Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library | ||
Alphabetical [« »] blyszczala 2 blyszczalo 2 blyszczaly 4 bo 1621 bobrowaly 2 bobrujac 1 bobrujacymi 1 | Frequency [« »] 2191 po 1901 ale 1664 za 1621 bo 1433 tak 1370 kiej 1351 jak | Wladyslaw Stanislaw Reymont Chlopi IntraText - Concordances bo |
Tom, Rozdzial
501 1, 11| po kątach jak kuropatki, bo gonił, dziobał i bił skrzydłami.~ 502 1, 11| wydała w tym przybraniu, bo i roześmiana była, wesoła 503 1, 11| Ale nikt na to nie baczył, bo już muzykanci rznęli ze 504 1, 11| gęstwa zaroiła się w izbie, bo jedni za drugimi szli, para 505 1, 11| stojała ona o darmochy, bo swojego miała dosyć, jeno 506 1, 11| kolana!...~Zawrzało w izbie, bo i kieliszki gęsto szły z 507 1, 11| nie słyszał, ale nic to, bo i tak jedno czuli, i jedna 508 1, 11| bych smyczków nie żałowali, bo grali z cicha, odpoczywający.~ 509 1, 11| i tan wiódł zapamiętale, bo za nim drugie pary jęły 510 1, 11| przerwy ni przestanku... bo co muzyka zaczynała rznąć 511 1, 11| nieopowiedziane szły za tanami.~Bo tak ano chłopski naród się 512 1, 12| naraz z wrzaskiem odskoczył, bo pies jakiś rzucił mu się 513 1, 12| Witek, załóż koniom siana, bo dzwonią zębami o pusty żłób, 514 1, 12| światło...~Już nie zasypiał, bo bóle nań przyszły nowe, 515 1, 12| zawołaj... może co poredzą, bo już nie wydzierżę... już 516 1, 12| Zamówiłabym, okadziła, a bo to pomoże?... Widzi mi się, 517 1, 12| I tak już pozostał sam, bo jakby o nim zapomnieli.~ 518 1, 12| śpieszno.~Juści, miała po co, bo tam się już zabawiali niezgorzej, 519 1, 12| śpiewania.~A Kuba leżał cicho, bo jakoś z rzadka chwytały 520 1, 12| pożywią i wspomogą biedoty, bo i na nich zima przyjdzie. - 521 1, 12| przyjdzie. - Przyciszał, bo pies skoczył wypędzać rabusiów.~ 522 1, 12| zdążyły się jeszcze najeść, bo wnet nadciągnęły rozgęganą 523 1, 12| kieby z rozprutej pierzyny, bo Łapa nie żałował sobie uciechy; 524 1, 12| nie wytrzeźwiony do cna, bo się jeszcze potaczał i mówił 525 1, 12| co? wykrzyknął zdumiony, bo łydka była poszarpana, zaropiała, 526 1, 12| samo przejdzie... pomóżcie, bo tak rwie, tak boli...~- 527 1, 12| zatkał gębę kożuchem, ścichł, bo zemdlał z bólu. Oporządził 528 1, 12| miasta.~- Próżno pójdziecie, bo do szpitala nie pójdę... - 529 1, 12| łaziły, nie zważał na to, bo się głęboko zamedytował ~- 530 1, 12| świat się zaciągał mgłami, bo na odmianę szło, wywalili 531 1, 12| wasza Ulisia nie wyszła?~- Bo się Boga boja i w poczciwości 532 1, 12| Taka to ma szczęście...~- Bo wstydu nie ma.~- A dyć chodźcie - 533 1, 12| nadszedł wójt - spóźnił się, bo musiał rekrutów odstawić 534 1, 12| rozruchalic się ludzie, bo skoro wszedł, skoro przepił 535 1, 12| mówi!~Gruchnęli śmiechem, bo Jagna uciekła na drugą stronę.~ 536 1, 12| spostrzegli nawet jego wyjścia, bo Jambroży nie przerywał cyganienia, 537 1, 12| Do misek chodźta, ludzie, bo stygnie!~- Cichoj, głupi, 538 1, 12| coć dadzą w pysk, bierz, bo twoje, ale mnie nie ruchaj, 539 1, 12| Głupia! - mruknął zeźlony.~Bo to matka Jaśkowa chciała 540 1, 12| zajmować miejsca, a śpiesznie, bo już kucharki wnosiły dymiące 541 1, 12| cieszyć.~I Boryna to widział, bo gdy szła do kucharek, leciał 542 1, 12| Witek, odegnajno psa, bo szczeka i szczeka, aż uszy 543 1, 12| drogę i powracał chyłkiem, bo posypał się za nim grad 544 1, 12| jadło w najlepszym miejscu, bo przy prosięcinie z grochem.~- 545 1, 12| krzyczcie! Chodźcie do Kuby, bo zdaje mi się, że umiera.~- 546 1, 12| brał... i podjadłby nieco, bo jeść mu się chce...~- Leż 547 1, 12| uśnie cicho jak ptaszek, bo krew go całkiem odeszła.~- 548 1, 12| Wraziła mu miskę w ręce, bo ciemno było w stajni.- Wypijcie 549 1, 12| obgryzał...~Otrzeźwiał nagle, bo po wieczerzy muzyka gruchnęła 550 1, 12| ochotniej nawet niźli wczoraj, bo poczęstunek był sutszy i 551 2, 13| wilków; a hulały rzetelnie, bo ano rankiem ziemia już dropiała 552 2, 13| wycia!~Chałupy trzeszczały, bo raz w raz wichura parła 553 2, 13| i przytykać poduszkami, bo darła się do wnętrza z kwikiem 554 2, 13| swarzyli z ckności niemało, bo ciężko było nosa pokazać 555 2, 13| wichry jakby zdychały, bo ino od czasu do czasu przedmuchnęły 556 2, 13| płatami, a sypał gęsty, bo wnet opierzył wszystkie 557 2, 13| osłable motyle, a mylnie, bo nie wiada skąd płynące, 558 2, 13| saniami, ale zawracał rychło, bo drogi były nie do przebycia; 559 2, 13| zaprzestał nauczania w ten dzień, bo nie mógł nikogój utrzymać 560 2, 13| kominie ledwie się tliło, bo jałowcowa świeżyzna ino 561 2, 13| niej, nieczęsto jednak, bo mu ginęła w pamięci pod 562 2, 13| niby ta parząca pokrzywa! Bo i jakże, trzy niedziele 563 2, 13| powiedział, ino jego postponują, bo na kogo Pan Bóg,~to i wszyscy 564 2, 13| ale nie śmiała zacząć, bo Antek wciąż siedział przed 565 2, 13| niepokojem.~- Ciężej mu, bo nie taki kiej drugie, ciężej - 566 2, 13| strzegła. Abo to dba o co?... Bo to kiej przyhołubi, popieści, 567 2, 13| powstrzymywała jęków ni płaczu, bo wstawał w niej nagły, mocny 568 2, 13| miękko.~- Pewnie już idą, bo tam na drodze coś pieski 569 2, 13| dokupi.~- Owsianki cheba, bo żytniej starczy do zwiesny. 570 2, 13| było prawie równo z dachem, bo dom stał na wydmuchu, za 571 2, 13| wziął się ostro za robotę, bo śniegu było na chłopa, a 572 2, 13| robił i był dobrej myśli, bo raz w raz rzucał pecyną 573 2, 13| nie zdążył zaś i pomyśleć, bo Hanka ano wlazła do dołu 574 2, 13| macie, no? Spóźnilim się, bo takie śniegi, takie śniegi! 575 2, 13| lamenty a płacze, na darmo, bo musu, człowiecze, nie przeprzesz, 576 2, 13| coś niecoś, ale niewiela, bo po prawdzie krowa była dużo 577 2, 13| oczach nie mieć cięgiem, bo nie zdzierżę... Dość mi 578 2, 13| stronę, a i mróz brać musiał, bo skrzypiały płozy sań na 579 2, 13| drogi, psiakrew, Żydzie, bo cię zakatrupię! - wrzasnął 580 2, 14| przeciągnął po świecie, bo wnet zgasło i omroczało, 581 2, 14| gonić po śniegach kury, bo się rozłaziły i szukały 582 2, 14| wywarła gębę na Weronkę, bo jakże, tamta wystawiła do 583 2, 14| ino trzasnęła drzwiami, bo co miała odpowiadać takiej 584 2, 14| i dół obwalcie śniegiem, bo na mróz się ma - szepnęła 585 2, 14| we wątpiach zawierciło, bo Stachowa słaba... ani człek 586 2, 14| nieco, nie przyciszała ich, bo czasu nie było. A to sieczki 587 2, 14| jałowicy, prosiaka nakarmić, bo pokwikiwał i cisnął się 588 2, 14| odwrócił się szybko do dzieci, bo łzy posypały mu się z oczów.~ 589 2, 14| szeptała z mocą, zwolniła nieco bo zapadała miejscami w chrupiący 590 2, 14| słowa; zmyślna jucha była, bo co ta kobiecie wiedzieć 591 2, 14| poszedł szukać roboty!~- Bo to we wsi brak? We młynie 592 2, 14| ktosik chodził koło obór, bo słychać było skrzypienie 593 2, 14| zaklinałam, strzegłam - a bo to łajdusa ustrzeże! Wszyscy 594 2, 14| wyspacerowała teraz sobie bękarta. A bo to raz mówiłam: Magda, zastanów 595 2, 14| nie wiedzą jeszcze... A bo to usłuchała!... Aż ją dzisiaj 596 2, 14| wynoś mi się sprzed domu, bo cię na drogę wyrzucić każę! - 597 2, 14| Chodźcie do mieszkania, bo zimno. Żeby mi tu i znaku 598 2, 14| opłatek i schowała za pazuchę, bo chłop jakiś wszedł i coś 599 2, 14| klucze i idź do kościoła, bo Jambroży posługuje na plebani , 600 2, 14| tylko na kółku oprzędźcie, bo na przęślicy nić wyjdzie 601 2, 14| przez parobka.~- Dobrze, bo to i na wieś jeszcze mi 602 2, 14| śniegu, przyspieszyła kroku, bo późno już było, zasiedziała 603 2, 14| przypomnieniem, ale nie zdzierżyła, bo tak jakoś na wprost Borynów 604 2, 14| młyna.~- To i mnie droga, bo Mateuszowi niosę kolację.~- 605 2, 14| ledwie się tam dostała, bo pieski się zleciały i zaczęły 606 2, 14| Uciszyło się wnet w całym domu, bo u Weroniki już spali, a 607 2, 14| żelaznymi pazurami ściskał, bo raz w raz trzaskały deski 608 2, 14| wstała spokojniejsza nieco, bo i jakże, miała to czas na 609 2, 14| Kłąb.~Niemało się zdziwili, bo pierwszy to był człowiek 610 2, 14| cicho nie podnosząc oczów, bo choć prawda, że był tu i 611 2, 14| oddechu prawie, bez pamięci, bo Jagusine oczy znowu wyjrzały 612 2, 15| rządzi - i poszedł zaraz, bo przykry, przejmujący ziąb 613 2, 15| dąbka rychło wyrychtujcie, bo tam z pił zejdzie niedługo.~ 614 2, 15| nasmolenia, nie odzywał się jeno, bo go mocno dotknęło, że taki 615 2, 15| drugimi.~A ruchali się żwawo, bo mróz prażył i poganiał galanto.~ 616 2, 15| Zabili ręce o ramiona, bo skrzytwa była coraz tęższa, 617 2, 15| nieledwie w dyrdy pospieszał, bo i sama robota poganiała.~ 618 2, 15| przyniesę...~Poszedł zaraz, bo trzeba było równo z dniem 619 2, 15| a śpieszyć się do tego, bo cztery piły tak zeżerały 620 2, 15| był do tego po trochu - bo jak się człek przyłoży, 621 2, 15| zawzinali na się coraz srożej, bo na samym dnie złości, jak 622 2, 15| wyjdą jeszcze historie, bo Antek nie daruje i nie dziś, 623 2, 15| tych gadkach nie wiedział, bo do chałup nie zaglądał, 624 2, 15| dobrze czuł, że tak być musi, bo niezgorzej przezierał Mateusza.~- 625 2, 15| roboty gorącujecie się...~- Bo mi zimno - rzucił byle co.~- 626 2, 15| zeźliłem się, skląłem juchę, bo drzewa namarnował, i ostałem 627 2, 15| tam, Bartek, nie stójcie, bo i piły staną - wrzeszczał 628 2, 15| cosik zrobić na wnątrzu, bo częściej odpoczywał, wzdychał 629 2, 15| Dobrze, że zaraz przyszło, bo jakoś i kobiety się już 630 2, 15| znał się z młynarczykiem, bo niejedną flachę wypili ze 631 2, 15| już dawno pomarł!~- Żywie, bo coś ze dwie niedziele temu, 632 2, 15| rzucił Antek i podniósł się, bo już Mateusz wrzeszczał za 633 2, 15| przyczepić się nie mógł, bo tamten tak robił rzetelnie, 634 2, 15| niech każdy o tym wie.~- A bo cisnę wszystko do stu diabłów 635 2, 15| powiedział młynarz ze śmiechem, bo ano tak z rozmysłem wszystko 636 2, 15| ino Hankę cieszyło, robił, bo mu się tak podobało, a gdyby 637 2, 15| wierzchu, dla ludzkich oczów, bo na wnątrzu całkiem było 638 2, 15| przyjdzie nieszczęście, bo dobrze czuła, że w nim waży 639 2, 15| wskróś. Bolały go te oczy, bo jakby świdrem szły przez 640 2, 15| dobra - zarówno mu było, bo życie mu mierzło i przeżerał 641 2, 15| poniechaj i z drogi mi schodź, bo jak mnie kiedy złość rozbierze, 642 2, 15| rychło po tym spotkaniu, bo do tego nie wiodło mu się 643 2, 15| zezuwać i okładać lodem, bo napuchła i srodze bolała... 644 2, 15| się już dziwnie składało, bo nawet tej kaszy, którą miał 645 2, 15| chodziła strapiona i zapłakana, bo Pietruś leżał w gorączce 646 2, 15| okadziła i przemierzyła, bo obsunąć się musiał.~Właśnie 647 2, 15| Pójdę do młyna, przypilnuję, bo inaczej nie zrobią!- powiedział 648 2, 15| Wieczór był cichy, niemroźny, bo jakoś od rana sfolżało mocno, 649 2, 15| coś ciekawego powiadał, bo co chwila wybuchali śmiechem.~ 650 2, 15| przesiadywała tu całe noce, bo i gdzież się podzieje biedota! - 651 2, 15| słyszeć nawet, co mówili, bo niedaleko było, ino turkot 652 2, 15| zarazem by się orzeźwić nieco, bo śpik go morzył. Drzwi wychodne 653 2, 15| uczynił i krzyk wielki, bo rzeka w tym miejscu bystra 654 2, 15| przenieśli do młynarzowego domu, bo cięgiem mdlał i rzygał krwią. 655 2, 15| podziwem, z szacunkiem, bo jakże, żeby takiego chłopa 656 2, 15| mocarzu nie słyszał!... No, bo żeby się pobili, zmagali 657 2, 15| targował, ale przystać musiał, bo nie było rady, zaraz go 658 2, 15| tego jeszcze nie pojęła, bo o niczym nie wiedziała.~ 659 2, 16| nie grzejące, a naprzeciw, bo mróz brał na dzień, podnosił 660 2, 16| mąki - a zwijała się żywo, bo ciasto już kipiało i trza 661 2, 16| widzieli co przy śniadaniu, bo zaraz się gdziesik zapodział. 662 2, 16| był w wielkiej zgodzie, bo razem wyprawiali się na 663 2, 16| zapraszała, by siedli odpocząć, bo kosze mieli wielkie, a młodszy 664 2, 16| lepszą i grubszą paczkę, bo w złoty pasek okręconą i 665 2, 16| bardzo, ale to już niedługo, bo tylko do wiosny!~- A mówiła 666 2, 16| urządzenia nie ludzkie, nie, bo co my, chudziaki, możemy, 667 2, 16| to aż płakał z żalu.~- Bo poczciwości to był parob, 668 2, 16| wciskał się Łapa z boćkiem, bo Witek też się zjawił równo 669 2, 16| Zawierajcie prędko drzwi, bo się ciasto oziębi - krzyczała 670 2, 16| Pietrkowi choćby chleba, bo przemarzł na kość w tym 671 2, 16| Jasia niezgorszą wyrękę, bo to i przy organach, i w 672 2, 16| opłotków się odwracał za Jagną, bo też jakby jeszcze urodniejszą 673 2, 16| zgłupiał z tego kochania, bo choć kwardy był i nieustępliwy 674 2, 16| miesiące go nie widziała, bo jeszcze na długo przed ślubem, 675 2, 16| siebie, i w męce się pławi, bo taka tęskność ją rozpierała, 676 2, 16| nic to jednak nie pomogło, bo ciągle stał przed nią i 677 2, 16| cosik przemieniło z nagła, bo się podniosła ze skrzyni 678 2, 16| tak wyrzekasz tego, co?~- Bo nie chcę i tyle!~- Przecież 679 2, 16| tylko na sprzeciw Maciejowi, bo mu markotno będzie...~- 680 2, 16| spokojnie chleb wysadzić, bo się na węgiel spiecze; zajmij 681 2, 16| a gęściej niźli zwykle, bo wszędy się szykowano do 682 2, 16| jak to zwykle przy mrozie, bo skoro ostatnie zorze się 683 2, 16| dobrze byli przemarzli, bo stali na zwiadach przed 684 2, 16| siadła Dominikowa z synami, bo się dołożyła, aby razem 685 2, 16| Jagusia przysiadała na krótko, bo trzeba było o jadle i przykładaniu 686 2, 16| Jagusia przysmak prawdziwy, bo racuszki z gryczanej mąki 687 2, 16| wszystko prostym chlebem, bo placka ni strucli, że z 688 2, 16| skończył, a Rocho im na to:~- Bo ino ofiarą swoją i cierpieniem 689 2, 16| ożyj, zasługuj się nieba!" Bo i robaczek najmniejszy, 690 2, 16| rozważając, co powiedział, bo mądrze był rzekł, prosto 691 2, 16| widziało czystą prawdą, bo ją sobie w głowie przekładali 692 2, 16| myśleli już nad tym dłużej, bo przyszli kowalowie z dziećmi.~- 693 2, 16| srogo spojrzała na ojca, bo się jej Antkowie przypomnieli, 694 2, 16| Dawno już temu będzie, bo tyle roków, co ich jest 695 2, 16| nocą do domu się dostać, bo podówczas zbóje kryły się 696 2, 16| Latową porą musiało to być, bo bór był zielony, pachnący 697 2, 16| go. brał coraz bardziej, bo przechodził koło krzyża 698 2, 16| słuchaj podmów diabelskich, bo na potępienie się wiedziesz 699 2, 16| serdeczna i wiara w nich była, bo Witek nachylił się aż do 700 2, 16| Pietrek a przebierał całkiem, bo mu Jagna nowe przyobleczenie, 701 2, 16| Sama mu powróci, sama, bo duszy widno jeszcze nie 702 2, 16| dziwota!...~Umilkli naraz, bo ostry, przenikliwy głos 703 2, 16| w ramię, ostro i ciężko, bo chłopy były ogromne, rozrosłe, 704 2, 16| siwych kapotach, z kijami, bo na piechty wędrowali; po 705 2, 16| samymi piskorzami się żywią, bo to na niskich rolach siedzieli, 706 2, 16| kobiety zwłaszcza, płakał - bo ksiądz mówił gorąco a tak 707 2, 16| że tym ino, co słuchali, bo wiela było takich, których 708 2, 16| z niej oka nie spuścił, bo widna była z dala przez 709 2, 16| spostrzegła go od razu, bo stoczek, przy którym modliła 710 2, 16| śmiała spojrzeć po raz drugi, bo snem się jej wydało to widzenie, 711 2, 16| rozeznała, ni kart nawet, nic, bo te jego oczy smutne, oczy 712 2, 17| krzyczała w żalu i męce bo rwała się do niego, rwała 713 2, 17| się wychylić w opłotki; bo; może tam gdzie przyczajony 714 2, 17| i rozdrażnienie zarazem, bo gniewały ją te stróżujące 715 2, 17| przed dom patrzeć na drogę, bo Szymek przystrajał się w 716 2, 17| pogadywała z chłopakami, bo Szymek, wystrojony w nową 717 2, 17| nawet mało wiele słyszała, bo ano wracać było potrzeba 718 2, 17| kto żgnął w same serce, bo zaraz jej przyszło do głowy, 719 2, 17| Wszyscy u, domu byli zdumieni, bo o niczym nie wiedzieli, 720 2, 17| stary, ale zły być musiał, bo się namarszczył i jął drewka 721 2, 17| powiedajcie do śmiechu, bo mnie słuchać nieletko.~- 722 2, 17| niedojda! - myślała ze złością, bo pierwszy raz spostrzegła 723 2, 17| przyglądała mu się teraz, bo istotnie, w ostatnich czasach 724 2, 17| prośbę.~Uciekła do chałupy, bo zaczęli dzwonić na nieszpory, 725 2, 17| rychło zapomniała o niej, bo śpiewali na chórze i organy 726 2, 17| słyszaną nutą za stajni, bo tam się przeniósł Pietrek 727 2, 17| we Woli, to go pozwali, bo dworski kowal nie umie obie 728 2, 17| Ale na tym się skończyło, bo nikomu nie chciało, się 729 2, 17| Była w gorączce męczącej, bo pełnej obaw i niepokojów. 730 2, 17| a stary patrzał w okno, bo pies szczekał coraz zajadlej.~- 731 2, 17| ucierał, tamten zaś oczy, bo tabaka była krzepka, jenszy 732 2, 17| Wyszli markotni nieco, bo chociaż wszystkiemu przytwierdzał 733 2, 18| po omacku szłam całkiem, bo tak ciepie śniegiem, że 734 2, 18| chałupie nie usiedzi.~- A bo jej się cni, powiada.~- 735 2, 18| puścił mimo uszów te skargi, bo coraz niecierpliwiej nasłuchiwał, 736 2, 18| spytała cicho.~Nie odrzekł, bo dosłyszał otwieranie drzwi 737 2, 18| Cóżeś się tak utytłał?~- A bo mię wiater przewrócił w 738 2, 18| jeszcze drewek przyniesę, bo gospodyni kazała... - szeptał 739 2, 18| mnie by zapomnieli...~- Bo wy kowalowi wierzycie, a 740 2, 18| przytwierdziła ze strachem, bo się jej uwidziało, że to 741 2, 18| ale snadź zimno mu było, bo wstrząsał się cały, zacierał 742 2, 18| urzędu, po jakim spisie, bo cięgiem zaglądał do książeczki?... 743 2, 18| Wawrzonowa, to któryś z sąsiadów, bo się już było rozniesło w 744 2, 18| Ludzie się porozchodzili, bo wieczór nadchodził i zamieć 745 2, 18| was kiedy, teraz mi pilno, bo noc nadchodzi; ostajcie 746 2, 18| dołem szła mątwa i kurniawa, bo górą już było przycichło, 747 2, 18| oddał i poleciał chybcikiem, bo pan Jacek nie czekał.~Ledwie 748 2, 18| każdemu przychodzić z kulką, bo co se suszu obłamie a zbierze 749 2, 18| duszą we wozie wracalim... bo Kuba umieli tak ściąć jakiego 750 2, 18| dlaczego się tak dziwował, bo po prawdzie nie baczył dobrze, 751 2, 18| było, w izbie panował mrok, bo ino na kominie żarzyły się 752 2, 18| już na mamroty Józczyne, bo się jej wydało, że ktoś 753 2, 18| zmilkła nagle nasłuchując, bo śnieg zaskrzypiał na podwórzu, 754 2, 18| wolno...przystawał nawet... bo przyciszało się na mgnienie... 755 2, 18| kazała przynieść cebratki, bo świniom trza żarcie narządzać.~- 756 2, 18| błagał.~Przysunął się z tyłu, bo wciąż siedziała przy krowie, 757 2, 18| pobiegła na drugą stronę, bo dosłyszała głos Nastki, 758 2, 18| przypomnieć, niczegój... bo ino to stało jej w myślach, 759 2, 18| się im całkiem dnia tego, bo tyla co wleźli w bróg, co 760 2, 18| Zajrzałam do siwuli, bo cosik stęka i pokłada się...~- 761 2, 18| jakaś dziedzicowa sztuczka, bo jakże, dziedzicowy brat 762 2, 18| zamilkł.~Już nie śmiała pytać, bo ciepał się po chałupie kiej 763 2, 18| głową i wyszedł zgryziony, bo nie spodziewał się takiej 764 2, 18| zajrzeć do krów i do, koni, bo późno już było.~Jagna słała 765 2, 18| szeptał urągliwie, bo nic a nic nie uwierzył.~ 766 2, 19| skończeniem nieszporów, bo słychać było grania i przyśpiewy 767 2, 19| wszystko ze starym uładzi, bo krzyw mu był i córki odmawiał, 768 2, 19| zarówno obchodzące wszystkich.~Bo tak się ano stało, że na 769 2, 19| już była jasna i pewna, bo i sam borowy, któren był 770 2, 19| wykręcili się kiej piskorze, bo stali ino o siebie i swoje 771 2, 19| dyrdy ganiali po obejściach, bo parzyło w twarze jakby rozpalonym 772 2, 19| rozlegały się muzyckie głosy, bo juści, że prawie z każdej 773 2, 19| do spraw, też ciągnęli, bo im gorzała pachniała. Że 774 2, 19| przykładać kazał dziewce, bo kto ino wszedł, otrzepywał 775 2, 19| niekiedy, jakby od niechcenia, bo się jeszcze tany nie rozpoczęły 776 2, 19| szynkwasie był większy rejwach, bo stali tam całą kupą goście 777 2, 19| rozmysłem zaś to czynił, bo domyślali się, że Rzepczaki 778 2, 19| wciągał się naród do zabawy, bo coraz większy gwar napełniał 779 2, 19| Mateusz, o kiju jeszcze szedł, bo ledwie się był z łóżka zwlókł, 780 2, 19| znajomków, ale z nagła ucichł, bo Antek stanął we drzwiach, 781 2, 19| z esencją, a w ten mig, bo przetrącę! - krzyknął.~- 782 2, 19| dosłyszał, ale mogli drudzy.~- Bo już mi ścierpieć trudno, 783 2, 19| przez koni się obywają, bo ich same wszy noszą.~- Żydoskie 784 2, 19| jedną historię, krótką, bo mi pilno tańcować, a i dzieuchy 785 2, 19| by były z Małgośką, moje! Bo ano było tak:~"We czwartek 786 2, 19| cały kołnierz od kożucha, bo resztę pieski rozniesły, 787 2, 19| dziewce nie zrobią nijakiej, bo z boćkami kompanii nie trzymają. 788 2, 19| gorzałkę i medytują: któren? bo obaj byli kieby te pluskwy 789 2, 19| mogli i gdzie kto ustojał, bo tanecznicy rozbijali i coraz 790 2, 19| wydzielisz drzewin latem, bo w jednakim, równo zielonym 791 2, 19| uśmiechał się ino gorzko jakoś, bo mu się wspomniało jak to 792 2, 19| dzieuchach mówili, to o zimie, bo rozmowa jakoś się nie wiedła, 793 2, 19| trza pozwolić na wyręb.~- A bo to co mądrego uradzą te 794 2, 19| Juści, mają prawo do tego, bo wszystko w garści dzierżą 795 2, 19| popuszczają, źle juści jest, bo krzywda - ale to jest najgorsze, 796 2, 19| Balcerek.~- Cichocie no, bo kowal ano ze starszym idzie!- 797 2, 19| poszedł w kumy z Balcerkową, bo pono stary Boryna się pogniewał 798 2, 19| powstali, by się przyjrzeć, bo pan Jacek przeciskał się 799 2, 19| samym starym nie ostawiać, bo zepsują.~- Cóż, na to jest 800 2, 19| Uradzali! Ale nie zrobią, bo kto pójdzie za nimi?~- Gospodarze 801 2, 19| gwałtu nie można czynić, bo wda się w to sąd i prócz 802 2, 19| przyszli, już po kolacji, bo stary długo się opierał 803 2, 19| i mało z kim się witał, bo i równych było niewiela, 804 2, 19| że Antek ino tego czekał, bo wnet bokiem karczmy się 805 2, 19| muzykę... - odparła cicho, bo głos jej całkiem odjęło 806 2, 19| pamiętał i na nic ni zważał, bo Jaguś cisnęła się do niego 807 2, 19| nie opierała się temu, bo jakże, mogłaby to, kiej 808 2, 19| obejmowała i rozdrgany mrok, bo ino te głownie w kominie 809 2, 19| dobrą godzinę tak wywijał, bo chociaż inni przystawali 810 2, 19| naglądać za nimi pilnie, bo po tańcu stali przy szynkwasie 811 2, 19| ruszyła zza swojego stołu, bo się już byli pokumali przy 812 2, 19| z niczym się nie krył, bo i nie poradził nawet - to 813 2, 19| wszystko, byle zaraz przed nią, bo widział w modrych, rozpłomienionych 814 2, 19| Ciągnęło się to dosyć długo, bo Antek już gorzałkę stawiał 815 2, 19| Ustępowali mu z drogi, bo blady był kiej ściana i 816 2, 19| darcia.~- Mówię ci, odejdź, bo, jak Bóg na niebie, zakatrupię 817 2, 19| mu skoczyli na ratunek, bo gruchnęło, że się z ojcem 818 2, 19| siedzący w kącie samotnie, bo że się nie mogli z nim dogadać, 819 2, 19| nieprzytomnie, nasłuchiwał trwożnie, bo wciąż huczały mu we łbie 820 2, 19| łbie ojcowe straszne słowa, bo wciąż widział jego oczy 821 2, 19| chodź, Hanuś! - prosił, bo mu dziwnie zmiękła dusza, 822 2, 19| Nie mówili nic ze sobą, bo Hanka rzewnie płakała.~ 823 2, 20| na izbie nie dosłyszeli, bo się już srodze frasowała, 824 2, 20| miejscu i robotą zająć, bo wszystko leciało z rąk i 825 2, 20| cięgiem za nią chodził, bo i jakże, kiej stary wciąż 826 2, 20| mogła. Ciężyło jej życie, bo i tęskności rozbierały nieopowiedziane, 827 2, 20| omroczone, złe i strapione, bo stara Szymka pobiła miądlicą, 828 2, 20| na skrzypkach we stajni; bo w chałupie stary nie pozwalał.~ 829 2, 20| się z łóżka, ubrał ciepło, bo mróz był trzaskający, i 830 2, 20| nie ruszając z obejścia, bo nawet wieczorami w chałupie 831 2, 20| nie ona była gospodynią, bo ino Józce rozporządzał, 832 2, 20| nie poradziła na to stara, bo jej rzekł ostro:~- Była 833 2, 20| winowaty, ale nie krzywdźcie bo z krzywdy każdej pomsta 834 2, 20| I na tym się skończyło, bo Dominikowa, widząc jego 835 2, 20| tym pomagała Jagustynka, bo raz z cicha zaczęła:~- Jaguś, 836 2, 20| spytała dość ciekawie, bo już jej obmierzł ten stan.~- 837 2, 20| zaprowadzi niźli psa sperką, bo pies rychlej się pomiarkuje! 838 2, 20| łacniej niźli młodziaka, bo łakomszy i trudno mu po 839 2, 20| Dał przywstydzony nieco, bo Nastka śmiechem buchnęła, 840 2, 20| skarżyć; nic to nie pomagało, bo jeszcze barzej piekłowała, 841 2, 20| odrzekła z oburzeniem, bo zawsze temu przytwierdzała, 842 2, 20| twardym wyganiać humory, bo potem i kłonicą nie poradzi.~- 843 2, 20| nawet stary unikając piekła, bo Jagna sielnie dunderowała 844 2, 20| przebierali się odświętnie, bo ksiądz już był w niedalekim 845 2, 20| i grzechu się strzegli, bo zły na każdym kroku się 846 2, 20| Dzieci buchnęły płaczem, bo się im uwidziało, jakoby 847 2, 20| rumieńce powlekły twarz, bo dobrze zrozumiała, że do 848 2, 20| Twarz mu się rozjaśniła, bo księdzu wierzył.~- Powiadali 849 2, 20| trzeba zamknąć w gródce, bo kopnie ją wałach i gotowe 850 2, 20| krzyknął zrywając się, bo bociek, stojący przy skrzyni 851 2, 20| go jesienią przygarnął, bo ostało ptaszysko, wykurował, 852 2, 20| w chałupie się widziało, bo przez oną zgodę nierozeznanymi 853 2, 20| wieś poszła na pogrzeb, bo dzieci stypę wyprawiali 854 2, 20| śmiechy, radoście - aż miło, bo to i Mateusz, wyzdrowiawszy 855 2, 20| pletły, o wilkach też często, bo pono wydusiły owce we dworze, 856 2, 20| dnie mamrotała ze złości, bo się jej dziwnie matyjasiło 857 2, 20| siedzieli po drugiej stronie, bo tam tkała płótno Dominikowa 858 2, 20| coś sobie myślał głęboko, bo prawie się nie odzywał. 859 2, 20| się wszystkim ta cichość, bo ino ogień trzaskał, świerszcz 860 2, 20| Józka.~Nie odpowiedział, bo pies mocno przyszczekiwał 861 2, 20| Zawieraj drzwi, gapo, bo tu nie obora! - wrzasnęła 862 2, 20| rozglądasz? - pytała Jagna.~- A bo... bociek musiał się kajś 863 2, 20| zrobi! - mruknął Witek.~- A bo i nie wiem, po co go było 864 2, 20| boćkami!~- A nie obłaskawię, bo i ten będzie jeszcze mój, 865 2, 20| takiego, gdy wszedł wójt, bo się już był ze starym pogodził, 866 2, 20| Rano trzeba wyjechać, bo do powiatu kawał drogi. 867 2, 20| stronę się nie przechylał, bo był się mocno zagniewał, 868 2, 20| jeszcze, muszę już bieżyć, bo mi kowal sanie podkuwa.~ 869 2, 20| niespokojniej czekał na żonę, bo jakoś długo nie przychodziła, 870 2, 20| sanie na jutrzejszą jazdę, bo trza było na płozy włożyć 871 2, 20| w chałupie ostała...~- A bo to nie wrócicie do zmroku?...~- 872 2, 21| ręce rozcierając śniegiem, bo ziąb był przenikliwy i na 873 2, 21| Zaczęła przyspieszać kroku, bo tak wiało na tych podleśnych 874 2, 21| na darmo, nie przemógł, bo wyzbyty z sił opadał, głuchnął 875 2, 21| się miejscami w zagony, bo drzewa stały rzadko i bez 876 2, 21| medytowali, którędy pójść, bo całkiem już nie wiada było, 877 2, 21| dróżki.~Tłumaczył długo, bo się bała puścić na niepewne.~- 878 2, 21| mogła spaść leda chwila, bo już szarzało nieco na polach 879 2, 21| snadź wiater oderwał go, bo wisiał tylko na jednej ręce, 880 2, 21| ale nie śmiał się odezwać, bo Hanka miała twarz srogą, 881 2, 21| kiej te kwiaty na mrozie, bo sił zaczynało brakować, 882 2, 21| Patrzała za nim z politowaniem, bo już ruchać się nie mogła, 883 2, 21| czasem zaś, ale rzadko, bo zapominała o wszystkim, 884 2, 21| byli niezgorzej napici, bo rajcowali z prześmiechami 885 2, 21| wrzeciono wypadało z palców, bo coraz pilniej rozważała 886 2, 21| chałupy!~- Może to u ojca, bo jakoś w pośrodku! - bełkotała 887 2, 22| których nie wiada, co rzec, bo podobne sobie kiej te gąski 888 2, 22| późną jesienią owarzone, bo starsze już były a prawie 889 2, 22| dosyć ostawało w izbie, bo dom był wielki, choć niski, 890 2, 22| Gwar się czynił z wolna, bo cicho jeszcze pogadywały 891 2, 22| warczało, ale niewiela, bo nie dowierzały zbytnio tym 892 2, 22| uboczy do zastawionej miski, bo u Kłębów teraz dzieci nauczał, 893 2, 22| do bicia by przyszło.~- A bo jej pozwalają przewodzić.~- 894 2, 22| stronę.~- Ino ich patrzeć, bo są już u organistów.~- Które 895 2, 22| zaczęły wołać dziewczyny, bo się rozległ przed domem 896 2, 22| się trwożnie, nasłuchując, bo się wydawało, iż coś chodzi 897 2, 22| zeźlił się chłop srodze; bo obaczył, że z nim dobrością 898 2, 22| leciał tak dnie i noce, bo wciąż była zima, śniegi 899 2, 22| chudzili. Powlókł się do nich, bo już wolał nawet pracować 900 2, 22| Przestojał na skwarze dzień cały, bo nikto z uzdą do niego nie 901 2, 22| głodzie, a w wielkim strachu, bo wilki, jako te psy Jezusowe, 902 2, 22| odganiać a wyklinać za krzywdy, bo bez te śmierć chłopa pobidniała 903 2, 22| dziećmi.~Nawrócił do borów, bo już nie wiedział, co począć, 904 2, 22| ciężkiej, cierzpliwej pracy, bo choć koniskowi skóra się 905 2, 22| Wzdrygnęła się na to Jagna, bo i Antek wszedł akuratnie, 906 2, 22| zauważył, choć cichość była, bo pod ten czas opowiadała 907 2, 22| zdrowe i kobietę poczciwą; bo dobry był człowiek, mądry, 908 2, 22| Zafraswał się wielce Jastrząb, bo żal mu było doma odbieżyć 909 2, 22| chyba złemu się cały odda, bo on jeden ludzi w biedzie 910 2, 22| Pomagaj, diable, jeśli możesz, bo mi się wielka krzywda stała.~ 911 2, 22| doglądał i rządził, Michałek, bo tak się kazał zły przezywać, 912 2, 22| dzieci nie było nowych, bo jakże bez błogosławieństwa 913 2, 22| się z widłami do środka, bo Jastrząb już był na skonaniu...~ 914 2, 22| między sobą się prześmiewać, bo Tereska żołnierka zadawała 915 2, 22| nie zauważono ich wyjścia, bo Tereska w głos wołała:~- " 916 2, 23| O Jezu... bo zamrę... o Jezu!...~- We 917 2, 23| krowy połamią.~Ucichli, bo jakieś głosy rozległy się 918 2, 23| ziemi, nie trafił dobrze, bo Antek się zerwał i nim stary 919 2, 23| widział się w krwawym brzasku, bo ogień objął już cały bróg 920 2, 24| się też czynił niemały, bo coraz więcej nadciągało 921 2, 24| dymem! - szepnęła Sochowa.~- Bo i prawda, że cud, prawdziwy 922 2, 24| ktosik w dzwon uderzył, bo wieś była w pierwszym śpiku.~ 923 2, 24| podpalanie, świadczyć nie może, bo ociec i w złości z sobą 924 2, 24| kara na takich, musi! A bo to nie zmawiał się wciąż 925 2, 24| zatłuc kiej psa wściekłego, bo nie dość obrazy boskiej, 926 2, 24| że bali się jej pytać, bo tak odpowiadała, iż jakby 927 2, 24| nawet jeszcze mokrzejszy, bo nim tknął ziemi, topniał 928 2, 24| natomiast wrzało kieby w ulach, bo w Lipcach tego dnia zrobiło 929 2, 24| wiada było nic pewnego, bo co trochę ktosik wpadał 930 2, 24| brało jakby na przymrozek, bo choć chmurzyska bure przeganiały 931 2, 24| domysłów i przypuszczeń!~Bo juści materii nie brakowało, 932 2, 24| co się z Jagną dzieje, bo stara odpędzała ciekawych 933 2, 24| uczynił się po chałupach, bo przyogarniano nieco izby, 934 2, 24| Jambroży, niezgorzej napity, bo swoim zwyczajem jął przed 935 2, 24| powiadali, że do drugich kurów, bo siedział tam ano wójt ze 936 2, 24| spała, cichość objęła świat, bo deszcz jakoś z północka 937 2, 24| na wnątrzu przemieniona, bo choć dawną duszę miała jakby 938 2, 24| kajała się z win wszelkich, bo juści, grzeszna była, skoro 939 2, 24| kochanej. Rychło się utuliła, bo stary jął się wypytywać 940 2, 24| swoją dobrością, słyszysz, bo za drzwi wszystko wyciepnę!~- 941 2, 24| taniej nas i siebie przedał, bo za Jagniną kieckę! - wykrzyknęła 942 2, 24| przepijał ją z kompanami ,bo stowarzyszył się z najgorszymi 943 2, 24| jeno przy nim kompaniono, bo bakę mu świecili, jak pieski 944 2, 24| niego pilnego baczenia, bo choć o tym podpaleniu różnie 945 2, 24| niechętnie, pod strachem zawdy, bo jakby w niej do cna struchlało 946 2, 24| Niedługo to jednak trwało, bo jakoś zaraz we czwartek 947 2, 24| pomówienia.~Spóźnił się nieco, bo nieszpory już się zaczęły, 948 2, 24| czuł, że zwracają baczenie, bo ktoś niektoś poszeptywał 949 2, 24| Antek zaś nic nie słyszał, bo z wolna zapomniał, po co 950 2, 24| żelazo przypiekały serca - bo jął smagać a wypominać przewiny 951 2, 24| jak parszywego grzechem, bo zaraża wszystko i kala, 952 2, 24| chwytając się za głowę, bo w tym momencie jakby przejrzał 953 2, 24| spozierał na rozbłysłe okna, bo mu się wydało, że go stróżują, 954 2, 25| niesporo to szło i ciężko, bo wszystkim zarówno dokuczały 955 2, 25| się dobierał.~Nie w jednej bo już chałupie jeno raz w 956 2, 25| korczyk na krwawy odrobek, bo zdzierus był srogi, a nikto 957 2, 25| latoś niźli po drugie roki, bo wciąż lało i ziemia wolniej 958 2, 25| gorszy niźli kiej indziej, bo chociaż jeno mżył drobny 959 2, 25| każdemu zarówno wszystko było, bo każden jeno cichego kąta 960 2, 25| ano z pękającymi lodami, bo raz po raz trzask się rozlegał 961 2, 25| temu zrazu wiary nie dawał, bo skoro do tela nie rąbał, 962 2, 25| gryzące, osnuwały duszę, bo chociaż jeszcze nikto wiary 963 2, 25| trza wodę spuścić ze sadu, bo może wleźć do kopców. Ruszajże 964 2, 25| nasłuchując.~Jakoż i tak było, bo ano od dnia pogodzenia się 965 2, 25| prosto nie do wytrzymania, bo na czym swoją rękę położył, 966 2, 25| albo i co twardziejsze, bo i w Jagnę wlazł jakiś zły 967 2, 25| jeno ze strachu i rozpaczy, bo wtedy, po onej nocy strasznej, 968 2, 25| drugie chłopy, gorszym nawet, bo się go barzej bojała niźli 969 2, 25| barzej bojała niźli Boryny, bo ją straszył ponurością swoją 970 2, 25| zamierała z przerażenia, bo widziało się jej, że zły 971 2, 25| rażona, pozwalała się brać, bo jakże opierać się takiemu 972 2, 25| syknął.~- A przeciech, bo to nie mój chłop! - rzuciła 973 2, 25| mnie, przykrzy...~- Jakże, bo ino na mnie cięgiem huru-buru 974 2, 25| sobie - ale nie poredzili, bo dusze odbiegały od siebie 975 2, 25| pieszczonych i kojących, bo w sercach wrzały gorzkie 976 2, 25| Jaguś? - szepnął cicho.~- A bo raz ci to powiadałam? a 977 2, 25| raz ci to powiadałam? a bo nie wychodzę do cię, kiej 978 2, 25| przysuwając się doń biedrem, bo żal jakiś ściskał jej duszę 979 2, 25| on to wnet pomiarkował, bo ten głos padł mu lodem na 980 2, 25| A to ci jeszcze powiem, bo swoją głupią głową nie miarkujesz, 981 2, 25| nikto pomstą nie trząchał, bo każden czuł w tej minucie, 982 2, 25| poszedł.~Wójta doma nie było, bo zaraz po południu pojechał 983 2, 25| nikto nie wiedział co i jak, bo ino przez okna widać było 984 2, 25| uradzą dobrego la narodu, bo im jeno o samych siebie 985 2, 25| Trafiło to do serca narodowi, bo całą hurmą ruszyli do karczmy.~ 986 2, 25| to i czekali przodownicy, bo wnet Mateusz, Kobus, to 987 2, 25| uczynił, krzyki i sprzeciwy, bo się naród ozeźlił i krzywdą 988 2, 25| jedno zgodzić się nie mógł, bo nie było takiego, któren 989 2, 25| jeden drugiego nie słyszał, bo wszyscy ano wraz krzyczeli. ,~- 990 2, 25| wszystkim kiej w tej sieci, bo dwory wszędzie, ze wszystkich 991 2, 25| kamieniem ciepnąć nie można, bo w dworskie padnie!... a 992 2, 25| był ciężki i gorączkowy, bo raz w raz zrywał się cichy 993 2, 25| skamienieniu, tak zasłuchani, bo dzwon wciąż bił i huczał 994 2, 25| Ale przycichało z wolna, bo zawziętość przejmowała serca 995 2, 25| rozeszli, ale nie skończył, bo przyszedł Boryna, i cały 996 2, 25| i do zaguby wiedzie!... Bo i nie spamiętać mi tych 997 2, 25| że starczyli za pół wsi, bo same zabijaki nieustępliwe 998 2, 25| zdrętwiali na nieubłaganą kośbę.~Bo rębacze szli naprzód nieustannie, 999 2, 25| bezładnie uciekać od bud, bo kilkanaście koni wypadłych 1000 2, 25| się! - wrzeszczał Boryna, bo naród już się rozlatywał