Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library
Alphabetical    [«  »]
gnojowiska 1
gnojówki 1
gnoju 15
go 1042
godach 1
godami 4
godne 2
Frequency    [«  »]
1208 jeno
1065 jeszcze
1045 mu
1042 go
1018 ja
985 od
981 bylo
Wladyslaw Stanislaw Reymont
Chlopi

IntraText - Concordances

go

1-500 | 501-1000 | 1001-1042

     Tom, Rozdzial
1 1, 1 | jakby ze srebra pług, uniósł go lekko, pociągnął konie lejcami, 2 1, 1 | księdza przy drodze okrążył go z dala i biegł na przełaj 3 1, 1 | ma ten wasz chłopak, com go to we żniwa chrzcił?~- Bóg 4 1, 1 | kobiet.~- Juści, chciały go też zabrać do miasta... 5 1, 1 | prosić biskupa, to byśwa go i nie mieli... Kopta no, 6 1, 1 | zaraz taki kołtun zbił i tak go pokręciło, Jezus!~- I ma 7 1, 1 | Ścierwy, wyrychtowałyby go, kiej moje mnie. Dałyby 8 1, 2 | z czwartej sadem, który go oddzielał od drogi, już 9 1, 2 | wiedział, czego szuka, żarła go ano taka strata.~- Witek! 10 1, 2 | dworskich zagajach i borowy go stamtąd wygonił.~- Ścierwy, 11 1, 2 | się sam rucha.~Postawił go na progu obory, nakręcił, 12 1, 2 | co?~- A sam, Józia, ino go kołeczkiem nakręcę, to już 13 1, 2 | obiedzie - o... - odwrócił go i ptak poważnie a śmiesznie 14 1, 2 | wlókł się wolno; bolały go wszystkie kości i żale za 15 1, 2 | żale za krową raz w raz go markociły i rozbierały.~ 16 1, 2 | coraz wolniej, bo ociężało go rozdrażnienie, a potem przypomnienie 17 1, 2 | zwiesnę był pochował, ułapiło go za grdykę.~Ho! ho!... przy 18 1, 2 | pobożnie na jej intencję, i żal go jeszcze większy dusił, bo 19 1, 2 | od ludzi ochfiarnych, com go niósł na wotywy do Częstochowskiej 20 1, 2 | nie bój się... uspokajał go dziad i wciągał nozdrzami 21 1, 2 | z pieca.~- Ale, widzisz go, rozpustnik... czego mu 22 1, 2 | zasnąć nie mógł, to pierzyna go parzyła, że nogi spod niej 23 1, 3 | biedoto, pośpij! - Przyokrył go kożuchem i pokusztykał, 24 1, 3 | batem dostaniesz, widzisz go, owies mu pachnie, próżniakowi - 25 1, 3 | żłobu klaczy - grzmotnął go pięścią w zad, koń uskoczył 26 1, 3 | nie ruszysz, co?~Wyminął go i zajrzał do źróbki, co 27 1, 3 | ale już gospodarz chycił go krótko za kark i drugą ręką 28 1, 3 | do stajni.~A Boryna łoił go rzetelnie, wybijał mu na 29 1, 3 | powąchasz ty ani zagona! Widzisz go, mądrala! ~Kartofle już 30 1, 3 | czerniały lasy.~Boryna, że go ta cisza mroczyła sennością, 31 1, 3 | mógł sobie dać rady, tak go śpik rnorzył...~Ptaszki 32 1, 3 | Zaraz na wjeździe obstąpili go Żydzi i Żydówki i nuż zaglądać 33 1, 3 | samowar przed sam próg i tak go rozdmuchiwał cholewą zawzięcie, 34 1, 3 | rzucał łbem niby koń, kiej go giez ukąsi, bo płowe włosy 35 1, 3 | czerwonych i kłosów żytnich, co go ten wiater żenie, a on się 36 1, 3 | krzyknął Jacek, wpuszczając go.~- Wy Bartłomiej Kozioł?~ 37 1, 3 | rozczapierzyła palce, jakby go chycić chciała.~Ale Bartkowa 38 1, 3 | krzykiem.~- Co! biłabyś go, suko jedna, biłabyś, czarownico, 39 1, 3 | przechodził tam nocą, to go ułapiło za grdykę i rzuciło 40 1, 3 | Tomka a owsem tego Jaśka, co go łoni do wojska wzieni, a 41 1, 3 | były srogie, ale rozebrało go nieco, że to nie był zwyczajny 42 1, 3 | był z przyrodzenia, to aże go złość porywała, że musi 43 1, 3 | Dominikowa przezierała go coś niecoś i miarkowala 44 1, 3 | niecoś i miarkowala zasię, co go tak markoci i rozbiera, 45 1, 4 | Wierzę".~Powtarzał prędko, bo go już kolana bolały od klęczenia, 46 1, 4 | do kościoła.~Kuba podjął go za nogi, ale był tak ogłuszony 47 1, 4 | Całą złotówkę, i na pokoje go wołał, i tyla dobrości mu 48 1, 4 | Jezus! Aże za grdykę go coś ułapiło i łzy same leciały 49 1, 4 | gospodarze, i wszystkie, to ino go kulasem przezywali, a niezgułą, 50 1, 4 | któren się tam ciśnie, gdzie go nie wołają. Ale Kuba nic 51 1, 4 | głos organów zatapiały go jakoby w świętym śnie, jakoby 52 1, 4 | łyżkę i jął opowiadać, jaku go to ksiądz wezwał na pokoje, 53 1, 4 | padł zaraz, bo Hanka ujęła go wpół, a stary popatrzył 54 1, 4 | odpoczywało niedzielnie... A rwało go tak do karczmy, że wydzierżeć 55 1, 4 | Nie mówił on żonie, co go żarło we wątpiach, ni co 56 1, 4 | wypowiedzieć, niby zrozumiała go dobrze...~Zwyczajnie, jak 57 1, 4 | rozmyślał gorzko i go ścisnęło za serce... - Ten 58 1, 4 | zniecierpliwiona szturchnęła go w ramię.~- Śpisz to?...~- 59 1, 4 | sadami ku karczmie... paliła go ano ta złotówka...~A karczma 60 1, 4 | śmielej, bo błoga ciepłość go przejęła po gorzałce i dziwna 61 1, 4 | całego śledzia... - Mroczyła go już wódka i nieco rozbierała.~- 62 1, 4 | wypominał na ambonie i naganiał go do ożenku, ale Franek słuchać 63 1, 4 | Magdusia właśnie ciągnęła go w kąt, do nalepy, i cosik 64 1, 4 | głową, że młynarz słuchać go musi, bo jakby nie... to 65 1, 4 | popiele tak krzepko, go Jankiel budzić musiał, ale 66 1, 4 | mu się.~Jankiel przekonał go w końcu i porozumieli się 67 1, 4 | wytrzeźwiał i powietrze go rozebrało, to potaczał się 68 1, 4 | i wreszcie chyciło się go rozeznanie i żałość taka, 69 1, 4 | żeś. .~I żałość z nagła go objęła nad sobą, że przysiadł 70 1, 5 | Wyznaczył ci Pan Jezus twoje, to go się pilnuj i nie przestępuj, 71 1, 5 | dodać.~Kuba wypił, ale że go już nieco zamroczyła gorzałka, 72 1, 5 | najlepiej wiedzą!~Kuba byłby go za nogi ułapił z radości, 73 1, 5 | tuż za karczmą dopędził go organista, jadący bryczką 74 1, 5 | szynki - dodał spędziwszy go z mokrego piasku, w którym 75 1, 5 | ale się wstrzymał, jakby go coś tknęło, bo tylko machnął 76 1, 5 | szkodzi, mógł zachorować. Bił go przecież...~- Nie, bił ino 77 1, 5 | zmiękł, że to z tej strony go napocząć nie napocznie, 78 1, 5 | Jambroży, zły juści, że go to nie poprosili, bo od 79 1, 5 | Maciej, a tobie wara! Widzisz go, juchę. Za pan brat świnia 80 1, 6 | ogromny toboł, zarzuciła go na plecy i poniesła na wóz.~- 81 1, 6 | Szymek, bo noc! - naganiała go znosząc co chwila kapustę 82 1, 6 | był już ze staję, że ino go słychać było, jak klął na 83 1, 6 | Jezusowego idzie. Dawno go znam, już tu nieraz bywał 84 1, 6 | na jarmarku widziałam go zdrowym...~- Zięciaszek 85 1, 6 | zdrowym...~- Zięciaszek ci go tak sprał kołkiem, że 86 1, 6 | jak zapis zrobi, to już go tak narychtuję, żeby gront 87 1, 6 | pójdzie za Borynę... Juści, że go nawet woli od innych, bo 88 1, 6 | tak mówi pokracznie, że go i wymiarkować trudno...~ 89 1, 7 | nieustępliwy, że mało kto się go nie bojał. A sposobna jucha 90 1, 7 | garściach paliła; grosz go się ino nie trzymał całkiem, 91 1, 7 | świata? - rzekła stara, jakby go dopiero spostrzegając.~- 92 1, 7 | was - hardo zawołał, bo go już złość brała~- Wara ci 93 1, 7 | niewinna...nie zwoływała go do chałupy... sam przyszedł... 94 1, 7 | zgodzie z Boryną. Spotkałam go, wiódł od starego sielnego 95 1, 7 | ciągnęła stara.~- Całe lato go nie było.~- Jakże, dwór 96 1, 7 | Jezusowego!~- Hale! Widział go tam kto? Cygani jucha, a 97 1, 7 | Dziad jest i nie dziad, kto go tam wie... ale pobożny człowiek 98 1, 7 | chodzi. Dobrodziej zapraszał go do siebie, na plebanię, 99 1, 7 | czworaki, to padał znowu, bo go popychali.~Józia go obroniła 100 1, 7 | bo go popychali.~Józia go obroniła i pomogła wstać, 101 1, 7 | kolegami wypraktykuje, że kiej go puszczą to jeszcze lepszy 102 1, 7 | wiedzieli, to miał i Burkiem go przezywał...~- Hale... No! 103 1, 7 | zrobić by nie zrobił, a mógł go kijaszkiem przetrącić abo 104 1, 7 | mnie niźli w borze. Okrył go kapotą, ospostarł nad nim 105 1, 7 | powiada:~- Nie zabijajcie go, ludzie, bo to też stworzenie 106 1, 7 | nijakiej nie ma... że zabić go trza koniecznie...~I chcieli 107 1, 7 | chciał odejść...~Ale już Go naród poznał i kiej nie 108 1, 7 | tak żebrali, tak całowali Go po rękach i po tych nogach 109 1, 7 | będzie a przyjacielem. Ino go szanujta i krzywdy mu nie 110 1, 7 | Burek siedzi tam, gdzie go obronił.~- Burek, a pódzi 111 1, 7 | mówiła chytrze ciągając go za język, ale Boryna, choć 112 1, 8 | chcąc, a słuchali i uważali go wszyscy.~Jeno nikt z dzieci, 113 1, 8 | niepokój i złość, jakie go roztrzęsały; Witka sprał, 114 1, 8 | prędzej - ale ostał w domu, bo go powstrzymywały oczy Jagustynki, 115 1, 8 | choć dobrze wiedziała, co go tak rozbiera i markoci, 116 1, 8 | chałupę, na ten sad, com go ano sama szczepiła, to synowa 117 1, 8 | Wyciągnął kieliszek, wytarł go połą kapoty, nalał w niego 118 1, 8 | pisknie, fiuknie i tylaś go już widział! Szymon, też 119 1, 8 | się drapać po głowie, bo go żałość ułapiła za serce; 120 1, 8 | zapraszał, gadał, jak mało kto go kiedy słyszał, i cięgiem 121 1, 8 | za szyję i całować, choć go i ciągotki sielne brały, 122 1, 8 | Ale stara grzmotnęła go ino w piersi, się potoczył 123 1, 9 | ze słomy przyciąć - Kuba go wygolił, a on się pasem 124 1, 9 | wysunął w opłotki - i tyla go już dnia tego widzieli...~ 125 1, 9 | zaglądał w okna, a nie miał go kto nagnać z powrotem, tyle 126 1, 9 | nie uredzę... Puściłem go... a w jaki pacierz abo 127 1, 9 | chłopaka po głowie... bo go tak ujął za serce tym skamleniem.~ 128 1, 9 | Witek ostał nieco w tyle, że go to po bosych nogach srodze 129 1, 9 | garści ściskał - dopiero kiej go dopchnęli do stołu, wprost 130 1, 9 | ale nie dostojał tak, bo go odepchnęli w kąt, pod kropielnicę, 131 1, 9 | w sidłach, dopiero Kuba go odnalazł i zawołał:~- Witek, 132 1, 9 | jeden i drugi, ale zmorzyły go w końcu monotonne głosy 133 1, 9 | wypominki ano odganiają go, i te pacierze, i te światła... 134 1, 9 | przykucnął przy nim, bo ziąb go przejmował na wskroś.~- 135 1, 10| radę, po użalenie się, to go ino skrzyczał i jeszcze 136 1, 10| względem tego lasu, co go dziedzic sprzedał Żydom 137 1, 10| choć zakląć ze złości - ale go wnet cosik poderwało z miejsca, 138 1, 10| i ten ksiądz! Do roboty go będzie zaganiał! Hale, sam 139 1, 10| jęknął ciężko i porwał go dziki, szalony gniew, że 140 1, 10| się na płoty i chlastały go gałęziami po twarzy... i 141 1, 10| jako ten pacierz, bych go nie zapomnąć.~W kuźni czerwono 142 1, 10| zliczy! A ciołek, co ci go dał niedawno, to nic?~- 143 1, 10| kiełbasami, to i nie dziwota, że go bronicie...~- Bele czego 144 1, 10| Ryfa jest i tyla, poniechaj go. Umyśliłem cosik i z tym 145 1, 10| ale póki żyje, to zawdy go może odebrać - bacz to sobie 146 1, 10| mnie i na twoją...~- Ale go nie dał tobie ni mojej! 147 1, 10| nie żałuj, a obaczysz, że go narychtujemy... A nie da 148 1, 10| idzie na wyrobek, niech go stary wygoni, pomogę jeszcze 149 1, 10| Rozsrażał się coraz bardziej, bo go wściekłość porywała, że 150 1, 10| medytował... - Juści, kto go ta wie, co zrobi? Sklął 151 1, 10| zrobi, pokłócą się... stary go wypędzi... Tak abo i nie, 152 1, 10| oczy rozbłysły i dreszcz go przechodził mocny, ognisty!... 153 1, 10| chałupą! Nie wyszła, unikała go, na drodze już z dala omijała!...~ 154 1, 10| im kradnie - a to kijem go choćby i na śmierć zakatrupię !~ 155 1, 10| mocno Antek.~Stary uderzył go oczami i nic nie odrzekł, 156 1, 10| teraz do ostatka, trzasnął go tak w pysk, rymnął łbem 157 1, 10| Jagnę wypowiedzieli, a żgało go w serce jakby nożem...~- 158 1, 10| szczekać! Ścierwa! - ale żarły go te wspominki jak ogień...~ 159 1, 10| jeszcze barzej rozbierała go złość i nienawiść; i 160 1, 10| całkiem wstać nie może, tak go ten kulas krzywy boli...~- 161 1, 10| krzywy boli...~- Hale, noga go boli! Wałkoń jeden, odpoczywać 162 1, 10| powiadał, co mu jest, choć go się Boryna pytał, ino że 163 1, 10| powracał znowu i wył... Witek go nawoływał, ale pies nie 164 1, 11| zrobi... a Jaguś poprowadzi go, gdzie ino zechce, bo stary 165 1, 11| wyrachowanie, ma! Ale pilnowała go będę... Z Antkami najgorzej, 166 1, 11| spowiedzi z Boryną, spotkali go przed kościołem... z miejsca 167 1, 11| mocniej cię kijem zleje...sama go obetniesz potem... Znałam 168 1, 11| ale wójt z Szymonem ujęli go pod boki i już prosto do 169 1, 11| na oczy nawijał.~Godnie go wprowadzili do Dominikowej; 170 1, 11| naród się rozstąpił, a oni go wiedli do izby szumno, z 171 1, 11| widziała niby ten obraz, co go naszają na procesjach, 172 1, 11| wołał młynarz biorąc go w ramiona.~Wnet się pobratali 173 1, 11| dzierż, to i nie pozna; gdzie go zawiedziesz! - jedna po 174 1, 11| nieprzychylne głosy, bo nie lubiano go we wsi.~- Wesele dzisiaj, 175 1, 11| drzwiach siedział, nikt go nie słyszał - i mówić wszyscy 176 1, 11| wygadywał w karczmie.~- Że go to nie prosili do muzyki?~- 177 1, 11| gadał Jambroży, juści, że go niewiela słuchali, bo kużden 178 1, 11| na dziesięciu morgach, to go wszędy prosili - zajączkiem 179 1, 11| hulać w kole, nie bacząc, że go ta i prażyły drugimi powrósłami 180 1, 12| podle, warkał i polizywał go po twarzy.~Rychło obaj zasnęli.~ 181 1, 12| Choć markotny był i śpik go morzył, zaniósł mu pełne 182 1, 12| psi łeb.~Gorączka mroczyła go coraz bardziej, więc jakby 183 1, 12| płotów i wyśpiewywał.~Darmo go Witek prosił i za rękaw 184 1, 12| skamlał, by szła do Kuby, to go w końcu wyciepnęła za drzwi 185 1, 12| Dobrze po śniadaniu obudziło go porykiwanie krów głodnych 186 1, 12| Ksiądz jest od tego, by gdzie go do chorego proszą, szedł.~- 187 1, 12| rozmawia... i do mnie by go wołać?... Te kobiety to 188 1, 12| jakoś z rzadka chwytały go bolenia, więc ino nasłuchiwał 189 1, 12| Łapą, któren nie opuścił go ani na chwilę, i pojadali 190 1, 12| przepada, ginie, a nawet go oczy człowiecze nie chycą.~ 191 1, 12| obwinął w nowe szmaty, dopiero go otrzeźwił.~- Do szpitala 192 1, 12| wyjściu.~Noga przestała go boleć po opatrunku zdrętwiała 193 1, 12| sieni Jankla. Wciągnęli go wnet do izby.~Żyd czapkę 194 1, 12| syn !~- Cichojta! Przyjąć go czym, gorzałki mu dać! - 195 1, 12| I... poniecha! Zmusi go do tego ktoś drugi, zmusi...~- 196 1, 12| powietrze i omdlał! Przeniosłem go na wyrko i zapaliłem latarkę, 197 1, 12| Prosto nie do wiary! Krew go mocno odeszła.~Kuba otworzył 198 1, 12| wszystkiej mocy... i oto nic go teraz nie boli, pomogło 199 1, 12| rychło, powiem Józi.~Roch go pogłaskał po twarzy i wyszli 200 1, 12| cicho jak ptaszek, bo krew go całkiem odeszła.~- Księdza 201 1, 12| zapominajcie o Kubie, trzeba go przypilnować! - zawołał 202 1, 12| ruszając.~- Nie ostawię go samego, nie zapomnę..~Wnet 203 1, 12| zapomniał o wszystkim, sen go brał i niósł w ćmę jakąś 204 2, 13| wychylił z chałupy, wnet go przycapiała za łeb i waliła, 205 2, 13| rozświetliły nieco.~- Naleciało go tyla, że i na całą zimę 206 2, 13| bolesny i jątrzący, ale go sobie przewłóczył przez 207 2, 13| ale sama czysta krzywda go piekła kiej ogień i rosła 208 2, 13| odwróciła od niego, jakby go nie znali, jakby przybłęda 209 2, 13| przybłęda był ze świata, omijali go kiej zapowietrzonego, nikt 210 2, 13| jest? - Zezuła trepy, bych go ino nie jątrzyć hałasem, 211 2, 13| ziemniakami tak zawiało, że ani go było rozeznać spod śniegów.~ 212 2, 13| i stężał nieco, że trza go było krajać w cegły; zapocił 213 2, 13| czego nie oberwał! Widzisz go, krowa młoda, na piąty rok 214 2, 13| stała bez ruchu; jeszcze go takim nie znała.~- Ostaj 215 2, 13| bielizn śnieżnych. Rwała go tęsknota jakaś, parła, rzucała 216 2, 13| temu, ni nawrócić. Dola go rzuciła we świat.~Jeszcze 217 2, 13| kapieć, czego doczekiwać? Już go te wspominki przeżarły, 218 2, 13| w omgleniu polach, zimno go przejęło, że zęby mu szczękały 219 2, 13| jakby te szrony przysypały go doć dna i na wskroś przejęły, 220 2, 13| nagła duszę zgubił, pamięć go odeszła, oglądał się bezradnie, 221 2, 13| nosić jako te światła. Mróz go przeszedł ze strachu, zerwał 222 2, 14| cały dół rozwalony, jakby go świnie spyskały .Idźcie 223 2, 14| tam śmiała jeść!~Wzięła go przez zapaskę i przeglądała 224 2, 14| praktykuje, z łaski jeno mój go uczy, cóż robić?... Trza 225 2, 14| Przywarła oczami do domu, piła go, obejmowała sercem i brała 226 2, 14| sposobił! Na tartaku, co go to postawili przy młynie, 227 2, 14| buchnęła płaczem, obłapiała go za nogi, całowała po rękach, 228 2, 14| Niech przyjdzie, prosił go nie będę, robota jest, ale 229 2, 14| po wsi nocami, widzieli go ludzie nie raz jeden...~ 230 2, 14| tym i dobrze rozumiała, że go tak pamięć krzywdy rzuca 231 2, 14| gnaty, cóż ja? Czy to umiem go zniewolić do się? czy to 232 2, 15| Antka na robotę; ostawił go na zajeździe wśród kloców 233 2, 15| na dzisiaj topora, trza go ino przyostrzyć, a na płask 234 2, 15| nie odzywał się jeno, bo go mocno dotknęło, że taki 235 2, 15| poganiał ludzi, i wszędzie go było pełno, zwijał się jako 236 2, 15| utrudzony i wyzbyty z sił, tak go bolały wszystkie kości, 237 2, 15| nie miała serca wypytywać go o nic, ale dogadzała mu, 238 2, 15| boso chodziła po izbie, by go ino nie przebudzić, a na 239 2, 15| Mateusz na okazję czekał, by go z roboty wygonić...~Antkowi 240 2, 15| patrzy jak ta trusia, byle go ino z roboty nie wygonił.~ 241 2, 15| i rzekł:~- Poniechajcie go, płacą mu za to, by poganiał! - 242 2, 15| stawić w jeden dzień, a wolał go robić bez cały tydzień, 243 2, 15| świecie, pachniało słonko, tom go rzucił, a szli natenczas 244 2, 15| oczy pokazywał, że sami go omijali.~W gorącu takim, 245 2, 15| Jacek mu było, znałem go dobrze! - zawołał Bartek 246 2, 15| często gęsto to i po drogach go spotykają, po tych mogiłkach 247 2, 15| Kubę jakiegoś szuka, któren go miał pono z wojny wynieść 248 2, 15| weź ozór za zęby, bym ci go nie przyciął, a od gospodarzy 249 2, 15| pilnie baczył i stróżował go na każdym kroku, ino przyczepić 250 2, 15| Antka głęboko za pazuchę że go tam żywym ogniem piekła, 251 2, 15| łaskę posiadł, a tak samo go przegonią, niech się tylko 252 2, 15| z podwyżki, ani cieszyło go zbytnio, że Mateuszowi zmiękła 253 2, 15| powiadali na robocie, tyle go to obchodziło razem, co 254 2, 15| popędzany, a w kółko biega, póki go nie zatrzymają.~I tak szedł 255 2, 15| dnia przyspieszał kroku, by go nie ujrzeli zasłuchanego, 256 2, 15| wciąż się nim zajmuje~że go pilnują i śledzą na każdym 257 2, 15| przejrzeć na wskróś. Bolały go te oczy, bo jakby świdrem 258 2, 15| życie mu mierzło i przeżerał go smutek - głęboki smutek, 259 2, 15| się rano z kowalem, chciał go wyminąć, ale tamten zastąpił 260 2, 15| ze zgodą nie żeń, widzisz go, jaki mi przyjaciel! Zrobiłbyś 261 2, 15| wichurze , a przy tym drażniło go wszystko w chałupie, niecierpliwiło, 262 2, 15| organistów! Młynarz chciał go wygonić, jeśli dziewkę raz 263 2, 15| podzieje biedota! - objaśnił go chłop jeden.~- Kto na zwiesnę 264 2, 15| podniósł się wreszcie, by iść go poszukać na dworze, a zarazem 265 2, 15| orzeźwić nieco, bo śpik go morzył. Drzwi wychodne prowadziły 266 2, 15| komory niby ten pies, go mietłą musiała odganiać. 267 2, 15| rzep do psiego ogona, ale go przeganiała...~- Widzieliście 268 2, 15| ten wilk wściekły, chycił go jedną ręką za orzydle, przydusił, 269 2, 15| wywalił na dwór i poniósł go prędko za tartak, do rzeki 270 2, 15| na ratunek i wyciągnęli go rychło, ale był nieprzytomny, 271 2, 15| nieprzytomny, ledwie się go docucili. Przyleciał wnet 272 2, 15| naszło się ludzi ze wsi, go przenieśli do młynarzowego 273 2, 15| do roboty, był pewny, że go odprawią, zaraz jednak po 274 2, 15| bo nie było rady, zaraz go też zabrał i poszli.~Hanka 275 2, 16| dokładał polan, ale tyle go ino widzieli co przy śniadaniu, 276 2, 16| Józka, to Dominikowa szukały go po obejściu i nawoływały, 277 2, 16| zmarło chudziaczkowi, krew go uszła i nawet bez świętej 278 2, 16| tak wychudł, że ledwiem go poznał!~Nie odezwały się 279 2, 16| Dominikowej też, że do cna go opanowały! Dobrze mu z tym 280 2, 16| zamyślać się o Antku.~Jasio go jej przypomniał, że jak 281 2, 16| Prawie trzy miesiące go nie widziała, bo jeszcze 282 2, 16| nim pomyśleć! Nie widywała go, to i na myśl nie przychodził, 283 2, 16| pomiędzy wszystkich, pojedli go ze czcią, kieby ten chleb 284 2, 16| pomagać Jagusi a wyręczać, go stara skarciła~- Siedźcie, 285 2, 16| przeciągały między pniami. Strach go. brał coraz bardziej, bo 286 2, 16| a krzyczał, to powalili go na plecy, przygnietli nogami, 287 2, 16| odnieśli noże i już, już mieli go żgnąć... a wtem skamienieli 288 2, 16| na świat puszczony - a to go jastrząb, a to go zwierz, 289 2, 16| a to go jastrząb, a to go zwierz, a to głód, a w końcu 290 2, 16| mógł mówić więcej, płacz go chycił, żal i to poczucie 291 2, 16| jej kolan.~Nie spostrzegła go od razu, bo stoczek, przy 292 2, 17| że z rozmysłem potrącała go wełniakiem, nie mogąc 293 2, 17| widzi mi się, wasz Antek go pobił; za orzydle wziął, 294 2, 17| Antek to posłyszał i pobił go! Jak te psy o sukę ,.tak 295 2, 17| nie darują.~- Dobrze, że go pobił, dobrze, jeszcze bym 296 2, 17| gotowa była lecieć i drzeć go choćby tymi pazurami! Nie 297 2, 17| będą się umilali!~Odsunęła go szorstko.~- Hale, będzie 298 2, 17| głuchej, niejasnej nadziei, że go tam spotka.~Juści, że nie 299 2, 17| spotka.~Juści, że nie było go w kościele, ale za to spotkała 300 2, 17| się młockarnia we Woli, to go pozwali, bo dworski kowal 301 2, 17| wedle naszego lasu, mają go rąbać po Trzech Królach ! ~- 302 2, 18| Sam się obiecał, nikto go nie prosił - powiedział 303 2, 18| tym. Mój Boże, szukałem go od lata po wszystkich wsiach 304 2, 18| że umarł.~- Postrzelili go, krew go uszła i pomarł, 305 2, 18| Postrzelili go, krew go uszła i pomarł, pomarł! - 306 2, 18| że nieraz dobrodziej sam go chwalił...~- Na waszym cmentarzu 307 2, 18| Panu Bogu oddajem!~Chciała go pocałować w rękę, ale wyrwał 308 2, 18| szczekał na nich, chycił go któryś za grzbiet i rzucił 309 2, 18| nie baczył dobrze, strach go zdziebko przejmował, że 310 2, 18| Kubowego krzyża; odnalazł go wreszcie, stał pod samym 311 2, 18| jakoś strasznie, strach go przejął taki, że galopem 312 2, 18| trzymane mocno w garści, pies go też właśnie dopędził, że 313 2, 18| szczekać i skomleć radośnie, go Antek jął głaskać.~- Dobry 314 2, 18| jednego cudaka...~- Przynieś go, naści dziesiątkę, byś nie 315 2, 18| przychodź! - szepnął, chciał go pytać , dowiadywać się, 316 2, 18| że raz po raz zacinała go w twarz, go przytrzymał 317 2, 18| zacinała go w twarz, go przytrzymał mocno, przechylił 318 2, 18| przepadł w nocy. Nie było go, jeno ten cichy, palący 319 2, 18| Mówił mi ktosik, że widzieli go na odwieczerzu, po wsi chodził 320 2, 18| rozmyślać.~Ciepnął się, jakby go giez ukąsił w słabiznę.~- 321 2, 18| przyznał się, jak wielce go bolało to pominięcie, i 322 2, 18| tego, popamiętają. Mają go widać za nic, to im pokaże, 323 2, 18| starszym, pijanica; zrobili go wójtem, ale tak samo mogą 324 2, 18| ale tak samo mogą jutro go zrucić i wybrać choćby Jambroża, 325 2, 18| przyjacielstwa szukał! Gryzło go to srodze, bolało nawet 326 2, 18| uweźmie i nie zawoła, nikto go nie zmusi.~- Prawda, ale 327 2, 18| może by ustąpił.~- Prosił go nie będę! - zawołał ostro.~- 328 2, 18| ludzką w Borynie, stary go wyprowadził w opłotki i 329 2, 19| we drzwiach, spostrzegł go, podniósł hardo głowę, łypnął 330 2, 19| ale na to Mateusz chycił go za rękę i zniewolił, by 331 2, 19| z Woli?...~- Nie zbiłem go to na odpuście we żniwa, 332 2, 19| radził chytrze, pociągając go z wolna za język.~- Mogę 333 2, 19| wyżalić, to teraz brała go szalona chęć do wywnętrzenia, 334 2, 19| mu pod kapotę i na wagę go stawią... liczą, tu cosik 335 2, 19| patrzał, to i wnet otoczyli go zwartym kołem, pilnie słuchali, 336 2, 19| wczoraj a ci sami omijali go z dala na drodze.~- Ani 337 2, 19| krótko Mateusz.~- Któż to go powstrzyma, któż zabroni? - 338 2, 19| jeszcze nieco matki.~- Nastka go tak nauczyła rozumu! - szepnął 339 2, 19| wyrychtował.~Nie chcieli go słuchać długo i jaki taki 340 2, 19| nie pójdzie.~Nie prosiła go już więcej, zawzięła się 341 2, 19| basica jęknęła, znali go przecież, że jak się rozochoci, 342 2, 19| alkierza Boryna, przywiedły go kobiety zgorszone, popatrzył 343 2, 19| wszystkim pomiarkował, złość go poderwała sroga, zakąsił 344 2, 19| wybiegł z karczmy, ale skoro go jeno mróz owionął, zatoczył 345 2, 19| opadły mu ręce, strach go uderzył tak mocny, że drżeć 346 2, 19| karczmie dopiero, dokąd go przywiedli przyjaciele, 347 2, 19| nie odpowiadał, opuścili go wszyscy. Siedział tak martwy 348 2, 19| bezwiednie, lęk ściskał go za gardło, serce zamierało, 349 2, 19| sprzed kościoła doszedł go bolesny płacz i głośne wyrzekania, 350 2, 20| podnieść nie mógł, że to go cięgiem mdliło, kolki spierały 351 2, 20| deliberował - i taka złość go przejmowała, taka zazdrość 352 2, 20| skoro na ambit wziął, można go było żywym ogniem przypiekać, 353 2, 20| miał, a wielce baczył, by go na ozorach nie obnosili.~ 354 2, 20| ucha jej szeptała - odstaw go kiej tego ciołka od krowy, 355 2, 20| odpowiadał śmiało Witek, go ksiądz pogłaskał po głowie, 356 2, 20| nim, to i o zgodę prosił go nie będę - powiedział zawzięcie.~- 357 2, 20| księdza.~- Dyć bociek, Witek go jesienią przygarnął, bo 358 2, 20| się podoba, że chętnie bym go kupił od was, sprzedacie?~- 359 2, 20| miał sprzedawać, chłopak go wnet zaniesie na plebanię.~- 360 2, 20| wieczora, że stary musiał go przyciszać rzemieniem przypominając 361 2, 20| dopadał boćka, ogarniał go ramionami, całował a żałosnym 362 2, 20| boćka w swoją kapotę, by go uchronić od mrozu, i do 363 2, 20| popłakując rzewnie ponieśli go na plebanię, a Łapa pobiegł 364 2, 20| wierzył jej, znienawidziła go jeszcze barzej, a coraz 365 2, 20| księdza u Borynów przydybała go koło stawu.~- Wiesz, stary 366 2, 20| spalił swojego szwagra, że go skrzywdził przy działach, 367 2, 20| takiej okazji...~Uspokajał go Rocho, tłumaczył, ale nic 368 2, 20| skaleczył, skargi z te-~go powstały.~Ale przy tych 369 2, 20| wyżalać nie miał przed kim, to go i barzej piekły te ognie 370 2, 20| godziny na zegarze, ani go wyprzedzić, ani wstrzymać!~ 371 2, 20| ksiądz z Tymowa przyjeżdżał go zastępować - a to o złodziejach 372 2, 20| A bo i nie wiem, po co go było trzymać, jeno ludzi 373 2, 20| wszystkim ustępował, a wydali go! - szepnął z wyrzutem chłopak.~- 374 2, 20| brał od drugich!~Skrzyczała go Nastka biorąc w obronę Jaśka, 375 2, 20| kolację Józka podała.~Wójt go namawiał już nie po raz 376 2, 20| się mocno zagniewał, że go to wtedy dziedzic nie wezwał 377 2, 21| poruchając pod wiatr; zatykało go cięgiem, przystawać musiał 378 2, 21| każdy chłop poleci, jak go kiecką przywabią.~- Gdyby 379 2, 21| obwiązał sznurem i wlókł go rozglądając się za pniem, 380 2, 21| ciepnął o ziem, dźwigać go musiała, sama ledwie mogąc 381 2, 21| tuż przy drodze, broniły go od burz cztery ogromne brzozy 382 2, 21| widział; snadź wiater oderwał go, bo wisiał tylko na jednej 383 2, 21| targane wichurą okrywały go cięgiem sobą, trzęsły się, 384 2, 21| już by się rozpękł, gdyby go robak taki przewiercał! 385 2, 21| widok rymnął w zawieję, że go porwała jakby w pazury, 386 2, 21| jeszcze i dla was.~Pocałowała go w rękę i odchodziła bez 387 2, 21| wygnał ich, prawda, ale Antek go pierwszy pobił i zawsze 388 2, 21| powróci do ciebie... opętało go złe i rzuca po świecie... 389 2, 22| dotykał, musieli podporami go wspierać, by się do cna 390 2, 22| tańcuj! - zakrzyczał kropiąc go kijem, a na to piszczałka 391 2, 22| gonił, a wodziciel niby go to powstrzymywał, a pytą 392 2, 22| całkiem był głupi!- broniła go Nastka, Mateusz pomagał 393 2, 22| Rocha pod kominem i nuż go molestować i milić się przed 394 2, 22| gdziesik w zaświaty - słuchała go całą duszą, całą mocą czującego 395 2, 22| dobrością nie poradzi, założył go do pługa i począł umyślnie 396 2, 22| umyślnie orać stary ugor, by go przemęczyć i do pokory nagiąć, 397 2, 22| ciągnąć nie chciał, sprał go wtedy kozicą, co wlazło, 398 2, 22| zdjąć z kulasów, trzasnął go zadnimi kopytami i na miejscu 399 2, 22| brakło i ziąb przejmował go do kości, to popędził znowu 400 2, 22| poganiały pilnie strasząc go wyciem, i pewnej nocy 401 2, 22| gospodarza i zarżał, by go przyjęli z powrotem, ale 402 2, 22| wdowa z dziećmi, a poznawszy go, choć tak był zbiedzony, 403 2, 22| choć tak był zbiedzony, nuż go prać, czym popadło, odganiać 404 2, 22| wiedział, co począć, opadły go zwierzaki, nie bronił się 405 2, 22| już była i śmierć, ale one go ino obmacały i starszy powiedział:~- 406 2, 22| tobą i pomożemy...~Wzięły go między siebie i powiedły 407 2, 22| nadeszła wdowa i poznała go zaraz, to choć krzyknęła 408 2, 22| akuratnie, ale mało kto go zauważył, choć cichość była, 409 2, 22| myśleli, że już był zabit albo go Turek wziął do niewoli, 410 2, 22| spiesznie ruszył do wsi...~Nikt go nie witał, nikt nie poznawał, 411 2, 22| wyklinać i pomstować!~Próżno go żona wstrzymywała, próżno 412 2, 22| darmo. - Pan Bóg i .tak go opuścił i na zatracenie 413 2, 22| pomiarkował, że Pan Jezus chciał go doświadczyć i wypróbować.~- 414 2, 22| wiecznym, i nie cieszyły go ni bogactwa, ni nic... 415 2, 22| orki przeszkadzała, ledwie go od tego kobieta odwiedła 416 2, 22| wybiły zboża.~Potem czeladź go odbiegła.~Potem zaś przyszły 417 2, 22| popękała.~Potem opuścili go całkiem ludzie i bieda siadła 418 2, 22| zmiłowanie Pańskie mogło go tylko wybawić!~Jakoś późną 419 2, 22| skonaniu...~Kobieta broniła go, jak mogła, obrazem świętym 420 2, 22| dobywali się do chłopa, by go porwać żywcem, nim ksiądz 421 2, 22| Jezusem; tyle że broniła go kobieta różańcem, to obrazem 422 2, 22| Królową Niebieską, strach go wziął, padł na kolana, ryknął 423 2, 23| się na szyję i obejmując go ze wszystkiej mocy szału 424 2, 23| stary ponowił, trzasnął go pięściami w piersi i pognał 425 2, 24| Ano co, do kreminału go wezmą i tyla!~- Sprawiedliwie 426 2, 24| Jagnustynka...~- Ani chybi, wezmą go w dybki i posadzą w kreminale.~- 427 2, 24| się znała.~- A nie złapał go to stary?...~- Złapał, ale 428 2, 24| że nawet Mateusz. któren go obraniał zrazu, dał spokój, 429 2, 24| że do kreminału, na Sybir go, kijami zatłuc kiej psa 430 2, 24| i chcieli bieżyć, wywlec go z chałupy i tak sprać, bych 431 2, 24| wieczora nie doczeka.~- Wzywali go też i do Bartka z tartaka...~- 432 2, 24| Jakże, nie wiecie? drzewo go tak przygnietło, że pewnie 433 2, 24| boć wszyscy byli pewni, że go zakutego w kajdany powiezą 434 2, 24| Skoczył na równe nogi, kieby go kto kijem zdzielił, ale 435 2, 24| się, piuka żałośnie, bych go zratowali.~Płacz nią wstrząsał 436 2, 24| wiedział, co rzec, złość go odpadła i gorzki, gryzący 437 2, 24| widząc już nic poza tym, go nawet nie obchodziły posądzenia 438 2, 24| dobrodzieja.~Przestrzegał go Mateusz, ale na darmo, próżno 439 2, 24| dawni przyjaciele, omijali go z dala, pierwsi głośno powstając 440 2, 24| nie zaprzestał, kochanie go tam do niej ciągnęło czy 441 2, 24| karczmy Szymek, odciągnął go w kąt i powiedział, że dopiero 442 2, 24| niego przeniesła.~Jakby go kłonicą ździelił przez ciemienie, 443 2, 24| ździelił przez ciemienie, tak go zamroczyła ta nowina, boć 444 2, 24| ostatniej chwili odrzuciło go cosik od drzwi, przypomnienie 445 2, 24| przyszedł i gdzie jest, przejęły go te śpiewy na wskroś i osnuły 446 2, 24| osłabł w sobie, senność go ogarniała i głęboka cisza, 447 2, 24| do cna przytomny. Odszedł go śpik, a jeno jakiś ciężki, 448 2, 24| całym głosem i wyklinał go, a do pokuty wzywał, a potem 449 2, 24| nie będzie - to by wyrwali go jak pokrzywę i precz wyrzucili 450 2, 24| księdza biegł za nim i smagał go do żywej krwie.~Jakiś krzyk 451 2, 24| niekiedy gałęź jakaś chlastała go po twarzy, to znowu przyciszało 452 2, 24| począł krzyczeć i ogarnęło go jakby szaleństwo gniewu 453 2, 24| Balcerków, ale i ci przyjęli go lodowato, bąkali coś niecoś, 454 2, 24| poszedł do Mateusza, nie było go doma, jeno stara Gołębowa 455 2, 24| gniewem zapalił, odeszła go bowiem wszelka złość i pomiarkowanie, 456 2, 24| pierwszy widział, otaczała go dookoła przywartymi do ziemi 457 2, 24| ziemi chałupami, zagradzała go zewsząd, że jakby ruszyć 458 2, 24| moc nieprzeparta bierze go za gardziel i do ziemi przygina, 459 2, 24| okna, bo mu się wydało, że go stróżują, że patrzą za nim 460 2, 25| wywrzeć z nawiązką to, co go na wnątrzu jadło - toć i 461 2, 25| był, ale za głupiego nikto go nie miał.~A jeno głupi w 462 2, 25| bojaźni jako ten ptaszek, kiej go chłopaki przychwycą i pod 463 2, 25| garnęła się do Antka, choć go miłowała jakby jeno ze strachu 464 2, 25| chłopy, gorszym nawet, bo się go barzej bojała niźli Boryny, 465 2, 25| zawziętością. Bojała się go, wydawał się jej dzikim 466 2, 25| jakże, sam ksiądz wypomniał go w kościele, wieś cała odstąpiła, 467 2, 25| starego i doszukując się go w podwórzu, Pietrek robił 468 2, 25| nakładli za pazuchę, tak go zapiekło, szepnął z wyrzutem 469 2, 25| przed nim a przepraszać, że go już miłować nie poradzi, 470 2, 25| brakło mu już głosu i taka go złość porwała, że rzucił 471 2, 25| nie zważał na to, a że go wnet poniesła zapamiętałość 472 2, 25| powiedając potem, że zmora go dusiła; to gdziesik psy 473 2, 25| czapki nawet nie zdjął, nikt go w rękę nie pocałował, a 474 2, 25| Nasze prawo, a nikto go nam nie przyznaje. Nasz 475 2, 25| przyznaje. Nasz bór, a tnie go! To i cóż my, sieroty, poczniemy, 476 2, 25| ku Boryrnie, ale ino tyla go było widać, bo naraz zawarczały 477 2, 25| kilkadziesiąt rąk chwyciło go ze wszystkich stron i wyrwało 478 2, 25| śnieg, pod nogi, ledwie go Boryna ochronił i zawlókł 479 2, 25| Poszedł nań Stacho Płoszka, by go wstrzymać, bo już naród 480 2, 25| zaczął przed nim uciekać, to go uchwycił za orzydle, okręcił 481 2, 25| któryś z Wachników i trzasnął go cepami gdziesik w ramię, 482 2, 25| wytrzymał i pacierza, borowy go zmógł, sprał; w śniegu utytłał 483 2, 25| nim się doń dobrał, opadły go z wrzaskiem baby, przechwyciły 484 2, 25| strasznym głosem, porwał go na ręce, przytulił do piersi 485 2, 25| krzyczeć:~- Ociec! Zabili go! Zabili! - wył kiej ta suka, 486 2, 25| nieprzytomnie:~- Zabili go! Zabili!~ myśleli, 487 2, 25| uciekać, ale czując, że go tamten dogania, odwrócił 488 2, 25| prosto w piersi, nie trafił go jednak jakimś cudem, tyle 489 2, 25| zmiłowanie prosił - Antek porwał go w pazury kiej ten wilk wściekły, 490 2, 25| dających opór, musieli go w końcu uspokajać i odrywać, 491 2, 25| darł się wniebogłosy, kiej go przenosili, Kobus zaś był 492 3, 26| zabiegał mu drogę.~- W ogon go pocałuj, a poproś pięknie, 493 3, 26| pochodzi, a nie zmienić go człowiekowi grzesznemu.~ 494 3, 26| poszło. Dziedzic sprzedał go kryjomo przed Lipcami Żydom. 495 3, 26| przed Lipcami Żydom. Jeli go wnet rąbać! Krzywda była 496 3, 26| wydzielą, co jest czyje, ruchać go nikt prawa nie ma. Ale się 497 3, 26| rozłupaną głową: borowy ci go tak uszlachtował, a tego 498 3, 26| Gołąb był tak pobity, że go przywieźć musieli, Płoszce 499 3, 26| sam nogi nastawił i tak go powieźli...~- Jezu mój miłościwy! 500 3, 26| długo pacierz mówiła łzami go polewając gorzkimi, długo


1-500 | 501-1000 | 1001-1042

IntraText® (V89) Copyright 1996-2007 EuloTech SRL