Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library
Zygmunt Krasinski
Psalmy Przyszlosci

IntraText CT - Text

Previous - Next

Click here to hide the links to concordance

PSALM ŻALU

...mają oczy, aby widzieli, a nie widzą - uszy małą, aby
słyszeli, a nie słyszą...

Ezechiel, XII, S

Boć nie posiał Bóg Syna Swego na świat, aby sądził świat, ale
aby świat był zbawień przezeń.

Jan, III, 17

 

 

 

Psalm następny z następnego powodu: Przeciw trzem poprzedzającym, a szczególniej trzeciemu, zaraz po ich ukazaniu się, zatem na niemały czas jeszcze przed bezbożnej pamięci miesiącem lutym 1846 r.- napisano pieśń w podobnym ich kształtowi kształcie. -Ta pieśń w rękopiśmie, jedna z przedziwności języka polskiego, brzmiąca cudownymi dźwięki, a głębokiego mistycyzmu piętnem naznaczona, wyobrazicielką niektórych dążności i myśli, krążących po widnokręgach umysłowych Epoki naszej. - Jeden wybrzmiał z piersi swych - ale po wielu piersiach drzemią zawarte w niej tchnienia. -Nie sposób jej tu w całości wydać, bo imię wieszcza, który wyśpiewał, i wola jego o niej - nie znanymi. Pokrótce więc tylko treść w niej leżących zarzutów i pomysłów się opisze. -Teć albowiem nie tylko jednego wyłączną, rzeczywistą, ale zarazem pewnej liczby drugich wspólną, idealną własnością. -Kształtu się nie przywodzi - ideę tylko się podaje!

Pieśń owa w uroczych a ironijnych strofach zaczyna od zarzucania Psalmowi miłości przeczuć zupełnie fałszywych i bojaźni niczym nie usprawiedliwionej przed pewnymi, wypaść mogącymi klęskami - i zapowiada absolutnym twierdzeniem, że nigdy nic podobnego na ziemi polskiej się nie zdarzy. - Dalej, szydząc, utrzymuje, że chyba upiory snuły się wieczorem po drodze zadumanego szlachcica i plemion dawno zmarłych po księżycu mgliły się kurhany - lub też nad zasypiającymi oczyma poblysk padł od czerwonych kotary firanek - stąd krwi widzenie, stąd strach złowieszczy, bo "Ktoż, gdzie i kiedy nożem zagroził lub stanął ci sporem?" - Próżne mary -wcale ni mord, ni rzeź -ale z wieńca kwietnianego nadpowietrznych duchów obrywające się postaci, przelatujące w przestrzeniach -"a ty zląkł się, syn szlachecki".

Po takowym wstępie pieśń przechodzi do ocenienia stanowiska całej szlachty polskiej -przyznając, że jej niegdyś było ze sto tysięcy, ma teraz za zupełnie już nie istniejącą i oświadcza, że wcale i nigdzie "jej nie ma" - że w głębiach czasu gotuje się wichrowy płomień, co, wybuchnąwszy, zgasi i zdmuchnie jak świecę wszelkiego szlachty onej przypomniciela. - Przyjdą światła jakieś Boże, widzialne, śród burz apokaliptycznych pałające - i rzucą się na lud, i popchną go - a stąd cudowne powstaną strachy i przerażenia, żywe jakoby Śmierci, przechadzające się po ziemi -a w nich i z nimi będzie Duch!

"Słaby ,mówisz,rzeź wybiera; a czy wiesz, co on, ten Duch, wybierze?" - Po tym zapytaniu pieśń, Jehowicznym wzbierając natchnieniem - głosi, że zapewnię Duch on młody wybierze za środek wcielenia się swego -ludów zatracenie -z wichrów, komet i płomieni okropne odmęty, w których króle drżą, matki ronią, ziemia się rozpada i gruzy po gruzach tylko chłonie - onych zwalisk wszystkich korzysta Duch - którego definicja, że jest "wiecznym rewolucjonistą".

Nad tak w pył i popiół rozsypanym światem nowa zorza unosi się w górze - a pod jej blaskami, w jakichciś smętnych przestworach zatracenia, jęczy przeszłość historyczna kraju. - Nieskończone westchnienie słychać z tej otchłani ojczystych dziejów; ale ponad nią wszechwładny Duch "uciska, mroczy i błyska", stopniowymi uciski uzupełni nowego Boga i wiek absolutnie nowy.

Po takich przejściach kończy pieśń modlitwa gorąca i uroczystą o rychłe ziszczenie się dopiero co wyżej przytoczonych obrazów, z najmisterniejszą sztuką odmalowanych!

Na takiej treści wieszczby - odpowiedzią następny Psalm.

 

 

I

Więc strach, mówisz, mówił ze mnie,

Gdym przeczuwał, że się w Ciemnie

Zasuwamy, a nie w Zorzę -

I że Lud się zhańbi może!

Prawdę mówisz - pewnym męstwem

Ja się nigdy nie pochlubię -

Ja przed bliźnich drżę męczeństwem -

W otchłań spychać - ja nie lubię -

Gdzie brud ujrzę - wnet mi serce

Jakaś bojaźń chwyta Boża -

Braćmi nie mi morderce -

Szablę kocham - wstyd mi noża!

Jakbym zląkł się - na stolicy

Z gwiazd i tęcz Bogarodzicy,

Widnej w widzeń błyskawicy,

A mówiącej sprośne słowa -

- Sam by zląkł się i Jehowa! -

Tak się lękam i truchleję,

Kiedy w polskie spaść ma dzieje

Mord i srom!...

Lepszy grom!

Zmartwychwstaje się spod gromu -

Nie zmartwychwstaje spod sromu!

Tyś odważny - ja się boję

Kazirodczych ran!

Bojaźń moją - męstwo twoje

Niech osądzi Pan!

 

*

Więc gdy padać miały trupy

Twych nieszczęsnych braci -

Gdy z nich mieli zdzierać łupy

Chłopi - Żydzi - kaci -

Kiedy ziarno, siane w śmieci

Od wersalskich dzieci,

Zdradą miało zejść niemiecką -

Więc i ty, jak dziecko,

W bańce własnych siedząc marzeń,

Nie przeczułeś zdarzeń?

Nie wcieliłeś się w to ciało,

Co tak cierpieć miało!

Ach! nie wziąłeś ran - przed ciosem -

W pierś twą magnetycznie -

Aleś jednym wciąż piał głosem

Tylko fantastycznie!

Wzrokeś wlepił w twe niebiosa -

Ukraińska kosa

Na nich Krzyżem wybawienia -

Wkoło błyskawice -

Z światła cepy i kłonice -

I wichry z płomienia!

A w otchłaniach, gdzieści w dole,

Z przekleństwem na czole

Polska Szlachta, polskie Pany -

Czyściec z świata zwiany,

Jak smętne bałwany,

Czarne fale - siwe piany,

W burzliwą noc! -

Tam Zborowskich ścięte głowy,

Topór i kloc! -

Płacz bez końca - zgrzyt echowy

Miłość -chwała -

Przeszłość cała,

Rozdeptana przez wiek nowy!

 

*

O mój wieszczu, stój!

Oto jutro rano

Na powstański bój

Polskie Pany wstaną!

Szlachta - której nié ma -

Bohatyrściej niźli kiedy

Wyzwie Trój-Olbrzyma!

Lecz z twych niebios spadną wtedy

Twoje tajemnice -

Cepy i kłonice -

Twój, oj! spadnie cud!

I tych Polski namiestników

Za kilka srebrników

Twój rozsieka Lud!

I strun twoich granie

Zagłuszy wrzask mordu!

I nic nie zostanie

Z twojego akordu! -

 

*

Bodajbyś, wieszczu, był wieszczył prawdziwie!

Bodajbym, zdjęty przerażenia dreszczem,

Był kłamcą tylko - ty natchnionym wieszczem -

I plam nie było na ojczystej niwie!

Bodajby Polska nie rozdarta -cała -

Tak jak się czuła dniem przed rzezią jeszcze,

Pieśni twe, wieszczu, uwielbiała wieszcze,

A z moich marnych na gardło się śmiała! -

Bodajbym nawet - zapozwan przed sądem

Za potwarz moją na Lud nieskalany,

Co żadnej hańby nie owrzodział trądem,

Usłyszał wyrok: na śmierć lub kajdany!

I ty w tryumfie stał z harfą twą złotą -

Urągający - i pytał: "A co to?" -

I mnie prowadził do rusztowania

Śród przekleństw gminu - co tobie się kłania

I milionowym dziękuje poklaskiem,

Żeś odgadł światła wschód czysty - przed brzaskiem. -

Szlibyśmy oba - i szczęśliwsi oba -

Ty chwałą własną - ja Polski zbawieniem -

Bo i mnie, wieszczu, wciąż śni się ta doba -

Lecz wiem, że wściekłość -nie jest zduchownieniem -

Lecz wiem, że wszelka zwycięstwa godzina

Bić w sercu Boga nad światem zaczyna,

Nim tu narodom na świecie uderzy! -

Więc przed Nim stanąć narody wprzód muszą

Nie z rykiem zwierząt - lecz z anielską duszą -

Lud tylko święty - Królestwo odzierzy!

Przemień go - przemień w Króla i Kapłana -

Lecz zanim jeszcze nie przekrólewszczony,

Nie klękaj przed nim - nie kładź mu korony -

Lecz ufaj w szlachtę polską - i moc Pana! -

 

*

Ależ, wieszczu - boś ty wiary

Dni zaprzeszłych - tyś wieszcz stary!

Cóż o Duchu ci się śni?

Duch twój wiecznie grzmi w twej pieśni

Jak pogański Jowisz jaki -

Lub kataklizm śród natury,

Co świat chwyta na tortury -

To indyjskich bóstw oznaki!

Duchże twój - Inkwizytorem?

Lub wandalskich dni upiorem,

Co powtórzyć ma do joty

Historycznych kręgów zwroty

I z postępów wynieść tyła

Tylko tyle, co Atyla?

Duch twój tylkoż myślą czystą,

A nie życiem istnym, szczerem?

Tylko rewolucjonistą,

Tylko Robespierem?

 

Filozofią - a bez serca?

Kościotrupem - a bez skóry?

O! tyś ducha jest oszczerca -

Bo go nie znasz - tylko chmury,

Co go kryją, widzisz mgliste,

A nie światło jego czyste,

A nie kształty powietrzniane,

A me ruchy przefaliste -

Te ci dotąd nie znane!

 

*

Ciało jest konserwatorem,

Dusza - wieczną buntownicą -

I do siebie stoją sporem -

Im pogody nie zaświécą -

Im nie ma pokoju -

Odkąd rajski wąż

Pchnął je do rozstroju,

Dusze z ciałmi nad otchłanią

Pasują się i ranią

Bratobójczo wciąż!

Ach! idee - i zwierzęta -

Anielice - i tygrysy!

I w tej walce bywa snadnie,

Że gdy ludzkie rysy

Idea pokładnie,

Wnet i w Bogu ta poczęta

Oszaleje!

I jej dzieje

Na tej ziemi

Szkaradnemi!

Potok krwi czerwony

Przez wszystkie Ojczyzny!

Gwałty i wścieklizny,

Upadki i zgony.

Wieńce kwitną dziś wawrzynem -

Jutro z nich ciernia korony -

Każden starzec-wiek strącony

Przez wiek drugi, co mu synem;

I ojcobójstwami

Ciągnie się i plami

Płynący Czas!

Któż zbawi nas?

Kto z żywiołów kłótni,

Z bitwy miejsc i lat

Harmonią wylutni,

Rytmu stworzy świat?

Ten, w kim głębie życia górą,

Co nie duszą, w lekkość chorą,

Ani ciałem, w ciężar chórem -

Ten, co trzecim idzie torem -

W kim ciał i dusz wspólny ruch,

Ten, który - tryumfatorem -

Święty Duch! -

Lecz on płynie - a nie skacze,

Lecz on wschodzi - a nie spada -

Ziemia pod nim krwią nie płacze -

On nie woła: "Biada!"

Arcyświata w nim potęgi -

On zapełnia widnokręgi

Niewidzialnie - a błękitem -

Ned niziną i gór szczytem

Równo promienieje. -

Rankiem budzi

Sennych ludzi

Na nadzieję!

I do ciemnej zbieży studni,

By wysrebrzał cień -

się ranek wypołudni

W bieluteńki dzień! -

 

II

Moc Jehowy - nie gniew -

Zlana z myślą Chrysta

W jeden wiew!

Iskra wiekuista,

Wiew bez końca,

Wskroś przez ziemie - słońca

I oddech ten

Tak jak sen -

I przepływa,

I porywa,

I ciągnie za sobą

Okryte żałobą

Wszystkie wieki,

Jak kaleki,

Jak trupów rząd!

Gwar - jęk - i szum -

Wlecze się tłum: -

Będzie sąd! -

 

*

Oto w dole

Jozafackie pole -

Jednej trumny wieko

Niebios dach!

Łzy wiekom z ócz cieką -

Wiekom strach!

A wszędzie w krąg

Widm krwawych ciąg -

Przeszłości wspomnienia,

Jak zmory chodzące,

Miecz potrząsające

Jak anioły, gońce

Zatracenia!

 

*

Do kata-anioła

Każden z wieków woła:

"Zlituj się nade mną! -

Gdzież zbawień świat?"

A anioł-kat:

"Precz w otchłań podziemną,

Boś żył nadaremno -

Bo z wieki innymi,

Braćmi twymi,

Tyś nie zbratan -

Ja cię znam -

Jam jest: - Ty sam -

A twój Szatan!"

 

*

W bezmocy,

Śród nocy

Wiek po wieku stęka -

Obalon, przyklęka -

Leje się żar

Zgryzotnych kar -

Duszni i cieleśni

W krwi i pleśni -

Przepaść tuż!

A Anioły w górze;

Jak burze,

Strącające już!

Nad dołem

Drżą potępieni!-

By nie paść

W przepaść,

Wspierają się społem!

Jak łańcuch z pierścieni,

Łono na łonie -

- I zetknięte dłonie -

Twarze obok twarzy -

Miłość się im marzy

Przy zgonie! -

 

*

z męczarń doliny

Krzyż jeden, jedyny

Ziemskich wieków wstanie:

"W piersiach nam, o Panie,

Twoje strzały tkwią!

My piekielni,

Pókiśmy rozdzielni -

Ale biedni,

Gdyśmy w jedni;

Twąśmy krwią,

Twym obrazem!

Miej, o Panie,

Zmiłowanie -

Już my razem!" -

 

*

A gdy tak jęczą,

Od ich skruch

Niebo spłonie tęczą,

Głos im wpadnie w słuch:

"Oto idzie Duch!"

I ujrzą w przestrzeni

Zstępujący grom -

Świat się przepromieni

W diamentowy dom!

Potępionych wieków ile,

Spada gromów tyle!

Wiek każden w piorunie,

Na złocistej łunie,

Co go niesie w dal! -

On się pali,

Przepostacia -

Jak na morzu z fal,

Przepostacieni

Idą w mgle z promieni,

A wszyscy jak bracia!

Oto z gwiazd korona,

Na czasie niesiona -

Ludzkości to wieca!

I Przeszłość zbawiona,

I Przyszłość zaświeca!

 

*

Znów po wszem lazurze

Stworzenny wiew -

Słychać w dole -w górze -

Anielski śpiew:

"Chwała z wieków w wiek,

Bo stał się sąd!

Łez krwawych ściek

Zmienion w światła prąd!

Z dni starych grzech

Już zwian jak puch -

I wlał w Duchy dech

Wiekuisty Duch -

I objął rząd." .

 

 

III

Stój, o wieszczu, w takiej wierze -

Ni mów, że ty nie wiesz jeszcze

To, co Duch wybierze! -

Tak nie mówią Boży wieszcze!

- Ze świętości Duch jednolit -

Ni mongolskich bieży,

Ni czerwonych Rzeczpospolit

W swe cuda nie wliczy!

Wolna tylko ludzka wola,

Gdy zła i nieszczera,

Taki tor obiera

I nim ziemskie brudzi pola!

Bo tak wolna, że zdolna

Drogi Boże same

Przepiekielnić w zguby jamę!

Bo tak wolna, że zdolna

W imieniu braterstwa

Rozsiewać morderstwa -

W imieniu nadziei

Świat wytrącić z swych kolei,

By bez wstępnych sił

Zśliznął się po wiekach w tył!

Wie, że kłamie - a wciąż kłamie -

Obłuda -jej znamię!

I toć straszna wina,

Co ni Ojca, ani Syna,

Lecz dotyka Ducha!

I tej winy nie zmaże

Żaden ból ni skrucha,

Ni żadne cmentarze!

Ach! nie tylko wiek przeszłości

Faryzejskie rodzi dusze -

Za dni naszych i przyszłości

faryzeusze!

 

*

Powtarzacie: "Chryste! Chryste!",

A nie macie w sercu Jego -

Jakżeż Ducha wam świętego

Przejąć dobro wiekuiste?

Z was się każden nad odłogiem

Własnej próżni wspina Bogiem

Na paluszkach wzdętej pychy! -

I tak wy zwierzęciejecie. -

Bo kto sam się bóstwi w świecie,

Ten na odwrót swego szału

Odczłowiecza się pomału -

się stanie taki lichy,

Że, padając - dojdzie chyba

Do roślinnej istni grzyba! -

Lub też dziki - sępny -chory -

Miasto widzeń - widzieć zmory,

Miasto natchnień -czuć wściekliznę

Będzie - zmąci wiary, dzieje,

Człowieczeństwo i ojczyznę,

Zwątp rozpaczy i nadzieję!

Wtedy śród błędów swych pędu

Wezwie drugich do obłędu -

Za każdym się krokiem

Przenazwie prorokiem -

Zbawicielem -Bożym Bratem:

I dusz wielu będzie katem!

, nie wątpiąc, że się zbożył,

Że, jak Boga stwórcą znał,

Tak się stwórcą sam tu stworzył,

Coraz pełńszy własnych chwał,

Pocznie wierzyć jadowicie,

Że mu sługą - ludzkie życie:

Stanie się i katem ciał!

 

*

Nie tak z Duchem się obcuje,

Nie tak w Ducha się wstępuje!

- Gdy pochylisz kornie czoło,

Zadrży serce - drga szpik kości

Z anielskiej rzewności -

I, klęczący, spojrzysz wkoło

Na niesprawiedliwości -

Klęski - smętki -gromy,

Babylony i Sodomy -

Ujrzysz Carów w chwale

Lub zdąsane ludu fale,

Świat zatracające!

I przyćmione w górze słońce,

I niebieskie mocy,

Wstrząśnięte śród nocy -

A uczujesz miłość trudu

I męki odwagę'

Wstaniesz ludzi zbawiać z brudu,

Kryć ich wstydy nagie. -

I za rany - i za ciernie

Podziękujesz tkliwie -

I dotrzymasz wiernie

Na nieszczęścia niwie!

Śród podłości - niespodlony -

Śród krzywd -nieodmiłośniony. -

Wciąż twe usta Pana chwalą -

Wciąż pierś twoja - twardą stalą,

Co się błyszczy nieskalanie,

A twe oko płacze żalnie

Ponad każdym cudzym bolem -

I tak stąpasz ofiar polem,

Nigdy w kłamstwa podziemnice,

Ciemnie i tajnice

Nie zstępując - bo do Boga,

Wiesz, że jedna tylko droga;

I jej światłem widny - biały -

Nie dbasz o wrogów nawały,

Co z lochów piekielnych

Czyhają - na dzielnych -

Co, czarni i nocni,

Tylko zdradą mocni

I orężni pychą,

Zabijają cicho!

A gdy stawiać tak twe kroki,

Ty nie mówisz: "Jam wysoki",

Ale czujesz, żeś wciąż niczem

Przed Pana obliczem!

Wtedyś ty dopiero

Duszą czystą, szczerą -

I czynów łańcuchem

Połączasz się z Duchem -

A z Boga, co w niebie,

Powraca do ciebie

Miłości spływ! -

I kiedyś po męce

W jego pójdziesz ręce,

Wszechwiecznie żyw!

 

*

I ja patrzę śród zamieci

W niebios kir!

I ja widzę - kędy leci

Zdarzeń wir!

Słyszę śród chmur -

Zmartwychwstałych chór

Ach! znany głos!

Lecz nie we krwi,

Którą zemsta leje,

Cel Polski tkwi. -

Zemsty dzieje

Zemstą tylko,

Chuci chwilką: -

To nie Polski los!

Jej od Pana

Pomyślana

Cudniejsza cześć!

Nie pożogi

Ani trwogi

Ma światu nieść!

*

 

Tu Sybiry mroźne

I Iwany Groźne -

A po drugiej stronie

Klubowe tyrany,

Kule strute -kwas siarczany -

Ludożercze bronie!

Boże! zmiłuj się nad wami!

Między dwiema szkaradami

Wstać ma Polska kojarznicą!

Dwóch barbarzyństw - ma być spojem -

I to zwiecie -Tajemnicą -

To - wieków pokojem!

W jedno zło jedyne

Wszetecznym poswatem

Siostrę giliotynę

Ślubić z knutem bratem!

Rozdeptać kościoły,

Pomieszać plemiona,

Sumienia anioły

Wygnać z ludzi łona!

I mieć Polskę - tego dzieła

Czarną spełnicielką!

W krew truciznę jej lać wszelką,

By sprawy się jęła!

Trząść przed wzrokiem jej pochodnie

Wszechświata pożaru -

Obiecywać jej za zbrodnie.

Nadziemską moc czaru!

Kusić dziejów anielicę,

By pod koniec męki

Odrzuciła świętych wdzięki,

Upiorowe wdziała lice -

I odkląkłszy sprzed ócz Pana,

Sczerwieniona -rozczochrana -

Zakochała się w szatanie,

Świadczyła mu o tej chwili,

Jak pierwsi chrześcijanie

Niebiosom świadczyli!

- To wasz pomysł -to Rzecz wasza!

Takie świty

Duch wasz skryty

Nam przynasza!

 

*

Wszak nie w takim stroju,

O wiekuisty Panie,

Do ostatniego boju

Polska Twoja stanie?

- Nie jędza z niej przebrzydła!

- W ustach z Twym pacierzem -

A nad jej pancerzem

Spływające skrzydła. -

W jej dłoniach kształt dwóch mieczy

Z przedziwnej jasności,

Co nie rani - ale leczy!

I woła: "Ja się spieszę,

Bo zapraszam w gości

Do niebieskich włości

Ludzkie rzesze!"

 

*

Lecz wprzód jeszcze -sądy Pańskie -

Na czas, czasów zwrot!

Rzeczpospolity szatańskie

I północny knut!

I trząść będą każdym krajem,

Wytracając się nawzajem!

Patrz! świat-kat twój, Polsko! - leży

Rozciągnięty w pyle -

Ten, co obrał cię z odzieży,

Urągał ci tyle;

Co, związawszy twe ramiona,

Dziki - podły - dumny -

Wbijał gwoździe ci do łona,

Jak do desek trumny -

Patrz! świat-kat twój, Polsko, oto

Zapadł w krew i błoto!

Od morza do morza -

Porwał się do noża -

Bratobójczo się przewala,

Wije na kształt gada,

Podnosi - i pada,

, znękany, czci Moskala!

 

*

Zleć, o Polsko - zleć, Aniele

W promienistym ciele!

Nie bądź katem twego kata!

Ach! śmiertelny pył,

Gdy raz w śmierci zstąpi kraje,

Tylko cnotą znów dostaje

Nadśmiertelnych sił!

A inaczej - rwie zatrata

W głąb tej samej kary

Ofiarników i ofiary!

Zostaje ruina -

I nadgrobek na niej świata!

- Chrystus tylko z grobu wzlata,

Lecz nie Katylina! -

 

*

Przyjdź, o Polsko - zleć, Aniele

W promienistym ciele!

- Pragnęli wolności,

A Boga nie znali!

Po ziemiach - ich kości -

Ich prochy - na fali -

A żyjących, co zostali,

Samo życie boli:

Bo w niewoli!

Z jednych ojczyzn - puste cisze

Nad gruzami się kołysze

Bluszcz wietrzany!

A gdzie indziej w pysze

Sprośne Pany!

Bez koron na głowie,

Lecz z rózgą ze stali -

I służą Jehowie

Lub z schizmy powstali! -

Duchoborce -roskolniki -

I po nocach słychać ryki

Rozrzynanych ciał

Na cześć Molochowi.

Tak panują ludzie nowi!

Jak z Tarpejskich Skał,

Wzad przez dziejów wschody

Zepchnięte narody -

I zlatują do ciemności

Coraz głębiej -daléj -

- Bo chcieli wolności,

A Boga nie znali! -

 

*

Przyjdź, o Polsko - zleć, Aniele

W promienistym ciele!

- Zwiesz się: - Bogumiła -

Czerwonym sztandarem

I moskiewskim Carem

Zarównoś wzgardziła!

Od dwóch tych zatracicieli

Tak czarno w Europie!

Śród nawałnic - na potopie

Jedna świecisz w bieli!

Ledwo stopa się twa zetrze

Z wierzchołkiem bałwanów -

I przemijasz przez powietrze,

I ścigasz szatanów!

Przed dwóch mieczy twych jaśnieniem,

Przed twych skrzydeł tęczą

Obalają się i jęczą

Jak przed Boga cieniem! -

 

*

Idź, o Polsko - idź, Aniele

W promienistym ciele!

Świat nie poznał ciebie z lica -

Świat cię zabił - na mękę

Sam jest wzięty - a ty rękę

Dasz mu - jego męczennica!

 

Idź, o Polsko - idź, Aniele

W promienistym ciele!

W tobie Ludzkość przechowana!

Ponad złości i nad szały,

Ponad hańby i nad kały -

Tyś niepokalana!

 

Idź, o Polsko - idź. Aniele

W promienistym ciele!

W dłoniach twoich nie puginał,

Gminnym uwieńczon wawrzynem,

Co pierś wroga porozrzynał -

Innego blask oręża!

Bożoczłowieczym tu czynem

Duch tylko zwycięża! -

Nadziemsko ty hożą -

Boś boleści tu boleścią

A miłością Bożą!

I powracasz z dobrą wieściął

 

Wokół ciebie - Zło się pieni;

Ty nie zważasz przecie -

Sypniesz z dłoni garść promieni

I znów jaśniej w świecie!

przelecisz wszystkie kraje

I światłością obosieczną

Śmierć odegnasz od nich wieczną -

- Tak się zmartwychwstaje!




Previous - Next

Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library

IntraText® (V89) Copyright 1996-2007 EuloTech SRL