Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library | ||
Alphabetical [« »] zdziwiona 2 zdziwiony 3 zdziwuja 1 ze 4437 zeba 1 zebach 13 zebami 15 | Frequency [« »] 5699 w 5302 z 4993 to 4437 ze 3727 do 2569 co 2283 juz | Wladyslaw Stanislaw Reymont Chlopi IntraText - Concordances ze |
Tom, Rozdzial
3501 3, 35| jedni na drugich nastają, że już ciężko we wsi wytrzymać.~- 3502 3, 35| wyprawia takie historie, że posłuchu mieć nie może w 3503 3, 35| Grzelą i chłopakami radzili, że jak powróci, to już my razem 3504 3, 35| strażnikom przykazuje, by wespół ze złodziejami nie kradli.~- 3505 3, 35| łachmytkiem z urzędu.~Wrzeszczał, że stropili się taką zuchwałością 3506 3, 35| niejednemu skóra ścierpła ze strachu. Kłąb podjął:~- 3507 3, 35| Nie rzekłem mu wiela, że zeźlił się na mnie i jął 3508 3, 35| wykładał stary Płoszka.~- Ze strachu to byście go i wydali... 3509 3, 35| skraje były tak przejrzyste; że nawet dalsze wsie wynosiły 3510 3, 35| Kurz się wzbił za nimi, że jeno niekiedy zabielała 3511 3, 35| radość, w dziwny spokój, że niejednemu wezbrało serce 3512 3, 35| Rocho, dobrze miarkując, że się ociągać poczynają.~Skręcili 3513 3, 35| starą zachwaszczoną drogą, że kiejby kwietna wstęga leżała 3514 3, 35| Szwab zaszwargotał ostro, że wnet przysiedli ma miejsca 3515 3, 35| dzwoniły prawie nad głowami, a ze zbóż sypało się gęste, nie 3516 3, 35| miejsc. Jeno ten stary, ze siwą brodą, podniósł się 3517 3, 35| wodził oczyma po ciżbie.~- Ze sprawą przyszliśmy do was - 3518 3, 35| trząchając kulasami, tupiąc ze złością, że już niejeden 3519 3, 35| kulasami, tupiąc ze złością, że już niejeden z pięściami 3520 3, 35| Niemiec poczerwieniawszy ze złości, wrzasnął:~- Ziemia 3521 3, 35| po naszemu jest inaczej, że powinna być tego, komu jest 3522 3, 35| stary, ale już się trząsł ze złości, a i drugie ledwie 3523 3, 35| zaklął Mateusz, jeno że się nie ulękli, krzycząc 3524 3, 35| ludźmi, jak pod przysięgą, że na Podlesiu nie wysiedzicie! 3525 3, 35| kijami a wrzeszcząc zajadle, że wymysły i pogrozy latały 3526 3, 35| wiater przegarniał zboża, że kłoniły się dzwoniąc kłosami, 3527 3, 35| turbujcie się, już my w tym, że ustąpią - zapewniał Mateusz.~- 3528 3, 36| Rozdział 11~Już tak dniało, że caluśki świat pokrył się 3529 3, 36| kukiełki.~Witek też wyleciał ze stajni, a za nim źrebak, 3530 3, 36| a za nim źrebak, któren ze rżeniem jął się dobierać 3531 3, 36| zaczął naklepywać kosę, że cieniuśki, ostry brzęk rozdzwaniał 3532 3, 36| przeciągał i ślepie tarł ze śpiku, a kto rzucał niekiej 3533 3, 36| zimne ostrza jeno łyskały ze świstem i trawy kładły się 3534 3, 36| wieczory zionące spiekotą, że już wysychały studnie i 3535 3, 36| krowy ostawiały mleko, że to głodne wracały z wypalonych 3536 3, 36| a to Dominikowej spory ze synem, a to Miemcy, a to 3537 3, 36| sąsiedzkie spory, tyle tego było, że prawie zapominali o biedzie, 3538 3, 36| swarach.~Nie dziwota też, że skoro nadeszły sianokosy, 3539 3, 36| któregoś dnia powiedział, że Miemcy zaskarżyli dziedzica 3540 3, 36| szkliwem, a tak przejrzyste, że każdy kiełb widniał pod 3541 3, 36| początku zawdy mówiłem jedno, że nie dziś, to jutro Miemcy 3542 3, 36| nami.~- Jeno mi dziwno, że Michał teraz ze wsią trzyma.~- 3543 3, 36| dziwno, że Michał teraz ze wsią trzyma.~- Węszy on 3544 3, 36| Lipcami, młynarz się zlęknął, że Niemcy mogą postawić wiatrak 3545 3, 36| karczmarz też pomaga narodowi ze strachu o siebie, dobrze 3546 3, 36| o siebie, dobrze on wie, że kaj Miemce siądą, tam się 3547 3, 36| szukał czegoś koło siebie, że Hanka odchodząc na łąki 3548 3, 36| narodu, bo zdawał się konać, że Hanka już mu gromnicę wtykała, 3549 3, 36| nić nie powiedział, ale że widać było, jako słabnie 3550 3, 36| trzymał ją kieby na uwięzi, że nie poredziła odbieżyć chorego 3551 3, 36| drogach ciężkie, opasłe wozy ze sianem, wracali ze śpiewami 3552 3, 36| wozy ze sianem, wracali ze śpiewami kosiarze, a na 3553 3, 36| ciągnące nieprzeparcie, że dawała się na ich wolę, 3554 3, 36| niekiedy, jakby wyrywając się ze strasznego snu, błagała 3555 3, 36| przez spieczoną ziemię, że tyle było z niego pociechy, 3556 3, 36| było i ludno, bo Hanka, że to skończyli kosić, zaprosiła 3557 3, 36| zaprosiła wszystkich, występując ze sutą kolacją: pachniała 3558 3, 36| kolacją: pachniała jajecznica ze szczypiorkiem, raźno skrzybotały 3559 3, 36| dzisiaj i niechętną, jął się ze złości spierać z Pietrkiem, 3560 3, 36| Jędrek przyleciał po siostrę, że matka ją wzywa.~Wkrótce 3561 3, 36| Mateusz coś długo się ociągał, że dopiero w dobry pacierz 3562 3, 36| robiła wieczorne porządki, a że dziecko zaczęło coś matyjasić, 3563 3, 36| roztrzęsiona oczekiwaniem, że przytomność traciła, wybuchała 3564 3, 36| leda powodu, rozprawiała ze sobą i potaczała się kiej 3565 3, 36| przed domem, jaże wybita ze sił i srodze spłakana, pogasiwszy 3566 3, 36| ledwie rozeznanych ścian i ze sadów rozchodziły się ciche 3567 3, 36| ciężkiego snu, zdało mu się, że to już duży dzień, że zaspał, 3568 3, 36| się, że to już duży dzień, że zaspał, a jakieś pilne roboty 3569 3, 36| mózgu i na świat parło, że porywał się co chwila za 3570 3, 36| zwieśnie drzewom poschniętym, że pora im przecknąć z drętwicy 3571 3, 36| nabrane chlusty wypuścić ze siebie, pora zaszumieć z 3572 3, 36| pieśń życia, a nie wiedzą, że płone są ich śnienia i próżne 3573 3, 36| kieracie czyni na wolności, że cięgiem się jeno w kółko 3574 3, 36| wynosił się już nad chałupą, że modry cień zesuwał się z 3575 3, 36| wsadził głowę, leżały rzędem, że ino im zady widniały we 3576 3, 36| strony, bo mu się wydało, że skądciś wołają.~Żuraw studzienny 3577 3, 36| przy nim, zaskomlał cosik, że przystanął, westchnął głęboko 3578 3, 36| piasek w garściach, jeno że wciąż nowe wspominki popychały 3579 3, 36| się nawet przewracał, jeno że nic o tym nie wiedział i 3580 3, 36| zawracał.~Odchodził daleko, że już ptasie głosy się urywały 3581 3, 36| lub kiej dusza odlatująca ze ziemie - i znowu się wyłaniał 3582 3, 36| wszelkie światłości pogasły, że cały świat oślepł nagle 3583 3, 36| krojcami wskroś mroków, że ziemia zdała się kolebać.~ 3584 3, 36| wciąż rosły, olbrzymiały, ze wszystkich stron biły jękliwie, 3585 3, 36| Gospodarzu!~Dosłyszał wreszcie, że rozglądając się wołał cicho:~- 3586 3, 36| zdumiony, zdało mu się, że wszystko ruszyło naprzeciw, 3587 3, 36| podnosił i walił na niego, że strach go porwał, chciał 3588 3, 36| ale głosu już nie wydobył ze ściśniętej gardzieli, chciał 3589 3, 36| Ociec, siedzący na tronie ze snopów, wyciąga ku niemu 3590 4, 37| obzierając się, czy za nim lecą, że Hankę jakby cosik tknęło.~- 3591 4, 37| jaże go płachtą przykryli.~Że zaś w mig rozniesło się 3592 4, 37| jakby się zakrzepło na lód, że ledwie dychać poredziła.~- 3593 4, 37| zapiekłymi w zgrozie.~Szczęściem, że Hanka wrychle się opamiętała 3594 4, 37| wszystko i rządziła jak zwykle, że kiej przylecieli kowalowie, 3595 4, 37| świeciło wesołe i palące, że gorąc zaraz od śniadania 3596 4, 37| jęły turkotać wozy i ludzie ze wsi pobliskich ściągali 3597 4, 37| ściągali ku kościołowi, że co trochę ktosik zwalniał 3598 4, 37| jakoś smutnie wzdychająca.~- Że to ni minuty spokoju! - 3599 4, 37| Aż ją w dołku sparło ze złości. Odwróciła się plecami, 3600 4, 37| ludźmi, wozami a gwarem, że Hanka śpiesznie powróciła 3601 4, 37| obcierając tę ciężką, żalną łzę, że szmer pacierzy, ściszone 3602 4, 37| pachnący zwiesną i luby, że nie wypowiedzieć, a dziwny 3603 4, 37| zabolało to opuszczenie, że uciekła do sadu i zaszywszy 3604 4, 37| Mateuszowej roboty kole trumny.~- Że to się jeszcze śmie pokazywać 3605 4, 37| zaśmiał się kowal. Szczęściem, że przysłali po niego od młynarza, 3606 4, 37| wiater bych najlżejszy, że ni jeden listek i ni jedno 3607 4, 37| czasie dziewka powiedziała, że ksiądz w podwórzu i kazał 3608 4, 37| rykiem tęgi, srokaty byk, że ledwie go parob utrzymał 3609 4, 37| razu pokryje... Pewnie, że drogi, ale biorę tylko po 3610 4, 37| zwrócił się do kobiet, widząc, że przywstydzone odwracały 3611 4, 37| biorąc się pomagać chłopu, że to krowy nie mógł utrzymać.~- 3612 4, 37| z osobna o pogrzeb, ale że organiścina przyjęła je 3613 4, 37| za nim z przekąsem, ale że był jakiś rozradowany, to 3614 4, 37| Magduś, dziedzic szuka zgody ze wsią. Namawia, cobym mu 3615 4, 37| blachy przysypywane popiołem, że jeno niekajś co się ta świeciła 3616 4, 37| biadoląc.~Drudzy zaś, sąsiedzi, że w izbie było ciasno i zaduch, 3617 4, 37| śpik, tęgo wodząc za łby, że wyciągali coraz ciszej i 3618 4, 37| jeszcze barzej ścichło, że tylko niekiedy zatrzęsło 3619 4, 37| czarne chmury wynoszące się ze ziemi, zaś poniektóre drzewiny, 3620 4, 37| ruch i skrzęt wstawań, że cała wieś się budziła imając 3621 4, 37| mocą zawiał i rymnął w sad, że wszystko wokół jęło się 3622 4, 37| w pokłonach głębokich, a ze dworu raz po raz wpadała 3623 4, 37| twarz w proch ziemi, bo oto ze świtowych szarości wzeszło 3624 4, 37| deszcz rzęsistymi kroplami, że wnet wszystkie pola i sady 3625 4, 37| śpiącą pod samym oknem, że się pierwsza zerwała na 3626 4, 37| gospodarka czekała na nią, że trza było dobrze kulasy 3627 4, 37| dopiero po śniadaniu, ale że ją strachem przejmował nieboszczyk, 3628 4, 37| Jaguś, wdowa! - szepnął ze współczuciem.~- A juści - 3629 4, 37| dziw piersi nie rozerwały, że uciekła za chałupę i nie 3630 4, 37| organistą, przyszli braccy ze światłem i ludzi zebrało 3631 4, 37| westchnęła tęskno.~Ale że szare, wilgotne przesłony 3632 4, 37| drobny, gęsty i ciepły, że ustały śpiewać ptaki, a 3633 4, 37| Żeby se tak popadał chociaż ze trzy dni - wzdychał któryś.~ 3634 4, 37| spokojnie do samej nocy, że z lubością wystawali pod 3635 4, 37| mało kto dał się pociągnąć, że tylko kajś niekaj co tam 3636 4, 37| wiecznej szczęśliwości, że naród wzdychał ciężko, obcierał 3637 4, 37| ułożona na słomie wysoko, że ją cięgiem i wszystkie mieli 3638 4, 37| smutku a cichości idąca.~Że nawet chore i kalekie nie 3639 4, 37| się kajściś w powietrzu, że sroga cichość zwaliła się 3640 4, 37| i luty dygot przejmował, że wzdychali coraz ciężej, 3641 4, 37| przywaliła bezgraniczna żałość, że kiej te dymy gryzące snuły 3642 4, 37| śniegi spływa bez śladu, że o nim nawet dzieci rodzone 3643 4, 37| przyśpiewuje, a nie wie, że go wnet zdradna ręka przydusi 3644 4, 37| był zatopiony w smutkach, że jakby szedł sam w pustce 3645 4, 37| był niedaleko, wyrastał ze zbóż kępami drzew, krzyżów 3646 4, 37| powstrzymanie spływa cały świat, że już niejednemu się widziało, 3647 4, 37| zadeszczonym powietrzu i ze stron wszystkich biją dzwony, 3648 4, 37| chorągwie i płyną śpiewania, że z każdej chałupy wynoszą 3649 4, 37| chałupy wynoszą trumny, że wszystkimi drogami ciągną 3650 4, 37| obsadzona i zboża stały ze stron obu.~A kiej księża 3651 4, 37| powiadacie.~A ja wam mówię, że i pierwszego gospodarza, 3652 4, 37| wybrała, jako wilk wybiera ze stada najtłustszego barana 3653 4, 37| bije w drzewo wyniosłe, że pada rozłupane, tak on padł 3654 4, 37| śmiało, czemuś to uciekła ze ziemie?...~A Maciej rymnął 3655 4, 37| Maciej rymnął na kolana, że to śpiewania janielskie 3656 4, 37| tak jest źle na świecie, że i nie wypowiedzieć wszystkiego...~ 3657 4, 37| srogie uciski a złodziejstwa, że co masz, z garści nie popuść, 3658 4, 37| te pieskie i chrystobije, że drugie Żydy, a stokroć poczciwsze 3659 4, 37| głodem, pożogą i choróbskami, że mnie popamiętają łajdusy 3660 4, 37| tak pięściami wytrząchał, że szlochy się podniesły dokoła, 3661 4, 37| strasznym sądem Pana...~Że nawet sam dziedzic, a obcierał 3662 4, 37| wygnali z chałupy.~- Myśli, że kto głupi a uwierzy! - powiedziała 3663 4, 37| obstawione długachnymi ławami, że skoro się jeno rozsiedli, 3664 4, 37| łacińskimi przepowiadkami, że chocia nie bardzo wyrozumieli, 3665 4, 37| podnosił i gęby czerwieniały, że to flacha często krążyła 3666 4, 37| żeby teraz żył, to bym się ze wsią ugodził dobrowolnie. 3667 4, 37| Przez komisarza nie chcę, a ze wsi nikt pierwszy się nie 3668 4, 37| spozierając po sobie znacząco, że widząc, jako nie poredzi 3669 4, 37| kiedy?~- Coś w tym być musi, że tak zgody szuka!~- Ano co, 3670 4, 37| tak zgody szuka!~- Ano co, że mu jej potrza barzej niźli 3671 4, 37| prowadzili szumnie, ile że to już niejeden, bych sobie 3672 4, 37| barzej, a tak strwożeni, że raz po raz ktoś się żegnał 3673 4, 37| cosik się gdzieś rusza, że chodzi po górze, jaże belki 3674 4, 37| górze, jaże belki trzeszczą, że słucha pode drzwiami, że 3675 4, 37| że słucha pode drzwiami, że w okna zagląda i obciera 3676 4, 37| się do kogoś przyłaszał, że już teraz wszyscy czuli 3677 4, 38| zadzwoniły rozgłośnie i ze wszystkiej mocy.~A ten, 3678 4, 38| drogą idzie, kolebie się ze strony na stronę i zawodzący 3679 4, 38| którym Jambroż rozpowiadał, że go ochrzcili na Pawła, wydzierał 3680 4, 38| lebo ten dzień zwiesnowy, że w pola leci, skroś zbóż 3681 4, 38| zbóż się przebiera i śpiewa ze wszystkiego serca wiatrom, 3682 4, 38| te dziecińskie sprzeciwy. Że już dzwoniły czyniąc galantą 3683 4, 38| piesi też gęsto ciągnęli, że jak jeno było sięgnąć okiem, 3684 4, 38| nagrzewając tak szczodrze, że już powietrze trzęsło się 3685 4, 38| tłumnie na owe święto i walił ze wszystkich stron. Kłęby 3686 4, 38| przewalały się niekiedy ze strony na stronę, bijąc 3687 4, 38| tylko kwitną i tak pachną, że prosto czad bił od pól kieby 3688 4, 38| ogniściej, jaże śpik morzył, że już niejeden srodze łbem 3689 4, 38| jechali bez przestanku, że już wszędy na drogach, dokoła 3690 4, 38| tak wóz stajał przy wozie, że ledwie się przecisnął.~Lipce 3691 4, 38| rajcowali kupami zmawiając się ze somsiady, zaś dziewuchy 3692 4, 38| jaże się za boki brali ze śmiechu.~Katarynka przygrywała 3693 4, 38| Proboszcz był właśnie wychodził ze mszą, kiej dopiero Hanka 3694 4, 38| Hanka z Józką nadeszły, ale że nie sposób się było docisnąć 3695 4, 38| pomdlało z onej spieki, że ni liść nie zadrgał, ni 3696 4, 38| parzyły rozgrzane mury, że klęczeli bez ruchu, ledwie 3697 4, 38| chusty, kapoty i wełniaki, że cały smętarz widział się 3698 4, 38| wszystkiej cichości świata...~Że tylko niekiedy co tam ktoś 3699 4, 38| Cichość była coraz senniejsza, że już niejeden zachrapał na 3700 4, 38| Zadzwoniły dzwony, śpiew buchnął ze wszystkich gardzieli i bił 3701 4, 38| cały w dymach kadzielnych, że jeno chwilami błyskała złota 3702 4, 38| drzewa i naznosił im stołków, że zasiedli poredzając między 3703 4, 38| przyjacielsko zagadywał, że nawet Hankę zobaczył i zaraz 3704 4, 38| sposobu.~- Pamiętajcie, że jak będzie potrzeba, poręczę 3705 4, 38| gębie i tak wcięte w pasie, że Jezus! Pachniało też od 3706 4, 38| jarzyły i brody trzęsły, jakby ze złości. Poglądali w naród 3707 4, 38| wreszcie ginąc na topolowej, że jeno z cieniów i kurzawy 3708 4, 38| Mateusz ta jednego tknął, że mu nie odrzekł na Pochwalony, 3709 4, 38| przysunąwszy się bliżej rzekł:~- Że się Miemce wyniesły, to 3710 4, 38| wypisać na plecach batami, że jeszcze dobrze baczę.~Ale 3711 4, 38| przepychać.~- Cie, widzi mi się, że to Jasio organistów - zawołał 3712 4, 38| kościół, co łaska. Witał się ze wszystkimi, pozdrawiał i 3713 4, 38| Jasio, spocony, czerwony ze zmęczenia i radosny wielce, 3714 4, 38| oczy i jakby zdrętwiała ze zdumienia, on też ździebko 3715 4, 38| tymi jarzącymi ślepiami, że próżno tarła oczy i żegnała 3716 4, 38| by, udry na udry pójdzie ze synem.~- Nie poredzi, Szymek 3717 4, 38| cięgiem nowych turbacji, że ani wiem, co się tam na 3718 4, 38| zapanował przed wrótniami, że Hanka się zgubiła ostając 3719 4, 38| królach i dawnych czasach, że całą kupą stali dokoła niego, 3720 4, 38| nożem, ale myślała zrazu, że się jej przywidziało, przetarła 3721 4, 38| dziadami! Jezus! - dziw, że się nie spaliła że wstydu.~ 3722 4, 38| dziw, że się nie spaliła że wstydu.~Nasunęła chustkę 3723 4, 38| wozy.~- Zaraz mi do domu. Że to wstydu nie macie!~- Puść 3724 4, 38| jaże się człowiek łuskał ze skóry, kurz zapierał piersi, 3725 4, 38| konie gryzły się i kwiczały, że to muchy były dzisia barzej 3726 4, 38| się dzieuszyne piski.~Budy ze świętościami jaże się chwiały 3727 4, 38| przypołudnie tak już doskwierało, że dychać nie było czym, a 3728 4, 38| drzewom pomdlałym w żarze, a że przy tym i wieś zasiadła 3729 4, 38| stąd! A to kijem cię złoję, że popamiętasz. ~Ale nie mogąc 3730 4, 38| mojego ojca?~- Bylicy! Gorąc, że niech Bóg broni, to pewnikiem 3731 4, 38| wzruszyła ramionami.~- Korona mu ze łba nie spadnie, że przystał 3732 4, 38| Korona mu ze łba nie spadnie, że przystał do dziadów, a co 3733 4, 38| Nieraz mi się skarżył, że go głodem morzysz i o świnie 3734 4, 38| Nie pleć, myślałby kto, że i prawda.~- A prawda, żeby 3735 4, 38| by nawet tych ziemniaków ze solą zabrakło. Juści, syty 3736 4, 38| wyłożyła jadło na miski, że szeroko rozniesły się posmaki.~- 3737 4, 38| rozniesły się posmaki.~- Kasza ze słoniną, dobra rzecz. Niech 3738 4, 38| Lipczaki tak im dopiekali, że musiały uciekać! Ze skóry 3739 4, 38| dopiekali, że musiały uciekać! Ze skóry bym takich obłupiał, 3740 4, 38| sześciu wszystkiego, a dzisia ze trzy mendle sie wydziera, 3741 4, 38| przepełniając całą wieś, że huczało jakoby w tym ulu 3742 4, 38| rozkolebany gąszcz kole kramów, że i przecisnąć się tam było 3743 4, 38| niedaleko od nich udając, że nie spostrzega brata. Chodziła 3744 4, 38| księżyka, któren się bronił ze śmiechem, aby go nie całowali 3745 4, 38| to raz organista sprał, że krowy puścił w Pryczkowy 3746 4, 38| roześmiał się do niej, ale że patrzeli w niego kiej w 3747 4, 38| Rozdzieliła ich gęstwa, że schowawszy za gors obrazik, 3748 4, 38| się skądściś i Jędrzych, że przystanęli całą kupą, a 3749 4, 38| jak się to chyci ziemi, że pokrótce obaczą, kto on 3750 4, 38| cię nie wzieni na ozory, że tak cięgiem za mną uważasz.~- 3751 4, 38| Szarpnął się i poszedł przodem, że ledwie za nim zdążyła.~- 3752 4, 38| za darmo - ciągnął któryś ze starych.~Ale na to porwał 3753 4, 38| przemawiać coraz zapalczywiej, a że i drugie wspomagały Kłęba, 3754 4, 38| rozjeżdżali się już z odpustu, że jeno wozy turkotały, a kaj 3755 4, 38| obtulał ją ciepłą rosą, zaś ze sadów tryskały kiej niekiej 3756 4, 38| się jeszcze od nieszporów, że tylko Józka zwijała się 3757 4, 38| zmyślna! - szeptał, ale że w podwórzu rozległo się 3758 4, 38| ją kto za włosy wyciągał, że w końcu już sama jedna łaziła 3759 4, 38| przez co! Rwało ją gdziesik, że poleciała za młyn, aż na 3760 4, 38| Jasio takie cudeńka prawił, że niczego nie rozumiała.~Patrzyła 3761 4, 38| czasem przystawał przy oknie, że wciskała się w płot strwożona, 3762 4, 38| cosik rzekł la uciechy, że śmiali się, a radość błyskała 3763 4, 38| ksiądz regens obiecał, że mnie na jakiś czas zwolni, 3764 4, 38| sporą doinkę i wsunął ją ze śmiechem pod kanapę.~Długo 3765 4, 38| jakby przytrzymało za nogi, że nie poredziła oderwać się 3766 4, 38| dziwny, niezmożony dygot, że wpierała się w płot bezwolnie 3767 4, 38| kościach i oblewały warem, że dziw nie krzyczała z tej 3768 4, 38| kwiatów przed wschodem słońca, że rozmodliła się pacierzem 3769 4, 39| tak trząchał dzwonkami, że w uszach brzęczało, wykrzykiwał 3770 4, 39| ćwierkały za oknami, zaś ze smętarza raz po raz jakaś 3771 4, 39| wam chciałem powiedzieć, że zrobiliście po chrześcijańsku 3772 4, 39| przewróci, jeśli zobaczy, że jego krwawicę rozrywacie 3773 4, 39| w szczególnej opiece.~- Że i rodzony nie powiedziałby 3774 4, 39| zapóźnione pokosy siana, że zapach jaże wiercił w nozdrzach, 3775 4, 39| nic złego, ale mi dziwno, że piórka mojego kaczora, co 3776 4, 39| zaleją sadła za skórę.~- Że to Płoszka lubi zawdy nos 3777 4, 39| bił zadem i opierał się ze wszystkich sił.~- Załóżcie 3778 4, 39| szorowały na drugi brzeg, że poleciała za nimi.~- Chodźcie 3779 4, 39| Jagusia może.~- Pewnie, że musi, ale co ma swojego, 3780 4, 39| Prawdę rzekliście. Hanka, że trza poczekać na Antka. 3781 4, 39| pierzyna ważyła bez mała ze trzydzieści funtów.~- Mówię 3782 4, 39| wieczora przepędzili do mnie ze dwie krowy. Maciorę można 3783 4, 39| zbożu powiecie przy spisie, że dawno przedane Janklowi, 3784 4, 39| w dołach, to po żytach. Ze szczerej przyjaźni wam radzę! 3785 4, 39| Hanka patrzyła na niego ze szydliwym prześmiechem. 3786 4, 39| a stójka jeno powiadał, że tam stoi napisane, jakoby 3787 4, 39| Wszyscy patrzyli na ten papier ze zgrozą i strachem, obracając 3788 4, 39| natruła, tylam przecierpiała, że swojej krzywdy nie daruję, 3789 4, 39| zawziętość nabierała w sercu, że coraz bardziej podnosiła 3790 4, 39| pięściami Jagusi wrzeszczała ze wszystkiej złości:~- Poczekaj, 3791 4, 39| póki się nie doczekam, że cię ze wsi kijami wyświecą! 3792 4, 39| się nie doczekam, że cię ze wsi kijami wyświecą! A do 3793 4, 39| zgoła nieczłowiekowy żal, że chciała bić głową o ścianę 3794 4, 39| mi to wszystko obmierzło, że już dłużej nie ścierpię! 3795 4, 39| niźli temu psu na łańcuchu, że i w piekle musi być lepiej.~- 3796 4, 39| boleśnie wgryzła się w serce, że ledwie już zabełkotała:~- 3797 4, 39| pożałowała. A to me miłował, że już nie wypowiedzieć! A 3798 4, 39| ten stary, utytłany łach, że miał już chudziak po grdykę 3799 4, 39| odbijało kiej po starym sadle, że jeno pluł wspominając o 3800 4, 39| świat! Wymiarkuj to sobie i ze mną się nie równaj, rozumiesz, 3801 4, 39| w miałki a płony piasek, że nawet łzy przestały cieknąć 3802 4, 39| której wybierą pisklęta, że ni krzyczeć, ni bronić, 3803 4, 39| dając folgę umęczonej duszy, że przecknąwszy padła przed 3804 4, 39| daleko, nawet nie wiedząc, że dzieci wyprowadziła do sadu, 3805 4, 39| dzieci wyprowadziła do sadu, że uprzątnęła izbę i nałożywszy 3806 4, 39| nie poredziła zapomnieć, że raz po raz biły na nią ognie 3807 4, 39| przemogła, bo szepnęła:~- Juści, że mi się z nią nie równać 3808 4, 39| stawem, upał się tak wzmógł, że już parzyła ziemia i rozpalone 3809 4, 39| o co jej idzie.~Wyjęła ze spodu skrzynki jakiś papier.~- 3810 4, 39| jej pomieścić w głowie, że to prawda. Jakże, całe sześć 3811 4, 39| Jagna zaczęła je odwiązywać ze szyi, ale się nagle powstrzymała.~- 3812 4, 39| zgryzotą i markotnością, a że nie miała czasu na rozważania, 3813 4, 39| przeczyta.~Nawet rada była, że pójdzie między ludzi, a 3814 4, 39| śmiała podejść obawiając się, że musi już wiedzieć i jeszcze 3815 4, 39| Jeszcze na Wielkanoc! Piszą, że rzeczy po nim możecie odebrać 3816 4, 39| się rozniesły te nowiny, że schodząc z pól o zmierzchu, 3817 4, 39| tym rozpowiadali; juści, że Grzeli sielnie żałowano, 3818 4, 39| opowiadali się chłopi, że już z tego miejscami przychodziło 3819 4, 39| Płoszkami tak go rozeźliły, że się już wstrzymać nie poredził 3820 4, 39| nie zapiera, wiadomo! Ale że Antek leda dzień wróci, 3821 4, 39| ślina przyniesie, ale nie ze sprawiedliwości, a jeno 3822 4, 39| jej zazdrościć, co? Czego? Że latawica i tłuk, że ganiacie 3823 4, 39| Czego? Że latawica i tłuk, że ganiacie za nią kiej te 3824 4, 39| ganiacie za nią kiej te psy, że każdy by do niej rad pod 3825 4, 39| do niej rad pod pierzynę, że wstyd i obraza boska przez 3826 4, 39| byście jej przepuściły, ale że urodniejsza nad wszystkie, 3827 4, 39| Tak mi już wieś mierznie, że cheba prasnę wszystko o 3828 4, 39| zgryziona tą wiadomością, że cały dzień chodziła kiej 3829 4, 39| mógł, aby skargę odebrały ze sądu, ale krzywdę musicie 3830 4, 40| cięgiem się jej widziało, że słyszy czyjeś kroki w opłotkach, 3831 4, 40| się rozpalone kiej blachy, że jeno przewracała się z boku 3832 4, 40| przejmując takim dygotem, że już nie mogąc zapanować 3833 4, 40| łóżka i boso, w koszuli, a ze siekierą w garści, która 3834 4, 40| bociek spał na jednej nodze i ze łbem podwiniętym pod skrzydło, 3835 4, 40| skrzepioną tym krótkim śpikiem, że nie wróciła już do łóżka 3836 4, 40| podnosił się coraz chybciej, że pokrótce zapiał kajś pierwszy 3837 4, 40| zgorszona, spostrzegając znowu, że młynarczyk przemyka się 3838 4, 40| przeciągała się z lubością, ale że woda była chłodnawa, to 3839 4, 40| jeszcze śpikiem zmorzeni, że co która głowa się uniesła, 3840 4, 40| wczorajszymi ziemniakami, że przyczajał się, klekotał, 3841 4, 40| gdzieniegdzie tak było grząsko, że musiały obchodzić, w bruzdach 3842 4, 40| mogą. Na Woli obżarły już ze szczętem.~- W Modlicy zaś 3843 4, 40| zauważyła któraś otrzepując ze ziemi jakiś chwast wyrwany.~- 3844 4, 40| chocia serce się tłukło, że tchu brakowało i ledwie 3845 4, 40| w głowie miała to jedno, że Antek wrócił i na nią czeka.~- 3846 4, 40| podsadziła starszego, że jął się gramolić na ojcowe 3847 4, 40| je wam sprawię. To gapa ze mnie, żeby zabaczyć!~- Ostaw, 3848 4, 40| rzuciła się szykować, ale że ziemniaki już parkotały 3849 4, 40| niezgorsze pęto, ale da Bóg, że je zmożemy. Hale, Rochu, 3850 4, 40| przymierzając z taką radością, że Hance łzy kapały po zrumienionej 3851 4, 40| się tak pilnie kole jadła, że pokrótce zastawiła przed 3852 4, 40| Powiadali chłopy, jak tam żywią, że pono pies jeno z głodu chyciłby 3853 4, 40| co prawda, ale najgorsze, że trza było siedzieć zawarty. 3854 4, 40| Płakała z radości, płakała, że słońce przygrzewało ją w 3855 4, 40| przygrzewało ją w plecy, że zielone drzewa chwiały się 3856 4, 40| drzewa chwiały się nad głową, że ptaki śpiewały, że pachniało 3857 4, 40| głową, że ptaki śpiewały, że pachniało wszystko i kwitnęło 3858 4, 40| pachniało wszystko i kwitnęło i że jej było tak dobrze, tak 3859 4, 40| jakie ją spotkało.~- I że się to już przemieniło! - 3860 4, 40| szczęsna, prawie wniebowzięta, że już cały czas, dopóki spali, 3861 4, 40| chodziła ledwie przytomna ze szczęścia. Czuwała nad nimi 3862 4, 40| gadzinę nie bacząc nawet, że świnie pyskają wczesne ziemniaki, 3863 4, 40| je przyciszać kamieniami, że ledwie z tego kłótnia nie 3864 4, 40| pole, gdy chłopy przyszły ze stodoły. Narządziła im obiad 3865 4, 40| Już pono wczoraj latały ze skargą do sądu.~- Od skargi 3866 4, 40| słomy na dach wykręcili ze trzy kopy - wołała za nim 3867 4, 40| migotem, ziejąc takim skwarem, że skroś tych białawych, roztrzęsionych 3868 4, 40| wysokie, rozpalone i czyste, że tylko gdzieniegdzie warowała 3869 4, 40| jak złodzieje.~Zaś potem, że siedział jakby w odrętwieniu, 3870 4, 40| przez niego niby chmury, że nim co pojął, już inne następowały, 3871 4, 40| stronami zachwyceń prowadził, że już w końcu poczuł się niby 3872 4, 40| nim i ukorzył wyznając się ze wszystkich przewin i grzechów...~ 3873 4, 40| piechotę się nie zgoni! Że to kużden człowiek musi 3874 4, 40| na koniach, a reszta szła ze stadami trzaskając z batów, 3875 4, 40| starej szkapie, wlekącej się ze łbem opuszczonym, Pietruś 3876 4, 40| wszyćko dobrze, Hanuś, że i sam bym lepiej nie zarządził.~ 3877 4, 40| wszystko bacznie, a tak surowo, że choć tylko niekiedy rzucił 3878 4, 40| się drzesz, jakby cię kto ze skóry obłupiał! - krzyknął 3879 4, 40| nią.~Urwała z nagła, ale że była harda i nieustępliwa, 3880 4, 40| stawiając ją krowie powiedział ze śmiechem:~- Drzyj się, Józia, 3881 4, 40| przyszedł Stacho Płoszka, Kłąb ze synem, stryjeczny Adam i 3882 4, 40| naczelnik zapowiedział, że za dwa tygodnie mają się 3883 4, 40| rozchodzić, boć trza było wraz ze dniem dźwignąć się do roboty, 3884 4, 40| przyleciał kowal skarżąc, że dopiero przyjechał ze dwora, 3885 4, 40| skarżąc, że dopiero przyjechał ze dwora, i klął na wieś i 3886 4, 40| Dziedzic tak się zagniewał, że ani już chce słuchać o zgodzie, 3887 4, 40| poredzi! - wołał.~- Pewnie, że kto drugi musi się zabrać 3888 4, 40| deliberowali w głębokiej cichości. Że słychać było jeno Hankę 3889 4, 40| się srodze zamedytował, że kowal nie doczekawszy się 3890 4, 40| na niego, nie dosłyszał, że ozwała się w końcu lękliwie 3891 4, 41| drodze, i spokojnie poredzał ze ślepym dziadem, któren pod 3892 4, 41| tak jeszcze przypiekało, że ściany popuszczały żywicą, 3893 4, 41| prażyło kiej żywym ogniem, że już ruchać się było ciężko. 3894 4, 41| przejęta ostrym zapachem gnoju, że nawet ptaki w sadzie pocichły, 3895 4, 41| sprzykrzyła mi się taka nauka, że przycapiłem ścierwę w jakimś 3896 4, 41| ale kamraty me nauczyły, że jak czego brakowało, tośwa 3897 4, 41| wraził widły w gnój i zawołał ze złością:~- Nie z Jagusią 3898 4, 41| szabaśniku, też ledwie odzipnął, że przy tym i muchy, od których 3899 4, 41| spocona i rozdrażniona, że robiła coraz wolniej i niecierpliwiej.~ 3900 4, 41| któren przygrajdał się ze sadu i warował przy nim 3901 4, 41| je spędzała, doszedł ją ze sadu jakiś kwik, zlękła 3902 4, 41| jakiś kwik, zlękła się, że świnie pyszczą po cebuli, 3903 4, 41| kiej ogień.~- A przynieś ze sobą chorobę, to cię dam 3904 4, 41| piesneczka leciała za nią i ze żyta mignęła kiej niekiej 3905 4, 41| dowoził, a przyorywał Antek.~Że zaś ziemia gliniasta, mimo 3906 4, 41| śmigając go po kulasach, że zadarł ogona i skoczył w 3907 4, 41| umęczony pracą i spiekotą, że skoro Pietrek nadjechał, 3908 4, 41| i ręce mdlały od pracy, że dojrzawszy Józkę zawołał 3909 4, 41| nowinek - warknął gniewnie, że odszczeknęła gniewnie i 3910 4, 41| przymglały w słonecznej ulewie, że jeno niekiedy zaruchały 3911 4, 41| was taka robota - szepnął ze współczuciem. ~- Juści, 3912 4, 41| co już całkiem opadłam ze sił. ~- Pietrek, a gęściej 3913 4, 41| Takeście jakoś zmiękli, że ani was tera poznać.~- I 3914 4, 41| padła, ziemniaki zgniły, że trza było kupować do sadzenia, 3915 4, 41| Maciej chcieli ją kupować, że to rychtyk przylega do Jagusinego 3916 4, 41| Już mu się dłużył dzień, że raz po raz spozierał na 3917 4, 41| Tak go już cosik ponosiło, że ledwie ścierpiał, i takie 3918 4, 41| głowie i przyćmiewały oczy, że coraz częściej pług mu się 3919 4, 41| poprzetrącam! - jazgotała zajadle, że zaś i sąsiadka dłużną nie 3920 4, 41| i czerwone żelazo bite ze wszystkiej mocy robiło się 3921 4, 41| na spółkę z organistą i ze Żydami jest za pan brat.~- 3922 4, 41| prowadził całą fabrykę, że co trochę widać go było 3923 4, 41| pociągnął za wiatrem.~- Że to poniektórych tak cięgiem 3924 4, 41| Jak dziedzic ugodzi się ze wszystkimi, to z pół boru 3925 4, 41| jakaś twarz, zdało mu się, że to Jagusia, więc chociaż 3926 4, 41| puścił się pędem.~Juści, że ona to była. Szła z motyczką 3927 4, 41| jego twarz, wychylającą się ze szuwarów, przystanęła trwożnie, 3928 4, 41| Kajże się to kryjesz, że ani sposobu cię uwidzieć?~- 3929 4, 41| molestował, tak skamlał, że skruszało jej serce, zaczynało 3930 4, 41| takie płomia wzburzyły krew, że gotów był lecieć za nią 3931 4, 41| deliberować nad sobą.~- Że to człowiek słaby kiej ten 3932 4, 41| jagódko, taka! - myślał ze wzgardą i jakby z żalem, 3933 4, 41| Jeszczek do żniw zarobiłbym ze trzysta złotych!- rzekł 3934 4, 41| to mi wszyćko z rąk leci, że nawet żyć się odechciewa...~- 3935 4, 41| jeno to me zastanawia, że się za nijakim poratunkiem 3936 4, 41| A bo mu to dowiedły, że zabił tego strażnika?~- 3937 4, 41| namawiam, abyś nie pomyślał, że mam w tym cosik swojego 3938 4, 41| Przycichł w porę, zmiarkowawszy, że już w nim posiał niepokój, 3939 4, 41| odechciało mu się wszystkiego, że jeno krzyknął na Pietrka, 3940 4, 41| ochłody.~Skądciś, jakby ze sadu, sączyło się ciche, 3941 4, 41| tam siedzi kiej ten słup, że nawet Nastusi nie odpowiada. 3942 4, 41| łagodnie Mateusz.~- A co, że wezmę siekierę i zakatrupię 3943 4, 41| chmurny, a tak nasrożony, że nawet nie odpowiadał na 3944 4, 41| od dziedzica na Podlesiu ze sześć morgów na spłaty! 3945 4, 41| panią, niech się wścieknie ze złości...~- Rada juści dobra 3946 4, 41| przymusem, przystając co trocha ze znajomymi, na drogach bowiem 3947 4, 41| kole organistów tak cicho, że go nawet psy nie poczuły, 3948 4, 41| latowy. Przepiórki wołały ze zbóż, od łąk dalekich leciały 3949 4, 41| zbrakło serca na wypędzenie ze szkody, więc jeno rozglądał 3950 4, 41| podejść do niego a wyznać się ze swoich frasunków.~- Taki 3951 4, 41| A ksiądz posłyszawszy, że ktoś nadchodzi, zakrzyczał 3952 4, 41| takie znarowione szkodniki, że niech Bóg broni, rady nie 3953 4, 41| Za to moją tak wymroziło, że został się tylko rumianek 3954 4, 41| siarczyście~- A gdzie! Ślepyś, że cudze? Widzisz je, świńtuchy 3955 4, 41| zająkiwał się i plątał.~- Widzę, że ci coś ciężkiego dolega. 3956 4, 41| głowie i uczęstował tabaką, że Antek nabrawszy śmiałości 3957 4, 41| stawałeś w ojcowej obronie, a że był łajdus i luter, to niewielka 3958 4, 41| darują. Najmniej posiedzisz ze cztery lata! I co ci tu 3959 4, 41| był przejęty turbacjami, że wyszedłszy z księżego podwórza 3960 4, 41| a teraz się dziwujesz?~- Że już i barzej nie sposób, 3961 4, 41| ostałam jeno z trupem a ze zgryzotami! - Zatrzęsła 3962 4, 41| la mnie! To już myślałam, że się wścieknę!~- Nie miałem 3963 4, 41| pokrzywdził i sponiewierał, że tera ludzie patrzą na mnie 3964 4, 41| pełna niezgłębionego żalu, że już nie poredził się bronić. 3965 4, 41| spokoił, jak jeno poredził, że już płakała coraz ciszej 3966 4, 41| go rozprażało jej ciepło, że coraz zajadlej całował i 3967 4, 41| buchnie w niebo płomieniami, że już wraz giną hucząc weselną 3968 4, 41| tak cosik omroczyło dusze, że spozierali na się trwożnie, 3969 4, 41| rozbiegając się oczami kieby ze wstydem i żalem.~Na darmo 3970 4, 41| jakby już wszystko wygasło ze szczętem i rozsypało się 3971 4, 41| głosem:~- Jaguś, poszłabyś ze mną we świat?~- Kajże to? - 3972 4, 41| Jaguś?~- A cóż to poczniesz ze swoją kobietą?~Zerwał się, 3973 4, 41| przecierał tylko oczy kieby ze śpiku a wzdychał markotnie.~- 3974 4, 41| rozglądał się w nich trzeźwo, że w końcu przyszedł do tego, 3975 4, 41| pofolguje, a już się tak pokuma ze złem, co go i śmierć nie 3976 4, 41| dziwnie był la niej dobry, że skoro mu opowiedziała, z 3977 4, 41| włosach.~- Kiej się udało ze zwózką, to ci już cosik 3978 4, 41| obróbce drzewa naciętego zimą, że kieby to nieustanne kucie 3979 4, 41| dnia powiedział mu Mateusz, że kupili grunt na Podlesiu, 3980 4, 41| wielce chytrze napomykał, że gdyby mu było pilno potrza, 3981 4, 41| duszy.~Więc z tego bojowania ze sobą zmizerował się, zgorzkniał 3982 4, 41| patrzała i drugie potwierdzali, że wyraźnie stronią od siebie 3983 4, 41| tej strony. Cóż z tego, że mu służyła jak mogła najwierniej, 3984 4, 41| służyła jak mogła najwierniej, że już jadło miał wybrane i 3985 4, 41| chałupie ochędożny porządek, że gospodarka szła jak najlepiej, 3986 4, 41| wieczory szedł do karczmy pić ze znajomkami. ~Pytać otwarcie 3987 4, 41| śmiałości, a Rocho klął się, że też nie wie o niczym, co 3988 4, 41| dnie wędrował po okolicy ze swoimi książeczkami, a nauczając 3989 4, 41| przymawiając o kolację, że musiała im nasmażyć jajecznicy.~- 3990 4, 41| gadali cięgiem jedno w kółko, że nie mogąc niczego przewąchać 3991 4, 41| przewąchać podniósł się z ławy ze złością: - A ja mówię, że 3992 4, 41| ze złością: - A ja mówię, że mieszka u was w chałupie!~- 3993 4, 41| pieski tak naszczekiwały, że nie poredziwszy nikaj zajrzeć 3994 4, 41| dziwnie rozebrało Antka, że skoro jeno został sam na 3995 4, 41| Trza poczekać na sprawę.~Że na nic się zdały chytre 3996 4, 42| jął się cicho przebierać ze sąsieka, gdyż mu się przywidziało, 3997 4, 42| nagotowane, i tak się śpieszył, że mu raz po raz cosik leciało 3998 4, 42| było jeszcze tak ciemno, że ledwie kajś niekaj zamajaczyła 3999 4, 42| świtania.~Dłużył mu się czas, że jął się pacierza, ale co 4000 4, 42| zabłagał rzewliwie i tak ze wszystkiej duszy, jaże mu