Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library
Alphabetical    [«  »]
zdziwiona 2
zdziwiony 3
zdziwuja 1
ze 4437
zeba 1
zebach 13
zebami 15
Frequency    [«  »]
5699 w
5302 z
4993 to
4437 ze
3727 do
2569 co
2283 juz
Wladyslaw Stanislaw Reymont
Chlopi

IntraText - Concordances

ze

1-500 | 501-1000 | 1001-1500 | 1501-2000 | 2001-2500 | 2501-3000 | 3001-3500 | 3501-4000 | 4001-4437

     Tom, Rozdzial
4001 4, 42| wszystko, i tak dobrej myśle, że ująwszy ciężkie taczki pchał 4002 4, 42| pies by nad nią zapłakał, że nawet sam dziedzic odradzał, 4003 4, 42| I Mateusz go odwodził, ze strachem spoglądając na 4004 4, 42| wycinając krze tarniny, mówił ze szydliwym prześmiechem:~- 4005 4, 42| uprawię cię, napasę, wyceckam, że rodzić będziesz jak i drugie. 4006 4, 42| fundamenta chałupy, Kłąb ze synami okopywał rowem swoją 4007 4, 42| odpowiadał coraz niecierpliwiej, że już w końcu ostro krzyknął 4008 4, 42| wiater się był kajś zadział, że już gorąc bez przeszkody 4009 4, 42| słońcu i dojrzawszy Nastusię ze śniadaniem wyszedł naprzeciw, 4010 4, 42| złość matce, dyć się żrą ze sobą kiej te psy. Torba 4011 4, 42| wyrychtuję ci taką chałupę, że i okno będzie, i komin, 4012 4, 42| co ino potrza. Obaczysz, że jak ament w pacierzu, tak 4013 4, 42| głaskał po głowinie, ale że i jemu robiło się żałośnie, 4014 4, 42| sierdził na babie gadanie, że odeszła spokojna i nawet 4015 4, 42| przypinając się do roboty, że wnet zapomniał o całym świecie.~ 4016 4, 42| wracał późnym wieczorem, że często gęby nie ozwarł do 4017 4, 42| zaglądał do niego ten i ów, ale że nierad był pogwarom, to 4018 4, 42| Dominikowe nasienie! - wykrzyknął ze śmiechem ktosik drugi, ale 4019 4, 42| obserwował, rzekł:~- Prawda, że haruje kiej wół, ale trza 4020 4, 42| szeroko, bierąc się do roboty, że już razem orali cały dzień, 4021 4, 42| nazajutrz.~I przyjechał równo ze słońcem, a Szymek zaraz 4022 4, 42| gorące, rozprażone a duszne, że ziemia pękała, wody wysychały, 4023 4, 42| wszystką ziemię taką spieką, że ni wiater się poruszył, 4024 4, 42| zerwał, a co dnia jednako ze wschodu na zachód wędrowało 4025 4, 42| dając się spędzić upałom, że nawet już noce przesypiał 4026 4, 42| kobietę kieby gapa w gnat, że nawet człowieka nie poznaje - 4027 4, 42| zesromana.~- Dyć to twój chłop! Że ta ździebko przódzi, nim 4028 4, 42| Jakże? to pan Jacek będą ze mną robili?~- A będę, pomogę 4029 4, 42| przy chałupie, myślisz, że nie poradzę? Zobaczysz.~ 4030 4, 42| takie przemyślne sposoby, że praca szła znacznie prędzej 4031 4, 42| Weronczyne krowy?~- Prawda, że tego ani sposób wymiarkować!~- 4032 4, 42| wziął pod pachę i rzekł ze śmiechem:~- Gniazdko gotowe, 4033 4, 42| robiłem za darmo! Jak mnie ze wsi wypędzą, to przyjdę 4034 4, 42| zapach wapna i surowej gliny, że dopiero o zmierzchu ruszył 4035 4, 42| raz wymykała się z chałupy ze sporymi tobołami, cichaczem, 4036 4, 42| co ci zrobię! - pogroziła ze złością i kiej chłopak wziął 4037 4, 42| wychodzili do kościoła, jeno że cicho, bez śpiewań, bez 4038 4, 42| przy dwóch jeno świecach, że Nastusia rozpłakała się 4039 4, 42| ktosik srodze przybębniał, że zatańcowali w ciasnej izbie, 4040 4, 42| przepijając a gwarząc z cicha, że to nijako było się wydzierać 4041 4, 42| i suchymi ozorami mleć.~Że zaś już była ździebko napita, 4042 4, 42| przeszła ta krótka noc.~Że w mig ostał z obcych jeno 4043 4, 42| będą zazdrościły - dodał, a że był wielce strudzony i nieco 4044 4, 42| białe ściany Lipiec, widne ze sadów.~I nieraz jeszcze 4045 4, 42| słoniny.~I nanieśli jej tyla, że mogło starczyć na długo, 4046 4, 43| czerwonych jagód la Józki, a że właśnie Hanka doiła krowy 4047 4, 43| kiej się tak pogarszało, że Jagustynka wzbroniła 4048 4, 43| i skarżąc się cichuśko, że nie dopuszczają do niej 4049 4, 43| słyszała jak przez sen, że niekiedy ktosik z domowych 4050 4, 43| słowa, to się jej widziało, że ciężkie od rumianych jabłuszek 4051 4, 43| ich nie poredzi, to znowu, że owieczki cisną się dokoła 4052 4, 43| Taka była rada prosiakowi, że dziw go w ogon nie całowała.~- 4053 4, 43| Hanka nie przychwyci! Juści, że jeno z parobkami będę tańcowała! - 4054 4, 43| bydło pasał za niego wraz ze swoim Kłębów Maciuś.~Zrazu 4055 4, 43| rozżaliła Józina choroba, że rad był jej nieba przychylić 4056 4, 43| sieni w całe stado kur, że rozpierzchły się ze srogim 4057 4, 43| kur, że rozpierzchły się ze srogim wrzaskiem, buchnął 4058 4, 43| tak żałośnie piukające, że stare z krzykiem wdzierały 4059 4, 43| barzej wzmagała się spiekota, że już w dzień nie sposób się 4060 4, 43| bowiem duszne i nagrzane, że nawet w sadach nie można 4061 4, 43| trawy już tak wypaliło, że bydło głodne wracało z paśników 4062 4, 43| Trapili się tym niemało, ze smutnawą nadzieją spozierając 4063 4, 43| modlili się tak gorąco i ze wszystkiego serca, co i 4064 4, 43| sinością chmury nadciągały ze wszystkich stron, opuszczając 4065 4, 43| rozszalała się taka zawierucha, że w skołtunionych mrokach 4066 4, 43| ślepiło, i spadała ulewa, że świata nie można było dojrzeć, 4067 4, 43| przy tym skrzyczał Kozłową, że kiej pies kopnięty wróciła 4068 4, 43| opłotkach powstał na nią srogo, że łazi po wilgoci.~Dziewczynie 4069 4, 43| bowiem było o tyle lepiej, że mogła całe dnie leżeć w 4070 4, 43| jakoś na świtaniu poczułam, że cosik tak się cocha o węgieł, 4071 4, 43| Przetarłam oczy, bo mi się zdało, że mnie jeszcze śpik mroczy, 4072 4, 43| palcach. Juści, byłam pewna, że się odbiła od stada, Szymek 4073 4, 43| przylecą! To mnie jeno korciło, że była przywiązana. Jakże, 4074 4, 43| Stary Kłąb powiedział, że to może być jakaś złodziejska 4075 4, 43| Święty prosto człowiek, że już co dnia pacierz za niego 4076 4, 43| zmyślny i taki robotny, że chyba drugiego takiego nie 4077 4, 43| Szymkiem! - przystanęła ze zdumienia.~- Hanka też nie 4078 4, 43| nie oddał.~Dziękowali jej ze wszystkiego serca, więc 4079 4, 43| z taką zapamiętałością, że już odeszła bez słowa.~Wracała 4080 4, 43| życie i wieś, i wszystko, i że pewnikiem pójdzie we świat, 4081 4, 43| oddając się spominkom o nim, że Mateusz, nie mogąc się dogadać, 4082 4, 43| obrządków, ale trzęsła się ze złości i nie mogąc się uspokoić, 4083 4, 43| stanęła w ogniach i dygocie, że posiedziawszy la nieznaki 4084 4, 43| niej rozśpiewała radość, że chciało się jej śmiać i 4085 4, 43| słabo się ćmił na okapie, że jeno poniektóre głowy można 4086 4, 43| gęstwie, zeszło się bowiem ze dwadzieścia chłopa, wszyscy, 4087 4, 44| A nie popuśćcie jeno ze strachu - ozwał się z kupy 4088 4, 44| wójt i poleciał wyjrzeć ze smętarza, że to leżał na 4089 4, 44| poleciał wyjrzeć ze smętarza, że to leżał na wzgórku, do 4090 4, 44| postawił przy ludziach jednego ze sołtysów, a sam wszedł do 4091 4, 44| ktoś wchodził i wychodził, że to pisarz co trochę wywoływał 4092 4, 44| przemądrzała, łupił też naród ze skóry, jaże trzeszczało, 4093 4, 44| się o słomę na powrósła, że radzi nieradzi przyobiecali, 4094 4, 44| a do jednego niewoląc, że w mig się o tym rozniesło 4095 4, 44| swojaki przy swojakach, że łacno rozeznał, które 4096 4, 44| stowarzyszać wedle upodoby, że tylko jedna rzepecka szlachta 4097 4, 44| choć to biedota była taka, że jak się z nich prześmiewali, 4098 4, 44| okruteczna, dogrzewało, że już niejeden ledwie zipiał 4099 4, 44| Jak wilki się włóczą, że ni pomiarkować, kiedy i 4100 4, 44| Stacho Płoszka, poredziwszy ze sobą, rozeszli się między 4101 4, 44| przekładając coś ważnego, że słuchali w wielkiej cichości, 4102 4, 44| otwartej książki czytał, że ciężko było wyrozumieć.~ 4103 4, 44| tytuniem i tak się taił ze swoimi zamysłami, że do 4104 4, 44| taił ze swoimi zamysłami, że do końca nie było wiadomo, 4105 4, 44| kałduna - zaśmiał się któryś, że to pisarz miał brzucho kiej 4106 4, 44| każą - przekpiwali.~- Hale, że to dziedzica jeszcze nie 4107 4, 44| każą, i dziękujcie Bogu, że nie jest gorzej~Przytwierdzali 4108 4, 44| urzędom!~Zakrzyczeli go ze wszystkich stron, ale chłop 4109 4, 44| wiedzą, zawdy tak było, że panowie się buntują, naród 4110 4, 44| przeciwić się urzędom. A że po naszemu nie nauczają, 4111 4, 44| nam braty jedne i drugie, że niechta ich morówka nie 4112 4, 44| zaczęły pięściami wytrząchać, że może by i do czego gorszego 4113 4, 44| tumaniły a przysięgały, że jak Polska będzie, to i 4114 4, 44| co znaczy ta ich Polska: że to jeno bat na nasze plecy, 4115 4, 44| mu szydliwe głosy, bijące ze wszystkich stron niby gradem:~- 4116 4, 44| go strażnik, to powieda, że nikto go tknąć nie śmie.~- 4117 4, 44| ździebko na bok, za kalenicę, że spod okapu wysuwał się coraz 4118 4, 44| wiercące w nozdrzach.~A że mierziło się już czekanie 4119 4, 44| okna, bo ktoś je przymknął ze środka i zasłonił.~- Wstydzą 4120 4, 44| ciołka, któren się opierał ze wszystkiej mocy, ale naraz 4121 4, 44| Dogadywali przekpiwając się ze stójki, któren ganiał za 4122 4, 44| czekanie na słońcu i głód, że całą hurmą ruszyli pod drzewa, 4123 4, 44| wieczora! - i rad, zeszli ze strażnikowych oczów, jął 4124 4, 44| zakrzyknął naraz jeden ze strażników prężących się 4125 4, 44| szkoły wraz z nauczycielem, i że na to wszystko trzeba będzie 4126 4, 44| Pan naczelnik powiedział, że jak dzisiaj uchwalicie, 4127 4, 44| podatków! Nie! - wołano już ze wszystkich stron, a coraz 4128 4, 44| Nie chcemy! - wsparło go ze sto krzyków.~Naczelnik zmarszczył 4129 4, 44| zatopiony w jakowychś dumaniach, że jeno kiej niekiej kiwnął 4130 4, 44| Pokrzykiwali jeden przez drugiego, że uczynił się srogi gwar, 4131 4, 44| rzekłem, to przywtórzę, że w naszej szkole muszą się 4132 4, 44| któren tknie kogo... nas tu ze trzystu... miarkujcie...~ 4133 4, 44| strażników kiej wilk na kondle, że ostawali coraz dalej.~Ale 4134 4, 44| i sprzeczać się zajadle, że już nie dosłyszał nikogo, 4135 4, 44| samego sprzeciwu się kłyźnił, że powstał taki męt, taki wrzask 4136 4, 44| wszystko.~Dopiero któryś ze sołtysów jął walić kijem 4137 4, 44| wszystkie, mróz przeszedł kości, że stali jakby podrętwieli 4138 4, 44| tymczasem sprawdzał obecnych, że ci trochę ktoś odkrzykiwał:~- 4139 4, 44| Grzela, dobrze rozumiejąc, że skoro każden z osobna pójdzie 4140 4, 44| głową, a pogadawszy jeszcze ze strażnikami, skręcił na 4141 4, 44| Tyla było oszukaństwa, że można by zaskarżyć uchwałę.~- 4142 4, 44| posłuch, ale niech was łupią ze skóry, kiejśta głupie.~Zaczęli 4143 4, 44| huknął:~- A ja wam powiedam, że wszystkiemu winien wójt 4144 4, 44| przyświarczył Stacho Płoszka.~- A że naczelnik groził, to jakby 4145 4, 45| wyciągając coraz lepiej kulasy, że ledwie za nim nadążyli, 4146 4, 45| słońce tak doskwierało, że jeno niekiedy co ta ktoś 4147 4, 45| jaże do maci, ale Antek, że mu się to już zmierziły 4148 4, 45| chociaż już pozieleniał ze złości, a za pałaszem macał, 4149 4, 45| Idźcie swoją drogą... ze mną nie wygracie... nie 4150 4, 45| garściach, więc starszy widząc, że to nie przelewki, sprobował 4151 4, 45| dobierając się do chleba ze serem, jaki mu była Hanka 4152 4, 45| przejmował go lubością; kajś ze sadzawki zakwakała kaczka 4153 4, 45| w cieniach przed pożogą, że tylko jedne jaskółki śmigały 4154 4, 45| kipiało już takim warem, że oczy bolały od blasków i 4155 4, 45| zbóż prawie dojrzałych i ze spieczonych ugorów pociągało 4156 4, 45| spieczonymi wargami wszystką moc ze ziemi omglałej.~Antek szedł 4157 4, 45| rozmyślając o zebraniu, że raz w raz porywały go złoście, 4158 4, 45| politowaniem i złością. - Prawda, że każdemu źle, każden wije 4159 4, 45| tych rozważań i turbacji, że poczuł, jako i jemu jest 4160 4, 45| tak srodze zadeliberowany, że omal nie wlazł na Żyda szmaciarza, 4161 4, 45| to chociaż się wydzierał ze sił do ostatka i szarpał, 4162 4, 45| No, jak to te Żydy myślą, że wszystko na świecie jeno 4163 4, 45| ksiądz z parafii, a urzędnik ze wszystkich. Tak musi być 4164 4, 45| aby jeden drugiego łupił ze skóry, a jeno, bych każden 4165 4, 45| żyje, jak może.~- Ja wiem, że każdy sobie rzepkę skrobie, 4166 4, 45| tak przysłaniały drogę, że jeno środkiem widniał pas 4167 4, 45| chłód i głęboki spokój lasu, że przysiadłszy kajś pod drzewem 4168 4, 45| jaże oczy szeroko otworzył ze zdumienia.~- I wyście się 4169 4, 45| odrzekł wykrętnie.~- Widzę, że Roch nie na próżno kręci 4170 4, 45| A zmądrzałem, bo wiem, że wszystkiemu złemu winni 4171 4, 45| to złego zrobili?~- A to, że za polskich czasów tyle 4172 4, 45| przebalowali cały naród, że tera wszystko trza zaczynać 4173 4, 45| początku, na nowo.~Dziedzic, że to był prędki, ozgniewał 4174 4, 45| chamów! - srożył się kopiąc ze złości muchary stojące mu 4175 4, 45| co Jagusię - a widząc, że stara skrzywiła się jakoś 4176 4, 45| jakoś niechętnie, dorzucił ze znaczącym prześmiechem: - 4177 4, 45| chwilą mówił mi Boryna, że was spotkał...~- Nie widziałem 4178 4, 45| po wypasionych brzuchach, że to proboszczowskie...~- 4179 4, 45| wakacje?~- To mama nie wie, że go aresztowali?~- Święci 4180 4, 45| mówiłam, a przepowiadałam, że źle skończy! Taki łajdus, 4181 4, 45| księdzem! Ady bym umarła ze wstydu i zgryzoty! Boże 4182 4, 45| słyszane to rzeczy! powiada, że ojciec z ludzi zdzierał! 4183 4, 45| na nich brzękliwy szum, że Jasio ledwie zdążył krzyknąć 4184 4, 45| opaść na który z domów, że już dzieci pierzchały spod 4185 4, 45| bliska i tak je skropił, że nie mogąc już ruchać przemiękłymi 4186 4, 45| mi młynarz! No, mówię ci, że ukradł! Uciekły na jego 4187 4, 45| na łysinę.~- Tylko tyle, że siedzi w cytadeli.~- Żeby 4188 4, 45| łacinie umie ekspedite, że i biskup lepiej nie potrafi. 4189 4, 45| rajcowały w jakimś sadzie, że każde słowo leciało po rosie, 4190 4, 45| niby ten ul rozbrzęczany, że cięgiem mu się myliło, a 4191 4, 45| lamenta i przeklinania, że poleciał ku domowi wystraszony 4192 4, 45| trochę pijany i pobił się ze swoją. Dawno się już babie 4193 4, 45| Ależ krzyczy, jakby ze skóry obdzierał.~- Zwyczajne 4194 4, 45| rozbulgotały, przywitał pieski, że dziw łańcuchów nie pozrywały 4195 4, 45| małgorzatki, pofiglował ze źrebakiem i był wszędy i 4196 4, 45| plebanię i zasadził do pisania, że dopiero po południu wyrwał 4197 4, 45| uniesła się rozkładając ręce ze zdumienia - Jezu, pan Jasio!~- 4198 4, 45| i tak cielaka musiały ze sieni wyprowadzić. Ale mi 4199 4, 45| wyprowadzić. Ale mi przyobiecały, że na ostatnią moją godzinę 4200 4, 45| rzuci to poczciwe słowo, że jakbym se po wsi wędrowała. 4201 4, 45| dolę, to i nie dziwota, że przejął go luty strach, 4202 4, 45| wrzało dokoła.~Bo i cóż, że tam jakaś dusza człowiekowa 4203 4, 45| Jasio prędko się otrząsnął ze smutku i poszedł na wieś.~ 4204 4, 45| więc jakby w krewieństwie ze wszystkimi.~A dopiero na 4205 4, 45| lecz tak jakoś zesromana, że kiej wzięła nalewać mleko, 4206 4, 45| tak strasznie ponosiło, że aby się nie dać pokusić, 4207 4, 45| rozmodlona i jakby wniebowzięta, że spoglądał na nią ze słodkim 4208 4, 45| wniebowzięta, że spoglądał na nią ze słodkim wzruszeniem, opowiadając 4209 4, 45| nie zrozumiał przytyku, a że przychodziła do nich, że 4210 4, 45| że przychodziła do nich, że wszyscy w domu lubili, 4211 4, 45| wszyscy w domu lubili, że widział, jaka była pobożna, 4212 4, 45| zdziwił się tylko teraz, że od jego przyjazdu nie była 4213 4, 45| wkrótce tak wystrojona, że Jasio się zdumiał.~- 4214 4, 45| się kraśniejąc kieby róża, że to wszyscy na nią patrzeli.~ 4215 4, 45| wlekło tak nieprzeparcie, że się już dała bez pamięci 4216 4, 45| ołtarzem i ksiądz wyszedł ze mszą, i zagrały przejmującą 4217 4, 45| przybrany, smukły, śliczny, ze złożonymi rękami snuł się 4218 4, 45| obrazu i oto płynie ku niej ze słodkim prześmiechem... 4219 4, 45| prześmiechem... idzie... że raje otwierały się w jej 4220 4, 45| pełne, ważkie i przeczyste.~Że już dnie były dla niej jako 4221 4, 45| szczęśliwości, bo się jej widzi, że nie ma już kresu ni zapory 4222 4, 45| tak cięgiem roześmiana, że nawet starzy chodzili za 4223 4, 45| nasłuchiwał tak gorąco, że odchodził coraz chmurniejszy 4224 4, 45| najbarzej dostawało się Teresce, że już chodziła ledwie żywa 4225 4, 45| już chodziła ledwie żywa ze zgryzoty, toteż spotkawszy 4226 4, 45| sposobności, a nicowały, że niech Bóg broni, nie mogły 4227 4, 45| mogły jej bowiem darować, że się stroiła jak żadna i 4228 4, 45| się stroiła jak żadna i że była ponad wszystkie urodniejsza, 4229 4, 45| zaśmiała się tak domyślnie, że jęły molestować na wszystkie 4230 4, 45| czasie, gdy Jasio był w domu, że nieraz kiej zasiadał z bliska 4231 4, 45| Jasio tak prawi naucznie, że niczego nie poredzę wyrozumieć!~- 4232 4, 45| bowiem i rada zapraszała, że to Jagusia chętna była do 4233 4, 45| długo i z taką tkliwością, że nie mogła się powstrzymać 4234 4, 45| krótkie, nagrzane, jasne noce, że kiej jeno matka zasnęła, 4235 4, 45| prężyły w takich ciągotkach, że staczała się na chłodne, 4236 4, 45| rozprażone dnie lipcowe, że mijały kieby sen słodki, 4237 4, 45| kiedy noc.~Dominikowa czuła, że się z nią wyrabia cosik 4238 4, 45| pobożności.~- Powiem ci, Jaguś, że kto z Bogiem, z tym Bóg! - 4239 4, 45| począć, pociągnął za rękę, że przysiadła pobok, śpiesznie 4240 4, 45| dachy i sady wynosiły się ze zbóż jakoby wyspy dalekie, 4241 4, 45| gardziel jakiś radosny lęk, że ledwie mogła przemówić.~- 4242 4, 45| to wam trochę poczytam. ~Że akuratnie niedaleczko miedzy 4243 4, 45| kto wypominał z ambony, że nieraz chciało się jej westchnąć, 4244 4, 45| wyczką i pachnącym powojem, że ani jeden powiew nie przechładzał, 4245 4, 45| rozbierało gorąco i morzył śpik, że ledwie już mogła wytrzymać.~ 4246 4, 45| Jasio się cofnął ze zdumienia.~- Mnie to się 4247 4, 45| jak to Pan Jezus wędrował ze świętym Piotrem, co?...~ 4248 4, 46| na wstępie pomiarkowała, że na wsi dzieje się cosik 4249 4, 46| nogi się pod nią ugięły ze strachu.~- A Kłębiak co 4250 4, 46| A Kłębiak co ino mówił, że kozaki ciągną od Woli - 4251 4, 46| Wszystkie dziw zębów nie pogubią ze strachu, a każda by rada 4252 4, 46| A nie, to jeno bieda, że nie wiada, po co przyjechały.~- 4253 4, 46| To by rychtyk wypadało, że przyjechały po mnie! - szepnął 4254 4, 46| już o niego przepytywali! Że mi to nawet w myślach nie 4255 4, 46| rzekł smutnie:~- Ani chybi; że jeśli mają kogo wziąć, to 4256 4, 46| przepadł jak kamień we wodzie, że jeno kajś za brogiem zaruchało 4257 4, 46| spokojnie jak przódzi, tylko że co trochę podnosił ostrze 4258 4, 46| przepuszczając zgoła niczemu, że nawet któryś zajrzał pod 4259 4, 46| tak nas uczyli we szkole, że tera nikto nie rozbierze 4260 4, 46| oczami, a tak rozdygotana ze strachu, że gdy któryś zbliżył 4261 4, 46| rozdygotana ze strachu, że gdy któryś zbliżył się do 4262 4, 46| naciskiem:~- A wyda się, że go ukrywasz, to już razem 4263 4, 46| przepytując, kogo się jeno dało, że już słońce zaszło i drogi 4264 4, 46| rozniesło, jak chcieli, że Rocha już od południa nie 4265 4, 46| nasobaczył i odszedł, a że już było do cna pociemniało 4266 4, 46| kiej ten ociec rodzony, ale że Antek przynaglał, to pobłogosławiwszy 4267 4, 46| pomówienia.~I przepadł w mrokach, że nawet kroków nie było słychać.~ 4268 4, 46| niesąc się myślami do Jasia, że już same wargi lśniące i 4269 4, 46| wyrwało się jej bezwolnie, że Rocho zadrżał, spojrzał 4270 4, 46| Nogi mi się już plączą, że odpocznę nieco - rzekł rozsiadając 4271 4, 46| kłopotów...~- I... gorsze, że ano idziecie już od nas! - 4272 4, 46| za co? - jęknął Grzela.~- Że chcę prawdy i sprawiedliwości 4273 4, 46| bo ciężko by pomyśleć, że wszystkie zabiegi na darmo.~- 4274 4, 46| gębusia.~- Powiadam wam, że kto chwasty wyrywa i posiewa 4275 4, 46| ale każdy sieje z wiarą, że w dwójnasób mu zaplonuje.~- 4276 4, 46| żałość rozpierała dusze, że siedzieli osowiali, powiędłymi 4277 4, 46| sprawy... A przyjdzie pora, że jawi się ich tysiące, przyjdą 4278 4, 46| przyjdą z chałup, przyjdą ze dworów i tym ciągiem nieprzerwanym 4279 4, 46| Kościół... A mówię wam, że stanie i trwał będzie po 4280 4, 46| a chwilami tak górnie, że nie sposób było wyrozumieć 4281 4, 46| zgoła niespodziane rzeczy, że słuchali z zapartym tchem, 4282 4, 46| otwierał, raje pokazywał, że dusze im poklękały w zachwyceniu, 4283 4, 46| wisiał prosto nad drogą, że szli jakoby srebrzystą 4284 4, 46| ździebko, bliżej, tak blisko, że jeno sięgnąć ręką i przyciągnąć 4285 4, 46| co nie darmo powiadają, że kierujesz się na księżą 4286 4, 47| lżejszych gruntach wychodzono ze sierpem, już nawet kaj niekaj 4287 4, 47| rozeschnięte, oprzątano stodoły, że już stojały wywarte na przestrzał, 4288 4, 47| tylachna skrzętu i rwetesów, że wieś wyglądała jakby przed 4289 4, 47| jakimś wielkim świętem.~A że przy tym zjechało się z 4290 4, 47| głównie bowiem ściągali ze zbożem do mielenia, ale 4291 4, 47| utrapienie, tak mało było wody, że robił tylko jeden ganek, 4292 4, 47| Zafrasowała się wielce, bo juści, że przyszła bez pieniędzy.~- 4293 4, 47| jaże oczy wytrzeszczyła ze zdumienia.~- A mój wiatrak 4294 4, 47| spadnie.~Tak jej ulżyło, że śpieszniej szła ku domowi, 4295 4, 47| wiatrak! Młynarz się wścieknie ze złości, ale niech mu rura 4296 4, 47| wszystkim dał we znaki, że nikto go nie pożałuje.~- 4297 4, 47| Przeciek nieraz już tak bywało, że poszedł kajś, a potem znowu 4298 4, 47| Maciusiem. Latoś mało wiela się ze wsi wybiera.~- I ja pójdę, 4299 4, 47| nie zagubią.~- Mówię wam, że cosik strasznego wzbiera 4300 4, 47| Antek.~- Pomstuje na niego, że niech Bóg broni! Jasiek 4301 4, 47| całkiem co drugiego.~- Pewnie, że pora by ci się żenić.~- 4302 4, 47| przy tym niby to niechcący, że Jędrzych mówił Nastusi pod 4303 4, 47| nikto nie zapiera, juści, że samej ziemi nie oddam, ale 4304 4, 47| jej procesów!~- Prawda to, że Jagusia zapis oddała Hance? - 4305 4, 47| Jagusię, a już te myśle, że Mateusz może się z nią ożenić, 4306 4, 47| bych się jeno nie wydać ze swoją męką, ale na rozstaniu 4307 4, 47| się już wstrzymać i rzekł ze złym prześmiechem :~- A 4308 4, 47| przylatywała już parę razy, grozi, że się utopi... że nie...~- 4309 4, 47| grozi, że się utopi... że nie...~- Pewnie, co gotowa 4310 4, 47| się tym srodze zamartwił, że zasiadłszy w progu do kolacji 4311 4, 47| nadsłuchiwał od Jaśkowego sadu, że to siedzieli tylko przez 4312 4, 47| chycił na mnie... myślałam, że już koniec, i pierwsza mu 4313 4, 47| rzewliwymi słowy, rwanymi ze samego dna udręczonej duszy.~ 4314 4, 47| gdyż mu się uwidziało, że Jasiek siedzi na przełazie.~ 4315 4, 47| pod ścianą, gdy wyszedł ze sadu Jasiek i przystąpiwszy 4316 4, 47| i taką dojmującą udręką, że poniósł się do karczmy i 4317 4, 47| Jaśkowym postąpieniu.~- Ze świecą nie najdzie takiego 4318 4, 47| opłotkach, kaj jeno posłyszała, że bierą na ozory - smarkul 4319 4, 47| jaże i głupią zdurzył.~- Ze to nie ma sądu na takich 4320 4, 47| niewinowaty, nie wiecie to, że jak suczka nie da, to i 4321 4, 47| muchy tak cięły zapamiętale, że wybrał się na wieś i przechodząc 4322 4, 47| zapragnęła jajecznicy, juści, że jeno dziobnęła raz i drugi, 4323 4, 47| kropidło, a spenetrowawszy, że już jest, jak być powinno 4324 4, 47| Jasiowi pozostać do końca, że to jemu samemu gdziesik 4325 4, 47| śmierci, zatrząsł taki strach, że uciekł do domu, rzucił się 4326 4, 47| opiekunka, szkoda tylko, że Jasio już niańki nie potrzebuje 4327 4, 47| zgoła już nieprzytomna ze wstydu i boleści.~- Poszła 4328 4, 48| mama wypędziła, za co? Że była dla mnie taka poczciwa! 4329 4, 48| wiem! Juści, wiedziałam, że spotykasz tu i ówdzie, 4330 4, 48| Myślałam sobie zawsze, że skoro mój syn nosi kapłańską 4331 4, 48| przeklęła na wieki i wydarła ze serca, choćby wraz pęknąć 4332 4, 48| zgrozą i nieubłaganiem, że Jasio zdrętwiał ze strachu. - 4333 4, 48| nieubłaganiem, że Jasio zdrętwiał ze strachu. - Dopiero Kozłowa 4334 4, 48| opowiedział wszystkie spotykania, że całkiem zawierzyła i przygarnąwszy 4335 4, 48| uspokajać.~- Nie dziw się, że zlękłam się o ciebie, przecież 4336 4, 48| tobą, kiedyś taki głupi, że niczego nie rozumiesz, ale 4337 4, 48| sprawię jej taką frycówkę, że mnie popamięta z ruski miesiąc! 4338 4, 48| Odeszła trzaskając drzwiami ze złości.~A Jasio, nawet nie 4339 4, 48| się z żałosnym wyrzutem, że gdyby się była w tej chwili 4340 4, 48| odwróciłby się od niej ze wzgardą i gniewem. Albo 4341 4, 48| spodziewać się czegoś podobnego? Że nawet w myślach nie postały 4342 4, 48| mu oczy i serce dręczył, że naraz się zerwał i zaczął 4343 4, 48| A powiedz tam brackim, że wosku im sprzedam, niech 4344 4, 48| śmiechy i całunki.~- ...że już i nie sipiam, a ino 4345 4, 48| tak lubego jęło udręczać, że ino się raz po raz przeciągał 4346 4, 48| szepty i tamte całunki, że w końcu sparł czoło na książce 4347 4, 48| gorąco oddał pacierzom, że ani wiedział, kiej Jambroż 4348 4, 48| przed nim Jagusia niby żywa, że zrywał się z pościeli, przecierał 4349 4, 48| myślałem! - Zatrząsł się ze wstydu, zeskoczył z łóżka, 4350 4, 48| Co ci jest? Wzdychałeś, że dziw nie pogasły świece! - 4351 4, 48| prześmiech twarz umarłej, że jeno się przeżegnał i wyszedł 4352 4, 48| A skończyło się na tym, że mu obwiązała głowę szmatą 4353 4, 48| nie odezwał, ale czując, że matka pilnie za nim naglądała, 4354 4, 48| szła prawie pobok niego, że nasłuchując jej żałośliwych 4355 4, 48| przychodziło na plebanię, że Jasio musiał siedzieć i 4356 4, 48| ziemniaki ani się spodziewając, że ktosik na nią patrzy, raz 4357 4, 48| wiedziała bowiem tylko jedno, że oto siedzi przed nią ten 4358 4, 48| ponad wszystko wybrany, że se cosik gaworzy, że oczy 4359 4, 48| wybrany, że se cosik gaworzy, że oczy mu się jarzą, a ona 4360 4, 48| miłowania.~- Powiedz, Jaguś, że to wszystko nieprawda? powiedz! - 4361 4, 48| przytwierdziła z taką szczerością, że uwierzył od razu, uwierzyć 4362 4, 48| oczach wyznawała się cichuśko ze swego miłowania... Jakby 4363 4, 48| umilkła, całkiem wyzbyta ze sił, milczeli już oboje 4364 4, 48| do siebie tak z bliska, że słyszeli bicie serc własnych 4365 4, 48| Nie wiedzieli również, że śpiewają jakąś pieśń, co 4366 4, 48| drogi kamień i cisnęła w nią ze straszną zawziętością.~- 4367 4, 48| zaczynała wstawać, brali wodę ze stawu, wypędzali bydło na 4368 4, 48| śniła na jawie o Jasiu - że cosik z nim rozmawia, że 4369 4, 48| że cosik z nim rozmawia, że patrzą na się tak z bliska, 4370 4, 48| ogarniały słodkie ognie, że idą kajś i śpiewają coś 4371 4, 48| ruchajmy tego! Proszę was ze szczerego serca, byście 4372 4, 48| jeszcze szkliste od łez, że jakoby we mgłach majaczył 4373 4, 48| drugich wsi zebrało się ze sto narodu.~Odprowadzała 4374 4, 48| kurz podnosił się tumanami, że szli jakby w tych szarych, 4375 4, 48| opuszczała go ani na chwilę, że nie było sposobu przemówić 4376 4, 48| kiej tylko jedno wiedziała, że Jasio na zawsze odchodzi, 4377 4, 48| Jasio na zawsze odchodzi, że już go nigdy nie zobaczy, 4378 4, 48| wolniej i ciężej, wyzbyta ze sił skwarem, zmęczeniem 4379 4, 48| przy pacierzu, zrywała się ze spiekłych warg żałosna skarga.~- 4380 4, 49| taki upadek i opuszczenie, że nieraz nie wydojone krowy 4381 4, 49| westchnęła ciężko.~- A bogać, że uredzi wszyćkiemu, nawet 4382 4, 49| srodze się tym zgryzła, że tak czy owak, a trza będzie 4383 4, 49| nie, a powinnaś wiedzieć, że przed ludźmi nic się nie 4384 4, 49| mówią! A o tobie wygadują, że niech Bóg broni!~Rozpowiedziała 4385 4, 49| tak się zaniesła gniewem, że ledwie już wybełkotała:~- 4386 4, 49| robotą i swoimi strapieniami, że stara dała spokój i wzięła 4387 4, 49| całkiem zatonął w zwałach, że jeno kajś niekaj świeciły 4388 4, 49| głos jej schrypnął ze zgrozy,~- A nie. Ksiądz 4389 4, 49| mnie spotyka nadgroda, co? Ze już co najgorszeé we świecie, 4390 4, 49| przeczuwała nawet biedula, że spadnie na nią jeszcze cosik 4391 4, 49| zgoła niepodobna do wiary, że wójta aresztowali za brak 4392 4, 49| Wzburzyło to wszystkich, że niech Bóg broni, jakże, 4393 4, 49| cierpliwość, to i nie dziwota, że cała wieś jakby się wściekła 4394 4, 49| wieś jakby się wściekła ze złości, klątwy, pogrozy 4395 4, 49| wiadomości przygnębiły ludzi, że mało wiela poszło do kościoła, 4396 4, 49| użalając się pospólnie, że pełno było w opłotkach, 4397 4, 49| płota, tak molestowały, że zaczęła im rozpowiadać na 4398 4, 49| dla Jagusi piesztrzonki ze szczerego złota, a jakie 4399 4, 49| przysięgnąć nawet w kościele, że dla niej ukradł, dla niej, 4400 4, 49| która miała na wątpiach, że podniósł się niewypowiedziany 4401 4, 49| i coraz zapamiętalej.~- Ze to taką święta ziemia nosi!~- 4402 4, 49| rzucić psom!~- Wygnać ze wsi, wypędzić na bory i 4403 4, 49| nieszczęśliwa i rozlamentowana, że wzięły ściskać płacząc 4404 4, 49| płacząc nad nią i użalając się ze wszystkiego serca.~Dopiero 4405 4, 49| Karczma była jakby nabita, że trudno już było palec wrazić, 4406 4, 49| czynić, to i cóż się stanie ze wsią? Powiadam wam, nie 4407 4, 49| hańba i wstyd la poczciwych! Że omijać będą z daleka 4408 4, 49| przypomnienie. Ale mówię wam, że prędzej czy później kara 4409 4, 49| wynadgradzać! Wygnać ze wsi! Wygnać! - wrzeszczeli 4410 4, 49| pofolgowały se niezgorzej, że już wrzało kiej na jarmarku.~ 4411 4, 49| przychodziły na niego takie minuty, że chciało mu się chycić ławę 4412 4, 49| wszystkie zgodziły się na jedno, że Jagusię trza wygnać ze wsi. 4413 4, 49| że Jagusię trza wygnać ze wsi. Rzeknij i ty swoje, 4414 4, 49| niego, byli prawie pewni, że się sprzeciwi, ale on odsapnął, 4415 4, 49| rankiem wiedzieli już wszyscy, że postanowiono wypędzić ze 4416 4, 49| że postanowiono wypędzić ze wsi Jagusię. ~Mało kto stawał 4417 4, 49| oczy i pomstował całą wieś, że już rozwścieklony do ostatka, 4418 4, 49| miłowania i zazdroście, że chwiał się w sobie z pojękiem 4419 4, 49| odprawił i wyjechał równo ze świtem, zamęt podniósł się 4420 4, 49| minutę.~Antek dojrzawszy, że w organistowych opłotkach 4421 4, 49| wszystek był tam, przy Jagusi, że tylko twarde przyuczone 4422 4, 49| coraz pokorniej. ~- Juści, że każdy ma prawo bronić się 4423 4, 49| straszny czas sądu i kary, że już i nie opowiedzieć, co 4424 4, 49| jurząc się nawzajem krzykami, że już każden się wydzierał, 4425 4, 49| chciwymi pazurami chyciło ze wszystkich stron, wyrwało 4426 4, 49| gotując broń jakby do strzału, że poniechawszy zamiaru ruszyli 4427 4, 49| środkiem był srogi piasek, że tylko niekiedy co tam któraś 4428 4, 49| niecierpliwość, jakby opamiętanie, że już prawie w dyrdy dosięgli 4429 4, 49| wozem cosik się zamarudził, że już nie czekając na niego 4430 4, 49| ucieczki, ale bite wichurą ze wszystkich stron, ślepione 4431 4, 49| zaczęli wychodzić do żniwa, że ano z każdej chałupy ruszali 4432 4, 49| miejsca, ruszało do żniw, że nawet dzieci, nawet stare 4433 4, 49| opustoszałych domostw za narodem.~Że już na wszystkich polach, 4434 4, 49| wkrótce po paru dniach, że czas był wybrany i pogody 4435 4, 49| wolna przewozić do Lipiec.~Że już bez przerwy toczyły 4436 4, 49| nastroszone wozy; toczyły się ze wszystkich pól, wszystkimi 4437 4, 49| coraz złociściej rdzawiały, że nie było czasu odzipnąć


1-500 | 501-1000 | 1001-1500 | 1501-2000 | 2001-2500 | 2501-3000 | 3001-3500 | 3501-4000 | 4001-4437

IntraText® (V89) Copyright 1996-2007 EuloTech SRL