Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library
Alphabetical    [«  »]
jem 1
jemu 24
jendyczki 1
jeno 1208
jenom 2
jensi 5
jensza 2
Frequency    [«  »]
1370 kiej
1351 jak
1265 o
1208 jeno
1065 jeszcze
1045 mu
1042 go
Wladyslaw Stanislaw Reymont
Chlopi

IntraText - Concordances

jeno

1-500 | 501-1000 | 1001-1208

     Tom, Rozdzial
1 1, 2 | ta ćma łazi, a choru je jeno, i tyle zrobi, co ten pies 2 1, 2 | ściskała kolanami, że gęś jeno pogęgiwała z cicha a boleśnie, 3 1, 3 | belki krowę ~- Głupie to jeno bydle, a i temu na koniec 4 1, 3 | a dyć! zdążył krzyknąć jeno.~- Takiś to pastuch, co? 5 1, 3 | Niby to za świadka? ni, jeno dopraszam się...~- Woźny; 6 1, 3 | Cie! myślę sobie, nic, jeno swynia to abo i zasie prosiak. 7 1, 3 | Kropla w kroplę nikt jenszy, jeno Boryna!... - wołała.~Ale 8 1, 3 | na zwiesnę.~- A urodna! jeno grochowinami przytrząść 9 1, 3 | patrzą, co?~Nie odrzekł już, jeno skropił batem źrebicę, że 10 1, 4 | chciało mu się zmówić pacierz, jeno że się bojał klęknąć na 11 1, 4 | jak przystało la niego, jeno się mocno jął przepychać 12 1, 4 | wpatrzon kieby w obraz.~Splunął jeno i powlókł się do domu, bo 13 1, 4 | słowo i ani spojrzy... nic, jeno medytuje a medytuje... Prawda, 14 1, 4 | się i nie zmagał dłużej, jeno wypił nie medytując.~- Zarobiliście 15 1, 4 | nie na pijaństwo przyszli, jeno tak sobie po sąsiedzku postać, 16 1, 4 | ryby wyzdychają, skoro jeno chuchnie na staw... mąka 17 1, 4 | wstał i wytrzeźwiał nieco, jeno ze strachem a zdumieniem 18 1, 4 | drogę pozastawiać!... nic, jeno się pochlały... zbereźniki... 19 1, 5 | słychać było we wsi - nic, jeno ten wiatr, pojękujący w 20 1, 5 | pojękujący w strzechach, jeno te dżdże, sypiące jakoby 21 1, 5 | jęczmienia z kartoflami. byle jeno wypęczniała ździebko; któren 22 1, 5 | ruszali się ludzie.~Kto jeno żył, to z całej okolicy 23 1, 5 | jeszcze w klasach?~- Do świąt jeno.~- Wróci do dom czy też 24 1, 5 | i towarem różnym - nic, jeno ta wielka woda, do której 25 1, 7 | udawała, że nie patrzy, jeno sobie w głowie układała, 26 1, 7 | przemknąć się nie było. Jeno Pan Jezus wszedł, a tu kiej 27 1, 7 | chojarów a wiater, jako że to jeno parob piekielny, pomagał 28 1, 7 | do Pana Boga trafi, niech jeno będzie poczciwy; gospodyni 29 1, 7 | Ale wójt przódzi, skoro jeno wszedł, rozłożył ręce i 30 1, 8 | słuchali i uważali go wszyscy.~Jeno nikt z dzieci, ni kowal 31 1, 8 | Prawdęście rzekli, matko, jeno nic nam po szukaniu, bo 32 1, 8 | jej zmówiny były dzisiaj. Jeno tylko jedno pomyślała, czy 33 1, 9 | ciężkiej, żałośliwej ciszy jeno jękliwe, proszalne śpiewania 34 1, 9 | i czasy, i wszystko; tam jeno ptaki jakieś krzyczały złowrogo 35 1, 9 | lampek nie palił...wiatr jeno huczał w gałęziach a rwał 36 1, 9 | zatracenie ostatnie... tam jeno głosy jakieś, co nie były 37 1, 9 | drzewa jakie ocieniały, nic, jeno ten piach szczery, parę 38 1, 9 | płakanie jest na tej ziemice, jeno żałość a turbacja!~I złość 39 1, 10| mogłaby ci pomóc coś niecoś... jeno jej rzeknij o tym... ona 40 1, 10| człowieka.~A po obiedzie, skoro jeno kowalowa weszła z dziećmi 41 1, 10| ale robaka nie zalał... jeno jedno postanowienie powziął.~ 42 1, 11| o co zabiegają! O grunt jeno, o dobro! Dobrze by ci to 43 1, 11| rąbać wnet będą, czekają jeno mrozów i sanny.~- Niech 44 1, 11| odmawiał w głos modlitwę - jeno kowal powtarzał za nim, 45 1, 11| człowiekowi a to biedowanie jeno...~- Poszły, psiekrwie... - 46 1, 11| między ludźmi!~- Choćby jeno na ten czas weselny, na 47 1, 11| Nie wilkami, nie, to jeno bieda podjudza, kłyźni i 48 1, 11| Gorzałka nie grzech, byle jeno przy godnym sposobie i z 49 1, 11| bo swojego miała dosyć, jeno że la Jagusi tak się ochotnie 50 1, 12| Łapa nie rwał się do jadła, jeno szczekał, rzucał mu się 51 2, 13| szaro i głucho.~A skoro jeno przedzwonili na południe, 52 2, 13| skrzytwa, taka bieda, że żyją jeno ziemniakami ze solą, grosza 53 2, 13| za wszystko, zapłacone.~Jeno dychał odemstą i myśleniem 54 2, 13| jąkał stary oklepując krowę, jeno że nikto nie zważał na niego.~ 55 2, 13| ruszył, skamieniał zgoła, jeno patrzył za nimi... wychylali 56 2, 13| widać pod topolami, czasem jeno dzwonek zajęknął w oddali 57 2, 13| trzecią... jaśniały wciąż, jeno się jęły kołować, chwiać 58 2, 14| nie ostało po nich. Nic, jeno ta cichość zmartwiała i 59 2, 14| organistę praktykuje, z łaski jeno mój go uczy, cóż robić?... 60 2, 15| nasmolenia, nie odzywał się jeno, bo go mocno dotknęło, że 61 2, 15| koszula nie rządzi, to jeno spluwał w garście i przypinał 62 2, 15| powiadają mądre ludzie, jeno czego znieść nie mógł, to 63 2, 15| jednak wiedząc o sobie. Jeno Mateusz robił to prawie 64 2, 15| wspomogliwe i szeroką rękę, jeno zbyt dufał w siebie, zbyt 65 2, 15| nasienie, z dawna! A to nic jeno krzyczy, wrzeszczy, lata, 66 2, 15| ni wyrozumie, ni rozważy, jeno bele co klepie. Powiadają, 67 2, 15| kiej ten dziób jastrzębi, jeno nie tak garbaty, oczy wielkie, 68 2, 15| tym mówili. Ale to było jeno z wierzchu, dla ludzkich 69 2, 16| przejrzyste mgły niebie, jeno że blade było, ostygłe kiej 70 2, 16| odezwały się na to ani słowem, jeno Jagna odwróciła szybko twarz 71 2, 16| słodkie słówka wciąż prawił, a jeno o tym myślał, czym by się 72 2, 16| dziecińską łaskę nie czekać... jeno do trumny to ochotnie wbiją 73 2, 16| skulona i zaparta w sobie, że jeno po dryganiu pleców było 74 2, 16| panuje, komu tam wiada, jeno to jest pewne, że nad człowiekiem 75 2, 16| będą lepiej i nie chorować; jeno jutro rano doić nie można, 76 2, 17| sen nie przychodził, a jeno jakby zmora zwaliła się 77 2, 17| pomarłych, a we wspominaniach jeno żywiących... w kościele 78 2, 17| wszystkie zgryzoty, skoro jeno poczuła się po dawnemu w 79 2, 17| swoją wolę... i co mi się jeno uwidzi - zrobię!...~- Pewnikiem 80 2, 17| do borów ciemniejących, jeno że nic nie rozeznawała, 81 2, 17| nie baczyła, gdzie jest, jeno się jej widziało, że święci 82 2, 18| dojrzany mrok, wicher ustał, jeno z zasp, co groblami leżały 83 2, 18| ni kamionek, ni borów - jeno tuż za smętarzem, na dróżce 84 2, 18| ze wsi nie dochodził, a jeno gdzieś od kuźni szło dalekie, 85 2, 18| ciągnęła bezwiednie za wymiona jeno, że mleko strzykało na wełniak 86 2, 18| przepadł w nocy. Nie było go, jeno ten cichy, palący szept 87 2, 18| nie było nikogój; krowy jeno przeżuwały paszę i chlastały 88 2, 18| znaczy na wsi. Nie kto drugi, jeno młynarz tak zrobił, parob 89 2, 18| zapowietrzony! Niech się jeno pojawi w chałupie! Albo 90 2, 19| dzisiaj wyprawiał chrzciny, jeno że w chałupie, ale różni 91 2, 19| Księżyca jeszcze nie było, jeno od suchych, przemarzniętych 92 2, 19| już wieś cichła całkiem.~Jeno od karczmy coraz ostrzej 93 2, 19| kieliszek i przepijał, a jeno rajcowali rozglądając się 94 2, 19| a bacząc na wchodzących.~Jeno przy szynkwasie był większy 95 2, 19| zaczepia. ,~- Przyszedłbym, jeno się jeszcze ruchać bez kijaszka 96 2, 19| ni spać, ni robić nic, jeno by człowiek łbem tłukł o 97 2, 19| tak wszystko miarkował, jeno nie dawał tego poznać po 98 2, 19| niezgorszy wrzask dochodził, jeno Socha i Małgośka tańcowali 99 2, 19| innej prawdy nie było, jeno że opowiadał tak śmiesznie, 100 2, 19| do rodnej ziemi, a niech jeno śnieg spadnie, ziemia się 101 2, 19| Takuteńko było i z narodem.~Jeno Antek z Mateuszem nie ruchali 102 2, 19| poprowadzi, to i wszyscy pójdą.~- Jeno nie wiada, czy Maciej zechce.~- 103 2, 19| pomyślenia nie macie, a jeno jak te dzieci, co jeszcze 104 2, 19| nie odezwała, popłakiwała jeno po kątach, drzwiami trzaskała, 105 2, 19| siadali, nie poszła jeść, jeno zaczęła wełniaki ze skrzyni 106 2, 19| sobie czas jakiś bez słowa, jeno dychali prędzej, a ukradkiem 107 2, 19| dookoła.~Nie odrzekł na to, jeno ujął mocno wpół, gęstwę 108 2, 19| wszystko jedno dzisiaj, skoro jeno poczuł przy sobie, skoro 109 2, 19| wiedziała, co się z nią dzieje, jeno chwilami, gdy muzyka milkła 110 2, 19| z karczmy, ale skoro go jeno mróz owionął, zatoczył się 111 2, 19| karczma opustoszała rychło, jeno po drogach grzmiały jeszcze 112 2, 19| młyn nie turkotał, nic - jeno od _karczmy dochodził schrypły 113 2, 19| ginęło wszystko, a ostawał jeno strach śmiertelny, dygocące 114 2, 20| nic nie stało.~Rozchorzał jeno z tych przytajonych w sobie 115 2, 20| olejem; nic się nie odezwał, jeno postękiwał boleśnie i w 116 2, 20| brać do tańca, która mu się jeno uwidzi, a że wybrał i 117 2, 20| przez złość!~- Smarujcie jeno i róbcie, bym wyzdrowiał 118 2, 20| tylu ich było...~- Było, jeno nie do żeniaczki!...~- Ażeby 119 2, 20| kwiat niektóry, co niech jeno ziąb nań chuchnie, a wnet 120 2, 20| się musi wypalić! A to wam jeno przypomnę, com był rzekł 121 2, 20| popuszczał. Całe dnie, skoro jeno wyzdrowiał, młócił z Pietrkiem 122 2, 20| swojego broni, nie krzywdzi!~- Jeno byście w porę uwidzieli, 123 2, 20| podawać do chrztu; tyle jeno, co tam chłopaki Dominikowej 124 2, 20| chciał nieco przykrócić, jeno...~- Antek jest winien, 125 2, 20| podchodzi nocami i wypatruje jeno sposobności podpalenia; 126 2, 20| zabawiali się i u Borynów, jeno z odmianą, że stary kamieniem 127 2, 20| z kądzielą, ale do tych jeno chałup, gdzie się same starsze 128 2, 20| po co go było trzymać, jeno ludzi krzywdził!~- Siadaj, 129 2, 20| będzie jeszcze mój, niech się jeno ciepło zrobi, to już umyśliłem 130 2, 20| trzech uredzili - słuchajcie jeno; co powiem.~Stary ino łysnął 131 2, 20| macie dobry, parobek się jeno wałkoni, a zarobek pewny, 132 2, 20| sprawa o krowę.~- Przystańcie jeno do nas, a dobrze wypadnie, 133 2, 21| było przy czym zrobić, że jeno suchego chleba pojedli... 134 2, 21| człowieku, nie!~To Hanusia jeno zasiekała zęby i szła ano 135 2, 21| jeden rząd, razem.~Wzdychała jeno ciężko, zacinała zęby, a 136 2, 21| taka zła godzina, to aby jeno cierpliwie przeczekać, przejść 137 2, 21| zmilkną i śpiewy ustaną, a jeno szemrzą wzdychy ostatnie, 138 2, 21| przedzierał, nawet światło jeno z trudem sączyło się przez 139 2, 21| Hance sił brakowało, to jeno wspierała się brzemieniem 140 2, 21| śmignięcie kamieniem, nic, jeno biała, rozkłębiona, przewalająca 141 2, 21| nocy tylko co patrzeć.~- Jeno tego powietrza złapię i 142 2, 21| lutej rozwiei żywiołów. Jeno popłakiwała żałośnie, łzy 143 2, 21| chropawą grudę utajonych boleń, jeno w oczach niebieskich, wypłakanych 144 2, 21| powiedział.~- Kwardy on jeno z wierzchu, la niepoznaki.~ 145 2, 21| Zaczęła marzyć, że niechby się jeno dorwała z powrotem gospodarstwa, 146 2, 21| jak przykazywał, zabierze jeno dzieci i pójdzie do starego, 147 2, 22| jednej od drugiej, chyba jeno po obleczeniu - a zeszło 148 2, 22| między sobą tylko, wrzeciona jeno furkotały i dudniły po podłodze, 149 2, 22| prosto do oczów powiem, niech jeno twój z wojska powróci!~- 150 2, 22| nikto się nie przeciwił, jeno domyślne, przytajone uśmiechy 151 2, 22| Cichość ogarnęła izbę, że jeno wrzeciona warkotały, a czasem 152 2, 22| przykazania powiadał, że jeno wzdychali ciężko medytując 153 2, 22| i przymusił; koń robił, jeno że sobie to miał za krzywdę 154 2, 22| popić - nie było, ostało jeno błocko śmierdzące; położyć 155 2, 22| jak te smolne szczapy, że jeno szmer wzdychów, marzeń i 156 2, 22| przez takie światy, gdzie jeno dusze człowiekowe błądzą 157 2, 22| mgłą przysłoniony, mrok to jeno, noc smutna i ciężka, przez 158 2, 22| pogodny czas i cichy, że jeno drgnienia po niej się snują, 159 2, 22| pierwszym wieczorze majowym, co jeno kolebią się słodko, szemrzą 160 2, 22| dawno, przed wiekami, że jeno o tym w starych księgach 161 2, 22| zmarnowany, z kosturem jeno kiej dziad...~Pomodlił się 162 2, 22| pusto... straszno... jeno żona schorowana wywlekła 163 2, 22| że nie ostało nic, ziemia jeno a niebo.~Siedział na progu 164 2, 22| tam będzie po śmierci, a jeno się weselą i wszystkiego 165 2, 22| się nie obejdzie, kobietą jeno jestem i takiej mocy nie 166 2, 22| Niebieska, nie! Przyodziała się jeno od pluchy w płachtę i poszła 167 2, 22| baraszkował z panami.~Matka Boża jeno westchnęła boleśnie nad 168 2, 22| ani karety, ni lokajów, jeno deszcz, błoto, ciemnica 169 2, 22| i tak już ostał, nocami jeno płacze, ręce wyciągnięte 170 2, 22| czuciem i jasnością, że jeno tknąć, a gotowa gwiezdnym 171 2, 23| to?~- Zaśby nie!...~Tyle jeno rzekli, czasami przystając, 172 2, 23| śnie nieprzypomnianym, a jeno przez dusze wiedzianym, 173 2, 23| podrywało... po tom przeciech jeno poszła do Kłębów... po to... 174 2, 23| Nie wiało już na polach, jeno czasami wiater przegarniał 175 2, 23| pszczelnym brzęku...~Milczeli, a jeno szmer pocałunków, wzdychów, 176 2, 23| a niepamiętliwi, pijani jeno nadludzką mocą czucia, 177 2, 23| ciężko po zagonach, że były jeno krzykami nocy, czasem szlochem 178 2, 23| Boisz się?...~Zaśby czego! jeno taka cichość we mnie rośnie, 179 2, 23| tam jest... przyczaił się jeno pod płotem.~Uwidziało ci 180 2, 23| ale już i Jagny nie było, jeno mu mignęła i przepadła w 181 2, 24| do cna i porozwalany, że jeno dwa słupy sterczały z pogorzeli, 182 2, 24| szeptano również różności, jeno tyle że ciszej i ważniej.~- 183 2, 24| opowiadała Płoszkowa.~- Skoro jeno powiedzieli, że Boryna się 184 2, 24| obraniał zrazu, dał spokój, a jeno w końcu rzekł:~- Rozum mu 185 2, 24| tu podpala jeszcze! Cud jeno, że cała wieś nie poszła! - 186 2, 24| przepychali się z mocą, że jeno oczy błyszczały groźnie 187 2, 24| niejednemu wstyd się robiło, to jeno spluwał, czapę naciskał 188 2, 24| przy pustych żłobach, a jeno radzono wszędzie, często 189 2, 24| zeznał do protokółu, wiedział jeno o tym wójt i sołtys, ale 190 2, 24| się nie dowiedział, tyle jeno z tych deliberacji wyszło, 191 2, 24| jako ten kamień na dno, że jeno woda czasami zgurbi się 192 2, 24| kawał kiełbasy lub sperki, jeno biedota musiała się kuntentować 193 2, 24| cicho rozchodził. że ostał jeno Jambroży, niezgorzej napity, 194 2, 24| Jeno w Antkowym domu nie było 195 2, 24| przęślicy, prząść nie przędła, a jeno ruchała bezwolnie rękami, 196 2, 24| kto z drzewa wyrzezał, jeno oczy gorzały bystro a sucho 197 2, 24| dziwiła się temu siostra, a jeno tego nie mogła zmiarkować, 198 2, 24| całkiem i tak mroczną, że jeno gdzieniegdzie żółciły się 199 2, 24| nogą tutaj nie stąpiła, a jeno jako ten pies zawsze krążyła 200 2, 24| pochylił mocno, twarz mu jeno ostała dawna, barzej jeszcze 201 2, 24| przewiny, ani jednego zła, a jeno biła w niego zapamiętałością 202 2, 24| pomiarkować, co się jej stało, a jeno jak ten pies sponiewierany 203 2, 24| było, jakie , byle się jeno przy nim kompaniono, bo 204 2, 24| pomstą zaślepiony, boć tym jeno dychał, rozdmuchując 205 2, 24| pełny a tak mroczny, że jeno pod sklepieniami szarzały 206 2, 24| przytomny. Odszedł go śpik, a jeno jakiś ciężki, niezwalczony 207 2, 24| któren wprost niego stojał, jeno niżej nieco, i nie mógł 208 2, 24| się walił, obejrzał się jeno jakby za ratunkiem, ale 209 2, 24| kościele, ale nie słyszał, jeno szedł prosto przed siebie, 210 2, 24| i to, i kazał dać wódki, jeno że, postawił nie dopity 211 2, 24| Mateusza, nie było go doma, jeno stara Gołębowa prosto z 212 2, 24| w mrokach, znaczącą się jeno światełkami okien, patrzył 213 2, 24| mógł się pomiarkować, czuł jeno, że jakaś moc nieprzeparta 214 2, 24| drugim, wieś usypiała, deszcz jeno mżył i trzepał w pochylone 215 2, 25| nie wypowiedzieć, tym się, jeno każden krzepił a pocieszał, 216 2, 25| się czas przykrzył, tyle jeno, co tam, gdzie zbierały 217 2, 25| kogo na drogach, deszcz jeno trzepał, wiatry przemiatały, 218 2, 25| wsi jakby wymarłej, tyle jeno było żywych, głosów, co 219 2, 25| zwiesnę, do roli przydatny, jeno niesporo to szło i ciężko, 220 2, 25| w jednej bo już chałupie jeno raz w dzień warzyli jadło, 221 2, 25| jutra, struty niepokojem, że jeno szukał okazji, bych na drugich 222 2, 25| wszystkim się widziało, że niech jeno śniegi spłyną, ziemia odtaje 223 2, 25| potrzyma dłużej.~Więc niech jeno nastała jaka godzina suchsza 224 2, 25| taplającą się w słońcu, że jeno szyby grały ogniami, kobiety 225 2, 25| tamte słoneczne godziny były jeno snem rychło przespanym. 226 2, 25| tak ano w kółko, bych się jeno woli boskiej stało zadość!~ 227 2, 25| kiej indziej, bo chociaż jeno mżył drobny deszcz, ale 228 2, 25| wszystko było, bo każden jeno cichego kąta patrzał, by 229 2, 25| głupiego nikto go nie miał.~A jeno głupi w marcu spuszczałby 230 2, 25| złowróżbnej, więc jaki taki jeno klął, drzwiami trzaskał 231 2, 25| biegała ano z pyskiem kaj jeno chcieli dać ucha, przytwierdzała 232 2, 25| Nie ozwał się na to, a jeno do Jagny rzekł:~- Weź łopatę 233 2, 25| hardo na świat poglądał, jeno się tak ozeźlił w sobie, 234 2, 25| nie pamięta, a ostała się jeno żywa pamięć przeniewierstwa 235 2, 25| choć go miłowała jakby jeno ze strachu i rozpaczy, bo 236 2, 25| bijącym sercem a radością, a jeno szła jakby z musu niewolenia, 237 2, 25| jeśli czasem rozmyślała, to jeno o jego odmienności, nie 238 2, 25| ciepłych dżdżów i słońca, jeno że już ni razu dusza jej 239 2, 25| od niechcenia, z przykazu jeno, spoglądając pilnie za głosem 240 2, 25| a ona zaś chyba tyla, by jeno słychać było, że robi, a 241 2, 25| Hale, o gorzałcem myślała jeno! - powiedziała miękciej 242 2, 25| kiej te zimne słupy, że jeno serca biły im kołatliwie, 243 2, 25| nie wychodzę do cię, kiej jeno chcesz... - odparła unikliwie 244 2, 25| karmił od dawna, jakimi jeno żył, zwalał na jej głowę, 245 2, 25| wyrozumieć wszystkiego, to jeno czuła okropnie, że stała 246 2, 25| się z Kłębiakiem, któren jeno wsadził głowę do izby i 247 2, 25| zapominali zgoła o sobie, a jeno się snuli po drogach, wystawali 248 2, 25| a nawet stary Płoszka - jeno Boryny nikto nie dojrzał, 249 2, 25| uradzi, a radzili długo, jeno że nikto nie wiedział co 250 2, 25| dobrego la narodu, bo im jeno o samych siebie chodzi, 251 2, 25| nikto bowiem nie pił, a jeno kupili się gęsto poredzając 252 2, 25| skorych do pierwszeństwa, jeno że się jeszcze każden wagował 253 2, 25| cichość padła na wieś, że jeno kiejś niekiej pies zaszczekał 254 2, 25| gorączkowych.~A skoro się jeno uczynił świt, że chyla tyla 255 2, 25| korzeniami płyną... czasem jeno to jakie słowo przeleciało, 256 2, 25| rady już inszej nie ma, jeno sami musimy swojego dobra 257 2, 25| Wszystkie chodźmy, kto jeno żyw, kto jeno kulasami rucha, 258 2, 25| chodźmy, kto jeno żyw, kto jeno kulasami rucha, całą wsią, 259 2, 25| jakby na rolę ciągnął naród, jeno że nie było śmiechów, żartów 260 2, 25| milczeniu, i całą prawie wsią, jeno kowal przywarł gdziesik 261 2, 25| przewodził, niewiela ich, było, jeno że starczyli za pół wsi, 262 2, 25| ta chmura gradowa, co to jeno połyskuje, nabrzmiewa piorunami, 263 2, 25| gdzieniegdzie na śniegi blade.~Jeno na Wilczych Dołach grzmiały 264 2, 25| pokotem niby łan stratowany, a jeno kajś niekaj niby te osty 265 2, 25| zgoła w cieniu konarów, jeno topory błyskały w mrokach 266 2, 25| mrokach i biły niestrudzenie, jeno świst pił nie ustawał ani 267 2, 25| nieustępliwe, krzepkie, jeno że bite mocą niezmożoną, 268 2, 25| lutą śmierć padają.~Jęk jeno rozbrzmiewał po lesie, ziemia 269 2, 25| niespodzianie w kopy, zamąci, że jeno jeden kłęb nierozeznany 270 2, 25| pięścią między oczy, że jeno ozwarł ramiona i z tym słowem " 271 2, 25| słuchał i na nic nie baczył, jeno prał z całą wściekłością.~ 272 2, 25| spodzie, czapa mu zleciała, że jeno ten siwy łeb podskakiwał 273 2, 25| krew chlusnęła, stary jeno zakrzyczał, podniósł ręce 274 2, 25| i skoczył do ojca; stary jeno charczał, krew zalewała 275 2, 25| jednak jakimś cudem, tyle jeno, że twarz osmalił, a Antek 276 3, 26| jeszcze całkiem drętwa, tyle jeno, co rosy kapały rzęsiście 277 3, 26| jeszcze nie było, czuło się jeno, że leda pacierz wyłupie 278 3, 26| ziemia dech przytaiła - jeno wiater, jako to dychanie 279 3, 26| płone ugory zeszłoroczne; jeno jej siwe, zaczerwienione 280 3, 26| szła ciężko, z utrudzeniem, jeno tymi głodnymi oczyma latając 281 3, 26| wynędzniałej twarzy, że jeno mamrotała cosik, a tak się 282 3, 26| plebanii. Wokół zaś, jak jeno dojrzeć, stały sinym wiankiem 283 3, 26| tak jeszczech pod wodą, że jeno grzbiety zagonów przemiękłych 284 3, 26| chwili rodów i poczynań.~Jeno na polach mało gdzie dojrzał 285 3, 26| po inne lata w porę to jeno się czerwieniło po zagonach 286 3, 26| wietrzące się pierzyny, to jeno ogarniała oczyma wieś całą 287 3, 26| przez długą zimę, tym się jeno krzepiła w każdej godzinie 288 3, 26| od dawnych już lat o tym jeno deliberowała i w to całą 289 3, 26| człowiekowi grzesznemu.~To se jeno tajnie, po cichuśku, przepraszając 290 3, 26| gospodarski pochowek - o to jeno prosiła lękliwie...~Nie 291 3, 26| Młyn stojał pobok grobli, jeno tak nisko, że omączone dachy 292 3, 26| wlekła się z trudem, chyżo jeno biegając oczyma, a wszystko 293 3, 26| okopconymi, ale kowala ani widu, jeno kowalowa, rozdziana do koszuli, 294 3, 26| bogacze lipeckie. Słońce jeno grało w czystych szybach; 295 3, 26| jednako było cicho i pusto, jeno w sadach czerwieniły się 296 3, 26| i różny przyodziewek, a jeno gdzieniegdzie uwijały się 297 3, 26| lekarstwo nigdzie. Nic, jeno na sądy poszły albo na zebranie 298 3, 26| cichości a skupieniu, że jeno chwilami ciężkie wzdychy 299 3, 26| na świat jasny.~Zmówiła jeno krótki pacierz, tak już 300 3, 26| przekpinki.~- Zdrowi... jeno Tomek, że słabował ździebko, 301 3, 26| umysłu przywalniała, bych jeno opóźnić sprawdzenie tych 302 3, 26| siedzącej w głębi, ale jeno krowy pod oknami chlipały 303 3, 26| wezmę do roboty, zaraz... jeno mocy nieco nabierę... chorzałam 304 3, 26| robotę jaką, ale chudzina jeno się potoczyła na ścianę 305 3, 26| ino i pójdę... chciałam jeno obaczyć wszystkich... popytać... 306 3, 26| wszystkie w kreminale!~Agata jeno ręce spletła w niemym krzyku 307 3, 26| już to słowo Jagustynka, jeno uwierzyć nie mogłam.~- Najczystszą 308 3, 26| wczoraj się stało. Ostał jeno w chałupie Maciek, wiecie, 309 3, 26| chorość odeszła, skorom jeno w te progi stąpiła.~- To 310 3, 26| karać? przeciech o swoje jeno zabiegali. Poszli do poręby, 311 3, 26| wszystkim, nie wzięli, chłopów jeno samych zabrali do kreminału, 312 3, 26| a robić nie ma kto!~Wójt jeno ostał, kowal i tych kilku 313 3, 26| żywie to jeszcze?~- Żywie, jeno ledwie dycha i do rozumu 314 3, 26| to przychodziło!~- A może jeno dopust Boży za złość ludzką 315 3, 26| pierwszy z brzega, byle jeno wygodził... O świecie, świecie!... - 316 3, 26| ostatnie, bo przy Kłębowej, jeno że pojadała mało wiele, 317 3, 26| widzi się cała wieś, że jeno kamieniem przywalić i krzyże 318 3, 27| chałupy Hanka, w wełniak jeno przyodziana i jakąś chuścinę, 319 3, 27| jeszcze i ni znaku życia, świt jeno skrzył się suchy i przyodziewał 320 3, 27| przyziemnych mrokach utopiona, że jeno poniektóre chałupy bardziej 321 3, 27| zwalił się na gruby zad i jeno chrząkającym ryjem wodził 322 3, 27| oprzędły, że pacierz jeno wargami mówiła, daleko od 323 3, 27| nieprzezpiecznie...~Turbowała się jeno o Antka, bo zaraz jej rzekli, 324 3, 27| skamlaniem dochodzi się swego, a jeno tymi kwardymi, nieustępliwymi 325 3, 27| na rozdrożnym wywieisku, jeno że się nie cofnęła przed 326 3, 27| świtania do nocy późnej.~Jeno że to niezwyczajna była 327 3, 27| wspomagając dobrym słowem i czym jeno mogły.~Juści, że wdzięcznym 328 3, 27| chłopa, a ona się wyleguje.~- Jeno z oka spuścić na ten pacierz, 329 3, 27| wciąż kiej ta kłoda zwalona, jeno w oczach zaświeciło mu cosik, 330 3, 27| Obudziła się wreszcie Jagna. Jeno stary leżał wciąż bez ruchu, 331 3, 27| lasu przywieźli. Czasem się jeno jakby budził, Jagny wołał, 332 3, 27| mieli kole niego tyle już jeno starunków, co mu ta często 333 3, 27| wracała...~Józka zaś tyle go jeno doglądała, co przy ludziach: 334 3, 27| razy na dzień zaglądali, to jeno po to, by jej pilnować, 335 3, 27| na dziesiątą wieś, jeśli jeno szło o dobry zarobek; chłop 336 3, 27| pięćset rubli; o procenta się jeno nie zgodzili. Muszą te pieniądze 337 3, 27| przepatrywać wszystkie kąty, jeno by nikto się nie pomiarkował... 338 3, 27| pomimo wszystkiego może jeno ona jedna najszczerzej pragnęła, 339 3, 27| i te spotykania już były jeno strachem i męką; na ostatku 340 3, 27| Nie spojrzał na nią, ojca jeno widział a Hankę i dzieci, 341 3, 27| niedojrzane ptactwo, że jeno krzyk długi a jękliwy rozsypywał 342 3, 27| po wszystkim świecie, nic jeno nie rozpoznając spoza wezbranej 343 3, 27| zmiarkować, co się jej stało?~Jeno czuła, cosik rozpiera, 344 3, 27| gdzie oczy poniesą, gdzie jeno powiedzie ta tęskność niezmożona. 345 3, 27| Pietrek też może, niech jeno konie obrządzi; ja ostanę, 346 3, 27| Hanka po przywitaniu.~- Tyle jeno, co wójt wczoraj przywiózł: 347 3, 27| Antek zaś osobno.~- I... tak jeno szczeka, żeby się miał z 348 3, 27| głosów żadnych nie było, tyle jeno, co te wróble ćwierkania 349 3, 27| to nawet ptaki zamilkły, jeno że wrony, czające się złodziejsko 350 3, 27| stronę patrzał; Hance się jeno wydawało, co na jej głos 351 3, 27| pomarł przeciech i nie żywie, jeno wszystek już w rękach boskiego 352 3, 27| wielką uciechą robił.~Jagna jeno nie wróciła na obiad widzieli 353 3, 27| przetratuje a chłopów wybije, że jeno po chałupach opustoszałych 354 3, 27| świtaniu, kiej przecknęli jeno ze śpiku, w każde przypołudnie 355 3, 27| czy na dworze, gdzie się jeno naród kupił, nieustannie 356 3, 27| nieszpory, zbierali się jeno po opłotkach, po drogach 357 3, 27| gorzałki żałować nie będę, a on jeno poradzi galanto szlachtować 358 3, 27| dzień dogasający, że już jeno w stawie tliły się resztki 359 3, 27| się im na płacz zbierało; jeno Hanka nie mogła usiedzieć 360 3, 27| wkrótce śpik ogarnął cały dom, jeno Hanka poszła jeszcze sprawdzić, 361 3, 28| do stawu, niech odmiękną; jeno nie zabacz kamieni nakłaść, 362 3, 28| staw ledwie siniejący, że jeno spod skołtunionych przysłon 363 3, 28| ale nie wyszedł jeszcze, jeno jak co dnia o tej porze 364 3, 28| wciąż i utykał na wybojach, jeno węchem zmierzając ku wodzie, 365 3, 28| to i dobrodzieja ze Słupi jeno co patrzeć.~Pomyślała obzierając 366 3, 28| siostrę.~- Nic wielkiego, jeno to, że się nażyje dobrego 367 3, 28| ledwie był widny w barłogu, jeno postękiwał z cicha.~- Ociec, 368 3, 28| wczoraj dać... jakże... i sami jeno ziemniaki ze solą... a to 369 3, 28| żądał z góry pieniędzy, a jeno skwapliwie odważał i odmierzał, 370 3, 28| wdając się w rozmowę.~Żyd się jeno uśmiechał, bo i tak nabrała 371 3, 28| śledzie.~- Dajcie, jakie , jeno sporo gorzałką zalać, to 372 3, 28| zwalały się na sad. Łapa jeno naszczekiwał obiegając dokoła. 373 3, 28| spodziewając, co ma nastąpić; jeno stary jak zwykle na łóżku 374 3, 28| dała spokój, zakręciła się jeno po izbie, wzięła różańce 375 3, 28| Jagustynka.~- Moiście, dyć jeno wojną żyję! - odparła spokojnie, 376 3, 28| prędkim i krótkim obiedzie, jeno tęgo zakropionym, bo Jambroż 377 3, 28| niego!... może i powleką... jeno że i tak nie ogryziesz tych 378 3, 28| zdzierżył, ludzie byli - jeno ciskał w nią rozsrożonymi 379 3, 28| Przewiadywała się też nieraz i kaj jeno mogła, co go może za kara 380 3, 28| źle, i niezgorzej, trza jeno pieniędzy na sprawę nie 381 3, 28| dała spokój, pogadywała jeno niekiedy a lękliwie, że 382 3, 28| z grzychem pokumać, bych jeno sobie pofolgować i użyć! - 383 3, 28| złym kumać potrafi, któren jeno nie baczy, jaką potem weźmie 384 3, 28| pochylonymi trwożnie twarzami, że jeno jej biała gęba, sucha i 385 3, 28| parobek do kościoła, ostały jeno same, pilnie układając mięso 386 3, 28| przytuliła na skonanie.~Tyle jeno o tym przerzekli, zajęci 387 3, 28| już dawno spała, wiater jeno hulał po polach i barował 388 3, 28| wiejny i zimny; ugrzała jeno w chałupie ręce i zaraz 389 3, 28| zaczerwienione jakoś.~Hanka zrazu jeno raz jeden zajrzała do nich 390 3, 28| kiej krzemień, żeby się jeno odchował, bo Florka wyschła 391 3, 28| kołkami.~- Wieje sielnie, jeno ciepły jakiś, by deszczu 392 3, 28| i całkiem przycichły, jeno pacanie przebieranych ziemniaków 393 3, 28| podwórzu zaś było prawie pusto, jeno niekiedy przebiegały rozczapierzone 394 3, 28| Juści, co zmyślna wielce, jeno że do psich figlów i gdzie 395 3, 28| zajrzała na swoją stronę, jeno Bylica siedział z dziećmi 396 3, 28| dobrze, ale bacz, że niech jeno co z chałupy zginie, to 397 3, 28| nieco i zmilkła zatrzaskujac jeno za sobą drzwi z całej złości.~ 398 3, 28| wieczorem, a teraz wama jeno rzeknę: Poniechajcie jej, 399 3, 29| co się we wsi działo, to jeno raz po raz wznosił rozpalone 400 3, 29| wszędy po sąsiedztwach, kaj jeno okiem dosięgnąć, robili 401 3, 29| wozy turkotały wesoło, a jeno lipeckie role stały puste, 402 3, 29| narodu chłopskiego. Jakże, jeno małpa małpie zajdy szarpie, 403 3, 29| jakoś zrobiło i cieplej, jeno ten uprzykrzony wiater wzmagał 404 3, 29| wiater porywał słowa. Dojrzał jeno przez drzewa, że Płoszkowa 405 3, 29| drugą, a coraz głośniej.~- Jeno dojrzałam strażników, zaraz 406 3, 29| wszystko naprowadza.~- A o to jeno stoi, z czego ma profit - 407 3, 29| porządku, jak to było.~- Bych jeno z tych wrzasków nie wyszło 408 3, 29| Wrzaskiem nie poradzi, jeno nową biedę można sprowadzić!...~ 409 3, 29| wyszedł śpiesznie do wójta. Jeno że tam nierychło doszedł 410 3, 29| warzę obiednią, a po drogach jeno wiater hulał jak przódzi 411 3, 29| sielnie znawożoną ziemię; jeno że się ruchała kiej mucha 412 3, 29| bojała pytać.~Rocho się jeno uśmiechnął, ale odchodząc 413 3, 29| i o tym wszyćkim, w czym jeno babi gatunek pociechę najduje - 414 3, 29| pociechę najduje - byle jeno naród ku lepszym myślom 415 3, 29| pomagając i broniąc narodu - jeno że la wszystkiej wsi było 416 3, 29| puszczą. Więc tymczasowie jeno zły miał uciechę i profit 417 3, 29| gorąco prosiła.~- Dobrze, jeno przódzi muszę z wójtem pomówić.~- 418 3, 29| we wojnie.~- Co by zaś, jeno na każdego przychodzi taki 419 3, 29| ino...~Hanka, chwyciwszy jeno zapaskę na głowę, w dyrdy 420 3, 29| kupę rumowisk, która jeno ostała z chałupy, boć dach 421 3, 29| robotach.~Przy rumowisku ostała jeno sama rodzina i właśnie medytowali, 422 3, 29| pozostałą chudobę i co się jeno poradziło naprędce wydostać 423 3, 29| modrawa płachta, z rzadka jeno pozarzucana białymi chustami 424 3, 29| drzewiny, jakby obwiane jeno puchem pierwszej zieleni 425 3, 29| przemówić a jąkając się jeno i czerwieniąc okrutnie, 426 3, 29| izby, ale Jagny nie było, jeno stary leżał jak zawżdy z 427 3, 29| podobna wczorajszej; smutniej jeno było jakoś na świecie i 428 3, 29| nad staw, ale wieś, skoro jeno rozedniało, wstała od razu 429 3, 29| spacerował po wsi w okna jeno zaglądając, gdyż ani sposobu 430 3, 29| działo się i u Borynów, tyle jeno różnie, że więcej było rąk 431 3, 29| patrzeć, ale nic nie rzekła, jeno stara, przejrzawszy wszystkie, 432 3, 29| ciemno, choć spokojnie; młyn jeno turkotał zawzięcie, a po 433 3, 29| się na to same chłopaki, jeno z Jaśkiem Przewrotnym na 434 3, 30| przechodzili już ostatni ludzie, jeno na kościelnym placu stały 435 3, 30| pokryty i w płaszcz czerwony jeno przyodziany z chorągiewką 436 3, 30| zboża se kłosami gwarzą, a jeno gdziesik wysoko, pod niebem 437 3, 30| sierp księżyca zza chmur.~Jeno Hanka nie mogła się przyłożyć 438 3, 30| Rzepek, z całej parafii, jeno lipeckich nie dojrzał, jeno 439 3, 30| jeno lipeckich nie dojrzał, jeno tych najpierwszych dzisia 440 3, 30| stworzenia dzień radości nastaje, jeno nie dla nich... chudziaków 441 3, 30| jak Pan Bóg przykazał, jeno nie te opuszczone lipeckie 442 3, 30| przejmowała wszystkich, jeno lipeckie ludzie zatrzęsły 443 3, 30| rychło się skończy, bych jeno dufali w miłosierdzie Pańskie, 444 3, 30| we wszystek świat, kaj jeno uniesieniem dusze człowiecze 445 3, 30| tam kładli spać.~- Niech jeno wróci a gospodarzy, to ni 446 3, 30| jakiś. Na wsi było cicho, jeno z dróg dalekich trzęsły 447 3, 30| rozlegał onego dnia Pańskiego.~Jeno w Lipcach było ciszej i 448 3, 30| szepnęła, podjadłszy nieco. - Jeno to dziwna, że choć mu za 449 3, 30| śpiewań, ni ludzi, tyle jeno, co tam nieco dzieci uwijało 450 3, 30| pistoletowych strzelań!~Jeno w Lipcach było pusto i żałobnie 451 3, 30| jak i. sienie powywierane, jeno miejscami na słonecznej 452 3, 30| pouczała Józka żałośnie. - Jeno chustkę na głowie ma swoją...~- 453 3, 30| łajno diabelskie!~- Niech jeno ociec ozdrowieją, zarno 454 3, 30| Skończyliście polne roboty?~- Tyle jeno, że ziemniaki wsadzone i 455 3, 30| ta o nikim nie zabaczy, jeno tego ostawia se, by lepiej 456 3, 30| musi wiedzieć od swojego, jeno się boja popuścić... Juści, 457 3, 30| zabudowań folwarcznych, jeno że Rocho nie słuchał, bo 458 3, 30| krzyki przed domami.~Hanki jeno nie było widać, ale mimo 459 3, 30| gorszym...~- A niech cię jeno dojrzy, to zaraz pieski 460 3, 30| rozpierał.~- A sam! Jędrek mi jeno koguta żywego przyniósł... 461 3, 30| ci będzie...~- Przyjdę, jeno jeszczech na wsi cosik sprawię...~ 462 3, 30| z czym wydałam? Dziw mi jeno, żeś to się ważył, Jezu!~- 463 3, 30| widziałam... mają ich puścić, jeno nikto nie wie kiedy... U 464 3, 30| kamieniem zaciężyło na sercu, a jeno takie różności drugie, Antka 465 3, 30| i wyniósł się bez słowa, jeno przed chałupą pieski cosik 466 3, 30| jeszcze jaśniejszy, barzej jeno skąpany w rosach i modrawych 467 3, 30| podając usłużliwie, na co jeno spojrzała, i cięgiem, 468 3, 30| wysokie, widne, z podłogą, jeno że z żelazną pajęczyną 469 3, 30| niczym, przetrzęsły się jeno po kiełbasach i dworowi 470 3, 30| otwierając oczy, zgudka jeno chyciła.~Rozeszli się do 471 3, 30| kogutkiem.~- A idź, przyodziewy jeno nie ściarachaj i sprawuj 472 3, 30| upatrzonego polował?~- Juści... jeno że mu się wypsnęło, do waju 473 3, 30| Nikto się go nie ulęknął, jeno że czas się było zbierać 474 3, 30| do kościoła poszli, Hanka jeno w łóżku ostała, pacierze 475 3, 30| niby tyczka, na zadzie jeno wydęta.~- We wsi inaczej, 476 3, 30| figlów pierwszy, do roboty jeno go trza kijem napędzać!~- 477 3, 30| przypomnienia... Siebie jeno mocno czuła i to, że 478 3, 30| bez pamięci, cisnąc się jeno do pnia i prężąc... i ledwie 479 3, 30| Co bym ta nie poznała!... jeno pan Jaś taki tera galanty, 480 3, 30| zórz dzisiaj nie było, jeno przez grubachne pnie topoli 481 3, 30| cichość ogarniała świat, jeno co woda bełkotała kajściś 482 3, 30| miał będzie."~- "Ale kto jeno o chleb powszedni zabiega, 483 3, 30| się z tym nie śpieszył, a jeno zły pomruk zerwał się w 484 3, 30| odzywał, a i to szeptem, paśli jeno chciwe oczy i wzdychali, 485 3, 31| Wnet przycichło w izbie, jeno szum drzew dochodził ze 486 3, 31| z Filipki, no!... zbywa jeno...~- A z czego to nabierze 487 3, 31| mieć gorzej? Nic inszego, jeno rozum stracił - mówiła Hanka 488 3, 31| obchodzić cały dom, na węgłach jeno przystając i przy każdym 489 3, 31| się złego, duszo ludzka, i jeno w Bogu miej nadzieję.~- 490 3, 31| odechciało się pogwary; stare jeno się żarły rozwścieklonymi 491 3, 31| tu już po was lecą...~Co jeno domówił, wpadł zadyszany 492 3, 31| twarzy szydliwej, ale on się jeno ciepnął i wyszedł.~- Świędlerz 493 3, 31| się zrobiło na wsi, dzieci jeno kajś niekaj bawiły się nad 494 3, 31| co la siebie taił?~Czas jeno stracili do południa, nałazili 495 3, 31| chleba zbrakło akuratnie, jeno ziemniaki od śniadania.~ 496 3, 31| wszystkich do roboty. Sama jeno w izbie ostała nasłuchując 497 3, 31| się zrobił wybrany i kto jeno mógł się ruchać, wychodził 498 3, 31| brzegi, puste i sinawe, a jeno kajś niekaj żółte od mleczów, 499 3, 31| przysłaniających chałupy; czasem się jeno dziad jakiś przewlókł, odprowadzany 500 3, 31| walić, że przysiwił pola, jeno co na krótko, bo go wnet


1-500 | 501-1000 | 1001-1208

IntraText® (V89) Copyright 1996-2007 EuloTech SRL