parobka.~- Pietrek, prawda to, że kto przez spowiedzi zamrze, 3293 3, 33| Wiedziano jeno dobrze, że sama Kozłowa całe dnie latała 3294 3, 33| pomniejszych gospodarzy, Kobus, że to człowiek był niespokojny 3295 3, 33| tego wychodziły historie, że to Kobus miał ozór niepowściągliwy, 3296 3, 33| tych jazgotów lamentliwych, że już słuchać przestali.~ 3297 3, 33| głowami.~I tak czas schodził, że męt we wsi był coraz większy.~ 3298 3, 33| granatowe kapoty przyodziane, ze srebrnymi łańcuchami na 3299 3, 33| jadła. Szwargotali cosik ze Żydem.~Chłopy całą kupą 3300 3, 33| prawie kupiły Podlesie, że już pojechali rozmierzać 3301 3, 33| pojechali rozmierzać kolonię, że całe piętnaście familii 3302 3, 33| Lipcach wytrzymać - zapewniał, że to bywały był we świecie, 3303 3, 33| kamienie zwożą i studnię kopią.~Że niejeden przez ciekawość 3304 3, 33| własnymi oczyma sprawdzał, że prawdę powiadali.~Ale jak 3305 3, 33| niebo i tak przypiekało, że już po wyżniach i na piaskach 3306 3, 33| były duszne i tak nagrzane, że już po sadach sypiali, gdyż 3307 3, 33| niźli po inne roki, dość, że w Lipcach nastał czas dziwnie 3308 3, 33| stawał przeciw drugiemu, że jakby piekło zrobiło się 3309 3, 33| to Płoszkowa pożarła się ze sołtysem o przemienienie 3310 3, 33| a wrzeszczeć i wyzywać ze wszystkiej mocy - że jakby 3311 3, 33| wyzywać ze wszystkiej mocy - że jakby zaraza na wieś padła, 3312 3, 33| Dominikowa jaże pożółkła ze złości a zmartwienia, bo 3313 3, 33| przez kowala podmawiany, że tak robił, jak mu się podobało, 3314 3, 33| po wsi. Groziła mu potem, że niech jeno Antek powróci, 3315 3, 33| często zaglądały do karczmy, że nie było komu przedzwonić 3316 3, 33| spękana i w gruz się sypiąca, że nawet ptaki już się w, niej 3317 3, 33| żółtym piaskiem wysypał, że nawtykawszy w ziemię u stóp 3318 3, 33| Zapach młodych brzóz powiał ze smętarza i wraz też słowiki 3319 3, 33| zawodzenia, zaś niedaleko ze zbóż ozwały się też pana 3320 3, 33| Pośpieszajta się, ludzie... - że to opóźniali się z nutą 3321 3, 33| jucho, boś nie za bydłem!~Że zgodliwie już poszło, i 3322 3, 33| tyla jeno, co mi się udało ze starszego wyciągnąć.~- A 3323 3, 33| do siebie.~- Powiedział, że Antka, przed sprawą nie 3324 3, 33| Wczoraj mi mówił".~- Uciekać ze wsi... od grontu... od dzieci... 3325 3, 33| znajomych, które tam pojechały, że listy piszą, a nawet pieniądze 3326 3, 33| słowa. Poznacie, żem prawy i ze szczerego serca namawiam, 3327 3, 33| postanowić.~Odszedł cicho, że ani spostrzegła, kiej się 3328 3, 33| przykuta.~- Jezu, uciekać ze wsi, od grontu, od wszystkiego! - 3329 3, 33| ścichły, zawiał wiater, że zakolebały się cienie i 3330 3, 34| kręciło się w obejściach, że to pora była osypywania 3331 3, 34| witał się z każdym z osobna, że nawet dzieciom, co się były 3332 3, 34| zagadywał, tak był rad, że wszystko zastaje po dawnemu.~- 3333 3, 34| cieszyli z jego powrotu, że zaraz po drodze jęli mu 3334 3, 34| obaczcie ich, leżą w sadzie, że to gorąc w chałupie. Mleka 3335 3, 34| tak przysłaniały niebo, że dołem na murawach jeno niekajś 3336 3, 34| nad nim płachtą cieniów, że jeno czasem, kiej wiater 3337 3, 34| dochodzi... mi nawet dziwno, że jeszcze żyje; przecież na 3338 3, 34| popije.~- Musicie być gotowe; że lada dzień skończy.~- Pewnie, 3339 3, 34| dzień skończy.~- Pewnie, że tak, mój Boże, pewnie. To 3340 3, 34| nie... Jak duszy pilno ze świata, niczym jej nie powstrzyma, 3341 3, 34| jeszcze się z niego wyśmieją, że zawierzył głupiemu... Ale 3342 3, 34| uparł i poszedł. I powiada, że może w pacierz po oddaniu 3343 3, 34| dziadaka i za głupawego, że to nie wiada, z czego żyje, 3344 3, 34| rozumu... A on taki pan, że mu sam dziedzic posłuszny!... 3345 3, 34| się redziła. Skrzyczał , że głupia.~- Bo i prawda. Dają - 3346 3, 34| urzędzie powiedzieli mi, że Antka mogą przed sprawą 3347 3, 34| słowa.~- Rada dobra, ale że to Michałowa, nieprzezpieczna: 3348 3, 34| ma on tu coś w tym, ma... Ze sprzedaniem się nie śpieszyć: 3349 3, 34| spokojni. Jak powiadomią, że pora, pojadę z wami po Antka. 3350 3, 34| Przez złość do nich, że to chcą działów. Piekło 3351 3, 34| Dominika.~- A ja myślałem, że co inszego, bo to mi różnie 3352 3, 34| dmuchać od samego południa, że żytnie pola, rdzawe od młodych 3353 3, 34| miotał kiejby la zabawy, że wzburzone znowu hulały po 3354 3, 34| jeszcze prała nad stawem, że ino kijanka trzaskała i 3355 3, 34| Wstrzymywały go nieco wozy ze Stachowym drzewem, że polem 3356 3, 34| wozy ze Stachowym drzewem, że polem chciał objeżdżać.~- 3357 3, 34| Gulbasiak też widział, jeno co ze strachu w las pognał do 3358 3, 34| Ktoś dobrodzieja uwiadomił, że wyszedł przed plebanię rozpytywać, 3359 3, 34| wozem pojechał zabierając ze sobą Kłęba i parobków.~Długo 3360 3, 34| ktoś konie za uzdy chwycił, że musiał przystanąć i rzekł:~- 3361 3, 34| A cóż to, wójt chory, że leży kiej baran? - pytał 3362 3, 34| dzieciom i wójt!~- A Boryna ze śmiercią się mocuje, wody 3363 3, 34| podać, a ta...~- Ja bym ze wsi wyświeciła! ja bym ścierwę 3364 3, 34| chałupach, załamując ręce, że już z tej zgrozy i oburzenia 3365 3, 34| by! kobieta kiej łania, że nie wiada, czy nalazłby 3366 3, 34| ochfiaruje!~ się pokładali ze śmiechów i przekpiwań.~- 3367 3, 34| bo nijako się im zrobiło, że nie odzywając się już na 3368 3, 34| Wieczór się już zrobił, jeno że jakiś wietrzny i dziwnie 3369 3, 34| wiater pohukiwał wysoko, że tylko co najwyższe drzewa 3370 3, 34| wiedziała.~- I zaraz powiedzą, że co najgorsze, to w Lipcach 3371 3, 34| Bo wszyćkie takie święte, że niechby je kto tak przyniewalał, 3372 3, 34| już się kajś zapodział, że skoro kumy się porozchodziły, 3373 3, 34| najdzie większego chwata!~A że jakoś nie bardzo mu basowali, 3374 3, 34| powiada:~- Swoje trzymam, że cię na wójta nie wybierzem!~ 3375 3, 34| wróciła, i taki był zły, że organistę zwymyślał, a Jambroża 3376 3, 34| jęło prażyć niemiłosiernie, że w rozpalonym i suchym powietrzu 3377 3, 34| nogi kiej zarzewie, zaś ze ścian ściekały żywice, żarem 3378 3, 34| wójta, i przed Borynami, że Hanka wraz z domownikami 3379 3, 34| wykryli całą wełniakami, że jaże grała w oczach od kolorów, 3380 3, 34| Józka oblepiła w strzyżki ze złotego papieru. ~Wielki 3381 3, 34| się wydzierał po swojemu, że mu to Witek z cicha przygwizdywał.~ 3382 3, 34| lichtarze i co ino było można, że nawet ziemię przed ołtarzem 3383 3, 34| i przygwizdywać kosowi, że gałęzią odganiał, a nie 3384 3, 34| przestrzegała ciszej.~- Prawda, że śwarna i przystrojona, a 3385 3, 34| nabożeństwo, dobrodziej wyszedł ze sumą i organy zagrały, ale 3386 3, 34| baldach, a pod nim ksiądz ze złocistą monstrancją w ręku 3387 3, 34| ręku wolniuśko zstępował ze schodów. A kiej się jako 3388 3, 34| a nawet wszystkie dwory, że dziedzice prowadziły dobrodzieja 3389 3, 34| jeszcze w asyście szli pobok ze światłem, zaś baldach niesły 3390 3, 34| oczy, żywym ogniem prażąc, że już się wolno posuwali wśród 3391 3, 34| wszystkimi gardzielami, że zdało się, jakoby wraz z 3392 3, 34| serdeczny, nabrzmiały radością, że pieśń ogromna rozlewała 3393 3, 34| się był jeszcze podniósł, że już zgoła wytrzymać było 3394 3, 34| procesja i choć już ustawali ze spieki, a choć i sam proboszcz 3395 3, 34| ździebko ustawszy milknął, że ino tupot nóg się rozlegał, 3396 3, 34| dziadom wysupłać i zmówić się ze znajomkami, kiej pociemniało 3397 3, 34| palący wiater zakręcił, że drzewa się zatargały i kurz 3398 3, 34| przekropił, gorący i rzadki, że jeszcze parniej się stało 3399 3, 34| wsią i uderzył taki wicher, że dziw drzew nie powyrywał, 3400 3, 34| w strachu.~Na szczęście, że burza przewaliła się stronami, 3401 3, 34| i poszła taka nawałnica, że w mig położyła zboża, rzeka 3402 3, 34| zboża, rzeka wezbrała, a ze wszystkich rowów, miedz 3403 3, 34| pól i przenikała duszę, że już dzieci z wrzaskiem brodziły 3404 3, 34| pasterek:~ ~Powiedziałeś, że mnie weźmiesz~Skoro żytko, 3405 3, 34| burzę, ale wiela gospodarzy ze sąsiedzkich wsi pozostało 3406 3, 34| Chłopaki sprowadziły muzykę, że już od nieszporów roznosiło 3407 3, 34| niemiara, miejsc zbrakło, że sporo musiało się kuntentować 3408 3, 34| by im napitki wynosił.~Że prawie sama młódź przepełniała 3409 3, 34| mruknął Mateusz, stojący ze swoimi kamratami.~- Gorzałki 3410 3, 34| zaczął im cosik raić z cicha; że wsparci o szynkwas słuchali 3411 3, 34| syny, radzili pilno, ale że wrzask się robił coraz większy 3412 3, 34| alkierz zajmowali gospodarze ze swoimi gośćmi.~Izba była 3413 3, 34| Powiedam, co wiadomo, że co dnia z nimi hańdryczysz.~- 3414 3, 34| drwił, ale wargi mu się ze złości trzęsły.~- Może i 3415 3, 34| jeszcze co takiego usłyszy, że mu się odechce.~- Cichojta 3416 3, 34| wykupili co do jednego, że zaś w Górkach było inaczej, 3417 3, 34| ciemię.~- Bieda nie z tego, że ojcowie nie chcą wam popuścić 3418 3, 34| mówił dalej - a jeno z tego, że Lipce mają ziemi za mało, 3419 3, 34| Lipce mają ziemi za mało, że narodu cięgiem przybywa, 3420 3, 34| Święta prawda! Juści, że tak! Juści! - szeptali sfrasowani.~- 3421 3, 34| bierą: ciasnota wszędy, że chałupy dziw się nie rozwalają, 3422 3, 34| przerwał:~- Cóż nama z tego, że drugie dobrze mają! Pokaż 3423 3, 34| dziczka w czystym polu, że czy zmarnieje, czy też wyrośnie - 3424 3, 34| przewiady i opowiadał potem ze śmiechem, co się stało: 3425 3, 34| Grzela.~- A ja ci mówię, że można, w inny ździebko sposób, 3426 3, 34| A takie głupie, że zaraz się nas ulękną i posłuchają!~- 3427 3, 34| Toteż im się zapowie, że jeśli nie posłuchają i kupią, 3428 3, 34| wszystkich, nowe marnacyje, że gotowi powsadzać ich za 3429 3, 34| parę lat do kryminału... że to wszystko da się zrobić 3430 3, 34| da się zrobić spokojnie ze samym dziedzicem... Zaklinał 3431 3, 34| ściągali na naród. Prawił ze dwa pacierze i jaże poczerwieniał, 3432 3, 34| groch rzucał na ścianę, że w końcu Mateusz rzekł:~- 3433 3, 34| zdumieni.~- Bo ja wolę trzymać ze swoimi, biedy się użyje, 3434 3, 34| taka radość nimi owładnęła, że dziw Żyda nie całowali po 3435 3, 34| muzyka, bo grajki wiedziały, że z Mateuszem nie przelewki, 3436 3, 34| Mateuszem nie przelewki, że płaci, ale i bić gotowy.~ 3437 3, 34| już się galancie kurzyło, że wrzaski, muzyka; tupoty 3438 3, 34| głośniej, gadali wszyscy razem, że trudno się było połapać. ~- ... 3439 3, 34| jeno wieprzka wypuściłam, że jeszcze i ryja nie zdążył 3440 3, 34| z pyskiem.~- Wypędzić ze wsi!... Wypędzić!...~- Baczę, 3441 3, 34| mroków postrzępione rozmowy, że ani rozeznał, kto mówił 3442 3, 34| Młodzież hulała zawzięcie, że cała izba wypełniła się 3443 3, 34| tańcowali coraz zapamiętalej, że nawet starsze kobiety wytrząsały 3444 3, 35| ich z Podlesia.~Karczmarz ze swojej strony też nie żałował 3445 3, 35| na tłumaczenia i prośby, że ani sposobu było im trafić 3446 3, 35| smutnie.~- Takie już , że przez moc nie przerobisz: 3447 3, 35| przeciwny, ale skoro rozważył, że inaczej nie można, całą 3448 3, 35| południu, zmiarkowawszy, że wsi nie poruszą, wyzwali 3449 3, 35| się przed nim; bojali się, że będzie im przeciwny.~Ale 3450 3, 35| Sposób to zbójecki, ale że na inny już nie ma czasu, 3451 3, 35| namawiał.~I tyle dokazał, że kobiety się już nie przeciwiły, 3452 3, 35| nieszporach i z Rochem na czele, że to mógł się rozmówić z Miemcami 3453 3, 35| sprzątnęli po śniadaniu, że zapach żuru i okrasy wiercił 3454 3, 35| zaległa niedzielna cichość, że tylko niekiedy słychać było 3455 3, 35| to gdziesik nad stawem ze śmiechami a chlupotem pucowały 3456 3, 35| jej twarz wymizerowaną, że zrobiło mu się żal.~- Jaguś! - 3457 3, 35| winowata?... spoił przeciek, że o Bożym świecie nie wiedziała... 3458 3, 35| mimo próśb i płaczów... że gdyby nie Hanka, już by 3459 3, 35| niewinowata, nie, wójt winien, że skusił i przyniewolił 3460 3, 35| z powrotem, ale udawał, że jej nie spostrzega. Zagadał 3461 3, 35| chłopy na dziedzicu i myślą, że jak znowu pójdą hurmą z 3462 3, 35| kupią.~Ledwie się hamował ze złości.~- A może się i wyrzekną 3463 3, 35| zwożą...~- Wiem dobrze, że u rejenta jeszcze aktu nie 3464 3, 35| kowal jaże wyrywał se wąsy ze złości. ~- Jacek z kancelarii! - 3465 3, 35| Sąd was zawiadamia, Hanka, że możecie się z Antkiem widywać 3466 3, 35| środku modląc się całą duszą, że dziw się jej serce nie rozpękło 3467 3, 35| spływały. Umierała prawie ze szczęścia, łzy ciekły strumieniami 3468 3, 35| lat ubyło.~- Uwińcie się ze sprzedażą, zróbcie, co potrzeba, 3469 3, 35| Łapie, któren chodził za nią ze skamleniem i w oczy zaglądał, 3470 3, 35| Zabaczyła już o całym świecie, że Józka musiała przypominać, 3471 3, 35| szczęście, ponosiło, że chciało się jej śpiewać, 3472 3, 35| co się do nóg kłaniały ze chrzęstem, drzewinom, ziemi 3473 3, 35| radosną, cichą nadzieją, że nie bacząc na nic poleciała 3474 3, 35| buzował; dmuchał w niego ze strachu, zaś Szymek przeczekawszy 3475 3, 35| się jej broda trzęsła ze śmiechu.~- Jakże!... przyjęła, 3476 3, 35| więcej.~- Przynieś wody ze stawu, a ty, Jędrek, wieprzka 3477 3, 35| Szymek, pomiarkuj się i ze mną nie zadzieraj!~Pochylił 3478 3, 35| Odgarnęła ich od siebie ze złością.~- Ani mi się waż 3479 3, 35| śmignęły go kiej biczem; że zakipiał, wyprostował się 3480 3, 35| tylko zrazu odciągnąć, ale że ani na krok nie ustępował, 3481 3, 35| otrząchnął się z taką złością, że padła na izbę jak długa, 3482 3, 35| rozjuszona i prała, kaj popadło, że już rozwścieczony z bólu 3483 3, 35| tłukli się o ściany i sprzęty ze strasznym wrzaskiem.~Ludzie 3484 3, 35| Ludzie już zaczęli nadbiegać ze wszystkich stron, próbując 3485 3, 35| łóżko.~Ludzi się naszło, że zapchali izbę, w sieniach 3486 3, 35| popieczone, włosy spalone i oczy, że ledwie widziała.~Szymek 3487 3, 35| jaże Jędrzych przykucnął ze strachu.~Zmilkli, gdyż nowe 3488 3, 35| żałości a smutku pełne, że mu się serce zatłukło.~- 3489 3, 35| silniej ciągnęło do niej, że wziąłby był na ręce kiej 3490 3, 35| Nie, nie poredził wyrzucić ze siebie, co go dusiło, pohamował 3491 3, 35| pohamował się jeszcze, że jeno krótko i twardo powiedział:~- 3492 3, 35| rozmyślając o Mateuszu, że może się za nią ujmie, a 3493 3, 35| w cieniach a chłodzie, że wszędy było widać jedzących, 3494 3, 35| zajrzała do nich Hanka, jeno że jakaś była dziwna, rozpytywała 3495 3, 35| jutra! - rozgniewał się, a że akuratnie Jagna odprowadzała 3496 3, 35| patrząc w oczy:~- Prawda to, że ksiądz z ambony kogoś wypominał?...~- 3497 3, 35| dotknięta całą sprawą.~- Juści, że Jagna grzeszyła, juści, 3498 3, 35| Jagna grzeszyła, juści, że trzeba było skarcić, 3499 3, 35| wzburzenie.~- Powiadali, że to Dominikowej robota albo 3500 3, 35| Marysi.~- To tam raki zimują! Że mi to nawet do głowy nie


1-500 | 501-1000 | 1001-1500 | 1501-2000 | 2001-2500 | 2501-3000 | 3001-3500 | 3501-4000 | 4001-4437

IntraText® (V89) Copyright 1996-2007 EuloTech SRL