Myślę,
że nigdy i nigdzie świat nie wydawał się tak raz na zawsze
zamkniętym, skończonym, wykluczającym wszelką
inicjatywę osobistą, twórczość- Nie dlatego, aby tak od
razu przytłaczać miała i dławić za gardło
rozpacz. Nie. Tej się nie dostrzegło zrazu. Przeciwnie, wszędzie
i u wszystkich rzucała się w oczy pewność siebie i pogoda.
Zdawało się, że każdy posiadł tu jakąś
tajemnicę, mocą której raz na zawsze już rzeczy polskie
toczyć się będą jak najszczęśliwszym, jak
najrówniejszym torem - prosto w słońce. Każdy, kto rodził
się w tych czasach, niech zajrzy w przeszłość, jaką
naokoło siebie wczesną młodością zastał. Czy nie
było tak, jak gdyby wszyscy oni - ci nasi ojcowie i starsi bracia - przed
chwilą właśnie zawarli układ z losem i teraz sami w sobie
uśmiechają się do tej swojej tajemnicy, wiedząc, że w
gruncie rzeczy niema już powodu szarpać się, rozpaczać,
przejmować się nad miarę. Niewątpliwie, było to
wynikiem sztucznej, przez stłumienie publicznego życia wytworzonej
atmosfery. Trosce publicznej nie wolno się było objawiać. Troska
publiczna nie mogła istnieć Jako fakt zewnętrzny, l nie
dawał się uczuć nawet jej brak. Nie czuć było wewnętrznego
niepokoju. Było to coś głębszego, niż brak publicznego
uzewnętrznienia: sama z sobą i sama w sobie myśl polska
żyła w zamkniętym, ustalonym widnokręgu, uważała,
iż jest gotowa na wszystko, całkiem dojrzała, że byle tylko
znikła zewnętrzna przeszkoda - wystąpi ona na widownię w
pełnej zbroi, jak Minerwa. Tu już idzie o samą strukturę
psychiczną, cały sposób pojmowania życia dziejowego, dziejowej
twórczości został wykrzywiony. Prawda zaczęła się
wydawać czymś istniejącym, gotowym, czymś, co może i
powinno być tylko poznane: - nie wytwarzano tu własnej samowiedzy,
nie miano dla niej zastosowania. Związek pomiędzy życiem
czynnym, praktyką społeczną a myślą, był zerwany.
Prawda ukazywała się jako coś, w czym osobista inicjatywa,
twórczość pełna duchowych niebezpieczeństw, rzutów w
nieznane - nie biorą żadnego udziału. Istniały różnice
zdania co do tego, gdzie przebywa - na czym polega ta prawdą, ale sam
sposób pojmowania jej, sam naiwny i optymistyczny dogmatyzm były
właściwością powszechną. Od H. Sienkiewicza aż do
marksisty - socjaldemokraty wszyscy w Polsce byli i za nielicznymi
wyjątkami są przekonani, że można raz na zawsze
zabezpieczyć się wobec zagadnień życia. Były i są
różne trudności, jakie ta lub owa prawda mogła napotkać w
rozszerzeniu się na świat cały. Nawet H. Sienkiewicz oczekuje
dla swojej Polski czegoś od jakiegoś postępu. Niewątpliwie
było to, w każdym razie, że w zasadzie swej świat już
jest skończony, że nie może zajść w nim nic
naprawdę i głęboko nowego, że wola rzeczy nowych, nieprzewidzianych,
inicjatywa, ja, twórczość - wszystko to są sprawy
całkowicie nie istniejące, czysto subiektywne złudzenia.
Różniono się i pod tym względem w sposobach argumentacji, ale i
tu istota sprawy pozostawała zawsze i wszędzie ta sama: ktokolwiek
bądź myślał, że ma jeszcze coś do stworzenia w
świecie, przypuszczał, że dla każdego człowieka
życie jest właściwie nowe, łudził się tylko,
powinien był co najprędzej wyjść z tego dziecinnego okresu
i zrozumiawszy na czym polega raz na zawsze ustanowiony plan - wyrok i
świat - kierat, do końca dni swoich już całkiem
automatycznie wykonywać swą nudną, niepotrzebną,
opatrznościową funkcję. Każdy Polak w głębi duszy
był przekonany, że reprezentuje nieskończenie doskonały,
zdolny do wszelkich powodzeń typ istnienia. Można było
przypuszczać, że trzeba i powinno się iść naprzód, ale
tego, że się jest u początku dobrej drogi - nie podawał w
wątpliwość nikt. l do dziś dnia, czy nie myśli w
głębi duszy każdy z nas, że w tej lub innej formie posiada
coś, co pozwala mu ze spokojem, jeżeli nie z lekceważeniem,
spoglądać na olbrzymie przetworzenie duszy i myśli ludzkiej w
całym potężnym, pracowitym świecie.
A
jednocześnie rzeczy europejskie tu na zachodzie, tak pełne
zastrzeżeń, tak nieustannie kwestionowane, poddawane krytyce
zmieniają się w talizmany i amulety, gdy przeniesione zostaną na
nasz grunt. Spencer i Haeckel, Darwin i Draper są nietykalni jak
święci urzędowi: przypisuje się im najrozmaitsze
całkiem cudowne własności, mocą szczególnego przywileju
mają oni jeszcze u nas rozwiązywać te zagadnienia, które na
całym świecie wyrosły już nad nich. ! tak ze wszystkim.
Szukaliśmy w świecie kultury nie metod czynnego, społecznego
życia, lecz właśnie zabezpieczających przeciw rozpaczy i
zwątpieniu talizmanów: - i do dziś dnia na myśli naszej jej
zdobycze stają się nie narzędziem lub orężem, lecz
świętością, relikwią, fetyszem. Inną zaś
rzeczą jest bronić samego siebie od zagłady duchowej, a inną
- żyć. Kto jest samoistnym twórcą życia, ten wie, że
nieustannie i ciągle wola jego potrzebna jest w świecie, że
nieustannie coś wymaga jego decyzji, że niema gotowego świata,
lecz jest zmieniająca swe formy, ale wieczna walka. Myśl Polska
dziś jeszcze podobna jest bardziej do kapliczki, w której trzeba dbać
o to tylko, aby ogień nie wygasł, niż do warsztatu, w którym
ceni się i szanuje narzędzia, ale nie zachowuje się ani na
chwilę dłużej niż potrzeba złamanego dłuta, nie
przypuszcza się, że pietyzm może zastąpić koła
wygryzione przez rdzę. l w warsztacie istnieje pierwiastek szacunku dla
obiektywnego świata: może właśnie tu tylko istnieje ten
szacunek, ale nie przypuszcza się tu, by cały jego sens tkwił w
tej lub innej maszynie, która już jutro może okazać się
złą pośredniczką pomiędzy naszą wolą, a tym,
co nami nie jest, nie przypuszcza się, aby człowiek nie miał
już nic do wydarcia światu: tu wiadomym jest, że
ważniejszym niż wszystko inne jest czujna i odważna wola,
niezmordowana chęć nowych walk i nowych zwycięstw.
Dogmatyzm jest
powszechnym zjawiskiem, ale jest on związany ściśle ze słabym
tętnem życia. U nas życie zostało wykoszlawione w dziwaczny
i okrutny sposób: nie mogło ono wyzyskiwać własnych swych
doświadczeń. Życie rzeczywiste zmieniało się,
powstawały nowe formy działalności, ale wszystko to działo
się jakby bez udziału myśli. Nie można było
ustalić nigdzie ciągłego związku między
myślą a praktyką: stąd myśl mogła
przypisywać sobie skutki, w których wytwarzaniu nie brała
udziału, a z drugiej strony bardzo poważne zmiany w budowie
społecznej nie wywoływały żadnych następstw w świadomości.
Życie szło tu istotnie samo przez się, nie
obciążając niczyjej odpowiedzialności, i ten brak
odpowiedzialności, brak osobistej, kierującej woli stawał
się cechą zasadniczą umysłów. Postulatem myśl i
polskie j był o, aby gdziekolwiek bądź i jakkolwiek-bądź,
ale pomyślnie dla niej wszystkie zagadnienia zostały raz na zawsze
rozwiązane, aby było rzeczą pewną i postanowioną, jak
i dlaczego trzeba żyć.
Nie było
zgody co do określenia źródła tej pewności, ale istnienie
jego nie było podawane w wątpliwość: dla jednych była
to jakaś kultura łacińska, dla innych kościół, dla
jeszcze innych nauka, postęp lub ewolucja ekonomiczna; w każdym razie
istniało już jakieś ustalone poza nami i ponad nami
prawodawstwo, jakaś opieka.
Są u nas
ludzie, którzy śnią o możliwości wysokiego rozwoju
kulturalnego, pomimo braku samoistności politycznej. Całkowite
poczucie stwierdzanej dzień po dniu bezsiły wobec bezprawia - odbija
się na całym duchowym życiu. Musimy zdać sobie z tego
sprawę, musimy to zrozumieć, gdyż ukazują nam tę
wytworzoną przez ucisk niedojrzałość jako jakąś
specyficzną właściwość duszy polskiej, jako jej
wyższość ponad zagadnienia, które roznamiętniają i
poruszają do głębi żyjące samodzielnie narody.
Zabijać wszystkie samoistne instytucje, wróg poraża coś głębszego,
niż one same, znieprawia, osłabia wolę, hoduje stan
paraliżu psychicznego, wytwarza przepaść pomiędzy
zadomowioną prywatną psyche polską, a tragiczną
dziedziną, w której ważą się wielkie
odpowiedzialności, rozstrzygają w daleką
przyszłość prowadzące sprawy. Struktura psychiki polskiej
uległa w znacznej mierze temu rozkładowemu wpływowi:
zaginęła lub osłabła sama zdolność odczuwania
ciosów, wymierzanych przez przemoc, brak w sercu i myśli miar, które
zdołałyby objąć cały ogrom klęski. Gdy
myślę o pewnych właściwościach naszej zbiorowej
psychiki, przypomina mi się zawsze ten telegrafista z powieści
Wellsa, który układał olbrzymie plany zwycięskiej walki przeciw
marsyjczykom, a jednocześnie nie był w stanie myśleć
konsekwentnie choćby tylko o własnym swym, bezpośrednim
bezpieczeństwie. Tu komplikuje się sprawa. Siła, zdolna
przetrwać niezmiernie wiele istnieje niewątpliwie w Polsce, a nie zna
ona samej siebie i my jej nie znamy. W każdym zaś razie przebywa ona
poza dziedziną t. zw. myśli: tkwi w samym procesie życiowym, w
samej fizjologii, że tak powiem, polskiej pracy: sama rodzina polska, tak
niezdolna do stworzenia historycznych podstaw narodowej myśli jest, nie
jako myśl, lecz jako rzeczywistość, światem pełnym
swej własnej, zapamiętałej energii. Polska nie zna samej siebie
od strony swej mocy: posiada ona już bardzo znaczną
wytrwałość w życiowej walce i bardzo małą tej
wytrwałości świadomość. Brak jej organów zbiorowego
czucia, myśl nie potęguje tu energii, lecz przeciwnie pojawia
się raczej tylko tam, gdzie energia ta słabnie. Energia ta nie umie
nawet siebie w myśli utrwalić i przekazać: - czy istotnie polska
posiadająca, nawet pojedyncza, oddarta od zbiorowej pracy rodzina tylko to
miała do powiedzenia światu, co zostało sformułowane w
Rodzinie Połanieckich: tylko pogoda, zdolna uczynić znośnymi dla
samej siebie nie tylko parcie świata, ale i liche sobkostwo własne: -
nic więcej? Dzisiaj Skałłon jednym pociągnięciem pióra
wstrzymał naukę 5500 z trudem i wysiłkiem doprowadzonych do
szkoły średniej dzieci. - W domu tych rodzin polskich padnie nie
jedno słabe słowo, ale drgnienia woli narodowej, słabo, źle
uświadamiane, zdolność wytrwania, postawienia na swoim -
wszystko to przerastać będzie niewątpliwie natężeniem
swym najsilniejsze, Skargowskim choćby stylem pisane protesty. Będzie
w tym wszystkim prawda tak twarda i niezawodna, że niemal zoologiczna:
wszystko, co jest elementarne, fizjologiczne, posiada w Polsce niezmiernie
wielką siłę; Polak nie wie jeszcze, w swej świadomej
myśli, jak twardo już umie walczyć ze światem: - pora
już tylko, by to twarde, silne życiowe jądro przedarło
powłokę niedojrzałości myślowej, aby
świadomość zbiorowa przestała się wyrażać w
formach marnotrawiących, osłabiających wyniki bezwiednego
życiowego procesu, pora, by jako jedyna ukazała się samej sobie
Polska zawziętej, zapamiętałej woli życia, i niestrudzonej,
nie słabnącej pod ciosami, przeciwnie, wciąż
krzepnącej i coraz głębiej zapuszczającej korzenie - pracy.
Ten stan rzeczy bowiem, w którym myśl jest wytwarzana przez to, co jest
bezsilne, zahukane lub chociażby mężnie - ale tylko ginące,
posiada pewne niebezpieczeństwa. Gdyby to, co stanowi organizm polskiego
życia, stało się organizmem polskiej myśli -
stanowilibyśmy dziś jedną z najbardziej zwartych, w sobie zaufanych,
jedną z najbardziej heroicznych, najmocniej ciążących nad
wolą kultur narodowych. Bezskutecznymi są próby tworzenia z czystego
ducha: ale ten okres już dla nas przeminął, duch ma tylko
wstąpić w żywe, istniejące ciało, przestać
być pasożytem, poznać swą rzeczywistość.
Świadoma myśl polska ma przed sobą dzisiaj tę jedyną
drogę: stać się organem stwarzającej samą siebie i
utrzymującej się nieustannym wysiłkiem woli polskiej mocy,
i budować na tym nie podlegającym żadnym wywłaszczaniem
fundamencie: kiedy polskość stanie się synonimem
spotęgowanej, czynnej i twórczej energii, kiedy atmosfera polska
przesycona będzie pierwiastkami, zapewniającymi techniczną,
ekonomiczną, życiową wyższość każdemu
polskiemu robotnikowi - i to od najniższych aż do najwyższych dziedzin-pracy,
- wtedy Polska będzie ugruntowana na wieki w pierwiastku,
urągającym wszelkiej przemocy, wszelkim przewrotom, wszelkim burzom.
Mowa polska niech się stanie tajemniczym zaklęciem i talizmanem,
zapewniającym nieprzerwane krążenie energii, męstwa,
mądrości i wytrwania, niechaj się stanie nie tylko wyrazem
tęsknoty, ale przywilejem w walce życiowej dla całej,
rozprószonej po świecie pracy polskiej:- a wtedy ta moc, która istnieje
już w ciemnych procesach życia, pozna samą siebie w
słońcu i będzie Polska tak wieczna i trwała, jak
zwycięstwo wspartego na własnej pracy człowieka. Niechże
się stanie to polskie słowo istotnie mocą, której
słuchają żywioły, niech zawrze w sobie świat tajemnych
źródlisk, ożywiających codziennie borykającą się
z losem, powstająca po każdej klęsce- krwawą, straszliwie
pragnącą żyć wolę. W tej olbrzymiej, codziennej walce
o chleb powszedni życia i myślenia, o oddech każdy - tkwi
Polska, niechże pozna się ona w tym przyziemnym, codziennym trudzie,
niech się stanie dla niego siłą. O rzeczach najmożliwszych
do spełnienia mówimy tu, o rzeczach, które nie przekraczają miary
ludzkiej woli. Wola polska miała już takie nagłe zwroty:
bywało już jej na imię: Konarski, Śniadeccy, Staszyc,
Świętochowski. Tu idzie o wielki akt samozachowania duchowego, o
stworzenie żywego zakonu pracy - i akt ten w tych i przez tych przed
wszystkim powinien być dokonany, którzy pragną
być narodu myślą. Inne narody żyć mogą z
rozdwojoną, rozszczepioną świadomością: - my
potrzebujemy jednolitej: - stworzyć trzeba myśl polską, organ
samych sobie tylko ufających, na samych sobie tylko wobec
wszechświata wspartych Polaków. Życie nasze woła o taką
myśl, ginie i schnie jej głodem, powita ją jak wyzwolenie. To,
co staje na przeszkodzie - to słabość nasza, to myśl tych,
co żyją na powłoce skutej przez obcą przemoc, biczowanej
przez nią pracy. Ktokolwiek bądź w Polsce dzisiaj żyje dla
swojej własności, myśli, że ma coś własnego prócz
pracy swojej, posiada tylko niewolę i z niej czerpie życie;
każdy akt jego woli i myśli są znieprawione i zatrute przez
na-wpół bezwiedny, na wpół świadomy, nałogowy udział w
wielkiej zbrodni. Niema dziś Polski, jest tylko jej rozbiór: i
własność polska to pakt z rozbiorem, to rozbiór codzienny i
spowszedniały. W Polsce nie ma miejsca na właścicieli, na
spożywających: - tu jest zastęp oporu i pracy, - więcej
nic. Niema dla nikogo ocalenia przed zmarnieniem duchowym, jak tylko to jedno:
- wytworzyć w sobie twardy zakon uczestnictwa w zbiorowej walce o przyszłość,
w niezmordowanym wydobywaniu codziennym wysiłkiem własnym jej
podstaw. Temu prawu służyć, w nim żyć, z nim
stopić całą swą istotę: - być w każdym
momencie życia swego związanym z tym wielkim niesłabnącym
bojem - oto jedyna droga. Niema dla niczego, co w Polsce pozostało z
narodu, zbawienia, jak tylko w walce. Los nasz nie został nigdzie
rozstrzygnięty: - spoczywa on w nas samych, w naszej piersi, rodzi
się z nas każdej godziny. Prawdy naszej na-próżno szukamy poza
sobą, z siebie, z życia swego narodu wydobyć ją musim.
Myśl narodu uciemiężonego budować przyszłość
swą może na tym tylko, co od woli wroga jest na zawsze
niezależne, przemocy nie podlega, na tym, co jest wolne od
przypadkowości i samowoli. Wola nasza tam, gdzie styka się ona
bezpośrednio ze światem pozaludzkim, i w walce z nim życie swoje
stwarza - oto jedyna dziedzina raz na zawsze zabezpieczona. Tu nie zdoła
wtargnąć przemoc, jeżeli jej sami wrót nie otworzymy. Wszelka
forma działania, zależna od pewnego społecznie usankcjonowanego stanu
posiadania jest w ręku tych, którzy posiadają w swojej mocy wszelkie
sankcje. Wyjęci z pod praw ciemięskiego świata tylko na tym, co
od woli niczyjej niezawisłe - na pracy naszej, samej tylko pracy, wsparci
- przetrwać zdołamy wszystko. A przede wszystkim w dziedzinie
myśli i słowa, w dziedzinie swobody wewnętrznej nie wolno nam
liczyć się z niczym, co jest ochranianym przez nieprzyjaciela prawem:
w każdej chwili prawo to zwróci s i ę przeciwko n a m, obnaży
swoją naturę, ukaże się jako posterunek obcej przemocy.
Pierwszym aksjomatem polskiej mądrości politycznej powinno być
przekonanie, że ci, których byt zależnym jest od form prawnych,
sankcjonowanych przez zorganizowaną siłę społeczną -
są, muszą być wspólnikami tej siły; przeciwstawić
się jej, stawić jej oporu nie potrafią, w swojej zaś przeciwko
niej opozycji pójdą tylko do tej linii, poza którą mogłoby
zacząć się niebezpieczeństwo dla ich przywilejów.
Własność polska obchodzi nas tylko jako organ samowychowania
polskiej pracy. Tylko rola, jaką odgrywa ona w produkcji narodowej, jest
jej podstawą prawną. Gdy stać będziemy konsekwentnie na
punkcie widzenia interesów polskiej pracy, napotkamy zawsze te interesy
własności, które są interesem narodu, a nie własności.
Myśl, świadomość narodowa opierać się mogą
tylko na rzeczywistym prawie: kto i ile, chociaż jest reprezentantem
przywileju, spełnia świadomie lub bezwiednie funkcję
wytwórczą, - objęty zostanie przez myśl, liczącą
się tylko z rozwojem i rozrostem polskiej pracy*. I to rozstrzyga.
Tylko jako organ pierwiastków, opierających na pracy całe swe
istnienie, tylko jako ich spojrzenie w przyszłość i przed
siebie, myśl polska nie wprowadzi do swego dzieła fermentu niewoli,
który im głębiej w organizmie nurtuje - tym pełniej przyswaja
sobie znamiona duszy narodowej, narodowego charakteru, tradycji.
Jest rzeczą
pewną, że nie istnieje ona dzisiaj w Polsce, nie istnieje
właściwie nigdzie i poza nią - ta samowiedza rządzącej
sobą, zdolnej sobą rządzić pracy: - to jest coś, co ma
się narodzić, co narodzić się musi z nas, jeżeli
człowiek nie ma się okazać bankrutem wobec własnej
myśli. Zwolna, zwolna, powiecie mi, samo przez się, przez samą
walkę swą stworzy sobie tę myśl klasa robotnicza, ona jedna
- zdoła ją zaszczepić całemu społeczeństwu.
Lecz my,
żywi ludzie, czym mamy być w tym wszystkim? Hamletem, cieniem,
niczym? - pytał Norwid. Albo myślowo umrzeć, albo tworzyć
życie, wytrzymujące miarę myśli. Tworzyć myśl
narodu, a więc zbiorowości, zdolnej stać o własnych siłach,
trwać, rosnąć po przez wieki. Naród! Czym może być ten
zwycięski, tryumfujący nad przemocą, nad żywiołem, z
piersi własnej czerpiący swoje prawa, swoją wolę
życia, miłość istnienia - twór zbiorowy? - Tym tylko:
organizmem samowiednej, rządzącej sobą pracy. Więc albo
zginąć albo stać się duszą tego ciała. Dla
żywej duszy niema tu wyboru. Lecz aby ujrzeć tę swoją
jedyną rzeczywistość, musi myśl wyzwolić się od
tego wszystkiego, co ją przesłania, musi zwątpić o
wszystkim, co tą rzeczywistością nie jest, a w mękach
osamotnienia zachować tyle siły, by z własnej, osierociałej
istoty tę rzeczywistość na tyle przynajmniej stworzyć, by
stała się ona dla nas psychicznie widzialna. Myśl nie napotyka
tu nic gotowego; pozostawiona była sama sobie, przytłoczona
pokładami martwych pozorów, zdolnych jeszcze po skonie swym
łudzić jakąś czcigodną postawą, nakazywać po
sobie żal, jakby nie były to wiecznie jałowe kłamstwa, lecz
to macierzyste łono, z którego powstaje życie. Każdy samoistny
krok myśli był i jest bólem i męka: nie tylko wołały
poza nią głosy: po cóż mię opuszczasz, ale przed sobą
widziała tylko zwartą i nudną obojętność: - tu
jesteś niepotrzebna. Dopominały się o władzę nad
nią wszystkie kłamstwa, nie potrzebowały od niej niczego
żadne "prawdy". Takie oto było położenie
rodzącej się Młodej Polski. Duszy nie potrzeba, twórczości
nie potrzeba, indywidualności i odwagi nie potrzeba! Na miły Bóg! -
Nigdy chyba i nigdzie nie było tak bardzo, tak śmiertelnie potrzeba
tych wszystkich rzeczy! Polska bez Wyspiańskiego, bez Żeromskiego! -
Za nic, za żadną cenę - nie chcemy wracać do takiej Polski.
Zaginęła ona już na wieki, dzięki tym wielkim i
śmiałym nie wróci, a ich przecież witało to samo: nie
potrzeba.
Więc
naprzód, i nie dawajcie posłuchu, gdy mówią wam, że wszystko
jest przewidziane. Przewidziane, przewidywane nie istnieje. Was
właśnie potrzeba, was młodych, nowych, śmiałych,
niezmordowanych, was, którzy tworzyć będziecie nad Polski ciemnym
wysiłkiem - epicką atmosferę bohaterstwa, sławy i boju.
Boju z samym sobą i światem. Przyrodę całą -
posiąść ma Polak, mieć w piersi, nad nią panować:
wrosnąć myślą, sercem, wolą - w sam byt. Duszy tu
potrzeba nade wszystko - młodej, odważnej duszy, naprzód idącej
w nieznane, sobie i woli swej ufającej, pragnieniem lotu tworzącej
swe skrzydła.
|