Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library
Alphabetical    [«  »]
izes 2
izescie 1
j 7
ja 1018
jablek 6
jablka 3
jablkami 1
Frequency    [«  »]
1065 jeszcze
1045 mu
1042 go
1018 ja
985 od
981 bylo
839 ino
Wladyslaw Stanislaw Reymont
Chlopi

IntraText - Concordances

ja

1-500 | 501-1000 | 1001-1018

     Tom, Rozdzial
501 3, 28| Przepijcie, gospodyni, do mnie, ja to nie organista!- wykrzyknął 502 3, 28| pamięci! - zestrofowała gniewnie.~- A cóż to? płakaniem 503 3, 28| izbę wyporządź!... widzisz !... dziedziczka jakaś, rączków 504 3, 28| zajrzeć...~- Młynarzowa przed wieczorem wezwała 505 3, 28| gotowego grosza i za to mają przetrzymać u siebie do 506 3, 28| nie pomarła dzieucha, ino tak z głodu sparło... ziemniaków 507 3, 28| wymiarkować, przerwał ostro i jął surowo gromić, odsunął nawet 508 3, 28| ciszej. - To juści, że skoro dojrzę, to się jaże we mnie 509 3, 28| nie krzywdźcie jej!~- To ja ją krzywdzę?~Zdumiała się 510 3, 28| krzywdźcie jej!~- To ja krzywdzę?~Zdumiała się wielce, 511 3, 29| ziemia czekała; wygrzewało młode słońce, suszyły wiatry, 512 3, 29| każda w chałupie... już ja przedstawię dobrze!... - 513 3, 29| również cicho uderzając srogimi oczyma.~Sczerwieniła 514 3, 29| Gdzież Stachowa?~Odsłonili , w bok się odsuwając, ale 515 3, 29| na pilniejsze potrzeby, ja i tak zaraz po świętach 516 3, 29| miłosierdzie, on zaś przeżegnał błogosławiący i za głowę 517 3, 29| ocielić.~- Przyprowadźcie do mojej obory, zmieści 518 3, 29| tak długo... - uspokajała Hanka poczciwie. - A kaj 519 3, 29| gardło.~- Przyparliście , że dziw kiecki nie zgubiła 520 3, 29| założyć do wozu gniadą.~- Ja w deskach i ślepą kobyłą 521 3, 29| ozwarła z podziwu i markotność chyciła. Jakże, to mieniło 522 3, 30| komorze ojcowej.~Dreszcz przejmował, czuła na rękach 523 3, 30| piersiami wtulony węzełek.~Tak roztrzęsła radość i strach 524 3, 30| lała ciężkimi łzami, matka szturchaniem przywodziła 525 3, 30| głowę do jej kolan... to żal ścisnął za serce i same 526 3, 30| tak rozmodliła gorąco, tak ano słowa księże przejęły 527 3, 30| to dzisiaj dopięła, tak ukrzepiły, iże całą radość 528 3, 30| brząkaniem kluczów przyniewolił do wyjścia z pustego już 529 3, 30| sił do rozmyślań, bo śpik zaraz z miejsca zmorzył. ~ ~. . . . . . . . . . . .~ ~ 530 3, 30| też po matusi! - pouczała Józka żałośnie. - Jeno chustkę 531 3, 30| kowalowa, ale kiej Rocho chciał więcej pociągnąć za język, 532 3, 30| ucierać.~- Albo z Jagatą, to na odpusty poprowadzisz - 533 3, 30| Kamizelę ma ze wsypy, co to świnie podarły.~Leciały 534 3, 30| ze swojej głowy? ~Dziw rozpierał.~- A sam! Jędrek 535 3, 30| tłusto omaszczone. Zaczęła podawać na ławę, gdyż Rocho 536 3, 30| utrudzenia. Jakże!... toć Antek przyjął kiej tego psa uprzykrzonego... 537 3, 30| końcu i mówić nie mogła, żal dusił, łzy zalewały, to 538 3, 30| zasadzili na Nastkę, dostali w pazury i pod studnię 539 3, 30| jeno spojrzała, i cięgiem, zagadując, ale że go zbywała 540 3, 30| szeptała wystraszona ciągnąc do łóżka, bo jej w ręku 541 3, 30| otwierając oczy, zgudka jeno chyciła.~Rozeszli się 542 3, 30| kowalowa być musi robota; gorąc przejął na myśl, kiejby 543 3, 30| stać na najgorsze, znam ja go dobrze...~Wójt nadszedł 544 3, 30| ona cięgiem spała. Zbudził dopiero turkot wozów pędzących 545 3, 30| gadu, gadu, a z czym to ja przyszłam? Obiecały się 546 3, 30| mogła. Od samego rana tak cosik rozpierało i ponosiło, 547 3, 30| wszystko, nie pomogło: rwało coraz barzej, by gdziesik 548 3, 30| przez drzewa.~Chłód mroków owionął, a ciche, nagrzane 549 3, 30| siebie, ani wiedząc, co niesie i dokąd.~Wzdychała 550 3, 30| jeno mocno czuła i to, że rozpiera aże do bolu, do 551 3, 30| do krzyku, do płaczu, że ponosi gdziesik, czepiłaby 552 3, 30| Dygotała w sobie, paliły oczy, zaś omdlałe nogi stulały 553 3, 30| stulały się bezwolnie i ledwie niesły. Płakać się jej chciało, 554 3, 30| rosami operlonych, to brała szalona chęć skoczyć w ciernie, 555 3, 30| popatrzeć na niego, ale dojrzał.~I uciec nie poredziła, 556 3, 30| Jaguś, nie poznali?~ w dołku ścisnęło od tego 557 3, 30| przychylonymi. Pojaśniał niekiedy, wtedy podnosiła 558 3, 30| wstrzymała oddech, dreszcz przeszedł i podała się piersiami 559 3, 30| piersiami naprzód, czekała, obejmie i do pnia przyprze, 560 3, 30| miała w głowie, ciągotki rozbierały.~Wieczór się 561 3, 30| kieliszek sięgając.~Naraz ktosik wpół krzepko ujął, że krzyknęła 562 3, 30| zwalniając z pazurów i pociągnął bocznymi drzwiami do alkierza.~ 563 3, 31| Jagustynka przechwyciła jeszcze w porę i do poduszek 564 3, 31| uprzątania izby, posypując piaskiem.~Stary kichał zawzięcie 565 3, 31| przed całą wsią na ojca, że ukrzywdził. ~- Jak wam do 566 3, 31| możecie tu wysiedzieć, to i ja poradzę, a chałupę z wolna 567 3, 31| obaczy? kiej?~- Niezadługo, ja to wama powiadam, to wierzcie.~- 568 3, 31| powiadają: rachuj kaszę, kiej sypiesz do garnka, paliców 569 3, 31| od tegoś postanowiony, ja nie twój parobek, słyszysz! - 570 3, 31| ze śmiercią zwłóczy, by poszkodować.~- Wróci pewnie 571 3, 31| krewniaków. Kłębowa nierada puściła od siebie, boć to 572 3, 31| zmierzającą w opłotki, poszczuła psem. Łapa się rozsrożył 573 3, 31| Nie urzekłaby, gdybyście puścili - szepnęła Jagna 574 3, 31| chłopa, Ulisi Sochównie, że zwiedzie kawaler, tej pękatej 575 3, 31| Juści, co sąsiadki obsiadły , z całego serca pocieszając; 576 3, 31| co spojrzała na żłób, to nowy ryk wstrząsał i nowe 577 3, 32| naszego? co?~- A we Wólce! Ja ta zawdy za pan brat z dziedzicami 578 3, 32| się naraz o płot, bo tak w dołku ścisnęło, że omal 579 3, 32| Wróci Antek, wróci! - radość rozpierała do krzyku, a 580 3, 32| krzyku, a jednocześnie jęły przenikać strachy jakieś, 581 3, 32| rajcowały zawzięcie.~Dopędziła Jagustynka.~- Juści, że 582 3, 32| a zarządźcie, co potrza. Ja ostanę w chałupie, obrządzę 583 3, 32| grzechów...~Zakrzyczały wyśmiewając wzgardliwie. 584 3, 32| niech Bóg broni...~- Czeka jeszcze niejedno... Jagna 585 3, 32| chyłkiem pod wiśniami, bo chwytały za głowę obwisłe 586 3, 32| Dzisiejsza nowina zerwała z łóżka i trzymała na nogach, 587 3, 32| nie poszła dalej: ogarnęło naraz zniechęcenie i taki 588 3, 32| na gorsze...~Źrebak lizał po twarzy, że bezwolnie 589 3, 32| przystając nagle.~Płomień ogarnął, moc rozprężyła 590 3, 32| jesteś!~- Ale póki żyją, to ja waju mogę drzwi pokazać.~- 591 3, 32| klasów to już? ~Za serce cosik ścisnęło, jakby żal 592 3, 32| dziwnej słodkości...~Jakby sen zmorzył nagły i tym 593 3, 32| prężąco, z lubością...~Chłód nagle przejął. Dopiero spostrzegła, 594 3, 32| nie posłyszeli!~Markotność przejęła. Jakże! taka Nastka, 595 3, 32| wszystkie powrócą... - Porwała nagła, niecierpliwa radość, 596 3, 32| to wyglądacie? - zagadnął ktosik niespodzianie.~Jakby 597 3, 32| ktosik niespodzianie.~Jakby kto przez ciemię zdzielił, 598 3, 32| poszła do kobiet. Odpadła moc i chęć sprzeciwu, a 599 3, 32| poddała się przykazowi, któren wyrywał z myśleń i niepewności. 600 3, 32| niepewności. Przejmowała jeno dziwna tęskność, że 601 3, 32| widząc babich ślepiów, co obiegały cięgiem, kiej te 602 3, 32| bronić poniektórych, ale zakrzyczała Kozłowa:~- Wy 603 3, 32| całego świata zwłóczą.~- A ja swojego straciłem, w same 604 3, 32| za procesją zagrzebywała strzępkami po miedzach la 605 3, 32| zaintonował litanię, ale ciągnęli ospale, że śpiewał ino kto 606 3, 32| doprawiona i idzie kiej bór.~- Ja siałem jeszcze na Palmową, 607 3, 32| miejsca, bych lecieć, ognie przejęły i taki dygot, co 608 3, 32| przysiądzie. Nawet mało kto przywitał - jakże! każdemu 609 3, 32| te rozmysły przygniatały kieby kamienie, że ledwie 610 3, 32| kiej ta sarna spłoszona. I poniesły radoście, że pobiegła 611 3, 32| rozgorzałe, ku niemu porwały nagle dawno już zapomniane 612 3, 32| już oczu niczyich.~Jakby kto wodą zimną. oblał, że 613 3, 32| swoimi. w końcu złość zatrzęsła, że byłaby z lubością 614 3, 32| opałkę sieczki, chwycił wpół, do sąsieka przypierał 615 3, 32| jakby nawet rada temu, że jakaś moc pojena i ponosi, 616 3, 32| pojena i ponosi, ale skoro rzucił na słomę i poczuła 617 3, 32| klepisko...~Straszna złość zatrzęsła...~- Ty pokrako 618 3, 32| kulasy poprzetrącam!... Dam ja ci jamory, jaże się juchą 619 3, 32| się z Tereską trzymając wpół i cosik jej prawiąc... 620 3, 32| reh! reh!~Bocian zdechł!~Ja rada, ty rada, obie my rade!~ 621 3, 33| okopconego komina.~Dojrzała z proga Nastka, że to ino 622 3, 33| przełazu opowiadała, co spotkało.~- A może by organista 623 3, 33| puszczają?...~Trwoga chwytała za gardło, nogi się uginały, 624 3, 33| pani? ~- Na ogrodzie, zaraz tu posłyszycie...~Tereska 625 3, 33| z tobą rozmówi, no...~- Ja nie wygnałem, mówię ciotce.~- 626 3, 33| dobrych pacierzy zawołano do izby. Organista rozmamłany 627 3, 33| tuliła kajś w opłotkach.~- Co ja teraz pocznę, sierota? co? - 628 3, 33| się o wszystkim! Strach porwał jako ten zły, luty 629 3, 33| prędzej, ale stara odwiedła na bok i dziwnie dobrotliwie 630 3, 33| gdyż co chwila chwytał taki żal za Mateuszem, że 631 3, 33| niedalekie wrzaski podniesły na nogi.~Jakby przed wójtową 632 3, 33| przepuszczając niczego, żgała powoluśku naśmiechliwymi 633 3, 33| ukradła! - wrzasnęła.~- Ja ci ukradłam! Powtórz to 634 3, 33| niebie, wszyscy słyszeli. Ja ci ukradłam, masz świadki, 635 3, 33| rozwścieczony, jazgotała zajadle:~- Ja ci kijem przytwierdzę! ja 636 3, 33| Ja ci kijem przytwierdzę! ja ci zaświarczę! jak ci...~- 637 3, 33| Odepchnęła męża, któren powstrzymywał, i rozkraczywszy 638 3, 33| pierwsza wójtowa chlasnęła kijem przez pysk i z dzikim 639 3, 33| sponiewierana, że ledwie poznawali. Z gołym łbem 640 3, 33| podartą pazurami, jakby kto pobronował, że choć 641 3, 33| obrosłe brudem, jaże litość wzięła. Przeniesła je do 642 3, 33| majster, to sobie stawiajcie, ja z próchna nie poredzę - 643 3, 33| pogrozy.~- Wróci Jasiek, to mu oddam, jeszczek gorzałki 644 3, 33| przysunął nagle, obejmując chciwymi rękoma.~Wyrwała 645 3, 33| sobie.~- Głupi, przeciech ja ino tak sobie powiedziałam, 646 3, 33| przeciwiaj się! Muchami zmaściłaś, więcej ich niźli 647 3, 33| Poliż osi, to obaczysz, ja ta nie probantka! - odpowiadała 648 3, 33| bijącym sercem oczekiwania, że przyjmie i powie: "Ostańce!"~ 649 3, 33| obmierzłej chałupie mężowej. Złe porwało i niesło, a nikto 650 3, 33| co ino może, we złoto by oprawił. Niech se używają 651 3, 33| do nich! ~Juści, mało to własnych zmartwień żarło! 652 3, 33| ale poredzi mu to? Jeszcze sponiewiera, a któż to się 653 3, 33| Każdego maja przystrajały dziewczyny w papierowe wstęgi 654 3, 33| pogięte krzyże osłaniały nieco od burz zimowych i 655 3, 33| Mówcie, co wiecie! - mróz przeszedł.~- Co ja ta wiem?... 656 3, 33| mrózprzeszedł.~- Co ja ta wiem?... tyla jeno, co 657 3, 33| ledwie wyjąkała, dygot trząsł i łamał. - Dyć... 658 3, 33| myślała jedno w kółko.~Groza przejęła, rosnąc z minuty 659 3, 34| cieniów, że jeno czasem, kiej wiater ozdarł, słońce chlustało 660 3, 34| koni, dał sołtys, dałam i ja Pietrka. Dziedzic już na 661 3, 34| dobrodzieja się redziła. Skrzyczał , że głupia.~- Bo i prawda. 662 3, 34| kochani - szeptał całując w głowę, bo mu się do nóg 663 3, 34| po śmierci Dominika.~- A ja myślałem, że co inszego, 664 3, 34| dobrze schowajcie - ostrzegł jeszcze i poszedł.~ dopiero 665 3, 34| krzakami. Złapię Kłębiaka, to ja mu dam strachania. Spotkałem 666 3, 34| Filipka z litości przyokryła zapaską. Czysta sodoma. 667 3, 34| ma kto podać, a ta...~- Ja bymze wsi wyświeciła! 668 3, 34| podać, a ta...~- Ja bym ze wsi wyświeciła! ja bym 669 3, 34| bymze wsi wyświeciła! ja bym ścierwę rózgami pod 670 3, 34| tu dodawać? - uspokajały kobiety, załamując ręce.~- 671 3, 34| Dominikowa?~- Z rozmysłem w mieście ostawili, bych 672 3, 34| zgubisz.~- Dowie się, co bronisz, to ci zasługi podniesie.~- 673 3, 34| upomnieć ani kto drugi, to ja bronił będę... A będę, psiakrew, 674 3, 34| parszywe, dziedzice ścierwy! Ja służę, ale kryjomo ćwiartek 675 3, 34| prześmiechy! - zgromiła Hanka wyniośle i już ani 676 3, 34| się nie ozwała.~Jeszcze dusił wstyd, ale gniew, 677 3, 34| dusił wstyd, ale gniew, co zrazu chwycił na Jagnę, 678 3, 34| drzwi i po omacku rozebrała starannie.~- Niech Bóg broni 679 3, 34| gałęzi a zieleni, wykryli całą wełniakami, że jaże 680 3, 34| ziemia wolna i prosi się, by wziąć... a nie ugryziesz, 681 3, 34| nie! - mruknął Grzela.~- A ja ci mówię, że można, w inny 682 3, 34| zakrzyczeli zdumieni.~- Bo ja wolę trzymać ze swoimi, 683 3, 34| Dziwowali się coraz barzej.~- Ja jestem Żyd, ale mnie w boru 684 3, 34| mnie w boru nie znaleźli, ja się tutaj urodziłem jak 685 3, 34| mój ojciec też... to z kim ja mam trzymać?... co?... Czy 686 3, 34| trzymać?... co?... Czy to ja nie swój?... Przecież jak 687 3, 34| będziecie gospodarze, to ja będę z wami handlował!... 688 3, 34| mądrze o Niemcach myśleli, to ja całą butelkę araku postawię!... 689 3, 34| mnie z pyskiem.~- Wypędzić ze wsi!... Wypędzić!...~- 690 3, 35| czas. Zrobicie swoje, to ja już pojadę do dziedzica 691 3, 35| pod ścianą na słońcu, tak waliły łbami prosięta dobierając 692 3, 35| myślał o Jagusi, słyszał kręcącą się po izbie, czasem 693 3, 35| Wójtowa kochanica!~O! to jakby noże przeszyły i wstyd dziw 694 3, 35| była winowata?... spoił przeciek, że o Bożym świecie 695 3, 35| nie ma iść po co: prawie wygnała mimo próśb i płaczów... 696 3, 35| niewinowata, nie, wójt winien, że skusił i przyniewolił do 697 3, 35| natomiast srogi gniew i tak rozprężał, jaże zaczęła 698 3, 35| kościoła. Hej, ponosiło szczęście, ponosiło, że 699 3, 35| Hanka wyprawiała. Poniesła i ta wiadomość i rozkołysała 700 3, 35| strasznie spokojnie, bodąc rozgorzałymi ślepiami:~- 701 3, 35| zapamiętałością.~ trzasnął pięścią między oczy, chycił 702 3, 35| zapadło...~Juści, co zaraz wywlekli z rumowiska, ale 703 3, 35| rozdzierającymi jękami. ~Ponieśli na łóżko.~Ludzi się naszło, 704 3, 35| ciągnęło do niej, że wziąłby był na ręce kiej to dzieciątko 705 3, 35| wielce skłopotany.~Płacz chwycił, łzy jak groch sypnęły 706 3, 35| skarżyła się z boleścią.~- Ja mu, ścierwie, odpłacę! - 707 3, 35| Odpłać, Mateusz! Odpłać, a ja już ci... - przywtórzyła 708 3, 35| grzeszyła, juści, że trzeba było skarcić, ale żeby ją 709 3, 35| ją było skarcić, ale żeby zaraz wypominać z ambony 710 3, 35| się ożenić z Nastką: już ja tego dopilnuję! Ścierwy 711 3, 35| zrobił to samo. Młodyś, ale ja dobrze baczę, co się działo 712 3, 35| ziemi nie poszanuje!~- Doi i doi kiej głodną krowę, 713 3, 35| rzekł inszy parobek.~- Ja bym się darł o te od Woli.~- 714 3, 36| owczarz z Woli, okadził , maście jakieś dał i pedział, 715 3, 36| Rosa obeschnie, to można by już dzisiaj przetrząsnąć.~ 716 3, 36| głowy słuchały ciekawie.~- Ja od początku zawdy mówiłem 717 3, 36| raptem dbać o matkę, zdając całkiem na Jędrka, i kamieniem 718 3, 36| jakiś głuchy strach trzymał kieby na uwięzi, że nie 719 3, 36| Uciekała wtedy na świat, strach wyganiał.~Patrzyła zza drzew 720 3, 36| do ciemnej izby, ledwie owiał zapach leków, cofała 721 3, 36| przyleciał po siostrę, że matka wzywa.~Wkrótce rozeszli 722 3, 36| wypatrując w ciemnościach, kiej doszedł znad stawu jego 723 3, 36| czekała na męża, to co tam mogły obchodzić cudze 724 4, 37| swywoląc po drodze.~Doprowadził do ojcowego trupa.~Wrzask 725 4, 37| nieprzytomne oczy. Strach chycił za gardło i serce 726 4, 37| się jej widziało, jakoby morzył ciężki śpik i zmora 727 4, 37| Nie frasujcie się, już ja wszystko wyrychtuję.~Odpowiadał 728 4, 37| jak ociec byli! - Pycha rozparła z nagła, hardo 729 4, 37| gdyż przypominki chlasnęły kiej te parzące pokrzywy. - 730 4, 37| Złodziejka jedna! - w dołku sparło ze złości. 731 4, 37| dawne urazy i żale opadły kiej te złe, rozszczekane 732 4, 37| nad sobą, ale zawdy tak zabolało to opuszczenie, 733 4, 37| wyrzekła któraś.~- I niech tam Pan Jezus sądzi - dodała 734 4, 37| już w niczym przeciwić.~- Ja wam tu dam! Widzicie ich, 735 4, 37| czy chałupę postawię, a bo ja wiem?... Może kaj we świat 736 4, 37| mi się już we wsi... Bo ja wiem, co pocznę... - mówił 737 4, 37| już z bryczki przywołał i rzekł cicho:~- Hanka, 738 4, 37| dopiero po śniadaniu, ale że strachem przejmował nieboszczyk, 739 4, 37| długo i tak rzewliwie, jaże sama Hanka sprowadziła do 740 4, 37| na przekpinki - skarciła Hanka.~- Powiedam szczerą 741 4, 37| do trumny, Mateusz zabił kołkami, ksiądz odprawił 742 4, 37| prześpiewał przy trumnie, okadził , zrobiło się niebiesko 743 4, 37| ułożona na słomie wysoko, że cięgiem i wszystkie mieli 744 4, 37| wspierać w pośrodku, i ponieśli żółtymi drożynami wskroś 745 4, 37| Borynę!" - powiadacie.~A ja wam mówię, że i pierwszego 746 4, 37| roznosi, łajdusy jedne! Powiem ja o tym Panu Jezusowi, powiem, 747 4, 37| se łaskę wypłakuje, bych nie wygnali z chałupy.~- 748 4, 37| karczmy, tam się naradzim.~- A ja stawiam la całej kompanii - 749 4, 37| odejść w spokoju; płacze ano trzymają przy ziemi. 750 4, 38| dziewka poniektóra, kiej rozeprze kochanie lebo ten 751 4, 38| Przenajświętsza! Matko! Matko!~- I ja proszę! I ja! I ja! I ja!~ 752 4, 38| Matko!~- I ja proszę! I ja! I ja! I ja!~Śpiewały serdecznie 753 4, 38| I ja proszę! I ja! I ja! I ja!~Śpiewały serdecznie 754 4, 38| ja proszę! I ja! I ja! I ja!~Śpiewały serdecznie obwołując 755 4, 38| nie macie pieniędzy, to ja za Antka poręczę...~- Bóg 756 4, 38| natknąwszy się na Hankę pozdrowił tak poczciwie, jaże całe 757 4, 38| smukły i śliczny. Jakby urzekł tymi jarzącymi ślepiami, 758 4, 38| skamłał o wspomożenie.~Jakby kto pchnął nożem, ale myślała 759 4, 38| oczów.~- Hanuś... a dyć ja... a dyć...~- Chodźcie mi 760 4, 38| pomocy nikto nieskory.~- Ja nie dopuszczę, żeby ociec 761 4, 38| stawali, tam dreptała, kaj pchali, nie wiedząc całkiem, 762 4, 38| mu to jego morgi, co?~- Ja ta wiem! Nie wyznała mi 763 4, 38| chwili ozwał się sołtys:~- Ja też nie mogę wyrozumieć, 764 4, 38| morzył ziemię i obtulał ciepłą rosą, zaś ze sadów 765 4, 38| nikiej nie wysiedziała, tak cosik ponosiło. Jakby ją 766 4, 38| ją cosik ponosiło. Jakby kto za włosy wyciągał, że 767 4, 38| wiada kaj i przez co! Rwało gdziesik, że poleciała za 768 4, 38| wręby bije żałośnie.~Żarło cosik, czego by i wypowiedzieć 769 4, 38| obwisłe gałęzie wisien muskały po twarzy zrosiałymi listeczkami. 770 4, 38| bezwolnie, nie wiedząc, kaj niesie, niski dom organistów 771 4, 38| Nie bój się, napisze, już ja go uproszę! - powiedziała 772 4, 38| przyniósł sporą doinkę i wsunął ze śmiechem pod kanapę.~ 773 4, 38| nawet nieco uniesła, ale cosik jakby przytrzymało 774 4, 38| tłukło kiej oszalałe, paliły oczy, paliły usta nabrane 775 4, 38| krzyki, jakieś wichry palące ponosiły, jakieś straszne 776 4, 38| się jednak, bo obleciał jakiś dziwny strach i zarazem 777 4, 38| czarne i nieme okno. Przejął chłód i jakby operlił srebrną 778 4, 39| cielak i leć! - zgromiła odrywając oczy od różańca.~- 779 4, 39| nawet z bekiem do rąk, to przygarnął do piersi, a 780 4, 39| Śmiejcie się na zdrowie! Co ja już mam z tym koniem!~- 781 4, 39| wy znacie wszyćko niźli ja sama! - wyrzekła z przekąsem, 782 4, 39| namyśle:~- A cóż ma być! Ja tu jeno stróżuję mężowego 783 4, 39| Juści... przeglądam ja was dobrze, juści...~- Bo 784 4, 39| złodziej...~- To niby jak? Ja wzienam, a teraz cyganię, 785 4, 39| rada z okazji, ciepnęła na odlew:~- Przykarcać drugich 786 4, 39| kiej burak i chociaż palił wstyd, ale i jakaś mściwa 787 4, 39| szczęściem, co Hanka zdążyła odciągnąć i ostro powstała 788 4, 39| chałupy te lakudre! Wygoń , póki jeszcze pora, abyś 789 4, 39| pobielała na płótno, bo te ostatnie słowa ugryzły 790 4, 39| samo serce; poczuła, jakby naraz sto nożów przebiło 791 4, 39| biczem świszczącym:~- To ja za nim latałam, ja! Cyganisz 792 4, 39| To ja za nim latałam, ja! Cyganisz kiej ten pies! 793 4, 39| poraziły jakby na śmierć; biły do krwie, smagały bez litości 794 4, 39| nawet złości, tylko brał strach przed nią i żegnała 795 4, 39| matka jego dzieci! - duma rozparła i pewność siebie. - 796 4, 39| opłotki.~Hankę zemgliło, jakby kto trzasnął między oczy, 797 4, 39| psami wyszczuję! - dławiło zdumienie, nie mogło się 798 4, 39| piekłować, jaże Hanka musiała skrzyczeć, bych dała spokój, 799 4, 39| zrobili! Już dawno trza było wygonić. Rozpuściła 800 4, 39| lecz mimo tego męczyły pogrozy Dominikowej i przejmowały 801 4, 39| Prawda! Przerywaj, Józia, a ja poletę do księdza, on przeczyta.~ 802 4, 39| wiedzieć i jeszcze gotów wykrzyczeć przy ludziach. 803 4, 39| srodze bowiem strapiła ta wiadomość.~- Coś letko 804 4, 39| nad wszystkie, to każda by z osobna utopiła w łyżce 805 4, 39| już po kolacji, ale zaraz wzięła na bok, opowiadając 806 4, 40| otworzyć okna, śpik już całkiem odszedł, parzyła 807 4, 40| całkiem odszedł, parzyła pierzyna i poduszki zdały 808 4, 40| kieby mrowisko, obłażąc całą gorącymi potami, a 809 4, 40| wyprawia! - westchnęła, lecz samą przejęły jakieś ciągotki, 810 4, 40| podkasany wełniak i chocia ponosiło, chocia serce się 811 4, 40| co jej pilno do chłopa. Ja bym ta nie wytrzymała! - 812 4, 40| mówiła Jagustynka.~- Ani ja! Bych się jeno Antkowi nie 813 4, 40| Rochem w ganku, a uwidziawszy wyszedł naprzeciw w opłotki.~ 814 4, 40| nabranych radością.~- A ja, Hanuś! Ja! - przygarnął 815 4, 40| radością.~- A ja, Hanuś! Ja! - przygarnąłmocno do 816 4, 40| Hanuś! Ja! - przygarnął mocno do piersi, a przytulał 817 4, 40| Hanuś! - szepnął gładząc pieściwie po twarzy.~- Jakże... 818 4, 40| głupia, chodź! - przygarnął tkliwie, po bratersku. - 819 4, 40| To z tej maciory, coś to kazał zaszlachtować przed 820 4, 40| że słońce przygrzewało w plecy, że zielone drzewa 821 4, 40| podzięce za tyle dobra, jakie spotkało.~- I że się to 822 4, 40| się dziwowały.~- Urzekł ten wisielec czy co? Do 823 4, 40| A kaj! u matki! Wygnałam ! - rzekła twardo, podnosząc 824 4, 40| za bujna. Na górce, a nic nie przypaliło! Czyste złoto 825 4, 40| kłębi, wzbiera i ponosi w jakąś niewiadomą stronę, 826 4, 40| przezierał tera do dna, bierąc na rozum i na srogi sąd.~- 827 4, 40| przecierał oczy odganiając z pamięci, ale kieby na 828 4, 40| głowy.~- A może i dobrze, co wypędziła z chałupy! Kiej 829 4, 40| nowego parobka.~- Wezmę ja go w garście, a nie posłucha, 830 4, 40| gospodarz w chałupie! - skarciła Hanka dźwigając picie la 831 4, 40| jej cebratkę i stawiając krowie powiedział ze śmiechem:~- 832 4, 40| kałduny im porosły!~- Już ja w tym, aby gromada nie uchwaliła - 833 4, 40| się po łbie i mruczy: - a ja wiem! drugi powieda: baby 834 4, 40| na cały jenteres...~- Cóż ja? Któż to me posłucha, co? - 835 4, 40| święci garnki lepią, mogę i ja poprobować, poredzimy se 836 4, 41| ramieniem i ruszył.~Utrafił w słabiznę, ale nim się 837 4, 41| kiej je spędzała, doszedł ze sadu jakiś kwik, zlękła 838 4, 41| jeno ryj, a spyszcz, to już ja cię przyrychtuję.~A ledwie 839 4, 41| Czekaj, złodzieju, jeszcze ja ci kulasy poprzetrącam - 840 4, 41| mówię. Bóg ci zapłać! Cóż ta ja, ten śmieć jeno, co się 841 4, 41| całe tysiąc złotych, ale ja wzbroniłam, bo jak temu 842 4, 41| Już i Maciej chcieli kupować, że to rychtyk przylega 843 4, 41| świadków na wszystko! Widzisz , jaka mądra, będzie se świnie 844 4, 41| wzgardliwie, boć wyglądała, jakby kto wyciągnął spod łóżka, 845 4, 41| był lecieć za nią i brać choćby na oczach wszystkich... 846 4, 41| strasznie zapragnął jeszcze raz widzieć, jeszcze raz ogarnąć 847 4, 41| Zmora ta moja sprawa, co wspomnę, to mi wszyćko z 848 4, 41| Ratuje się, któren musi. Ja cię ta do niczegój nie namawiam, 849 4, 41| I święcie to zrobi, znam ja dobrze to sobacze nasienie.~- 850 4, 41| wezmę siekierę i zakatrupię kiej psa.~- Głupiś! bajanie 851 4, 41| Jak Bóg na niebie, tak zakatrupię. Cóż mi to ostaje, 852 4, 41| siał? Kto zbierał? Dyć jeno ja sam! A źle to w roli robiłem, 853 4, 41| wzdychał i w końcu rzekł:~- Ja bym ci za borowego naznaczył 854 4, 41| rad bym ci pomógł, ale cóż ja mogę... Czekaj, mszę świętą 855 4, 41| księdzu wymówić? - Chciał objąć, odepchnęła go.~- 856 4, 41| przylecieć do cię, co? ~- A ja ostałam jeno z trupem a 857 4, 41| mnie kiej na tego psa...~- Ja cię sponiewierałem? To przeze 858 4, 41| przez zaciśnięte zęby:~- To ja ci kazałem ostać moją macochą? 859 4, 41| kazałem ostać moją macochą? Ja cię też pewnie niewoliłem, 860 4, 41| głowę o stodołę.~Usadził przy sobie na miedzy i jął 861 4, 41| przesmucone oczy. Pieścił , przyhołubiał i spokoił, 862 4, 41| i coraz mocniej ogarniał sobą...~Zrazu ani miarkowała, 863 4, 41| dno jakowegoś raju, a on wzion, jak to kiedyś brał, 864 4, 41| Jaguś, nie moja? - Chciał przygarnąć, odepchnęła go 865 4, 41| zadasz czy co?~Pochwycił wpół, przygarnął krzepko 866 4, 41| pies i syknął urągliwie:~- Ja ci nie wypominam, kto tam 867 4, 41| późnym wieczorem, pogłaskał po nie uczesanych włosach.~- 868 4, 41| się z ławy ze złością: - A ja mówię, że mieszka u was 869 4, 41| schowałem! - odburknął Antek.~- Ja tu po służbie, ponimajcie, 870 4, 42| znowu jęła chodzić.~Widział kieby cień snującą się poddrzewami; 871 4, 42| od dziedzica.~- Przygarnę ja was, sieroty kochane, i 872 4, 42| człowiek dołoży!~I wziął , bo dziedzic sprzedał tanio, 873 4, 42| wykrzyknął oblatując rozgorzałymi oczyma i złożywszy 874 4, 42| przeciągnął koście i powiódł pokazując i tłumacząc.~- 875 4, 42| radośnie.~- Stanie! Z błota pewnie ulepisz kiej jaskółka!~- 876 4, 42| niego i udobruchać, ale odepchnął.~- Hale, pora 877 4, 42| kaj mam podorywać! Dyć to ja!~Szymek dopiero po długiej 878 4, 42| do dziewczyny, przycapił kajś w sadzie i nie popuszczając 879 4, 42| stanęła taka galanta, jaże było widać z Lipiec. Mateusz 880 4, 42| cięgiem łaził za żoną, w kąty ciągał, a tak siarczyście 881 4, 42| stroniła od niego, bo ni ziębił, ni parzył, słuchała 882 4, 42| Ludzie kochane, a czymże się ja wam odsłużę - szeptała wzruszona.~- 883 4, 43| niech przyleci rychło, bo ja się już ruchać nie poredzę! - 884 4, 43| krostami, zrazu wynosili na dzień do sadu pod drzewa, 885 4, 43| że Jagustynka wzbroniła wynosić na powietrze.~- 886 4, 43| gdyż Jagustynka, mająca w opiece, kijaszkiem odganiała 887 4, 43| jeno przemyśliwał, czym by zabawić i przywieść do śmiechu.~ 888 4, 43| przed starszymi, ale już to nie bawiło, bo często 889 4, 43| pani wójtowo, dmij, odbiję ja ci swoje z precentem.~Ale 890 4, 43| koszykiem i motyczką, pozdrowił skwapnie, ale spojrzała 891 4, 43| ukradkiem Jagustynka smarowała maścią, gdyż Hanusia krzywiła 892 4, 43| krzywdę! Do izby wprowadzę na noc, póki Szymek nie 893 4, 43| najmilejsza! - szeptała obejmując za szyję i całując po gębule, 894 4, 43| zwłaszcza Szymek najbarzej zastanawiał, dyć go znała 895 4, 43| jakaś roztęskniona.~- A ja co? ten badyl suchy, o któren 896 4, 43| poślesz z wódką do inszej.~- Ja nie z takich, upatrzyłem 897 4, 43| Zatargała się gwałtownie, ktosik objął znienacka i przyciskał.~- 898 4, 43| po południu! - przywitała organiścina nowiną, od której 899 4, 43| rozmigotanych dumaniach, co oprzędły kiej pajęczyny 900 4, 44| Ruchajta się, ludzie! Ja tu po urzędzie, nie pora 901 4, 44| by i drugie słyszały:~- A ja wam radzę, głosujcie, jak 902 4, 44| Prześmiewajta się, juchy, a ja wam rzeknę, jak bywało pod 903 4, 44| na plewy nie weźmie, wiem ja, co znaczy ta ich Polska: 904 4, 44| A tera - ciągnął dalej - ja taki sam pan jak inni, prawo 905 4, 44| nie chce gromada, nikto do tego nie przymusi.~Ale 906 4, 44| tej narady! Milczeć, kiedy ja mówię, i słuchać. Szkołę 907 4, 44| nowo głosować! oszukali!~- Ja mówiłem: nie, a postawił 908 4, 44| kieliszku Mateusz huknął:~- A ja wam powiedam, że wszystkiemu 909 4, 45| żartem wykręca, pogadam i ja z tobą, niech no cię jeno 910 4, 45| taczki niby pijawka, pchając przed sobą z niezmiernym 911 4, 45| krzykiem rozpaczy, pchał kilkanaście kroków i znowu 912 4, 45| całą dziesiątkę.~- Wsadź se w nos! Głupi, stoję to o 913 4, 45| Nie gniewajcie się, to ja dam śliczne kuraski la dzieci, 914 4, 45| obarzanki albo jeszcze co? Ja mam wszystko. A może pan 915 4, 45| kieliszek fajnej gorzałki? Ja mam dla siebie, ale po znajomości. 916 4, 45| każdy żyje, jak może.~- Ja wiem, że każdy sobie rzepkę 917 4, 45| niej taką radością? Obiegał wilczymi, głodnymi ślepiami, 918 4, 45| księżowskie historie i ogarnął niepokój, poskrobała się 919 4, 45| Zdrowaś, już Jasio ściskał z całej mocy i skamlał serdecznie:~- 920 4, 45| radości.~- Nie bój się, już ja cię odpasę - szeptała gładząc 921 4, 45| się boleśnie.~Jasio zaczął przepraszać, ale mu przerwało 922 4, 45| będzie.~- Ależ krzyczy, jakby ze skóry obdzierał.~- Zwyczajne 923 4, 45| Zwyczajne babskie wrzaski, żeby prał kijem, toby była cicho! 924 4, 45| głos zachrypiał:~- Dyć to ja, Jagata! - uniesła się rozkładając 925 4, 45| Niewypowiedzianie parło cosik za nim i tak strasznie 926 4, 45| rozradowany, a już co dnia widywał w kościele, klęczała zawdy 927 4, 45| przychodziła do nich, że wszyscy w domu lubili, że 928 4, 45| patrzeli.~Stara zapędziła zaraz do prasowania, poleciały 929 4, 45| i krążyć musiała, parło za nim niepowstrzymanie 930 4, 45| jakby wodom spienionym, co ponosiły w jakoweś wyśnione 931 4, 45| nawet myśląc, na jaki brzeg wyniesą ni na jaką dolę.~ 932 4, 45| jadowite kieby żmije. Brały też na ozory przy leda sposobności, 933 4, 45| się tak domyślnie, że jęły molestować na wszystkie 934 4, 45| jeno im w końcu rzekła :~- Ja to plotów nie roznoszę. 935 4, 45| domyślała się niczego; co tam zresztą obchodziło; 936 4, 45| omdlewała z lubości, oblewał war, nogi się trzęsły i 937 4, 45| pogawędkę o synu, lubiła bowiem i rada zapraszała, 938 4, 45| Upalne wiewy nocy muskały po twarzy, gwiazdy zaglądały 939 4, 45| wiedząc, co począć, pociągnął za rękę, że przysiadła pobok, 940 4, 45| przypiekało niezgorzej! - chycił za gardziel jakiś radosny 941 4, 45| bąknęła wstydliwie:~- Bo ja wiem... To nie o królach 942 4, 45| kiwnęła się raz i drugi, bo rozbierało gorąco i morzył 943 4, 45| ułożone do wiersza.~- Cie... a ja miarkowałam całkiem co drugiego. 944 4, 46| spomnicie moje słowa.~- To ja wam rzeknę, po co przyjechały - 945 4, 46| dalejże rozpowiadać, jak to zaraz cosik tknęło, kiej 946 4, 46| Rocho przystanął i wziął za rękę.~- Jaguś! - szepnął 947 4, 46| zesromaną twarz, oblały palące ognie wstydu, a serce 948 4, 46| dobrotliwie Rocho gładząc po głowie.~- A bo to wiem, 949 4, 46| długiej chwili.~- Czy to ja latam z nowinami po chałupach! - 950 4, 46| sięgnąć ręką i przyciągnąć do siebie, ale nie sięgnął, 951 4, 47| się ze wsi wybiera.~- I ja pójdę, właśnie przepieram 952 4, 47| proboszcza i jeszcze nie wie, co w domu czeka. ~- Znowu zakotłuje 953 4, 47| niebodze co przygodzi, to gotów choć i zakatrupić! A wszystkie 954 4, 47| marnował, a zły cieszył, ale ja to bym postanowiła inaczej: 955 4, 47| cudzą kobietę, to niechże se ostawi na zawdy, a nie zechce, 956 4, 47| po raz o Jagusię, sielnie sobie chwaląc.~Antek pomiarkowawszy, 957 4, 47| taki dzieciuch. Barzej tam ciągnie ksiądz niźli 958 4, 47| tak wyglądałam.~Usadził pobok, lecz cisnęła mu się 959 4, 47| on siedzi i płacze! I cóż ja teraz pocznę nieszczęsna, 960 4, 47| padając mu do nóg.~- Cóż ja ci poredzę, sieroto, co? - 961 4, 47| stanowczej odpowiedzi zbywając całunkami a przygłaskaniem 962 4, 47| ta przydeptana glista! A ja mu zawierzyłam jak komu 963 4, 47| powiedział marnego słowa i ja mu tak odpłaciłam. I takiemu 964 4, 47| swoje, chodź, żono...~Wziął na ręce i przeniósłszy na 965 4, 47| jeno posłyszała, że bierą na ozory - smarkul to był 966 4, 47| poszedł do żniwa.~Przeniósł do izby, położył na łóżko, 967 4, 47| patrzę.~Przykazała, bych w te skarby przystroili 968 4, 47| drugi dzień z rana przybrali , jak przykazała, położyli 969 4, 47| jak przykazała, położyli na Kłębowej łóżko, a na 970 4, 47| Panem Jezusem, przygotował na drogę ostatnią i zalecił 971 4, 47| jej piersiach, obejmował zaszyję, i jaże się zanosząc 972 4, 47| się już hamując:~- Widzisz , jaka mi czuła opiekunka, 973 4, 47| każę psy pospuszczać! Już ja nie będę płakała przez ciebie, 974 4, 47| jak Hanka albo wójtowa! Ja cię nauczę jamorów, małpo 975 4, 48| mu sobą drzwi.~- Dlaczego mama wypędziła, za co? Że 976 4, 48| poczciwa! To niesprawiedliwie, ja na to nie pozwolę! Cóż ona 977 4, 48| wytykali palcami! Dlatego wypędziłam, rozumiesz teraz?~- 978 4, 48| wiem! Juści, wiedziałam, że spotykasz tu i ówdzie, ale 979 4, 48| rozpaczliwie ręce.~- A czemuż bronisz tak zawzięcie, co?~- 980 4, 48| dziesięć złotych.~- Pochowa się z paradą jak gospodynię. 981 4, 48| zarno ci zawierzę... bo ja to taka... loboga, dajże 982 4, 48| rozjarzone i drżący głos: - A ja myślałem! - Zatrząsł się 983 4, 48| przyzwyczaisz, to będziesz nosił niby drugą skórę.~ 984 4, 48| napotkawszy nikaj Jagusi.~Zobaczył dopiero nazajutrz na pogrzebie 985 4, 48| oczami książki, a cisnął kajś w trawę i rozejrzawszy 986 4, 48| duszę na ścieżaj, rzuciła mu pod nogi kiej zbłąkaną ptaszkę 987 4, 48| gwałtowną nawałnicą, chciał odepchnąć i uciekać, ale 988 4, 48| na się tak z bliska, jaże ogarniały słodkie ognie, 989 4, 48| w kółko.~Matka zbudziła z tych cudnych zwidzeń, 990 4, 48| ciężko Dominikowa.~- Ani ja! chociem niemało przecierpiała! - 991 4, 48| straszną udręką.~- I cóż ja teraz pocznę, co? - pytała, 992 4, 49| Dominikowa nie bacząc na to jęła bić, niby kijem, przypominkami 993 4, 49| jednego, wypominając, co ťtylko żarło od dawien dawna 994 4, 49| byli nie lepsi! - trzasnęła złym słowem.~Stara tak się 995 4, 49| takie grzeszne gadanie! A ja ci mówię, do spowiedzi idź, 996 4, 49| za niego nie będę.~- Ani ja! Balował się, używał, a 997 4, 49| dokoła i pytać niewoląc do odpowiedzi.~- Stracił 998 4, 49| parafia mówi o tym od wiosny! Ja wam nie rozpowiem, ale spytajcie 999 4, 49| ścierwo rzucić psom!~- Wygnać ze wsi, wypędzić na bory 1000 4, 49| rozlamentowana, że wzięły ściskać płacząc nad nią


1-500 | 501-1000 | 1001-1018

IntraText® (V89) Copyright 1996-2007 EuloTech SRL